wtorek, 13 października 2015

Sezon 3 - Rozdział 60 - To mój najlepszy moment...

Cześć!
W końcu, po długiej przerwie,
 mam okazję wstawić coś nowego.
Miłego czytania! :)
Ten dzień miał być jednym z ważniejszych dla mojej córki, w związku z czym również dla mnie. Miała wtedy po raz pierwszy stanąć na deskach Teatru Gran Rex w Buenos Aires i zaprezentować się tam z jak najlepszej strony... Byłam pewna, że wyjdzie jej to idealnie, ale mimo to stresowałam się bardziej niż ona. Martina musiała mnie cały dzień uspokajać, gdyż sama nie za bardzo dawałam sobie z tym radę. Większość czasu przed przyjazdem na casting spędziłyśmy u niej w pokoju na przygotowaniach.
- Którą sukienkę zakładasz na występ? Tę różową, a może tę niebieską? Ta zielona też jest niczego sobie.
- Tę. - podała mi do ręki wybraną przez siebie suknię.
- Skąd ją masz?
- Byłam wczoraj z tatą na zakupach i mi ją kupił. Powiedział, że to za to, iż nie wystąpi ze mną. - oparła. - Szkoda, że jednak nie zdecydował się na to, żeby dla mnie zagrać... Mam nadzieję, że chociaż się tam pojawi...
Chyba wtedy, jak na złość, do Studia przyjechała jakaś inspekcja i Pablo musiał tam pojechać. Nikt nie wiedział ile czasu tam będzie i czy w ogóle zdąży na pierwszy poważniejszy występ swojej jedynej córki. Wiem, że to nie była jego wina, ale mimo to odczuwałam żal do jego osoby. Skoro nie chciał grać, to mógłby się chociaż zjawić tam na widowni. Chyba, że on robił to wszystko specjalnie i cały czas się wymigiwał, żeby się tylko tego nie widzieć...
- Zobaczysz, przyjedzie. Jestem tego pewna. - uśmiechnęłam się rozczesując jej włosy.
Tak na prawdę nie byłam. Powiedziałam tak tylko po to, aby odrobinę ją uspokoić. Chyba mi się trochę udało, gdyż widziałam po jej minie, że humor jej się poprawił.
- Mam taką nadzieję. Okropnie mi zależy, aby tata tam był. Co prawda, nie jest to premiera musicalu, ale to jest dla mnie tak samo ważne.
- Ja to wiem i twój ojciec również. Myślę, że postara się zrobić wszystko co w jego mocy, żeby cię zobaczyć. - powiedziałam. - Rozpuszczone loki? - zapytałam biorąc do ręki lokówkę.
- Rozpuszczone loki. - powtórzyła Martina, a ja zaczęłam dopracowywać jej fryzurę.

