Cześć!
Zapraszam na rozdział 96.
- Z Tomem wszystko w porządku. - odpowiedział lekarz.Zapraszam na rozdział 96.
- W takim razie dlaczego dzwonisz z jego telefonu? On jest w szpitalu? A może to ty go gdzieś znalazłeś? - dopytywałam.
- On jest w szpitalu. - odrzekł Leo.
- Dlaczego tam jest? Coś się stało? - z każdą chwilą martwiłam się coraz bardziej.
- Spokojnie Angie, wszystko z nim dobrze. Nic mu nie jest. Po prostu przyszedł do Martiny.
- Jakie szczęście... - mruknęłam.
- Chciałem cię poinformować, że wasza córka się obudziła.
- Dlaczego...? - miałam zadać kolejne pytanie, lecz właśnie w tamtym momencie dotarło do mnie co powiedział doktor. - Chwila... że co?
- Tak, dobrze usłyszałaś. Obudziła i czeka na was.
- Niemożliwe! - krzyknęłam z wrażenia. - Zaraz tam będziemy! Powiedz jej, żeby się nie martwiła, będziemy jak najszybciej tylko się da. Już jedziemy! - mówiłam.
Kiedy się rozłączyłam wbiegłam do naszej sypialni nie myśląc o tym, że mój mąż może spać. Z resztą to nie miało większego znaczenia, gdyż i tak zaraz miałam go obudzić.
- Coś się stało? - zapytał zaspany.
- Nasza córka się obudziła! - odpowiedziałam mu pełna energii. - Wstawaj, musimy do niej jechać! No już, jak najszybciej!
Pablita ta informacja również rozbudziła, ponieważ szybko wstał z łóżka i podszedł szybszym krokiem do szafki z ubraniami. Wyciągnął z niej bluzę i jakieś dżinsy, które na siebie włożył. Ja natomiast musiałam się całkowicie przebrać. Ściągnęłam z siebie piżamę i założyłam pierwszą bluzkę i spodnie jakie tylko wpadły mi w ręce.
- Gdzie są klucze? - spytał mój mąż, kiedy zeszliśmy na dół.
- Sprawdź w mojej torbie. - rzuciłam zakładając w pośpiechu buty. - Są? - zapytałam po chwili.
- Tak. - odpowiedział. - Jak ty tam mieścisz tyle rzeczy? - zdziwił się.
- Kobieca magia. - odparłam z uśmiechem. - Możemy jechać?
- Jak najbardziej.
Kilka chwil później siedzieliśmy w samochodzie, w drodze do szpitala gdzie leżała nasza córka. Obudziła się. OBUDZIŁA SIĘ. Nadal nie potrafiłam przyswoić tej informacji. Nie mogłam się doczekać kiedy wejdę do niej na salę, a ona się chociażby do mnie uśmiechnie. Tak okropnie chciałam tam już być i zobaczyć, że naprawdę jest już dobrze. Wiedziałam, że w kiedyś tak będzie. Czyżbym nareszcie się doczekała?
- Jesteś pewna, że Martina się wybudziła? - spytał nagle mój mąż.
- Tak. Leo do mnie dzwonił z telefonu Toma. Powiedział, że chłopak tam jest, a nasza córka właśnie otworzyła oczy. Pablo, czy to nie cudowne?
- To jest cudowne. - odpowiedział. - Tylko nie wydaje mi się do końca zbyt wiarygodne. Może jestem w błędzie, ale mam jakieś złe przeczucia.
- Obyś się mylił. - rzuciłam.
- Oby tak było. - mruknął cicho.
Piętnaście minut później zaparkowaliśmy przed szpitalem i wysiedliśmy z auta idąc w kierunku drzwi. W szybkim tempie weszliśmy na piętro, na którym leżała najmłodsza dziewczyna z rodziny Galindo i szybko znaleźliśmy się pod jej salą. Zanim weszliśmy do środka zdecydowaliśmy się nieco wyciszyć i uspokoić, aby przypadkiem jej nie wystraszyć. Kiedy byliśmy już w miarę ogarnięci delikatnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka razem z Pablitem. Gdy znaleźliśmy się w środku wzrok naszej córki, jak i Toma skierował się w naszą stronę.
