piątek, 14 lutego 2014

Jednorazówka - A może Walentynki nie są aż takie złe?

Oto wyczekiwana
przez moich kochanych czytelników
NIESPODZIANKA! :)
I znowu ten, dzień... Znowu 14 lutego... Wszędzie zakochani, dookoła serca, amory... Dlaczego tak nie lubię tego dnia? Ech... Szkoda słów... W zeszłym roku siedziałam i opłakiwałam to, że German wychodzi za Jade. Dwa lata temu wybrałam się na spacer. Dookoła było ślisko. Poślizgnęłam się i złamałam nogę. Niby nic wielkiego, ale upadając poleciałam na kieszeń,w której miałam telefon. Pewnie wiadomo, jak to się skończyło... Połamałam go... Leżałam dwie godziny na mrozie dopóki ktoś mnie nie znalazł... Dokładnie dziesięć lat temu przyjechałam do Buenos Aires, specjalnie dla Pabla, a On wtedy ze mną zerwał... Akurat to parę lat temu, to mnie zbytnio nie obchodziło, ale teraz, jak tylko o tym pomyślę to robi mi się smutno... Co roku Walentynki były koszmarem i w tym roku też odrobinę się tego spodziewałam, ale wierzyłam że Pablo to odmieni, że go zapamiętać. Aczkolwiek od rana nie zapowiadało się dobrze...
- Angie... - powiedział Pablo wchodząc do kuchni.
- Tak? - spodziewałam się od rana jakiegoś prezentu.            
- Zrobiłabyś mi jajecznice na śniadanie?
- Ech... - westchnęłam. - Oczywiście.
- Co jest? - zapytał siadając przy stole z gazetą. - Co się dzieje?                      
- Naprawdę nie wiesz, co dzisiaj za dzień?
- Chwila... - obudziła się we mnie skrawka nadziei. - 14 lutego.
- Tak, tak! - Powiedziałam podchodząc do patelni. - Iii...?
- Dzisiaj mam zebrani w Studio! Dzięki, że mi przypomniałaś! Wrócę dzisiaj później. - Położyłam Mu na talerz z jedzeniem na stole. - Uwielbiam Cię. - pocałował mnie w policzek.
- Taaa... Ja Ciebie też... - powiedziałam zrezygnowana.
Czyli zapomniał... No trudno... 28 Walentynki w życiu także popsute... Chyba już tak zostanie.
- Wiesz Pablo... Ja już pójdę do Studio. Za parę minut przyjdzie niania Martiny. - powiedziałam zakładając buty.
- Nie zaczekasz na mnie? - zapytał kończąc jajecznicę.
- Przejdę się sama. Wybacz. - powiedziałam wychodząc. Spodziewałam się tego, ale mimo wszystkiego miałam nadzieję, że Pablo uświadomi sobie o co mi chodzi... Dlaczego każde Walentynki musza kończyć się tak samo? Przecież tym razem był mój jedyny, który,jak mówi kocha mnie całym sercem. "Dobra Angie! Dzień jak co dzień. Nie denerwuj się na Pabla. On ma wystarczająco dużo spraw na głowie..." - pomyślałam. Weszłam do Studio.Wszędzie było czuć tą atmosferę. Pary okazujące sobie więcej uczuć... Dlaczego ja tak nie mogę? Z każdą chwilą, gdy się do tego przyzwyczajam na każdym kroku widzę zakochaną parę. Może i nie mam szesnastu czy siedemnastu lat, ale chyba mogłabym spędzić parę romantycznych chwil? Czy to też już mi się nie należy? Po długim czasie udało mi się z tym pogodzić, przez co lekcje zleciały mi w miarę szybko, ale na koniec moja siostrzenica zadała mi cios ostateczny...
- Hej, Violu. Cześć, Dieg*... - dopiero, gdy do nich doszłam, zobaczyłam, że się całują. - Ojej... Przepraszam, nie wiedziałam, że wy...
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się Violetta.
- A Ty nie spędzasz Walentynek z Pablem? - zapytał chłopak mojej siostrzenicy.
- Pablo nawet nie pamięta, że dzisiaj są Walentynki.
- Tu Mu przypomnij.
- Nie...
- Wolisz mieć popsute święta?
- Eee, tam... Przyzwyczaiłam się.
- Na pewno? Może my Mu o tym przypomnimy?
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam. - A teraz już wam nie przeszkadzam... - powiedziałam i odeszłam.
Wyszłam ze Studia i zaczęłam energicznie iść do domu. "Angie. Po co? Przecież niania jest z Martinom." - pomyślałam po chwili, a następnie zwolniłam. Szłam naprawdę żółwim tempem. Kopałam każdy kamień, każdą szyszkę, każdą rzecz, która stanęła mi na drodze. Wiem, że moje zachowanie było dziecinne, ale właśnie taki miałam humor. Czułam się jak dziecko. Dziecko, które w wieku 10 lat nie potrafi odnaleźć swojej drugiej połówki, z którą pozostanie przez resztę życia. Większości osobą wydaje się, że taki 13-latek, czy 14-latka nie umie prawdziwie kochać, ale ja mam inne zdanie. Prawda, czasami tak jest, ale nie zawsze. Tak młode osoby też potrafią ranić, aczkolwiek kochać też potrafią. I to bardzo mocno. Tak, że nie każdy potrafi sobie to wyobrazić. Niestety do domu doszłam bardzo szybko. Niestety? Może stety? Może, gdy tylko zabiorę się za pracę w domu i za opiekę nad córką zapomnę o wszystkim, co mnie trapi?
- Już jestem! - krzyknęłam wchodząc przez drzwi.
- Ojej! Bardzo szybko wróciłaś Angie - w kuchni zobaczyłam gosposię z domu Casttio.
- Olga? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam się dzisiaj zająć Waszą malutką, słodziutką, śliczniutką, kruchutką córeczką.
- Dlaczego ty? Przecież miała przyjść opiekunka.
