sobota, 3 października 2015

Sezon 3 - Rozdział 59 - Ale mimo to nie przestaniesz mnie kochać?

Buenos tardes!
Rozdział 59.
Szliśmy dalej przez las. Miałam wrażenie, że ta droga nie ma końca. Wydawało mi się, iż w drugą stronę o wiele szybciej się szło. Nie chciałam narzekać, ale już odczuwałam naprawdę ogromne zmęczenie.
- Pablo, daleko jeszcze do domu? - spytałam.
- Ciężko mi to stwierdzić... - odpowiedział.
- No, ale tak bardziej piętnaście minut, czy trzydzieści? Nie chciałam marudzić, ale jestem już trochę zmęczona...
- Musisz być cierpliwa.
- Wiem, ale mam wrażenie, że w tamtą stronę zajęło nam to o wiele mniej czasu.
- Nie wykluczone. - stwierdził. - W tamtą stronę nie wiedziałaś, gdzie idziemy i nie mogłaś się doczekać, aż dojdziemy, aby zobaczyć dokąd cię przyprowadziłem, a teraz wiesz, że idziemy już do domu. To nie działa tak samo.
W odpowiedzi przytaknęłam. Może i tak było, ale nie wydaje mi się, że to dłużyłoby mi się aż tak. Czy on zabrał mnie na spacer okrężną drogą? Cieszyło mnie, że chce spędzić ze mną tamtego dnia jak najwięcej czasu, lecz ja na prawdę padałam już z nóg.
- Idziemy do domu jak najkrótszą drogą? - zapytałam, gdy czas wydał mi się na to odpowiedni.
- Dobra, Angie. - stanął w miejscu. - Przestanę już obijać w bawełnę. Nie mam bladego pojęcia, gdzie teraz jesteśmy, ile jeszcze do domu i gdzie dalej iść, aby wpaść na jakiś trop.
- Słucham?
Miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Myślałam, że robi sobie jakieś głupie dowcipy, ale jego mina mówiła zupełnie coś innego. To wszystko działo się na serio. Nigdy wcześniej nie przydarzyła mi się taka sytuacja. Nie wiedziałam, co mam w tej chwili robić.
- To... co robimy? - zapytałam po chwili.
- Mamy dwie opcję. Albo iść przed siebie, albo się zawrócić i iść w drugą stronę. Jedyne, czego jestem pewny w stu procentach to fakt, iż przyszliśmy tą drogą, którą teraz idziemy. Więc albo nasz dom jest tam... - wskazał przestrzeń przed nami. - ... albo tam... - obrócił się i pokazał wszystko za nami.
- Pewnie gdybyś nie zasłaniał mi oczu, wiedziałabym skąd przyszliśmy i nie byłoby problemu.
- Ale gdybym ci ich nie zasłonił, to nie byłoby niespodzianki.
- To wolisz to, że zgubiliśmy się w dość dużym lesie, niż to, iż mógłbyś popsuć mi niespodziankę, tak?
- Tak. - odpowiedział. - Znaczy nie. Nie wiem.
Nie chciałam prowokować do kłótni, ale nie miałam już siły nawet na to, żeby z nim rozmawiać. Jedyne, o czym w tamtym momencie myślałam to powrót do domu i kąpiel w wannie przy świecach, albo od razu położenie się w sypialni spać. Choć pewnie nawet nie dałabym rady wejść na górę.
- Zadzwonię po Germana. - powiedziałam stanowczo, lecz wiedziałam, że i tak się na to nie zgodzi.
- Dobrze, dzwoń. - gdy to usłyszałam, byłam ogromnie zdziwiona.
- Czyli jest aż tak źle? - rzuciłam z przerażoną miną.
- Nie będę ukrywać, ale ja naprawdę nie wiem, co mam teraz robić... A on rzeczywiście może nam pomóc.
Czyli było aż tak krytycznie. Wyjęłam z kieszeni komórkę i wybrałam numer mojego szwagra. Po trzech sygnałach odebrał.
- Halo, German? Ja i Pablo zabłądziliśmy w lesie. Tym przy moście. Czy mógłbyś...? - nie zdążyłam dokończyć zdania, gdy nagle usłyszałam dźwięk padającego z rozładowania telefonu. - No świetnie. - krzyknęłam prawie.
- Ale zdążył cokolwiek usłyszeć?
- Tak. Chyba tak. - odpowiedziałam. - Mam taką nadzieję. - dodałam po chwili. - To co robimy?
