niedziela, 3 kwietnia 2016

Sezon 3 - Rozdział 94 - Byłem głupi, że chciałem oddać cię Germanowi

Hola a todos!
Rozdział 94.
Miłego czytania! <3
Od czasu wypadku Martiny minęły już dwa tygodnie. Tom mieszkał z nami przez pół tego czasu i muszę przyznać, że był on bardzo dobrym, żeby nie powiedzieć wzorowym, lokatorem. Nawet nie chodzi o to, że był zawsze chętny do pomocy i po sobie sprzątał. Jego obecność sprawiała, że w naszym domu było nieco weselej. Odkąd naszej córki w nim nie było miałam wrażenie, iż jest tutaj wręcz pusto, a on pomógł nam nieco coś z tym zrobić.
- Cześć Angie, co dzisiaj na śniadanie? - zapytał wchodząc do kuchni w piżamie.
- Masz ochotę na jajecznicę? - spytałam. - Właśnie robię sobie i Pablowi porcję. Jeśli chcesz, mogę dla ciebie też zrobić. Chyba, że masz chęć na coś innego.
- Nie, bardzo chętnie zjem jajka. - odparł. - W takim razie ile mam czasu zanim jedzenie będzie gotowe?
- Tak około dziesięciu, piętnastu minut. - odpowiedziałam. - Myślę, że zdążysz się ubrać.
- Okej, w takim razie zaraz przyjdę. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Kilka minut później w kuchni pojawił się mój mąż. Ku mojemu zdziwieniu był już ubrany i gotowy do dzisiejszego dnia. Zupełnie jak nigdy.
- Dzień dobry kochanie. - przywitał się stając obok mnie. - Co tam dzisiaj gotujesz?
- Jajecznicę. - odrzekłam.
- Wspaniale. Jestem okropnie głodny. - stwierdził.
- Pablito, wszystko w porządku? - zapytałam z uśmiechem.
- Tak, dlaczego miałoby nie być?
- No wiesz... Zazwyczaj rano nie chce ci się z nikim gadać i masz problem z przebraniem się, gdyż uwielbiasz chodzić w dresach. Nie dziwię ci się, bo ja też tak mam, ale...
- Najdroższa, mam po prostu dzisiaj bardzo dobry humor. - rzucił kładąc ręce na moich biodrach. - Są takie momenty, kiedy mam chęć cieszyć się życiem.
- I właśnie teraz jest taki moment. - zakończyłam za niego.
- Dokładnie. - przytaknął zaczynając delikatnie całować mnie po karku. - Uwielbiam zapach twoich perfum... - wyszeptał mi do ucha.
- Pablo... - czułam, że się czerwienie. - Zaraz może tutaj wejść Tom.
- I co z tego? Kocham cię i niech on o tym wie... Niech wie o tym cały świat... - odparł nie przestając oddawać mi pocałunków.
Z każdą chwilą skupienie się nad przygotowywaniem śniadania było coraz trudniejsze. Po kilku sekundach zamknęłam oczy, a wtedy on obrócił mnie w swoją stronę oraz wyciągnął rękę w celu wyłączenia gazu, aby jajecznica się nam nie przypaliła. Jego usta zetknęły się z moimi.
- Angie, tak pomyślałem, że może... - usłyszałam nagle głos nastolatka, który urwał w połowie zdania. - Och, ekm... Przepraszam. - rzucił speszony stojąc w drzwiach od kuchni, a my odsunęliśmy się od siebie. - Ja zapomniałem telefonu z pokoju. Zaraz wrócę. - powiedział i zniknął.
- Mówiłam ci, że zaraz przyjdzie. - odrzekłam kończąc przygotowywać posiłek.
- No i co? Kochanie, przecież nic takiego się nie stało. - stwierdził śmiejąc się. - Myślisz, że on nigdy nie widział całujących się ludzi? I że sam się nigdy nie całował? Muszę cię zmartwić, ale założę się, że razem z Martiną na pewno robili razem już coś więcej niż tylko niewinne buziaki.
