Jak myślicie,
Pangie zejdzie się w tym rozdziale?
Przeczytajcie, a się przekonacie! :D
Parę dni później Pablo ponownie odwiedził nas, gdyż nadeszła sobota. Edward zajrzał do nas około dziesiątej i zaproponował Martinie, że pojadą razem do kina. Mimo wielu przekonań nie chciała jechać, gdyż bała się, że jej tata przyjedzie po nią, a jej nie będzie. Brat Pabla przejął się tym, ponieważ bardzo zależało mu, aby chociaż w pewnym stopniu zastąpić jej ojca. W sumie, to ja też na to liczyłam...
- Martina, jedź z Edwardem do kina. - cały czas ją przekonywałam. - Przecież nic złego się nie stanie, jak tata przyjedzie przed tobą. Ja zostanę w domu, to zaczekam z nim. Przecież go nie zjem. - uśmiechnęłam się.
Wtem na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Jakby ten argument ją przekonał... Tylko dlaczego?
- Dobrze. W takim razie pojadę. - odparła. - Poczekaj Edward, pójdę po torebkę na górę. - szybko wbiegała po schodach.
- Łał, szczerze to nie myślałam, że to ją przekona.
- No widzisz, jaki masz dar przekonywania? - objął mnie.
- Oj, przestań... Bo się zarumienię...
W tej chwili na dole pojawiła się moja córka. Założyła szybko trampki i pośpieszała cały czas Edwarda, co było dziwne, bo przecież parę temu nie miała zamiaru nigdzie wychodzić. Po ich wyjściu zerknęłam na zegarek. "Dwunasta siedemnaście... Czas najwyższy ugotować obiad." - pomyślałam i weszłam do kuchni. Obrałam ziemniaki i już miałam postawić je na gazie, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce w ścierkę i poszłam otworzyć. Ku moim oczom ukazał się...
- Cześć Pablo. Trochę za szybko przyjechałeś, bo twój brat pojechał dzisiaj z Martiną do kina specjalnie nad ranem, żeby zdążyła wrócić zanim ty przyjedziesz, ale widocznie im się to nie udało... Ale wejdź do środka, zaczekamy na nich. - wyjaśniłam wszystko w wielkim skrócie.
- No bo wiesz, jak coś to mogę pojechać do domu i przyjechać znowu, jak wrócą...
- Nie wygłupiaj się już, właź. - przesunęłam się, aby wszedł. - Chodź do kuchni, właśnie gotowałam obiad, więc nie obrazisz się, jak go skończę?
- Jasne, gotuj. - usiadł na krześle. - Dawno pojechali.
- Zależy, która jest godzina.
- Trzynasta.
- Naprawdę?
- Tak... Dlaczego jesteś tym taka zdziwiona?
- Bo wyszło na to, że obierałam ziemniaki czterdzieści minut, ale nie ważne. Pojechali zaraz po dwunastej. Czyli niedługo wrócą, bo Edward wybrał specjalnie krótki film, aby się nie spóźnili. - wlałam olej na patelnię. - Nie mogła się doczekać, aż w końcu przyjedziesz. - próbowałam ukryć, że ja też chciałam go w końcu zobaczyć... - Ciągle tylko zerkała na zegarek i marudziła, ale powiem ci, że dobrze zrobiła, iż poszła cię szukać. - przecież ja tego nie mogłam zrobić. - Widziałam jak za tobą tęskni. - zupełnie tak samo mocno, jak ja. - Z resztą mi ciebie też brakowało.
- Martina uświadomiła mi, jak głupio się zachowałem.
- I bardzo dobrze zrobiła. - chwila, ja to powiedziałam? - Znaczy... fajnie, że wróciłeś. - uśmiechnęłam się i postawiłam mu kawę na stole.
Zastanawiałam się, czy pamiętał o naszej ostatniej rozmowie... I czy on nadal coś do mnie czuje, czy to może już rozdział zamknięty? Sięgnęłam kawałek ryby i położyłam go na patelnię, gdy nagle okazało się, że brakło mi gazu.
- No świetnie...
- Macie gdzieś zapasową butlę?
- Tak, w garażu, ale przecież sama jej nie założę.
