niedziela, 20 września 2015

Sezon - Rozdział 57 - Na ciebie potrafię patrzeć bez końca

Cześć!
Tak, jak wspomniałam wcześniej
wstawiam już drugi rozdział w tym tygodniu.
Zapraszam! :)
- Jak wam idzie "Ven y canta"? - spytałam podchodząc do keyboardu. - Słyszałam, że Gregorio zdecydował się wczoraj zmienić układ.
- Tak.
- Zupełnie nie rozumiemy, dlaczego to zrobił. Chyba chce nas pogrążyć.
- Może ta choreografia jest lepsza? - zapytałam.
- Tamta też była dobra.
- Mnie się bardziej podobała ta stara. - odpowiadali po kolei uczniowie.
- Nie martwcie się. Będzie dobrze. Wyjdzie wam rewelacyjnie. Z resztą jak zawsze. - zapewniałam ich.
- A co jeśli on znowu ją zmieni? Dzień przed pokazem?
- Nie zrobi tego, bo nie może. Jeśli jednak coś by się działo, to mówcie. Pablo z nim porozmawia.
Wtedy do sali wszedł wspomniany chwilę wcześniej przeze mnie dyrektor Studia. Poprosił, abym poświęciła mu chwilę. Zadałam dzieciakom ćwiczenie i gdy się nim zajęli, zgodnie z prośbą wyszłam na korytarz.
- Czy to jest naprawdę takie pilne, że musiałam wyjść z zajęć? - spytałam.
- Wolę to z tobą załatwić póki o tym pamiętam... - zaczął. - Rozdasz to dzisiaj we wszystkich grupach, w których masz zajęcia. - podał mi do ręki niewielkie kartki.
- Co to jest? - spytałam zerkając na jedną z nich.
- Ankiety dotyczące sposobu nauczania w naszej szkole oraz atmosfery panującej tutaj.
Rzuciłam okiem na pytania znajdujące się w nich. "Czy nauczyłeś/nauczyłaś się już w Studio tego, na czym ci najbardziej zależało?", "Czujesz się tutaj bezpiecznie?", "Potrafiłbyś/Potrafiłabyś nazwać to miejsce swoim drugim domem?". Wszystkie pytania wydawały mi się całkowicie normalne, aczkolwiek pojawiło się jedno, które przykuło moją uwagę i nieco mnie zdziwiło.
- "Czy jesteś zadowolony z obecnego dyrektora?". Skąd to pytanie? - zdziwiłam się.
- Nie chciałem cię tym martwić, ale od jakiegoś czasu przychodzą do mnie uwagi ze strony rodziców, że ich dzieci narzekają na mnie. Słyszałem, że nie podoba im się mój tok nauczania, że ich zdaniem się wywyższam i w ogóle nie troszczę się o Studio.
- Co? Przecież to wszystko jest jak wyssane z palca. W naszej szkole nigdy nie było i nie będzie lepszego dyrektora niż ty.
- Zawsze wydawało mi się, że uczniowie mnie lubią. Oczywiście zdarzały się pojedyncze wyjątki, ale nigdy aż tyle. - powiedział. - Z resztą nie ważne. Wracaj już na lekcje. Później przekażesz mi wypełnione ankiety.
- O której kończysz? - zaczął już odchodzić, ale zdążyłam zadać mu pytanie.
- Miałem za godzinę, ale muszę czekać aż wszystkie zajęcia się skończą, żebym mógł jeszcze dzisiaj dostać wszystkie kartki z powrotem. Czyli pewnie będę w domu około piątej.- odpowiedział. - A ty?
- Mam jeszcze dwie lekcje, ale poczekam na ciebie.
- Naprawdę? - wyglądał na ucieszonego. - Wiesz, że nie musisz?
- Wiem, ale chcę. Po za tym wypełniłeś wszystkie papiery i wszystko już pozałatwiałeś, więc pewnie siedziałbyś i czytał rozwiązane ankiety, a ja chętnie ci w tym pomogę.
- Skąd wiedziałaś?
- Jestem twoją żoną. To normalne, że wiem takie rzeczy. - uśmiechnęłam się. - To cześć. Widzimy się za dwie godziny. - odparłam całując go w policzek.
Mój mąż odpowiedział mi na buziaka swoim uśmiechem i poszedł dalej rozdawać nauczycielom kartki, a ja wróciłam do klasy.
- Dzieciaki, Pablo chciał, abym rozdała wam te ankiety i abyście wypełnili je, ale szczerze. Są one anonimowe, więc nikt się nie dowie, jak odpowiadał poszczególnie każdy z was. - powiedziałam rozdając je. - I jeszcze raz proszę, żebyście odpowiadali szczerze. Nie są długie, więc pięć minut powinno wam wystarczyć. - stwierdziłam podając ostatnią kartkę.
Kiedy wszyscy z grupy oddali mi arkusze wróciliśmy do piosenki "Ven y canta". Zaczęliśmy ją ponownie ćwiczyć, ale uważam, że nie było takiej konieczności, gdyż wychodziła im naprawdę dobrze. Po skończonych zajęciach podeszła do mnie Martina, aby oznajmić mi, że dzisiaj będzie w domu późno, bo po próbie u Germana miała jeszcze próbę w Studio i musiała się spotkać z Paulą, aby dokończyć z nią pewien projekt na lekcje u Beto.
- Dobrze, tylko nie zamęcz mi się na śmierć. - poprosiłam.
- Postaram się. - odparła, a następnie opuściła klasę.
Stwierdziłam, że ja tutaj zostanę, gdyż za pięć minut miałam kolejne zajęcia w tej samej sali. Ustawiłam krzesła po wcześniejszej grupie i sprzątnęłam zbędne partytury, które leżały na podłodze. Nim się obejrzałam zadzwonił dzwonek i w klasie pojawiła się kolejna grupka dzieciaków. Po przywitaniu się z nimi rozdałam im ankiety, a następnie przeszłam do tematu lekcji.

