Jednorazówka z okazji
2 LAT BLOGA!!! :D
Sama nie wierzę w to, że to tak szybko zleciało :')
Rutyna. Tym słowem określiłabym swoje życie. Rutyna. Codziennie dzieje się to samo. Wstaję rano, aby naszykować się do szkoły. Idę do toalety, ubieram się, czeszę, ścielę łóżko, a następnie wybieram się do kuchni, gdzie czeka na mnie mama ze śniadaniem, które jem razem z nią. Można powiedzieć, że w naszym ogromnym domu mieszkamy tylko we dwie. Mam jeszcze siostrę i tatę, ale nie powiedziałabym, że oni tutaj zamieszkują. Moja siostra, Maria, trzy lata temu wyszła za mąż i urodziła córkę. Oprócz tego jest światowej sławy piosenkarką i co dwa miesiące wyjeżdża w trasę koncertową po Ameryce i Europie. To chyba normalne, że mieszka razem ze swoim mężem kilka ulic ode mnie, albo w hotelach w różnych miastach i krajach. A mój tata? Codziennie wczesnym porankiem, gdy czasami jeszcze słońca nie widać, opuszcza budynek i idzie do pracy. Wraca późno w nocy, gdy ja od kilku godzin już śpię. Przesiaduje tutaj tylko przez pięć godzin dziennie, więc nie nazwałabym tego mieszkaniem, a raczej spędzaniem tutaj wolnego czasu. Nie mam mu tego za złe, bo to nie jest jego wina, ale często mi go brakuje. Niestety taką ma pracę, a gdy w końcu udaje nam się chwilę porozmawiać nie chcę mu tego wypominać. Zazwyczaj przy śniadaniu rozmawiam z mamą o moich zajęciach. Jakie danego dnia mam lekcje, o której będę z powrotem, czy mam jakiś ważny test. Wtedy ona opowiada mi również o swojej pracy, którą z resztą bardzo lubi i naprawdę rzadko na nią narzeka. Codziennie dzieje się w niej coś ciekawego. Cieszy mnie również to, że ona pracuje w godzinach, kiedy ja jestem poza domem, więc ma dla mnie o wiele więcej czasu niż tata. Gdy się już rozgada na jakiś temat, ja potrafię się na tyle zasłuchać, aby stracić poczucie czasu, jednak jeszcze nigdy się nie spóźniłam. Mam do szkoły dziesięć minut piechotą, więc nie wiele czasu zajmuje mi droga. Wchodzę do Studia zazwyczaj piętnaście minut przed rozpoczęciem pierwszych zajęć. Wchodzę wtedy do sali, zajmuję swoje miejsce, wyciągam z torby potrzebne mi partytury i czekam. Mija parę minut i w klasie pojawiają już się pierwsze osoby, z którymi zaczynam rozmawiać o rzeczach, które tak naprawdę mnie nie interesują, ale jednak robię to dla podtrzymania z nimi dobrych kontaktów. Nie mam wrogów. A raczej, tak mi się wydaje. Dla większości ludzi jestem obojętna. Są tacy, którzy lubią mnie bardziej niż drudzy, ale nie spotkałam się jeszcze z kimś, kto by za mną nie przepadał. Mam jedną przyjaciółkę, ale ona nie chodzi ze mną do szkoły. Ona poszła do zwykłego gimnazjum, a ja jednak wybrałam Studio. Nie wspomniałam jeszcze, że jest to szkoła muzyczna. Jeśli ktoś chciałby przestudiować mój plan lekcji od razu zauważyłby, że nie pojawiają się tam takie przedmioty, jak matematyka, angielski czy hiszpański. Zamiast nich jest tam między innymi śpiew, taniec, czy gra na instrumentach przez co muszę mieć indywidualne nauczanie w domu, ale nawet to lubię. W swojej szkole przynajmniej mogę rozwijać swoje pasje i zdobywać wiedzę, która przyda mi się w zawodzie, który będę w przyszłości wykonywać. Jeszcze nie wiem, co to będzie, ale wiem, że na pewno będzie to powiązane z muzyką. Gdy kończę tutaj zajęcia, wracam do domu i po paru minutach zaczynam swoje prywatne lekcje. Nie są one bardzo męczące, a niektóre są nawet przyjemne. Kiedy się zakończą razem z mamą, która zazwyczaj wraca w środku moich zajęć domowych, jemy obiad, odrabiam lekcję i wychodzę odwiedzić moją siostrę. Jak wspominałam wcześniej, mieszka blisko, więc również nie mam większego problemu z dotarciem tam. Zawsze witam się z wszystkimi mieszkańcami tej ogromnej willi, a reszta zależy od pogody. Jeśli jest ładnie, wychodzimy na spacer razem z jej małą córką, a jeśli jest zimno i deszczowo zostajemy u niej i rozmawiamy pijąc herbatę, albo pieczemy ciasto. Akurat tamtego dnia było ciepło. Słońce świeciło mocno, a na niebie nie było ani jednej chmurki.Sama nie wierzę w to, że to tak szybko zleciało :')
- Dzień dobry, German. - przywitałam mojego szwagra, gdy otworzył mi drzwi.
