Czy Pablo i Angie do siebie wrócą?
A może się ze sobą pokłócą?
A może się ze sobą pokłócą?
Tego dowiecie się już teraz! :D
Obudziłam się. Doskonale pamiętałam, co się wczoraj wydarzyło. Przewróciłam się na drugi bok i zaczęłam sobie to wszystko przypominać. Każdy jego najmniejszy pocałunek, dotyk, ruch... To, jak namiętnie oddawałam mu wszelkie jego muśnięcia moich ust... Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się sama do siebie. Tak, byłam szczęśliwa. Może nie powinnam się do tego przyznawać? Schowałam się bardziej pod kołdrę i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam trzask talerzy z kuchni. Podniosłam się z kanapy i rozejrzałam po pokoju. Na fotelu leżała jego granatowa koszula. Założyłam ją na siebie, zapięłam wszystkie guziki, a następnie ruszyłam do pomieszczenia, z którego dochodziły dźwięki. Stanęłam w drzwiach. On stojący przy kuchence, poranne promienie słoneczne przedostające się przez uchylone okno oraz zapach świeżo zaparzonej kawy... W tamtej chwili odczuwałam ogromną radość.- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Witaj. - nie wyglądał na zadowolonego.
Podeszłam do niego bliżej. Widziałam, że przygotowuje dla nas śniadanie, ale robił to bardzo nerwowo. Położyłam rękę na jego ramieniu, a on, jakby sparaliżowany, przestał gotować i odwrócił głowę w moją stronę. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Widziałam w nich smutek, przygnębienie, złość... Dlaczego?
- Gniewasz się na mnie? - spytałam.
- Nie... Czemu tak sądzisz?
- Bo widzę, że jesteś zły.
- Zgadłaś, ale to nie z twojej winy. Jestem zły sam na siebie.
- Z jakiej przyczyny?
- Nie domyślasz się? - zapytał obejmując mój policzek.
Kiwnęłam głową przecząco. O co mu mogło chodzić? I dlaczego niby miałabym wiedzieć?
- Przez swoją głupotę właśnie straciłem ostatnią szansę, aby móc być blisko ciebie. To było jedyne, na czym tak naprawdę mi zależało. Obiecałem, że już cię więcej nie skrzywdzę, ale nie dotrzymałem słowa, więc odejdę. Zależy mi na tobie i robię to, abyś była szczęśliwa. - odpowiedział.
- Ale nie widzisz, że teraz jestem?
- Uwierz, to chwilowe. Gdy wrócisz do domu będziesz myślała o tym zupełnie inaczej... Znienawidzisz mnie.
- Jak możesz tak myśleć? Przecież dobrze wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny...
- Nie zmienisz mojej decyzji. Po za tym, obiecałem ci, że zostawię cię w spokoju... Nie potrafię... - zawahał się. - Nie potrafię patrzeć jak cierpisz i to z mojej winy...
- A co jeśli ci wybaczę? Wybaczę ci to, co zdarzyło się wczoraj oraz to... - zbliżyłam swoje usta do jego.
Zatopiliśmy swoje wargi w pocałunku. Był on do pewnego czasu nieśmiały i delikatny. Chwilę później mężczyzna odwrócił się do mnie oraz objął. Nasze usta zaczęły się ze sobą coraz szybciej dotykać. Z każdą sekundą moje bicie mojego serca coraz bardziej przyśpieszało. Poczułam, że przesunęliśmy się pod ścianę. Byłam do niej przyciśnięta. Nagle nasze wargi zaczęły zwalniać, a po chwili poczułam, że nie potrącają się już ze sobą. Mimo to, on nadal dotykał moich policzków i stykaliśmy się czołami. Położyłam swoją dłoń na jego piersi. Serce również biło mu bardzo szybko. Czułam się jednocześnie bezsilna i bezpieczna. Wiedziałam, że gdy on jest obok, to nic złego mi się nie stanie, bo on zawsze mnie obroni, ale mimo to każde jego muśniecie sprawiało, że odczuwałam bezradność. On mógł ze mną zrobić dosłownie wszystko. Nie umiałam się przed nim obronić.
