poniedziałek, 28 lipca 2014

Jednorazówka - Co by było, gdyby Maria jeszcze żyła?

Kolejna jednorazówka :)
Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać <3
Szłam z Pablem ulicą. Wracaliśmy właśnie z kawiarni, rozmawiając jednocześnie o niczym i o wszystkim. Śmialiśmy się i płakaliśmy jednocześnie. Oczywiście to były łzy szczęścia. Myślałam, że to będzie najwspanialszy dzień w moim życiu. Było tak cudownie! [fragment z prologu] Miałam szczerą nadzieję, że ten dzień się nie skończy i będę taka szczęśliwa już do końca życia... Razem z Pablem poszliśmy do mojego domu i rozmawialiśmy. Z tego, co pamiętam, to włączyliśmy jeszcze jakiś film... Wieczorem, zaraz jak tylko mój chłopak opuścił moje mieszkanie, wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mojej siostry. Zawsze tak robiłam, gdy miała koncert. Po jej występie dzwoniłam do niej, a ona opowiadała mi, jaki ma kochanych fanów. Zazdrościłam jej tego. Wybrałam jej numer w komórce i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... Nie odbiera. To była dla mnie nowość, bo ona zwykle wiedziała, że ja zadzwonię i tylko czekała na mój telefon. "No nie denerwuj się Angie... Może poszła do toalety, a przecież nie będzie tam chodziła z telefonem...". Po pięciu minutach zadzwoniłam jeszcze raz, ale też nic... Lecz gdy już odłożyłam telefon na półkę, on zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. Tak, to dzwoniła Maria.
- No hej siostra, już się bałam, że coś ci się stało i nie odbierzesz. No opowiadaj, jak tam koncert.
- Nie słyszałaś jeszcze o wypadku?
- Co? Jakim wypadku?
- Samolot, którym leciałam miał małe problemy i... powiem w prost, walnął w ziemię...
- Rozbił się? - nie dowierzałam.
- Tak...
- Ale żyjesz? Ja się czujesz? Bardzo jesteś poobijana?
- No przecież inaczej bym z tobą nie rozmawiała siostrzyczko. - wyczułam w jej głosie, że się uśmiechnęła. - Przeżyłam jako jedna z nielicznych. Nie czuję się najgorzej, chociaż bywało lepiej... Uspokój proszę mamę i Germana. Kocham ich, ale nie miałam siły z nimi rozmawiać... Wiedzą tylko, że żyję i, że był wypadek... Jakbyś mogła im powiedzieć, że rozmawiałaś ze mną i, że czuję się dobrze, ok?
- Jasne, nie ma sprawy... Tylko co teraz z koncertami?
- Muszę wrócić do domu... Tata stwierdził, że powinnam odpocząć. Mimo, iż to miała być moja ostatnia trasa, to musimy zorganizować jeszcze jedną w ramach za odwołane koncerty.
- Ale przynajmniej spędzisz teraz trochę czasu z Violettą.
- No, to jest jakiś plus.
- A kiedy będziesz w domu? - zapytałam.
- Powinnam być już jutro, jakoś wieczorem.
- To bardzo fajnie.
- Zgodzę się z tobą. Jak tylko przyjadę musimy poplotkować o twoim chłopaku. Sądzisz, że będzie z was coś więcej?
- Maria! Myślisz, że ja już się zastanawiam nad małżeństwem? Jestem jeszcze za młoda! Mam dopiero osiemnaście lat, a Pablo jest o rok starszy! A z resztą pogadamy jak wrócisz. Miałam dzisiaj bardzo... aktywny dzień i jestem trochę zmęczona. Nie zezłościsz się, jak powiem ci, że chciałabym już kończyć?
- Nie, no coś ty! Do zobaczenia jutro!
- Pa, pa! Będę na ciebie czekała u was w domu, razem z Germanem i Violą.
- Dobrze, cześć! - rozłączyłam się.
Już nie mogłam się doczekać tego spotkania. W końcu, po trzech miesiącach trasy, mogłam zobaczyć się z moją siostrzyczką! Zostałabym u nich na noc. Byśmy całą noc przegadały! Chociaż może lepiej nie... Pewnie jej mąż też się strasznie za nią stęsknił... Trudno, zaproszę ją do siebie trochę później. Ruszyłam do łazienki , aby wykonać w niej wieczorne czynności. Umyć się, umyć zęby, nałożyć różne kremy... Gdy wróciłam z niej, położyłam się na łóżku i spojrzałam na zegarek. Nieprawdopodobne, a jednak! Siedziałam w niej tylko pół godziny. Starałam się zasnąć, ale nie mogłam... Byłam za bardzo podekscytowana spotkaniem z Marią... Nie widziałam się z nią całe długie trzy miesiące... W końcu, rozmyślając zasnęłam...

