Nowy rozdział! :D
Następnego dnia w Studio od samego rana mieliśmy próby. Koncert zbliżał się wielkimi krokami, a wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Gdy weszłam do pokoju nauczycielskiego zobaczyłam tam wszystkich nauczycieli oprócz Pabla... Ciekawe dlaczego go nie było. "Pewnie znowu musi wyjechać w 'prywatnych' sprawach... Ile tym razem nie będę się z nim widziała? Dwa, trzy czy cztery tygodnie?" - pomyślałam. Byłam na niego zła, bo przez nasze prywatne sprawy szkodziliśmy tylko przedstawieniu. Widocznie nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest potrzebny na próbach... Zajęłam swoje miejsce i wsłuchałam się dyskusji prowadzonej przez moich znajomych z pracy.- Jak dla mnie przesadzasz Gregorio! - stwierdził Beto.
- Zgadzam się w stu procentach. Nie możesz go wywalić tylko dlatego, że odmówił zaliczenia. Tym bardziej, że chłopak miał jeszcze tydzień temu nogę w gipsie.
- Ale to nie jest powód, żeby nie zaliczać! - wrzasnął zdenerwowany nauczyciel tańca.
- Jeszcze nie daj Boże postawiłby nie tak stopę i tym razem chodziłby w gipsie przez rok! Masz mu natychmiast wykreślić tą ocenę!
- To jest mój uczeń i pozwól, że ja będę decydował o jego ocenach, a nie ty!
Tak... Gregorio znowu koloryzował, ale chyba wszyscy się już do tego przyzwyczaili. Nie chciałam się z nimi sprzeczać, więc tylko grzecznie zapytałam:
- O którym chłopaku mówicie?
- Marcus Luego, z grupy z rozszerzonym tańcem. - odpowiedział Beto.
Nauczyciele dalej się ze sobą kłócili, a ja wstałam, sięgnęłam dziennik i wykreśliłam mu ocenę z zaliczenia. Gregorio nawet nie zauważył. Był tak pochłonięty ową dyskusją, że nic innego go nie obchodziło. Wyszłam z pokoju, ponieważ stwierdziłam, że dłuższe siedzenie tam nie ma najmniejszego sensu. Gdy zamknęłam za sobą drzwi zobaczyłam, że do Studia właśnie wszedł Pablo.
- Cześć. - przywitałam się.
- Hej.
- Myślałam, że już dzisiaj nie przyjdziesz.
- Ale jestem. - uśmiechnął się. - Dużo mnie ominęło z zebrania?
- Tak właściwie, to nic. Wszyscy kłócą się z Gregorio, bo postawił Marcusowi niesłuszną ocenę z zaliczenia, ale już rozwiązałam problem.
- Aha... - pewnie i tak nic nie zrozumiał.
- Wybacz, ale muszę lecieć na próbę. Jak będziesz miał chwilę, to wpadnij. Przyda nam się twoja pomoc. - zaczęłam iść w stronę sali, aczkolwiek poczułam, że Galindo złapał mnie za rękę i przyciągnął ku sobie.
- Wiem, że nie najlepiej się zachowałem, gdy się z tobą żegnałem. Przepraszam. Mówiłem ci to już wiele razy, ale powtórzę po raz kolejny. Zależy mi na tobie i nie chcę, abyśmy się kłócili.
- Tak, wiem... Ja również przepraszam.
- Ty nie masz za co. Kochasz go i ja to rozumiem. Ciężko mi przychodzi uszanowanie tej decyzji, ale ja tutaj nie mam nic do gadania.
- Mimo wszystko przepraszam, że powiedziałam ci w ten sposób...
- "W ten sposób"? Dowiedziałem się tego tak, jak powinienem. Od ciebie, przy szczerej rozmowie, ale jeśli to cię pocieszy, to wybaczę ci, jeśli ty zrobisz to samo. - uśmiechnął się. - Zgoda?
- Zgoda. - przytuliłam go.
- A teraz leć już na próbę, bo się spóźnisz. Za godzinę do was dołączę.
- Dobrze, czekamy. Do zobaczenia. - pożegnałam się i ruszyłam w stronę sali.
Gdy weszłam ujrzałam dzieciaki, które były pełne energii i gotowe do próby. Bardzo się z tego ucieszyłam, bo pracowanie z takimi osobami to naprawdę przyjemność. Po krótkim wstępie z mojej strony zaczęliśmy bez zbędnego przedłużania. Zaczęło się od "Ser mejor" przez "Supercreative", "Entre dos mundos" i "Ahi estare". W międzyczasie na sali pojawił się Pablo, który pomagał uczniom doskonalić szczegóły. Piosenki przemijały jedna za drugą bardzo szybko, przez co cała próba szła żwawo i bez problemów. Pojawiły się dopiero w środku całej próby, gdy przyszła kolej na moją siostrzenicę i jej męża. Cały czas krzątali się między uczniami, a jak byli potrzebni na scenie, to zniknęli.
- A gdzie się podziała Violetta i Diego? Teraz ich piosenka.
- Zaśpiewajcie za nich! - krzyknęła Martina.
