Miłego czytania! <3
Następnego dnia ciężko było mi wstać z łóżka. Moja córka miała rację. Nie potrzebnie siedziałam do późna przeglądając rachunki. Gdy otworzyłam oczy nieco się zmartwiłam. Zamiast Edwarda obok mnie zobaczyłam na szafce kartkę. Pewnie gdyby nie moja ciekawość, nie podniosłabym się tak szybko. Podeszłam do komody, wzięłam kartkę do ręki i zaczęłam czytać.
Zawiodłem. Wiem, przepraszam.
Na koncercie będę. Obiecuję.
Tamtego dnia miał być w domu... Miał wziąć sobie wolne w pracy i spędzić go ze mną i Martiną, nie tylko na koncercie, ale w domu również... Westchnęłam, zgniotłam kartkę i odłożyłam na miejsce. Zeszłam na dół do kuchni. Tam z wielkim uśmiechem przywitała mnie córka.- Cześć mamo. Przygotowałam ci śniadanie. - wskazała na stół.
- Dziękuję bardzo. - usiadłam i zaczęłam jeść.
- Radzę ci się pospieszyć, bo nie możemy się spóźnić do Studia.
- Wiem. Dzisiaj bardzo ważny dzień.
- A co z Edwardem? Jeszcze śpi? Lepiej pójdę go obudzić, bo jeszcze się przez niego spóźnimy.
- Nie, naprawdę nie musisz. - powstrzymałam ją. - On już od dawna nie śpi, a nawet powiem ci, że pojechał do pracy...
- Co? Przecież miał zostać dzisiaj z nami... - zmartwiła się.
- Ale może to było coś bardzo ważnego? Obiecał, że na koncercie się pojawi.
- Wierzysz w to? Ja jakoś nie. Tata by nigdy tak nie zrobił... On był na każdym występie i...
- Pablo miał inną pracę. - przerwałam jej.
- Teraz się to zmieni. Tata wyjeżdża i mogę się już z nim nigdy nie zobaczyć.
- Robi to, ponieważ wie, że tak będzie lepiej.
- Lepiej? Lepiej będzie jeśli zapomnę o tacie? Tylko powiedz mi, jak to zrobię, bo ja jakoś sobie tego nie wyobrażam.
- Martina...
- Mamo, ja na prawdę o nim nie zapomnę. To jest mój tata. To jest tak, jakbym miała zapomnieć jak mam na imię. To jest coś niemożliwego. - spojrzała na mnie z żalem. - Nie będę się już z tobą dzisiaj o to kłócić. Nie chcę cię denerwować, tym bardziej, że dzisiaj jest ten koncert...
- Dziękuję. - powiedziałam kończąc posiłek. - Pójdę na górę się przebrać. Jeśli chcesz, to na mnie zaczekaj i pójdziemy razem do Studia, a jeśli nie to idź sama. - powiedziałam wchodząc po schodach.
Weszłam na górę i cały czas przypominałam sobie słowa wypowiedziane przez moją córkę. Może miała rację? Niemożliwe jest zapomnieć o tak ważnej osobie... Przecież Pablo nauczył mnie wiele wspaniałych rzeczy, sprawił, że życie nabrało kolorów... Pokazał mi, czym jest prawdziwa miłość... Nie da się o tym ot tak zapomnieć. Usiadłam przed lustrem i zaczęłam rozczesywać włosy. Nie były one bardzo potargane. Szybko uporałam się z fryzurą jak i z makijażem. Następnie stanęłam przed otwartą szafą. Po krótkim namyśle wyciągnęłam z niej niebieską sukienkę, która dosięgała mi do kolan. Lubiłam ją. Nawet bardzo. Była wygodna i według Pabla świetnie w niej wyglądałam. Gdy skończyłam się szykować, zeszłam na dół. Martiny już tam nie było. Widocznie wolała iść sama, albo przyszedł po nią Tom. Wzięłam do ręki torebkę i wyszłam. Spacerowałam powoli, bo miałam jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia koncertu, a do Studio nie miałam daleko. Niestety doszłam tam o wiele szybciej niż się spodziewałam, aczkolwiek zaraz przy wejściu spotkałam się z młodszym Galindo.
