piątek, 28 lutego 2014

Sezon 2 - Prolog - Moje nowe, lepsze życie...

Witam Was, Kochani!
Zapraszam do czytania! :)
Od śmierci mojej siostry mija coraz więcej czasu... Violetta dorasta, niedługo mnie opuści i wyjedzie gdzieś daleko rozwijać swoją karierę... Pewnie za nią pojedzie German... Mojej mamy nie ma, a Antonio? Jeszcze się nie przyzwyczaiłam do tego, że on jest moim tatą... Czy to znaczy, że będę sama? Nie. Jestem tego pewna, że nie. Przecież mam swoje dwa szczęścia. Jedno większe, a drugie mniejsze. Do niedawna sądziłam, że będę zakochana w tylko jednej osobie... W moim kochanym Pablu... Lecz odkąd na świecie, jest nasza malutka Martina, kocham także ją... Zauroczyłam się nią... Jest taka malutka i krucha... Teraz czuję, że jestem naprawdę szczęśliwa. Otaczają mnie ludzie, których kocham i którzy kochają mnie. Martwi mnie, że ten czas płynie z dnia, na dzień coraz szybciej i za nim się obejrzę, stracę to wszystko co mnie dookoła otacza... Lecz za bardzo się tym nie przejmuję. Muszę się z tym pogodzić, gdyż przecież każdego to kiedyś czeka. W tej chwili mam do załatwienia bardzo ważną sprawę. Pablo musi zostać z Martiną w domu, a ja wybieram się do wróżki Anastazji (małe przypomnienie - rozdział 50). Po co? Nie, nie idę wróżyć. Wybieram się do niej, aby powiedzieć jej, jaki pic mi wciskała i jaką jest beznadziejną wróżką. A co później będę robić? Wybiorę się z Martiną na spacer, na cmentarz? Powinnyśmy zabrać Pabla, bo czuje się trochę odsunięty ode mnie, ale rozumie mnie. Też jest po uszy zakochany w naszej córeczce. Teraz już nie jestem najważniejszą kobietą w Jego życiu. Ale wracając... Dlaczego akurat wybierzemy się na cmentarz? Gdyż dzisiaj mija 12 rocznica śmierci Marii... Przyzwyczaiłam się już do tego, że jej nie ma, mimo, iż nadal za nią bardzo tęsknię... Była taką dobrą i kochaną starszą siostrą...
- Pablo, pamiętasz, że idziemy dzisiaj na cmentarz? - zapytałam.
- Czy pamiętam? Tak, ale jakbyś tak mogła mi przypomnieć...
- Idziemy odwiedzić...
- Chcesz odwiedzać kogoś na cmentarzu? - nie dał mi dokończyć zdania.
- Tak, Pablo. Chcę odwiedzić żuli z pod śmietnika!
- Naprawdę? Przecież ja tylko żartowałem.
- Na serio? A ja nie żartowałam.
- Jak wolisz... Tylko do tych żuli to sobie idź sama. Ja zostanę z Martiną, w domu.
- Pablo!
- No co?
- Idziemy odwiedzić grób Marii! Dzisiaj jej dwunasta rocznica śmierci!
- No to mogłaś tak od razu...
Czasami zastanawiam się czy on tylko udaje, czy rzeczywiście jest głupszy niż się wydaje...
- Zbieraj swoje cztery litery z kanapy.
Byłam już gotowa do wyjścia. Była wiosna. Na dworze było ciepło, w związku z czym założyłam tylko cieniutki płaszcz. Martinę ubrałam nieco cieplej, żeby się nie przeziębiła. Włożyłam ją do wózka i przykryłam kocykiem, który dostała od Violetty. Był fioletowy w ciemno-różowe kwiatki. Gdy tylko Pablo ruszył się z sofy, wyszłam z wózkiem na dwór. Stałam i czekałam na Niego... Tik, tak, tik, tak... Mijały minuty za minutami, a go nie było... Zerknęłam na zegarek. Wiem, że on lubi się długo szykować, ale no bez przesady! Żebym musiała czekać na Niego aż piętnaście minut... Otworzyłam drzwi i krzyknęłam.
- Pablo!
Nic. Zero odpowiedzi. Postanowiłam spróbować ponownie.
- Pablo!
Weszłam do domu niepewnie, gdyż bałam się zostawiać moją córkę na dworze, a nie chciałam jej ponownie wprowadzać do domu, gdyż mam małe problemy z przeprowadzeniem wózka przez drzwi. Weszłam na górę do sypialni. Zastałam tam mojego męża leżącego na łóżku, który robił coś na swoim telefonie.
- A dlaczego Ty jeszcze nie gotowy? - zapytałam.
- Gdzie niby mam byc gotowy?
- No przecież mówiłam ci, że wychodzimy na cmentarz!
- Aaa! Ja myślałem, że kazałaś mi wstać z kanapy, żeby posprzątać w salonie, a ja ci przeszkadzałem. Już się ubieram...
Nagle rozległ się płacz. Oczywiście był to płacz naszej córki.
- Gdzie jest Martina?
- Czeka na ciebie na dworze.
- Zostawiłaś ją samą na dworze?!? Jesteś nieodpowiedzialną matką!
- A ty, za to jesteś leniwym i głuchym mężem. - uśmiechnęłam się. - Pośpiesz się. Czekamy na dworze. - powiedziałam wychodząc z sypialni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy krótki prolog drugiego sezonu!
Podoba się Wam? Komentujcie!

