Cześć!
Zapraszam na rozdział 71 :).
Pomimo wielu zmian, dziwnych i nieprzyjemnych sytuacji oraz nieporozumień, moje życie zaczęło w końcu wychodzić na prostą. Pablo miał wyjechać, ale starałam się o tym nie myśleć. Było jeszcze do tego trochę czasu, więc wolałam się nim cieszyć. Od mojej ostatniej rozmowy z Germanem w szpitalu nie kontaktowaliśmy się ze sobą. Na badaniach kontrolnych wychodziły mi same pozytywne wyniki. Martina świetnie sobie radziła z nauką, a na dodatek chodziła na próby do teatru. Nie jestem w stanie powiedzieć, jak ogromnie się cieszyliśmy, kiedy okazało się, że ona zagra główną bohaterkę, a Tom bohatera. Coś niebywałego!Zapraszam na rozdział 71 :).
- ... i dlatego właśnie powinniście ćwiczyć śpiewanie w każdym wolnym momencie. - zakończyłam swój długi monolog. - Dziękuję wam bardzo. Koniec zajęć. Widzimy się jutro. - pożegnałam się z uczniami.
Dzieciaki zaczęły po kolei opuszczać salę. Chwilę później byłam już w niej sama. Stałam przy keyboardzie i układałam swoje partytury.
- Jak tam zajęcia? - usłyszałam nagle.
Podniosłam wzrok. Do klasy wszedł z rękoma w kieszeni mój mąż. Podszedł bliżej cały czas się uśmiechając.
- Dobrze. Nawet bardzo. - odpowiedziałam.
- To świetnie. - rzucił. - Pomóc ci z tym?
- Nie dziękuję, nie trzeba. - odparłam. - Zastanawiałeś się już nad tym, kto zostanie dyrektorem tutejszego Studia po tym, gdy ty wyjedziesz do Hiszpanii? - zapytałam skupiając się na kartkach, które próbowałam posegregować.
- Tak i doskonale wiem, kto nim będzie.
Zaskoczyło mnie to. Spodziewałam się, że nawet mu to przez myśl nie przeszło, ale widocznie się pomyliłam.
- Tylko proszę, nie mów, że będzie nim Gregorio. - zaczęłam. - Jest bardzo dobrym nauczycielem i zmienił się na lepsze, aczkolwiek nie jestem przekonana co do tego, aby odzyskał władzę...
- Nie, nie. - zaśmiał się. - Też nie sądzę, żeby to było dobre. Dlatego znalazłem kogoś, kto zna się na interesach i poradzi sobie z tym wszystkim.
- Kogo? - spytałam.
- Nie wiem, czy mogę ci już teraz powiedzieć. Powinnaś to usłyszeć wtedy, kiedy reszta nauczycieli.
- To uznajmy, że teraz dyrektor pewnej placówki zdradza to swojej żonie, a nie jednemu z jej pracowników. - uśmiechnęłam się. - Proszę, powiedz.
- No dobrze. - westchnął. - Dyrektorem zostanie German.
German? Co? To chyba była ostatnia osoba, której bym się tutaj spodziewała. On jako dyrektor?
- Aha... - mruknęłam w odpowiedzi.
- Tak wiem, że to trochę dziwne, ale przynajmniej mam pewność, że on sobie z tym wszystkim poradzi. Zna się na rachunkach, potrafi koordynować liczną grupą ludzi i ma głowę do interesów. Nie mogłem znaleźć nikogo lepszego.
- Zgadzam się z tobą. - odparłam.
Potrafiłam rozróżnić życie prywatne od zawodowego i nawet pomimo naszej ostatniej kłótni byłam pozytywnie nastawiona co do wyboru Pabla. German, w przeciwieństwie do naszego nauczyciela tańca, lepiej poradzi sobie z tym wszystkim.
- Pamiętasz, gdy straciłem pamięć i przyprowadziłaś mnie właśnie w to miejsce, w nadziei, że sobie coś przypomnę? - zapytał. - Miałaś bardzo dobry pomysł. To miejsce dało wszystkiemu początek. To tutaj zakochałem się w tańcu i w muzyce, tutaj zacząłem rozwijac się w kierunku, w którym naprawdę chciałem i to właśnie tutaj miłość między nami rozkwitała. Dla tego miejsca poświęciłem naprawdę wiele czasu.
- Wszyscy będziemy ci za to zawsze wdzięczni. - zapewniłam go.
- Nie o to chodzi. Myślałem bardziej o tym, że teraz je zostawiam, aby je rozsławić. To chyba dobrze, prawda?
- Oczywiście. To miejsce zawsze będzie twoim drugim domem. Naszym drugim domem. I zawsze będziemy mogli do niego wrócić. - powiedziałam. - Już koniec przerwy? - zdziwiłam się, gdy zadzwonił dzwonek.
- W takim razie będę leciał zanim zjawią się tu dzieciaki.
- Nie musisz. Mam teraz okienko. - odparłam.
- W takim razie może dasz się wyciągnąć na sok do Resto Bandu? - zaproponował.
- A wiesz, że nawet z wielką chęcią? - uśmiechałam. - Tylko jeszcze wejdę do pokoju, aby odłożyć partytury i możemy iść.
Wzięłam do ręki wszystkie kartki, które leżały na klawiszach i swoją torbę, a następnie wyszliśmy z sali. Szybko weszłam do pomieszczenia, w którym przesiadywali nauczyciele. Nikogo tam nie było, w związku z czym położyłam papiery na stole i wyszłam. Mój mąż złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę baru. Dosłownie kilka minut później znaleźliśmy się w środku. Wybraliśmy jeden z wolnych stolików i przy nim usiedliśmy. Zamówiliśmy sobie po soku. Ja wybrałam truskawkowy, a mój towarzysz pomarańczowy. Nie czekaliśmy długo na nasze zamówienia. Wzięłam łyka.