Obudziłam się nad ranem. Stwierdziłam, że tego dnia raczej nie będę się z nikim umawiała. Gdy otworzyłam oczy rozmyślałam o tym, co mi się tamtej nocy śniło. Dopiero po chwili mi się przypomniało. Śnił mi się Pablo. Byliśmy na jakiejś randce i spotkaliśmy jakiegoś faceta, który sprzedawał pączki i chciał nam je wcisnąć, ale my nie chcieliśmy... Taki dziwny sen, ale mimo to mi się podobał. Wykonałam poranne czynności, wzięłam torebkę i spojrzałam na zegarek. 9:37... To chyba jakiś kiepski żart... Wiedziałam, że wstałam rano, ale spodziewałam się, że około dziesiątej... I jeszcze przecież długo się szykowałam... To było dziwne, ale byłam na siebie trochę wściekła, bo musiałam czekać na Marię co najmniej osiem godzin... Zastanawiałam się co mogę przez ten czas robić, lecz nie miałam żadnego pomysłu... Sięgnęłam po książkę i położyłam się na kanapie... Była to moja ulubiona książka, którą czytałam już pierdylion* razy, ale mimo nadal mi się nie znudziła. Jednak tym razem nie mogłam się na niej skupić. Ciągle myślałam o tym co mogę porobić z Marią jak tylko będzie miała dla mnie chwilę... Może jakieś zakupy? Albo podwójna randka! Ja z Pablem, ona z Germanem! To też jest bardzo dobry pomysł... Albo zrobimy i to, i to. Chciałam się nacieszyć tą chwilą, bo wiedziałam, że mogłam Marię stracić... Wiedziałam, że wszystko już będzie lepiej, ale na pewno moja siostra przeżyła szok... Była krok od śmierci... Jak sobie uświadomiłam to, że mogłam ją stracić na zawsze, to zaczęłam rozumieć, jak ważna jest dla mnie każda spędzona z nią chwila. Rozmyślając tak, mimo, że byłam wyspana, zasnęłam...
- Angeles, Maria nie żyje. Samolot, w którym leciała rozbił się, a ona zapłaciła za to życiem.
- Co?!
- Tak, to prawda...
(...)
- Mamo, co się stało z Germanem i Violettą?
- German zabrał swoje rzeczy i razem z Violą opuścili kraj.
- Dlaczego?
- Chyba tak bardzo cierpi po stracie Marii...
(...)
- Pablo, nie rozumiesz, że moja siostrzenica też jest dla mnie ważna!? Muszę ją znaleźć!
- Angie, a ty nie rozumiesz, że przez to zaniedbujesz nasz związek?
- To może w takim razie lepiej będzie jeśli ze sobą zerwiemy?
(...)
- Violu! Tak długo czekałam na to spotkanie!
- Kim jesteś?
(...)
- A rodzina ze strony matki?
- Maria nie miała rodziny...
(...)
- Angie, zakochałaś się w Germanie, prawda?!
- Może...
(...)
- Violetta nie może śpiewać! Violetta nie może wychodzić! Violetta nie może znać swojej rodziny! A to wszystko przez śmierć pańskiej żony, panie Casttio, prawda?
Obudziłam się przerażona... "To wszystko, to był tylko zły sen Angie... Nie masz się czym martwić... To był tylko taki koszmar... Każdemu się one śnią..." - starałam się uspokoić. - "Wdech, wydech...". W tamtej chwili usłyszałam wielki huk w kuchni. Zrozumiałam, że ktoś był w domu, w pomieszczeniu obok i buszował mi po szafkach... Wydawało mi się, że ten ktoś miał zamiar wejść do salonu, gdzie jeszcze pięć minut temu spałam... Nakryłam się szybko kocem i położyłam na kanapie. Udawałam, że jeszcze niby śpię, lecz gdy ta osoba weszła do pokoju, zauważyłam, że to był mój chłopak z dwoma kubkami herbaty. Od razu energicznie usiadłam na sofie.
- Obudziłem cię, jak talerz mi wypadł z szafki, prawda? - uśmiechnął się.
- Nie... - odpowiedziałam. - Obudziłam się dosłownie chwilę wcześniej, ale myślałam, że jesteś złodziejem i wolałam jeszcze udawać, że śpię kiedy wchodziłeś do salonu. A teraz ty mi odpowiedz na pytanie... Skąd wiedziałeś, że się zaraz obudzę?
- Nie wiedziałem.
- To dlaczego zaparzyłeś też dla mnie herbatę?
- Bo nawet jeśli byś nie wstała, to musiałbym cię obudzić.
- Dlaczego?
- Bo za pół godziny musisz być w domu u Germana. Przecież Maria przyjeżdża o szóstej.
- A która jest dokładnie godzina?
- Piąta dwadzieścia siedem.
- To dobrze zrobiłeś, że mnie obudziłeś. Muszę się powoli zacząć ogarniać... Będziesz szedł ze mną?
- Nie. Jeśli nie masz nic przeciwko to zostanę tutaj.
- Jasne, tylko dlaczego nie chcesz iść?
- Chcę ci dać się nacieszyć siostrą... Po za tym ja jeszcze nie jestem członkiem waszej rodziny i nie chcę się tam wpraszać...
- Jak wolisz, ale pamiętaj, że możesz tam ze mną iść, bo w końcu jesteś mi naprawdę bliski. A teraz wybacz, idę się przebrać.
Gdy skończyłam mówić zniknęłam w pokoju obok. Mimo, że nie byłam w piżamie, tylko w zwykłych ubraniach, to przez to, że spałam w nich około siedmiu godzin zrobiły się takie trochę... nieprzyjemne. Na dodatek na dworze był upał, a ja byłam ubrana w dżinsy... Tym razem byłam mądrzejsza i założyłam sukienkę. Wzięłam z pufy torebkę, pocałowałam Pabla w policzek i wyszłam z domu. Chciałam zamknąć drzwi na klucz, lecz w ostatniej chwili przypomniało mi się, że mój chłopak jest w środku i nie może siedzieć zamknięty. Wyjęłam kluczyki z zamka, wrzuciłam do torby i szybkim krokiem ruszyłam do willi Casttio. Gdy dotarłam na miejsce, weszłam drzwiami od kuchni i spodziewałam się zaraz krzyku Olgi "O, moja mała Angeles!", ale nie. Gosposi nie było nawet kuchni. Zrobiłam krok dalej. Pomyślałam, że zaraz zobaczę Ramallo, który wyjada jedzenie z lodówki. Tym razem też się pomyliłam... "Gdzie ich wszystkich wcięło?" - pomyślałam. Weszłam do salonu no i nagle wszyscy się odnaleźli.
- Dzień dobry wszystkim. - przywitałam się z uśmiechem.
- Cześć. - rzucił German.
Mimo niedużej różnicy wieku między nami, mój szwagier traktował mnie jak dziecko. Co prawda, ledwo skończyłam osiemnaście lat i byłam jeszcze trochę dziecinna, ale w końcu nie powinien się tak zachowywać wobec mnie.
- Czekacie na Marię? Niedługo powinna być.
- To Maria dzisiaj przyjeżdża? - zdziwiła się Olga, która stała obok Germana trzymającego na rękach małą Violettę.
- Nie wiedzieliście? Umówiłam się z nią, że zaczekamy na nią razem w waszym domu.
- Rozmawiałyście ze sobą? - spytał mój szwagier odkładając swoją córkę na kanapę. Mała już spała.
- Tak. Kazała wam przekazać, żebyście się o nią nie martwili, bo jest cała i zdrowa, i przyjedzie dzisiaj, około szóstej-siódmej do domu. Dlatego też do was przyszłam.
- Przydałoby się, żebyśmy coś porobili do czasu jej przyjazdu. Bo co? Mamy siedzieć bezczynnie i czekać? - German podszedł do półki, która stała po drugiej stronie salonu. - Angie, chcesz zagrać w jakąś planszówkę?
- A ty sądzisz, że ile ja mam lat? 7? - odpowiedziałam z uśmiechem i podeszłam do niego. - Ale jeśli bym się zgodziła, to co byś zaproponował?
- Heh... Dawno nie grałem w warcaby.
- A wiesz, że ja też? To może zagramy? Tak, żeby sobie przypomnieć stare czasy...
- "Stare czasy". W twoim przypadku stare czasy były całkiem niedawno.
- Hahaha, jaki suchar. Jak wolisz, to możemy poleniuchować, ale wiesz... Masz dopiero dwadzieścia parę lat, a zachowujesz się już jak dziadek.
- Dobra, dobra. Nie pozwalaj sobie. - uśmiechnął się. - Gramy? - wziął z półki pudełko z warcabami.
- Gramy. - zabrałam mu i podeszłam do stoliku.
Otworzyłam pudełko i zaczęłam rozstawiać pionki na planszy.
- Czarne czy białe? - zapytałam.
- Czarne. Dam ci zacząć, tylko nie myśl sobie, że wygrasz.
- W takim razie robimy losowanie. - schowałam za plecy dwa pionki przeciwnych do siebie kolorów. - Lewa czy prawa?
- Hm, lewa.
Wyjęłam wskazaną rękę zza pleców i otworzyłam ściśniętą dłoń. Czarny.
- Jeszcze się zdziwisz. Będziesz mnie prosił o rewanż.
I zaczęła się gra. Każdy mój ruch decydował o tym, czy wygram, czy też przegram... Nie mogłam przegrać. Co on sobie myśli? Że ja jestem gorsza, bo jestem młodsza? O nie, nie pójdzie mu tak łatwo! Na planszy zostało siedem pionków. Ja miałam cztery, z czego jedną damkę, natomiast mój szwagier miał ich dwie. Bałam się, że zauważy, iż może zbić mój najmocniejszy pionek... Zaczął powoli przybliżać swoją dłoń do planszy i już miał wykonać ruch, gdy nagle... drzwi się otwierają, a w nich staje... moja siostra!
- Maria! - podbiegłam do niej i rzuciłam się jej na szyję.
- Kochana! Tęskniłam za tobą. - pocałowała mnie w głowę i spojrzała mi w oczy. - Jejku, nie widziałam cię raptem trzy miesiące, ale tak wydoroślałaś... Moja już dorosła siostra.
- A ze mną się nie przywitasz? - zapytał German powoli zbliżający się do nas.
- No i mój ukochany mąż. - pocałowali się. - Tęskniłam. A teraz wybaczcie, że spytam, ale czy Olgita przygotowała coś na kolację?
- Tak. Właśnie kurczak kończy się piec. - odparła gosposia podchodząc do mojej siostry i przytulając ją. - Witaj w domu Maria.
- Dobrze, tak więc, przywitałam się już z Angeles, Germanem, Olgą, Violetta pewnie śpi, a kto mi jeszcze został? A no tak! Ramallo! Gdzie on jest?
- Tutaj, za panią, panienko Mario. - odwróciła się w jego stronę.
- Ramallo! Wysoki jak zawsze! - przytulili się.
- To co? Zapraszam do stołu w takim razie! - powiedziała gospodyni.
- Ale zapachy... - odparł jak zwykle głodny asystent mojego szwagra.
- Zanim jeszcze, to chcę zobaczyć Violę. Gdzie ona jest? - spytała moja siostra.
- Tutaj, na kanapie. - wskazałam palcem.
- Oj, malutka... Przebudziła się... Tak, tak, to ja, twoja mamusia... Ciii... - poprosiła Maria i zaczęła jej nucić pewną melodię [chodzi tutaj o "En mi mudno"]
- To jest fragment melodii z pozytywki Violetty, prawda? - spytałam.
- Tak. Napisała go Maria. - odpowiedział dumnie German.
- To jakim prawem znalazła się w pozytywce?
- Została ona specjalnie dla niej zrobiona. - zaczęła mi opowiadać moja siostra. - Jakbym wyjeżdżała na koncerty, to żeby ona zawsze o mnie pamiętała.
- Ooo... To urocze. - odparłam.
- Dobrze, dobrze. Później sobie porozmawiacie. Teraz jedzcie, bo jedzenie nam stygnie. - powiedziała Olga.
Po posiłku postanowiłam, że będę się zbierać. Tym bardziej, że w domu czekał na mnie Pablo i pewnie nie mógł się doczekać kiedy wrócę.
- Muszę lecieć, do zobaczenia. - powiedziałam biorąc torebkę z wieszaka.
- Idziesz? Sądziłam, że zostaniesz na noc. - powiedziała moja siostra.
- Wiesz, mój chłopak czeka u mnie, aż w końcu się pojawię... A po za tym pewnie ty i twój mąż chcielibyście nadrobić te trzy miesiące nie widzenia się... Pogadać...
- Jak wolisz, ale obiecaj mi, że następnego dnia zrobimy sobie piżama party i obgadamy Pabla.
- Jasne, a teraz pa. - machnęłam ręką na dowiedzenia i wyszłam.

