sobota, 25 kwietnia 2015

Sezon 3 - Rozdział 28 - Brazylia?

Rozdział 28!
Szybko, prawda? :)
Nie ma go. Znowu. Już ósmy dzień z rzędu. Gdzie on mógł się podziać? Czyżbyśmy powrócili do ponownego ukrywania się przed sobą? A może znowu zwolnił się z pracy? Myślałam, że między nami wszystko jest dobrze... Na dodatek teraz mi jest bardzo potrzebny. Koncert za niecały miesiąc, a ktoś musi mi przecież pomóc przy próbach. Co ja źle zrobiłam? A może Edward mu coś powiedział? Nie chcę, żeby tak było... Znowu zniknął bez słowa, ale tym razem nie mogłam nic zrobić, aby go powstrzymać... I pewnie powodem byłam ja... A jeśli gdzieś wyjechał? Mogę go już nigdy nie zobaczyć... Ale między nami było już tak dobrze... Ostatnim razem, gdy się żegnaliśmy to z uśmiechami na ustach. Nikt by nie pomyślał, że ma do mnie o coś żal... Może bał się prawdy? Może coś między nami zaszło tamtego dnia, a on skłamał, bo bał się, że mnie straci? Ale jaki to ma sens skoro teraz też go nie ma? Nie chciałam pytać o nic Gregorio, ale raczej nie mam wyjścia... Wyszłam z pomieszczenia. Akurat korytarzem przechodził nauczyciel tańca.
Znalezione obrazy dla zapytania gregorio violetta- Hej, Gregorio. - podbiegłam do niego.
- Ąszi, nie mam teraz czasu. - odparł zdenerwowany.
- Mam do ciebie tylko jedno krótkie pytanie.
- Słucham.
- Co z Pablem?
- To nie wiesz? - zdziwił się.
- No nie... A powinnam?
- Pablo powiedział mi, że wyjeżdża do Brazylii. Nie wie, na ile.
W tamtej chwili poczułam, jak wali się mój świat. Wyjechał? Dlaczego? Przecież wszystko między nami było dobrze...
- Dzięki... - powiedziałam odchodząc.
Wiedziałam, że ledwo powstrzymuję się od płaczu. Wyjechał... Z kraju... Nadal to do mnie nie docierało. Usłyszałam dzwonek na lekcje. Przetarłam oczy i weszłam do klasy. Ku moim oczom ukazał się bardzo interesujący obraz. Tom grał na gitarze i śpiewał na zmianę z Martiną. Po sali niosły się ich wspaniałe głosy. "Chcę patrzeć na ciebie, chcę śnic o tobie, chcę przeżyć z tobą każdą chwilę. Chcę cię przytulic, chcę cię pocałować, chcę ciebie mieć blisko siebie... Jesteś tym, czego potrzebuję, przecież to co czuję, to miłość..."*
- Kocham cię. - powiedział Tom.
- Ja ciebie też... - odpowiedziała mu moja córka.
Nagle w mojej głowie pojawił się obraz Pabla... Dlaczego akurat jego? Dlaczego jego, a nie Edwarda?
- Mamo, może zaczniemy lekcję? - zaproponowała Martina.
- Tak, tak. Już. - podeszłam do keyboardu. - Jak dobrze wiecie, szykowaliśmy się do koncertu, który miał się jednak nie odbyć, aczkolwiek udało mi się przekonać Pabla i show się odbędzie. Mamy niewiele czasu, bo niecały miesiąc, więc trzeba solidnie ćwiczyć, ale wiem, że damy radę. Tak więc, macie tutaj repertuar od razu z podziałem na rolę i bierzemy się do pracy. - rozdałam każdemu kartkę.
- Angie, ale tutaj chyba jest jakiś błąd... - zaczął Tom. - "Podemos" Violetta Castillo i Diego Hernandez?
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jak wiecie, Viola razem z Diego niedawno odwiedzili Studio, a gdy dowiedzieli się o przedstawieniu postanowili z wami wystąpić. -  w klasie rozległ się głośny okrzyk radości. - Nie wiem, czy zdążyliście już doczytać, ale piosenkę finałową, którą jest "Esto no puede terminar" również będą z wami śpiewać.
Znalezione obrazy dla zapytania angie canta- Fajnie, tylko pewnie oni będą głównymi głosami, a my będziemy robić za chórki. - rzucił jeden z uczniów.
- Piosenka finałowa, w naszym przypadku, zawsze jest piosenką grupową, co znaczy, że śpiewacie wszyscy razem i nikt nikogo nie zagłusza, jasne? Zrobimy tak jak zawsze, iż refren będą śpiewali wszyscy, a zwrotki będą z podziałem tak, żeby każdy dostał fragment. Rozumiemy się? - spytałam. - Ale i tak teraz nie myślimy o tej piosence, bo będziemy ją ćwiczyć od następnych zajęć, na których pojawi się Diego i Violetta. Dzisiaj zajmiemy się piosenkami zespołów, czyli "Mil vidas atras" oraz "Encender nuestra luz".
W ten sposób zleciała mi cała lekcja. Minęła ona szybko, gdyż pracowanie z tą grupą jest przyjemnością, a nie pracą. Szkoda, że reszta dnia nie poszła mi tak łatwo. Byłam zabiegana, musiałam zajmować się wieloma rzeczami na raz i dopiero w domu, leżąc w łóżku, znalazłam chwilę wytchnienia. Jednak nie cieszyłam się z tego aż tak bardzo, bo w takich chwilach zaczynam za dużo myśleć... Tym razem nie musiałam już powstrzymywać łez... Płakałam jak najciszej mogłam, aby moja córka, która jest za ścianą obok, nie usłyszała mnie.
- Śpisz?  - usłyszałam niespodziewanie czyiś głos.
- Nie. - odpowiedziałam.
Dopiero, gdy ten ktoś zapalił światło zobaczyłam, że był to Edward. Energicznym ruchem schowałam głowę pod kołdrę.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał śmiejąc się.
- Światło mnie razi... - odparłam wycierając oczy.
- Przepraszam. Za moment zgaszę tylko znajdę swoją ładowarkę.
- Spoko. - odrzekłam. - Wcześnie dzisiaj wróciłeś z pracy.
- Nie cieszysz się?
- Jasne, że się cieszę. - usłyszałam, że zgasił już światło.
- Pójdę się wykapać i za moment do ciebie wrócę. - powiedział i wyszedł.
Miałam około piętnastu minut, aby przywrócić się do porządku. Zapaliłam lampkę nocną i wstałam do lusterka. Miałam spuchnięte oczy od płaczu, ale pewnie tego by nie zauważył bez pomocy światła. Przetarłam je delikatnie rękawem i wróciłam do łóżka w idealnym momencie, bo chwilę po tym Galindo wrócił do sypialni.
- Co tam dzisiaj porabiałaś w pracy? - zapytał leżąc obok mnie.
- Zajmowałam się próbami koncertu.
- A no tak, bo niedługo jest koncert!
- Mam nadzieję, że przyjedziesz. Martina by się ucieszyła.
- Postaram się, ale nic nie obiecuję. Wiesz, jak to jest u mnie w pracy.
- No tak, rozumiem... - przytaknęłam. - Edward, nie wiesz może co się dzieje z Pablem? - udawałam, że nic nie wiem.
- A co niby ma się dziać?
- Od tygodnia nie ma go w pracy. Martwię się o niego, tym bardziej, że potrzebujemy go teraz na próbach.
- Nie, nic nie wiem na ten temat. Może się rozchorował, czy coś. Próbowałaś do niego zadzwonić?
- Tak, ale nie odbiera.
- Jak będę miał chwilę, to jutro do niego zadzwonię.
- Byłabym ci bardzo wdzięczna.
Czułam, jak obejmuje mnie ramieniem. Postanowiłam się w niego wtulić.
- Wiesz, że cię bardzo kocham? - zapytał. - Najmocniej na świecie? - czułam, że się uśmiechnął. - Dobranoc, kochanie. Śpij dobrze.
- Dobranoc.

