niedziela, 29 marca 2015

Sezon 3 - Rozdział 23 - Kochałem cię przez tysiąc poprzednich żyć...

Każda pora jest dobra na nowy rozdział! ;)
Szczególnie taka nocna xD.
Zapraszam! <3
Od tamtego czasu nie widziałam się już z Pablem. Coraz rzadziej o nim myślałam. Miałam inne rzeczy do roboty. W Studiu skończyły się ferie, więc musiałam wracać do pracy. Masa papierkowej roboty, lekcje i jeszcze obowiązki w domu. Zawsze przed snem znajdowałam jeszcze chwilę, aby odetchnąć i pomyśleć, aczkolwiek miałam tysiąc innych spraw, które zajmowały moją głowę, ale pewnego razu, tak nagle sobie o nim przypomniałam... Zastanawiałam się, czy za nim tęsknię. Nie umiałam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie odczuwałam pustki, ale zainteresowało mnie również to, czy mogło tak się dziać za sprawą tego, że ostatnio nie mam na nic czasu... Rozmyślałam tak do czasu, póki Edward nie wszedł do sypialni.
- Zmęczona jesteś, co? - zapytał. - Idź już spać.
- Tak... Czekałam na ciebie. Chciałam, żebyś mnie utulił do snu. - powiedziałam słodko się uśmiechając.
Położył się obok mnie i powiedział:
- Śpij dobrze moje kochanie. Słodkich snów. - pocałował mnie w policzek. - Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i światło zgasło.
Jak zwykle odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam w ramiona. Uwielbiałam tak zasypiać. Dzięki temu łatwiej było mi zasnąć i zrobiłam to bardzo szybko.

Następnego dnia, gdy się obudziłam okazało się, że zaspałam. Musiałam się streszczać, aby nie spóźnić się do Studio. Zajęcia miałam na dziewiątą, a do budynku wbiegłam za dwie. Korytarzem przeszła znana mi sylwetka, ale nie zdążyłam się jej przyjrzeć, gdyż śpieszyłam się na zajęcia. Nie wiedziałam, dlaczego mnie zainteresowała, ale coś podpowiadało mi, że dobrze, iż się nią zaciekawiłam. Po lekcji weszłam do pokoju nauczycielskiego, gdzie siedział Gregorio.
- Słuchaj, musimy pogadać.
- Jasne, mów.
- Otóż w naszej szkole zajdą pewne zmiany...
Coś tam do mnie mówił, ale przestałam go słuchać, bo przez drzwi ujrzałam tą samą osobę co rano przy wejściu. Teraz stała w jednym miejscu i rozmawiała z którymś uczniem. Mogłam się jej teraz dokładniej przyjrzeć. Nie wierzyłam w to co widzę... Miałam wrażenie, że się pomyliłam, bo co ten ktoś miałby robić w naszej szkole?
- Angie, halo! Spójrz się na mnie! Mówię do ciebie! - przerwał nagle moje rozmyślenia Gregorio.
- Tak, tak... Przepraszam...
- Patrzyłaś się w tamtą stronę tak, jakbyś zobaczyła ducha.
- Nie, wydawało mi się, że widziałam coś gorszego...
- To znaczy...?
- Pabla...
- Gdybyś mnie słuchała, to byś się tak nie zdziwiła.
- O co ci chodzi, Gregorio?
- Poczekaj chwilę. - wyszedł i nie minął nawet moment gdy wrócił.
Wszedł do pokoju razem z ciemnowłosym mężczyzną, którego cały czas obserwowałam.
- Pablo wraca dzisiaj na stanowisko dyrektora. - oznajmił mi jednym zdaniem. - Może lepiej będzie jak zostawię was teraz samych... Musicie pewnie pogadać...
Znalezione obrazy dla zapytania angie i pablo- Ja nie mam mu nic do powiedzenia. - skierowałam się do wyjścia.
- Angie, ale ja chciałbym ci coś powiedzieć. - złapał mnie za rękę. - Proszę, to tylko chwilka. - spojrzał się na mnie proszącym wzorkiem.
- Dam wam dwie minuty. - ojciec Diego wyszedł z pokoju.
- Co ty tutaj robisz?!
- Nie cieszysz się, że przyszedłem?
- A czemu miałabym się cieszyć? Nie pamiętasz, co ci ostatnio powiedziałam? Mów, po co przyszedłeś.
- Jak to po co? Będę tutaj pracował.
- Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?
- Niby czego?
- Że jesteś taki złośliwy.
- Ja nie jestem złośliwy. Ja po prostu robię to co lubię.
- Jasne... Lubisz komplikować mi życie?
- Nie, ale kocham muzykę.
- Jakoś o tym nie myślałeś, gdy postanowiłeś się wyprowadzić z naszego domu.
- Bo wtedy! Bo wtedy... to była zupełnie inna sytuacja...
- Nie. Była dokładnie taka sama. No może poza wyjątkiem jakiejś Sary...
- Nie prawda.
- To w takim razie czym różniła się od tej?
- Wtedy... - zawahał się. - Wtedy byłem aż tak na ciebie wkurzony... Teraz nie jestem. - powiedział. - Nie rozmawiajmy o tym. Mięliśmy rozmawiać o sprawach zawodowych. Wróciłem do pracy, więc Gregorio zadecydował, że pozwoli mi wrócić na stanowisko dyrektora. Stwierdziłem, że mogę przyjąć tę propozycję, gdyż nie planuję już stąd odchodzić.
Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Wyszłam z pokoju i poszłam w stronę sali, w której miałam następne zajęcia. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić. Dlaczego on mi to robi? Dlaczego musi być taki wredny? Gdybym nie kazała mu się ode mnie odczepić, to nawet nie pomyślałby o powrocie do Studia, ale gdy zagłębiałam się coraz głębiej w ten temat przekonywałam się coraz bardziej, że przecież nie mogę być na niego zła. Ma prawo realizować się w życiu tak, jak chce. Ja też bym nie zrezygnowała z tej szkoły, nawet gdyby ktoś okropnie na mnie naciskał. Nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek na przerwę. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam na korytarz. Przechodziłam właśnie obok sali od śpiewu. Usłyszałam jak gra keyboard. Podeszłam nieco bliżej. Usłyszałam słowa piosenki, którą bardzo lubiłam. Napisał ją zespół chłopaków. Była naprawdę cudowna. Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam tam Pabla.
- "Sin ti estaria incompleto...  No saldria eso si no te tengo...  Es amor sin condicion lo que siento yo... estando contigo..."* - gdy mnie zobaczył przestał śpiewać. - Angie wybacz, nie zauważyłem cię wcześniej.
- Ta piosenka jest piękna.
- Też mi się bardzo podoba, zaśpiewamy ją razem?
Znalezione obrazy dla zapytania angie y pablo cantan algo se enciende- Pewnie. - podeszłam do niego bliżej, on kontynuował granie i zaczęliśmy śpiewać.
"Dime si esto es real llegaste a cambiar con un beso mi verdad... No se como expresar con palabras que cuando miro tus ojos se... que ya te ame mil cidas atras... Ya te ame..."**
Spojrzałam się na niego. Widziałam, że patrzył w moje oczy. Zdawało mi się, że robił to również podczas śpiewania, aczkolwiek nie byłam pewna...
- Angie...
- Pablo. - przerwałam mu. - Nie mów nic... Proszę... Nie krzywdź mnie...
- Angie... - nie posłuchał mnie i kontynuował. - Wiem, że mówiłem, że nie potrafię być twoim przyjacielem, aczkolwiek chcę. Chcę spróbować, bo nie chcę cię stracić. Zależy mi na tobie i nie umiem bez ciebie żyć... Wybacz mi tamto wtedy. Obiecuję, że już nigdy się tak daleko nie posunę... Nie skrzywdzę cię już...
Tak naprawdę też nie chciałam go stracić... Przeżyliśmy razem wiele wspaniałych chwil i miałabym teraz tak po prostu o nim zapomnieć? To jest niemożliwe. Bałam się, że przez spotykanie się z nim mogę na tym ucierpieć, ale nie tylko ja, lecz również Edward czy Martina... Aczkolwiek przecież szukałam go, gdy się wyprowadził... Martwiłam się o niego... To chyba coś znaczy... Z resztą zaskoczyło mnie jego zachowanie... Bałam się, że mnie pocałuje, ale on tego nie zrobił... Nawet nie zamierzał... Może powinnam mu dać szansę?
Znalezione obrazy dla zapytania pablo y angie abraza- Zanim coś powiesz chciałbym, abyś coś wiedziała... - zaczął ponownie. - Nawet jeżeli się nie zgodzisz i tak nie zniknę z twojego życia zupełnie. Nie opuszczę ponownie Studia. To, że odważyłem się to kiedyś zrobić, było najgorszą rzeczą, jaką mogłem zrobić. To jest mój drugi dom. Nigdy więcej już go nie opuszczę. Jeśli się nie zgodzisz, będę cię unikał, ale wiesz dobrze, że to nie jest takie proste, aby się z tobą nie spotkać... - wziął głęboki wdech. - Przyjaciele?
- Przyjaciele. - uśmiechnęłam się, a następnie się przytuliliśmy.
W tamtej chwili nie za bardzo myślałam nad skutkami mojej decyzji, aczkolwiek miałam wrażenie, że jest dobra... Chciałam, aby tak było... Przecież jest to jedna z ważniejszych postaci w moim życiu... Tylko czy aby na pewno dobrze wybrałam? To się niedługo okaże...