- Pablo zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie zajęłabym się Martinkom, bo Mu się nie chce czekać na Waszą nianię. Miałam odmówić?
- Nie, nie... Bardzo dziękuję ci, że przyszłaś. Ile mam ci zapłacić?
- Mnie? Och, Angie! Nie nauczyłaś się, że ja zawsze Ci pomogę za darmo? A teraz przepraszam, ale skoro już jesteś to ja już pójdę, gdyż Cardozo na mnie czeka. Do widzenia! - powiedziała i wyszła.
No i co? Pablo znowu mnie zawiódł. Pierw nie pamięta o Walentynkach, później przypomina sobie o jakimś ważnym zebraniu, o którym oczywiście ja nic nie wiem, i jeszcze ta akcja z Olgą... Czy Mu już na mnie nie zależy? No już nie ważne... Mówi się trudno. Ale jeśli jednak nie jestem już dla Niego ważna, to dlaczego mi tego nie powie? Niby po co mam w takim razie robić sobie nadzieję? Nagle moje rozmyślenia przerwała Martina, bo zaczęła płakać. Była pora jej karmienia, a Pabla jeszcze nie było...
- Masz ochotę przejść się do wujka Germana? - zapytałam swoją córkę.
Ubrałam ją nieco cieplej, aby się nie przeziębiła, następnie włożyłam do wózka i wyszłam. Szłam szybko, ponieważ chciałam dojść jak najszybciej do domu mojego szwagra. Pomyślałam, że gdybym do niego poszła, nie siedzielibyśmy sami. Zapukałam do drzwi. Po krótkiej chwili otworzył mi właściciel domu.
- Hej, German. - przywitałam się.
- Cześć. Co Ty tutaj robisz? Nie powinnaś dzisiejszego dnia spędzać z Pablem?
Naprawdę? On też chciał mnie jeszcze bardziej dobić?
- Niby powinnam, ale On nie ma dla mnie czasu... Pomyślałam, że skoro jesteś singlem to pewnie też nie masz co robić... Oczywiście jeśli masz, to ja to zrozumiem i dam ci spokój...
- Nie no, coś Ty. Możesz zostać. - odparł. - Co byś powiedziała na to, żebym Cię zabrał do jakiejś kawiarni? Rzecz jasna, tylko, jako przyjaciele.
- Tak. Bardzo chętnie.
- To zapraszam. - wyszedł na dwór i przekręcił drzwi na klucz.
Wybraliśmy się do mojej ulubionej knajpki "Eat&Drink". To miejsce strasznie przypomina mi moje dzieciństwo, a German dobrze o tym wie. Pierw zamówiłam sobie tylko kawę, lecz później mój szwagier proponował mi coś do zjedzenia. Stwierdziłam, że chętnie się skuszę i zamówiłam spaghetti. Mój towarzysz zamówił mi do tego czerwone wino. Czułam się naprawdę wspaniale. Jednak te Walentynki nie były takie złe. Oczywiście byłyby lepsze, gdybym spędzała je ze swoim mężem.
- Angie, no co jest? Czemu jesteś taka smutna?
- Ech... Szkoda słów.
- Jeśli nie chcesz, to nie mów. Tylko proszę, uśmiechnij się.
Zrobiło mi się bardzo miło. Dopiero teraz zrozumiałam, że mam na kogo liczyć, gdy cały świat mnie zwodzi.
- German...
- Tak?
- Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że sprawiłeś, iż ten dzień jednak nie musi mi się źle kojarzyć.
Przez resztę spotkania bawiliśmy się i śmialiśmy w najlepsze. To były najlepsze Walentynki jakie miałam do tej pory. Byłyby jeszcze lepsze, gdybym spędzała je z Pablem, ale mój szwagier potrafił go zastąpić. Z każdą chwilą było coraz więcej śmiechu, łez, wina, muzyki, zabawy... Bawiłam się wspaniale i nawet nie zauważyłam, że mogę wszystko popsuć. Nie tylko ten dzień, ale resztę mojego życia. Dlaczego? Nagle do restauracji wszedł mój mąż. Zastał mnie tańczącą wolnego, w ramionach Germana, w ręku trzymającą kieliszek z szampanem.
- No wiadomo było, że to tak się skończy... - mruknęłam pod nosem jednocześnie odsuwałam się od szwagra.
- Co jest Angie?
- German... Było naprawdę wspaniale. To było najlepsze Święto Zakochanych, jakie spędziłam do tej pory. Dziękuję ci, że mnie tutaj zabrałeś, ale teraz muszę już iść.
- Co? Dlaczego?
- Mojemu mężowi, przypomniało się o tym, że dzisiaj są Walentynki...
- To może ja pójdę i Mu to wszystko wyjaśnię? - zobaczyłam, że Pablo opuszcza lokal.
- Nie. - powiedziałam biorąc płaszcz w rękę. - Sama muszę to załatwić.
Założyłam go na siebie i wyszłam. Pablo nie zdążył odejść zbyt daleko.
- Pablo. - powiedziałam, a On odwrócił się w moją stronę. - Nie będę Cię za to przepraszała, bo Ty popełniłeś większy błąd. Zapomniałeś o jednym, z najważniejszych dla mnie świąt.
Popatrzył na mnie i podszedł nieco bliżej. Później powoli podchodził coraz bliżej i bliżej. W końcu podszedł na tyle blisko, żeby mnie pocałować. I tak też zrobił. Mimo, że byłam na Niego zła i tak mi się to podobało.
- Nie zapomniałem. - nagle podjechała dorożka, którą ciągnęły dwa białe konie.
Mój mąż złapał mnie za rękę i zaciągnął w tamtą stronę. Usiadłam w niej, a Pablo wziął w rękę gitarę i zaczął grać piosenkę.
PIOSENKA PABLA -  (Uwielbiam to! :D)
Dopiero wtedy zrozumiałam, że On to wszystko wymyślił. Cały dzień, oprócz tej chwili, był kłamstwem, tylko po to, żebym teraz czuła się taka szczęśliwa...
----------------------------------------------------------------------------------
* - "o" zostało specjalnie ucięte.
Trochę późno, ale jest! Udało mi się wstawić! :)
Mam nadzieję, że się podoba.