- Uwielbiam ten smak. - powiedziałam. - Jak ci minął dzisiejszy dzień? - spytałam.
- Nie najgorzej. Oprócz tego incydentu ze skrzypcami było dobrze.
- Incydentu ze skrzypcami? - zdziwiłam się. - Co się stało?
- Nie słyszałaś? Ktoś porozcinał struny wszystkich skrzypiec.
- Naprawdę? - zapytałam.
- Tak. Nikt się nie chciał przyznać. Nadal nie wiem, kto to zrobił, ale się tego dowiem.
- Nie widać na nagraniu z monitoringu?
- Na tych które są nie, ale mogło się to zdarzyć w godzinach, kiedy prąd został wyłączony i nic się nie nagrywało. Może to być przypadek, ale nie musi. Nie będę nikogo oskarżał. Mam nadzieję, że ktoś się przyzna do winy, ale jeśli nie, to sam jakoś do tego dojdę.
- Nie potrafię zrozumieć, jak można nie szanować instrumentów. Tym bardziej w Studio, gdzie uczniowie mają z nimi styczność każdego dnia. - zdenerwowałam się.
- Dokładnie. Ja też tego nie rozumiem. - odparł. - Jeśli mam być szczery, mam dziwne wrażenie, że zrobił to Gregorio. Nie chcę być złośliwy, ale przecież on zawsze starał się wszystko popsuć, żebym to ja został zwolniony przez jego wybryki. A teraz, gdy mnie nie będzie pewnie będzie chciał, żeby wszystkie dzieciaki myślały o mnie jak najgorzej... Pewnie jest przekonany, że to on zostanie dyrektorem i chce, aby one widziały właśnie w nim mistrza.
- Nie wykluczone. Ale wiesz, że nie musisz się tym martwić? Przecież uczniowie zawsze będą ciebie mocniej lubić, bo to ty pokazujesz im wszystkim, że każdy z nich ma talent i musi go wykorzystać. Potrafisz ich zmotywować w przeciwieństwie do niego. Nawet jeśli się zmienił. Zawsze to ty będziesz dla nich autorytetem.
- Dziękuję. - odpowiedział uśmiechając się i kładąc swoją dłoń na mojej.
Na scenę wyszedł Luca, brat Francesci, który zaczął śpiewać "Te esperare". Było tak jak za starych dobrych czasów, gdy po pracy przychodziliśmy do Resto napić się soku, porozmawiać i posłuchać muzyki. Czułam, że tego potrzebuję. Głos właściciela baru niósł się po pomieszczeniu. Był on bardzo melodyjny i przyjemnie się go słuchało.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - powiedziałam wpatrując mu się w oczy.
Zaczęliśmy się powoli do siebie zbliżać i nasze usta połączyły się w wspólnym pocałunku. Nie był on może długi, ani bardzo namiętny, ale taki, jakiego właśnie w tamtym momencie potrzebowaliśmy, aby ta chwila była idealna. "Aż do mnie wrócisz czekać będę... I zrobię co trzeba by znów ujrzeć cię..."*
- Muszę już lecieć. - powiedziałam zerkając na zegarek.
- Ja tutaj jeszcze chwilę zostanę. Muszę dopić sok i porozmawiać przez chwilę z Lucą.
- W takim razie do zobaczenia w domu.
- Angie... - Pablo złapał mnie za rękę, gdy już miałam wychodzić.
- Tak?
- Wyszłabyś dzisiaj ze mną na kolację? Tylko my, we dwoje.
- Oczywiście. - odpowiedziałam i pocałowałam go delikatnie w policzek. - Cześć. - uśmiechnęłam się i wyszłam.
Do Studia wracałam szczęśliwa. Niby człowiek nie powinien żyć przeszłością, ale taki jeden dzień, który spędziliśmy tak, jak kiedyś sprawił, że poczułam się lepiej. Nie dlatego, że teraz moje życie jest gorsze. Tylko czasami po prostu fajnie jest wrócić do starego trybu życia. Te czasy, kiedy byliśmy ze sobą, ale mój obecny mąż był cały czas zazdrosny o Germana. Gdyby nie uczniowie, pewnie pomyślałabym, że znowu wróciłam do czasów, w których Antonio żył, Pablo został zwolniony ze Studio i podjął się pracy w Resto, Violetta i jej znajomi chodzili do Studio, a ja mieszkałam w domu Casttio. Niby nie był to najlepszy okres dla naszego związku, ale mimo to wspominam go doskonale. Zresztą każda chwila z nim, będzie przeze mnie wspominana z uśmiechem. W końcu to co się nam przytrafiło jest wspaniałą i wyjątkową na swój sposób historią. "Bo serce me zapomnieć nie może, więc zrobię co trzeba by móc kochać cię...Więc zrobię co trzeba, by móc kochać cię..."*
* - fragment polskiej wersji "Te esperare" wykonanej przez Evex.
Dobry wieczór wszystkim! Chyba, że czytacie to rano, lub po południu to dzień dobry! ;)
Podobał się Wam rozdział? Mam nadzieję, że tak :D.
Tak w ogóle, to muszę się przyznać, że zaczęłam oglądać ten nowy włoski serial z Clarą Alonso - "Lontana da me" - i stwierdzam, że jest naprawdę fajny. Jeśli ktoś, coś to polecam! <3
A jeśli jeszcze o Clari mowa, to nie wiem, czy wiecie, ale pojawił się nowy, rozszerzony zwiastun "Jazmin de invierno". Jeśli ktoś go nie widział, to niech kliknie tutaj. Mam przeczucie, że to będzie genialny film *.*
Besos! :*
bloggerka