- Teraz już wiesz, dlaczego nie mogę dłużej zostać. Im bliżej ciebie jestem, tym mniej potrafię się kontrolować. - złapał mnie za rękę, którą trzymałam na jego torsie. - Każdy, nawet twój najmniejszy dotyk sprawia, że z coraz większym trudem przychodzi mi, aby go nie odwzajemnić. Najgorsze w życiu jest to, kiedy masz ochotę przytulic pewną osobę, ale już nie możesz tego zrobić...* Ja mam tak z tobą... Za każdym razem, gdy cię widzę, muszę się skupić na tym, aby cię nie skrzywdzić... - odsunął się ode mnie i wziął głęboki wdech.
Widziałam, że w środku walczy sam ze sobą. Jego serce toczyło bitwę z rozumem. Przyglądałam mu się uważnie. I co teraz? Nie miałam żadnego pomysłu, jak to mogło się dalej potoczyć. Bałam się. Nie wiem, dlaczego. Nagle poczułam, że po moim policzku spływa powoli pojedyncza łza. Podniosłam szybko do niej dłoń i wytarłam ją.
- Nie płacz, proszę. I tak już ledwo nad sobą panuję. - poprosił mężczyzna.
- Co teraz? - zapytałam wprost.
- Usiądźmy przy stole i zjedzmy śniadanie tak, jakby nigdy nic? - zaproponował.
- Nie wiem, czy potrafię. - odparłam.
- Spróbujmy. Mnie też nie będzie łatwo. - postawił na stole dwa talerze.
Usiadłam na jednym z czterech krzeseł i wpatrywałam się w każdy jego ruch. Obserwowałam to, jak nalewa kawę, wyciąga cukier z szafki, czy masło z lodówki. Gdy podał wszystko na stół, usiadł na przeciwko mnie. Wtedy zerkałam na niego nieśmiało. Jedliśmy w absolutnej ciszy. Kiedy zakończyliśmy posiłek zaproponowałam, że pozmywam, aczkolwiek on nie zgodził się.
- Ja to zrobię. - odpowiedział.
Wkładając talerz do zlewu, niefortunnie nadziałam się na noża, który już się tam znajdował. Oczywiście ja nie mogłam się delikatnie zaciąć, tylko musiałam rozciąć sobie pół dłoni.
- Chodź do łazienki. - powiedział mężczyzna.
Chwilę potem znaleźliśmy się w ubikacji. On przemył mi ostrożnie rękę i zabandażował. Chyba dobrze, że tak się stało, ponieważ sytuacja się trochę rozluźniła.
- Dlatego nie chcę, żebyś zmywała. - uśmiechnął się.
- Ty chyba naprawdę masz zawsze rację. - odpowiedziałam.
- Powinno się trzymać. - powiedział kończąc opatrunek. - Ubierz się, zawiozę cię do domu.
Tak naprawdę, to nie chciałam tam wracać... Tutaj, z nim czułam się szczęśliwa i było mi dobrze, ale nie chciałam się kłócić, ani zaczynać ponownie tego delikatnego tematu. Ruszyłam ku wyjściu, a on stał i pakował rzeczy z powrotem do apteczki.
- Wiesz co? - odwróciłam się w jego stronę. - Ta koszula bardzo ci pasuje. - powiedział.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Wróciłam do salonu i odnalazłam swoje ubrania. Słyszałam, że toaleta jest jeszcze zajęta, więc usiadłam na kanapie, aby zaczekać, aż będę mogła do niej wejść. Spojrzałam się na nią z żalem. Przypomniałam sobie to, co wydarzyło się dosłownie kilka godzin temu. Zamknęłam oczy. Nasze namiętne pocałunki... Położyłam głowę na poduszce. Znowu czułam jego dotyk z tamtej nocy... To, jak jego palce delikatnie dotykają mojej twarzy... To, jak jego usta delikatnie muskają mój kark... Nagle poczułam, jakby jego dłoń powoli przesuwała się wzdłuż mojej ręki. Tego sobie nie wyobrażałam. Otworzyłam oczy. To działo się naprawdę.
- Muszę cię odwieźć do domu. - powiedział.
- Ja nie chcę tam wracać...
- Tam czeka na ciebie twój narzeczony. Powinnaś z nim porozmawiać.
- Ale właśnie tego nie chcę. Wiem, że jest na mnie zdenerwowany. On mnie znienawidzi... Obiecałam mu, że nigdy go nie zranię...
- Będzie dobrze, zobaczysz. - złapał mnie za rękę. - Właśnie o tym mówiłem. Ja postąpiłem tak samo jak ty. Złamałem obietnicę i teraz muszę podjąć tego konsekwencję.