* - "Bez ciebie będę niekompletny... Nic nie wyjdzie, jeśli nie będę cię miał... To bezwarunkowa miłość, którą czuję... będąc z tobą..." - fragment piosenki "Mil vidas atras"
** - "Powiedz mi, jeśli to prawda, przychodzisz zmienić pocałunkiem moją rzeczywistość... Nie wiem, jak wytłumaczyć to, że gdy patrzę w twoje oczy wiem, iż... kochałem cię przez tysiąc poprzednich żyć... Kochałem cię..." - ponownie kawałek tej piosenki <33

Witam Was kochani! ;*
Jak Wam minął tydzień? Jeszcze tylko trzy dni do szkoły i ferie! <3
Wiem, że rozdział krótki, ale jak go zaczęłam nie byłam tak zmęczona jak teraz :/
Przez szkołę, jak wybija równiutko dwunasta to muszę się położyć spać, bo się zmęczona robię xD.

Jutro (a raczej dzisiaj, bo jest po dwunastej, a Wy i tak pewnie czytacie to rano, czy po południu) koncert Violetta Live w Polsce! :)
Ktoś się wybiera? Mogę Wam zdradzić, że ja owszem i sama jestem zdziwiona, bo miałam nie iść, ale jednak O.o
Fajnie by było poznać tam chociaż jednego z Was,
ale to może być nieco trudne, bo wy nie wiecie jak ja wyglądam, ja nie wiem jak Wy wyglądacie i ciężko byłoby nam siebie odnaleźć ;).
Tak więc, jeśli ktoś jedzie - życzę udanej zabawy! :D

Do zobaczenia! :*
bloggerka

niedziela, 22 marca 2015

Sezon 3 - Rozdział 22 - Nauczyłam się mówić żegnaj...