- I jak tam spotkanie z siostrą? - zapytał mój chłopak, gdy tylko przekroczyłam próg domu.
- A dobrze. Spodziewałam się większej euforii, ale źle nie było.
- Myślałem, że wrócisz wcześniej... Będę się zmywał.
- Może zostań na noc? Na zewnątrz jest ciemno i zrobiło się zimno...
- Chciałabyś? - podszedł do mnie bardzo blisko, stykaliśmy się niezręcznie nosami.
- Tak, ale o niczym więcej nie myśl. - pocałowałam go i odsunęłam się. - Śpisz na kanapie w salonie, jasne?
- Okej. - kiwnął głową. - Angie...
- Tak?
- Dziękuję ci, że jesteś. Kocham cię.
Wydawało mi się, że pierwszy raz słyszałam takie wyznanie z jego ust... Chociaż zapewne mówił mi już to kilkanaście razy, ale wtedy wydawało mi się to takie żartobliwe... Teraz to brzmiało tak poważnie...
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się.
- Do jutra. - weszłam do swojej sypialni.
Jak on jest kochany... Wiele dziewczyn zapewne pozazdrościłoby mi takiego chłopaka. Przebrałam się migiem w piżamę i położyłam się spać. Musiałam się wyspać, bo podczas następnej nocy na pewno nie zmrużyłabym oka. Miałam ten cały czas przegadać z Marią. Byłam pewna, że będzie fajnie. Myśląc tak, szybko zasnęłam.