Następnego dnia ponownie biegałam z jednego miejsca w drugie. Im bliżej było koncertu tym mniej czasu miałam, ale mimo wszystko cieszyłam się. Lubiłam patrzeć na efekt końcowy tych wszystkich prób i godzinnych starań. Nie wiedząc dla czego, ale Pabla mi już nie brakowało aż tak bardzo. Czułam, że będzie ciężko, aczkolwiek poradzę sobie sama. Gdy tamtego dnia skończyłam całą pracę w Studio byłam tak zmęczona, że nie miałam siły nawet wracać do domu, ale przecież musiałam. Weszłam do pokoju nauczycielskiego, wzięłam torebkę i zaczęłam iść w stronę wyjścia, gdy usłyszałam nagle gitarę w pomieszczeniu obok. Postanowiłam jeszcze tam zajrzeć, bo zdziwiło mnie, że któryś z uczniów jest tutaj jeszcze o tej porze. Otworzyłam drzwi i ujrzałam... Pabla. Śpiewał właśnie piosenkę. Dołączyłam się do niego.
"Wszystko jest możliwe.
Szukam magicznego marzenia w moim przeznaczeniu,
Ponieważ nauczyłam się mówić żegnaj...
Znalezione obrazy dla zapytania angie cantaNigdy się nie poddam
Idę swoją drogą będąc sobą,
Ponieważ nauczyłam się mówić żegnaj...
Brakuje mi odwagi, by dorosnąć...
Brakuje mi odwagi, by rozdzielić się...
Brakuje mi odwagi, by powiedzieć żegnaj..."**
- Pablo, wróciłeś! - rzuciłam się na niego gdy tylko odstawił instrument. - Bałam się, że już nigdy cię nie zobaczę!
- Dlaczego?
- Gregorio powiedział mi, że wyjechałeś do Brazylii... Bałam się, że to może przeze mnie... Wyjechałeś tak bez słowa, nie odbierałeś telefonu...
- Nie potrzebnie. Miałem parę spraw do załatwienia.
- Ale przynajmniej już jesteś! Obiecaj mi, że następnym razem chociaż wyślesz mi SMS'a.
- Obiecuję. - powiedział patrząc mi się prosto w oczy. - Jak tam organizacja koncertu? Daliście radę jakoś beze mnie?
- Ciężko było, ale tak. - uśmiechnęłam się. - Musimy jeszcze parę rzeczy obgadać, więc przydałoby się spotkać.
- Jasne, wpadnij do mnie jak tylko będziesz miała czas. - zaproponował.
- Okej, to może jutro po pracy?
- Nie ma sprawy.
- W takim razie do zobaczenia jutro. Wybacz, ale muszę już lecieć. Cześć. - pocałowałam go w policzek.
- Do zobaczenia. - powiedział nim wyszłam z klasy.

* - fragment "Nuestro camino"
** - fragment "Aprendi a decir adios"

Nie za długi, ale przynajmniej jest ;)
Mam nadzieję, że się Wam spodobał! <3

Do zobaczenia! ;*
bloggerka

środa, 22 kwietnia 2015

Sezon 3 - Rozdział 27 - On jest dla ciebie nieodpowiedni...

Rozdział 27!
Zapraszam :)
Wcale nie śpieszyłam się z wyjściem od Pabla. Wiedziałam, że Edward będzie na mnie okropnie zły, za to, że nie przyszłam na noc do domu, a na dodatek, wcześniejszego dnia się pokłóciliśmy... Niby cały czas byłam świadoma tego, że źle postąpiłam, ale dopiero gdy dotarłam pod swój dom, zaczęłam odczuwać lekki strach.
- Ej, uśmiechnij się. Nie będzie aż tak źle. - powiedział mój były patrząc się na mnie z rozpromienioną twarzą.
- Tak sądzisz?
- To mój brat. Chyba znam go i ciebie wystarczająco dobrze. - powiedział. - Będę trzymał kciuki.
- Dzięki. - czułam, jak kąciki ust lekko unoszą mi się w górę. - Pablo, chciałabym jeszcze raz ci podziękować, za to, że znalazłeś się w tym klubie i mi pomogłeś. Nie potrafię wyrazić słowami jaka jestem ci wdzięczna.
- Zrobiłem to co należało zrobić. Zależy mi na tobie. Nie chcę, abyś wpadła w jakieś kłopoty, tym bardziej z mojego powodu.
- Z twojego powodu? To była tylko i wyłącznie moja wina.
- Pewnie nie pamiętasz, ale opowiedziałaś mi wszystko dokładnie. Pokłóciliście się o mnie i poszłaś tam. Gdybyśmy się wtedy nie spotkali, to obyłoby się bez kłótni.
Czy aby na pewno poszłam tam, bo pokłóciłam się o niego z Edwardem? Wydawało mi się, że tak, ale miałam dziwne przeczucie, że była tego jeszcze większa przyczyna...
- Tak, ale mimo wszystko poszłam tam z własnej woli. Przestałam myśleć... Ale to, że pojawiłeś się tam... Tak nagle... Znikąd... O idealnym czasie... Nadal nie mogę tego pojąć.
- Rozmawialiśmy już dzisiaj o tym. - odparł. - A teraz idź już. Im dłużej nie będziesz przychodziła, tym bardziej on będzie się denerwował. Wiem z doświadczenia.
- Tsaa... Jasne... - przytaknęłam. - W takim razie do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma sprawy. Cześć. - pożegnaliśmy się i wyszłam z samochodu.
"Dasz sobie radę. Tylko nie kłoć się z nim jeszcze bardziej." - powtarzałam sobie w duchu. Cały czas zastanawiałam się czy nie wrócić do samochodu Pabla i poprosić go, aby odwiózł mnie stąd jak najdalej... Gdy usłyszałam, jak odjeżdża zaczęłam coraz bardziej panikować. Byłam tak zestresowana, że bałam się, iż powiem coś niewłaściwego. Stanęłam przed drzwiami. Wzięłam głęboki wdech i wydech... Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
Na dole najprawdopodobniej nie było nikogo. Weszłam na górę do swojej sypialni. Na łóżku zastałam Edwarda, który czytał właśnie  książkę. Gdy znalazłam się w pokoju nawet na mnie nie spojrzał. Widocznie był bardzo obrażony.
- Tak, wiem. Nie wróciłam na noc i masz prawo być na mnie zły, ale proszę, nie kłóćmy się. Ostatnio, gdy ostro się z kimś pokłóciłam... prawie straciłam go na zawsze... A nie chcę cię stracić... - czułam jak moje oczy robią się już mokre, lecz mimo to, on nadal nie reagował. - Edward, kocham cię.
- Gdyby tak było to nie spędziłabyś nocy u mojego brata.
- Skąd możesz o tym wiedzieć? - zdziwiłam się.
- Widziałem, jak przywiózł cię pod dom. Łatwo było się domyślić. - powiedział mając nadal nos w książce. - Powiedz mi, co on takiego ma czego ja nie mam. Jest przystojniejszy? Mądrzejszy? Odważniejszy? Dlaczego on nie miał najmniejszego problemu, aby cię zdobyć, a ja mam i to spory? I chociaż staram się jak mogę, to na próżno.
- Jesteś w błędzie. Ja i Pablo to jest już dawno rozdział skończony, co nie znaczy, że zupełnie. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale powinieneś się cieszyć, że byłam w nocy u niego, bo mogłam się obudzić zupełnie u kogoś innego. On mnie po prostu uratował, a ty chcesz się za to teraz na niego wściekać?
- Nie na niego, tylko na ciebie. I co on niby takiego bohaterskiego zrobił, że sądzisz, iż cię uratował?
- Po naszej kłótni poszłam do klubu nocnego. Nie zdziwi cię to, jak powiem, że była tam masa pijanych ludzi. Jeden z nich się do mnie przyczepił i gdyby nie twój brat źle by się to skończyło.
- Tylko dlaczego dziwnym prawem musiałaś zostać u niego na noc? Jakby nie mógł cię tutaj przywieźć...
- Było późno, padało, a on na dodatek był na pieszo. Jeszcze przeszkadzało mu to, że byłam pijana i sama nie wiedziałam, co robię. - dopiero w tamtym momencie spojrzał na mnie zza książki.
- To skąd mam mieć pewność, że mnie nie zdradziłaś? - bardzo bałam się tego pytania, bo nie potrafiłam na nie odpowiedzieć nawet sobie.
- Nie wiem... Ja sama jej nie mam... - czułam, jak coś w środku mnie pęka. - Nie pamiętam zupełnie nic. - nagle z oczu zaczęły lać mi się łzy.
Zobaczyłam, że odkłada książkę na półkę i gestem ręki pokazuje, abym podeszła do niego. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam mu opowiadać.
- Pablo zapewnia mnie, że nic się nie stało... Obiecywał, że położył mnie od razu spać i ufam mu, ale pewnie ty w tej kwestii nie za bardzo. - poczułam, jak mnie obejmuje. - Nawet nie wiesz, jak głupio się poczułam nad ranem. Nie chciałam cię zranić, a jeśli to zrobiłam, to naprawdę żałuję. - płakałam mu coraz głośniej w ramię. - Kocham cię, rozumiesz?
Wtedy poczułam jak delikatnie ociera łzy z mojej twarzy i daje całusa w policzek. Spojrzałam mu się nieśmiało w oczy.
- Ja ciebie również. - usłyszałam i poczułam jego usta na swoich.
Pablo miał rację. Nie było aż tak źle. Wybaczył mi. Cieszyłam się z tego niezmiernie.