- Przecież ja tutaj jestem Angie. Wiesz dobrze, że zawsze możesz na mnie liczyć. - spojrzał mi w oczy. - Pokaż mi tylko, gdzie ją trzymacie.
Zaprowadziłam go i wskazałam mu miejsce, w którym stała butla z gazem. Podniósł ją z niebywałą łatwością, wniósł do kuchni i wymienił. Bardzo szybko się z tym uwinął, dzięki czemu nie minęła chwila i mogłam kończyć gotowanie.
- Dziękuję ci za pomoc.
- Drobnostka. - uśmiechnął się. - Mogli by już przyjechać. Jest już wpół do drugiej.
- Film trwał godzinę, więc pewnie dopiero się skończył... Zaraz będą. - powiedziałam. - Dobra, skończyłam. Może pójdziemy do salonu? Tam będzie nam wygodniej.
- Jasne. - wziął swoją filiżankę i wstał od stołu.
[jeżeli chcecie, to włączcie sobie piosenkę, której słuchałam przy pisaniu ;D
jak coś, to w tej części jest parę z niej cytatów :P]
Usiedliśmy na sofie i odstawiliśmy swoje kawy na ławę. Zapadła cisza, której chyba nikt nie lubi. Denerwowała mnie okropnie. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu, aby znaleźć jakiś temat rozmowy, ale na nic nie wpadłam... Nagle nieśmiało zerknęłam na niego i zobaczyłam, że on także patrzył się na mnie, ale nie żadne z nas nie odwróciło swojego wzroku. Wpatrywaliśmy się w siebie nie mówiąc nic. Nie wiedząc czemu, czułam, że coraz ciężej mi się oddycha, lecz mój uśmiech z każdą chwilą robił się coraz większy. Jego z resztą też.
"Can't wait to kiss your smile... Can't do this till I say to you I...love you boy..."* Zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać. Tak... Tak strasznie chciałam go w tamtym momencie pocałować... Ale wiedziałam, że nie mogę. Odwróciłam wzrok przez co znikł również mój uśmiech. Wzięłam głęboki wdech.
- Pablo... - zaczęłam, ale nie było dane mi skończyć.
- Angie, nie mów nic. Przepraszam.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wstałam, żeby otworzyć, aczkolwiek mój były mąż również to zrobił, z tymże on chciał iść w przeciwną stronę, aby mnie puścić do drzwi. Łatwo się domyślić, że wpadliśmy na siebie. Ponownie spojrzeliśmy się na siebie. Czułam, że serce bije mi znowu szybciej... On objął mnie w talii, a ja oplotłam swoje ręce wokół jego szyi. Stykaliśmy się niezręcznie nosami. Zamknęłam oczy i zaczęłam zbliżać swoje usta do jego. Ledwo się nimi dotknęliśmy, gdy nagle usłyszałam, że drzwi otworzyły się i ktoś wszedł. Nie odskoczyliśmy od siebie, wręcz przeciwnie, nadal staliśmy bardzo blisko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy, ale przestaliśmy się obejmować. Serce waliło mi jak szalone.
- Mamo! Wrócili... - Martina weszła do salonu i urwała w połowie, gdy nas zobaczyła.
Nie musiałam na nią zerkać, aby zobaczyć, że się uśmiechnęła. Chwilę później stanął obok niej Edward. Dopiero wtedy odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam nieśmiało w podłogę.
"Crazy love, it's making me so cold..."**
- Ekm... Już wróciliśmy. - odparł mój chłopak.
- O, hej Edward... - przywitał się Pablo.
- Siema brat! Dawno się nie widzieliśmy, nie? - ucieszył się. - Angie, czy on zna już wesołą nowinę? - podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- "Wesołą nowinę"? Że co?! - spytał zdziwiony.
- No, że Angie jest ze mną w ciąży. - chwila, co?
- Aha... - wyglądał na lekko przerażonego. - To gratuluję...
- Nie no, żartowałem. Chodzi mi o to, czy wiesz, że jesteśmy razem?
- Tak. Martina mi powiedziała.
- To świetnie. Przynajmniej nie muszę się ukrywać. - pocałował mnie w usta.