/Następnego dnia - środek nocy/
- Czyli widzę, że z Pablem łączy cię szczera miłość...
- Tak. Wczoraj usłyszałam od niego "kocham cię". Słyszałam jej już po raz kolejny, ale to brzmiało inaczej... Tak szczerze...
- Tak coś czuję, że to jest twoja prawdziwa i jedyna miłość, Angie...
- Maria.
- Tak?
- Obiecujesz, że nigdy nie odsuniesz mnie od Violetty?
- Tak. Przysięgam, ale skąd to pytanie?
- A nieważne... Po prostu chcę mieć pewność...

Dni nam mijały bardzo szybko... Cały czas byłam obok rodziny Casttio. Violetta w wieku siedmiu lat poszła do szkoły, jak inne dzieci. Zaczęła chodzić na dodatkowe zajęcia z muzyki, bo wszyscy dobrze wiedzieli jaki ma talent. Zaczynała pisać piosenki od małego, a w wieku czternastu lat poszła do Studia, w którym byłam nauczycielką śpiewu po skończeniu studiów. Napisała masę piosenek, ale jej największym hitem było "En mi mundo" i "Hoy somos mas". Potrafiła naprawdę robić wiele ze swoim głosem. Tańczyć też potrafiła i wychodziło jej to naprawdę dobrze. Została gwiazdą internetowego programu Y-Mix, który współpracował z naszym Studiem, a rok później zaczęła się trasa koncertowa. Przez ten cały czas wspieraliśmy ją we troje. Ja, moja siostra i jej mąż. Viola w wieku siedemnastu lat poznała swoją miłość na całe życie. Była w tym samym wieku, co moja siostra, gdy poznała Germana. Chłopak miał na imię Diego. Moje życie było o wiele prostsze, niż w śnie, zaraz po wypadku samolotu, w którym moja siostra leciała na koncert...