- Cześć mała. Co tam? - odrzekł wpuszczając mnie do środka.
German był partnerem mojej siostry od paru dobrych lat, jak i od dwóch ojcem Violetty, jej córki. Nawet go lubiłam, ale denerwowało mnie w nim to, że zawsze traktował mnie jak dziecko. Co prawda, nie byłam dorosła, ale nie było też pomiędzy nami zbyt dużej różnicy wieku.
- Nic. Wszystko dobrze. - odpowiedziałam.
- Cześć Angie! - krzyknęła z radością Maria, gdy mnie zobaczyła. - Dzisiaj jesteś o siedem minut wcześniej niż ostatnio. - powiedziała podchodząc do mnie z małą Violettą na rękach.
- Specjalnie pośpieszyłam się z pracą domową, bo miałam dzisiaj jej naprawdę dużo. - pochwaliłam się. - Wyjdziemy dzisiaj? Jest bardzo ciepło.
- Jasne. Może pójdziemy na lody? - zaproponowała. - Do tej budki w parku.
- Tej niedaleko fontanny? - ucieszyłam się, a ona w odpowiedzi kiwnęła głową. - One są tam wyborne! Szczególnie te miętowe.
- W takim razie dzisiaj zjemy miętowe. - uśmiechnęła się moja siostra sadząc Violę na wózku. - Przypilnowałabyś jej przez chwilę? Pójdę jeszcze do łazienki.
- Oczywiście. - przytaknęłam, nim Maria zdążyła zniknąć za drzwiami.
Podeszłam bliżej do fioletowego wózka mającego cztery kółka i spojrzałam na moją siostrzenicę. Pomiędzy nami było dwanaście lat różnicy.
- Cześć Vilu, przepraszam, że dopiero teraz się z tobą witam. - powiedziałam.
- Cejść Angie. Ja też przeplasam, ale tatuś mi mówił, że jak dolośli lozmawiają, to się im nie przeszadza.
- Co dzisiaj robiłaś z mamusią?
- Dzisiaj sobie śpiewałyśmy i tańczyłyśmy, wiesz?
- Tak?
- Tak! - powtórzyła. - Moja mamusia bardzo ładnie śpiewa.
W tamtym momencie usłyszałam jakieś głosy dochodzące z kuchni. Pomyślałam, że to Olga i Ramallo, czyli domowa gosposia i prawa ręka mojego szwagra, którzy pewnie jak zawsze się kłócili. Zrobiłam dwa kroki w tył, aby ich zobaczyć przez drzwi i się z nimi przywitać, ale pomyliłam się. Stała tam Maria i rozmawiała ze swoim mężem.
- Nie każ mi dzisiaj na siebie długo czekać, dobrze kochanie? - poprosił.
- A czy kiedyś ci kazałam? Za dwie godziny będziemy z powrotem. Wiesz, że to jest moja siostra i powinnam spędzać z nią dużo czasu. Tym bardziej teraz, kiedy jest w nowej szkole, ojciec cały czas pracuje, a ona nadal nie za bardzo chce mi wybaczyć to, że się wyprowadziłam.
- Jesteś naprawdę dobrą starszą siostrą. - stwierdził podchodząc do niej bliżej.
- Dziękuję. Staram się jak mogę. - odparła nim ich wargi się ze sobą stopiły.
Odkąd tylko pamiętam zazdrościłam jej takiego kochanego partnera jak jej obecny. Widać, że obojgu bardzo zależało na ich drugiej połówce. Troszczyli się o siebie i dbali. Ja... ja nie miałam chłopaka. I tak właściwie, to nikt mi się nie podobał, ale od pewnego czasu zaczęło mi to przeszkadzać. Gdy zwierzyłam się z tego siostrze powiedziała, że niedługo napotkam tego swojego jedynego i, że mam się nie obawiać, iż tak może się nie stać, bo tak będzie. Takiej wersji wolałam się trzymać, bo podtrzymywała mnie na duchu.
- To co? Idziemy? - zapytała mama Violetty wchodząc do pomieszczenia, w którym razem z jej córką właśnie się znajdowałyśmy.
- Tak, chodźmy. - odparłam rzucając jeszcze panu Casttio przez drzwi szybkie "cześć".
Szłyśmy powoli, wzdłuż chodnika. Cały czas towarzyszyły nam śmiechy malutkiej Violi. Moja siostrzenica była cudownym dzieckiem. Codziennie była uśmiechnięta, chętna do poznawania świata, pełna energii. Nigdy nie marudziła i rzadko kiedy płakała. Jednak, ponieważ była to już późna pora dnia, gdy dotarłyśmy do parku Violetta zdążyła zasnąć ściskając w ręku swój mały, fioletowo-różowy kocyk, który dostała od swojego dziadka.
- Jak tam w domu? Tata zaczął w końcu wracać wcześniej z pracy? - spytała Maria.
- Nie, a miał? - odparłam krótko.
- Rozmawiałam z nim tydzień temu i powiedział, że porozmawia z szefem.
