Rozdział 61.
Miłego czytania! ;)
- Pablo, pośpiesz się, bo się spóźnimy! - krzyknęłam zakładając buty.Miłego czytania! ;)
- Tato! - zawołała chwilę po mnie Martina.
- No już idę, idę... - odpowiedział zbiegając po schodach. - Jak wy siedzicie po trzydzieści minut w łazience, to ja nic do was nie mam.
Wybiegliśmy w pośpiechu z domu i wsiedliśmy do samochodu. Zazwyczaj do Studia chodziliśmy na pieszo, aczkolwiek tym razem okropnie zależało nam na czasie. Tego dnia w naszej szkole był dzień otwarty, a Pablo jako dyrektor, powinien przybyć tam jako jeden z pierwszych. Jednak tak się nie stało. Gdy dojechaliśmy, wysiedliśmy z auta i poszliśmy w stronę sali do występów. Na korytarzu była masa młodych ludzi, która zapewne była zainteresowana nauką w Studio. Było też wielu rodziców, jednak liczba młodzieży przeważała. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, poszłyśmy za kulisy sceny, na której za moment miał odbyć się mały koncert. Wszystkie dzieciaki już tam były. Beto próbował ich nieco uspokoić, a Gregorio tak, jak zawsze, sprawiał, że stresowały się jeszcze bardziej.
- Ąszi, Pablo widzę, że w końcu raczyliście się pojawić. - zaczął. - Myślałem, że będziecie świadomi tego, że wypadałoby zjawić się tutaj nieco wcześniej niż trzy minuty przed rozpoczęciem, ale widać, że nawet na to nie wpadliście!
- Gregorio, uspokój się. - poprosił mój mąż. - Prawda, przyjechaliśmy później niż powinniśmy, ale nie spóźniliśmy się na występ. Tracimy tylko czas kłócąc się przez co występ za chwilę się opóźni.
- Myślałem, że po tylu latach bycia dyrektorem w końcu się czegoś nauczyłeś, ale widać że nie.
- Skończcie już. - próbowałam im przerwać, lecz bez skutecznie. - Przestańcie! - wrzasnęłam i wtedy rzeczywiście przestali. - Idźcie już na tę scenę i zapowiedzcie dzieciaki, a ja tutaj jeszcze przez moment z nimi porozmawiam. - rozkazałam.
Gdy Pablo razem z nauczycielem tańca wyszli i zaczęli swoje powitanie ja starałam się jeszcze uspokoić uczniów i wytłumaczyć im, że mają traktować to jak zabawę.
- Będzie świetnie. Zobaczycie. - powtarzałam im.
- A co jeśli pomylimy kroki? Przecież Gregorio nas znienawidzi! - usłyszałam.
- To trudno. Nikt nie jest perfekcyjny i każdemu zdarzają się błędy. Nie przejmujcie się tym wtedy i tańczcie dalej.
- ... a teraz mamy przyjemność zaprosić państwa na występ uczniów ze Studia On The Top. - powiedział na scenie dyrektor szkoły.
- No dalej, juntos somos mas!
- Juntos somos mas! - krzyknęli po czym wybiegli zza kulis, gdzie właśnie pojawił się mój mąż razem z Gregorio.
Cały występ składał się łącznie z czterech grupowych piosenek.Były nimi "On beat", "Crecimos juntos", "Tienes el talento" oraz hymn Studia, nad którym pracowaliśmy najwięcej, czyli "Ven y canta". Dlaczego akurat te? Otóż chcieliśmy przez nie pokazać jak najwięcej talentów, a że były to piosenki śpiewane przez kilku uczniów było to proste. Oprócz tego, nie tylko moim zdaniem, ale również innych nauczycieli, to właśnie one najbardziej odzwierciedlały naszą szkołę. W "Crecimos juntos" można posłuchać o przyjaźniach które się tu zawarło i, że mimo, iż przygoda tutaj kiedyś się zakończy, to wspomnienia zostaną. "On beat" opowiada o nastolatkach, które czują rytm i nie przestaną tańczyć czy śpiewać. W "Tienes el talento" uczniowie śpiewając zwracają się bezpośrednio do słuchaczy mówiąc im, iż oni mają talent i, żeby zabłysnęli. A "Ven y canta"? Wszyscy doskonale wiemy, dlaczego ta piosenka została wybrana. "Przyjdź i zaśpiewaj, podaj mi rękę. Zniknie każda twoja troska, gdy zaśpiewasz tę piosenkę."* Kiedy uczniowie byli już gotowi do występu dookoła rozległa się melodia "Masz talent". Chwilę później można było usłyszeć pierwsze wersy.
- Idziemy ich posłuchać z publiczności? - zaproponował Pablo.
- Jeśli chcesz, to idź. Ja muszę zostać tutaj w razie, jakby potrzebowali jakiejś pomocy.
- No, tak. To ja też tutaj będę. Mam nadzieję, że jednak się nie przydamy.
- Ja również. - odparłam.
Następną piosenką było "Dorastaliśmy razem". Światła na chwilę zgasły, a dzieciaki zniknęły. Gdy podkład zaczął lecieć w sali ponownie zrobiło się widno, a uczniowie po kolei pojawiali się na scenie śpiewając wyznaczone wersy. Na refrenie można było zobaczyć układ taneczny, który został wymyślony przez nich bez pomocy Gregoria czy Pabla. Później było "W rytmie", w którym tak jak zawsze pojawiły się plastikowe, kolorowe wiaderka, a na samym końcu było finałowe "Przyjdź i zaśpiewaj", które, nie ukrywam, najbardziej mi się podobało. Może za sprawą tych wielu prób, a może dlatego, iż bardzo lubiłam tę piosenkę. Dzieciaki otrzymały podziękowania w formie długotrwałych oklasków. Stanęły w rzędzie i ukłoniły się, a wtedy mój mąż pociągnął mnie za rękę i weszliśmy na scenę, a zaraz za nami nauczyciel tańca.