- Tylko, że ty to robisz mimo tego, iż ci wybaczyłam, a mój narzeczony nigdy mi tego nie wybaczy.
- Uwierz, wybaczy. - pocałował mnie w czoło.
Godzinę później znalazłam się u siebie w domu. Teraz czekała mnie jedna z trudniejszych rozmów mojego życia. Gdy weszłam do środka nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, ku moim oczom ukazał się Edward. Patrzył na mnie ze smutkiem.
- Ja ci to wszystko wytłumaczę. - powiedziałam, ale on mnie zignorował i poszedł do kuchni, a ja ruszyłam za nim. - Wiem, że to bardzo dziwna sytuacja... Nie było mnie na noc w domu i wracam na drugi dzień, a do tego masz pewność, że... - wyszedł i poszedł do innego pomieszczenia.
Robił tak co chwila. W środku zdania sobie po prostu wychodził. Nie interesowało go w ogóle to, co do niego mówiłam. Rozumiem, że był na mnie zdenerwowany, ale żeby aż tak? Gdy się go o cokolwiek pytałam, nie odpowiadał mi, a najgorsze było to, że na to wszystko patrzyła moja córka...
- Dlaczego się do mnie nie odzywasz?! - zdenerwowałam się wieczorem.
- Uznałem, że lepiej będzie, jeśli będę cię ignorował, niż się z tobą kłócił znowu o mojego brata. - odpowiedział i poszedł do sypialni.
Może i miał rację? To wcale nie był taki głupi pomysł, ale mimo wszystko powinien chociaż spróbować mnie wysłuchać... Usiadłam na tarasie i spojrzałam w niebo. Otoczyły mnie wspomnienia. Niestety te związane z Pablem... "Możesz o mnie zapomnieć! Nie będę ci już więcej uprzykrzał życia", "- To prawda? - rzucił nagle. - Ale co? - Że spotykasz się z Edwardem?", "- Pablo... - zaczęłam. - Ja cię potrzebuję...", "W końcu to jest mój młodszy braciszek i zawsze powinienem trzymać jego stronę, ale gdyby to on był źródłem twojego nieszczęścia... Byłoby mi wtedy ciężko bronic go mówiąc, że dobrze postępuje...","Wiem, że mówiłem, że nie potrafię być twoim przyjacielem, aczkolwiek chcę. Chcę spróbować, bo nie chcę cię stracić...", "Nasza córka wie, co do siebie tak naprawdę czujemy. I ona zdaje sobie z tego sprawę lepiej niż my...". Dlaczego to aż tak musi bolec? Stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli znajdę sobie jakąś pracę, to przynajmniej nie będę o nim myślała, tylko się na niej skupię. Wzięłam wszystkie papiery ze Studio jakie miałam w domu, usiadłam w salonie i zaczęłam je wypisywać. To rzeczywiście skutkowało. Byłam tak pochłonięta obliczeniami, że skupiałam się tylko na tym, a czas leciał mi bardzo szybko. Nie wiadomo kiedy weszła do pokoju Martina, która przyszła, aby przerwać mi liczenie.
- Mamo, może idź już spać, co? Jutro koncert, musisz być wypoczęta.
- Nie mogę. Jak się położę, to zacznę myśleć o tym, co się dzisiaj wydarzyło, a tego nie chcę.
- Zamierzasz całą noc spędzić wypisując jakieś cyferki, tak?
- A mam jakieś wyjście? Nie chcę o tym myśleć... Mam dość. Wiem, że zraniłam Edwarda, ale dlaczego mnie to nie boli, aż tak bardzo jak powinno? I dlaczego nie mam prawie wcale wyrzutów sumienia? Powinnam się teraz martwic o nasz związek, a zamiast tego cały czas myślę o Pablu. Co on w tej chwili robi, czy może przypadkiem nie myśli o mnie...
- Kochasz go. - rzuciła moja córka.
- Co?
- Tak, dobrze usłyszałaś. Kochasz go. To jest miłość.
- Ale tylko jako przyjaciela. Nic więcej.
- Nie ściemniaj, proszę! Sama doskonale wiesz, jak jest. Gdybyś rzeczywiście kochała go tylko jako przyjaciela, to nie przejmowałabyś się teraz tym, że on o tobie może myśli, a może nie. Mówiłam wam już, że jeszcze nie jest za późno. Wiesz, że wystarczą dwa słowa, aby jutro wieczorem nigdzie nie wyjeżdżał i został w domu?