Dwie godziny później byłyśmy już w teatrze. Moja córka wyglądała przepięknie. Czułam, że to będzie jej wieczór. Stałyśmy za sceną i czekałyśmy, aż nadejdzie ten moment.
- Tylko się nie stresuj. Pamiętaj, że jesteś najlepsza w tym co robisz i że z tatą zawsze będziemy cię wspierać, tak?
- Właśnie mamo, gdzie on jest?
- Nie ma go na widowni?
- Nie. Przed chwilą sprawdzałam, a zaraz występuję.
- Nie przejmuj się, za chwilę go znajdę. Pewnie poszedł do łazienki.
- Mamo, przyznaj się, kłamałaś. Tata nie przyjechał, prawda?
Mój wyraz twarzy mówił sam za siebie. Tak, Pablo nie raczył się pojawić. Byłam na niego zła i to bardzo. Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- Nie myśl o tym teraz, dobrze? Skup się na występie i pamiętaj, że ja jestem z tobą. Trzymam za ciebie kciuki. Tata również. Jest z tobą całym swoim sercem, jasne? Pamiętaj, że oboje bardzo cię kochamy. - pocałowałam ją w czoło. - A teraz idź i powal wszystkich na kolana swoim wokalem. - uśmiechnęłam się.
- Dzięki mamo. - odparła Martina i ruszyła na scenę.
W tamtym czasie ja wyszłam zza kulis i udałam się na widownie. Nie zajęłam miejsca siedzącego. Stałam w drzwiach, aby zaraz po zakończeniu jej występu pobiec do niej i jej pogratulować. W sali było ciemno. Nagle rozległa się po sali melodia grana na pianinie. Zapaliło się jedno światło skierowane w stronę mojej córki. Poczułam czyjąś obecność za mną. Obróciłam się w nadziei, że jest to mój mąż. Jednak pomyliłam się. Był to German. "Z pewnością słyszałeś, jak mówiłam ci o tym, co możemy razem osiągnąć..."* Chwila... Skoro on stał za mną, to kto grał na pianinie? "O magii, którą ma w sobie śpiewanie i bycie tym, kim chce się być..."*. Zapalił się kolejny reflektor, który był skierowany w stronę pianisty. Zerknęłam w tamtą stronę i nie wiele brakowało, a swoim zaskoczeniem popsułabym mojej córce przesłuchanie. Na miejscu, na którym powinien siedzieć w tamtym momencie mój szwagier, siedział Pablo. "Nie jest ważne co może się stać, ani to co miałeś zrobić. Kolor, który użyjesz do malowania, twoje myśli i pędzel."*  Wnet cała sala delikatnie się oświetliła.
Oświetlenie nie psuło atmosfery całego występu, a na dodatek jednocześnie pozwalało zobaczyć dokładniej to, co działo
się na scenie oraz ludzi z widowni. Martina spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, a ja ze łzami w oczach i uśmiechem na twarzy przerzuciłam wzrok na mojego męża. Nastolatka zrozumiała, iż ma się obejrzeć do tyłu i tak zrobiła. Żałuję, że nie mogłam zobaczyć wtedy jej miny. Podeszła do swojego taty i nie przestając śpiewać przytuliła się do niego. "Wiem, że wróżki i elfy istnieją... i że później to lepiej niż wcale. Nie przestawaj myśleć o innych. Wznieś się wyżej i zobacz!"* Wypuściła ojca z uścisku i odwróciła się w stronę publiczności mając dłoń na ramieniu Pabla i spoglądając na niego co jakiś czas. Nawet nie poczułam, kiedy po moich policzkach spłynął strumień łez. German podał mi chusteczkę, którą przetarłam oczy, ale nie minęło parę sekund, a ponownie się wzruszyłam. "Idę tam, gdzie wieje wiatr. Dziś mówię to, co czuję. To mój najlepszy moment i idę tam, gdzie chcę iść..."* Zrobiła kilka kroków i stała na środku sceny. Czułam, że jej podejście od tamtej chwili się zmieniło oraz, że śpiewa teraz z większą chęcią i radością niż jeszcze przed minutą. Byłam z niej okropnie dumna. Moja malutka córeczka... "Z pewnością słyszałeś, jak mówiłam ci że watro marzyć, kochać i upadać... lądować i próbować raz jeszcze..."* Piosenka powoli dobiegała końca. Kiedy Pablo zagrał ostatnią nutę wstał, a nasza córka podeszła do niego i mocno się do siebie przytulili. Mruknęła mu coś na ucho, po czym oboje się ukłonili i zaczęli schodzić ze sceny. Oklaskom nie było końca. Publiczność zaczęła wstawać, jury również wyglądało na zachwycone mimo, że starali się, aby nie było tego po nich widać. Złapałam Germana za rękę i zaczęliśmy biec w stronę drzwi "tylko dla uprawnionych".
- Byliście genialni! Lepszego duetu nigdy nie widziałam! - zaczęłam im gratulować wbiegając za kulisy.
- Ja również. To było coś! Szczególne uznanie dla twojego pianisty. - dodał mój szwagier.
- Dziękuję. Starałem się jak mogłem. - oparł Pablo.
- Kocham cię tatusiu. - powiedziała Martina jeszcze bardziej się w niego wtulając tak, aby ukryć swoje łzy szczęścia.
- Ja ciebie też kochanie. - odpowiedział przecierając jej łzy z policzka.
- To co? Trzeba to chyba uczcić. - stwierdziłam. - Desery lodowe na mój koszt.