Miał się pojawić dopiero jutro, ale nie miałam pomysłu na jednorazówkę, 
dlatego dzisiaj tak przedpremierowo :).

Pozdrawiam
bloggerka

sobota, 22 lutego 2014

Jednorazówka - Sto lat, Angie! Sto lat, Pablo!

Od tego rozdziału
Angie i Pablo w rozdziałach 
będą już starsi o rok.
(Taaa... Angie wybiła 30! :D)
♫ Piosenka na dzisiaj ♫
"W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca." - Paulo Coelho
Zwykły dzień... Czyżby? Od rana tak mi się wydawało. Wstałam z łóżka, zeszłam na dół i miałam zamiar robić sobie śniadanie, gdy nagle w kuchni pojawił się Pablo.
- Sto lat, moja Najdroższa! - pocałował mnie w policzek, a następnie wręczył do ręki małe pudełeczko. - To dla Ciebie.
- Ach, no tak! Przecież dzisiaj moje urodziny. Zapomniałam.
- Mam super plan dnia, aby ten dzień był dla Ciebie wspaniały. Każdy detal dopracowany. No, więc... O dwunastej, pójdziemy...
- Pablo. - przerwałam Mu. - Bardzo dziękuję, ale chciałabym, żeby to był normalny dzień. Taki jak inne. Rozumiesz?
- Ale będziesz wtedy szczęśliwa?
- A dlaczego miałabym nie być?
- Ostatnio się nieźle wkurzyłaś za tą akcję w Walentynki...
- Tak, ale dzisiaj pamiętałeś o moim święcie, a nawet ja o nim zapomniałam. Bardzo Ci dziękuję. Kocham Cię i proszę, żeby to był zwykły dzień.
- No, dobrze... Ale obiecaj mi chociaż, że po pracy pójdziesz ze mną chociaż do cukierni, na jakieś ciasto, okej?
- To mogę Ci obiecać. - uśmiechnęłam się.
- Nie otworzysz prezentu? - zapytał po chwili.
- Oj, tak. Już. - otworzyłam pudełeczko, a w nim była bransoletka. - Pablo, ja Ci dziękuję... Nie wiem co powiedzieć... Jest prześliczna...
Bransoletka była cała ozłacana z moim imieniem, które znajdowało się w środku serca. Mało tego, opakowanie prezentu także był bardzo ozdobne.
- Jeszcze raz dziękuję. - pocałowałam Go w policzek.
- To co? Idziemy? - zapytał mój mąż.
- Dokąd Ty chcesz już iść?
- Do Studia.
- Tak bez śniadania?
- Zjemy coś po drodze. Chodź. - złapał mnie za rękę i chciał wyjść.
- Chwila, chwila... A co z Martinom?
W tej właśnie chwili rozległo się pukanie do drzwi. Pablo podbiegł do nich niczym opętany. Oczywiście w drzwiach stała niania naszej córki. Mój mąż ponownie złapał mnie za rękę i wybiegł ze mną z domu. Nie wiedzieć czemu, biegliśmy bardzo szybko. Obawiałam się, że coś się stało. Gdy tylko wbiegliśmy Pablo nagle gwałtownie przystanął. Przestraszyłam się. Nagle zaczęliśmy iść powoli, a na dodatek mój mąż z każdym krokiem szedł przodem, tak, jakby chciał sprawdzić, czy za ścianą nie czyha jakiś seryjny morderca. Na korytarzu panowała dziwna cisza. Nie było słychać muzyki, a dzieciaki... No właśnie. Gdzie podziały się dzieciaki i ich tańce? Nie było ich. Zniknęli.
- Pablo, gdzie są uczniowie? - zapytałam.
- Nie wiem...
- A dlaczego tak dziwnie spacerujemy po korytarzu?
- Dziwnie?
- Zachowujesz się tak, jakby w Studio byli jacyś zabójcy.
- No dobra. Mam Ci powiedzieć prawdę?
- Byłabym wdzięczna. - odparłam.
- Chodzi o to, że mam dla Ciebie jeszcze jedną malutką niespodziankę.
- To znaczy...?
- Chodź to zobaczysz!
Pociągnął mnie za rękę i po paru chwilach znaleźliśmy się w pokoju dyrektora. Tam stał mały torcik z napisem "29 lat Angie", a także w pokoju była moja córeczka.
- Martina? Co ona tutaj robi?
- Przyszliśmy wcześniej, żeby Ci taką mini-niespodziankę zrobić.
- Ale nie planujesz nic więcej?
- Obiecałem Ci to. - uśmiechnął się.
- To powiedź mi jeszcze, dlaczego się tak skradaliśmy po Studio.
- Żebyś nie zobaczyła niani Martiny, jak ją przynosi tylnym wejściem.
- A co później z małą będzie?
- Opiekunka przed dziewiątą ją odbierze.
- W takim razie, możemy spokojnie zjeść ten torcik. - ucieszyłam się.