Co do piosenki Pabla - ubóstwiam CeZika i jego twórczość,
a co do Piosenki na dzisiaj - uwielbiam Sharon. <3

Dobranoc Kochani!
bloggerka

6 komentarzy:

  1. O jeju, jeju. Jak ja tęskniłam za Twoim pisaniem. Wspaniała jednorazówka. Czekam na rozdziały ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3.
      Cieszę się, źe ktoś to czyta.
      Przed rozdziałami jeszcze będą dwie jednorazówki, tak więc mam nadzieję, że też wpadniesz. :)

      Usuń
  2. Super, super świetna jednorazówka! Zjadłaś trochę liter, ale co tam. ;) Ja też kocham CeZika, a tą piosenkę świetnie zaśpiewał!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :).
      Wiem. Rozdział był pisany na szybko,
      a na dodatek moja siostra pisała początek,
      ale jak będę miała chwilę to poprawię wszystko
      i dodam obrazki, które się nie pojawiły. :))
      Ja normalnie ubóstwiam CeZika!!!
      Zgodzę się z Tobą, że ten cover wyszedł mu super! :D
      Także pozdrawiam! <3

      Usuń
  3. Suuuuper!!! Nie nawidze walentynek, ale w tym roku musze powiedziec ze spedzilam je na czytaniu twoich rozdzialow (juz chyba po raz setny) i pisaniu moich wlasnych :D
    Ehh, jak ja bym chciala zeby tak bylo w serialu :)
    Ale kto wie, na pangie są coraz większe szanse :) Rozdział fantastyczny, od początku czułam, że ten facet znowu coś knuje! :D A piosenkę kojarzę, CeZika też, akurat pasuje ona do tego rozdziału! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :).
      Też nie przepadam za Walentynkami,
      powiem nawet, że wkurza mnie to święto, ale to mało istotne.
      Naprawdę? Czytałaś wszystkie rozdziały jeszcze raz?
      Nawet nie wiesz, jak mi miło <3.
      Oj, ile ja bym oddała, żeby tylko w serialu skończyło się na Pangie! :D
      Jeszcze raz dziękuję :)).
      Taaa... Pablo - nieuleczalny romantyk <3.
      Którą piosenkę? Sharon?
      Sharon także uwielbiam, ale CeZik jest mistrzem! :D

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)