Hej! ^_^
Wiem, że już jest późno
(nie tak bardzo, ale ciii... xD),
mimo to, zapraszam na rozdział 22! ;)
Znalezione obrazy dla zapytania pablo i angieWyszłam z jego domu i szłam przed siebie. Był już późny wieczór, padał deszcz, ale nie chciałam wracać do domu taksówką... Chciałam znaleźć się w nim jak najpóźniej to możliwe... Czułam się zdradzona, ale dlaczego? Przecież już nie byliśmy razem... On pozwolił mi być szczęśliwą z Edwardem, to czemu ja mam mu zabraniać spotykać się z innymi dziewczynami? "Ja nie potrafię być twoim przyjacielem." - owe słowa chodziły mi cały czas po głowie. Nie mogłam z niej również wyrzucić sylwetki tej całej Sary... Miała długie, brązowe, proste, rozpuszczone włosy, chude i długie nogi, ale mimo to nie mogłam sobie przypomnieć jej twarzy... Gdybym wiedziała, że ona tam jest, w życiu nie pozwoliłabym Pablowi mnie pocałować. Niby nadal coś do mnie czuje, ale tak naprawdę spotyka się z inną... A może on chce tylko zamieszać w mojej głowie i na końcu się ulotnić? Ale przecież on by mi tego nie zrobił... Spędziłam z nim większość mojego życia i nigdy nawet przez myśli mu nie przeszło, aby mnie w jakikolwiek sposób zranić... Szłam coraz wolniej mimo, że wiedziałam, że i tak będę w domu bardzo późno. Na dworze coraz mocniej padało, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Moje ubranie wraz z włosami były już mokre, a makijaż lekko się rozmazał... Ale czy od deszczu? Ciężko mi było już rozróżnić, co było kroplami deszczu, a co moimi łzami. Dlaczego płakałam? Im intensywniej myślałam, tym bardziej nic nie rozumiałam... Nagle usłyszałam swój dzwonek telefonu... Wyjęłam go z torebki i sprawdziłam, kto dzwoni. Była to moja córka. Gdyby był to Edward pewnie bym nie odebrała... Raczej na pewno bym tego nie zrobiła...
- Halo?
- Mamo za ile będziesz w domu? Jak tam ci poszło?
- Nie wiem córciu, ale już wracam. - nie za bardzo chciałam jej odpowiadać na to drugie pytanie.
Znalezione obrazy dla zapytania pablo i angie violetta 3- Idziesz na pieszo?
- Tak, ale nie przejmuj się tym. Miałam ochotę na długi spacer.
- Dobrze, tylko wróć niedługo, bo już jest naprawdę późno. Edward już wyjechał do pracy i siedzę sama.
- W takim razie pośpieszę się. Zamknij drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek. Idź już spać. Dobranoc.
- Pa mamo. - rozłączyłam się.
Chwilę po tym usłyszałam za sobą, że ktoś krzyczy moje imię. Obróciłam się. Był to Pablo. "O Boże... Mam go już serdecznie dość..." - pomyślałam na sam jego widok. Widać, że mu zależy, ale raczej już nie ma się o co starać...
- Angie, zaczekaj! Wyszedłem zaraz za tobą, ale nie mogłem cię dogonić. Czekaj! - podbiegł do mnie. - Sara nie jest tym, kim myślisz, że jest.
- A skąd ty możesz wiedzieć, co ja myślę?
- Daj mi to wytłumaczyć.
- Masz minutę. - powiedziałam, lecz po chwili się zawahałam. - A wiesz co? Nie obchodzi mnie to. Powiedziałam ci, czego chcę. Chcę, abyś zostawił mnie w spokoju. Nic już dla mnie nie znaczysz, rozumiesz? Jesteś zerem. Jedyne, co mnie z tobą od dziś będzie łączyć, to tylko Martina, jasne? Nawet wolałabym, aby to German okazał się jej ojcem. Nie dzwoń do mnie, bo i tak nie odbiorę. Nie pisz do mnie, bo i tak nie odpiszę. Żegnaj. - zaczęłam odchodzić.
Wtem znalazłam się w podobnej sytuacji, jak u niego w domu. Złapał mnie za rękę i przyciągnął ku sobie. Znowu próbował mnie uwieść swoim wzrokiem, lecz tym razem nie pozwoliłam mu się pocałować.
Znalezione obrazy dla zapytania pablo i angie
- Daj mi spokój, rozumiesz?! - wrzasnęłam, a nieco oddalił się ode mnie, ale nadal obejmował. - Pozwól mi po prostu odejść... - powiedziałam nieśmiało.
- Zmieniłaś się. - odparł.
- Wydaje ci się. Nie zmieniłam się. Po prostu nauczyłam się mówić żegnaj. I to cię boli. - wtedy wypuścił mnie ze swoich objęć.
Zaczęłam iść w stronę, w którą zmierzałam wcześniej. Tym razem zmieniłam tempo na bardzo szybkie, lecz co chwila oglądałam się do tyłu, aby sprawdzić, czy on przypadkiem nie idzie za mną. Nie szedł. Stał w miejscu. Dopiero po paru chwilach odwrócił się i powolnym krokiem zmierzał ku swojemu domowi. Nie wiedziałam, czy robię dobrze, ale miałam przeczucie, że tak, a myśl o Sarze cały czas mnie w tym umacniała. Całą drogę utrzymywałam to samo tempo. Przez ponowne spotkanie się z nim zmieniłam swoje zdanie i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Z daleka od niego. W połowie drogi zdecydowałam, że jednak skorzystam z autobusu. Stanęłam na przystanku i sprawdziłam rozkład jazdy. Udało mi się złapać jeszcze ostatni tego dnia kurs, ale i tak musiałam na niego poczekać parę minut. Usiadłam na ławce, która na moje szczęście była zadaszona. Dopiero wtedy, gdy deszcz przestał na mnie kapać, poczułam, jaka jestem mokra, przez co zrobiło mi się zimno. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i wycisnęłam z nich wodę. Sięgnęłam paczkę chusteczek higienicznych i małe lusterko z torby, aby chociaż odrobinę zmyć rozmazany makijaż, lecz tego już nie zdążyłam zrobić, ponieważ przyjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i kupiłam bilet. Usiadłam na pierwszym wolnym siedzeniu, a że było ich wiele, bo mało osób jeździ o tej porze środkami komunikacji miejskiej. Siedziałam bardzo blisko kierowcy, który cały czas dziwnie na mnie spoglądał, ale ja starałam się to ignorować. Wbiłam wzrok w szybę i przypominałam sobie wszystkie wspólne chwile z Pablem... Ledwo powstrzymywałam kolejne łzy w oczach. Wiem, że musiałam wyglądać naprawdę dziwnie, ale w tamtej chwili za bardzo mnie to nie obchodziło. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, we własnym łóżku i móc się porządnie wypłakać. Gdy autobus zatrzymał się na ostatnim przystanku wysiadłam z niego, lecz czekało mnie jeszcze do przejścia około sześciu kilometrów, ale to i tak nie dużo w stosunku do tego, ile wcześniej zamierzałam. Jak na ironię, zaczynało coraz mocniej padać, a samochody przejeżdżające ulicą ignorowały mnie i jechały z takim rozpędem, że przez masę kałuż na drodze byłam cały czas zachlapywana błotem, lecz tym razem jakoś nie ruszało mnie to. Nagle jedno z aut zwolniło przy mnie, szyba się uchyliła i ku moim oczom ukazała się postać, którą skądś kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
- Przepraszam, mogę w czymś pani pomóc? - zapytał mnie mężczyzna.
- Kim pan jest?
- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Nicolas...
- Już wiem, skąd pana znam! Pan jest ojcem Alex'a, znaczy Clementa!
- Tak, dokładnie, a pani to...?
- Angie Gali... - nie chciałam sobie przypominać tego nazwiska, bo jak na obecną chwile to nie najlepiej mi się kojarzyło. -  Galindo. Nauczycielka śpiewu w dawnym Studio On Beat.
- A rzeczywiście. Kojarzę panią. Może gdzieś panią podwieź? Już późna pora, a na dodatek pada...
- A wie pan co? Bardzo chętnie. - odparłam i ruszyłam w stronę drzwi od strony pasażera.
- Więc niech pani prowadzi.
Wytłumaczyłam mu, którędy musi jechać, aby trafić pod mój dom. Bardzo miłe z jego strony było to, że zechciał mi pomóc.
- A pan nie wyjechał z synem i Jade do Francji?
- Po pierwsze nie pan, tylko Nicolas, a po drugie wyjechałem, ale wróciłem dosłownie na dwa dni. Musiałem coś załatwić.
- Aha. Czasami fajnie odwiedzić stare śmieci, nie? - uśmiechnęłam się. - Jak tam wam się żyje? Co słychać u Jade?
- Wszystko w porządku. Robi karierę we Francji jako śpiewaczka operowa.
I kto by się tego po niej spodziewał? Jade i opera? Jade i śpiewanie?! To było bardzo dziwne, ale dobrze, że przynajmniej jej się w życiu wiodło. Znalazła sobie bardzo miłego i bogatego męża, z czego pewnie zadowolony jest również Matias, z Clementem też się świetnie dogaduje i zapomniała o Germanie. Dlaczego ja tak nie potrafię? Nie potrafię zapomnieć o Pablu i zacząć żyć na nowo z Edwardem?
- To tutaj. Dziękuję za pomoc. - odparłam.
- Ależ nie ma za co. - powiedział i gdy już miałam wysiąść zwrócił się do mnie ponownie. - Angie, zaczekaj no chwilę...
- Tak? - spytałam.
- Wiesz, że musisz mi za to zapłacić? -  nie ukrywam, że zdziwiło mnie odrobinę to pytanie.
- Jasne... - powiedziałam zerkając do torebki. - Ile?
- Nie chodzi mi o pieniądze... - powiedział i zaczął mnie całować.
Zaczęłam krzyczeć, lecz po chwili zrozumiałam, że to bez sensu, więc stwierdziłam, iż dobrze będzie jak zacznę się szarpać, wyrywać i kopać. To rzeczywiście poskutkowało. Udało mi się wydostać z jego samochodu i szybko podbiegłam do drzwi. Nerwowo zaczęłam szukać kluczy w torbie. Uspokoiłam się nieco, gdy zobaczyłam, że auto odjeżdża, lecz mimo to w pośpiechu wbiegłam do domu. Jedyne co zrobiłam to zamknęłam za sobą drzwi na klucz, ściągnęłam buty i pobiegłam na górę. Tam weszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać. I nie chodziło mi głównie o Nicolasa... Płakałam z powodu Pabla. Nie mogłam uwierzyć, że mnie tak oszukał, ale mimo to, jednocześnie chciałam, aby był tutaj teraz przy mnie i mocno mnie przytulił... Starałam się jak tylko mogłam, aby tak głośno nie szlochać, ale to było bardzo trudne zadanie... Do pewnego czasu czułam, że jestem sama, lecz po chwili, tak nie wiadomo skąd, przestałam płakać i uspokoiłam się. "Przecież nie jesteś sama. Masz Edwarda, Martinę... Oni cię kochają i nigdy nie oszukają..." - coś mi podpowiadało. Wtedy poczułam ostrą niechęć do Pabla... Zrozumiałam, jak bardzo mnie zranił i, że już na mnie nie zasługuje... Czułam, że w końcu zaczęłam wchodzić na dobrą drogę i, że zacznę się z powrotem uśmiechać...