Czas minął mi naprawdę bardzo szybko. Z jednej strony chciałam zorganizować jakieś chociażby małe przyjęcie, ale z drugiej strony nie miałam na to czasu. Jedzenie, goście, zaproszenia... To zbyt czasochłonne. Spędzę je, jak zwykły dzień. Przecież już od przyszłego roku nie będę liczyła lat i obchodziła urodziny, bo "przejdę, na czarną stronę mocy"*, tak jak Pablo w tym roku. Zaraz przed dzwonkiem niania przyszła po moją córkę, pożegnałam się z nią i wyszły, a ja ruszyłam na lekcję.
- Witajcie kochani. - przywitałam się.
- Angie, słuchaj... Mamy do Ciebie taką małą prośbę...
- Tak?
- Moglibyśmy się zwolnić się z lekcji?
- Ale jak to? Wy wszyscy?
- Tak...
- Dlaczego?
- Bo mamy bardzo ważną sprawę do zrobienia... Prosimy... Ona jest naprawdę ważna...
W tej właśnie chwili do sali wparował spóźniony Pablo, który długo nie mógł się rozstać ze swoją córką.
- Dobrze, że jesteś. - powiedziałam. - Dzieciaki chcą się pozwalniać z lekcji.
- Wszystkie? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak. Podobno to coś ważnego.
- Ale żeby aż tak? - zwrócił się do uczniów.
- Tak... To jest naprawdę ważne. - odpowiedzieli.
- Skoro musicie...
- Dzięki Pablo! - odparli ucieszeni i szybko wybiegli z klasy.
- Mogliśmy się jeszcze nie żegnać z Martinom... - powiedziałam.
- Oj, tam... Przynajmniej mamy teraz trochę czasu dla siebie... - zbliżył się do mnie.
- Pablo... Jesteśmy w szkole...
- No i?
- Ktoś tutaj może w każdej chwili wejść...
- No już nie przesadzaj, Angie...
- Później. - odparłam stanowczo. - Słuchaj, bo tak mi się przypomniało, że chciałeś mnie zabrać gdzieś po zajęciach... Może do Resto Band na obiad? Co Ty na to?
- Oczywiście!
Ponieważ nie było dzieciaków, bo robiły "coś ważnego", mieliśmy z Pablem o wiele mniej godzin, gdyż to była grupa na najwyższym poziomie, dlatego było z nią najwięcej zajęć. Ja miałam tylko trzy godziny zajęć. Po nich zaczekałam na swojego męża i wybraliśmy się razem do wyznaczonej knajpki. W środku było ciemno. Pomyślałam, że jest zamknięte, ale zobaczyłam, jak ktoś stamtąd wychodzi, a następnie wchodzi i nie był to nikt z rodziny Franczeski. Weszliśmy do środka, a tam...
- Niespodzianka! - nagle wszyscy moi przyjaciele wyskoczyli z kryjówek.
- Ojejku... Nie spodziewałam się tego... - byłam pod ogromnym wrażeniem. - Nie trzeba było...
- Ale wyprawienie Ci urodzin to sama przyjemność! - krzyknęła Violetta.
- Wiedziałeś? - zapytałam.
- Nie... - był w takim samym szoku jak ja.
Zabawa trwała bardzo długo. Przyszli uczniowie i nauczyciele ze Studia, German i moi znajomi... Bawiłam się naprawdę wspaniale. Resto Band był ślicznie przystrojony. Muzyka była puszczana z odtwarzacza, ale czasami także dzieciaki śpiewały. Było bardzo przyjemnie, atmosfera była wspaniała. Uczniowie wymyślili mnóstwo zabaw, dostałam dużo prezentów. I pomyśleć, że Pablo nie miał nic z tym wspólnego... Nagle na salę wyjechał ogromny tort, na którym były napisane dla nas krótkie życzenia. Dlaczego dla nas? Mój mąż obchodzi urodziny tydzień później po mnie.
- Sto lat, Angie! Sto lat, Pablo! - zdmuchnęliśmy świeczki.
- I minął kolejny, wspaniały rok... Minął razem z Tobą... - powiedział mój mąż.
- Kocham Cię. - powiedziałam.
- Ja Ciebie bardziej... - moje usta zatopiły się w Jego pocałunku...
----------------------------------------------------------------------------------
* - cytat z "Na dobre i na złe".
Bardzo Was przepraszam, że jednorazówka jest tak późno,
aczkolwiek ok. 15:30 (gdy przepisałam już połowę) dowiedziałam się,
że bardzo bliska mi osoba jest w szpitalu.
Musiałam się jak najszybciej dowiedzieć o co chodzi, w związku 
z czym dostałam się tam jak najszybciej.
Musiałam przekładać urodziny na godzinę później, w związku 
z czym goście posiedzieli trochę dłużej...
I dopiero przed chwilą mogłam dokończyć ją przepisywać.
Bardzo Was przepraszam. Widziałam, że pojawiło się mnóstwo komentarzy krytykujących,
ale nie mogłam nic innego w tej sytuacji zrobić.

