Dobry wieczór!
Rozdział 56 aż się prosi, aby go przeczytać ;).
Od jakiegoś czasu w naszym domu panowała naprawdę napięta atmosfera. Mojej córce zależało, aby Pablo zgodził się przygrywać jej na pianinie, aczkolwiek on pozostawał nieugięty. Wszyscy próbowaliśmy go do tego namówić. Ja, Edward, German, Tom, a nawet Gregorio wraz z Beto. Nie wspominając o samej Martinie. Jednak on nadal się nie zgadzał. Przynajmniej mój szwagier się zgodził. Moja córka chodziła do niego codziennie po zajęciach w Studio i ćwiczyli. Chciała, aby wyszło im to perfekcyjnie. Któregoś razu postanowiłam wybrać się tam razem z nią. Chciałam zobaczyć jak im idzie. Zadzwoniłyśmy do drzwi. Chwilę później otworzył nam German, który był ubrany na czarno. To przez żałobę. Co prawda, ona go nie obowiązywała, bo Olga była dla niego tylko gosposią, aczkolwiek on był kulturalnym człowiekiem i zastosował się do pewnych nakazów. Po za tym, tak naprawdę była dla niego kimś ważniejszym. Mąż mojej zmarłej siostry był nieco zdziwiony, gdy ujrzał mnie obok mojej córki.Rozdział 56 aż się prosi, aby go przeczytać ;).
- Cześć. - przywitał się. - Zapraszam do środka. - przepuścił nas w drzwiach.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że wprosiłam się na waszą próbę. - uśmiechnęłam się. - Chciałam was posłuchać i ewentualnie pomóc, ale myślę, że to drugie będzie zbędne.
- No jasne, że nie. Ocena takiej specjalistki jak ty na pewno nam się przyda. - odwzajemnił uśmiech. - To co? Zaczynamy do razu?
- Oczywiście. - odpowiedziała Martina odkładając torebkę i stając obok pianina. - Nie musimy robić rozgrzewki. Jestem właśnie po lekcji ze śpiewu, więc obejdzie się bez tego. - powiedziała. - Od razu zagramy całość?
Mój szwagier przytaknął jej w odpowiedzi po czym usiadł przy instrumencie i zaczął grać przygrywkę. Moja córka przymknęła oczy i zaczęła delikatnie śpiewać."Jest pewne, że słyszałeś mnie, jak mówiłam ci o tym, co możesz zrobić... o magii, którą ma śpiew i o byciu tym, kim chcesz być. Już nie ważne, co mogłoby się stać tylko to, co masz zrobić, kolor, którego użyjesz do malowania, to co myślisz i pędzel."* Wysłuchałam całej piosenki do końca z ogromną przyjemnością. Moja córka miała naprawdę cudowny głos, a gdy wczuwała się w to, o czym mówi piosenka, śpiewanie wychodziło jej jeszcze lepiej. Akurat wybrała sobie utwór, który miał piękne przesłanie. "Wiem, że istnieją elfy i wróżki i, że próbowanie jest lepsze niż nic. Nie zatrzymuj się, nie masz niczego. Wzleć wyżej i zobacz."* Kiedy skończyła zaczęłam jej bić brawo.
- Jak ci się podobało? - spytała otwierając oczy.
- To było cudowne. - odpowiedziałam. - Naprawdę. Nie trzeba wprowadzać żadnych poprawek. Było idealnie.
- A co z moim graniem na pianinie? - zapytał German.
- Również wyszło ci świetnie. - powiedziałam z uśmiechem podchodząc do nich. - Zobaczycie, uda wam się wygrać ten kasting.
- Przecież sami doskonale o tym wiemy, nie Martina? - rzucił mój szwagier ze śmiechem.
- Zobaczysz mamo, z takim pianistą to niedługo propozycje z Hollywood zaczną do mnie same przychodzić. - zażartowała nastolatka.
