O czym Angie będzie rozmawiała z Germanem?
Za ile dni wyjeżdża Pablo?
Tego dowiecie się już teraz! ;D
- Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się, że jednak zechcesz się ze mną spotkać. - powiedział mój szwagier.Za ile dni wyjeżdża Pablo?
Tego dowiecie się już teraz! ;D
- Przepraszam cię, że ostatnio odwoływałam nasze spotkania, ale miałam masę rzeczy na głowie. - odparłam.
- Jasne, rozumiem. - uśmiechnął się.
- Chciałeś porozmawiać o czymś konkretnym, czy tylko się przejść i pogadać? - spytałam.
- Tak właściwie, to chciałem zapytać jak się czujesz.
- Jak ja się czuję? Wszystko u mnie dobrze, dlaczego pytasz?
- Sama doskonale o tym wiesz. - stwierdził.
Od początku rozmowy, wiedziałam doskonale o co mu chodzi. Zawsze był ogromnie wścibski. Gdy tylko coś psuło się w moim życiu, on jako pierwszy musiał wchodzić w wszelkie szczegóły. A może tylko mi się tak wydawało? Może tak naprawdę chciał dobrze tylko zazwyczaj w takich momentach źle o nim myślałam? Może najzwyczajniej na świecie chciał mi pomóc?
- Zostaliśmy przyjaciółmi. - odpowiedziałam krótko i nie chciałam już drążyć tego tematu.
- Ty i Pablo? Przyjaciółmi? Prędzej Maria by ożyła, niż pomiędzy wami pojawiła się tylko przyjaźń. - powiedział ze śmiechem. - Już wiele razy zostawaliście "tylko przyjaciółmi" i jakoś nigdy wam to nie wychodziło.
- Ale tym razem jest inaczej. On mnie nie pamięta. Ma inną. To było najlepsze rozwiązanie. - powiedziałam tak, jakby mnie to w ogóle nie obchodziło.
- Zobaczymy za parę dni. - odrzekł.
- Zupełnie nie rozumiem, o co ci w tej chwili chodzi.
- Kiedy Pablo wyjeżdża? - zapytał.
- Za sześć dni.
- Za sześć dni wyznasz mu po raz kolejny miłość, bo zapomnisz o przyjaźni.
- Skąd niby możesz to wiedzieć?
- Będziecie się rozstawać. To normalne, że mimo, iż będzie jeszcze blisko ciebie, to i tak będziesz już odczuwała tęsknotę.
- Tęsknotę za przyjacielem. - rzuciłam.
- Nie. To będzie inny rodzaj tęsknoty. - przerwał mi stanowczo. - Taka tęsknota pojawia się przy jednej z wielu osób w naszym życiu. Zawsze przy tej samej. Zawsze wtedy, gdy ona odchodzi. Mimo to, ona jest pożyteczna. Uświadamia, jak bardzo zależy nam na tej osobie.
- Nieprawda. Tęsknota zawsze jest taka sama.
- Mylisz się, Angie. Spójrz na Pabla i Edwarda. Pablo nawet nie musiał wyjeżdżać, abyś zaczęła za nim tęsknić, a Edward? Po waszym zerwaniu od razu wyjechał z miasta, a ty nadal nie czujesz potrzeby, aby on był blisko ciebie.
- Dlaczego wy wszyscy próbujecie mi wmówić, że to właśnie Pablo jest moim jedynym? Dlaczego uważacie, że wiecie lepiej ode mnie?!
- Wy? - zdziwił się. - Kogo masz na myśli?
- Ciebie, Martinę, Edwarda, Violettę, Diego... wszystkich! Wszyscy mi tak mówicie, a nikt nie wpadnie na to, że mam prawo zakochać się w kimś innym.
- Nie udawaj, że tego nie widzisz. Tyle razy już zrywaliście i wracaliście do siebie. Gdybyście nie byli sobie pisani los już dawno usunąłby ciebie z jego życia i na odwrót.
- Widocznie wiele razy to robił, ale my robiliśmy mu na złość i schodziliśmy się. Teraz mi go zabiera. Może dopiero teraz dostrzegł, że mam kontynuować swoją bajkę z innym księciem u boku?
- Gdyby tak było, to pozwoliłby ci o nim zapomnieć. - odpowiedział spokojniej.
Nic nie odpowiedziałam. Spojrzałam się w jego stronę jednocześnie ze złością, ale i z żalem. Miał rację, ale nie chciałam mu tego przyznać. Bolało mnie. Bolało mnie to wszystko.
- Widzę, jak brak miłości do ciebie z jego strony cię niszczy, Angie. - powiedział. - Każdy mijający dzień, każde przyjacielskie z nim spotkanie, każdy jego czuły gest nie wobec ciebie, a niej. Ty pewnie tego nie widzisz, ale tak jest.
Przymknęłam oczy. Chciałam, żeby to wszystko się skończyło. Miałam dość. Chciałam obudzić się już z tego złego snu, w którym żyłam od paru miesięcy. Chciałam wrócić do momentu, w którym się kłócimy i go przeprosić... powiedzieć, że ma rację... Ale niestety, to było niemożliwe. Z każdym dniem przekonywałam się coraz bardziej, jaki ogromny błąd popełniłam... Było tyle okazji, aby go naprawić... a ja żadnej z nich nie wykorzystałam... Od tamtej chwili, sama utrudniałam sobie życie... Zamiast posłuchać serca, wolałam z nim walczyć... A teraz? A teraz było już za późno... Nie miałam siły, aby nawet starać się wygrać w grze o moją wielką miłość... W tamtej chwili stało się coś, co jeszcze bardziej mnie dobiło.
