Dokąd wyjeżdża Pablo?
I tak właściwie po co?
Tego dowiecie się czytając dzisiejszy rozdział! ;)
Nie mogłam z siebie wydusić słowa. Nie wierzyłam w to co słyszę... To był jeden, wielki sen, albo dowcip... To nie mogło się dziać na prawdę...Tego dowiecie się czytając dzisiejszy rozdział! ;)
- Razem z Brendą zdecydowaliśmy, że wyjedziemy do Peru. Ona stamtąd pochodzi i chciałaby tam wrócić.
- Nie mów już nic więcej. Proszę. - przerwałam mu.
- Przepraszam... - powiedział.
Nie mogłam już dłużej powstrzymywać swoich łez. Wstałam z ławki i zaczęłam biec przed siebie. Nie zwróciłam nawet uwagi czy chociaż próbował mnie dogonić. To była jedna wielka pomyłka... Przecież już raz miał wyjechać... I znowu miałam go stracić? Znowu miałam pozwolić mu odejść? Dobiegłam do jego domu i wsiadłam do swojego samochodu, który zaparkowałam przed nim. Miałam go odpalić i wrócić do siebie, ale przecież miałam jeszcze odebrać Martinę i Toma z kręgielni. Oparłam ręce o kierownice, a następnie położyłam na nich swoją głowę. Płakałam. "Razem z Brendą..." Dlaczego? Dlaczego to tak bolało? Podniosłam się i wzięłam telefon do ręki. Wybrałam numer mojej córki i zadzwoniłam do niej.
- Halo? Słuchaj córeczko, jest sprawa... Dalibyście radę przyjechać z Tomem autobusem? Muszę niestety nieco wcześniej wrócić... Nie, nic się nie stało... Po prostu źle się poczułam, powinnam się położyć... Nie musisz się mną zajmować, zostańcie sobie jeszcze na tej kręgielni. Dobrze, widzimy się w domu o dziesiątej. Cześć. - rozłączyłam się.
Odjechałam. Nadal nie potrafiłam powstrzymać płaczu. "Bo cię kocham i nie mogę patrzeć jak cierpisz..." Przez myśli przechodziło mi tysiące złych scenariuszy... Ciężko było pogodzić się z tym, że on do mnie nic nie czuje, gdy wiedziałam, że w każdej chwili pamięć może mu wrócić i przypomni sobie swoje uczucie do mnie. A jeśli w takim momencie również wybrałby Brendę? Dojechałam pod dom. Wysiadłam z samochodu i prędko popędziłam na górę nie zwracając uwagi na nic. Wbiegłam do swojej sypialni trzaskając drzwiami. Położyłam się na łóżku i nie oszczędzałam już łez. Nie miałam zamiaru ich powstrzymywać. Nagle niechcący ręką szturchnęłam zdjęcie, które stało na półce. Spadło z niej, a ja je podniosłam. Pękło. Gdy spojrzałam na nie przez moment przestałam płakać. Mimo, że doskonale je pamiętałam, przyjrzałam mu się dokładnie. Opuszkami palców przejechałam po sylwetce mojego męża po czym z całej siły rzuciłam fotografią w ścianę. Gdy usłyszałam huk ponownie wtuliłam się w pościel i ze łzami w oczach zasnęłam.
Obudziłam się w środku nocy. Zerknęłam w bok. Na podłodze było wiele rozbitego na małe kawałki szkła, a pomiędzy nimi nasze zdjęcie. Wzięłam jeden z odłamków i przyłożyłam sobie do nadgarstka. To był pierwszy raz w moim życiu, gdy przeszło mi przez myśl, żeby się pociąć. Już miałam to zrobić, gdy nagle poczułam ciepły dotyk czyjejś dłoni na mojej.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego robisz sobie krzywdę? - doskonale wiedziałam, kto o to zapytał.
- Bo najważniejsza w moim życiu osoba mnie zostawia.
- To dlaczego chcesz wyrządzić sobie jeszcze większą krzywdę niż ta, którą odczuwasz teraz?
- Nie ma większego bólu niż ten, który czuję w tym momencie.
- Ludzie odchodzą i przychodzą. Nie można tego powstrzymać.
- Tak, ale on miał być na zawsze...
- To twoje życie. Rób, co uważasz za słuszne. - powiedział i odwrócił się w stronę drzwi.
- A jak się czujesz z tym, że to twoja wina?! - krzyknęłam nim zdążył przez nie przejść. - Jak się czujesz z tym, że zniszczyłeś mi życie!?
Energicznie podszedł do mnie i nachylił się nade mną otulając swoją twarzą moją twarz.
- Ja chciałem, abyś nie niszczyła się psychicznie.
Nagle poczułam upragniony smak jego ust... Całowaliśmy się delikatnie, ale odważnie...
Niestety, w tamtym momencie obudziłam się. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo można za kimś tęsknić... że można kogoś tak mocno kochać... że istnieje tak silne uczucie... Moje rozmyślenie przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz. Pablo... To była ostatnia osoba z którą chciałam w tamtym momencie rozmawiać.
- Nie sądziłem, że odbierzesz. - powiedział, gdy nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- To po co zadzwoniłeś? - spytałam.
- Bo wiedziałem, że o mnie myślisz i, że przeze mnie nie możesz spać.
Zerknęłam na zegarek. Była pierwsza trzydzieści siedem. Nie miał racji... Przecież zasnęłam...
- Pudło. - odparłam.
- Czyli cię obudziłem?
- Nie, akurat się przebudziłam... - odpowiedziałam. - Ale jeszcze pięć minut temu spałam.