Mojej córce nagle zadzwonił telefon. Przeprosiła nas i poszła odebrać. Okazało się, że musi wrócić do Studio, ponieważ Gregorio zarządził jakieś krótkie spotkanie grupy występującej z piosenką "Ven y canta" na dniach otwartych. Zaproponowałam, że z nią pójdę, aczkolwiek podziękowała za ową propozycję. Tak więc, zostałam u Germana czekając aż ona wróci na próbę.
- Jeśli mogę zapytać, na jakie zebranie poszła Martina?
- Razem ze swoją grupą będzie występowała na dniach otwartych w naszej szkole. Prezentują między innymi nasz hymn, a sam doskonale wiesz, że dużo osób przychodzi wtedy do Studio, więc wszystko musi być szczegółowo dopracowane.
- To ona ma teraz wiele na głowie. Kasting, promocja szkoły, próby, zajęcia, prace domowe... Daje jakoś radę?
- A ma inne wyjście? Sama się tego wszystkiego podjęła i wiedziała z czym to się wiąże.
- Musisz być z niej bardzo dumna.
- I jestem. Ona jest naprawdę cudowną dziewczyną.
- Przypomina mi Violettę. Nie tylko z wyglądu, czy z głosu. Również z charakteru. Mają wiele wspólnych cech.
- Zgodzę się z tobą. Są do siebie podobne jak dwie krople wody. - westchnęłam. - Tak w ogóle to nie zdążyłam ci jeszcze podziękować za to, że zgodziłeś się jej pomóc na kastingu.
- Nie ma sprawy. Dla mnie to czysta przyjemność. - odpowiedział.
- Zupełnie nie wiem dlaczego Pablo nie chciał się zgodzić. Zachowywał się tak, jakby bał się sceny, albo pianina. Kompletnie go nie rozumiem.
- A jak zareagował, gdy dowiedział się, że ja pomogę Martinie? Nie zdenerwował się?
- Właśnie nie. Kiwnął głową i stwierdził, że to dobrze.
- To rzeczywiście dziwne. W normalnych okolicznościach od razu powiedziałby, że jednak się zgadza.
- Dokładnie. - przytaknęłam. - Mam wrażenie, że on nie chce, aby ona brała udział w tym kastingu.
- Może boi się, że jak przyjmą ją do tego musicalu, to nie będzie chciała potem brać udziału w przedstawieniach Studio?
- Prawie myślałam o tym samym. - powiedziałam. - Myślę, że on się boi, że jak Martina opuści Studio, aby zająć się teatrem, bo będzie się tam dobrze czuła i będzie chciała zajmować się tym na co dzień, to że nie minie dłuższa chwila, nim opuści nasz dom. On po prostu boi się tego, że pewnego dnia ona dorośnie i nie będziemy jej już w ogóle potrzebni.
- To normalne. Też się tego bałem, ale stało się.
- Tak. Nie da rady tego ominąć. - stwierdziłam, gdy nagle otworzyły się drzwi.
- Już jestem. Okropnie was przepraszam za to, że musiałam wyjść, ale Gregorio godzinę temu wymyślił idealny układ dla tej piosenki i praktycznie cała choreografia została zmieniona.
- Jak to? Przecież wasz występ już za tydzień.
- Tak. Moi znajomi są teraz w szkole i ćwiczą z nim ten układ.
- A ty? - zapytał German.
- Powiedziałam, że teraz nie mogę. - odparła.
- A jeśli później nie będziesz umiała tej choreografii? - martwił się. - Nie powinnaś przez nasze próby zaniedbywać innych obowiązków.
- Ale musimy jeszcze dzisiaj poćwiczyć.
- To przyjdziesz jak skończycie tańczyć z Gregorio. - powiedział mój szwagier. - A jeśli będziesz bardzo zmęczona, to daruj już sobie dzisiaj, naprawdę. Skoro mama powiedziała ci, że jest genialnie, to nic się nie stanie, jeśli sobie dzisiaj odpuścimy.
- W takim razie przyjdę później. Na pewno. Nie wiem, o której, ale będę.
