Hejka!
Jak myślicie, czy Edward będzie wściekły na Angie?
Czy to ich koniec?
Zapraszam! ;D
Leżałam na łóżku i rozmyślałam o tym wszystkim... Coraz mniej cieszyłam się z naszego pocałunku... Jak tylko Edward skończy rozmawiać z Pablem, pewnie będzie chciał porozmawiać ze mną... Tylko jeśli ja powiem mu coś zupełnie innego niż on, wtedy domyśli się, że kłamię... Nie chciałam psuć naszego związku... Kochałam go... Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Domyśliłam się, że zaraz drzwi od sypialni otworzą się, a w nich ukaże się któryś z braci Galindo... I tak też się stało.- Skończyłeś już rozmowę z Pablem? - zapytałam nieśmiało.
- Tak.
- Pojechał już do domu?
- Tak.
Był taki dziwnie mało rozmowny... Ale pewnie ja postąpiłabym tak samo... Dopiero wtedy do mnie dotarło, jaka jestem fałszywa. Nie potrafiłabym mu wybaczyć zdrady, a sama posunęłam się do czegoś takiego...
- Edward, to nie tak jak myślisz! Przysięgam ci! - nie mogłam już dłużej wytrzymać.
- Ale o czym ty mówisz?
- To nie czas na żarty... Obiecuję ci, że nie zrobiłam nic, co mogłoby cię zranić.
- Angie, ale ja naprawdę nie rozumiem, o co ci chodzi...
- Jak to nie rozumiesz? O czym niby rozmawiałeś z Pablem?
- O tobie... o was...
- No właśnie... Wiem, że pewnie czujesz się zdradzony, ale naprawdę do niczego tutaj nie doszło...
- Chodzi ci o to przy świecach? Dlaczego miałbym sądzić, że mnie zdradziłaś?
- Bo staliśmy tak blisko siebie...
- Nie mam podstaw, żeby cię o to posądzać. Po za tym, po naszej ostatniej rozmowie wiem, że nie zrobiłabyś mi tego. - usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
Nie wiedział, jak bardzo się myli. Zrobiło mi się go żal. On mi ufał, a ja go tak podle oszukałam...
- Przepraszam cię, ale muszę iść teraz porozmawiać z Martiną.
- Uuu... Coś przeskrobała?
- Nic nie przeskrobała, po prostu muszę z nią pogadać, bo ostatnio jakoś nie miałam czasu.
- No dobrze, w takim razie idź, a ja się chwilę zdrzemnę, bo idę na nockę do pracy.
Wyszłam z mojej sypialni i zapukałam do pokoju Martiny, po czym weszłam.
- Angie, ale ja naprawdę nie rozumiem, o co ci chodzi...
- Jak to nie rozumiesz? O czym niby rozmawiałeś z Pablem?
- O tobie... o was...
- No właśnie... Wiem, że pewnie czujesz się zdradzony, ale naprawdę do niczego tutaj nie doszło...
- Chodzi ci o to przy świecach? Dlaczego miałbym sądzić, że mnie zdradziłaś?
- Bo staliśmy tak blisko siebie...
- Nie mam podstaw, żeby cię o to posądzać. Po za tym, po naszej ostatniej rozmowie wiem, że nie zrobiłabyś mi tego. - usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
Nie wiedział, jak bardzo się myli. Zrobiło mi się go żal. On mi ufał, a ja go tak podle oszukałam...
- Przepraszam cię, ale muszę iść teraz porozmawiać z Martiną.
- Uuu... Coś przeskrobała?
- Nic nie przeskrobała, po prostu muszę z nią pogadać, bo ostatnio jakoś nie miałam czasu.
- No dobrze, w takim razie idź, a ja się chwilę zdrzemnę, bo idę na nockę do pracy.
Wyszłam z mojej sypialni i zapukałam do pokoju Martiny, po czym weszłam.
- Masz chwilkę? - zapytałam.
- Dla ciebie mamo zawsze. - odpowiedziała.
- To świetnie. - usiadłam na jej łóżku. - Mam do ciebie pytanie.
- Tak?
- Dzisiaj jak w końcu wróciliście z Edwardem do domu, to ja z tatą byłam na górze, prawda?
- No tak.
- Ile widzieliście?
- Ile widzieliśmy? W jakim sensie?
- No ten tego... Czy widzieliście, że my się... no...?
- Całowali?
- No tak, dokładnie o to mi chodzi...
- Całowaliście się z tatą?! Naprawdę!? - ucieszyła się jak dziecko tak, że zaraziła mnie swoją radością i z powrotem się z tego cieszyłam.