- Mama... tata... - usłyszałam. - Jak fajnie, że jesteście...
- Córciu... - wyszeptałam.
Nie mogłam powstrzymać łez. Podeszłam do niej i złapałam ją za dłoń chowając głowę w swojej ręce. Byłam tak bardzo szczęśliwa. Nie mogłam uwierzyć w to co się działo.
- Nie płacz mamo. Przecież wszystko jest dobrze. - powiedziała.
Spojrzałam na nią i przejechałam palcami po jej policzku. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Gdybym mogła skakałabym wysoko w celu pokazania swojej radości.
- Tak się cieszę, że się już wybudziłaś. - powiedziałam. - Wiesz jak było nam wszystkim bez ciebie pusto?
- Jak tam księżniczko? - rzucił ojciec nastolatki podchodząc do łóżka, na którym leżała. - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. - odpowiedziała. - A co tam u ciebie? - dodała śmiejąc się.
- Po staremu. - odrzekł Pablito zerkając na Toma. - Czy ona...?
- Tak, wie już. - przerwał mu chłopak. - Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
- Wyjaśniliście sobie już wszystko? - spytałam.
- Nie, za mało czasu spędziliśmy razem. - odparł nastolatek. - Ale na pewno jeszcze zdążymy to zrobić.
- Dokładnie. - przytaknął mój mąż. - Tom powiem ci, że Angie nie mogła w nocy spać, bo tak się o ciebie martwiła. Gdy tylko usłyszała jakiś odgłos to od razu miała wrażenie, że to ty i chciała iść to sprawdzić.
- Naprawdę? - zdziwił się siedemnastolatek. - Przepraszam, nie chciałem, żeby tak było. Po prostu chciałem dłużej posiedzieć z Martiną.
- Daj spokój. Pablo jak zawsze dramatyzuje. - stwierdziłam.
- Ja? Ja dramatyzuję? A kogo cały czas musiałem zapewniać, że z Tomem jest wszystko w porządku? Że jest dużym chłopcem i sobie poradzi?
- No dobrze, masz rację. - mruknęłam od niechcenia. - Kochanie, masz na coś ochotę? Potrzebujesz czegoś? Może ci coś przynieść? - zwróciłam się do swojej córki.
- Nie, dziękuję mamo. - odpowiedziała, a chwilę po tym w pomieszczeniu pojawił się lekarz.
- Dzień dobry, a raczej dobry wieczór. - przywitał się z nami. - Jeśli was obudziłem, najmocniej przepraszam, ale wydaje mi się, że było warto przerwać sen, nieprawdaż?
- Jak najbardziej. - wtrąciłam.
- No więc, co mogę wam powiedzieć? Martiny stan jest stabilny. Wszystko zaczyna wychodzić na prostą. Wybudziła się, a to już spory krok do przodu. Myślę, że niebawem będzie w pełni zdrowa.
- Kiedy będzie mogła wrócić do domu? - zapytał mój mąż.
- Nie jestem tego jeszcze pewien, ale wydaje mi się, że w ciągu dwóch, trzech tygodni. Oczywiście będziemy ją obserwowali i będę kontrolował czy wszystko jest w porządku. - powiedział. - Teraz niestety muszę poprosić was o opuszczenie pokoju, gdyż pacjentka musi odpocząć. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zdążyliście zamienić ze sobą zbyt wielu słów, ale takie są procedury. Wpadnijcie jutro rano.
- Oczywiście. - przytaknęłam.
Pożegnaliśmy się z naszą córką mocno ją wycałowując i przytulając, po czym wyszliśmy z pomieszczenia i we troje udaliśmy się do samochodu. Kilka minut później każdy z nas był już w swojej sypialni. Chciałam zamienić jeszcze parę słów z Tomem, ale wiedziałam, że jest on bardzo zmęczony i nie chciałam go jeszcze bardziej wymęczać. Po za tym na następny dzień musiał wstać do Studia, a zostało mu niewiele, bo tylko cztery godziny snu. Stwierdziłam, że przy śniadaniu zaproponuję mu, żeby został w domu i się wyspał. O ile w ogóle wstanie na śniadanie. A jeśli nie, to nie zamierzałam go budzić.
