Rozdział 25!
Szybko, nieprawdaż? :)
Zapraszam! <3
Następnego dnia w Studio szykowaliśmy się na przyjęcie naszych gości specjalnych. Nie mogłam się doczekać, aż ponownie zobaczę się z moją ukochaną siostrzenicą. Każdego razu, gdy przylatuje do Buenos Aires uświadamiam sobie, jak bardzo za nią tęsknię, gdy jest w Hiszpanii... Ale jeśli ona jest tam szczęśliwa, to ja jestem szczęśliwa razem z nią. Jest dla mnie jak druga córka. Przecież nie bez powodu szukałam jej przez dobre dziesięć lat... Chwilę przed tym, jak miała nas odwiedzić, zebraliśmy się wszyscy w sali od występów. Tam odbyła się krótka przemowa ze strony Pabla i wejście naszych gości.- Cześć kochani! Jak dawno was nie widziałam! - wzruszyła się Violetta, jak wszyscy podbiegli do niej, gdy tylko weszła do sali.
- Hej, ciociu! - przywitała się Martina. - Co tak właściwie was tutaj sprowadza? I gdzie się podział wujek?
- Diego poszedł odprowadzić naszego syna do mojego taty. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach Viola. - Przyjechaliśmy tutaj, żeby potowarzyszyć wam na zajęciach. Pominę już fakt, że stęskniliśmy się za tym miejscem. Kiedyś było naszym drugim domem.
- I tak właściwie, to nadal jest. - dodał mąż Violetty wchodząc do sali.
- Cześć. Jak miło, że już dotarłeś! - przywitałam się.
- A może byśmy tak coś razem zaśpiewali na dobry początek? - zaproponowała Viola, gdy Diego objął ją ramieniem.
Wszyscy obecni w klasie zachwycili się tym pomysłem. Moja córka wzięła gitarę do ręki, Tom usiadł przy fortepianie, ja sięgnęłam po tamburyn i zaczęliśmy nasze muzykowanie piosenką napisaną przeze mnie. "Algo se enciende de nuevo... Tiene sentido intentar... Cuando estamos juntos..."* Po skończeniu śpiewania wszyscy zaczęliśmy sobie bić brawa. Niespodziewanie zadzwonił dzwonek, który informował nas o nadejściu przerwy.
- W takim razie macie dziesięć minut wolnego, a następnie widzimy się w sali tanecznej. - odparła Vilu.
Gdy wszyscy uczniowie wyszli, Pablo zabrał Diego do swojego gabinetu, gdyż podobno miał z nim do omówienia parę spraw. W klasie zostałam tylko ja i Violetta.
- Wiesz jak się za tobą stęskniłam? - powiedziałam przytulając się do niej.
- Ja za tobą też, Angie.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? Dowiedziałam się o tym od Pabla.
- No, bo go o to poprosiłam. Co w tym dziwnego?
- A, bo ty nic nie wiesz... - odparłam nieco ciszej.
- Hę? Czego niby nie wiem?
- Że my już nie jesteśmy razem.
- Co?! Ty sobie ze mnie żartujesz! Miałabym się na to nabrać? Daruj sobie te dowcipy, bo jak widzisz, nie dałam się wkręcić. Przecież ty go kochasz ponad życie!
- Violu, ale ja naprawdę tym razem nie żartuję. Rozstałam się z Pablo.
Wtedy moja siostrzenica uświadomiła sobie, że tym razem mówię w stu procentach prawdę. Automatycznie uśmiech zniknął jej z twarzy.
- I jak się czujesz? - spytała z nieco większą powagą. - Przepraszam, że pytam, ale to ty z nim zerwałaś, czy on z tobą?
- Pokłóciliśmy się. On powiedział, że odchodzi, a ja nie powstrzymywałam go... - w oku zakręciła mi się łza.
- Tęsknisz? - zapytała patrząc się cały czas w moją stronę.
- Szczerze? Wcześniej tęskniłam bardziej... Dopiero od tygodnia jesteśmy przyjaciółmi i oboje chcemy, aby tak zostało. Z resztą ja się spotykam z jego bratem, a on... on też ma inną...