- To wpadniecie?
- Muszę to obgadać z Edwardem, ale raczej tak.
- Świetnie. To widzimy się o drugiej. - rozłączyłam się.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytał Galindo.
- Z Germanem. Zaprasza nas dzisiaj na rodzinny obiad.
- A kogo on przewiduje na tym "rodzinnym obiedzie"?
- On razem z Priscillą, Violetta z Diego i Facundo, ja i ty oraz Martina wraz z Tomem.
- Rzeczywiście rodzinny obiad.
- Zgadzasz się?
- Dlaczego miałbym się nie zgodzić? Bardzo dobry pomysł.
- W takim razie trzeba powiedzieć Martinie, żeby zadzwoniła do swojego chłopaka.
- Jasne, zaraz jej powiem.
Nie minęło dużo czasu nim znaleźliśmy się wszyscy razem w domu Castillo. Atmosfera, która tam panowała była naprawdę świetna. Przekonanie, że mam naprawdę wspaniałą rodzinę umocniło się jeszcze bardziej, ale miałam wrażenie, iż czegoś brakuje...
- A może zaśpiewacie nam coś? - zaproponował German patrząc na Violę i Diego.
- Bardzo chętnie. - odparli wstając od stołu i podchodząc do pianina.
Nagle po całym domu rozległa się muzyka i ich wspaniałe głosy. Zaczęli grac piosenkę autorstwa Hernandeza.
"I to, że jestem taki,
moje życie jest zwariowane...
Po jednym pocałunku zostaniesz we mnie 
na zawsze zakochana..."*
Wszyscy zebrali się w okół instrumentu, aby ich posłuchać, aczkolwiek German poprosił mnie  o rozmowę i niestety musieliśmy się oddalić.
- O czym chcesz porozmawiać? - spytałam.
- Uważam, że Edward nie jest dla ciebie... odpowiedni.
- Słucham?
- Nie pasujecie do siebie.
- I kto to mówi?! Wiesz, twoje zdanie w tej kwestii obchodzi mnie najmniej.
- Angie, ja się tylko troszczę o ciebie. Nie chcę, abyś popełniła jakieś głupstwo.
- Głupstwo? Edward nie jest głupstwem! Ja go kocham!
Znalezione obrazy dla zapytania german i angie- Tak ci się tylko wydaje... Tak naprawdę, tam w środku wiesz, że on pomaga ci tylko zapomnieć o Pablu, który nadal coś do ciebie czuje. Wiem też, że ciągle kochasz swojego byłego i to się nigdy nie zmieni, a Edward będzie tylko na tym cierpiał.
Spojrzałam się na niego skamieniałą miną. Czyżby miał rację?
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- Znam was bardzo dobrze. Lepiej niż myślisz.
Nagle usłyszeliśmy jak z jadalni woła nas Priscilla. Kazała nam przyjść, gdyż drugie danie było już podane. Przez resztę obiadu cały czas myślałam o tym, co powiedział mi German... Dlaczego jego słowa mnie aż tak poruszyły? Kochałam Edwarda... Skąd on niby mógł wiedzieć, co ja i Pablo tak naprawdę teraz do siebie czujemy? I dlaczego zawsze, jak wyjdę na prostą, to ktoś musi coś zrobić, żebym znowu się wahała? Nie chciałam jednak pokazywać, że znowu jestem zmartwiona. Na ustach cały czas miałam sztuczny uśmiech, ponieważ nie chciałam zepsuć nam obiadu. Mimo wszystko w tamtej chwili przechodziły mi przez głowę myśli, aby wstać od stołu, wybiec stamtąd, pobiec jak najdalej i rozpłakać się, ale nie. Musiałam być silna.
- Kochanie, dlaczego nie jesz? - zapytał mnie Edward. - Nie smakuje ci? - spojrzał jak dłubię widelcem w jedzeniu.
- Nie, nie... Jest bardzo dobre, z resztą jak zawsze. Kuchnia Olgi jest najlepsza. - zerknęłam w stronę gosposi. - Jakoś tak... Zamyśliłam się i zupełnie zapomniałam o jedzeniu.
- To lepiej jedz, bo zaraz ci wystygnie. - odrzekła Priscilla.
- A co wy na to, żeby po posiłku wybrać się razem do kina?
- Bardzo dobry pomysł. - powiedział mój towarzysz.
Przed rozmową z Germanem może i zgodziłabym się na wyjście do tego kina... Ale teraz? Miałam zupełnie popsuty humor. Miałam ochotę jak najszybciej znaleźć się w swoim domu.
- Skarbie, nie pamiętasz, że mieliśmy wracać zaraz po obiedzie? - zaczęłam.
- Naprawdę? Mówiliśmy o czymś takim? - zdziwił się.
- Tak. Mieliśmy wrócić, bo... mamy to ważne spotkanie... z prezesem... tej firmy... KONCERT! - nie wiedziałam co mogę powiedzieć. - Mamy spotkanie z prezesem firmy, która będzie sponsorowała nasz koncert ze Studia.
- Nie wspominałaś mi nic o tym spotkaniu... - odpowiedział.
- W takim razie może niech Edward pójdzie z nami, a ty idź na spotkanie. - zaproponowała Priscilla. - Przecież on ci tam nie potrzeby.
- Nie obrazisz się, jakbym z nimi poszedł? - zapytał Galindo, któremu widocznie bardzo zależało na owym wyjściu.
Stwierdziłam, że może iść, ale po dłuższej chwili namysłu zaczęłam się rozmyślać. Jeśli zostawiłabym ich samych... German mógłby mu coś nagadać...
- A może pójdę z wami? - pomyślałam na głos.
- Co ze spotkaniem? - zapytała Viola.
- Przełożę je. W końcu nie zawsze spotykamy się wszyscy razem, więc trzeba to wykorzystać. - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? To świetnie. - ucieszyła się Martina.
- W takim razie na co idziemy? - zapytał German.
- Ja proponuję na "Epokę Lodowcową". Właśnie wyszła najnowsza część. - zaproponował mały Facundo.
- My z Tomem mamy ochotę na coś bardziej romantycznego. - odparła moja córka.
- Ja też bardzo chętnie bym obejrzała jakieś romansidło. - powiedziała Priscilla. - A ty, Violetta?
- Mnie to naprawdę obojętne. - odparła moja siostrzenica.
- W takim razie postanowione. Idziemy na film, w którym się całują, przytulają i mówią, że nie mogą bez siebie żyć, następnie zrywają i twierdzą, że się już nie kochają, ale pod koniec filmu i tak do siebie wracają. - zarządził German.
Chwila czy to nie brzmi znajomo? Dlaczego nikt nie spytał mnie o zdanie? Nie chciałam tego oglądać. Wolałabym obejrzeć tą całą "Epokę Lodowcową" razem z Facundo, a najbardziej to bym się ucieszyła, jakby Edward zechciał wrócić już ze mną do domu, ale nie! Musieliśmy obejrzeć jeszcze jakiś badziewny, dwugodzinny seans, wyjść razem do kawiarni i dopiero potem się rozeszliśmy.
- Trzeba było się nie zgadzać na to całe spotkanie. - powiedziałam, gdy wracaliśmy w końcu do domu.
- Oj tam, mamo nie przesadzaj. Mnie się podobało. - odparła Martina.
- Mnie również. Było super. - odrzekł Edward.
- Czy nie mielibyście nic przeciwko jakbym wyskoczyła teraz na dwie godzinki do Toma? - zapytała z uśmiechem moja córka.
- Myślałam, że spędzimy ten wieczór razem w domu... - nie chciałam zostawać z Edwardem sam na sam.
- No wybacz mamo, ale chcieliśmy gdzieś wyjść razem.
- Nie ma problemu. Idźcie. - pożegnali się z nami i oddalili.
Szliśmy sobie sami wzdłuż ulicy. Droga do domu dłużyła mi się tak, jak nigdy, a na dodatek German popsuł mi już resztę dnia. Nagle poczułam, jak Edward łapie mnie za rękę. Nie wiadomo skąd, ale przypomniało mi się w tamtym momencie wszystko to, co przeżyłam z Pablem. Miałam wrażenie, że w moim sercu jest wielka dziura, którą młodszy Galindo próbuje zakleić, ale ma do tego za mały plaster. Krwawiło ono coraz bardziej. W niektórych momentach zdarzało się, że przestawało, ale zawsze musiało pójść coś nie tak i zaczynało się wszystko od nowa...