Pam, pam, pam...! Czy Angie naprawdę zapomni o Pablu?
Czy będzie szczęśliwa z Edwardem? Tylko ja to wiem! ;D
Tak w ogóle, to chciałam Was przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale jakoś ostatnio strasznie brakuje mi czasu :/
Pewnie nie tylko ja nie mogę się już doczekać czerwca, gdy nie ma normalnych lekcji w szkole, jest ciepło i coraz bliżej do wakacji <33

Do zobaczenia niebawem! :*
bloggerka

sobota, 7 marca 2015

Sezon 3 - Rozdział 21 - Chcę o tobie zapomnieć

Hejka!
Jak myślicie, czy Edward będzie wściekły na Angie?
Czy to ich koniec?
Zapraszam! ;D
Leżałam na łóżku i rozmyślałam o tym wszystkim... Coraz mniej cieszyłam się z naszego pocałunku... Jak tylko Edward skończy rozmawiać z Pablem, pewnie będzie chciał porozmawiać ze mną... Tylko jeśli ja powiem mu coś zupełnie innego niż on, wtedy domyśli się, że kłamię... Nie chciałam psuć naszego związku... Kochałam go... Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Domyśliłam się, że zaraz drzwi od sypialni otworzą się, a w nich ukaże się któryś z braci Galindo... I tak też się stało.
- Skończyłeś już rozmowę z Pablem? - zapytałam nieśmiało.
- Tak.
- Pojechał już do domu?
- Tak.
Był taki dziwnie mało rozmowny... Ale pewnie ja postąpiłabym tak samo... Dopiero wtedy do mnie dotarło, jaka jestem fałszywa. Nie potrafiłabym mu wybaczyć zdrady, a sama posunęłam się do czegoś takiego...
- Edward, to nie tak jak myślisz! Przysięgam ci! - nie mogłam już dłużej wytrzymać.
- Ale o czym ty mówisz?
- To nie czas na żarty... Obiecuję ci, że nie zrobiłam nic, co mogłoby cię zranić.
- Angie, ale ja naprawdę nie rozumiem, o co ci chodzi...
- Jak to nie rozumiesz? O czym niby rozmawiałeś z Pablem?
- O tobie... o was...
- No właśnie... Wiem, że pewnie czujesz się zdradzony, ale naprawdę do niczego tutaj nie doszło...
- Chodzi ci o to przy świecach? Dlaczego miałbym sądzić, że mnie zdradziłaś?
- Bo staliśmy tak blisko siebie...
- Nie mam podstaw, żeby cię o to posądzać. Po za tym, po naszej ostatniej rozmowie wiem, że nie zrobiłabyś mi tego. - usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
Nie wiedział, jak bardzo się myli. Zrobiło mi się go żal. On mi ufał, a ja go tak podle oszukałam...
- Przepraszam cię, ale muszę iść teraz porozmawiać z Martiną.
- Uuu... Coś przeskrobała?
- Nic nie przeskrobała, po prostu muszę z nią pogadać, bo ostatnio jakoś nie miałam czasu.
- No dobrze, w takim razie idź, a ja się chwilę zdrzemnę, bo idę na nockę do pracy.
Wyszłam z mojej sypialni i zapukałam do pokoju Martiny, po czym weszłam.
- Masz chwilkę? - zapytałam.
- Dla ciebie mamo zawsze. - odpowiedziała.
- To świetnie. - usiadłam na jej łóżku. - Mam do ciebie pytanie.
- Tak?
- Dzisiaj jak w końcu wróciliście z Edwardem do domu, to ja z tatą byłam na górze, prawda?
- No tak.
- Ile widzieliście?
- Ile widzieliśmy? W jakim sensie?
- No ten tego... Czy widzieliście, że my się... no...?
- Całowali?
- No tak, dokładnie o to mi chodzi...
- Całowaliście się z tatą?! Naprawdę!? - ucieszyła się jak dziecko tak, że zaraziła mnie swoją radością i z powrotem się z tego cieszyłam.
- Ciszej... Edward nie może się dowiedzieć, jasne? Nikt nie może się dowiedzieć... Ale serio tego nie widziałaś?
- Ja widziałam, ale Edward nie widział.
- Naprawdę?
- Tak. Pierwsze co zrobiłam po przyjeździe to poszłam do swojego pokoju, ale nie doszłam do niego, bo zobaczyłam was. Staliście przy otwartych drzwiach w sypialni i jeszcze przy tych świecach... Wiesz mamo, jak to słodko wyglądało?
- To jakim prawem on tego nie widział, skoro stał przed tobą?
- Bo ja stanęłam i patrzyłam się na was, a potem przyszedł on, to udawałam, że dopiero wchodziłam do pokoju, bo wcześniej byłam w łazience. On nie zwrócił uwagi na światło świec i chciał tam wejść, jakby nigdy nic. Dopiero jak zapalił światło was zobaczył i wtedy już staliście odsunięci od siebie.
- Jakie szczęście... - mruknęłam pod nosem.
- Mamo, to oznacza, że tata wraca do domu i będziecie znowu razem?
- Nie... - odpowiedziałam. - To był tylko jednorazowy wybryk. Dlatego nie chcę, żeby Edward się dowiedział...
- A co z tatą? Pomyślałaś, że on w takim razie też może być zraniony?