- Ciszej... Edward nie może się dowiedzieć, jasne? Nikt nie może się dowiedzieć... Ale serio tego nie widziałaś?
- Ja widziałam, ale Edward nie widział.
- Naprawdę?
- Tak. Pierwsze co zrobiłam po przyjeździe to poszłam do swojego pokoju, ale nie doszłam do niego, bo zobaczyłam was. Staliście przy otwartych drzwiach w sypialni i jeszcze przy tych świecach... Wiesz mamo, jak to słodko wyglądało?
- To jakim prawem on tego nie widział, skoro stał przed tobą?
- Bo ja stanęłam i patrzyłam się na was, a potem przyszedł on, to udawałam, że dopiero wchodziłam do pokoju, bo wcześniej byłam w łazience. On nie zwrócił uwagi na światło świec i chciał tam wejść, jakby nigdy nic. Dopiero jak zapalił światło was zobaczył i wtedy już staliście odsunięci od siebie.
- Jakie szczęście... - mruknęłam pod nosem.
- Mamo, to oznacza, że tata wraca do domu i będziecie znowu razem?
- Nie... - odpowiedziałam. - To był tylko jednorazowy wybryk. Dlatego nie chcę, żeby Edward się dowiedział...
- A co z tatą? Pomyślałaś, że on w takim razie też może być zraniony?
- Tata? Nie... On wie, że jestem z Edwardem szczęśliwa... Ale nie rozmawiajmy o Pablu... To przez niego jestem w takiej sytuacji, w jakiej jestem...
- Przecież gdyby nie on, nie byłoby mnie, mamo. - uśmiechnęła się.
- No tak, a ty jesteś moim największym szczęściem... - odparłam. - Pabla muszę odstawić na bok, ale nie mam pojęcia jak to załatwić... Nie chciałam o nim zapominać, ale widocznie nie mam wyjścia...
- Dla ciebie mamo zawsze. - odpowiedziała.
- To świetnie. - usiadłam na jej łóżku. - Mam do ciebie pytanie.
- Tak?
- Dzisiaj jak w końcu wróciliście z Edwardem do domu, to ja z tatą byłam na górze, prawda?
- No tak.
- Ile widzieliście?
- Ile widzieliśmy? W jakim sensie?
- No ten tego... Czy widzieliście, że my się... no...?
- Całowali?
- No tak, dokładnie o to mi chodzi...
- Całowaliście się z tatą?! Naprawdę!? - ucieszyła się jak dziecko tak, że zaraziła mnie swoją radością i z powrotem się z tego cieszyłam.
- Ciszej... Edward nie może się dowiedzieć, jasne? Nikt nie może się dowiedzieć... Ale serio tego nie widziałaś?
- Ja widziałam, ale Edward nie widział.
- Naprawdę?
- Tak. Pierwsze co zrobiłam po przyjeździe to poszłam do swojego pokoju, ale nie doszłam do niego, bo zobaczyłam was. Staliście przy otwartych drzwiach w sypialni i jeszcze przy tych świecach... Wiesz mamo, jak to słodko wyglądało?
- To jakim prawem on tego nie widział, skoro stał przed tobą?
- Bo ja stanęłam i patrzyłam się na was, a potem przyszedł on, to udawałam, że dopiero wchodziłam do pokoju, bo wcześniej byłam w łazience. On nie zwrócił uwagi na światło świec i chciał tam wejść, jakby nigdy nic. Dopiero jak zapalił światło was zobaczył i wtedy już staliście odsunięci od siebie.
- Jakie szczęście... - mruknęłam pod nosem.
- Mamo, to oznacza, że tata wraca do domu i będziecie znowu razem?
- Nie... - odpowiedziałam. - To był tylko jednorazowy wybryk. Dlatego nie chcę, żeby Edward się dowiedział...
- A co z tatą? Pomyślałaś, że on w takim razie też może być zraniony?
- Tata? Nie... On wie, że jestem z Edwardem szczęśliwa... Ale nie rozmawiajmy o Pablu... To przez niego jestem w takiej sytuacji, w jakiej jestem...
- Przecież gdyby nie on, nie byłoby mnie, mamo. - uśmiechnęła się.
- No tak, a ty jesteś moim największym szczęściem... - odparłam. - Pabla muszę odstawić na bok, ale nie mam pojęcia jak to załatwić... Nie chciałam o nim zapominać, ale widocznie nie mam wyjścia...
- I wiesz co teraz zrobisz? Wsiądziesz do samochodu, pojedziesz do niego i wytłumaczysz mu, że masz Edwarda. Tym razem nie dasz się pocałować, jasne? On nie będzie ci niszczył życia. - odparła Martina.