* - fragment "Yo soy asi".

Rozdział! Nareszcie! ^_^
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać.
Mam nadzieję, że się podobał :D.

Do następnego! :*
bloggerka

Ps. Jak tam poszedł Wam sprawdzian trzecioklasiści? Daliście radę? ;)

wtorek, 7 kwietnia 2015

Sezon 3 - Rozdział 26 - O jeden drink za dużo...

Nowy rozdział!
Ostatni dzień wolnego, więc musiałam coś dodać. ;)
Siedzieliśmy dwie godziny w salonie i przeglądaliśmy wszelkie papiery, aby móc stwierdzić ile pieniędzy możemy wydać na koncert. Robiliśmy również notatki i wykonywaliśmy od groma telefonów, gdyż zostało nam mało czasu, a chcieliśmy, aby to show wyszło świetnie. Na dworze zaczynało się robić coraz ciemniej. Noc była coraz bliżej, aczkolwiek nie poddawaliśmy się. Walczyliśmy z toną dokumentów.
- Może zrobimy sobie małą przerwę? - zaproponowałam.
- Bardzo dobry pomysł. Chyba oboje już jesteśmy przemęczeni... - odpowiedział. - Napijesz się czegoś?
- Jakbyś mógł zrobić mi jeszcze kawy... - poprosiłam.
Znalezione obrazy dla zapytania angie i pablo- Myślałem o czymś innym. - odpowiedział wyciągając z szafki butelkę czerwonego wina. - Masz ochotę?
- Chętnie. - odparłam z uśmiechem na ustach.
Postawił na stoliku dwa kieliszki. Po otwarciu napoju napełnił je do połowy. Jeden z nich podał mnie, a drugi trzymał w ręku. Oboje wzięliśmy łyka w tym samym czasie.
- Mimo wszystko cieszę się, że wróciłeś do Studia. - nie wiem, dlaczego zaczęłam drążyć ten temat.
- Ja również. Nie wiem, jak mogłem zrezygnować z czegoś tak dla mnie ważnego. - powiedział. - Angie, ubrudziłaś się.
- Gdzie? - zapytałam.
- Tutaj. - przybliżył się do mnie i wskazał miejsce na mojej koszuli. - To zapewne wino.
- Przecież zawsze byłam niezdarą. - odparłam z uśmiechem i odstawiłam kieliszek.
Nagle poczułam jego ciepłą dłoń na swoim policzku. Czułam jak się rumienię. Złapałam ją swoją ręką i położyłam sobie na kolanach. Trzymałam ją całą i jeździłam po niej palcami. Nie wiem dlaczego, ale obawiałam się, że jak ją puszczę, to tak, jakbym pozwoliła Pablowi odejść... Zerknęłam nieśmiało na mojego przyjaciela. Przyglądał mi się z ogromnym uśmiechem. Drugą dłonią odgarnął mi włosy z czoła, które wchodziły mi w oczy.
- Angie... Muszę ci coś powiedzieć... - nagle usłyszeliśmy głośnie pukanie do drzwi.
To było dziwne. Była już noc, a brzmiało ono agresywnie. Odrobinę się przestraszyłam.
- Pójdę zobaczyć kto to. - odparł Pablo, lecz nim zdążył to powiedzieć usłyszeliśmy, że ten ktoś już wszedł do środka.
- To dlatego nie odbierasz telefonów, tak?! Wolisz się poprzytulać z moim bratem niż chociaż odpisać mi na SMS'a!? - łatwo domyślić się, że był to Edward.
- Co? - zdziwiłam się. - O co ci chodzi?
- Nie odpisujesz na wiadomości, nie odbierasz telefonów, a jest już późno! Bałem się, że coś ci się stało!
- Ale jak widzisz, jestem cała i zdrowa. Pracujemy, dlatego nie korzystałam z telefonu.
- No właśnie widzę jak pracujecie. - zerknął na stolik, na którym stało wino.
- Brat uspokój się... Naprawdę nic tutaj się nie wydarzyło... - przekonywał go Pablo.
- I już się nie wydarzy. Koniec pracy na dziś. - podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że wstałam z kanapy. - Idziemy już do domu. - ciągnął mnie w stronę drzwi. - Do widzenia. - założyłam buty w pośpiechu i wyszliśmy.
- Pa, Pablo! - zdążyłam krzyknąć jeszcze przez drzwi.