- Tata? Nie... On wie, że jestem z Edwardem szczęśliwa... Ale nie rozmawiajmy o Pablu... To przez niego jestem w takiej sytuacji, w jakiej jestem...
- Przecież gdyby nie on, nie byłoby mnie, mamo. - uśmiechnęła się.
- No tak, a ty jesteś moim największym szczęściem... - odparłam. - Pabla muszę odstawić na bok, ale nie mam pojęcia jak to załatwić... Nie chciałam o nim zapominać, ale widocznie nie mam wyjścia...
- I wiesz co teraz zrobisz? Wsiądziesz do samochodu, pojedziesz do niego i wytłumaczysz mu, że masz Edwarda. Tym razem nie dasz się pocałować, jasne? On nie będzie ci niszczył życia. - odparła Martina.
- Sądzisz, że właśnie tak powinnam zrobić? Przecież wiem, że bardzo chcesz, żebym była z twoim tatą...
- Ale widzę, że to już naprawdę musi być koniec. Nie chcę, żeby tak było, że ty chodzisz cały czas zamyślona i martwisz się o to, iż zranisz Edwarda. Jedź już, bo zaraz się rozmyślisz. Zaufaj mi mamo. Naprawdę chcę dla ciebie dobrze.
- A może i masz rację? W takim razie niedługo będę. - zeszłam na dół.
Wzięłam torebkę i weszłam do garażu, gdy uświadomiłam sobie, że przecież nasz samochód stoi u mechanika. Pomyślałam, że zadzwonię po taksówkę. Nie musiałam długo czekać. Przyjechała po paru minutach pod mój dom. Droga już nie była tak krótka. Nie pomyliłabym się, gdybym stwierdziła, że mój były przeprowadził się na drugi koniec Buenos Aires, bo rzeczywiście tak było. Gdy w końcu udało mi się do niego dojechać, zapłaciłam taksówkarzowi i stanęłam przed drzwiami jego domu. Do tej pory widziałam go tylko raz, gdy odbierałam Martinę od Pabla. W środku jeszcze nigdy nie byłam. Zastanawiałam się, czy zapukać. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, ale też nie chciałam ranić Edwarda... "No rób to zanim całkiem się rozmyślisz!" - coś w środku mnie krzyczało. Stwierdziłam, że będzie lepiej jeśli tego posłucham. Nie musiałam czekać długo, gdyż po chwili drzwi otworzyły się, a w nich ujrzałam sylwetkę mojego byłego ukochanego... Ale czy na pewno byłego?
- Angie. - wyglądał na odrobinę zdziwionego, a jednocześnie zestresowanego. - Co ty tutaj robisz? Nie spodziewałem się ciebie...
- Wiem i przepraszam, że tak bez ostrzeżenia, ale mam ważną sprawę. Mogę wejść?
- Jasne... - wpuścił mnie do środka i zamknął za mną drzwi. - Długo nam to zajmie? - spytał.
- Nie tylko chwilkę... Naprawdę krótką...
- A więc o co chodzi?
Znalezione obrazy dla zapytania angie z violetty w ciąży- Musimy porozmawiać. - oznajmiłam. - Powiem wprost. Zostaw mnie w spokoju. Wiem, że teraz sobie sama zaprzeczam, bo wcześniej chciałam, abyśmy zostali przyjaciółmi, ale ja tak nie potrafię, a przez ciebie krzywdzę, i siebie, i Edwarda. Nie chcę cię już więcej widzieć. Chcę o tobie zapomnieć. Cześć. - odwróciłam się w stronę drzwi.
Tak szybko jak tam weszłam, chciałam stamtąd wyjść. Nie chciałam już dłużej na niego patrzeć.
- Angie zaczekaj. - złapał mnie za rękę. - Przepraszam, to moja wina. Nie potrafię być twoim przyjacielem... - spojrzał mi w oczy i przyciągnął ku sobie.
Nagle poczułam, jak jego usta stykają się z moimi w namiętnych pocałunkach. Były one bardziej odważne niż ten ostatnio. Poczułam, jak jego dłonie dotykają moich pleców pod bluzką. Gdy skończył oddawać mi pocałunki odsunęłam się od niego, lecz cały czas spoglądałam w jego stronę. Po chwili dojrzałam za nim pewną osobę, która do nas podeszła. Zastanawiałam się, co jest gorsze. To, że widziała nas, że się całujemy, czy to, że była to kobieta ubrana wyłącznie w męską koszulę, która najprawdopodobniej należała do Pabla.
- Hej, jestem Sara. - przywitała się.
- Angie.
- Bardzo mi miło cię poznać.
- Mnie również. - odparłam ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Cały czas zerkałam na Pabla. Przyznam, że minę miał nietęgą. Czyżby znalazł sobie nową? Niby nie byliśmy już razem, ale odczuwałam coś, czego dawno nie czułam... Była to... zazdrość? Przecież to niemożliwe...
- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? Piekłam wczoraj z Pablem ciasto, może ci posmakować. - zachęcała mnie.
- Nie, dziękuję. Przepraszam, ale odrobinę się śpieszę. Może innym razem. - nacisnęłam klamkę i wyszłam...