Przepraszam jeszcze raz!
bloggerka

wtorek, 18 lutego 2014

To właśnie dzisiaj!

Hej, hej Kochani!
Niby, dla każdego fana serialu to oczywiste, ale możliwe, iż ktoś sobie nie zdaje sprawy, że...
dzisiaj mija rok, od premiery pierwszego odcinka Violetty w Polsce!

Pewnie większość z Was już o tym wie,
ale (i tu przyznam się bez bicia) ja uświadomiłam sobie o tym
parę minut temu jak weszłam na Violetta Polska. xD.
Ale to szybko minęło, nieprawdaż?
Cały, okrągły rok z naszą ukochaną Angie, Pablem
oraz nadzieją na nasze najukochańsze Pangie! <3


Moim zdaniem Violetta już po bardzo krótkim czasie zdobyła wielką popularność.
A Wy, co sądzicie?
Przyznam się Wam (i tutaj znowu bez bicia),
że jakoś po jej zwiastunach na Disney Channel,
stwierdziłam, że to będzie głupi serial (ta, wiem... idiotka :D).
Ale to dzięki właśnie temu serialowi zdałam sobie sprawę z tego,
że mam talent pisarski i że komuś podoba się to, co piszę.
Zawdzięczam Violi tego bloga, gdyby nie ona, on by nie powstał! :D

W związku z czym ogłaszam otwarcie:
Polecajcie pod tym postem swoje blogi o Violetcie, o Pangie, o Diegolettcie...
I tym razem robię także wyjątek dla Anonimków! :)
Proszę tylko, aby linki się nie powtarzały.

