Czy Angie jest zła na córkę, że ta chciała odnaleźć ojca?
A może ciągle jej zależy na Pablo?
Tego dowiecie się już teraz! :D
Tego dowiecie się już teraz! :D
Radzę Wam przeczytać ten rozdział
nim przejdziecie do tego nowego ;).
- Rozumiesz? Nie ma jej. Chyba poszła szukać Pabla! Edward, ja nie wiem, co robić... - płakałam.nim przejdziecie do tego nowego ;).
- Po pierwsze, uspokój się Angie, bo płacz i tak ci w niczym nie pomoże. Ja już jadę do ciebie, jasne? Nie rób żadnych głupstw, ja zaraz będę, okej? Siedź w domu.
- Tylko się pośpiesz... - rozłączyłam się.
Nie potrafię zrozumieć tego, że mogła tak wyjść bez słowa... No dobra, pewnie nawet gdyby coś powiedziała, to i tak bym jej nie puściła... Ale nie wiem, co się z nią dzieje, gdzie jest, czy nic jej się nie stało... Nie wiem, co wzięła ze sobą... Dlaczego zaraz sugeruję, że poszła do Pablita? Przecież to oczywiste... Tęskniła za nim... Nie dziwię jej się, gdyż... dobra, przyznam się, odczuwałam pustkę i to całkiem sporawą... Dobrze, że mam Edwarda, przynajmniej on pomaga mi trochę o nim zapominać. Martina też go w miarę lubi... Niby był to zwykły przyjaciel, ale chyba zależy mu na czymś więcej... Nie to, że bawię się jego uczuciami, bo też zależy mi na nim, ale... Czy to, że on jest jego bratem w czymś przeszkadza? Nie... chyba nie... A z resztą! To z Pablem jest już zakończone! Sam powiedział, że nasz ślub to była jedna wielka pomyłka! Ale chociaż nie chcę się z nim kłócić. Przecież łączyło nas coś wspaniałego... Nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi, który zadzwonił dwukrotnie. Zeszłam i otworzyłam. Ku moim oczom ukazał się brat mojego byłego, który był teraz moim chłopakiem... Ech, to takie... dziwne?
- Hej, kochanie. - pocałował mnie w policzek.
- Cześć. Spójrz tylko na tą kartkę. - podałam mu do ręki kawałek papieru. - Nie uważasz, że poszła go szukać?
- Chyba miałaś rację.
- Edward, ty naprawdę nie wiesz, gdzie on jest?
- Przysięgam ci Angie. Nie mam bladego pojęcia.
- Przysięgam ci Angie. Nie mam bladego pojęcia.
- Na pewno? W końcu jesteś jego bratem...
- Mówię całkiem serio.
- No dobra, wierzę ci...
- W takim razie, co robimy?
- Pomyślałam, że pierw pojedziemy sprawdzić, czy nie ma go u Germana. Mimo, że to dziwne, to on tam może być. Później odwiedzimy...
- Ale pomyśl dokładniej. Jedno miejsce, które pierwsze przychodzi ci na myśl, takie w którym da się mieszkać i do którego cię zabrał.
- Wiem! Działka waszego ojca! [przypominajka: sezon 2 - rozdział 87]
Mimo, iż nie wierzyłam za bardzo, że on tam może być, gdzieś we mnie, coś mówiło mi, że dobrze szukam. Ale co by mi dało to, że odnalazłam go, a nie Martinę? Ona od niego pewnie odebrałaby telefon... Martwiłam się ogromnie, ale na samą myśl o tym, że mogę się z nim za moment zobaczyć robiło mi się tak ciepło w środku... Wbrew pozorom, bałam się o niego, ale nie z miłości... Przecież trochę życia z nim spędziłam, więc nie mogłam go tak od razu znienawidzić... Całą drogę patrzyłam się w szybę i rozmyślałam o tym, co zrobię, jak go zobaczę.
- Nie martw się... Ona się znajdzie. - Edward położył swoją dłoń na mojej. - Będzie dobrze, zobaczysz.
Spojrzałam mu w oczy i lekko się uśmiechnęłam. Przytaknęłam głową. Pewnie myślał, że właśnie tym byłam zmartwiona... Bo w pewnym sensie byłam...
