wtorek, 3 lutego 2015

Sezon 3 - Rozdział 17 - Pablo, tęskniłam!

Hejo! :)
Rozdział w środku tygodnia *ooo* O.o
Tak, też jestem zdziwiona ;D.
Zapraszam! <3
*fragment widziany oczami Martiny*
Po półgodzinnej jeździe dojechaliśmy pod nasz dom. Tak właściwie, dopiero wczoraj zrozumiałam, że jeśli ktoś powinien wyprowadzać się z tego domu, to nie tata, a mama, gdyż, z tego co wywnioskowałam, mój ojciec mieszkał tam od dawien, dawna i to moja matka, wprowadziła się do niego po ślubie... Dlaczego on tak łatwo uległ? Pozwolił sobie nawet to zabrać?
- Wiesz tato... Ostatnio miałam sporo czasu na przemyślenia... I uwierz mi, że nie ważne, gdzie byś się wyprowadził, ja i tak tam bym cię kiedyś znalazła. Więc, nie radzę ci myśleć o kolejnej przeprowadzce nie wiadomo gdzie, jasne?
- Dobrze, dobrze... Nie martw się, daleko ci już nie ucieknę.
- A tak w ogóle musisz uciekać? Przecież wiesz, że nasz dom należy także do ciebie...
- Myślałem, że już przywykłaś do tego, że ja już nie wrócę.
- No, tak, ale...
- Po za tym sama mówiłaś, że mama ma innego.
- Tak, ale...
- Po co mam się męczyć, skoro mogę sobie mieszkać sam?
- Nie rozumiesz, że ja cię potrzebuję?! Nie tylko ja, ale mama też!? Ale nie przez telefon, czy internet! Potrzebujemy ciebie tutaj, blisko!
- Dzięki tobie wczoraj to zrozumiałem i już nigdy nie zniknę, nie mówiąc wam, gdzie się podziewam. Gdy zobaczyłem cię wtedy w szkole, zrozumiałem, jak bardzo ja też potrzebuję ciebie przy sobie.
- Czyli obiecujesz, że już nas tak nie zostawisz?
- Obiecuję.
- Kocham cię tato. - złapałam go za rękę.
- Ja ciebie też. - uśmiechnął się. - No, jesteśmy na miejscu. - zgasił samochód.
Widziałam, że mimo, iż na zewnątrz tego nie okazywał, w środku się w nim gotowało. Pragnął zobaczyć się z mamą, tak samo mocno, jak chciał w tej chwili wysadzić mnie i odjechać. Gdy zamykał samochód wpatrywał się w budynek z wielką uwagą. Chciałam coś zrobić, aby zwrócił uwagę na mnie, ponieważ bałam się, że za moment się rozmyśli, a przecież tak być nie mogło. Nagle wpadłam na "genialny" pomysł. Wyjęłam telefon ze swojego plecaka i, oczywiście przez przypadek, upuściłam go na ziemię.
- O, kurde! Mój telefon... - schyliłam się po niego, stało się tak, jak się spodziewałam, komórka przeżyła, a mój tata spojrzał się na mnie.
- Naprawdę muszę tam wchodzić? - zapytał jakby przerażony.
- Och, tato! Powtarzałam ci tysiąc razy, musisz! Nie marudź już, idziemy. - złapałam go za rękę i ruszyliśmy ku drzwiom.
Otworzyłam je i weszliśmy do środka. Za chwilę miało się to stać... Mój tata miał się zobaczyć z mamą... Miała to być wielka kłótnia, skoczyliby sobie w ramiona, a może pocałunek?
*wracamy już do głowy Angie*
Siedziałam na górze i czytałam książkę, gdy nagle usłyszałam odgłos otwierających się drzwi. Szybko zbiegłam na dół, bo pomyślałam, że był to Edward. Aczkolwiek pomyliłam się... Była to Martina... z Pablem...
- Córciu jesteś! - przytuliłam się do niej.
- Ekm, hej Angie. - przywitał się mój były.
- Pablo! - rzuciłam się na niego.
Chciałam, aby mnie tak trzymał i już nigdy nie puszczał. Nie chciałam go stracić ponownie. To co mu powiedziałam wtedy, było najgorszym błędem, jaki popełniłam w życiu.
- To ja pójdę na górę. Wy chyba musicie pogadać... - rzuciła nasza córka gdzieś z boku i chwilę później była na górze.
- Tęskniłam za tobą. - powiedziałam, gdy skończyliśmy się przytulać.
Czułam, że między nami pojawił się pewien dystans, który wszystko psuł. Głównie działo się to z jego strony... Chociaż to mogło być spowodowane tym, że byliśmy tak blisko siebie i tak nagle... tyle czasu bez siebie, bez żadnego kontaktu...
- Co ty taki spięty jesteś? Musimy pogadać, wchodź.
Pablo usiadł w salonie, a ja poszłam do kuchni, aby przygotować nam jakieś przekąski. Gdy wróciłam, rozmowa nie najlepiej nam się kleiła. To takie okropne, że całkiem niedawno byliśmy tak blisko siebie, a teraz wszystko się zmieniło...
- Zatrudniłeś się gdzieś po porzuceniu Studio?
- Tak, ale wolę o tym nie mówić...
- Jak wolisz... Wiesz, jak Martina przejęła się, gdy odszedłeś?
- Słyszałem, że ty też.
- No... - starałam się, aby wymyślić coś sensownego. - Jak mogłam nie? Przecież byłeś mi bardzo bliski... Ale w końcu udało mi się pozbierać. - nie mogę mu pokazać, jak bardzo tęskniłam.
- To prawda? - rzucił nagle.
- Ale co?
- Że spotykasz się z Edwardem?
- Kto ci to powiedział?
- Czyli to prawda, tak?
- Okej, nie będę ściemniała... Tak, spotykam się z Edwardem i nie robię tego, aby ci zrobić na złość. Jesteśmy w sobie zakochani i nic na to nie poradzę.
- Jasne, wszystko rozumiem.
- A ty się z kimś spotykasz? - spytałam nieśmiało.
- Ja, nie. - odparł krótko.
Może w głębi serca nadal mnie kochał... Co? Nieważne...
- Stwierdziłem, że to co zrobiłem było dziecinne. Nie mogę was tak zostawiać bez słowa. Nie chcę też chodzić po sądach. Jeśli nie będzie ci to przeszkadzać to Martina będzie spędzać u mnie weekendy, dobrze?
- Wiesz, też bym chciała spędzić z nią dni wolne...
- Widzę, że dzisiaj nie obędzie się bez kłótni. To był zły pomysł, abym cię odwiedził.
- Nie chcę się z tobą teraz kłócić, rozumiesz? Nie widzieliśmy się przez szmat czasu, więc uwierz, że brakowało mi ciebie. - powiedziałam. - Dobrze, Martina będzie u ciebie w weekendy. Zadowolony? - wzięłam wdech. - Pablo to nie ma sensu. Dlaczego tacy jesteśmy wobec siebie? Przecież to wiadome, że nadal bardzo się kochamy, dlaczego udajemy, że tak nie jest? - ja to naprawdę powiedziałam?
- Masz rację Angie. Przepraszam. - pocałował mnie w policzek.
Ponownie się przytuliliśmy. Czułam, że w końcu zacznie się układać.
- Będę już leciał. Widzimy się w sobotę. Przyjadę po Martinę i trochę pogadamy. - pożegnał się i wyszedł.
Minęła chwila, nim uwierzyłam, w to co się właśnie wydarzyło. Czyli on naprawdę już wrócił? I zamierza nas odwiedzać w każdą sobotę i niedzielę?