Dziękuję za uwagę i spędźcie, jak najlepiej resztę tego specjalnego dnia
(a nie tak jak ja, na odrabianiu pracy domowej!)
bloggerka

Ps. Przyznajecie się do oglądania Violetty w szkole? :D

piątek, 14 lutego 2014

Jednorazówka - A może Walentynki nie są aż takie złe?

Oto wyczekiwana
przez moich kochanych czytelników
NIESPODZIANKA! :)
I znowu ten, dzień... Znowu 14 lutego... Wszędzie zakochani, dookoła serca, amory... Dlaczego tak nie lubię tego dnia? Ech... Szkoda słów... W zeszłym roku siedziałam i opłakiwałam to, że German wychodzi za Jade. Dwa lata temu wybrałam się na spacer. Dookoła było ślisko. Poślizgnęłam się i złamałam nogę. Niby nic wielkiego, ale upadając poleciałam na kieszeń,w której miałam telefon. Pewnie wiadomo, jak to się skończyło... Połamałam go... Leżałam dwie godziny na mrozie dopóki ktoś mnie nie znalazł... Dokładnie dziesięć lat temu przyjechałam do Buenos Aires, specjalnie dla Pabla, a On wtedy ze mną zerwał... Akurat to parę lat temu, to mnie zbytnio nie obchodziło, ale teraz, jak tylko o tym pomyślę to robi mi się smutno... Co roku Walentynki były koszmarem i w tym roku też odrobinę się tego spodziewałam, ale wierzyłam że Pablo to odmieni, że go zapamiętać. Aczkolwiek od rana nie zapowiadało się dobrze...
- Angie... - powiedział Pablo wchodząc do kuchni.
- Tak? - spodziewałam się od rana jakiegoś prezentu.            
- Zrobiłabyś mi jajecznice na śniadanie?
- Ech... - westchnęłam. - Oczywiście.
- Co jest? - zapytał siadając przy stole z gazetą. - Co się dzieje?                      
- Naprawdę nie wiesz, co dzisiaj za dzień?
- Chwila... - obudziła się we mnie skrawka nadziei. - 14 lutego.
- Tak, tak! - Powiedziałam podchodząc do patelni. - Iii...?
- Dzisiaj mam zebrani w Studio! Dzięki, że mi przypomniałaś! Wrócę dzisiaj później. - Położyłam Mu na talerz z jedzeniem na stole. - Uwielbiam Cię. - pocałował mnie w policzek.
- Taaa... Ja Ciebie też... - powiedziałam zrezygnowana.
Czyli zapomniał... No trudno... 28 Walentynki w życiu także popsute... Chyba już tak zostanie.
- Wiesz Pablo... Ja już pójdę do Studio. Za parę minut przyjdzie niania Martiny. - powiedziałam zakładając buty.
- Nie zaczekasz na mnie? - zapytał kończąc jajecznicę.
- Przejdę się sama. Wybacz. - powiedziałam wychodząc. Spodziewałam się tego, ale mimo wszystkiego miałam nadzieję, że Pablo uświadomi sobie o co mi chodzi... Dlaczego każde Walentynki musza kończyć się tak samo? Przecież tym razem był mój jedyny, który,jak mówi kocha mnie całym sercem. "Dobra Angie! Dzień jak co dzień. Nie denerwuj się na Pabla. On ma wystarczająco dużo spraw na głowie..." - pomyślałam. Weszłam do Studio.Wszędzie było czuć tą atmosferę. Pary okazujące sobie więcej uczuć... Dlaczego ja tak nie mogę? Z każdą chwilą, gdy się do tego przyzwyczajam na każdym kroku widzę zakochaną parę. Może i nie mam szesnastu czy siedemnastu lat, ale chyba mogłabym spędzić parę romantycznych chwil? Czy to też już mi się nie należy? Po długim czasie udało mi się z tym pogodzić, przez co lekcje zleciały mi w miarę szybko, ale na koniec moja siostrzenica zadała mi cios ostateczny...
- Hej, Violu. Cześć, Dieg*... - dopiero, gdy do nich doszłam, zobaczyłam, że się całują. - Ojej... Przepraszam, nie wiedziałam, że wy...
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się Violetta.