Spojrzałam się na Pabla. Próbował się uśmiechać, aczkolwiek nie wychodziło mu to. Widziałam, że gdzieś tam głęboko w środku cierpiał i to bardzo...
- Kochanie, ja będę leciał.
- Ale nie zjesz z nami nawet obiadu?
- Za moment zaczynam pracę, a jeszcze nie jestem w drodze. Wybaczcie. Do zobaczenia. - ponownie dał mi buziaka. - Hej, brat. Pa, Martina. - wyszedł.
- To co? Idziemy jeść? Pablo, zjesz z nami? Po co się pytam, skoro wiem, że nie masz wyjścia. Przecież i tak czekasz na Martinę.
- Sama sobie odpowiedziałaś na pytanie. - rzucił.
Weszliśmy do kuchni. Nałożyłam każdemu porcję i usiadłam przy stole, na przeciwko starszego z braci Galindo. Chciałam sięgnąć karton soku, który stał na środku stołu, aby nalać sobie i innym, ale Pablo zrobił to w tym samym czasie i dotknęliśmy swoich dłoni.
- Ja naleję. - odparł, a ja szybko cofnęłam rękę.
Przez cały obiad nieśmiało zerkałam na osobę siedzącą naprzeciwko mnie. Jedliśmy w ciszy. Najprawdopodobniej było to spowodowane wcześniejszym zdarzeniem...
- Możemy zjeść tak jak kiedyś? - zapytała nasza córka.
- To znaczy? - spytałam.
- Nigdy nie jedliśmy w ciszy. Zawsze ktoś coś mówił. - westchnęła. - Dobra, to teraz mówcie, co robiliście jak byłam w kinie.
- W ogóle, to mieliście iść na ten krótki film, a przyjechaliście o wiele później... - zaczęłam powoli zmieniać temat.
- Tak, bo dziwnym prawem grali filmy tylko dwugodzinne, a że już byliśmy, to nie opłacało nam się wracać, więc wybraliśmy się na jeden z takich filmów.
- A na czym byliście? - zapytał Pablo.
- Na takim jakimś głupim filmie. Nie za bardzo mi się podobał, Edwardowi z resztą też nie, ale pod koniec akcja się trochę rozkręciła i było w miarę okej. Potem pojechaliśmy jeszcze na lody i tak wyszło, ale chyba długo nie czekaliście na mnie?
Spojrzeliśmy na siebie. Przygryzłam odrobinę usta.
- Wiecie co... - kończyła Martina. - Dziękuję za pyszny obiad. Pójdę na chwilę na górę. Sprawdzę, czy wszystko spakowałam do taty... - odłożyła talerz do zlewu i poszła na piętro.
Chwilę po tym podeszłam do kranu, aby zacząć zmywać. Nagle podszedł do mnie Pablo, odłożył swój talerz, ale nadal stał za mną. Gdy poczułam jego ręce na swoich biodrach zadrżałam, a po chwili wzięłam większy wdech. Pablo miał bardzo ładnie pachnące perfumy. Uwielbiałam ten zapach.
- Chyba czegoś nie dokończyliśmy.... - mruknął mi na ucho.
Obróciłam się w jego stronę mimo, że wiedziałam, iż tego pożałuję, ale nie mogłam też kłamać, że wcale tego nie chcę. Nie chciałam przyznać się sama sobie, że wciąż okropnie go kocham i pragnę z nim być, więc tym bardziej nie zrobiłabym tego przed nim...
- Przez to, co kiedyś przeżyłam z tobą i z Germanem nauczyłam się czegoś... - zaczęłam jeszcze w miarę spokojnie. - Nigdy nie mogę ukrywać tego, co tak naprawdę czuję.*** - moje serce ponownie zaczęło wariować. - Pragnę tego tak samo mocno, jak ty, ale wiem, że nie mogę tego zrobić.
Zobaczyłam, że zaczął się ode mnie odsuwać, ale ja, nie wiedząc czemu, złapałam go za rękę i przyciągnęłam go do siebie z powrotem.
- Pablo... - zaczęłam. - Ja też cię potrzebuję... - spojrzałam mu głęboko w oczy.