Po półgodzinnej jeździe, w końcu dotarliśmy na miejsce. Gdy tylko samochód wjechał na posesję wyskoczyłam z niego jak szalona i pierwsze co, pobiegłam do domu, który stał niedaleko jeziora. Przebiegałam przez każde pomieszczenie, lecz nikogo tam nie widziałam... Nawet za bardzo nie było widać, aby to było przez kogoś zamieszkiwane... Wyszłam z niego niemile zaskoczona.
- W garażu też nikogo nie ma. - przybiegł do mnie Edward.
Przeszukaliśmy cały obszar, lecz nie znaleźliśmy nikogo... Nawet nie było żadnego śladu po tym, że ktoś tam mógł rzeczywiście mieszkać. Mimo to, nie traciłam nadziei, że jeszcze dzisiaj go zobaczę. Wymyśliłam sobie, że w momencie, gdy będziemy odjeżdżać on razem z Martiną podbiegną do nas...
- A może najprościej w świecie spróbujesz zadzwonić do Pabla? - zapytał Edward gdy wsiadaliśmy do samochodu, aby zawrócić.
- Myślisz, że nie próbowałam? Nie odbiera...
- A Martina?
- Też nie... Co ja mam robić? Gdzie ona może być?
- A może lepiej będzie, jeśli przestaniemy jej szukać?
- Jak ty możesz tak mówić?! Przecież to jest moja córka!
- Tak, ale chodzi mi o to, że ona nie jest już małą dziewczynką i rzeczywiście wie, co robi... Na pewno się do tego przygotowała, przecież, gdyby wyszła tak bez niczego, to zaraz by wróciła. Gdyby działo się coś złego, to zadzwoniłaby. Nie możesz dawać zaraz na pierwszy ogień najgorszych scenariuszy.
- Możesz mieć rację... Ale mimo wszystko, chciałabym, aby Pablo wiedział, że ona go szuka...
- Angie, wróćmy teraz na spokojnie do domu i zgłośmy zaginięcie na policję.
- Dobrze, ale... nie zgłaszajmy...
- Dlaczego? Przecież wtedy zajmą się tym profesjonaliści.
- Tak, ale... Miałeś w 100% rację... Jeśli nie da znaku życia jutro lub za dwa dni, wtedy zrobimy wszystko co się da.
- Bardzo dobry pomysł... Ale jesteś pewna?
- Tak... Bo jeśli będzie wiedziała, że policja jej szuka, będzie jej jeszcze trudniej odnaleźć tatę, bo przecież nie będzie chciała zostać odnaleziona... - sama nie wierzyłam w to, co mówiłam.
- A więc wracajmy do domu. - wyjechał samochodem z działki.
Pojechaliśmy do mnie. Usiedliśmy przy stole w kuchni i zrobiłam nam herbaty. Zaczęliśmy rozmawiać. Nawet dobrze mi się z nim rozmawiało, ale cały czas myślałam o tym, że dowiem się dzisiaj czegoś co do Martiny i Pabla. Byłam tego pewna, chociaż nie wiedziałam dlaczego... Jakoś tak, czułam to... Nim się obejrzeliśmy minęły trzy godziny...
- Wiesz, chyba będę się już zbierał...
- Tak szybko? - zerknęłam na zegarek. - Rzeczywiście już późno... - nie chciałam zostać sama... zadręczyłabym się myślami... - A może... nie chciałbyś zostać na noc?
- Chciałabyś?
- Gdyby nie, to raczej bym cię o to nie poprosiła. - uśmiechnęłam się.
- Jeśli tego pragniesz... - zbliżył się do mnie i pocałował mnie w usta.
- Chyba wiesz, gdzie mamy... yyy... mam sypialnię, prawda?
- Oczywiście. Wiesz, wskoczyłbym pod prysznic.
- Oczywiście. Wiesz, wskoczyłbym pod prysznic.
- Jasne, chodź. Dam ci czysty ręcznik i się wykąp, a ja zaścielę łóżko.