- Witaj, Angie. - przywitał się Pablo.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
- Jak tam? Stresujesz się przed koncertem?
- Tak. Chyba nawet bardziej niż dzieciaki razem wzięte. - zaczęliśmy się śmiać.
- A jak się czujesz? Jak twoje samopoczucie? - wiedziałam co dokładnie ma na myśli.
- Szczerze? - mina mi nieco posmutniała. - Kiepsko. Edward spędzić ze mną cały dzień, ale poszedł do pracy, pokłóciłam się rano z Martiną i jeszcze ta świadomość, że ty dzisiaj wyjeżdżasz... Właściwie dokąd jedziesz? - spytałam.
- Chyba najlepiej będzie jeśli ci nie powiem. Wybacz, ale uważam, że to lepsze rozwiązanie. - odpowiedział.
- Jasne... Może i masz rację? - westchnęłam.
- Ale nie myśl o tym na razie. Mamy jeszcze pół doby, aby się sobą nacieszyć. Po prostu przeżyjmy ten dzień tak, jakby był on naszym ostatnim. - uśmiechnął się. - To co? Idziemy?
- Tak. - ruszyliśmy w stronę sali.
Gdy weszliśmy do niej, ujrzeliśmy ją zupełnie odmienioną. Została inaczej przystrojona, dostawiono o wiele więcej krzesełek i głośników. Dopiero, gdy w niej posprzątano, dostrzegłam, że jest ona naprawdę wielka. Przez scenę weszliśmy za kulisy. Tam czekali już na nas wszyscy występujący. Byli bardzo zdenerwowani. Oprócz tego, było tam okropnie głośno, dzieciakom pogubiły się kostiumy, a dziewczynom rozmazał się makijaż, ale w samą porę zdążyliśmy się z tym uporać.
- Dzieciaki, chodźcie tu. - poprosił Pablo. - Zaraz zacznie się koncert, ale przed tym chcielibyśmy wam podziękować, za wszystko, co zrobiliście, aby dzisiejszego dnia wyjść na scenę i wypaść jak najlepiej. Jesteśmy dumni, że mamy tak wspaniałych uczniów.
- Bardzo się staracie i doceniamy to. Jesteście naprawdę świetni i wiemy, że na każdym występie dajecie z siebie wiele, a nawet wszystko co możecie. Mimo paru potknięć na początku, zachowaliście się jak profesjonaliści. - odparłam.
- Dziękujemy. - dookoła rozległy się okrzyki radości.
- A teraz idźcie na scenę i róbcie to co kochacie. Pamiętajcie, juntos somos mas! - dzieciaki po kolei zaczęły wybiegać i zaczęło się show.
Całe przedstawienie zaczynało się od grupowej piosenki "Friends 'till the end". To był bardzo dobry pomysł, aby od niej zacząć, gdyż po niej uczniowie rozluźnili się i zaczęli traktować ten koncert jako jedną wielką zabawę. Piosenki przewijały się jedna za drugą bardzo szybko i sprawnie. W między czasie zerkałam na widownie, aby sprawdzić, czy Edward się pojawił, aczkolwiek łatwo się domyślić, że nie... Zawiódł mnie... Może chciał się odegrać? Albo praca jest dla niego ważniejsza ode mnie... Zaraz miała wejść na scenę Paula z Tomem. Przechodząc obok niej usłyszałam fragment jej rozmowy z moją córką, który wywołał uśmiech na mojej twarzy.
- To powinno być twoje pięć minut na scenie, nie moje. Wyjdź tam i zaśpiewaj.
- Ale dobrze wiesz, że ja nie mogę.
- Nogę masz już zdrową, a mną się nie przejmuj. I tak się cieszę, że miałam okazję zastępować cię na próbach.
- Paula, ty sobie żartujesz, prawda?
- Nie. No idź już. Widownia czeka i Tom też.
- Dziękuję. - przytuliły się.