- Sądzisz, że właśnie tak powinnam zrobić? Przecież wiem, że bardzo chcesz, żebym była z twoim tatą...
- Ale widzę, że to już naprawdę musi być koniec. Nie chcę, żeby tak było, że ty chodzisz cały czas zamyślona i martwisz się o to, iż zranisz Edwarda. Jedź już, bo zaraz się rozmyślisz. Zaufaj mi mamo. Naprawdę chcę dla ciebie dobrze.
- Sądzisz, że właśnie tak powinnam zrobić? Przecież wiem, że bardzo chcesz, żebym była z twoim tatą...
- Ale widzę, że to już naprawdę musi być koniec. Nie chcę, żeby tak było, że ty chodzisz cały czas zamyślona i martwisz się o to, iż zranisz Edwarda. Jedź już, bo zaraz się rozmyślisz. Zaufaj mi mamo. Naprawdę chcę dla ciebie dobrze.
- A może i masz rację? W takim razie niedługo będę. - zeszłam na dół.
Wzięłam torebkę i weszłam do garażu, gdy uświadomiłam sobie, że przecież nasz samochód stoi u mechanika. Pomyślałam, że zadzwonię po taksówkę. Nie musiałam długo czekać. Przyjechała po paru minutach pod mój dom. Droga już nie była tak krótka. Nie pomyliłabym się, gdybym stwierdziła, że mój były przeprowadził się na drugi koniec Buenos Aires, bo rzeczywiście tak było. Gdy w końcu udało mi się do niego dojechać, zapłaciłam taksówkarzowi i stanęłam przed drzwiami jego domu. Do tej pory widziałam go tylko raz, gdy odbierałam Martinę od Pabla. W środku jeszcze nigdy nie byłam. Zastanawiałam się, czy zapukać. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, ale też nie chciałam ranić Edwarda... "No rób to zanim całkiem się rozmyślisz!" - coś w środku mnie krzyczało. Stwierdziłam, że będzie lepiej jeśli tego posłucham. Nie musiałam czekać długo, gdyż po chwili drzwi otworzyły się, a w nich ujrzałam sylwetkę mojego byłego ukochanego... Ale czy na pewno byłego?
- Angie. - wyglądał na odrobinę zdziwionego, a jednocześnie zestresowanego. - Co ty tutaj robisz? Nie spodziewałem się ciebie...
- Wiem i przepraszam, że tak bez ostrzeżenia, ale mam ważną sprawę. Mogę wejść?
- Jasne... - wpuścił mnie do środka i zamknął za mną drzwi. - Długo nam to zajmie? - spytał.
- Nie tylko chwilkę... Naprawdę krótką...
- A więc o co chodzi?
Wzięłam torebkę i weszłam do garażu, gdy uświadomiłam sobie, że przecież nasz samochód stoi u mechanika. Pomyślałam, że zadzwonię po taksówkę. Nie musiałam długo czekać. Przyjechała po paru minutach pod mój dom. Droga już nie była tak krótka. Nie pomyliłabym się, gdybym stwierdziła, że mój były przeprowadził się na drugi koniec Buenos Aires, bo rzeczywiście tak było. Gdy w końcu udało mi się do niego dojechać, zapłaciłam taksówkarzowi i stanęłam przed drzwiami jego domu. Do tej pory widziałam go tylko raz, gdy odbierałam Martinę od Pabla. W środku jeszcze nigdy nie byłam. Zastanawiałam się, czy zapukać. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, ale też nie chciałam ranić Edwarda... "No rób to zanim całkiem się rozmyślisz!" - coś w środku mnie krzyczało. Stwierdziłam, że będzie lepiej jeśli tego posłucham. Nie musiałam czekać długo, gdyż po chwili drzwi otworzyły się, a w nich ujrzałam sylwetkę mojego byłego ukochanego... Ale czy na pewno byłego?
- Angie. - wyglądał na odrobinę zdziwionego, a jednocześnie zestresowanego. - Co ty tutaj robisz? Nie spodziewałem się ciebie...
- Wiem i przepraszam, że tak bez ostrzeżenia, ale mam ważną sprawę. Mogę wejść?
- Jasne... - wpuścił mnie do środka i zamknął za mną drzwi. - Długo nam to zajmie? - spytał.
- Nie tylko chwilkę... Naprawdę krótką...
- A więc o co chodzi?