- I jak tam ci idzie? - spytałam wchodząc do gabinetu dyrektora. - Dużo już przejrzałeś?
- Niewiele, bo trzydzieści, a zostało mi jeszcze osiemdziesiąt plus te, które przyniesie Beto, Gregorio i te od ciebie.
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz skończyć przeglądać tego do jutra. - odparłam siadając na przeciwko mojego męża.
- Nie. - zaśmiał się cicho.
- Z czego się śmiejesz? Ja wiem, że ty byłbyś do tego zdolny. - uśmiechnęłam się. - Umówmy się, że jak ostatni nauczyciel je przyniesie to wtedy kończymy, dobrze?
- Okej. - odpowiedział podając mi do ręki kartkę i długopis. - Zapisuj tutaj wyniki. Tylko tak, jak ja. - pokazał mi jego kawałek papieru. - Wtedy łatwiej będzie wprowadzić je do komputera i system sam je za nas przeliczy.
Wzięłam do ręki pierwszą z brzegu ankietę i zaczęłam ją czytać. W odpowiedniej rubryce tabeli zaczęłam kolejno wpisywać "tak, tak, nie, tak, nie, tak". "To będzie banalne." - pomyślałam odkładając ją i biorąc następną. Praca ta rzeczywiście była szybka i prosta, lecz po przejrzeniu dwudziestu sond zaczęła robić się już nudna i uciążliwa.
- Nie obrazisz się, jeśli zrobię sobie przerwę? - spytałam wstając z krzesła, aby się nieco rozruszać. - Odrobinę boli mnie już kręgosłup.
- Wiesz, że się chyba nawet do ciebie przyłączę? - powiedział odkładając długopis na bok. - Jak ci minął dzisiejszy dzień? - zapytał.
- Świetnie. Miałam dzisiaj same przyjemne tematy i zajęcia mijały mi bardzo szybko. - odparłam opierając się o biurko. - A tobie?
- Też dobrze. Wiesz, że nasza córka zaczęła pisać piosenkę?
- Serio? - zdziwiłam się. - Nie wiedziałam. Nie wiesz o czym?
- Pewnie o Tomie. - odpowiedział. - Słyszałem tylko urywki. Nawet nie potrafię ci ich zanucić, ale wywnioskowałem z nich, że to o nim.
- Nie uważasz, że oni trochę przypominają nas? - spytałam nieśmiało.
- A co masz konkretniej na myśli?
- Tak właściwie, to sama nie wiem, ale gdy na nich patrzę to widzę nas w młodości. Szczególnie wtedy, gdy idą korytarzem trzymając się za ręce, on dla niej śpiewa, czy przy obiedzie.
- Myślisz, że...?
- Nie wiem, ale życzę im z całego serca, aby byli razem jak najdłużej. - przerwałam mu. - Masz może ochotę na kawę?
- Bardzo chętnie, pod warunkiem, że pozwolisz mi ją zrobić.
- No dobrze. - odpowiedziałam z uśmiechem. - I tak to ci lepiej wychodzi.
- W takim razie zaraz będę. - powiedział wstając z krzesła, a następnie wychodząc przez drzwi.
Wyprostowałam się i podeszłam do okna. Było z niego doskonale widać cały szkolny plac, który znajdował się na dworze. Zazwyczaj w czasie zajęć panowały tam pustki, a zapełniał się on dopiero na przerwach. Wtedy działo się tam dosłownie wszystko. Dzieciaki śpiewały, tańczyły, grały na instrumentach, rozmawiały czy komponowały. Nim zdążyłam się dobrze rozejrzeć Pablo wrócił do pokoju z dwoma kubkami kawy, lecz nawet wtedy nie odwróciłam się. Stałam wpatrzona we wcześniej wspomniane przeze mnie miejsce.