- A Ty nie spędzasz Walentynek z Pablem? - zapytał chłopak mojej siostrzenicy.
- Pablo nawet nie pamięta, że dzisiaj są Walentynki.
- Tu Mu przypomnij.
- Nie...
- Wolisz mieć popsute święta?
- Eee, tam... Przyzwyczaiłam się.
- Na pewno? Może my Mu o tym przypomnimy?
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam. - A teraz już wam nie przeszkadzam... - powiedziałam i odeszłam.
Wyszłam ze Studia i zaczęłam energicznie iść do domu. "Angie. Po co? Przecież niania jest z Martinom." - pomyślałam po chwili, a następnie zwolniłam. Szłam naprawdę żółwim tempem. Kopałam każdy kamień, każdą szyszkę, każdą rzecz, która stanęła mi na drodze. Wiem, że moje zachowanie było dziecinne, ale właśnie taki miałam humor. Czułam się jak dziecko. Dziecko, które w wieku 10 lat nie potrafi odnaleźć swojej drugiej połówki, z którą pozostanie przez resztę życia. Większości osobą wydaje się, że taki 13-latek, czy 14-latka nie umie prawdziwie kochać, ale ja mam inne zdanie. Prawda, czasami tak jest, ale nie zawsze. Tak młode osoby też potrafią ranić, aczkolwiek kochać też potrafią. I to bardzo mocno. Tak, że nie każdy potrafi sobie to wyobrazić. Niestety do domu doszłam bardzo szybko. Niestety? Może stety? Może, gdy tylko zabiorę się za pracę w domu i za opiekę nad córką zapomnę o wszystkim, co mnie trapi?
- Już jestem! - krzyknęłam wchodząc przez drzwi.
- Ojej! Bardzo szybko wróciłaś Angie - w kuchni zobaczyłam gosposię z domu Casttio.
- Olga? Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam się dzisiaj zająć Waszą malutką, słodziutką, śliczniutką, kruchutką córeczką.
- Dlaczego ty? Przecież miała przyjść opiekunka.
- Pablo zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie zajęłabym się Martinkom, bo Mu się nie chce czekać na Waszą nianię. Miałam odmówić?
- Nie, nie... Bardzo dziękuję ci, że przyszłaś. Ile mam ci zapłacić?
- Mnie? Och, Angie! Nie nauczyłaś się, że ja zawsze Ci pomogę za darmo? A teraz przepraszam, ale skoro już jesteś to ja już pójdę, gdyż Cardozo na mnie czeka. Do widzenia! - powiedziała i wyszła.
No i co? Pablo znowu mnie zawiódł. Pierw nie pamięta o Walentynkach, później przypomina sobie o jakimś ważnym zebraniu, o którym oczywiście ja nic nie wiem, i jeszcze ta akcja z Olgą... Czy Mu już na mnie nie zależy? No już nie ważne... Mówi się trudno. Ale jeśli jednak nie jestem już dla Niego ważna, to dlaczego mi tego nie powie? Niby po co mam w takim razie robić sobie nadzieję? Nagle moje rozmyślenia przerwała Martina, bo zaczęła płakać. Była pora jej karmienia, a Pabla jeszcze nie było...
- Masz ochotę przejść się do wujka Germana? - zapytałam swoją córkę.
Ubrałam ją nieco cieplej, aby się nie przeziębiła, następnie włożyłam do wózka i wyszłam. Szłam szybko, ponieważ chciałam dojść jak najszybciej do domu mojego szwagra. Pomyślałam, że gdybym do niego poszła, nie siedzielibyśmy sami. Zapukałam do drzwi. Po krótkiej chwili otworzył mi właściciel domu.
- Hej, German. - przywitałam się.
- Cześć. Co Ty tutaj robisz? Nie powinnaś dzisiejszego dnia spędzać z Pablem?
Naprawdę? On też chciał mnie jeszcze bardziej dobić?
- Niby powinnam, ale On nie ma dla mnie czasu... Pomyślałam, że skoro jesteś singlem to pewnie też nie masz co robić... Oczywiście jeśli masz, to ja to zrozumiem i dam ci spokój...