* - liczba autorstwa Wiolczur z VPL :D. 

I jak? Podoba się? :)
Ostatnio właśnie rozmyślałam nad tym, że życie Angie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby Maria żyła, bo przecież German by nie wyjechał, Vilu by śpiewała od małego... No i zapewne nie było by Germangie, co dla niektórych jest pocieszające, a dla innych nie. ;)
No, ale byłoby nudno :D.

Słuchaliście nowej płyty z Violetty? Które piosenki najbardziej Wam przypadły do gustu? Mi osobiście najbardziej podoba się "En gira", "Encender nuestra luz", "Ser quen soy" i "Aprendi a decir adios", która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bo spodziewałam się czegoś spokojnego, a tu proszę! Bardzo fajnie Lodo to wyszło <33. Bardzo lubię jeszcze "Supercreativa", "Amor en el aire" i "Underneath it all" (pomimo, że Tini angielski akcent nie jest najlepszy :P).

I teraz jeszcze przyznać się! Kto tydzień temu siedział do pierwszej trzydzieści i oglądał pierwszy odcinek Violetty 3? Przyznam się, że ja tak ;). Najlepsze było jak Lu i Fede biegli, bo nie zdążą na show xD. A co do tematu spadającej Violi, to wiadomo, że Leon złapie Vilu. Co z tego, że spada pół minuty? -.- Leoś musi być bohaterem! Kto ogląda dzisiaj? Jeszcze chwila! (chociaż pewnie jak ktoś to czyta, to już dawno po odcinku xD)

W ogóle to strasznie dużo nowości związanych z Violettą się pojawiło od ostatniej jednorazówki :). Jeszcze potwierdzone En Vivo w Polsce, teledysk do "En gira" i Violetta na TVN 7 od września...  Mimo, iż jestem na bieżąco, to mam wrażenie, że wiem o wszystkim ostatnia. O.o

Uuu, to się rozpisałam! :D
Do następnej jednorazówki! :*
bloggerka

sobota, 12 lipca 2014

Jednorazówka* - Kocham ją i nigdy nie przestanę...

Kolejna jednorazówka ;).
Zapraszam! <3
* - widziane oczami Pabla
Od siedmiu lat chodzę na dodatkowe zajęcia taneczne do Studio 21. Nie jestem uczniem tej szkoły, dlatego musiałem się trochę namęczyć, aby się dostać, ale jestem i bardzo się z tego cieszę. Opłacało mi się to, gdyż nauczyłem się bardzo wiele, poznałem ludzi, którzy tak jak ja, kochają taniec. Jednym z nich jest pewna dziewczyna... Ma na imię Angie... Jest bardzo ładna i naprawdę cudownie tańczy. Już nie raz obiecywałem sobie, że się z nią umówię, ale jakoś nie mogę... Dlaczego? Sam nie wiem... Z nie jedną dziewczyną się już umówiłem, ale czuję, że ta jest taka... wyjątkowa... Chyba najzwyczajniej w świecie boję się, że palnę jakąś głupotę i już jestem przekreślony w jej oczach na zawsze... Jeszcze nigdy się tak nie czułem. Znamy się już siedem lat, a ja jeszcze nie mam jej numeru telefonu... Ech, kretyn ze mnie. Zawsze, gdy chcę z nią porozmawiać to zgrywa tą niedostępną... Całe szczęście, że nie ma faceta...