- Chyba nie masz na myśli...?
- Aż tak to nie. - przerwał mi uśmiechając się. - Miałem na myśli namiętnie pocałunki, czy obściskiwanie się. Chociaż kto wie. Może i do tego już doszło, ale moim zdaniem jeszcze nie.
- Teraz się z tego śmiejesz, ale założę się, że gdyby nasza córka przyszła i oznajmiła, iż jest w ciąży, nie byłoby ci do śmiechu. - rzuciłam wytykając mu język. - Osobiście nie jestem zwolenniczką par okazujących sobie uczucia w miejscach publicznych. Jakieś delikatne całusy są jeszcze w porządku, ale niektóre pary naprawdę przesadzają. Skoro ja tego nie lubię, to nie będę kazała innym patrzeć, jak ja sama to robię.
- Przecież nie robiliśmy nic złego. - odrzekł mój mąż. - Tylko cię pocałowałem. Po za tym, jesteśmy w domu, a nie w miejscu, gdzie jest dużo ludzi. Nie mogę cię całować w domu, nie mogę cię całować w miejscach publicznych. W takim razie gdzie mogę?
- Nie powiedziałam, że nie możesz tego robić w domu. - odparłam stanowczo. - Możesz. Tylko nie wtedy, kiedy wiemy, że zaraz ktoś się pojawi.
- Ale wiesz, że on może wejść do jakiegokolwiek pokoju kiedy tylko mu się zechce? Nie mamy pojęcia kiedy wejdzie do kuchni, salonu, jadalni, czy ogrodu.
- Za to wiesz, że nie wejdzie nam wieczorem do sypialni. Na pewno nie bez pukania. Czy do łazienki kiedy zobaczy, że jest zajęte.
- To co, teraz mogę pokazywać, jak bardzo cię kocham, tylko w łazience i w naszej sypialni, tak? - rzucił złośliwie. - Ta kłótnia jest bez sensu. Przecież doskonale, zarówno ty, jak i ja wiemy, że będziemy się całować kiedy tylko najdzie nas ochota, nie myśląc o tym, kto jest w pobliżu. - powiedział. - A tak na marginesie, to wiem, że to lubisz. - dodał uśmiechając się do mnie uwodzicielsko.
Nie odpowiedziałam nic. Uniosłam tylko delikatnie kąciki co chyba zauważył. Skończyłam robić jajecznicę i rozłożyłam ją na trzy talerze. Wszystkie postawiłam na stole i zawołałam nastolatka. Chwilę później każdy z nas siedział na swoim miejscu i jadł swoją porcję.
- Tak pomyślałem... - zaczął nieśmiało Tom. - To znaczy, o ile byście mieli chęć, żeby mi pomóc...
- Nie wstydź się. - odparłam. - Mów śmiało o co chodzi.
- No dobrze. - westchnął chłopak. - Czy mielibyście coś przeciwko, gdybym urządził Martinie taką małą niespodziankę, kiedy wróci ze szpitala? Oczywiście wiem, że jeszcze trochę czasu minie nim się tutaj pojawi, ale chciałbym to z wami już przedyskutować.
- Zależy co masz na myśli mówiąc "mała niespodzianka". - stwierdził Pablo.
- Chciałbym upiec jej tort, rozwiesić dekoracje w domu. Moglibyśmy również zagrać jej wspólnie jakąś piosenkę oraz kupiłbym jej jakiś prezent.
- No jasne. Nie ma problemu. - stwierdziłam.
- Tylko jest takie malutkie "ale"... - dodał niepewnie. - No bo jeśli nie uda nam się pogodzić nim ona wróci ze szpitala to będę musiał się stąd wyprowadzić, żeby jej nie denerwować. Wtedy najprawdopodobniej wyjadę do rodziców, a nawet jeśli nie, jeśli jakimś cudem zostanę w Buenos Aires, to ona nie będzie chciała mnie widzieć. Wówczas chciałbym was poprosić o to, żebyście wy zrobili to wszystko. Przygotuję wam rzeczy, które się przydadzą. Chciałbym, żeby była szczęśliwa, kiedy w końcu wróci do domu. Czy mógłbym na was liczyć?