Weszliśmy na górę. Podałam mu to co miałam, a on zamknął się w łazience. Ja zmieniłam pościel, abyśmy spali pod czystą. Gdy ściągałam poduszkę z mojej szafki nocnej zleciało zdjęcie w ramce. Podniosłam je. Przedstawiało ono mnie i Pabla. Pamiętam dzień, w którym sobie je zrobiliśmy. Były to wakacje pięć lat temu. Cały czas robiliśmy zdjęcia Martinie jak bawiła się na plaży, co ją okropnie denerwowało, więc postanowiła, że porobi nam zdjęcia. Niektóre wyszły lepiej, inne nieco gorzej, ale jedno z nich okropnie nam się spodobało, więc kupiliśmy do niego ramkę i postawiliśmy w sypialni. Nagle coś mnie natchnęło. Postanowiłam dzisiaj po raz ostatni zadzwonić do córki. Wybrałam jej numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Martina... - już miałam się rozłączać, gdy nagle...
- Tak?
- Odebrałaś w końcu! Jak tam? Wszystko w porządku? Znalazłaś tatę?
- Tak, wszystko gra... Niedługo wrócę do domu. Nie bój się o mnie.
- W tej chwili bierze kąpiel.
- Aaa... - odparłam, lecz nieco posmutniałam. - Nie powiesz mi gdzie jesteście, prawda?
- No wybacz, nie. - czułam, że się uśmiechnęła. - Wybacz, muszę kończyć, pa, pa, mamo.
- Pa... - pożegnałam się nim dziewczyna się rozłączyła.
"Przynajmniej mam pewność, że żyje..." - uśmiechnęłam się w duchu, lecz mimo to, rozpłakałam się.
Nagle usłyszałam, że Edward wychodzi z łazienki. Przetarłam oczy, wzięłam piżamę w rękę i zaraz jak on wszedł do pokoju, ja wyszłam do łazienki. Zaczęłam tam płakać, ale starałam się powstrzymać głośne szlochanie. Chyba nie za bardzo mi się to udało, gdyż nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Angie, otwórz... - nie musiał długo prosić, bo ogromnie potrzebowałam się do kogoś przytulić. - Dlaczego płaczesz?
- Boję się ogromnie o Martinę... Kazałeś mi się nie martwić, ale sam dobrze wiesz, że to nie jest takie łatwe...
- Nie płacz... Jestem przy tobie... Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć... Przejdziemy przez to... razem... Zobaczysz, będzie dobrze...
- Dziękuję ci...
Szybko się wykąpałam i poszliśmy spać. Tej nocy już nie płakałam... Mogłam już normalnie zasnąć i nie śniły mi się koszmary... Czułam, że to oznacza bardzo dobry początek czegoś nowego...
Hehe... I za wiele to się nie wyjaśniło, nie? :D
W następnym rozdziale dowiecie się więcej, a za dwa rozdziały ale będzie akcji, a za trzy! :O
Ale to dopiero za jakiś czas ^^
W ogóle nieźle wrobiłam Angie, co nie? :P.
Związek z bratem jej eks *uuu*.
Związek z bratem jej eks *uuu*.
Pierw pomyślałam, że będzie chodziła z Nicolasem, ojcem Clementa,
a później, że z Matiasem (tak, bratem Jade xD), ale to chyba przegięcie :D.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Dziś ostatni dzień w 2014 roku (co pewnie wiecie ;D).
Dziś ostatni dzień w 2014 roku (co pewnie wiecie ;D).
Jak dla mnie, był to całkiem dobry rok, mam nadzieję, że dla Was też :).
Tak więc, nie pozostaje mi nic więcej, jak życzyć Wam szalonej zabawy
Tak więc, nie pozostaje mi nic więcej, jak życzyć Wam szalonej zabawy
(nie połamcie nóg, jak ja w zeszłym roku xD)
oraz, przede wszystkim, udanego nowego roku 2015,
aby udało wam się dotrzymać postanowień i spełnić chociaż część marzeń.
Do zobaczenia w przyszłym roku :**
bloggerka
bloggerka
rowniez juz bylego o pare godzin szczesliwego nowego roku. Rozdzial super
OdpowiedzUsuńKejla <3
Dzięki :D
Usuń