- Cześć. - usłyszałam.
Otworzyłam oczy. Koło mnie, oprócz Germana, stał jeszcze Pablo obejmujący Brendę. Niby byliśmy przyjaciółmi, ale to w jaki sposób ją przytulał sprawiał, że wtedy poczułam, iż mój szwagier ma rację. Byłam coraz słabsza psychicznie...
- Hej. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem na ustach. - Brenda, to jest German, mój szwagier. German, to jest Brend, nowa...
- Doskonale wiem kto. - przerwał mi. - Co was tutaj sprowadza?
- Musieliśmy załatwić parę spraw przed wyjazdem. - odpowiedziała towarzyszka mojego przyjaciela. - Zostało nam tak niewiele czasu, a tyle rzeczy jeszcze do zrobienia. - jeszcze ona mi będzie o tym przypominać?
Mój uśmiech nieco posmutniał. Starałam się to ukryć, ale niestety przyuważył to Pablo razem z Germanem. Pewnie Brenda też, ale nie zwracała na to uwagi.
- O, sprzedają jabłka w karmelu. Ma ktoś ochotę? Może się przejdziemy? - zaproponował "koleżance" Pablita. - No niech pani ze mną pójdzie. - pociągnął ją za rękę. - Poznamy się trochę lepiej. - odeszli.
Byliśmy teraz sami, we dwoje. Nie za bardzo mi się to podobało. Żałowałam, że nie zostałam w domu. Tam nic złego nic by mi się nie przytrafiło...
- Co jest? - spytał podchodząc bliżej.
- Nic, a co ma być? - ponownie na moich ustach pojawił się sztuczny uśmiech.
- Nie kłam. Przecież widzę.
- Mam po prostu dzisiaj gorszy dzień... I tyle... - odpowiedziałam.
- Brenda. Chodzi o Brendę, prawda? - zapytał. - Przepraszam. Pomyślałem, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, to ci nie będzie tak bardzo przeszkadzało to, że chodzimy za rękę. Przepraszam. Naprawdę przepraszam.
Zamknęłam oczy. Gdy poczułam, że po policzkach spływają mi łzy, zacisnęłam je najmocniej jak potrafiłam biorąc głęboki wdech.
- Wszystko jest dobrze. - powiedziałam podnosząc powieki.
Wiem, że to było mało wiarygodne. Oczy miałam spuchnięte od łez i nie wyglądałam najlepiej.
- Chodzi o coś więcej?
- Nasłuchałam się dzisiaj wielu rzeczy o nas, które udowodniły mi, że nasza przyjaźń nie ma prawa bytu! - zdenerwowałam się. - Ale nie musisz się martwić. - zapewniłam. - Ja mimo wszystko i tak nadal będę się starała być dobrą przyjaciółką.
- Gdybym mógł wyjechałbym stąd już wcześniej, abyś nie musiała cierpieć.
- Gdybyś chciał, to zauważyłbyś, że cierpię, bo wyjeżdżasz. - nie wierzyłam, że to powiedziałam.
Nagle German i Brenda wrócili do nas jednocześnie przerywając nam rozmowę. Może i dobrze, że to się wydarzyło?
- Angie, co się stało? - zapytała Brenda, gdy mój szwagier podawał mi jabłko.
- Właśnie dostałam telefon od córki, że jej chłopak wylądował w szpitalu. - skłamałam przecierając oczy. - Wybaczcie, ale muszę tam szybko jechać.
- Podwiozę cię. - powiedział Pablo.
- Nie, dzięki. Pójdę na pieszo. - odparłam stanowczo.
- Ale to daleko. Szybciej będzie jak pojedziesz ze mną.
Zaczęłam odchodzić szybkim krokiem. Obróciłam głowę do tyłu. Rozmawiał jeszcze z ojcem Violetty i swoją dziewczyną. Ucieszyłam się z tego powodu, bo bałam się, że pójdzie za mną, a nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Jednak niepotrzebnie mnie to ucieszyło, gdyż zaraz za zakrętem dogonił mnie i złapał za rękę.
- Co mogę zrobić, żebyś przestała płakać? - spytał, gdy odwróciłam się w jego stronę.
Chciałam go poprosić o to, aby został, żeby nigdzie nie wyjeżdżał, ale nie miałam odwagi. Jedyne, o co udało mi się poprosić to...
- Przytul mnie.
I zrobił to, o co prosiłam. Przytulał mnie bardzo mocno. Chyba właśnie tego potrzebowałam w tamtym momencie. Jego ramiona w niesamowity sposób ukoiły większą część bólu. Dzięki nim, znowu nabrałam siły na dalsze dni.
- Dziękuję, przyjacielu. - szepnęłam mu na ucho.
- Co do tego wyjazdu to...
- Wyjeżdżasz. Za sześć dni. - przerwałam mu. - I w ten sposób zakończy się nasza znajomość.
Nie wiem, co byłoby gorsze. To, że on by tutaj został, ale żył sobie z Brendą czasami mnie odwiedzając i traktując jako przyjaciółkę, czy to, że w ogóle nie byłoby go w moim życiu... To pierwsze bolałoby mnie cały czas, a to drugie, na początku okropnie by mnie wymęczyło, ale później nauczyłabym się z tym żyć...
Hola chicos! Jak Wam się podoba rozdział? :)
Pablo za niecały tydzień opuszcza BA - jak myślicie,
jak będzie wyglądało jego pożegnanie i czy w ogóle się ono odbędzie? :D
Cześć! :*
bloggerka
Ps. Zachęcam do głosowania w nowej ankiecie. Jestem ciekawa Waszego zdania ;)