- Co tam ciekawego oglądasz? - spytał mój mąż podchodząc do mnie bliżej. - Chyba nie powiesz mi, że przyglądasz się kłótni Any i Tomasa.
- Co? - zerknęłam w miejsce które przed chwilą wskazał. - Nie. Po prostu oglądałam to miejsce.
- Rozumiem, też tak czasami mam. Gdy mi się coś podoba potrafię na to patrzeć cały czas. Na przykład na ciebie potrafię patrzeć bez końca. - odparł kładąc dłoń na moim policzku.
- Pablo, nie tutaj... nie w Studio... - mruknęłam cicho.
- Przecież nikt nas tu nie widzi... - powiedział nim złączył swoje wargi z moimi.
Jakoś nigdy nie pokazywaliśmy w szkole tego, że jesteśmy małżeństwem. Nie całowaliśmy się, obejmowaliśmy czy chodziliśmy za rękę. Zdarzały się sporadyczne przypadki, ale bardzo rzadko i zazwyczaj w miejscach, gdzie było mało dzieciaków. Nie dlatego, że wstydziliśmy się siebie na wzajem, ale dlatego, że mieliśmy w sobie jeszcze odrobinę przyzwoitości. Mimo to, wszyscy doskonale wiedzieli, że jesteśmy ze sobą już od bardzo dawna. Zaraz po ślubie dostawaliśmy nawet od uczniów gratulacje co było dla nas jednocześnie miłe, ale również nieprzyjemne, gdyż nie chcieliśmy upubliczniać naszego życia prywatnego. Kochałam go i wszyscy dookoła o tym wiedzieli, ale przecież nie musieli tego oglądać. Ale mimo to, każdemu czasem zdarza się nie przestrzegać zasad, które sam sobie wyznaczył. Właśnie byłam w Studio i całowałam się z nim tak namiętnie, jak zawsze. Mimo, że nie powinnam. Ale i tak czułam się z tym
doskonale.
- Kocham cię. - szepnęłam, gdy nasz pocałunek się zakończył.
- Ja ciebie również. - chwytając mnie za dłonie. - To co? Wracamy do pracy?
- A mamy inne wyjście? - spytałam siadając przy biurku. - Kiedy przyjdą ostatnie ankiety?
- Gregorio i Beto kończą za godzinę, więc mamy jeszcze sporo czasu. - odpowiedział, gdy usiadł na przeciwko mnie.
- Czyli czeka nas jeszcze dużo pracy. - podsumowałam.
- Z tobą każda praca jest przyjemnością. - powiedział, a później oboje wróciliśmy do pisania.

I jak Wam się podoba? Myślę, że nie jest zły ^_^
Cały przyszły tydzień mam już zawalony testami i kartkówkami, ale mimo to mam nadzieję, że uda mi się wstawić chociażby coś krótkiego :).
A tak w ogóle, to ma ktoś z Was jeszcze dla moich rozdziałów trochę czasu?
Jeśli tak to niezmiernie mi miło i dziękuję <3.

Do następnego!
bloggerka

4 komentarze:

  1. Ja zawsze 😃
    Kejla <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post! I gratulacje 69604 odwiedzin. Wiedz że każdy twój post czytam ale nie komentuje wszystkich. ~ Emka
    Zapraszam na mojego bloga! - http://storyismylifevioletta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)