- Szalony dzień, nie? - rzucił Pablo wchodząc do pokoju.
- Tak. - odparłam. - Nie wierzę, że w końcu jest tak dobrze. Przecież jeszcze niedawno było źle. Ty byłeś chory, Martina była w stanie krytycznym... To co dzieje się teraz wydaje
mi się czymś wspaniałym.
- Bo to co się dzieje, jest wspaniałe. - stwierdził. - Nie każdy ma tyle szczęścia ile nasza córka.
- A co myślisz o jej związku z Tomem? - zapytałam. - Nie wyglądała, jakby była na niego zła.
- Może jednak zdążyli sobie coś wyjaśnić? Albo po prostu nie miała siły się z nim kłócić. Mimo to wiem, że się pogodzą i wrócą do siebie. Jestem tego pewien. Nie mogłoby być inaczej.
- Mam takie samo zdanie. Nawet jeśli to nie jest jej jedyny, ten na całe życie, to mam wrażenie, że to jeszcze nie jest pora na zakończenie tego rozdziału.
Nie odpowiedział nic. Kiwnął głową w tak dziwny sposób, że nawet nie wiedziałam, czy w ten sposób przyznaje mi rację, czy raczej próbuje pokazać, że się ze mną nie zgadza, ale nie miałam ochoty na dłuższą rozmowę. Chciałam już spać. Sen był mi w tamtym momencie bardzo potrzebny. Odrobinę byłam zdziwiona, że nie padłam jeszcze z przemęczenia, ale przecież nie mogłam przez nadmiar hormonów szczęścia, adrenaliny czy czegoś tam innego co tak bardzo mnie pobudziło. Wtuliłam się w swojego męża i zasnęłam.
- Myślałaś kiedyś jak to jest stracić bliską, bardzo ci bliską, osobę? Osobę, bez której nie wyobrażasz sobie swojego życia? Osobę, która była dla ciebie najważniejsza? Osobę, która znaczy dla ciebie wszystko? Osobę, która jest twoim całym światem? Nie? No więc właśnie. Pomyśl teraz, co czuję ja. Straciłem ją w bardzo młodym wieku. Była moim jedynym powodem do życia. Teraz już wiesz kim jestem?
Obudziłam się. Miałam nadzieję, że nie dawałam przez sen znaków, że śni mi się koszmar. Poleżałam chwilę i nasłuchiwałam czy Pablo śpi. Spał. Nie obudziłam go. Dobrze. Zamknęłam oczy i spróbowałam ponownie zasnąć. Udało mi się to szybciej niż się spodziewałam.
Był ciepły, kwietniowy dzień. Postanowiłam, że zrobię swojemu mężowi małą niespodziankę i odwiedzę go w Hiszpanii. Odkąd tylko wpadłam na ten pomysł byłam bardzo podekscytowana. Planowałam każdy najmniejszy szczegół. Postanowiłam, że Martinę zostawię samą z Tomem w naszym domu i polecę do Sewilli na dwa, trzy dni. Wzięłam wolne w Studio, kupiłam bilet na samolot i nim się obejrzałam już w nim siedziałam. Gdy wylądowałam i odnalazłam swoją walizkę pobiegłam złapać jakąś taksówkę. Podałam adres i dwadzieścia minut później znalazłam się pod jego domem. Nacisnęłam na odpowiedni guzik w domofonie, lecz bezskutecznie. Spróbowałam jeszcze dwa razy. Nic. Przez myśl mi przeszło, że mój ukochany może być w pracy. Pamiętałam, że kiedyś przysłał mi adres tamtejszego Studia, więc wyjęłam komórkę i zaczęłam go szukać. Zajęło mi to tylko parę chwil. Wsiadłam do samochodu i podałam kierowcy nowe miejsce, do którego miał mnie zawieźć. Dwie minuty później stałam przed europejskim Studio. Nie różniło się bardzo od tego latynoamerykańskiego. Nazwa taka sama, wygląd budynku również. Weszłam do środka i wcale nie zdziwiło mnie to, że pokój nauczycielski znajdował się dokładnie w tym samym miejscu, co w Argentynie. Zapukałam. Po chwili usłyszałam głośne "proszę".
- Dzień dobry. Nazywam się Angeles Galindo...