Razem z Pablem spojrzeliśmy na siebie. Po jego minie wiedziałam, że myśli o tym samym co ja.
- Tom, no wiesz... - zaczęłam.
- Proszę, powiedźcie mi w jednym słowie. Mogę na was liczyć?
Ponownie zerknęłam na mojego męża który kiwnął głową w ten sam sposób, co wcześniej. Doskonale wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
- Tak. - odrzekłam.
- Dziękuję. - odparł uradowany. - Naprawdę. To dla mnie wiele znaczy.
- Domyślamy się. - rzucił Galindo. - A teraz radziłbym ci się pospieszyć, bo inaczej spóźnisz się do Studia, a chyba nie muszę ci przypominać co o tym, w jaki sposób Gregorio traktuje spóźnionych uczniów.
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnął się chłopak. - Rzeczywiście, powinienem już wyjść. - stwierdził spoglądając na zegarek.
Nastolatek wziął kanapkę, która została mu ze śniadania, do ręki i wyszedł na korytarz, gdzie założył buty. Wychodząc
krzyknął do nas "cześć". Zostaliśmy sami i kończyliśmy posiłek w ciszy. Następnie ja udałam się do kuchni w celu pozmywania naczyń, które Pablo pomógł mi do niej zanieść. Nie wiem, co mój mąż w
tym czasie robił, ale kiedy ja skończyłam swoją pracę, znalazłam go na piętrze w łazience. Wydawało mi się, że porządkował rzeczy na półkach, albo czegoś na nich szukał.
- Pomóc ci w czymś? - spytałam stając w drzwiach.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. - powiedział. - Ale za to możesz tutaj zostać i mi potowarzyszyć.
- A wiesz, że zrobię to z ogromną przyjemnością? - rzuciłam siadając na zamkniętym sedesie. - Co robisz?
- Sprawdzam te wszystkie pudełka, czy jeszcze coś w nich w ogóle jest. Jeśli są puste lub przeterminowane to wkładam je do worka, a jeśli są dobre, to je odstawiam na miejsce.
- Świetny pomysł. Zgaduję, że znalazłeś już masę nienadających się do użycia kremów i żeli.
- Tak, ale nie aż tak dużo jak myślałem, że znajdę. - zapewnił.
- Wiesz co... - zaczęłam. - Mimo, że tak naprawdę mam wiele rzeczy do zrobienia w domu i raczej nie narzekam na nadmiar wolnego czasu, to tęsknię za pracą. Przecież kiedyś spędzałam w Studio większość dnia i nie potrafiłam się z nim rozstać na dłużej niż jeden dzień. A teraz? Teraz co chwila biorę wolne.
- Myślisz nad powrotem? - zapytał zerkając na mnie, lecz po chwili powrócił do wykonywanej przez siebie czynności.
- Nie. Nie wrócę dopóki z Martiną nie będzie dobrze. Po prostu okropnie mi tego brakuje. Tej codziennej rutyny. Dobrze jest czasami od niej odpocząć, ale kiedy dłuższy czas jej nie ma to jakąś tam pustkę się odczuwa.
- Racja. - przytaknął. - Ale wiesz, co się nigdy nie zmieni? - spytał. - To, że to miejsce na zawsze zostanie w naszej pamięci. Oboje przeżyliśmy tam wiele cudownych chwil. Nie wiem, jak wyglądałoby moje życie bez niego. Pewnie nigdy nie pokochałbym muzyki, tańca... no i ciebie.