- W takim razie bezskutecznie. Dzięki, że chociaż próbowałaś. - uśmiechnęłam się smutno. - Dopilnuj, żeby Violetcie nigdy nie zabrakło taty. - powiedziałam zerkając na małego aniołka w wózku. - Mojego mi czasem aż za bardzo brakuje... - dodałam.
- Oj, rozchmurz się. - poprosiła przytulając mnie do siebie. - Jeśli zaraz na twojej twarzy nie wymaluje się uśmiech, to możesz się tylko obejść smakiem dzisiejszych miętowych lodów.
Wykonałam posłusznie polecenie. Wtuliłam się w moją siostrę i nagle usłyszałam dźwięki gitary. Zostałam wypuszczona z uścisku. Zaczęłam rozglądać się za instrumentem, ale nie musiałam daleko ani długo szukać. Na ławce, dwie alejki dalej siedział chłopak i grał przygrywkę doskonale znanej mi piosenki. Zerknęłam na Marię. Z uśmiechem kiwnęła głową, a ja doskonale wiedziałam, o co jej chodzi. Odwróciłam się i powoli zaczęłam podchodzić do ławki na której siedział nieznany mi nastolatek. Z każdym krokiem ukazywało się przede mną coraz więcej szczegółów z jego wyglądu. Miał ciemne, krótkie włosy, nieduże usta jak i nos. Mimo, że siedział widziałam, że jest wysoki i wysportowany. Po drodze zdążyłam się jeszcze wsłuchać w jego melodyjny głos, który idealnie pasował do wybranego przez niego utworu. "Moje serce bezustannie szuka gwiazdy, gdzieś wysoko nad morzem... Jeśli możesz oświetlić mi drogę do ciebie możliwe, że cię odnajdę"*. Podeszłam do niego już na tyle blisko, aby mnie zobaczył. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Od tamtego momentu śpiewał patrząc tylko na mnie. Czułam, że się rumienię. "Każdego ranka myślę o twoim głosie i momencie, kiedy będę mógł cię zobaczyć. Jeśli życie zakocha się w naszej pasji, pewnego dnia może nas połączyć..."* Nie odrywając od niego wzroku przyłączyłam się do niego. Miałam wrażenie, że nasze głosy idealnie do siebie pasowały. Nagle świat dookoła przestał istnieć. Byliśmy jedynie my, we dwoje. "Tylko powiedz mi gdzie, a będę tam. W moich ramionach zadbam o ciebie. Jak rozłączyć dusze nierozłączne? I marzyć o pocałunku bez końca?"* Mimo, że dopiero go zobaczyłam, to przez wspólny śpiew zdążyłam go doskonale poznać. Odnosiłam wrażenie, że wiem już o nim wszystko."Powiedz mi jeśli jest coś, co mógłbym zrobić, aby ukrywać cię i wewnątrz być. Wiem co się dzieje. Już niedługo moja i twoja połowa się odnajdą -
i to nie przez przypadek...."*. Pomiędzy zakończeniem piosenki, a jakimkolwiek odzewem z naszej strony minęła dłuższa chwila. On siedział, a ja stałam i oboje bez ruchu wpatrywaliśmy się w siebie unosząc nasze kąciki ust wysoko do góry. Jednak w końcu to on wykonał pierwszy krok.
- Masz niebiański głos. - stwierdził odkładając gitarę obok siebie.
- Dziękuję. - odpowiedziałam nieśmiało. - Wybacz, ale muszę już lecieć. Siostra na mnie czeka. - zerknęłam na Marię. - Dzięki za wspólne śpiewanie. Kiedy będę nagrywała duet damsko-męski na pewno się do ciebie zgłoszę. - powiedziałam powoli odchodząc.
- Zaczekaj. - odparł chwytając mnie za rękę. - Powiedz mi chociaż czy jeszcze kiedyś się zobaczymy.
- Tu mitad y mi mitad, muy pronto ya se encontraran, no por casualidad*. - odrzekłam wpatrując mu się w oczy, a następnie odeszłam.
Czy to nadal będzie rutyna?
* - fragmenty "Ahi estare".
I jak Wam się podoba? Wiem, że jak na taką specjalną okazję nie jest za długa, ale doskonale wiecie, że szkoła każdego w jakimś stopniu ogranicza (np. mnie w bardzo dużym :/).
Po pierwsze, ogromnie chciałabym Wam podziękować za te wspólne dwa lata, które zleciały mi naprawdę w szybkim tempie. To było coś naprawdę wspaniałego. Móc pisać i wiedzieć, że ktoś to czyta ♥.
Po drugie, nie sposób nie podziękować za prawie 70 000 wyświetleń i 1450 komentarzy. Nigdy się tego nie spodziewałam, naprawdę. To dla mnie ogromne wyróżnienie i motywacja do dalszego pisania ♥.
I po trzecie - 2 LATA! JEJ! Nie wierzę, że tyle wytrwałam. Zazwyczaj zmieniałam hobby tak co 2-3 miesiące, a teraz bum! 2 lata! ♥
Jeszcze raz ogromne dzięki! ♥
bloggerka