- Śpiewamy? - spojrzałam się na Pabla.
- W sumie to tylko próba, więc co nam szkodzi? - odpowiedział z uśmiechem.
Weszliśmy na scenę. Galindo wziął dwa mikrofony z czego jeden podał mnie. Czułam się na początku nieco niezręcznie, ale przecież to tylko piosenka. Nagle usłyszeliśmy, że podkład zaczyna grac. W oryginale Diego śpiewał pierwsze wersy, więc teraz zaczynał Pablo. Nagle po całej sali rozległ się jego głos. "Nie jestem ptakiem, który lata... I nie maluję obrazów. Nie jestem rzeźbiarzem poetą... Jestem tylko tym, kim jestem.". Teraz była kolej na mnie. Podniosłam mikrofon na wysokość moich ust i zaczęłam śpiewać. "Z gwiazd nie potrafię czytać... I księżyca nie obniżę. Nie jestem niebem, ani słońcem... Jestem tylko sobą.". Nie wiem dlaczego, całą piosenkę przyglądałam się właśnie jemu... Gdy zaczął się refren, on również się na mnie spojrzał. "Możemy malować kolorami duszy. Możemy krzyczeć "yeee". Możemy latać nie mając skrzydeł. Bądź słowami mojej piosenki i rzeźbij mnie w swoim głosie...". Teraz ponownie była jego kolej. Wsłuchiwałam się w każde zaśpiewane przez niego słowo z ogromną dokładnością. Nie wiem, co mi nagle odbiło, ale podeszłam do niego bliżej i złapałam go za rękę. "To nie przeznaczenie, ani szczęście sprawiło, że przyszłaś do mnie. Wyobrażamy sobie, że to magia przyprowadziła cię tu!". Od tamtego momentu czułam, że on śpiewa tę piosenkę tylko dla mnie. Cały czas utrzymywaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy. "Bądź słowami mojej piosenki i rzeźbij mnie w swoim głosie...". Na sali rozległy się oklaski, ale my nadal patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle on uśmiechnął się szerzej. Przytuliłam się do niego. Ściskałam go mocno. Prawie z całej siły. Czułam, że pojedyncza łza spływa mi po policzku. Tylko dlaczego? Ona oznaczała szczęście, czy smutek? Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
- Było świetnie. - mruknął mi na ucho. - Chyba im też się podobało.
Odsunęłam się od niego i przetarłam oczy.
- Brawo! - usłyszałam krzyk.
- Edward! - zdziwiłam się. - Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem pooglądać waszą próbę. Mogę, prawda?
- Tak... Oczywiście. - chyba łatwo się domyślić, że nie spodziewałam się go tutaj. - Dobrze dzieciaki, teraz następna piosenka. Dziewczyny gotowe? - powiedziałam schodząc razem ze starszym Galindo ze sceny.
- Jasne. - odpowiedziały.
- W takim razie zaczynajcie. - uśmiechnęłam się do nich. - Od jak dawna tu jesteś? - spytałam podchodząc do Edwarda.
- Od paru minut. Martina już śpiewała solową piosenkę?
- Nie. - odrzekłam.
- To dobrze, bo już się bałem, że się spóźniłem. - powiedział. - Nic nie mówiłaś, że będziecie występowali z Pablem na koncercie.
- Że ja i Pablo? Że my niby występujemy? Nie...
- W takim razie, dlaczego razem śpiewaliście?
- Bo ktoś musiał zastąpić Violettę i Diego.
- Po co ich zastępowaliście, skoro oni tutaj są?
- Ale nie było ich wcześniej. - wiedziałam, że zaraz zrobi mi scenę zazdrości. - Edward, nie kłóćmy się tutaj. Po za tym, my tylko śpiewaliśmy i nic więcej. Z resztą sam widziałeś. - powiedziałam szeptem.
- Hejo, brat! - podszedł do nas Pablo. - Jak ci się podobał występ twojej żony?
- Była naprawdę genialna. - młodszy Galindo objął mnie ramieniem. - Nie to, co ty. Ona przynajmniej ma talent. - chwila, co? - No przecież żartowałem! Oboje byliście świetni.
- Heh... Dzięki. - odparł mój były. - Może po próbie wyjdziemy do Resto na jakiś luch? - zaproponował. - Co wy na to?
- Ja bardzo chętnie. - odpowiedziałam.
- W sumie, czemu nie? - uśmiechnął się Edward.