- Musimy porozmawiać. - oznajmiłam. - Powiem wprost. Zostaw mnie w spokoju. Wiem, że teraz sobie sama zaprzeczam, bo wcześniej chciałam, abyśmy zostali przyjaciółmi, ale ja tak nie potrafię, a przez ciebie krzywdzę, i siebie, i Edwarda. Nie chcę cię już więcej widzieć. Chcę o tobie zapomnieć. Cześć. - odwróciłam się w stronę drzwi.
Tak szybko jak tam weszłam, chciałam stamtąd wyjść. Nie chciałam już dłużej na niego patrzeć.
- Angie zaczekaj. - złapał mnie za rękę. - Przepraszam, to moja wina. Nie potrafię być twoim przyjacielem... - spojrzał mi w oczy i przyciągnął ku sobie.
Nagle poczułam, jak jego usta stykają się z moimi w namiętnych pocałunkach. Były one bardziej odważne niż ten ostatnio. Poczułam, jak jego dłonie dotykają moich pleców pod bluzką. Gdy skończył oddawać mi pocałunki odsunęłam się od niego, lecz cały czas spoglądałam w jego stronę. Po chwili dojrzałam za nim pewną osobę, która do nas podeszła. Zastanawiałam się, co jest gorsze. To, że widziała nas, że się całujemy, czy to, że była to kobieta ubrana wyłącznie w męską koszulę, która najprawdopodobniej należała do Pabla.
- Hej, jestem Sara. - przywitała się.
- Angie.
- Bardzo mi miło cię poznać.
- Mnie również. - odparłam ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Cały czas zerkałam na Pabla. Przyznam, że minę miał nietęgą. Czyżby znalazł sobie nową? Niby nie byliśmy już razem, ale odczuwałam coś, czego dawno nie czułam... Była to... zazdrość? Przecież to niemożliwe...
- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? Piekłam wczoraj z Pablem ciasto, może ci posmakować. - zachęcała mnie.
- Nie, dziękuję. Przepraszam, ale odrobinę się śpieszę. Może innym razem. - nacisnęłam klamkę i wyszłam...
Bam, bam, bam! I co teraz? :P
I kim jest tajemnicza Sara, która pojawiła się u Galindo?
Dowiecie się już niedługo! ;D
Rozdział taki trochę krótki, ale jakoś choruję ostatnio na brak weny :/
Do następnego! :*
bloggerka
Tak szybko jak tam weszłam, chciałam stamtąd wyjść. Nie chciałam już dłużej na niego patrzeć.
- Angie zaczekaj. - złapał mnie za rękę. - Przepraszam, to moja wina. Nie potrafię być twoim przyjacielem... - spojrzał mi w oczy i przyciągnął ku sobie.
Nagle poczułam, jak jego usta stykają się z moimi w namiętnych pocałunkach. Były one bardziej odważne niż ten ostatnio. Poczułam, jak jego dłonie dotykają moich pleców pod bluzką. Gdy skończył oddawać mi pocałunki odsunęłam się od niego, lecz cały czas spoglądałam w jego stronę. Po chwili dojrzałam za nim pewną osobę, która do nas podeszła. Zastanawiałam się, co jest gorsze. To, że widziała nas, że się całujemy, czy to, że była to kobieta ubrana wyłącznie w męską koszulę, która najprawdopodobniej należała do Pabla.
- Hej, jestem Sara. - przywitała się.
- Angie.
- Bardzo mi miło cię poznać.
- Mnie również. - odparłam ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Cały czas zerkałam na Pabla. Przyznam, że minę miał nietęgą. Czyżby znalazł sobie nową? Niby nie byliśmy już razem, ale odczuwałam coś, czego dawno nie czułam... Była to... zazdrość? Przecież to niemożliwe...
- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? Piekłam wczoraj z Pablem ciasto, może ci posmakować. - zachęcała mnie.
- Nie, dziękuję. Przepraszam, ale odrobinę się śpieszę. Może innym razem. - nacisnęłam klamkę i wyszłam...
Bam, bam, bam! I co teraz? :P
I kim jest tajemnicza Sara, która pojawiła się u Galindo?
Dowiecie się już niedługo! ;D
Rozdział taki trochę krótki, ale jakoś choruję ostatnio na brak weny :/
Do następnego! :*
bloggerka
Nie szkodzi i tak fajny :) Spojrz na to z innej strony, niektorzy nie potrafia tak ladnie pisac ( ja to wyjatek), nawet jakby sie nie wiem jak bardzo starali :)
OdpowiedzUsuńKejla <3
Dziękuję :D
UsuńKiedy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZa moment dodam, tylko wprowadzę troszkę poprawek :)
Usuń