Nagle do sali wszedł Diego. Szybko przetarłam oczy i starałam się zapomnieć o tym, o czym przed chwilą rozmawiałyśmy. Wzięłam głęboki wdech i szeroko się uśmiechnęłam.
- Pewnie wam przeszkodziłem. - zaśmiał się. - Wybaczcie, ale dzieciaki już na nas czekają, a ty Violu jeszcze nie jesteś przebrana. Chyba, że wolisz w tym tańczyć, ale to twój wybór.
- Nie, no coś ty. To ja skoczę się przebrać.
- Widzimy się za trzy minuty w sali tanecznej, okej? - złapał ją za rękę zanim wyszła z sali.
- Oczywiście kochanie. - pocałowali się, a zaraz po tym moja siostrzenica pobiegła się przebrać na próbę.
- Angie, nie musisz udawać... - zaczął Diego. - Rozmawiałem przed chwilą z Pablem. Wszystko mi powiedział, a gdy wszedłem po waszych minach było widać, że rozmawiałyście o tym samym. Tylko nie złość się na niego, że mi to opowiedział. - poprosił. - Wybacz, ale ja też już muszę iść, bo nie chcę się spóźnić. Cześć. - pożegnał się i wyszedł.
Dlaczego oni musieli mi aż tak zepsuć humor? A było już tak dobrze... Już myślałam, że o nim zapomniałam... Ale przecież musiała się o tym dowiedzieć... Kiepsko by było, gdyby cały czas sądziła, że ja nadal z nim jestem... Usiadłam sobie z boku sceny i wpatrywałam się w okno ciężko wzdychając. Przymknęłam oczy i stało się coś, co nie powinno się wydarzyć w tamtym momencie... Przypomniałam sobie... Przypomniałam sobie o nim... Przypomniałam sobie nasze najpiękniejsze chwile... Moje serce zaczęło bić szybciej... Schowałam twarz w dłonie. Nie mogłam już dłużej powstrzymywać swoich łez... Tak bardzo chciałam być silna... Nagle usłyszałam męski głos. Doskonale wiedziałam do kogo on należy. Przy tej osobie jeszcze bardziej zależało mi, aby ukryć swoje łzy, aczkolwiek nie mogłam...
- Angie... - usiadł on obok mnie.
- Pablo! - wtuliłam się w niego.
Płakałam mu w koszule... Wiedziałam, że należy przestać, ale nie potrafiłam sobie poradzić... Ta jedna rozmowa z Violettą sprawiła, że moje serce rozleciało się na tysiąc drobnych kawałków... Czułam jak ręką gładzi mnie po głowie i próbuje uspokoić. Wbrew pozorom dobijało mnie to jeszcze bardziej. Jego ciepło sprawiało, że przypominałam sobie, jak bardzo mi na nim zależało... Te wspomnienia trzymały się twardo w mojej głowie... Minęła dłuższa chwila nim się chociaż trochę uspokoiłam. Wtedy usiadłam obok niego i wycierałam łzy w chusteczkę, którą mi podał. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiliśmy. Chciałam się odezwać, ale za bardzo nie wiedziałam, co mogłabym w tamtym momencie powiedzieć...
- Pablo, ja... - chciałam dokończyć, lecz przerwał mi płacz.
- Angeles... - jak dawno nikt tak do mnie nie mówił. - Proszę, przestań płakać... Wiesz, że tego nie znoszę. Nienawidzę, gdy jesteś smutna... Co się stało?
- Chciałabym ci odpowiedzieć na to pytanie, ale nie jestem w stanie... Jestem już za bardzo zniszczona psychicznie... - wzięłam głęboki wdech na uspokojenie. - Dziękuję ci, że tutaj jesteś i mnie pocieszasz.
- Obiecałem ci to. - uśmiechnął się i starł łzę z mojej twarzy swoją dłonią. - Uśmiechnij się. Proszę.
Lekko uniosłam kąciki ust i od razu zrobiło mi się lepiej. Zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Dzięki. - powiedziałam ponowie przytulając się do niego. - Od razu poczułam się lepiej.