- W takim wypadku najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie, jeśli zostaniemy w jednym miejscu. Wtedy będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że on będzie nas szukał tam, gdzie już byliśmy.
- W takim razie może usiądziemy sobie gdzieś tutaj? - zaproponowałam rozglądając się dookoła. - Patrz, tam jest takie wielkie drzewo. Tam może być w miarę wygodnie jak na las. - sama nie wierzyłam w to, co mówiłam.
- Chyba masz rację. Chodźmy. - zarządził.
Chwilę potem siedzieliśmy objęci pod ogromnym dębem. Promienie słońca które przedostawały się pomiędzy liśćmi delikatnie nas nagrzewały, przez co było nam ciepło, ale z drugiej strony nie było gorąco, gdyż wiał zimny wiatr. Siedzieliśmy w milczeniu i myślałam, że tak będzie dopóki German po nas nie przyjedzie, jednak całe szczęście tak się nie stało. Zaczęliśmy rozmawiać najpierw o pogodzie, a później w życie wdawały się coraz bardziej interesujące tematy, aż doszło do tego, że zaczęliśmy wspominać przeżytą kilka godzin temu przygodę w domku na drzewie aż do teraz.
- Ale mimo to nie przestaniesz mnie kochać? - jego mina mówiła, że nie żartuje zadając to pytanie.
- Mam przestać cię kochać, bo się pomyliłeś, co zdarza się każdemu? Naprawdę? Myślisz, że bym potrafiła? Pablo... - zaczęłam. - Ja nie umiem zapomnieć o tobie, ani na chwilę. Cały czas o tobie myślę. Czasami mi to przeszkadza i staram się tego nie robić, ale to jest dla mnie za trudne. - odpowiedziałam wtulając się w niego bardziej. -  Jesteś dla mnie wszystkim... - powiedziałam cicho myśląc, iż on tego nie słyszy.
Jednak się pomyliłam. Usłyszał. Pocałował mnie delikatnie w głowę. Przymknęłam oczy. Nie myślałam o niczym, dosłownie. Najzwyczajniej cieszyłam się jego obecnością... bliskością... i czułością, która od pewnego czasu stała mi się niezbędna do życia. Po prostu nie umiałam bez niego poprawnie funkcjonować. Czułam, że zasypiam. Nie powstrzymywałam się przed tym. Byłam zmęczona, potrzebowałam tego. Wiedziałam również, że jakby coś się działo Pablo jest obok i zawsze mogę na niego liczyć. Granica pomiędzy światem rzeczywistym, a snem stawała się już powoli zamazana i wiedziałam, że wystarczy mi jeszcze parę sekund, a zasnę. Jednak coś sprawiło, że coraz szybciej zaczęłam się od niej oddalać. Nagle dotarło do mnie, że słyszę odgłos jadącego samochodu. Rozbudziłam się i podniosłam.
- Jestem pewna, że to German. Nikt inny raczej nie jeździłby po tym lesie.
- Chyba, że w poszukiwaniu swoich znajomych, którzy przez zupełny przypadek się tutaj zagubili.
- Chyba, że. - uśmiechnęłam się. - Chodź. Jeśli to on, to musimy być bardziej widoczni. - złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
Niedaleko miejsca w którym usiedliśmy na przerwę znajdowała się wysypana z kamieni droga. W szczególności była ona przeznaczona dla rowerzystów, ale była na tyle duża, aby auto również się tam zmieściło. Podeszliśmy do niej i stanęliśmy na jej krawędzi coraz głośniej słysząc nadjeżdżający pojazd.
- Ja nie widzę, żeby coś tutaj jechało. - stwierdził mój mąż.
- Ja też nie, ale przecież sami doskonale to słyszymy. - odparłam.
Mijały minuty, a nawet z daleka nie było widać, aby cokolwiek się do nas zbliżało. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem mi się nie przyśniło, ale skoro Pablo też to słyszał, to chyba raczej nie... Mimo to nadal nie traciłam nadziei.
- Może wrócimy z powrotem pod tego dęba? - zaproponował mój towarzysz. - Jeśli cokolwiek będzie jechać, to zdążymy za tym pobiec. W tych warunkach nie będzie jechać więcej niż trzydzieści na godzinę.