- Kochany jesteś, że tak mówisz. - powiedziałam przejeżdżając dłonią po jego policzku. - A tak wracając do naszej wcześniejszej rozmowy, to chciałam ci powiedzieć, że masz rację. - odparłam. - Za każdym razem, kiedy pocałujesz mnie przy kimś namiętnie będę ci to wypominać i mówić, że nie powinniśmy tak robić, a tak na prawdę będę myślała tylko o tym, że się całowaliśmy.
- Mówiłem? - zaśmiał się. - Najdroższa, czy wyrażasz zgodę, abym w tym, a nie innym momencie, cię pocałował?
- Ale, że teraz? - uśmiechnęłam się.
- Teraz, zaraz, już. - rzucił i nie czekając na odpowiedź zbliżył się do mnie. - Doskonale wiem, że tego chcesz.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć nasze wargi ponownie zaczęły się powoli ze sobą stykać. Owe pocałunki były delikatne i czułe. Uwielbiałam smak jego ust. Cieszyłam się, że mam je tylko dla siebie i nikt więcej nie ma prawa ich tknąć.
- Kocham cię. - odrzekłam, kiedy odsunęliśmy się od siebie. - Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie również kochanie. - odpowiedział łapiąc mnie za ręce.
Patrzyliśmy sobie w oczy przez jakiś czas w kompletnej ciszy. Nie przeszkadzało mi to. Nawet bym powiedziała, że bardzo mi się to podobało. Uśmiechaliśmy się do siebie nawzajem. Kilka chwil później Pablo zaśmiał się i zerknął na chwilę na bok.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam.
- Cieszę się. - odparł.
- W takim razie z czego się cieszysz? - poprawiłam się.
- Z tego, że tak wspaniała kobieta jest moją żoną. - odrzekł. - Pamiętasz, co mówiłem jakiś czas temu Tomowi, gdy byliśmy u Martiny w szpitalu? Wtedy, kiedy prawie umarła?
- Chodzi ci o to, że o mnie walczyłeś?
- Prawie. - rzucił. - Mam na myśli tą dalszą część, gdzie powiedziałem, że kilka lat później trzymając w objęciach swój cały świat stwierdzi, że było warto.
- Sądzisz, że naprawdę opłacało się przeżyć tyle złych momentów, aby teraz móc się sobą cieszyć?
- No, a nie? Znaczy, według mnie. Wiem, że to jest standardowa gadka każdego zakochanego, ale ja naprawdę nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie. Byłem głupi, że chciałem cię oddać Germanowi, ale myślałem, a nawet głęboko wierzyłem w to, że to on da ci prawdziwe szczęście. Nigdy nie sądziłem, że w rzeczywistości to ja mogę być twoim powodem do uśmiechu.
- A jednak. - odparłam. - Powinnam cię przeprosić za to, jak potraktowałam cię kilkadziesiąt lat temu. Wtedy, gdy wyjechałam na poszukiwania Violetty. Do tej pory nie przeszło mi przez myśl, żeby się ciebie zapytać o to, co się wtedy u ciebie działo i jak się czułeś. Wiem, że zachowałam się fatalnie. Na chwilę obecną sama sobie nie potrafię tego wybaczyć. Wtedy liczyła się dla mnie tylko Viola dlatego wyjechałam bez słowa, ale nawet to mnie nie usprawiedliwia.
- Angie, mówisz tak, jakby to było przestępstwo, a przecież nic takiego się nie stało.
- Stało. Sam to z resztą zauważyłeś. Nasz związek przestał istnieć, a później zaczynało być tylko gorzej. Po powrocie do miasta nawet przez myśl mi nie przeszło, że nadal możesz coś do mnie czuć. Wiedziałam, że będziesz moim przyjacielem, ale nie myślałam o tym, że będziesz chciał naprawić nasz związek. - powiedziałam. - Co wtedy czułeś? - zapytałam. - Chciałabym wiedzieć. Co czułeś, gdy zobaczyłeś mnie wtedy po raz pierwszy, po sześciu latach rozłąki?