Martina weszła na scenę i zaczęła śpiewać. Nawet nie wyobrażacie sobie zdziwienia chłopaka. Był zaskoczony, a jednocześnie zadowolony. Ich melodyjne głosy idealnie pasowały do siebie, jak i do tej piosenki. Wszyscy słuchali ich z wielką uwagą. Z oczu leciały mi łzy, aczkolwiek nie znaczyły one smutku. Moja córka właśnie lśniła na scenie i była szczęśliwa, a ja cieszyłam się razem z nią. Nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Obróciłam głowę do tyłu. Tak, był to Pablo. Wtuliłam się w niego i delikatnie ruszaliśmy się w rytm muzyki. Przymknęłam oczy. "Chcę cię przytulic, chcę cię pocałować... Chcę ciebie mieć blisko siebie... Przecież to co czuję, to miłość..."*. Piosenka się skończyła, a na sali rozległy się ogromne oklaski. My również zaczęliśmy im bić brawo. Martina razem z Tomem zeszli ze sceny, światła na chwilę zgasły, a gdy zapaliły się z powrotem na scenie znalazła się kolejna osoba.
- To było świetne. Gratuluję! - powiedziałam, gdy tylko moja córka razem z chłopakiem do nas podeszli.
- Naprawdę wam się to udało. - dopowiedział Pablo.
- Dziękujemy.
- Tom leć się przebrać, bo zaraz "Mil vidas atras". - pogoniłam go.
Chłopak razem z Martiną oddalili się od nas. Zaproponowałam, abyśmy posłuchali następnych paru piosenek nie zza kulis, a z publiczności. Galindo zgodził się i chwilę później znaleźliśmy się pośród tłumu ludzi, który świetnie się bawił. Piosenka skończyła się. Teraz na scenę wszedł Tom razem ze swoim zespołem i zaczęli śpiewać jak i grać. Widziałam, że nastolatek co chwila zerkał w prawą stronę. Tam stała nasza córka, a on chciał występować tylko dla niej...
- Angie. - usłyszałam.
Obróciłam się w bok. Swoim wzrokiem napotkałam spojrzenie Pabla. Nagle poczułam, że ogarnia mnie ciepło. Zbliżyliśmy się nieco do siebie. "Ty dajesz ciepło mojemu wszechświatowi... To bezwarunkowa miłość, którą czuję, gdy jestem z tobą..." **.
- Nim wyjadę muszę ci coś powiedzieć. - zaczął. - Wczoraj rozmyślałem nad tym wszystkim bardzo dokładnie. Zastanawiałem się, czy to co odczuwałem w stosunku do ciebie nie było spowodowane zazdrością, ale stwierdziłem, że się pomyliłem i wiem, że teraz pewnie namieszam, ale jeśli wyjechałbym nie mówiąc ci tego, to nigdy bym sobie nie darował... Angie, ja... - czułam, że obejmuje moją twarz swoimi dłońmi. - Kocham cię.
Wtedy poczułam, że w środku rozpadam się na tysiące małych kawałków. Odsunęłam się od niego. Nie chciałam, aby wyjeżdżał, ale wolałam abyśmy zostali przyjaciółmi. Spojrzałam się na scenę. Zespół chłopaków właśnie skończył śpiewać. W sali rozległy się oklaski. Zerknęłam w stronę drzwi i zaczęłam biec w ich kierunku. Za plecami usłyszałam tylko pojedyncze wołania: "Mamo!", ale zignorowałam je. Wybiegłam ze Studia. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Pabla. Dlaczego tak dziwnie zareagowałam? Nie wiem... Przecież też mi na nim zależało... W głowie miałam setki różnych myśli. "Czemu on mi to powiedział? Co teraz? Czy zostanie jednak w mieście? A może wyjedzie i będę mogła żyć spokojnie z Edwardem?". Łzy spływały jedna za drugą po moich policzkach. Szłam szybko przed siebie nie oglądając się w inne strony. Słyszałam, że ktoś za mną biegnie i woła mnie, ale nie reagowałam na to. Byłam prawie pewna, że jest to Pablo. Nagle usłyszałam, że wykrzyknął moje imię trzy razy głośniej, a po chwili poczułam mocne uderzenie przez które upadłam na ziemię...
* - fragment "Nuestro camino"
** - fragment "Mil vidas atras"
Cześć! Jak Wam się podoba rozdział?
W ogóle zagląda ktoś tu jeszcze? ;D
Muszę Wam powiedzieć, że blog niedługo przejdzie małe zmiany,
ale nie zdradzę dokładnie kiedy ;)
Besos! :*
bloggerka