- Chętnie. - ucieszyli się.
- German idziesz z nami? - zaproponowałam.
- Z ogromną przyjemnością.
Chwilę potem siedzieliśmy w moim samochodzie w drodze do najlepszej lodziarni w mieście, która na nasze szczęście była otwarta do późna. Weszliśmy do środka, zajęliśmy swoje miejsca i każdy z nas wybrał sobie duży deser lodowy. Po paru minutach otrzymaliśmy swoje zamówienia i zajadaliśmy się pysznymi lodami.
- Kiedy będą wyniki? - spytał mój szwagier.
- Dzisiaj o czwartej nad ranem powinny pojawić się w internecie, a jutro o szóstej mają być wywieszone w teatrze.
- Czyli rozumiem, że zarywamy dzisiaj nockę? - zasugerował Pablo.
- Oczywiście. Po za tym i tak bym już nie zasnęła. - zaśmiała się nastolatka. - Mówiłam kiedyś jakiego mam wspaniałego tatę?
- Tak jakoś trzy tysiące siedemset trzydzieści dwa razy, ale chętnie usłyszymy to jeszcze raz. - odpowiedział mój mąż.
- Hah... Dziękuję ci tato. Naprawdę. - Martina dała mu buziaka w policzek.
Gdy zjedliśmy zamówiliśmy sobie jeszcze shake. Kiedy Galindo dopił swój oznajmił, że musi na chwilę wyjść. Nie ukrywam, brzmiało to trochę tajemniczo. Wyszedł z budynku, a ja odczekałam chwilę i zrobiłam to samo, co on. Nie to, że byłam zazdrosna, bo przecież nie miałam o co, ale przyznam, iż nieco się uspokoiłam, gdy zobaczyłam, że wyszedł na papierosa. Tak, miał rzucić. Pracowaliśmy nad tym, ale mimo wszystko, nałóg ciężko jest porzucić.
- Nie ukrywam, dzisiaj nie tylko ucieszyłeś Martinę, ale również mnie. - powiedziałam, a on odwrócił się w moją stronę.
- To dobrze. Gdy dwie najważniejsze kobiety w moim życiu są szczęśliwe, to ja również.
- Wiesz, że ona będzie cię teraz miała za swojego bohatera? O to ci chodziło?
- Chciałem najzwyczajniej być jej tatą. Dobrym tatą, nie takim jak mój, gdy byłem w jej wieku.
- Przyznaj, że planowałeś to od samego początku. - podpuszczałam go.
- Nie. Naprawdę nie. Zupełnie nie wiem, dlaczego nie chciałem wystąpić. Chyba naprawdę za bardzo się stresowałem i bałem się, że mogę popsuć jej ten występ. Jeszcze ta inspekcja w Studio... Im bliżej było do godziny przesłuchania naszej córki tym bardziej się denerwowałem, że nie zdążę.
- Ale zdążyłeś. - uśmiechnęłam się. - Trafiłeś idealnie.
- Wiem, ale musiałem uciec ze szkoły. - odparł. - Nie zdziw się, jeśli będę teraz przez najbliższy tydzień zapracowany, bo będę musiał to wszystko odkręcać, ale mimo to uważam, że naprawdę było warto.
W tamtym momencie z lokalu wyszła Martina z Germanem trzymając w ręku moją torbę.
- Musimy się już zwijać. Zamykają. - odparli.
Pablo dopalił papierosa i wsiedliśmy do samochodu. Odwieźliśmy mojego szwagra do domu, a następnie pojechaliśmy do nas. Mój mąż razem z córką położyli się na kanapie i włączyli telewizor, a ja poszłam do łazienki wziąć rozgrzewający prysznic. Gdy wróciłam zobaczyłam, że Martina zasnęła przytulona do swojego taty. Stanęłam w drzwiach i przez dobrych parę minut podziwiałam ten uroczy widok, po czym sięgnęłam z szafki koc i przykryłam ich oboje. Wyłączyłam grający niepotrzebnie telewizor, zgasiłam światło i poszłam do siebie na górę. Usiadłam na łóżku i krótką chwilę zastanawiałam się, czy sprawdzić wyniki jeszcze w nocy, czy nad ranem, lecz moje rozmyślenia okazały się zbędne, gdyż po chwili zasnęłam. Byłam ogromnie dumna z mojej rodziny. I nawet jeśli mojej córce nie udałoby się zdobyć żadnej roli w musicalu to i tak wiem, że jej występ był najlepszy. Nie mówię tego tylko dlatego, że jestem jej mamą, ale również patrzyłam na to z perspektywy nauczycielki muzyki. Martina była najlepsza. Byłam również zadowolona z niespodzianki, jaką mój mąż sprawił nie tylko swojej córce, ale również jej mamie. Nigdy nie spodziewałam się, że bycie rodzicem jest szczęściem aż w tak dużej mierze, naprawdę. "I idę tam, gdzie chcę iść... ooh, ooh... i idę tam gdzie chcę iść..."*.

* - fragmenty "Soy mi mejor momento".

Hej! I jak Wam się podoba 60? Mam nadzieję, że nie jest źle :D.
Miałam problem z umieszczeniem obrazka w odpowiednim miejscu, więc jeśli coś przez przypadek mi gdzieś przeskoczyło czy coś, to przepraszam ;).
Pomińmy również fakt, że nie mogłam się jakoś skupić i przez cały rozdział mogły przewijać się wszelkie niepoprawnie gramatyczne formy, czy powtórzenia oraz mało rozwinięte wątki, ale ciii... ;D.
Tak w ogóle, to zauważyłam, że podczas mojej nieobecności na blogu stuknęło już 70.000 wyświetleń za co z całego mojego serduszka dziękuję ♥

Besos! ;*
bloggerka

2 komentarze:

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)