- Co ty najlepszego narobiłeś?! - zapytałam zdenerwowana.
- Zabrałem cię stamtąd. Za dużo pracujesz. Powinnaś odpocząć.
- Nagle przejmujesz się tym, że za dużo pracuję?! Przyznaj, jesteś zazdrosny i tyle! Między mną, a nim do niczego nie doszło! Jesteśmy przyjaciółmi!
- Tak, ale kiedyś byliście bardzo blisko...
- Kiedyś tak, ale to już jest rozdział zamknięty! Mam ciebie i w życiu bym cię nie zdradziła, rozumiesz?! Obiecałam ci to!
- Nie złość się na mnie, bo nie masz za co.
- Wbiegasz do jego domu, jak gdyby nigdy nic, oskarżasz nas o to, że się obściskujemy, a na samym końcu każesz mi stamtąd wyjść i niby nie mam się za co na ciebie złościć?! Dla twojej informacji: jestem pełnoletnia od dawna i wiem, co mogę robić, a czego nie mogę. Jeśli będę chciała się z nim obściskiwać to będę! Tylko pamiętaj, że nigdy nie posunę się aż tak daleko, żebyś ty też na tym cierpiał, jasne? - zdenerwowałam się.
- Angie, nie rób scen. Wracajmy do domu.
- Nie. Nie mam zamiaru tam z tobą wracać. Mam wolną wolę i będę robić co mi się podoba!
- Chyba nie wrócisz do Pabla?
- A nawet jeśli tak, to co mi zrobisz? Nic mi nie zrobisz! - krzyknęłam.
Znalezione obrazy dla zapytania angie i pabloJednak nie poszłam w stronę jego mieszkania. Poszłam w zupełnie przeciwnym kierunku. Było już późno i ciemno na dworze. Szłam przed siebie. Tak właściwie nie wiedziałam, gdzie chcę iść, ale na pewno nie chciałam wracać do domu. Byłam zła na Edwarda. Rozumiem, był zazdrosny, ale żeby aż tak? Widocznie on mi nie ufa... Idąc ulicą natknęłam się nagle na klub. Nie zastanawiając się długo, weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znalazłam. Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to głośna muzyka, którą tak właściwie było słychać już przed budynkiem, ale dlaczego miałoby mnie to zdziwić? Klub, jak klub. W środku bawiła się masa ludzi. Jedni tańczyli, drudzy grzali ławki, a inni siedzieli przy barku. Dołączyłam do tej ostatniej grupy. Usiadłam na krześle i zamówiłam drinka... Zaczęło się niewinnie... Jeden... drugi... trzeci... A potem? Już nawet nie pamiętam, co zamawiałam... Nagle obok mnie usiadł jakiś facet. Zamówił coś do picia.
- Co taka laska robi sama w takim klubie? - zapytał.
- Nic. Siedzi. - odparłam krótko.
- Chyba ci się nudzi, nie? Jak chcesz, to mogę pokazać ci jak można się tutaj świetnie zabawić... - powiedział uwodzicielskim tonem. - Co ty na to? - podszedł bliżej i ujął mój podbródek swoją dłonią.
- Wiesz... chyba odmówię... ale bardzo dziękuję za propozycję... - powiedziałam speszona.
- No co ty? Zgódź się mała, a nie pożałujesz.
- Nie, naprawdę dziękuję.
Wtem poczułam ucisk na nadgarstkach. Złapał mnie za nie i trzymał mocno.
- Jeśli nie chcesz po dobroci to trzeba siłą.
Zaczął zbliżać swoje usta do moich, ale ja byłam za bardzo pijana, żeby się bronic. Nagle ktoś do nas podbiegł i krzyknął:
- Odczep się od niej, jasne?! - minęła chwila, zanim zrozumiałam, że był to Pablo.
- A bo co mi zrobisz?
- Chyba wolałbyś nie wiedzieć.
- Co taki cienias jak ty niby może mi zrobić?
- Przegiąłeś. - mój przyjaciel przywalił mu z całej siły w twarz.
Zaczęła mu lecieć z nosa krew. Spojrzał się na Pabla z ogromną wściekłością. Najprawdopodobniej chciał mu oddać, aczkolwiek Galindo walnął go pięścią w brzuch przez co tamten nie mógł się wyprostować. Obserwowałam to wszystko pijąc kolejny napój alkoholowy.
- Chodź Angie, idziemy. - złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia.
- Nie, zostańmy tutaj. Pobawmy się trochę.
- Na dziś ci już zabawy starczy. Chodź. - pociągnął mnie mocniej.
Wyszliśmy na zewnątrz. Niestety na dworze padało, a z tego co zrozumiałam Pablo przyszedł tutaj na nogach. Ściągnął z siebie kurtkę, założył na mnie i nałożył mi na głowę kaptur.
- Nie ściągaj jej, dobrze? - mówił do mnie jak do małego dziecka, ale ciężko mu się dziwić.
Przytaknęłam głową. Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść. Przez całą drogę mówiłam do niego, a on najprawdopodobniej udawał, że mnie słuchał. Nawet nie pamiętam, co wtedy mówiłam, ale pewnie przez usta przechodziły mi same pierdoły. Po chwili dotarliśmy do jego domu. Gdy weszliśmy do środka, ściągnęłam z siebie kurtkę oraz buty. Cała byłam przemoczona... Ostatnie co pamiętam to jak weszłam do kuchni, gdy Pablo zaparzał wodę na herbatę... A potem? A potem już urwał mi się film...

Nad ranem obudziłam się w objęciach Pabla. Jeszcze bardziej się przestraszyłam, gdy zobaczyłam, że nie jestem w swoich ubraniach, tylko najprawdopodobniej w jego koszuli. Tak wygodnie leżało mi się w jego ramionach... I to ciepło, które od niego czułam... Od razu zebrało mi się na wspomnienia... Ale przecież nie mogłam leżeć spokojnie. Nie pamiętałam tego, jak znalazłam się w jego łóżku, a co dopiero w jego objęciach i ubraniach!
- Widzę, że już się obudziłaś... - powiedział, gdy zaczęłam się wiercić. - Nie chciałem wstawać, żeby cię nie zbudzić. Spałaś na moim ramieniu, a po wczorajszym dniu sen na pewno ci się przydał. Bardzo cię boli głowa?
Dopiero w tamtej chwili poczułam, jak rozsadza mnie od środka. Przypomniałam sobie o wczorajszym dniu, a konkretniej wieczorze w klubie... Usiadłam na łóżku, bo nie mogłam skupić się na tym co mówię, gdy leżałam w jego objęciach.
- Przeżyję... - odparłam po większym namyśle. - Jak to się stało, że się tam wczoraj znalazłeś?
- Zwykły przypadek.
- Ale w idealnym momencie podbiegłeś do nas. Gdyby nie ty... Kto wie, gdzie bym się teraz obudziła... - spojrzałam na mojego przyjaciela, który był ubrany w same bokserki. - Pablo... - zerknęłam na niego nieśmiało. - Czy wczoraj doszło między nami do czegoś więcej?
- Czegoś więcej? Co masz na myśli?
- Sam dobrze wiesz... Czy my wczoraj... no ten tego...
- Nie. - chyba nie chciał na ten temat rozmawiać.
- To dlaczego ja jestem ubrana jedynie w twoją koszulkę?
- Bo wczoraj, gdy wróciliśmy z klubu byłaś cała przemoknięta, gdyż wczoraj strasznie padało. Nie mogłem pozwolić, żebyś spała w mokrych ciuchach.
- Czyli ty... ty wczoraj... przebrałeś mnie?
- Tak.
- To znaczy, że... widziałeś mnie wczoraj... bez ubrań? - byłam zakłopotana całą tą sytuacją.
- Tak, ale obiecuję ci, że do niczego się nie posunąłem. A tak po za tym, to przecież już nie raz cię tak widziałem... Jesteś, a raczej byłaś moją żoną...
"Byłam jego żoną..." - dlaczego te słowa o mało co nie doprowadziły mnie do płaczu?
- To pozostało mi jeszcze jedno pytanie... - kontynuowałam. - Dlaczego położyłeś mnie spać w sypialni, a nie w salonie? Dlaczego spaliśmy razem?
- Nie pozwoliłaś mi spać osobno.
- Przepraszam, co? - nie dowierzałam w to, co słyszałam.
- Tak, dobrze zrozumiałaś. Gdy leżałaś już w łóżku, a ja miałem położyć się na kanapie w salonie, zaczęłaś mnie prosić, abym spał koło ciebie, bo "bałaś się  potworów". Położyłem się z brzegu, ale ty od razu się we mnie wtuliłaś i zasnęłaś...
Nie mogłam uwierzyć w to, co on powiedział... Ale z drugiej strony ufałam mu jak nikomu innemu na świecie... Jeśli mówi, że tak było, to musiało tak być.
- Wiesz, że bezgranicznie ci ufam? Więc jeśli mnie okłamałeś, to nigdy ci tego nie wybaczę.
- Nie kłamałem. Tak było naprawdę. Nie posunąłbym się aż tak. Zależy mi na tobie i nie chcę cię stracić. Chcę mieć cię zawsze blisko siebie. Nie chcę również, aby mój brat cierpiał... - usiadł obok mnie. - Wierzysz mi? - złapał mnie za rękę.
- Tak. - odpowiedziałam utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
Nie wiedziałam dlaczego, ale z oczu popłynęła mi łza. Poczułam, jak jego ciepła dłoń delikatnie mi ją wyciera. Chwilę po tym spłynęła kolejna, a zaraz za nią następne.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał troskliwie.
- Nie wiem... - rozpłakałam się bardziej. - Nie wiem... To jest silniejsze ode mnie... Nie potrafię nad tym zapanować... - przetarłam policzki. - Los stawia cię zawsze na mojej drodze, gdy potrzebuję czyjejkolwiek pomocy. Akurat ciebie.
- Widocznie wie, że może mi zaufać.
Znalezione obrazy dla zapytania angie z violetty płaczeW tamtym momencie nie mogłam już dłużej wytrzymać. Rozpłakałam się całkowicie. Sięgnęłam poduszkę i wtuliłam w nią twarz.
- Nie musisz płakać w poduszkę. - powiedział. - Przecież masz mnie.
Po tych słowach odrzuciłam ją na bok i przytuliłam się do niego. Wtulałam się w niego bardzo mocno. Nie wiem skąd pojawiła się ponownie obawa, że jeśli go puszczę, stracę go na zawsze. Zaczynałam już drżeć od tych łez. Zamknęłam oczy i zaczęłam skupiać się na jego bliskości. Bliskości, której tak bardzo teraz potrzebowałam.
- Cichutko... - próbował mnie uspokoić. - Najdroższa, nie płacz już, proszę...
Najdroższa... Jak on tak dawno do mnie nie mówił... Odsunęłam się od niego parę centymetrów i przetarłam oczy.
- Dziękuję. - odparłam i ponownie mocno go przytuliłam, lecz tym razem już bez płaczu.