Bam, bam, bam! I co teraz? :P
I kim jest tajemnicza Sara, która pojawiła się u Galindo?
Dowiecie się już niedługo! ;D
Rozdział taki trochę krótki, ale jakoś choruję ostatnio na brak weny :/

Do następnego! :*
bloggerka

środa, 4 marca 2015

Sezon 3 - Rozdział 20 - Po jednym spojrzeniu zostaniesz we mnie na zawsze zakochana...

Hola! :)
Rozdział w środę - nieprawdopodobne, a jednak ^^
Zapraszam! :D
Jeśli chcecie wiedziec, jaka piosenka 
towarzyszyła mi przy pisaniu to zapraszam ;).
"Tak, kocham Pabla! Zgadłeś! Sądziłam, że mogę o nim zapomnieć, ale jednak byłam w błędzie... Nie wiedziałam, że można kogoś tak bardzo pokochać, jak ja jego... Nie wiedziałam, że nasza miłość będzie w stanie przetrwać tak ogromną rozłąkę... Nie wiedziałam, że mogę myśleć o nim cały czas i zastanawiać się, czy on nadal mnie kocha... Nie wiedziałam, że moje życie bez niego będzie szare... Nie wiedziałam, że będę wyczekiwać kiedy znowu go zobaczę... Nie wiedziałam. Wybacz."
- Edward, ale o czym ty mówisz? Przecież wiesz, że cię kocham.
- Ale kochasz też mojego brata. Kochałaś, kochasz i będziesz kochać. Nie zaprzeczaj, bo sama dobrze wiesz, że tak jest. Dlatego proszę cię, powiedz mi prawdę. Już parę razy cierpiałem z powodu kobiet, dlatego nie chcę się kolejny raz zawieść.
Jak miałam mu powiedzieć, że nadal kocham Pabla? No jak? Tym bardziej, że bałam się powiedzieć to sama do siebie, a co dopiero do kogoś... Ale w sumie, rozumiałam go. On jak się w coś angażuje, to całym sobą, a nie tylko częścią...
- Przecież Pablo to już przeszłość... Prawdą jest, że jest on częścią mojego życia i zawsze będzie, bo przecież znamy się już tak długo, ale chemia pomiędzy nami wygasła... i raczej już nie wróci... Dlatego, proszę cię, nie stawiaj mnie w takiej beznadziejnej sytuacji, jaką przed chwilą mnie postawiłeś. Kocham cię, rozumiesz? - dotknęłam jego prawego policzka moją zimną dłonią i spojrzałam mu w oczy. - I może masz rację, nadal o nim pamiętam, ale dobrze to ująłeś. Staram się o nim zapomnieć. Gdyby mi na tobie nie zależało, nie starałabym się aż tak bardzo.
- Przepraszam. Masz rację. Zachowałem się jak ostatni kretyn, ale nadal nie mogę w to uwierzyć...
- Uwierzyć, w co?
- W to, że jesteś tylko moja...Widzisz, bo to jest tak, jak ze skarbem. Wygrywasz coś wspaniałego w konkursie i przez pewien czas nie wierzysz w to, że on już należy do ciebie. I ty właśnie jesteś takim moim skarbem. Nadal nie wierzę, że cię mam.
Zarumieniłam się. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie słyszałam.
- Nie sądzisz, że już czas w to uwierzyć? Wygrałeś już dawno. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - pocałowaliśmy się, lecz nagle przerwał nam telefon Edwarda, który niespodziewanie zaczął dzwonić.
- Halo? Okej, już jadę. - rozłączył się.
- Z pracy? - zapytałam.
- Nie, Martina prosi, abym po nią pojechał.
- A ty oczywiście nie możesz odmówić, nie? - uśmiechnęłam się. - Przecież to parę ulic stąd. Może przyjść na pieszo.
- Ale po co, skoro ja tu jestem? Dziesięć minut i jestem już z powrotem. - zeszliśmy na dół. - Widziałaś moje klucze od samochodu?
- Dolna szafka, po lewo. - zerknął w owe miejsce.
- Dzięki. Co ja bym bez ciebie zrobił? - objął mnie.
- Zginąłbyś.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne.
- Może i śmieszne, ale i prawdziwe. Dobra, jedź, bo już późno, a Martina ma jutro szkołę.
- Za moment jestem.
- Jedź ostrożnie. - cmoknęliśmy się jeszcze na do widzenia.
Gdy wyszedł, ledwo zdążyłam wejść na górę i usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam ponownie i otworzyłam. Pierwsze co pomyślałam to, że tak szybko wrócili, aczkolwiek pomyliłam się.
- Pablo, cześć. Co ty tutaj robisz?
- Edward do mnie dzwonił, żebym przyjechał, więc jestem. Mogę wejść?
- Jasne, tylko wiesz... Chwilowo go nie ma. Pojechał po Martinę, bo poszła do Pauli, ale zaraz wróci, więc wchodź.
Wszedł do środka i weszliśmy do salonu. Usiadł na sofie, natomiast ja usiadłam na fotelu, aby tym razem uniknąć nieszczęsnych mini-zderzeń. Po chwili po całym domu rozległ się odgłos mojego telefonu. Ktoś do mnie dzwonił. Zastanawiałam się przez chwilę, gdzie on się podział, ale szybko przypomniałam sobie, że leży na szafce... w sypialni... na górze...
- Pójdę odebrać. - oznajmiłam i wbiegłam po schodach.
Na ekranie wyświetliło się zdjęcie, jak i numer mojej córki. Przypomniałam sobie wtedy, że Edward parę chwil temu pojechał po nią do Pauli, a jeszcze ich nie ma... Co prawda, nie minęło za dużo czasu, ale normalnie już by wrócili.
- Halo? Martina? Gdzie jesteście? - spytałam.
- Edwardowi się popsuł samochód. Musimy go odstawić do mechanika. Będziemy za jakieś pół godziny.
- Naprawdę? Jaki niefart. To ja na was czekam w domu. Zrobię wam jakąś kolację.
- Dobrze. Dzięki mamo. - rozłączyła się.
Zablokowałam telefon i odwróciłam się w stronę drzwi. Już miałam wychodzić, gdy zobaczyłam w nich Pabla. Łatwo się domyślić, że lekko się go przestraszyłam.
- Dużo się tutaj nie zmieniło od kiedy ja tu sypiałem. - stwierdził podchodząc do mnie.
Nagle zobaczył na mojej szafce nocnej nasze zdjęcie z wakacji, które było zrobione jakiś czas temu. Podszedł do niego i wziął je w rękę.
- Nadal je tutaj trzymasz? - uśmiechnął się.
- Tak jakoś... Bez niego strasznie jest strasznie pusto. - odstawił je z powrotem.
- Możesz je przecież zastąpić zdjęciem z moim bratem.
- Nie mamy wspólnych zdjęć. - odparłam krótko.
- Jak to? - zdziwił się. - Przecież z Edwarda to taki model jest... - zaśmiałam się.
- Może i jest, ale nie ma czasu, aby ze mną pozować. Cały czas pracuje. Widujemy się w nocy po dziesiątej, gdy wróci i ja jeszcze nie śpię. Czasami ma wolne weekendy, ale bardzo rzadko...
- Jesteś z nim szczęśliwa? - zapytał nagle Pablo.