- Nie ma sprawy. Od tego tutaj jestem. - odparł. - A teraz idź, bo pewnie Viola i Diego za długo nie wytrzymają z grupą Martiny sam na sam.
- Co racja, to racja. Do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję.
- Cześć. Pamiętaj, że widzimy się dzisiaj u mnie!
- Jasne. - wyszłam z sali i poszłam w stronę klasy tanecznej.
Gdy wróciłam do domu udawałam, że to co stało się w Studiu tak naprawdę się nie wydarzyło. Jak co dzień, z uśmiechem na ustach, odłożyłam swoje rzeczy i zaczęłam gotować obiad. Uporałam się z tym bardzo szybko i poszłam na górę do łazienki, aby wziąć prysznic. Nie usłyszałam, że w międzyczasie Edward zdążył wrócić z pracy, więc gdy zeszłam na dół odrobinę przestraszył mnie jego widok.
- Dokąd się wybierasz? - spytał zdziwiony, gdy zobaczył, iż szykuję się do wyjścia.
- A nie mówiłam ci? Idę do Pabla. Musimy przedyskutować parę spraw dotyczących następnego koncertu.
- Nie mogłaś go tutaj zaprosić?
- Jesteś zazdrosny! - zaczęłam się śmiać. - Ale zapewniam cię, że nie musisz. - tak właściwie, to sama nie byłam tego za bardzo pewna...
- Dlaczego się tak wystroiłaś, skoro idziesz do niego tylko w sprawach zawodowych?
- Wystroiłam się? Co ty gadasz? Przecież ja byłam tak dzisiaj w pracy.
- Ale ten makijaż...
- Mam tylko pomalowane rzęsy... Mogę już iść?
- Jak musisz... - odparł. - No dobra, idź. Tylko wracaj niedługo.
- Dobrze, tato. Będę w domu przed dziesiątą i zero chłopaków. - zaśmiałam się.
- Kocham cię. - powiedział.
- Ja ciebie również. - odparłam, pocałowaliśmy się i wyszłam.
U Pabla znalazłam się niecałe pół godziny później. Całe szczęście, że nie było dziś korków na drodze, bo inaczej przyjechałabym zupełnie spóźniona...
- Przepraszam cię za spóźnienie, ale miałam małe problemy z Edwardem...
- Zrobił ci scenę zazdrości?
- Skąd wiedziałeś?
- Takie przeczucie. Niby jesteśmy różni, a naprawdę tacy sami. - uśmiechnął się. - Wejdź do salonu. Tam mam wszystkie papiery, które będą nam potrzebne do organizacji koncertu, a ja zaraz przyjdę.
- Okej...
Poszłam w kierunku, który mi wskazał i usiadłam na sofie. Rozejrzałam się po pokoju. Nie był on za duży, ale jak na jedną osobę był idealny. Chwilę później do pomieszczenia wszedł Galindo z tacą ciasteczek i herbatą. Gdy usiadł obok mnie poczułam, jakie ma wspaniałe perfumy. Na chwilę przymknęłam oczy, lecz po chwili gwałtownie je otworzyłam.
- Lepiej będzie, jak już się za to zabierzemy, ponieważ jest tego strasznie dużo... - powiedziałam.
- W takim razie do pracy. - odrzekł i zaczęliśmy przeglądać wszelkie rachunki.
* - "Coś się rozpala na nowo... Poczuj, że wciąż próbujesz... Gdy jesteśmy razem..." - fragment "Algo se enciende".
Kurcze, miałam nadzieję, że ten rozdział wyjdzie trochę dłuższy ;___;
Ale przynajmniej jest i wydaje mi się, że wyszedł lepiej od wczorajszego ^_^
Jak Wam się podoba?
Miał się dzisiaj nie pojawić, ale to taki prezent ode mnie na Wielkanoc ;*
A właśnie! Prawdopodobnie widzimy się ostatni raz przed niedzielą,
więc chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Wielkanocny! :)
Widzimy się po świętach! :*
bloggerka
Super rozdzial :) Również udanej Wielkanocy Ci życze
OdpowiedzUsuńKejla <3
Dzięki :D
Usuń