Jak Wam się podoba? Wydaje mi się, że nie jest za krótki ;)
Za wszelkie błędy językowe, gramatyczne, czy jakiekolwiek tam jeszcze mogą być, przepraszam. Pisałam rozdział w nocy, więc... :P
Pangie coraz bliżej siebie... Czy w końcu do siebie wrócą? :D

Do zobaczenia następnym razem! :*
bloggerka

piątek, 3 kwietnia 2015

Sezon 3 - Rozdział 25 - Nienawidzę, gdy jesteś smutna...

Rozdział 25!
Szybko, nieprawdaż? :)
Zapraszam! <3
Następnego dnia w Studio szykowaliśmy się na przyjęcie naszych gości specjalnych. Nie mogłam się doczekać, aż ponownie zobaczę się z moją ukochaną siostrzenicą. Każdego razu, gdy przylatuje do Buenos Aires uświadamiam sobie, jak bardzo za nią tęsknię, gdy jest w Hiszpanii... Ale jeśli ona jest tam szczęśliwa, to ja jestem szczęśliwa razem z nią. Jest dla mnie jak druga córka. Przecież nie bez powodu szukałam jej przez dobre dziesięć lat... Chwilę przed tym, jak miała nas odwiedzić, zebraliśmy się wszyscy w sali od występów. Tam odbyła się krótka przemowa ze strony Pabla i wejście naszych gości.
- Cześć kochani! Jak dawno was nie widziałam! - wzruszyła się Violetta, jak wszyscy podbiegli do niej, gdy tylko weszła do sali.
- Hej, ciociu! - przywitała się Martina. - Co tak właściwie was tutaj sprowadza? I gdzie się podział wujek?
- Diego poszedł odprowadzić naszego syna do mojego taty. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach Viola. - Przyjechaliśmy tutaj, żeby potowarzyszyć wam na zajęciach. Pominę już fakt, że stęskniliśmy się za tym miejscem. Kiedyś było naszym drugim domem.
- I tak właściwie, to nadal jest. - dodał mąż Violetty wchodząc do sali.
- Cześć. Jak miło, że już dotarłeś! - przywitałam się.
- A może byśmy tak coś razem zaśpiewali na dobry początek? - zaproponowała Viola, gdy Diego objął ją ramieniem.
Znalezione obrazy dla zapytania violetta algo se enciendeWszyscy obecni w klasie zachwycili się tym pomysłem. Moja córka wzięła gitarę do ręki, Tom usiadł przy fortepianie, ja sięgnęłam po tamburyn i zaczęliśmy nasze muzykowanie piosenką napisaną przeze mnie. "Algo se enciende de nuevo... Tiene sentido intentar... Cuando estamos juntos..."* Po skończeniu śpiewania wszyscy zaczęliśmy sobie bić brawa. Niespodziewanie zadzwonił dzwonek, który informował nas o nadejściu przerwy.
- W takim razie macie dziesięć minut wolnego, a następnie widzimy się w sali tanecznej. - odparła Vilu.
Gdy wszyscy uczniowie wyszli, Pablo zabrał Diego do swojego gabinetu, gdyż podobno miał z nim do omówienia parę spraw. W klasie zostałam tylko ja i Violetta.
- Wiesz jak się za tobą stęskniłam? - powiedziałam przytulając się do niej.
- Ja za tobą też, Angie.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? Dowiedziałam się o tym od Pabla.
- No, bo go o to poprosiłam. Co w tym dziwnego?
- A, bo ty nic nie wiesz... - odparłam nieco ciszej.
- Hę? Czego niby nie wiem?
- Że my już nie jesteśmy razem.
- Co?! Ty sobie ze mnie żartujesz! Miałabym się na to nabrać? Daruj sobie te dowcipy, bo jak widzisz, nie dałam się wkręcić. Przecież ty go kochasz ponad życie!
- Violu, ale ja naprawdę tym razem nie żartuję. Rozstałam się z Pablo.
Wtedy moja siostrzenica uświadomiła sobie, że tym razem mówię w stu procentach prawdę. Automatycznie uśmiech zniknął jej z twarzy.
- I jak się czujesz? - spytała z nieco większą powagą. - Przepraszam, że pytam, ale to ty z nim zerwałaś, czy on z tobą?
- Pokłóciliśmy się. On powiedział, że odchodzi, a ja nie powstrzymywałam go... - w oku zakręciła mi się łza.
- Tęsknisz? - zapytała patrząc się cały czas w moją stronę.
- Szczerze? Wcześniej tęskniłam bardziej... Dopiero od tygodnia jesteśmy przyjaciółmi i oboje chcemy, aby tak zostało. Z resztą ja się spotykam z jego bratem, a on... on też ma inną...
Znalezione obrazy dla zapytania violetta y angieNagle do sali wszedł Diego. Szybko przetarłam oczy i starałam się zapomnieć o tym, o czym przed chwilą rozmawiałyśmy. Wzięłam głęboki wdech i szeroko się uśmiechnęłam.
- Pewnie wam przeszkodziłem. - zaśmiał się. - Wybaczcie, ale dzieciaki już na nas czekają, a ty Violu jeszcze nie jesteś przebrana. Chyba, że wolisz w tym tańczyć, ale to twój wybór.
- Nie, no coś ty. To ja skoczę się przebrać.
- Widzimy się za trzy minuty w sali tanecznej, okej? - złapał ją za rękę zanim wyszła z sali.
- Oczywiście kochanie. - pocałowali się, a zaraz po tym moja siostrzenica pobiegła się przebrać na próbę.
- Angie, nie musisz udawać... - zaczął Diego. - Rozmawiałem przed chwilą z Pablem. Wszystko mi powiedział, a gdy wszedłem po waszych minach było widać, że rozmawiałyście o tym samym. Tylko nie złość się na niego, że mi to opowiedział. - poprosił. - Wybacz, ale ja też już muszę iść, bo nie chcę się spóźnić. Cześć. - pożegnał się i wyszedł.
Dlaczego oni musieli mi aż tak zepsuć humor? A było już tak dobrze... Już myślałam, że o nim zapomniałam... Ale przecież musiała się o tym dowiedzieć... Kiepsko by było, gdyby cały czas sądziła, że ja nadal z nim jestem... Usiadłam sobie z boku sceny i wpatrywałam się w okno ciężko wzdychając. Przymknęłam oczy i stało się coś, co nie powinno się wydarzyć w tamtym momencie... Przypomniałam sobie... Przypomniałam sobie o nim... Przypomniałam sobie nasze najpiękniejsze chwile... Moje serce zaczęło bić szybciej... Schowałam twarz w dłonie. Nie mogłam już dłużej powstrzymywać swoich łez... Tak bardzo chciałam być silna... Nagle usłyszałam męski głos. Doskonale wiedziałam do kogo on należy. Przy tej osobie jeszcze bardziej zależało mi, aby ukryć swoje łzy, aczkolwiek nie mogłam...
- Angie... - usiadł on obok mnie.
- Pablo! - wtuliłam się w niego.
Płakałam mu w koszule... Wiedziałam, że należy przestać, ale nie potrafiłam sobie poradzić... Ta jedna rozmowa z Violettą sprawiła, że moje serce rozleciało się na tysiąc drobnych kawałków...  Czułam jak ręką gładzi mnie po głowie i próbuje uspokoić. Wbrew pozorom dobijało mnie to jeszcze bardziej. Jego ciepło sprawiało, że przypominałam sobie, jak bardzo mi na nim zależało... Te wspomnienia trzymały się twardo w mojej głowie... Minęła dłuższa chwila nim się chociaż trochę uspokoiłam. Wtedy usiadłam obok niego i wycierałam łzy w chusteczkę, którą mi podał. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy. Chciałam się odezwać, ale za bardzo nie wiedziałam, co mogłabym w tamtym momencie powiedzieć...
- Pablo, ja... - chciałam dokończyć, lecz przerwał mi płacz.
Znalezione obrazy dla zapytania angie i pablo- Angeles... - jak dawno nikt tak do mnie nie mówił. - Proszę, przestań płakać... Wiesz, że tego nie znoszę. Nienawidzę, gdy jesteś smutna... Co się stało?
- Chciałabym ci odpowiedzieć na to pytanie, ale nie jestem w stanie...  Jestem już za bardzo zniszczona psychicznie... - wzięłam głęboki wdech na uspokojenie. - Dziękuję ci, że tutaj jesteś i mnie pocieszasz.
- Obiecałem ci to. - uśmiechnął się i starł łzę z mojej twarzy swoją dłonią. - Uśmiechnij się. Proszę.
Lekko uniosłam kąciki ust i od razu zrobiło mi się lepiej. Zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Dzięki. - powiedziałam ponowie przytulając się do niego. - Od razu poczułam się lepiej.
- Nie ma sprawy. Od tego tutaj jestem. - odparł. - A teraz idź, bo pewnie Viola i Diego za długo nie wytrzymają z grupą Martiny sam na sam.
- Co racja, to racja. Do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję.
- Cześć. Pamiętaj, że widzimy się dzisiaj u mnie!
- Jasne. - wyszłam z sali i poszłam w stronę klasy tanecznej.