- Pani jest zapewne żoną naszego dyrektora? - spytał mnie jakiś wysoki facet wyglądający na bardzo młodego. - Nazywam się Petrucio. Uczę tutaj tańca. Bardzo miło mi panią poznać.
- Dziękuję. Mnie również. - odparłam.
- Natomiast ja nazywam się Simon. - wtrącił drugi z mężczyzn przebywających w pomieszczeniu. - Uczę śpiewu. Z tego co mi wiadomo pani również się tym zajmuje.
- Tak. Można powiedzieć, że jestem pana argentyńską wersją. - zaśmiałam się. - Szukam mojego męża. Gdzie mogę go znaleźć?
- Z tego co mi wiadomo, Pablo jest teraz bardzo zajęty i nie wiem, czy wypada mu przeszkadzać... - stwierdził pierwszy z poznanych mi nauczycieli. - Oczywiście nie wydaje mi się, że jego ukochana osoba mogłaby mu przeszkodzić, ale...
- W takim razie chyba prościej będzie jeśli pan po prostu powie mi, gdzie on jest. - uśmiechnęłam się.
- U siebie, w gabinecie.
- Drugie drzwi po lewo?
- Naturalnie.
Opuściłam owe pomieszczenie i skierowałam się w stronę pokoju obok, w którym rzekomo miał być Galindo. Ucieszyłam się, że zaraz się z nim zobaczę. Po siedmiu miesiącach rozłąki w końcu mogłam go przytulić. Energicznie zapukałam, a następnie nacisnęłam klamkę. Ku moim oczom ukazał się obraz, który sprawił, że moje serce rozpadło się na miliardy małych kawałków.
- Angie! - rzucił Pablo odsuwając się szybko na drugi koniec gabinetu - Co ty tutaj robisz?
Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam swojego męża, który przyciskał do ściany jakąś kobietę. Jego dłonie błądziły gdzieś pod jej bluzką, a ona targała mu włosy. Oboje oddawali sobie namiętne pocałunki. Na jego karku dostrzegłam kilka śladów po szmince, a na jej szyi nie dało się nie zauważyć ogromnej malinki. Nie wykluczone, że gdybym się tam nie pojawiła mogłoby dojść do czegoś więcej.
- Zapewniam cię, że to nie tak, jak myślisz. - powiedział.
Nie mówiłam nic. Stałam tam i patrzyłam się na niego z żalem. Skłamał mnie... Oszukał mnie...
Ponownie się obudziłam, lecz tym razem nie podskoczyłam ze strachu. Gdy otworzyłam oczy poczułam, że po policzkach spływają mi łzy. Nie sądziłam, że przez sen można się popłakać, ale jak się okazało, jednak można. Z jednej strony w tamtym momencie chciałam przytulić się do swojego męża i usłyszeć od niego, jak bardzo mnie kocha, a z drugiej poczułam do niego ogromną niechęć. Tak, jakby to co mi się przyśniło, wydarzyło się naprawdę. A przecież tak się nie stało. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Przetarłam oczy. Zerknęłam na zegarek, aby sprawdzić godzinę. Wybiła równo piąta nad ranem. Wiedziałam, że już nie zasnę, bo gdybym tylko zamknęła oczy to przed nimi pojawiłby mi się obraz tej kobiety i mojego męża. Dlaczego mi się to przyśniło? Przecież Pablo był wobec mnie wierny. O wiele bardziej niż ja wobec niego. Wierzyłam mu, że jeśli wyjedzie nasze uczucia nie wygasną. Ale... co ja na ten temat mogłam wiedzieć...
- Tylko proszę, nie mów, że śniło ci się coś dotyczącego Martiny. - usłyszałam nagle.
- Nie... - odpowiedziałam odsuwając się nieco od Galindo.
- W takim razie co? - spytał.
- Nie ważne. - rzuciłam oschle.
- Nabroiłem coś? Powiedz mi, bo jeśli tak, to chciałbym wiedzieć, jak mogę to naprawić.
- Nic nie zrobiłeś, po prostu... Po prostu zastanawia mnie jedna rzecz. - rzuciłam. - Czy uważasz, że byłbyś w stanie mnie zdradzić? Odpowiedz szczerze.
- Co? Chyba sobie żartujesz.