Akurat, gdy skończyliśmy rozmawiać, przyszła kolej na kolejny występ. Była to piosenka grupowa, "Ven y canta" napisana przez Pabla. Podśpiewywałam ją sobie pod nosem. Spojrzałam na repertuar. "Jeszcze tylko siedem piosenek. Zleci szybko." - pomyślałam, ale pomyliłam się, ponieważ nie pomyślałam, że może zdarzyć się jakiś nieszczęśliwy wypadek. Zostały jeszcze dwie piosenki do końca. "En mi mundo" śpiewana przez moją córkę i finałowe "Esto no puede terminar". Martinie szczęście chyba nie sprzyjało, bo śpiewając drugą zwrotkę najprawdopodobniej o coś się potknęła i skręciła nogę. Próba przez to zakończyła się wcześniej, ale musiałam z nią pojechać do szpitala. Wybrał się tam razem ze mną Pablo, Edward i Tom. Okazało się, że skręciła kostkę. Nie był to jakiś poważny uraz, ale musiała mieć nogę w szynie przez dwa tygodnie... Niby nic strasznego, ale zależało jej na występie na koncercie, ale ten mały wypadek już ją z tego wykluczył. Wiedziała, że mogło być gorzej, ale łatwo się domyślić, że ta informacja raczej nie mogła wywołać uśmiechu na jej twarzy. Odwieźliśmy ją i Toma do naszego domu. Edward również zdecydował, że zostanie z nimi, więc ja i Pablo wróciliśmy do Studio, aby przećwiczyć jeszcze ostatnią piosenkę i znaleźć zastępstwo za moją córkę. Uczniowie razem z Violą i Diego zaśpiewali "Esto no puede terminar", a później zaczęliśmy się naradzać.
- Po dłuższym przemyśleniu zdecydowaliśmy, że najlepszym zastępstwem za Martinę będzie Paula. - spojrzałam się na przyjaciółkę mojej córki.
- Ja? - dziewczyna nie mogła w to uwierzyć.
- Tak. Byłaś z Martiną na wszystkich próbach jej solowych piosenek, więc na pewno znasz choreografię i teksty, a nawet jeśli nie, to nie zajmie nam to dużo czasu, aby cię tego nauczyć. - stwierdził Pablo.
- Ale ja nie dam rady...
- Dasz radę, tylko musisz trochę bardziej w siebie uwierzyć. - powiedziałam. - Na dzisiaj to już koniec. Możecie już wrócić do domów i trochę po odpoczywać, bo jutro kolejny dzień prób. Widzimy się o dziewiątej i nie zaśpijcie. Paula... - zwróciłam się bezpośrednio do dziewczyny. - Mogłabyś zostać jeszcze chwilę?
- Oczywiście. - odpowiedziała.
Gdy wszyscy opuścili salę zaczęłam jej opowiadać razem z Pablem, jak będzie wyglądała jej rola.
- Jak dobrze wiesz, Martina śpiewała cztery piosenki: "En mi mundo", "Habla si puedes", "Codigo amistad" i "Nuestro camino" z Tomem. Co prawda, "Codigo amistad" śpiewałyście we trzy, razem z Aną, aczkolwiek pomyśleliśmy z Pablem, że ty przejmiesz wersy Martiny, Ana twoje, a wersy Any przejmie jakaś inna dziewczyna, jeszcze nie wiemy która...
- Myśli pani, że dam radę? Przecież ja się zawsze tak stresuję przed tymi występami...
Odkąd pamiętam Paula była bardzo nieśmiała i wstydliwa. Również mało wierzyła w siebie, więc pewnie dlatego miała tyle wątpliwości.
- Oczywiście, że dasz! - zapewniał ją Pablo. - Masz ogromny talent tylko boisz się pokazywać go publicznie, a przecież my jesteśmy tutaj, by pomóc ci się rozwinąć, tak? - uśmiechnął się do niej.
- A Martina wie, że ja ją zastępuję? Tom wie, że będzie ze mną śpiewał?
- Jeszcze nie, ale zaraz jak pojedziemy do domu, to jej powiemy. - odparłam.
- To proszę jej również przekazać, że życzę jej szybkiego powrotu do zdrowia, dobrze?
- Jasne. - przytaknęłam. - A teraz leć do domu, bo musisz odpocząć. Czeka cię jutro męczący dzień.
- Dziękuję bardzo, do widzenia. - pożegnała się i wyszła.
- Myślisz, że to był dobry pomysł? - zapytałam Pabla.
- No pewnie. Kto lepiej ją zastąpi niż jej najlepsza przyjaciółka?
- Masz rację... - odparłam. - Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne przeczucie, że ten koncert nam się nie uda...
- Nawet tak nie mów, rozumiesz? Uda się, ba! Nawet będzie jednym z najlepszych.
- Skoro tak mówisz... - powiedziałam niepewnie.
- Mnie nie wierzysz? - spytał z uśmiechem.
- Mam prośbę... - zaczęłam.
- Słucham.
- Przytuliłbyś mnie? Ale tak bardzo, bardzo mocno?
Nawet nie musiałam czekać na odpowiedz. Potrzebowałam tego uścisku. Od razu się uśmiechnęłam. Dopiero wtedy poczułam, że jednak może coś z tego będzie...
Cześć! :D
Jak Wam się rozdział podobał? Może być?
Wiem, że strasznie mało Pangie, aczkolwiek może niedługo coś z tym zrobię... ;)
Jejku, w końcu maj! Jeszcze miesiąc ostatnich popraw i testów, a później laba i wakacje ^_^
Nie mogę się już doczekać :')
Do następnego! :*
bloggerka
Suuuper rozdział :) Ja tez juz maze o wakacjach
OdpowiedzUsuńKejla<3
Dzięki ^_^
Usuń