Tego dnia miałem ostatnie zajęcia taneczne w tym roku szkolnym. Zostały nam dwa dni do wakacji. Wszyscy w okół się cieszyli i gdyby nie fakt, że nie zobaczę przez te długie, dwa miesiące Angie, to byłbym szczęśliwy jak nigdy. Przez ostatnie wakacje nic, tylko myślałem o niej. Chodziłem często na miasto, do parku i w jeszcze inne miejsca publiczne z nadzieją, że ją zobaczę, lecz na próżno... Widocznie cały czas wyjeżdżała z miasta... albo nie wychodziła z domu... Postanowiłem, że tym razem, tą ostatnią lekcję spędzę z nią w jak najlepszy sposób potrafię.
- Hej. - przywitałem się, gdy przyszedłem.
- Cześć. - odpowiedziała mi, jakby obojętnie.
Moja ukochana siedziała na parapecie, zaraz przy wejściu na salę. Odszedłem na drugi koniec, aby odłożyć na boku butelkę wody i ręcznik, ale nie minęła chwila, a byłem znów koło niej.
- Co tam? - spytałem.
- No nic, a u ciebie?
- Też nudy. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje? - pewnie pomyślała, że spytałem z grzeczności, ale nie. Ja byłem naprawdę tego ciekawy.
- Nie wiem. Raczej nie, a jeśli już to tylko na tydzień, nie więcej. A ty?
- No, ja tak.
- Gdzie?
- Będę trochę w Egipcie, a trochę we Włoszech.
- O, to naprawdę fajnie. - stwierdziła. - Wiesz Pablo, tak sobie pomyślałam, że może...
Naprawdę byłem ciekawy, co ona powie, lecz niestety Gregorio, jak z resztą zwykle, musiał przyjść nie w porę i przerwać nam swoim głośnym "dzień dobry!". Nim się obejrzałem, wszyscy, łącznie z Angie, stali już na swoich miejscach, gotowi do tańca. Nie miałem wyjścia, musiałem z nimi stanąć. Bardzo chciałem, abyśmy tego dnia tańczyli w parach, bo chciałem zatańczyć z Angie. Za każdym razem chcę to zrobić, ale zawsze jakaś inna do mnie podejdzie i o to poprosi, a ja, że jestem dobrze wychowany, nie mogę odmówić... Tym razem obiecałem sobie, że będzie inaczej. Że będę tańczył z nią, chociażby nie wiem co miało się stać. Lecz jak zwykle, wszystko musiało iść na przekór i tym razem nie tańczyliśmy w duetach. Przećwiczyliśmy dwa razy nasz układ, nawet nic nowego się nie nauczyliśmy... Naszemu nauczycielowi zachciało się oglądać film... "Dirty Dancing"... Sądziłem, że to będzie kolejna pierdoła, lecz muszę przyznać, że był całkiem fajny.
Na koniec zajęć zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, z dyplomami, które dostaliśmy za ukończenie siódmego roku kursu tańca. Wszyscy go dostali, bez wyjątku. Od razu po tym poszedłem do szatni, aby się przebrać. Gdy z niej wychodziłem, akurat z szatni damskiej (która znajduje się na przeciwko), wychodziła Angie. Nic nie mówiąc podszedłem do niej i zaczęliśmy razem iść na dwór. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, przed szkołą, nastała chwila ciszy.
- No to co? - odparłem. - Chyba czas się pożegnać. Pa! Do zobaczenia po wakacjach. - powoli zacząłem iść przed siebie, widocznie w przeciwną stronę od miejsca, do którego zmierzała moja miłość.
"Boże, coś ty zrobił?!" - pomyślałem. - "W tak idiotyczny sposób się z nią pożegnałeś!? Nie będziesz się z nią tyle widział i tylko tyle jej powiedziałeś?!?" Całe szczęście, nim odszedłem, zdążyła jeszcze powiedzieć coś, co zatrzymało mnie przy niej na dłużej.
- Pablo, mogę się ciebie o coś jeszcze zapytać? - odwróciłem się w jej stronę.
- No jasne. - podszedłem nieco bliżej.
- Czy ty... masz dziewczynę?
- Czy ja mam dziewczynę? - trochę zdziwiło mnie to pytanie, nie spodziewałem się go. Myślałem, że to będzie coś typu "co robisz w wakacje?". - Dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Tak po prostu... Chciałabym wiedzieć.
- Aha, dobra... Ja...
- A wiesz. - przerwała mi. - Lepiej mi nie mów. Udanych wakacji. Pa, pa. - zaczęła odchodzić, jakby chciała uciec.
- Angie! - krzyknąłem wyraźnie, żeby mnie usłyszała. - Podobam ci się, prawda? - ja naprawdę to powiedziałem?!
Nie wierzę, że odważyłem się, żeby się jej o to zapytać. Gdzieś tam, w głębi serca, sądziłem, że taka może być prawda, ale jednak w to nie wierzyłem.
- Dobra, może w końcu czas powiedzieć prawdę? - powiedziała na głos. - Tak Pablo, podobasz mi się. I to nawet bardzo. Od dobrych paru lat...
- Liczysz na coś, prawda? Liczysz na związek? - nie wierzyłem w to, co słyszałem.
- Nie. - zdziwiłem się potwornie.
- Kochasz mnie, ale nie chcesz być ze mną? - pomyślałem, że ona coś knuje.
- Chcę, ale przecież jesteś jeszcze ty. Twoje zdanie też się tu liczy, a ja nie chcę być w związku, w którym miłość jest tylko po jednej stronie. Wiem, że miałeś sporawo dziewczyn, ale to teraz nie ważne.Nie chcę być w związku, w którym tylko mnie będzie zależało na podtrzymywaniu jego.
- To w takim razie, po co mi wyznajesz miłość?
Zapadła kolejna chwila milczenia. Nie rozumiałem zbytnio tej rozmowy... Czyżby ona była przekonana, że ja nic do niej nie czuję?
- Bo chciałam się dowiedzieć prawdy. - odpowiedziała nieśmiało po chwili.
- A co jeśli powiem, że ja czuję do ciebie tylko przyjaźń? - byłem ciekawy jej reakcji.
Po jej minie stwierdziłem, że raczej tego się spodziewała... Żałuję, że nie powiedziałem jej wprost, że mi się podoba...
- Zrozumiem. Proszę, bądź ze mną szczery, bo ja właśnie z tobą jestem. Jeśli masz być ze mną tylko po to, żeby nie zrobić mi przykrości, to wybacz, ale nie.
- Mam powiedzieć prawdę, tak?
- No, tak.
"Angie, kocham cię najmocniej na świecie! Podobasz mi się już tyle czasu, non stop o tobie myślę i nie potrafię przestać! Z każdym dniem, z każdą godziną, minutą zastanawiam się co robisz, gdzie jesteś i czy nie dzieje ci się nic złego!"
- Dobrze. Angie, bardzo cię lubię, ale nic więcej...
- Okej. - pewnie starała się ukryć swój smutek... cóż, nie wychodziło jej to. - Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Tylko proszę, nie wyśmiewaj mnie... Niech ta sprawa zostanie między nami, dobrze?
- Nie, no coś ty. Przyjaciele?
- Przyjaciele... - powiedziałam załamanym głosem.
Dopiero po fakcie, gdy już odeszła dotarło do mnie to, co powiedziałem... Ech, jaki ja jestem głupi! Tak bardzo ją kocham, jak ja mogłem jej skłamać, że nic do niej nie czuję? Może po prostu sądziłem, że to był jakiś sen, który... a z resztą już sam nie wiem... Cały czas patrzyłem na nią, gdy odchodziła, a gdy zniknęła za zakrętem, zamiast za nią pobiec, zacząłem iść w stronę swojego domu... "- Człowieku, idź za nią, bo stracisz ją na zawsze! - Nie! - Idź, bo pożałujesz! - Nie mam odwagi... Jestem zwykłym tchórzem..."