On objął swoimi ciepłymi dłońmi moją twarz. Tym razem stykaliśmy się nosami i czołami.
"I don't know if I can hold on... but my feeling is deep and pure boy..."**** Wiedziałam, że robię źle, ale nie mogłam inaczej. Mimo tego, że postanowiliśmy ze sobą zerwać z mojej winy, czułam się, jakby coś cały czas mnie do niego przyciągało... Nawet jeśli ja tego nie chciałam... Z każdą chwilą, czułam, że moje nogi robią się jak z waty, w brzuchu miliony motyli, a moje serce bije coraz szybciej. Zazwyczaj w takich momentach mówiliśmy sobie, że się kochamy, lecz tym razem tak nie było... Jego usta ponownie zaczęły się zbliżać do moich, aczkolwiek dosłownie milimetr od moich zatrzymały się.
- Jeśli chcesz, zróbmy to, ale ja cię do niczego nie zmuszam... - powiedział po cichu.
"Nie rozumiesz, że ja sama nie wiem czego chcę?!"
- Więc, jaka jest twoja decyzja? - spytał.
- Nie... - odpowiedziałam, a on powoli odsuwał się ode mnie.
Gdy znalazł się przy stole, zaczęłam mówić:
- Powinniśmy sobie coś wyjaśnić...
- Ale nie musimy.
- Pablo, ty...
- Myślisz, że nic nie rozumiem? Tak ci się tylko wydaje. Wiem więcej, niż ci się wydaje. Chyba po raz pierwszy zrozumiałem co czujesz, bo... ja też to odczuwałem... Strach, ale jednocześnie szczęście... Nienawiść, ale z drugiej strony miłość... I może ci się to wydawać dziwne, ale tak było.
Nie wiedziałam co mogę mu odpowiedzieć. Nie chciałam jeszcze bardziej zepsuć tej relacji między nami, ale poczułam, że pojedyncza łza spływa mi po policzku... Tylko nie mogłam znaleźć odpowiedzi, dlaczego... Ale w tamtej chwili to był mój najmniejszy problem.
- Pójdę... zobaczę co z naszą córką...
"Naszą córką" na samą myśl, wszystkie przemyślenia mieszały mi się w głowie. On sprawiał, że nie mogłam połączyć niczego w logiczną całość... że nie potrafiłam odróżnić fantazji, od świata rzeczywistego... że nie umiałam powiedzieć mu tego, co tak naprawdę chciałam... Poszłam na górę, aby zobaczyć, dlaczego Martina tak długo nie schodzi. Miała lekko uchylone drzwi do pokoju. Podeszłam i już miałam wejść, gdy nagle usłyszałam...
- Paula, nie uwierzysz co się stało! Byłam dzisiaj z Edwardem w kinie i, gdy wróciłam tata z mamą najprawdopodobniej się całowali! Nie rozumiesz, że oni może do siebie wrócą? Jasne, lubię Edwarda, ale sama wiesz... Wiesz co, muszę kończyć, bo jadę do taty i on czeka na mnie na dole. No, pa. Besos.
Odsunęłam się trochę od drzwi, aczkolwiek zrobiłam to niepotrzebnie, bo i tak weszłam do jej pokoju. Właśnie zapinała plecak.
- Już schodzę. - powiedziała i zarzuciła go na plecy.
Zeszłyśmy we dwie. Pablo już czekał i zanim wyszli pożegnaliśmy się.
- Do zobaczenia jutro. - powiedziałam, a oni uśmiechnęli się i opuścili dom. - Angie... chyba wszystko zepsułaś... - mruknęłam sobie pod nosem.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Edwarda.
- Hej, o której będziesz w domu? - spytałam.
- Dzisiaj niestety będę późno.
- A tak mniej-więcej?
- Hm... Około jedenastej?
- Przecież mieliśmy ten wieczór spędzić razem...
- Wiem, ale wybacz, tak niestety wyszło...
- Czyli mam na ciebie nie czekać?
- Jak wolisz. - odpowiedział. - Wiesz co, kochanie muszę kończyć. Widzimy się w domu. Pa.
- Pa. - odparłam mimo, że on już się rozłączył.
Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę czwartą. Nie miałam co w tamtej chwili robić, więc wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Poszłam do swojej sypialni i położyłam się na łóżku, przykryłam kołdrą i chciałam zasnąć, lecz nie mogłam. Myśl o Pablu przeszkadzała mi w tym. Kręciłam się z boku na bok, ale bezskutecznie. Cały czas myślałam o naszym prawie-pocałunku... Na samą myśl o tym, jak byliśmy blisko siebie cieszyłam się. I nagle zaczęłam przypominać sobie wszystkie nasze wspólne, romantyczne momenty... Nasz pierwszy pocałunek, wszystkie randki... Ledwo powstrzymywałam łzy w oczach. Gdy w końcu zasnęłam, po paru chwilach budziłam się i tak na okrągło. Mało tego, każda pobudka zaczynała się myślą o Pablu. Nie mogłam się pogodzić z tym, że to przeze mnie nie byliśmy już razem... W końcu moje przemyślenia zatrzymał odgłos otwierających się drzwi. Nie minęło dużo czasu, a obok mnie położył się Edward. Udawałam, że śpię. Spojrzał się na mnie.
- Mój brat ponownie się pojawił w twoim życiu i znowu miesza ci w głowie... Wiem, że prędzej, czy później cię stracę, bo oczywiste jest, że wybierzesz jego, ale nie bój się. Nie będę na ciebie zły... Wiedziałem to od początku naszego związku... - pocałował mnie w policzek.
Wtedy stwierdziłam, że zrobiłam dobrze, że nie pocałowałam się z Pablem. Nie spodziewałam się, że Edward odkąd się spotykamy, wie, że takie coś się stanie. Chciałam mu pokazać, że się myli. Postanowiłam odstawić jego brata na bok, bo przecież teraz byłam z nim.
- Już wróciłeś? - zapytałam udając, że właśnie się przebudziłam.
- Tak... Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.
- I tak chciałam zaczekać na ciebie... - odpowiedziałam.
- Wiesz, że cię kocham? - rzucił.
- Wiem i ogromnie się z tego cieszę. - przytuliłam się do niego. - A wiesz, że ja ciebie też?
- Nie wiedziałem. - uśmiechnął się.
- Nawet sobie tak nie żartuj, jasne? - powiedziałam i spojrzałam się mu w twarz.
Nie minęło parę sekund, a nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Nagle Edward oparł ręce o poduszkę tak, że pomiędzy nimi była moja głowa i nachylił się nade mną, całując mnie. Nim się obejrzałam, on już całował moją szyję.
- Angeles...
- Tak?
- Kocham cię. Najbardziej na świecie. I nie zamierzam przestać. Nigdy. Przenigdy.
- Ja ciebie też... - pocałowaliśmy się jeszcze raz.
Położył się obok mnie. Lewą ręką mnie objął, a ja również swoją lewą położyłam na jego torsie i wtuliłam się w niego. Po krótkiej chwili oboje zasnęliśmy.
"Abrazame, quiero despertarme y entender..."*****
* -
"Nie mogę czekać, żeby pocałować twój uśmiech... Nie mogę tego zrobić, dopóki nie powiem ci, że ja... kocham cię chłopaku..." - fragment piosenki Lodovici Comello "Crazy Love" (w której się zakochałam <333)
** -
"Szalona miłość, ona sprawia, że odczuwam zimno..." - również fragment piosenki Lodo.
*** - tekst Angie z któregoś tam odcinka Violetty 3. Tego, przed zaręczynami Germana i Priscilli. xD
**** -
"Nie wiem, czy mogę to zrobić... ale moje uczucie jest głębokie i czyste chłopaku..." - ponownie fragment "Crazy Love" ^^
***** -
"Chodź przytul mnie, chcę się obudzić i zrozumieć..." - "Habla si puedes".
W końcu dłuższy rozdział! Jestem z siebie dumna! ^^
Wow, ale gwiazdek się w nim nazbierało xD
Dałam Wam link do piosenki dopiero w tamtym miejscu,
bo moim zdaniem nie było sensu wciskać ją od początku ;P.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :).
Do zobaczenia następnym razem! :*
bloggerka