- Śnił ci się koszmar?
- Nie, wręcz przeciwnie, ale nie rozmawiajmy o tym. - poprosiłam. - Dlaczego dzwonisz?
- Chciałem cię jeszcze raz przeprosić.
- Nie musisz. Już przepraszałeś. Po za tym, nie możesz przepraszać za to, że już mnie nie kochasz.
- Sama dobrze wiesz, jak jest.
- Wiem, ale najgorsze jest to, że ty nie wiesz, co ja teraz czuję. Tęsknię za tym starym tobą. W tej chwili nie mam na myśli tego uczucia, którym mnie darzyłeś, tylko myślę o tym Pablu, który potrafiłby mnie w takiej sytuacji zrozumieć i również liczyłby się z moim zdaniem.
- Może ty tego nie widzisz, ale ja się z nim liczę. Zostawiam cię, abyś przestała cierpieć.
- Nie. Zostawiasz mnie, bo kochasz Brendę, a raczej tak ci się wydaje. Nie zmienię twojej decyzji. Nawet nie zamierzam.
- Słucham?
- Nawet nie zamierzam jej zmieniać. Muszę się pogodzić z tym, że tamten Pablo odszedł i już nie wróci. Miło było cię poznać. Cześć. - rozłączyłam się.
Nie wiem dlaczego tak powiedziałam... Miałam już dość cierpienia... Za dużo go było ostatnio w moim życiu... Chciałam być w końcu szczęśliwa i mimo, że wiedziałam, iż nie będę dopóki on nie wróci, to czułam, że może coś się zmieni... że chociaż trochę przestanę odczuwać ten ból... Wyciszyłam telefon. Cały czas do mnie dzwonił, a ja tym razem nie miałam zamiaru od niego odebrać. Owinęłam się w kołdrę i próbowałam zasnąć. Nie mogłam. Zbyt dużo się wydarzyło... Zapaliłam lampkę i sięgnęłam książkę, ale co z tego, skoro nie mogłam się na niej skupić? Za wiele myśli... Nagle usłyszałam głośne pukanie, a wręcz walenie do drzwi. Przestraszyłam się, ale ono nie ustawało. Chwilę później zapadła cisza, po czym usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Z każdym krokiem na schodach chowałam się coraz głębiej pod kołdrę. Nie spodziewałam się, ż e pierwszym pomieszczeniem, do którego tajemnicza postać będzie chciała wejść, będzie akurat moja sypialnia. Gdy drzwi od niej otworzyły się, schowałam głowę pod kołdrę. Bałam się. Bałam się wykonać najmniejszy ruch.
- Nie bój się, to tylko ja. - zdawało mi się, że się przesłyszałam.
Wysunęłam się powoli spod pościeli. Nie wierzyłam własnym oczom. To rzeczywiście był on.
- Jak się tu dostałeś?
- Miałem klucze. - odparł krótko.
- A po co tutaj przyjechałeś? - spytałam.
- Po naszej rozmowie strasznie dziwnie się czułem... Nie wiem, jak mogę to określić...
- Przejąłeś się.
- Nie. - chciał zaprzeczyć.
- Tak. Inaczej by cię tutaj nie było.
- Nie chcę, abyśmy w ten sposób zakończyli naszą znajomość.
- W sumie, to ja też nie. Chciałabym ci coś jeszcze powiedzieć. - chyba chciał mi przerwać, ale nie do końca mu się to udało. - Jestem pewna, że zatęsknisz. Może to będzie tylko chwila, moment, ułamek sekundy, ale zatęsknisz, wiem to. Albo będziesz z nią, poczujesz jej zapach i stwierdzisz, że nie dorówna mojemu. Ale zatęsknisz. Przeleci ci przed oczyma wszystko. Każdy mój uśmiech, każda łza. Każda chwila spędzona razem. Zatęsknisz.* Nie musiałeś przyjeżdżać, już o tobie zapomniałam.
- Przecież nasza miłość miała przetrwać wszystko.
- Mówisz tak, jakbyś mnie nadal kochał, a tak nie jest. Czy przypadkiem nie wyjeżdżasz po to, abym w końcu zapomniała? - spojrzał się na mnie z żalem. - Idź już. Nie chcę się ponownie w tobie zakochać.
Kłamałam. Nie mogłam inaczej. Nie chciałam już się ranić. Nie chciałam już się z nim spotykać. Za każdym razem gdy go widziałam wspomnienia wracały. Nigdy o nim nie zapomnę. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, które będzie towarzyszyć mi do końca życia. O tym nie da się ot tak zapomnieć. O tym nie da się w ogóle zapomnieć... Trzeba się z tym pogodzić. Nie mogę mieć do niego pretensji. Przecież to przeze mnie stracił pamięć. Prędzej czy później nauczę się z tym żyć... A on? A on niech żyje sobie tam szczęśliwie... Z nią u boku...
* - tekst wygrzebany z bestów.
I jak Wam się podoba? :)
Myślicie, że Angie rzeczywiście tak szybko odpuści? ;D
W tym tygodniu wstawiłam aż trzy nowe rozdziały + wygląd. ^.^
Tylko się nie spodziewajcie takiej systematyczności przez całe wakacje, bo połowę z nich nie ma mnie w domu ;)
Miłego popołudnia! ☺
bloggerka
E tam jakos bede musiala to przezyc :) Fajny rozdzial i nie sadze zeby dala sobie spokoj z pablem
OdpowiedzUsuńKejla <3
Gracias :D
UsuńKiedy do nas wrócisz?
OdpowiedzUsuńJuż jestem ;)
Usuń