Wakacje mijały mi bardzo wolno... Normalny uczeń by się z tego cieszył, ale nie ja. Starałem się nie myśleć o Angie, ale nie potrafiłem... Co krok coś mi ją przypominało... Chciałem korzystać z wolnego, ale jak się zamyśliłem, to już na cały dzień... Codziennie zerkałem w kalendarz, kiedy w końcu będę mógł się z nią spotkać. Czasami udawało mi się o niej nie myśleć, ale to tylko wtedy, gdy byłem z kumplami, czy byłem na tyle czymś zajęty, że myślałem tylko o tym, co robię. Bałem się jednego... Że gdy wrócę po wakacjach na zajęcia, Angie już nie będzie z nami chodzić... Tak jej namieszałem w głowie, że pewnie nie chce już mnie znać, ale starałem się o tym nie myśleć. Myślałem tylko o tym, żeby to wszystko jakoś odkręcić. Marzę, żeby być z nią, a przecież jej też na tym zależy... I chyba tak samo jak mnie, skoro mówiła, że podobam jej się od paru dobrych lat... W każdym razie okropnie bałem się tego dnia, w którym miałem się z nią zobaczyć, ale jednocześnie tak bardzo chciałem, żeby on nadszedł... Rozmyślałem jak z nią porozmawiać, żeby nie palnąć znowu jakiejś głupoty. Bałem się, że znowu się zestresuje i tym razem wyjdzie, że jej nienawidzę, albo, że śmierdzi jej z ust czosnkiem... Ale byłby przypał.

Tamtego dnia byłem pełen euforii. Nareszcie mogłem zobaczyć się z Angie. Wszedłem do klasy ze znajomymi i rozglądałem się za nią. Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu ją znalazłem.
- Chłopaki, zacznijcie się sami rozgrzewać, a ja zaraz do was dojdę, ok?
- Jasne.
Moja ukochana stała tyłem do mnie i grzebała w swojej torbie. Podszedłem do niej bardzo blisko, a ona nagle przyłożyła telefon do ucha.
- Tak kochanie? - położyłem swoją rękę na jej ramieniu, a ona się odwróciła. - Poczekaj chwilkę. - powiedziałam do telefonu i zakryła go dłoniom. - Co chcesz?
- Nie. Już nic. Rozmawiaj sobie z tym swoim chłopakiem. - posunąłem się parę kroków do tyłu i odwróciłem.
Już miałem odejść, gdy nagle usłyszałem słowa:
- Jeśli o to ci chodzi, to już o tobie zapomniałam.
W tym momencie do sali wszedł Gregorio, a Angie skończyła rozmowę. Przez całe zajęcia nie mogłem się skupić... Przewracałem się, obijałem, nieumyślnie podkładałem nogi osobą stojącym obok mnie... A to wszystko, przez te parę słów wypowiedzianych przez Angie... "Już o tobie zapomniałam...". Czyżby naprawdę tak było? Przez wakacje zdążyła już poznać kogoś innego? Chyba z siedemnaście razy powtarzałem jeden i ten sam krok w tańcu z moją partnerką.
- Pablo, co jest? - zapytał mnie nauczyciel.
- Nie wiem... Coś mi nie wychodzi...
- A może potrzebujesz innej partnerki? Angie, chodź tutaj. Przećwiczysz z nim to.
W duchu się ucieszyłem, ale byłem pewny, że teraz wyjdzie mi wszystko jeszcze gorzej niż do tej pory, ale nie... Nic, żadnego potknięcia... Wyszło nam naprawdę ładnie... Gdy zrobiliśmy ostatni krok, Angie wylądowała w moich ramionach... Patrzyliśmy na siebie z uśmiechem, lecz chwilę później odwróciła wzrok na Gregorio.
- Brawo, brawo! To było cudowne! Od dzisiaj, będziecie razem ćwiczyli ten układ i wystąpicie z nim, na kolejnym konkursie Y-Mix'u.
- Ale przecież ja nie chodzę do Studia. To są tylko moje dodatkowe zajęcia. - chciałem się z tego wykręcić, bo wiedziałem, że jak będziemy tak ćwiczyć, to za którymś razem, na samym końcu nie powstrzymam się i ją pocałuję...
- Ale wystąpić możesz. Ja już ci to załatwię.
Spojrzałem na Angie. Jej mina widocznie też nie była najlepsza... Ciekawe dlaczego? "Chwila, chwila... Ona nadal mnie kocha, tylko próbuje sobie zastąpić mnie innym! Ale ja bredzę, przecież ona ma cię już gdzieś! Przyjaciele? Nie pamiętasz?!" - ech, sam już nie wiedziałem co myśleć...