Gdy wróciłam do domu udawałam, że to co stało się w Studiu tak naprawdę się nie wydarzyło. Jak co dzień, z uśmiechem na ustach, odłożyłam swoje rzeczy i zaczęłam gotować obiad. Uporałam się z tym bardzo szybko i poszłam na górę do łazienki, aby wziąć prysznic. Nie usłyszałam, że w międzyczasie Edward zdążył wrócić z pracy, więc gdy zeszłam na dół odrobinę przestraszył mnie jego widok.
- Dokąd się wybierasz? - spytał zdziwiony, gdy zobaczył, iż szykuję się do wyjścia.
- A nie mówiłam ci? Idę do Pabla. Musimy przedyskutować parę spraw dotyczących następnego koncertu.
- Nie mogłaś go tutaj zaprosić?
- Jesteś zazdrosny! - zaczęłam się śmiać. - Ale zapewniam cię, że nie musisz. - tak właściwie, to sama nie byłam tego za bardzo pewna...
- Dlaczego się tak wystroiłaś, skoro idziesz do niego tylko w sprawach zawodowych?
- Wystroiłam się? Co ty gadasz? Przecież ja byłam tak dzisiaj w pracy.
- Ale ten makijaż...
- Mam tylko pomalowane rzęsy... Mogę już iść?
- Jak musisz... - odparł. - No dobra, idź. Tylko wracaj niedługo.
- Dobrze, tato. Będę w domu przed dziesiątą i zero chłopaków. - zaśmiałam się.
- Kocham cię. - powiedział.
- Ja ciebie również. - odparłam, pocałowaliśmy się i wyszłam.
U Pabla znalazłam się niecałe pół godziny później. Całe szczęście, że nie było dziś korków na drodze, bo inaczej przyjechałabym zupełnie spóźniona...
- Przepraszam cię za spóźnienie, ale miałam małe problemy z Edwardem...
- Zrobił ci scenę zazdrości?
- Skąd wiedziałeś?
- Takie przeczucie. Niby jesteśmy różni, a naprawdę tacy sami. - uśmiechnął się. - Wejdź do salonu. Tam mam wszystkie papiery, które będą nam potrzebne do organizacji koncertu, a ja zaraz przyjdę.
- Okej...
Poszłam w kierunku, który mi wskazał i usiadłam na sofie. Rozejrzałam się po pokoju. Nie był on za duży, ale jak na jedną osobę był idealny. Chwilę później do pomieszczenia wszedł Galindo z tacą ciasteczek i herbatą. Gdy usiadł obok mnie poczułam, jakie ma wspaniałe perfumy. Na chwilę przymknęłam oczy, lecz po chwili gwałtownie je otworzyłam.
- Lepiej będzie, jak już się za to zabierzemy, ponieważ jest tego strasznie dużo... - powiedziałam.
- W takim razie do pracy. - odrzekł i zaczęliśmy przeglądać wszelkie rachunki.

* - "Coś się rozpala na nowo... Poczuj, że wciąż próbujesz... Gdy jesteśmy razem..." - fragment "Algo se enciende".

Kurcze, miałam nadzieję, że ten rozdział wyjdzie trochę dłuższy ;___;
Ale przynajmniej jest i wydaje mi się, że wyszedł lepiej od wczorajszego ^_^
Jak Wam się podoba?
Miał się dzisiaj nie pojawić, ale to taki prezent ode mnie na Wielkanoc ;*

A właśnie! Prawdopodobnie widzimy się ostatni raz przed niedzielą,
więc chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Wielkanocny! :)