- Miłość, Angeles. - odpowiedział. - Wyjechałaś jako nastolatka, a wróciłaś jako dorosła kobieta. Myślałem, że już nigdy nie wrócisz, dlatego starałem się zapomnieć. Po jakimś czasie powiedzmy, że mi się to udało, lecz kilka miesięcy później zobaczyłem cię w Studio. Kiedy Antonio przedstawił cię jako nową nauczycielkę śpiewu moje serce zaczęło bić mocniej tak, jak wtedy gdy mieliśmy po szesnaście lat.
- Nie masz mi tego za złe, prawda?
- Nie mógłbym mieć ci tego za złe. - stwierdził. - Jesteś moim światem najdroższa. Wszystkim na czym tak naprawdę mi zależy. Oczywiście nie zapominając jeszcze o młodszej wersji ciebie, Martinie.
- Zawsze marzyłam o księciu na białym koniu, a dostałam nauczyciela z karierą nastoletniego tancerza. - zaśmiałam się. - Chyba lepiej, że tak się stało.
Nie odpowiedział nic. Patrzył się w moje oczy z zachwytem.
­- A wiesz co ja ci powiem? - odezwałam się po dłuższej chwili. - Że nawet lubiłam tę wersję niegrzecznego Pablita. Co prawda, nie miałam okazji za dobrze się z nim zapoznać, bo jakoś, kiedy go poznałam zaczął być nagle dobry i sympatyczny, ale to nie zmienia faktu, że był uroczy.
- Wolałabyś, żeby stary Pablo wrócił? - zapytał.
- Nie. Jest dobrze tak, jak jest. - odparłam przytulając się do niego.
- Też cię kocham. - powiedział ściskając mnie mocnej. - Wybacz, ale teraz chciałbym wrócić do pracy, żeby mieć wolne popołudnie.
- Zaplanowałeś coś? - zdziwiłam się.
- Dzisiaj jest jakiś mecz koszykówki na boisku przy pobliskim liceum. Tom mówi, że jego przyjaciel będzie grał i chciałby tam być. Po za tym stwierdziliśmy, że później moglibyśmy wybrać się do pizzerii razem z chłopakami z drużyny tego jego kolegi.
- Dałeś się wyciągnąć byłemu chłopakowi twojej córki na mecz i pizzę? Niemożliwe. - stwierdziłam.
- Nie byłemu, bo ich związek jest chwilowo... jakby w zawieszeniu i tak, dałem się wyciągnąć. Czy jestem aż tak złym człowiekiem?
- Nie. Chyba nie. - odparłam. - Powinieneś się cieszyć, bo albo zaczyna cię traktować jak swojego kumpla, albo tatę.
- Powiedziałbym bardziej jak teścia, ale no.
- Nie ważne. Korzystaj, bo nigdy nie miałeś syna, z którym mógłbyś wyjść i pogadać o sporcie oraz najeść się za dużo pizzy.
- Co racja, to racja. - rzucił i pocałował mnie w policzek.

Cześć! Jak Wam się podobał rozdział? Jak myślicie, czy Tom rzeczywiście zacznie traktować Pabla jak swojego tatę czy to było tylko jednorazowe zaproszenie? Tego dowiecie się niebawem ;)
Czy ktoś tutaj tak samo jak ja potrzebuje wakacji? Jejku, naprawdę mam już dość szkoły. Chciałabym móc się wreszcie wyspać, pojechać ze znajomymi nad rzekę, czy posiedzieć do późna na dworze. Chcę już czerwiec, a najlepiej lipiec U.u

Do następnego! :*
bloggerka

2 komentarze:

  1. Ja tam lubię chodzić do szkoły (wcześniej było inaczej). SUUUPER rozdział
    Kejla<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo chodzenie do szkoły, tak właściwie nie jest tak bardzo złe. Gorsze jest to, że trzeba się uczyć :/
      Dziękuję <3

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)