- Nie żartuję Pablo. Pytam całkiem szczerze. Czy sądzisz, że będąc w Sewilli mógłbyś mnie zdradzić?
- Pozwól, że ci coś wyjaśnię. - zaczął. - Będzie krótko i na temat. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Znaczysz dla mnie naprawdę wiele. Nie potrafiłbym cię świadomie
skrzywdzić. Nigdy. Przenigdy. Rozumiesz? - powiedział. - Mogę wiedzieć, co sprawiło, że masz wątpliwości co do mojej wierności?
- Sen... zły sen... - westchnęłam. - Przepraszam. Po prostu myśl o tym, że dotykasz inną... Że oddajesz jej pocałunki... Szepczesz jej na ucho coś, co do tej pory słyszałam tylko ja... - urwałam.
- Bardzo cię kocham. - odparł. - Bardzo Angeles. Nad życie. Nie ma takiego słowa, którym byłbym wstanie oznajmić ci, co do ciebie czuję.
- Tak, masz rację. - odrzekłam. - Przepraszam. Teraz mi głupio z tego powodu, że w ogóle przez myśl mi przeszło, że byłbyś w stanie zrobić coś takiego. Przepraszam.
- Uznam, że to nigdy nie miało miejsca, co ty na to? - zaproponował.
- Świetny pomysł. - uśmiechnęłam się. - Kocham cię. - dodałam.
Zaśmiał się cicho, a następnie położył swoją rękę na moim biodrze i przyciągnął mnie do siebie. Stykaliśmy się wszystkimi częściami ciała. Czułam na swojej twarzy jego regularny oddech. Pocałował mnie delikatnie w czoło.
- Dobranoc najdroższa... - wyszeptał mi do ucha.
I ku mojemu zdziwieniu, jednak ponownie zasnęłam. Rozmowa z nim sprawiła, że poczułam się lepiej. Jak ja mogłam w ogóle w niego zwątpić? Przecież mój mąż jest ideałem mężczyzny chodzącym po tej ziemi. Nie wykluczone, że nie raz obok niego przeszła ładniejsza kobieta i przez myśl, mu przeszło coś, co nie powinno, ale mimo to był wierny. I to była jego zaleta. Potrafił być wierny, nawet w momentach, gdy pokazywałam mu, że ja tak nie umiem. Poprawka, kiedyś tak nie potrafiłam. Dzisiaj sobie nie wyobrażam, żebym mogła go skrzywdzić w ten sposób.
- Żebyś tylko zdawała sobie sprawę, ile tak naprawdę dla mnie znaczysz, wszystko byłoby prostsze... - szepnął, gdy zapewne myślał, że śpię.
Delikatnie uniosłam kąciki ust, gdyż nie chciałam mu pokazywać, że jednak jest inaczej. Ponownie zrobiło mi się głupio. Zbyt często dawałam mu powody do tego, żeby myślał, że już mi na nim nie zależy, albo, że nie zdaję sobie sprawy z tego, co on do mnie czuje. On przez cały czas dawał mi poczuć się kochaną przez drugą osobę, a ja? Czy ja w ogóle kiedykolwiek sprawiłam, że poczuł się kochany i doceniony? Miałam nadzieję, że tak, ale nie wiedziałam tego na pewno.
Dzień dobry wszystkim! Jak się macie? Mam nadzieję, że rozdział się podobał ;)
A tak trochę z innej beczki - widział ktoś może nowy teledysk Tinity? Mnie osobiście bardzo się podoba i nie mogę się doczekać premiery jej płyty, jak i filmu <3
Nie mam pojęcia, co mogłabym jeszcze napisać, dlatego wstawię tutaj takie ładne selfie z planu Violetty 3 *.*
Widzimy się w następnym rozdziale! ;*
bloggerka
Też już chciałabym zobaczyć ten film 🎥 Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńKejla<3
Nie mogę się doczekać premiery w Polsce. Szkoda, że w stosunku do innych krajów jest tak późno :/
UsuńSuper rozdział.
OdpowiedzUsuńTeż go widziałam i bardzo mi sie spodobał.
Kejla<3
Dziękuję <3
UsuńSukienka Tinity w tym teledysku jest taka ładna *.*