- Dziękujemy serdecznie. - powiedział Pablo do mikrofonu. - Oklaski należą się również nauczycielom, którzy pomagali uczniom w przygotowaniu tego występu. Nad układami choreograficznymi czuwał nasz nauczyciel tańca - Gregorio Casal, a nad wokalami - Angie Galindo. Wielkie brawa dla nich.
Razem z moim znajomym z pracy ukłoniliśmy się. Ja już chciałam zejść ze sceny, gdy on chciał wyrwać mojemu mężowi z ręki mikrofon, aby coś powiedzieć. Pablo nie był chętny, aby mu go oddać, co mnie w ogóle nie dziwiło, bo z jego ust w takich momentach zawsze wychodzą głupoty. Zerknęłam na technika, który siedział za kulisami i kazałam mu wyłączyć mikrofony, w związku z czym, gdy Gregorio udało się zdobyć jeden z nich nie było go słychać. Wszyscy razem ukłoniliśmy się jeszcze raz i zaczęliśmy się rozchodzić.
- Dzieciaki, dziękuję wam, w imieniu swoim, jak i reszty nauczycieli, za naprawdę świetnie wykonaną robotę. Spisaliście się naprawdę na medal. Oczywiście każdy z was zostanie jutro wynagrodzony w odpowiedni sposób. - powiedział Pablo. - Niestety, ja muszę już iść, więc do zobaczenia jutro.
- Do widzenia. - pożegnali się z nim uczniowie.
Przy wychodzeniu mój mąż pociągnął mnie delikatnie za rękę co znaczyło, że prosi mnie w ten sposób, abym nie rozmawiała z nimi długo i zaraz do niego dołączyła. Zgodnie z prośbą pogratulowałam im występu, zamieniłam parę słów z Martiną i weszłam do sali. Rozejrzałam się w niej dookoła, ale nigdzie nie widziałam Pabla. Wyszłam na korytarz, lecz tam też nie mogłam go dostrzec. Może to przez to, iż było tam wiele ludzi, albo po prostu go tam nie było. Pomyślałam, że może być w swoim gabinecie. Minęła chwila, nim zdążyłam się tam przepchać. Nacisnęłam klamkę i zajrzałam do środka. Zobaczyłam, że za biurkiem siedział dyrektor szkoły rozmawiając z jakimś panem ubranym w garnitur. Cofnęłam się i zamknęłam drzwi z powrotem. "Może jakiś nowy sponsor Studia?" - pomyślałam uradowana. Podeszłam do stolika, na którym znajdowały się różne gadżety i broszurki dla przyszłych uczniów. Sięgnęłam jedną z nich. Zerknęłam na tytuł - "Nauczyciele w naszej szkole". Z ciekawości zaczęłam szukać tam siebie. Gdy w końcu się tam odnalazłam nie byłam pewna, czy chcę czytać opis, ale zrobiłam to.
Angeles Galidno
Jestem nauczycielką muzyki. Uwielbiam pracować z młodzieżą i słuchać ich głosu na każdej lekcji. Nastolatką podobają się moje zajęcia i zazwyczaj wychodzą z nich zadowoleni. Zawsze staram dobierać piosenki tak, aby pasowały do możliwości każdego ucznia, a jednocześnie go rozwijały. Pracujemy zazwyczaj z materiałami naszych absolwentów, ale jestem również otwarta na przeróżne pomysły.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. "Nie wyszło tak źle" - pomyślałam po czym przeczytałam opisy moich pozostałych znajomych z pracy. Nagle zauważyłam, że drzwi od pokoju dyrekcji otwierają się i wychodzi z nich Pablo razem ze wcześniej wspomnianym przeze mnie panem. Odłożyłam ulotkę i podeszłam do nich.- ... tak więc, proszę przemyśleć moją ofertę. Wydaje mi się, że jest naprawdę zachęcająca.
- Dzień dobry. - przywitałam się podając rękę.
- Dzień dobry. - odpowiedział.
- Panie Brown, to jest moja żona, a jednocześnie nauczycielka śpiewu w Studio, Angie Galidno. - przedstawił mnie mój mąż. - Kochanie, to Gregory Brown. Przyjechał do nas z Hiszpanii z pewną propozycją.
- Miło mi pana poznać. - uśmiechnęłam się stając obok dyrektora.
- Mnie również. Niestety, muszę już iść. Do widzenia.
- Do widzenia. - pożegnaliśmy się.
- Z jaką propozycją przyjechał do nas pan Brown? - zapytałam się, gdy ten oddalił się na tyle daleko, aby tego nie usłyszeć.
Pablo spojrzał się na mnie dość smutnym wzrokiem. Czyżbym miała dowiedzieć się zaraz czegoś złego?
- Wszystko w porządku? Czego on chciał? - spytałam jeszcze raz.
* - fragment polskiej wersji śpiewanej przez Evex.
Cześć! Z góry zaznaczam, że mnie samej zbytnio ten rozdział nie przypadł do gustu :P.
Jakoś tak nie umiałam się skupić na jego pisaniu i wyszło, jak wyszło :/.
Nie obiecuję, że w przyszłym tygodniu (oczywiście nie wliczając weekendu) pojawi się 62, aczkolwiek jednak mam nadzieję, że uda mi się ją wstawić wcześniej niż w sobotę czy w niedzielę ;).
Z jaką propozycją pojawił się pan Brown? Czy była ona dla Studia korzystna? Dowiecie się już niebawem :D.
Miłego dnia! :)
bloggerka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)