Po tym spotkaniu wszystko zrobiło się jakby łatwiejsze. Wiedziałam, że mam o jedną osobę więcej, na którą mogę liczyć, lecz jedno było nie jasne... Co tak właściwie jest między mną, a Pablem? Wtedy, gdy wyszedł, miałam w głowie wiele pytań. Czy my wrócimy do siebie? A może zostaniemy przyjaciółmi? Przecież powiedziałam mu, że oboje się kochamy, a on to potwierdził... Czyżby nadal mnie kochał? Mimo tego, jak go potraktowałam? Kocham Edwarda i jestem z nim szczęśliwa, ale jeśli Pablo by mnie jeszcze chciał... czy byłabym w stanie go zostawić? Czułam się zagubiona... Nie wiedziałam przez pewien czas, co odczuwam... Aż do dnia, w którym mój mąż pojawił się ponownie w naszym domu...

Krótki rozdział ;___;
Ale przynajmniej jest ;).
Pangie pogodzone, ale jeszcze do siebie nie wrócili :P.
Myślicie, że w końcu się zejdą?
To wszystko wiem tylko ja! Buhahaha! xD
W ogóle, to wam powiem, że zacznę jeszcze dzisiaj pisać kolejny rozdział,
więc niedługo będzie spoiler i kto wie, może next pojawi się jeszcze w tym tygodniu? ^^

Do zobaczenia! :**
bloggerka

4 komentarze:

  1. Wiesz uwielbiam twój blog, nawet bardzo...!!!
    Ale jest problem: Odkąd pojawiła się Martina jest BARDZO MAŁO PANGIE...!!!!
    Dodaj rozdział gdzie będzie dużo Pangie... Proszę...��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Wiem, że jest mało Pangie, ale na obecną chwilę jest u nich krucho. =(
      Gdy już się w 100% pogodzą, to wtedy obiecuję, że zrobię rozdział pełen miłości. :D

      Usuń
  2. Muszą wrócić do siebie, nie przyjmuję innej opcji! XD A tak w ogóle to bardzo fajny rozdział :D Mam nadzieję, że uda ci się szybko napisać next. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bądź tego taka pewna :P
      Dzięki ^^
      Next jeszcze jest w trakcie tworzenia, więc... :D

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)