Widzimy się po świętach! :*
bloggerka

czwartek, 2 kwietnia 2015

Sezon 3 - Rozdział 24 - Cieszę się, że jesteśmy przyjaciółmi

Buuu!
Zapraszam na 24 rozdział! ;)
Przyjaciele... Tylko przyjaciele... Jak na razie dobrze nam to wychodziło. Widywaliśmy się codziennie w Studio i dogadywaliśmy się naprawdę świetnie. Przyzwyczaiłam się już do jego widoku w mojej pracy. Niezmiernie się cieszyłam, że jednak zostaliśmy blisko siebie. Tęskniłabym za nim i to bardzo. Teraz jest dobrze. Zaakceptowałam to, że on się z kimś spotyka i nie wiedząc dlaczego, ale od paru dni miałam wrażenie jakby... jakby moja miłość do niego wygasła... Nadal go kochałam, ale tylko jako przyjaciela... Tak mi się w każdym razie wydawało...
Pewnego razu prowadziłam lekcje z grupą mojej córki. Opowiadałam im o nowym projekcie, który mamy niedługo stworzyć. Nagle do klasy wszedł mój były mąż, który mi przerwał.
Znalezione obrazy dla zapytania Angie y Pablo- No więc, wpadłam na pomysł, abyśmy zrobili koncert tutaj, w Studio. Skonsultowałam się już z przedstawicielem naszego programu "Tienes el talento" i stwierdził, że to bardzo dobry pomysł. Wszystko jest już prawie uzgodnione tylko...
- Tylko dlaczego ja nic o tym nie wiem? - zapytał Pablo.
- Wiedziałam, że o czymś zapomniałam... - mruknęłam pod nosem.
- Angie, po lekcji przyjdź do mojego gabinetu. - odparł mój były. - Ale wracając... Przyszedłem do was, aby przekazać wam pewną informację... Otóż już jutro nasze Studio odwiedzą wyjątkowi goście.
- Kim oni są?!? - zaczęły dopytywać się dzieciaki.
- Znacie ich na pewno.
- Pablo, powiedz im w końcu kto to jest. - poprosiłam go, bo sama byłam bardzo ciekawa kto to mógł być.
- Jutro naszą szkołę odwiedzi Violetta Casttio ze swoim mężem Diego!
W klasie rozległ się okrzyk szczęścia. Nasi uczniowie ich uwielbiali. Chwila, chwila... Tylko dlaczego ja nic nie wiedziałam, że oni tutaj przyjadą? Zawsze dowiadywałam się o tym jako pierwsza i to osobiście od mojej siostrzenicy, a dziś poinformował mnie o tym Pablo... Nagle moje przemyślenia przerwał dzwonek na przerwę.
- Angie, zapraszam cię do mnie. - odparł Pablo po czym wyszedł z klasy, a ja podążyłam za nim.
Gdy weszliśmy do gabinetu dyrektora, on zamknął za mną drzwi i od razu zaczął temat.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi nic o koncercie? - był naprawdę zdenerwowany.
- Zupełnie wyleciało mi z głowy. Przepraszam. Nie bądź zły.
- Nie jestem.
- Naprawdę? Czyli możemy zorganizować show? - ucieszyłam się, że poszło tak szybko.
- Nie. Nie zgadzam się na ten koncert.
- Ale dlaczego? Przecież już wszystko mamy prawie gotowe!
- Nie zgadzam się i już. To ja tu jestem dyrektorem i ja mam prawo decydować.
- Wyjaśnij, dlaczego!
- Bo nie, jasne?
- Wiesz, co? - spojrzałam się na niego. - Wolałam kiedy ciebie tu nie było. Z Gregorio przynajmniej szło się dogadać. - ja to naprawdę powiedziałam?
- W takim razie idź do niego i się pożal na mnie jaki to ja jestem wredny!
- I wiesz, że chyba tak zrobię?! - wyszłam i trzasnęłam za sobą drzwiami.
Byłam na niego wściekła. Przecież nie zrobiłam nic złego, a on swoją postawą krzywdził nie tylko mnie, ale i uczniów, którym zależało na tym występie. Zapomniałam, ale przecież jestem człowiekiem i również mam prawo czasem się mylić. Zupełnie nie rozumiałam jego zachowania...
Przez resztę dnia zastanawiałam się, co zrobić, aby przekonać Pabla do tego koncertu... Za dużo osób było w niego zaangażowanego, aby teraz tak po prostu z niego zrezygnować. Właśnie skończyłam ostatnią lekcję śpiewu tego dnia i robiłam małe porządku w sali muzycznej, między innymi odkładałam instrumenty na ich miejsca. Nagle usłyszałam głos Pabla oraz ujrzałam jego sylwetkę w drzwiach. Lekko się przestraszyłam.
- Wpadniesz dzisiaj do mnie? Musimy coś ustalić.
- Ja nie muszę nic z tobą ustalać.
- Wiesz, ciężko będzie mi samemu zorganizować cały koncert...
- Koncert?! Czyli jednak się zgadzasz? - uśmiechnęłam się.
- No tak... Przemyślałem to sobie i tak właściwie, to nie ma powodów dla których miałbym nie pozwolić na organizację tego koncertu.
- Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki! - przytuliłam się do niego. - Nawet nie wiesz, jak się dzieciaki ucieszą!
- Nie ma sprawy. - odsunęliśmy się trochę od siebie. - Chciałem cię jeszcze przeprosić... Wiem, że zachowałem się chamsko i niepotrzebnie się z tobą kłóciłem...
- Ja też przepraszam. Powinnam z tobą wcześniej porozmawiać, a nie informować cię na ostatnią chwilę... - złapałam go za rękę. - Pablo, nie kłóćmy się już. Ostatnio, jak się pokłóciliśmy, mogłam cię stracić... A ja chcę, żebyś zawsze przy mnie był...
- Angie, ja... - nagle wypowiedź przerwał mu telefon, który zaczął dzwonić.
Okazała się, że była to moja komórka. Wyjęłam ją z kieszeni i sprawdziłam, kto to.
- Przepraszam cię. Edward dzwoni. Nie obrazisz się jak odbiorę?
- Nie... Możesz śmiało odebrać... - uśmiechnął się lekko.
- Halo? Cześć kochanie. Nie, jestem jeszcze w Studio, ale jak wrócę, to ugotuję obiad. Na prawdę wyjdziemy gdzieś? To świetnie. Pośpieszę się. To do zobaczenia. Besos. - rozłączyłam się. - Strasznie cię przepraszam. Chciałeś coś powiedzieć prawda?
- Tak, ale już nieważne...
- No powiedz... - poprosiłam. - Bo inaczej się na ciebie obrażę. - zażartowałam sobie.
- Chciałem ci powiedzieć, że nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy, że dałaś mi drugą szansę. Cieszę się ogromnie, że zostaliśmy przyjaciółmi.
- Ja również. Nie wiem, jak mogłam być na ciebie zła... Skoro ty pozwoliłeś być mi szczęśliwą z Edwardem, ja nie mogę zabraniać ci się spotykać z innymi dziewczynami. - spojrzałam mu się prosto w oczy. - A teraz wybacz, ale muszę iść. Ktoś na mnie czeka.
- I tym ktosiem jest mój brat?
- Tak, dokładnie. - odparłam.
- A moglibyśmy jeszcze coś zaśpiewać, zanim wyjdziesz?
- Oczywiście, ale co? - spytałam z uśmiechem.
Pablito wziął gitarę do ręki i zaczął grac pierwsze akordy piosenki. Od razu wychwyciłam, który utwór gra. Podeszłam do keyboardu i zaczęłam śpiewać. "Por tu amor yo renaci eres todo para mi... Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris... Puedo pasar mil anos sonando que vienes a mi... Porque esta vida no es vida sin ti..."* Następnie dołączył do mnie Pablo i nasze głosy rozeszły się po całej sali. "Te esperare porque al vivir tu me ensenaste... Te seguire porque mi mundo quiero darte... Hasta que vuelvas te esperare... Y hare lo que sea por volverte a ver..."** 
- Dzięki. Uwielbiam z tobą śpiewać. - powiedział Galindo.
- Dziękuję, ja również. - odparłam. - Wybacz, ale muszę już naprawdę lecieć.
- Do zobaczenia. Miłej zabawy.
- Pa! - pocałowałam go w policzek na pożegnanie. - A i co do ustalenia szczegółów koncertu, to wpadnę do ciebie jutro, dobrze? - kiwnął głową, uśmiechnęłam się i wyszłam.
Gdy zamknęłam drzwi od sali usłyszałam, jak Pablo ponownie gra piosenkę, którą przed chwilą śpiewaliśmy razem. Chwilę go posłuchałam, a następnie zaczęłam odchodzić, gdyż w domu prawdopodobnie czekał już na mnie Edward...

* - "Dla twojej miłości się odrodzę, bo jesteś dla mnie wszystkim... Odczuwam zimno i nie mam ciebie, i niebo zszarzało... Mogę czekać tysiące lat mażąc, że przyjdziesz do mnie... Ponieważ to życie, nie jest życiem bez ciebie..." - fragment "Te esperare" <333
** - "Poczekam, ponieważ nauczyłeś mnie żyć... Pójdę z tobą, ponieważ chcę oddać ci mój świat... Będę czekać, aż wrócisz... I zrobię wszystko, żeby cię znowu zobaczyć..."  - i znowu fragment tej piosenki.

Taki dzisiaj rozdział do bani :/
Siedziałam nad nim cały dzień, ale nie miałam za bardzo na niego pomysłu, więc wyszło takie coś :P
Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba :)
Myślicie, że Pablo naprawdę chciał powiedzieć Angie, że cieszy się, iż są przyjaciółmi? ;D

Tak od czapy, to strasznie podoba mi się nowy teledysk Lodo *.*
Myślałam, że połączenie polskiego i hiszpańskiego nie wyjdzie najlepiej, ale jest super <333.

Widzimy się niedługo! :*
bloggerka