Znalezione obrazy dla zapytania pablo i angie- Mimo tego, że prawie się z nim nie widuję? Tak, bo w końcu nauczyłam się doceniać spędzone z nim chwile. - podszedł do mnie. - Dlaczego pytasz?
- Tak po prostu. Nie wiem, co by było, gdybyś nie była. W końcu to jest mój młodszy braciszek i zawsze powinienem trzymać jego stronę, ale gdyby to on był źródłem twojego nieszczęścia... Byłoby mi wtedy ciężko w jakikolwiek bronić go mówiąc, że dobrze postępuje. - uśmiechnęłam się. - Idziemy na dół?
- Tak.
Chwilę później znaleźliśmy się w kuchni. Zajrzałam do lodówki, ponieważ miałam przygotować posiłek dla Martiny i Edwarda.
- Zostaniesz na kolacji, prawda?
- Bardzo chętnie. - odparł.
- No i takiej odpowiedzi oczekiwałam. - kąciki ust mi się uniosły.
- Pomóc ci w czymś? - zapytał.
- Nie musisz. Poradzę sobie. - miałam zamiar obrać ogórka, gdy bardzo niefortunnie zacięłam się nożem.
- No właśnie widzę. Pokaż palca. - podszedł i chwycił moją dłoń. - Jak na przecięcie się nożem podczas krojenia warzyw, to nie wygląda za dobrze. Gdzie masz jakieś plastry?
- Tutaj. W apteczce. Jest nad zlewem po prawo.
Pablo sięgnął z niej potrzebne rzeczy, przemył palca i założył na niego opatrunek.
- Dzięki za pomoc. - powiedziałam.
- Nie ma za co. Wiesz przecież, że zawsze chętnie ci pomogę. - puścił mi oczko. - Nie rozumiem tylko, jak można zrobić sobie tak wielką ranę przy obieraniu jarzyn.
- Oj tam, oj tam... Już się nie czepiaj. Przypadki chodzą po ludziach.
I dokładnie w momencie, gdy skończyłam mówić, światło nam zgasło.
- Tym razem, to nie ja! - odparłam. - A tak właściwie, co się stało?
- Widocznie wyłączyli prąd... - wyjrzał przez okno. - Na całej ulicy, albo w całym osiedlu...
- No to ekstra. Jak ja mam teraz skończyć gotować?
- Masz jakieś świeczki?
- Mam. Są na górze w sypialni.
- To idź po nie, a ja tutaj zaczekam. Chociaż może lepiej nie... Pójdziemy po nie razem, bo jeszcze mi ze schodów spadniesz.
- Na bardzo śmieszne...
- Ale i tak nie dam ci gotować przy świeczkach, bo stracisz całą dłoń.
- Jakie ty masz poczucie humoru. - no dobra, przyznaję, to było odrobinę zabawne. - Idziemy?
- Tak. Idź przodem. Jak coś, to będę cię łapał.
Na górę weszłam bez większego problemu. Było tam jeszcze ciemniej niż na dole, bo w korytarzu nie ma okien. Jeżdżąc rękami po ścianie natrafiłam na klamkę. Nacisnęłam ją i znaleźliśmy się w sypialni. Było w niej o wiele jaśniej, gdyż było tam okno balkonowe, które dawało nam umiarkowane światło z dworu.
- Masz telefon przy sobie? - zapytałam.
- Nie, zostawiłem na dole. A po co ci?
- Poświeciłbyś mi, bo ciężko tak znaleźć świeczki bez patrzenia.
- Mam zapalniczkę w kieszeni.
- Dlaczego ją nosisz? Zacząłeś palić? - co prawda nie widziałam za dużo, ale zauważyłam, że odwrócił głowę w moją stronę. - Ym, a nie podpalisz nic tą zapalniczką? - szybko zmieniłam temat.
- Raczej nie powinienem. Będę ostrożny.
- Bo wiesz... pożar to chyba ostatnie czego mi dziś potrzeba.
- No jasne, rozumiem.
Nagle w pokoju rozległo się światło od ognia z zapalniczki. Zaczęłam szybko przeszukiwać szufladę, żeby jak najprędzej odnaleźć szukane przedmioty. Gdy je znalazłam, podpaliłam dwie i postawiłam na komodzie, a Pablo zgasił zapalniczkę.
- Dzięki za pomoc. - powiedziałam i spojrzałam mu się w oczy.
Tym razem widziałam jego twarz dokładniej. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy przez dłuższą chwilę. W jego spojrzeniu było coś takiego... Coś, co nie pozwalało mi myśleć logicznie... Coś, co sprawiało, że mogłam myśleć tylko o nim... Gdy przygryzłam dolną wargę poczułam, że jesteśmy bardzo blisko siebie. Słyszałam, jak oddycha. Nieśmiało zerkałam w podłogę, a on ujął moją brodę i uniósł moją głowę nieco wyżej tak, że znowu wpatrywałam mu się w oczy. Swoimi dłońmi objął moją szyję. Zaczęliśmy przybliżać ku sobie twarze, coraz bliżej... i bliżej... aż w końcu złączyły się w jednym pocałunku. Mimo, że był on krótki, był namiętny... A może mi się tylko wydawało, bo tak bardzo pragnęłam przypomnieć sobie smak jego ust? Oddalił je o parę milimetrów od moich i uśmiechaliśmy się do siebie. Nasze uśmiechy robiły się coraz szersze. Nagle ktoś zapalił światło, ale nawet wtedy nie odskoczyliśmy od siebie. Dopiero gdy usłyszeliśmy czyiś głos powoli się od siebie odsunęliśmy.
- O, prąd już wrócił. - czułam się trochę niezręcznie. - Od jak dawna tu stoicie?
- Brat, chyba mamy parę spraw do omówienia. - powiedział Edward stojąc w drzwiach.
- Dotyczących...?
- Dotyczących Angie.
Zobaczyłam, że zaraz za młodszym Galindo stoi Martina. Uśmiechnęła się do mnie i poszła do siebie. Pośliniłam palce, aby zgasić świeczki stojące obok nas. Czułam się zestresowana. Wiem, że musiałam go okropnie zranić. Odczuwałam jeszcze większe poczucie winy, gdy przypominałam sobie o naszej rozmowie. Mój chłopak też pewnie musiał się czuć niezręcznie... Zobaczył nas w takiej sytuacji... I to jeszcze w takim nastroju przy świecach...
- To może ja wyjdę? - zaproponowałam.
- Nie. My pójdziemy na dół. - powiedział Edward.
Chwilę potem byli już na parterze, a ja położyłam się na łóżku. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało. Nie myślałam w tamtym momencie o tym, że najprawdopodobniej widział nas brat Pabla. Odczuwałam szczęście i radość. Dotknęłam delikatnie opruszkami palców swoich ust, lecz szybko je cofnęłam. Ja i Pablo... pocałowaliśmy się... czy to coś oznacza? A jeśli tak, to co z Edwardem? Czy to jest już nasz koniec?

Ten rozdział podoba mi się o wiele bardziej od ostatniego, Wam też? ^.^
Jak myślicie? Pangie come back? ;D
Wszystko się już niedługo okaże! ;)

Do zobaczenia niebawem! :*
bloggerka

Ciekawostka: Tytuł rozdziału po hiszpańsku brzmi: "Con solo una mirada, vas a quedar de mi, por siempre enamorada" i jest to cytat z piosenki "Yo soy asi" :D.