- Martina, daj już sobie dzisiaj spokój. - poprosiłam. - Nie wiele ci brakuje, aby paść z przepracowania.
- Właśnie. Pośpiewaj sobie w drodze do Studia i do domu. - uśmiechnął się German.
- No dobrze... Ale jutro posiedzimy piętnaście minut dłużej.
- Okej, ale idź, bo nie zdążysz opanować tego układu. - powiedział mój szwagier.
- To cześć. - rzuciła moja córka i wyszła z budynku.
- W takim razie ja też będę już lecieć. - powiedziałam. - Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
- Ja również. Cześć.
- Cześć. - pożegnałam się i ruszyłam do domu.
Ciekawa byłam, czy ktoś w nim już będzie. Edward dwa dni temu wyjechał na szkolenie, Martina była w Studio, w którym Pablo również mógł się znajdować. Ale nie musiał. Szarpnęłam za klamkę. Było otwarte. Weszłam do środka i krzyknęłam, że już jestem, ale nie dostałam odpowiedzi. Weszłam do salonu i kuchni, ale nikogo tam nie było. Następnie poszłam na górę do mojej sypialni po drodze zaglądając do pokoju Martiny, ale tam również było pusto. Nagle usłyszałam delikatne dźwięki strun gitary. Wyjrzałam przez okno, gdyż wydawało mi się, że dochodzą one z dworu. Nie pomyliłam się. Mój mąż siedział na ławce w ogrodzie i grał. Wyszłam do niego próbując wychwycić co śpiewa. Nie zajęło mi to dużo czasu. Usiadłam obok i wsłuchiwałam się w jego głos. "Dziś mogę umrzeć z miłości. Uratuj moje serce. Zostań ze mną..."**
- Nie wiem, czy wiesz, ale bardzo lubię gdy śpiewasz i grasz. - powiedziałam.
- Zazwyczaj robię to tylko dla ciebie, najdroższa. - stwierdził.
- Za co jestem ci ogromnie wdzięczna. - odparłam całując go w policzek. - Nie chcę zaczynać znowu tego tematu, ale...
- Nie. - przerwał mi. - Po prostu nie chcę.
- Przepraszam. - mruknęłam. - Chciałam tylko...
- Ja wiem, co ty chciałaś. Chciałaś poprosić mnie, abym pomyślał nad zmianą decyzji, ale ja jej nie zmienię. German się zgodził, więc niech wystąpi z nim.
Westchnęłam. Nieco posmutniałam, ale miałam nadzieję, że nie było tego widać. Pablo jednak to zauważył. Złapał akord i zaczął grać kolejną piosenkę. "Powiedz mi, czy ty również na mój widok drżysz. Szaleję za tobą, piękna. Powiedz mi, co mam zrobić, abyś mnie kochała. Muszę przyznać, że myślę tylko o tobie."***
- Nie gniewaj się na mnie. To moja decyzja i nikt jej nie zmieni. Nawet dwie najważniejsze kobiety w moim życiu. - odparł odkładając gitarę. - Pamiętasz? Mieliśmy się już więcej nie kłócić. - odrzekł obejmując mnie. - Kocham cię. Zależy mi na tobie.
- Mnie na tobie też, ale nie rozumiem dlaczego nie chcesz pomóc naszej córce.
- Mam swoje powody. - powiedział. - Angie, proszę. Nie wracajmy już do tego tematu.
- No dobrze... - przytaknęłam smutno.
* - fragment "Soy mi mejor momento".
** - refren "Rescata mi corazón".
*** - fragment "Solo pienso en ti".
Hej! Co tam? Jak Wam się podoba rozdział? :)
Wiem, że coraz rzadziej się tutaj cokolwiek pojawia, ale wszyscy doskonale wiemy, jaka jest tego przyczyna ;__;
Nie wspomnę nawet o tym, że wyszło mega krótkie...
Postaram się wstawić 57 jeszcze w tym tygodniu, ale nie obiecuję :/.
Miłego wieczoru! ;*
bloggerka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)