- Proszę cię, nie mów tak! Ostatnio, gdy z nim rozmawiałam... - zawahałam się. - Upewniłam się, że on nic do mnie nie czuje... - skłamałam.
- Czy jesteś tego pewna? Na sto procent? Bo wiesz, wydaje mi się, że jest zupełnie inaczej...
- Tak, jestem pewna. Po za tym on odnalazł swoje szczęście u boku jakiejś innej...
W tamtym momencie przypomniałam sobie o Sarze, którą miałam okazję niedawno poznać. Ciekawe, jak zareaguje na wieść, że Pablo ją zdradził... A może on jej nie powie? Chyba jednak lepiej byłoby, gdyby się dowiedziała... Ale tak właściwie, to nie chciałabym, aby się z nią kłócił na mój temat...
- Dobrze, w takim razie rób jak chcesz. - powiedziała idąc na górę. - Tylko pamiętaj, że jutro musisz być na dziewiątą w Studio.
Dopiero wtedy poczułam, że naprawdę jestem zmęczona i potrzebuję snu. Odłożyłam sterty papierów na bok i weszłam na piętro. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka.
- Pamiętaj, że on leży pod tymi samymi gwiazdami. - usłyszałam głos Edwarda.
- Ja cię naprawdę przepraszam. Mówiłam ci, że możesz mi ufać, ale zawiodłam. Rozumiem, że muszę teraz podjąć tego konsekwencję, ale chcę, żebyś wiedział, że poczekam, aż one miną, ponieważ zależy mi na tobie. Gdyby tak nie było, to w ogóle bym ci się nie tłumaczyła.
- Nie wiem, czy powinienem ci to pokazywać, ale przeczytaj. - podał mi do ręki swój telefon. - To jest wiadomość od mojego brata, którą dostałem nim zjawiłaś się w domu.
Pewnie jesteś na mnie wściekły, ale rozumiem to.
Jutro jest mój ostatni dzień w Buenos Aires.
Chciałbym, aby ona o mnie zapomniała i abyście byli szczęśliwi.
Jest kimś naprawdę wyjątkowym.
Nie zrań jej.
Czytając tego SMS'a czułam się okropnie. "Nie zrań jej." - dlaczego te słowa doprowadziły mnie do łez? On naprawdę chce, żebym była szczęśliwa, ale wyjeżdżając rani mnie i to bardzo mocno.- Widzisz? Zależy ci na nim bardziej niż na mnie...
- Dlaczego tak twierdzisz?
- Bo gdyby tak nie było, to byś się nie rozpłakała czytając tą wiadomość.
- Edward, ale to nie tak... Ja cię kocham...
- Tak nagle? Teraz, gdy Pabla nie ma i nie ma się kto tobą zająć?
- Nie! Kochałam cię już od dawna, tylko ty tego nie widziałeś, bo cały czas zastanawiałeś się co będzie, jak Pablo jednak wróci i przeprosi. Bałeś się, że mnie stracisz i nie widziałeś, że naprawdę się w tobie zakochałam. Ale teraz powinieneś to dostrzec. Twój brat opuszcza miasto tylko dlatego, żebyś był pewien moich uczuć, a ty jeszcze się z nim kłócisz.
Nagle poczułam dotyk jego ust. Delikatnie mnie pocałował.
- Pablo miał rację. Jesteś najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Nie mogę cię ranić, a już na pewno nie mogę dać ci odejść bez walki. - powiedział. - Chodźmy spać. Jutro ważny dzień dla ciebie i Studia. - objął mnie ramieniem.
Wtuliłam się w niego, aczkolwiek jego dotyk nie koił tak, jak dotyk jego brata. Poczułam, jak bardzo brakuje mi jego bliskości, albo jednego słowa na dobranoc. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo będę tęsknić za Pablem, gdy wyjedzie... Sięgnęłam na chwilę do ręki telefon. "0 nowych wiadomości"... Szkoda, bo myślałam, że może do mnie też coś napisał...
* - źródło: besty.pl
I jak Wam się podoba? :D
Co prawda, Pablo jeszcze nie jest z Angie, aczkolwiek są już ze sobą bardzo blisko ^_^
Do zobaczenia niebawem!
bloggerka
Ps. Tych co jeszcze nie głosowali w ankiecie zachęcam, aby to zrobili ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)