- Nie no, coś Ty. Możesz zostać. - odparł. - Co byś powiedziała na to, żebym Cię zabrał do jakiejś kawiarni? Rzecz jasna, tylko, jako przyjaciele.
- Tak. Bardzo chętnie.
- To zapraszam. - wyszedł na dwór i przekręcił drzwi na klucz.
Wybraliśmy się do mojej ulubionej knajpki "Eat&Drink". To miejsce strasznie przypomina mi moje dzieciństwo, a German dobrze o tym wie. Pierw zamówiłam sobie tylko kawę, lecz później mój szwagier proponował mi coś do zjedzenia. Stwierdziłam, że chętnie się skuszę i zamówiłam spaghetti. Mój towarzysz zamówił mi do tego czerwone wino. Czułam się naprawdę wspaniale. Jednak te Walentynki nie były takie złe. Oczywiście byłyby lepsze, gdybym spędzała je ze swoim mężem.
- Angie, no co jest? Czemu jesteś taka smutna?
- Ech... Szkoda słów.
- Jeśli nie chcesz, to nie mów. Tylko proszę, uśmiechnij się.
Zrobiło mi się bardzo miło. Dopiero teraz zrozumiałam, że mam na kogo liczyć, gdy cały świat mnie zwodzi.
- German...
- Tak?
- Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że sprawiłeś, iż ten dzień jednak nie musi mi się źle kojarzyć.
Przez resztę spotkania bawiliśmy się i śmialiśmy w najlepsze. To były najlepsze Walentynki jakie miałam do tej pory. Byłyby jeszcze lepsze, gdybym spędzała je z Pablem, ale mój szwagier potrafił go zastąpić. Z każdą chwilą było coraz więcej śmiechu, łez, wina, muzyki, zabawy... Bawiłam się wspaniale i nawet nie zauważyłam, że mogę wszystko popsuć. Nie tylko ten dzień, ale resztę mojego życia. Dlaczego? Nagle do restauracji wszedł mój mąż. Zastał mnie tańczącą wolnego, w ramionach Germana, w ręku trzymającą kieliszek z szampanem.
- No wiadomo było, że to tak się skończy... - mruknęłam pod nosem jednocześnie odsuwałam się od szwagra.
- Co jest Angie?
- German... Było naprawdę wspaniale. To było najlepsze Święto Zakochanych, jakie spędziłam do tej pory. Dziękuję ci, że mnie tutaj zabrałeś, ale teraz muszę już iść.
- Co? Dlaczego?
- Mojemu mężowi, przypomniało się o tym, że dzisiaj są Walentynki...
- To może ja pójdę i Mu to wszystko wyjaśnię? - zobaczyłam, że Pablo opuszcza lokal.
- Nie. - powiedziałam biorąc płaszcz w rękę. - Sama muszę to załatwić.
Założyłam go na siebie i wyszłam. Pablo nie zdążył odejść zbyt daleko.
- Pablo. - powiedziałam, a On odwrócił się w moją stronę. - Nie będę Cię za to przepraszała, bo Ty popełniłeś większy błąd. Zapomniałeś o jednym, z najważniejszych dla mnie świąt.
Popatrzył na mnie i podszedł nieco bliżej. Później powoli podchodził coraz bliżej i bliżej. W końcu podszedł na tyle blisko, żeby mnie pocałować. I tak też zrobił. Mimo, że byłam na Niego zła i tak mi się to podobało.
- Nie zapomniałem. - nagle podjechała dorożka, którą ciągnęły dwa białe konie.
Mój mąż złapał mnie za rękę i zaciągnął w tamtą stronę. Usiadłam w niej, a Pablo wziął w rękę gitarę i zaczął grać piosenkę.
PIOSENKA PABLA -  (Uwielbiam to! :D)
Dopiero wtedy zrozumiałam, że On to wszystko wymyślił. Cały dzień, oprócz tej chwili, był kłamstwem, tylko po to, żebym teraz czuła się taka szczęśliwa...
----------------------------------------------------------------------------------
* - "o" zostało specjalnie ucięte.
Trochę późno, ale jest! Udało mi się wstawić! :)
Mam nadzieję, że się podoba.

Co do piosenki Pabla - ubóstwiam CeZika i jego twórczość,
a co do Piosenki na dzisiaj - uwielbiam Sharon. <3

Dobranoc Kochani!
bloggerka