Następnego dnia, odbywał się w Studiu bal, z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Mimo, że nie byłem uczniem tej szkoły, to zostałem zaproszony. Nawet się uśmiechnąłem. Pomyślałem, że się dowiem, czy w końcu Angie ma kogoś, czy nie. Siedziałem na krześle i patrzyłem na pary, które wchodziły do sali. Wśród nich wyszukiwałem twarzy Angie... Długo jej nie było, a gdy w końcu się zjawiła, to nie zjawiła się sama... Praktycznie całe dwie pierwsze godziny balu przesiedziałem... Jeśli nie liczy się łażenie po picie i przekąski to tak... Siedziałem i gapiłem się na Angie, która zamiast tańczyć z tym pajacem, z którym teraz tańczy, mogłaby tańczyć ze mną... Niestety, zaczął się wolny taniec, a wraz z nim, ulubiona zabawa wszystkich chłopaków (szczególnie singli)... Polegała ona na tym, że gdy światło zostało skierowane na jakąś tańczącą parę, ona musiała się pocałować. Miałem nadzieję, że stanie się cud i ominie to Angie... Jednak nie... Nim ich usta zbliżyły się do siebie, zauważyłem, że jej towarzysz mruknął jej coś na ucho. Patrzyłem na każdy jej ruch z wielką uwagą. Gdy ich usta znajdowały się od siebie o kilka milimetrów, ona nagle powiedziała coś, co chociaż nie powinno, ale sprawiło mi wielką radość...
- Przepraszam, ja nie mogę... - odrzekła.
- Dlaczego? - spytał.
- Tomas, przez to, co ci teraz powiem, na pewno poczujesz się oszukany. - wsłuchiwałem się w każde jej słowo. - Przez te prawie trzy miesiące było mi naprawdę z tobą dobrze... Lecz w głębi serca, tak naprawdę, miałam ciągle innego. Myślałam, że pomożesz mi wyleczyć po nim rany. Wiem, że robiłeś co mogłeś, lecz dopiero teraz dostrzegłam, że te rany są nieuleczalne. Jedynym sposobem, na nie był właśnie chłopak, przez którego je miałam... Tym chłopakiem jest Pablo. - odwróciła się w moją stronę. - Tak, kłamałam... Nie potrafię o tobie zapomnieć... Wiem, że obiecałam, ale nie umiem... Kocham cię ponad życie... I nikt inny nie zajmie miejsca w moim sercu...
Czułem się taki dumny z tego, co powiedziała... Wstałem, podszedłem do niej i objąłem jej twarz swoimi dłońmi...
- Długo na to czekałem... - delikatnie ją pocałowałem. - Angie, zrozumiałem, że źle powiedziałem... Też mi na tobie zależy... Dlaczego płaczesz? - zobaczyłem, że po jej policzkach spływają pojedyncze, drobniutkie łzy.
- Bo w końcu widzę, że jestem szczęśliwa... I, że ty jesteś szczery... - odwróciła się na chwilę do posmutniałego Tomasa. Co, jak co, ale w tamtej chwili zrobiło mi się go szkoda... On naprawdę zakochał się w Angie... - Przepraszam. Pewnie poczułeś się oszukany, ale wiedz, że jestem ci wdzięczna, bo próbowałeś mi pomóc... Jesteś na mnie teraz okropnie wkurzony, prawda?
- Nie. Rozumiem, że nie potrafiłaś zapomnieć... Zawsze możesz na mnie liczyć. - podszedł do niej, a następnie pocałował ją w policzek. - No... Musicie coś dokończyć. - próbował się uśmiechnąć.
Pocałowaliśmy się jeszcze raz, ale pewniej. Resztę balu przetańczyliśmy razem, wtuleni w siebie. Byłem pewny, że mogę jej powiedzieć o wszystkim. Nie musiałem się już tak panicznie bać, że zrobię przed nią z siebie kretyna, bo nawet jeśli by się tak zdarzyło, to ona by mi wybaczyła... Jest jedyna w swoim rodzaju... Kocham ją i nigdy nie przestanę...

Hej! Co sądzicie o tej jednorazówce? :)
Pisałam ją i pisałam... No ale w końcu jest! :D
Czekam na Wasze opinie <3.

Do zobaczenia! ;*
bloggerka

Ps. Nad trzecim sezonem nadal się zastanawiam, ale bądźcie dobrej myśli ;).