- Zaczekajmy jeszcze chwilkę. - poprosiłam, jednak niepotrzebnie.
Nic. Absolutnie nic. Przytuliłam się do mojego ukochanego ledwo powstrzymując łzy, które tylko czekały na większą chwilę słabości, aby się wydostać.
- A co jeśli on nas nie znajdzie...? Co wtedy zrobimy...? - zdążyłam jeszcze spytać.
- Damy sobie jakoś radę. Przecież to nie jest las, w którym szlibyśmy przez trzy dni prosto i jeszcze nie doszlibyśmy do jakiejś polany, parku czy miasta. - pocieszał mnie. - A co do Martiny... - skąd on mógł wiedzieć, że właśnie o niej pomyślałam? - Nie jest już małym dzieckiem. Poradzi sobie bez rodziców. Z resztą zostawała przecież sama na noc i jeszcze żyje. Skoro wie, że się gdzieś razem wybraliśmy nie zdziwi się, jeśli późno wrócimy.
W tamtym momencie przerwał mu samochód, który zatrzymał się kawałek przed nami. Szyba w oknie zjechała w dół, a za nią ukazała się sylwetka mojego szwagra.
- Nareszcie was znalazłem! - powiedział ucieszony. - Nawet nie wiecie ile tu było dróg i dróżek i nie miałem pojęcia gdzie jechać. Wsiadajcie. - powiedział zamykając okno.
Wsiedliśmy oboje do tyłu. Pewnie niewiele osób zda sobie sprawę jak w tamtym momencie było mi dobrze. W końcu siedziałam na czymś miękkim i wracałam już do domu. Cieszyłam się z tego niezmiernie.
- Długo nas szukałeś? - spytałam gdy ruszyliśmy.
- Z dobre dwie, a nawet trzy godziny. Za każdym razem, gdy miałem do wyboru parę dróg i gdy już skręciłem zastanawiałem się, czy nie zawrócić i pojechać w inną stronę.
- A daleko jest do wyjazdu z lasu? - zapytał Pablo.
- Nie mam pojęcia. - German zaśmiał się. - Ale nie bójcie się. Wyjadę stąd szybciej niż wy wyszlibyście stąd na pieszo.
Nie kłamał. Kilka minut później jechaliśmy już ulicami, które były mi doskonale znane i w których nigdy nie zabłądziłam. No może, kiedy byłam małą dziewczynką, ale tego nie pamiętam.
- Jeszcze raz ogromnie ci dziękujemy. Gdyby nie ty, zostalibyśmy tam dopóki wilki by nas nie zjadły. - podziękowałam. - Na pewno nie chcesz wejść na kawę?
- Nie, naprawdę dziękuję. - odparł. - Po za tym teraz pewnie jesteście zmęczeni i chcecie odpocząć. Wpadnę innym razem. Cześć. - pożegnał się i pojechał dalej.
- Chciałbym cię jeszcze raz przeprosić. - powiedział mój mąż. - Zupełnie nie wiem, jak to się stało, że drogę do domku znałem doskonale, a w drugą stronę wyprowadziłem nas nie wiadomo gdzie.
- Przestań. - poprosiłam. - Przynajmniej świetnie się bawiłam. Odwiedziliśmy mój stary domek na drzewie, w którym chowa się tak wiele wspomnień, poleżeliśmy sobie pod wielkim dębem, a co najważniejsze spędziliśmy wiele czasu razem. - stwierdziłam. - Kocham cię. - powiedziałam całując go w policzek, a następnie pobiegłam do domu, aby wziąć długą, odprężającą kąpiel.

Cześć! I jak tam Wam życie mija? Mam nadzieję, że dobrze :).
Niestety, z przykrością muszę Was poinformować, że w przyszłym tygodniu się raczej nie zobaczymy :/.
Dzień w dzień jakieś testy, kartkówki i odpowiedzi... -.-
Postaram się coś napisać, ale wątpię, że mi się to uda, więc wolę, abyście o tym wiedzieli ;P.

Słodkich snów (jeśli czytacie to wieczorem)! :*
bloggerka

2 komentarze:

  1. Super rozdział 😁
    Tez mam w następnym tygodniu trzy sprawdziany. Powodzenia z pisaniem
    Kejla <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobał <3.
      Całe szczęście tamten tydzień już za nami. Spóźnione dzięki i wzajemnie ;D.

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)