sobota, 7 listopada 2015

Sezon 3 - Rozdział 67 - Ono bije w rytm twojego imienia...

Dzień dobry wszystkim!
Mam nadzieję, że nowy rozdział Wam się spodoba <3.
Miłego czytania! ;)
Skąd on mógł to wiedzieć? No skąd? Przecież jedynym na to sposobem były wyniki badań, które zrobiliśmy pół roku temu, a następnie zostały one spalone w piecu tak, żeby nikt ich nie widział. I nie dlatego, że nikt nie chciał znać prawdy, bo się jej bał, tylko dlatego, że nie była nam ona potrzebna do szczęścia.
- Jak? - spytałam z żalem w oczach.
Przecież się umówiliśmy! Umówiliśmy się, że to zostanie tajemnicą i nikt się o tym nie dowie.
- Pablo dał mi przeczytać wyniki.
Słucham? Mój mąż o tym wiedział i ukrywał to przede mną? Ustaliliśmy to razem. Nikt się o tym nie dowiaduje. Nikt!
- Co proszę?
- Zamiast je od razu spalić, rozmawiał o tym ze mną. Sam się długo nad tym zastanawiałem, czy powinienem o tym wiedzieć, ale zdecydowałem, że chcę. Poprosiłem go, żeby przywiózł mi tę kopertę i tak też zrobił. Na jego oczach ją otworzyłem i przeczytałem, a następnie mu ją oddałem, aby zrobił z nią to, co miał zrobić.
- Czy on widział, co było tam napisane? - spytałam, lecz nie uzyskałam odpowiedzi.
Rozmowę przerwał nam odgłos otwieranych drzwi. Do domu wszedł Pablito, którego głośne przywitanie urwało dialog. Dopiero, gdy wszedł on do salonu zauważył, że coś jest nie tak.
- Angie, co się dzieje? - zapytał podchodząc do mnie bliżej.
- Pozwoliłeś... - mruknęłam. - Pozwoliłeś Germanowi to przeczytać.
Mój mąż od razu domyślił się, o co chodzi. Nie wiedziałam, czy naprawdę żałował tej decyzji, czy w tamtym momencie po prostu posmutniał z tego powodu, że nie powiedział mi wcześniej. Ku mojemu zdziwieniu nie obrzucił mojego szwagra wzrokiem pełnym wyrzutów, lecz cały czas nieśmiało zerkał w moją stronę.
- Przecież miało być tak dobrze... Tak jak zawsze... Nikt miał nie wiedzieć. A teraz wy wszystko popsuliście! Wy oboje, razem! - już prawie krzyczałam. - Zawiodłam się na was. Szczególnie na tobie Pablo. - powiedziałam już nieco spokojniej. - Obiecałeś. - spojrzałam na niego.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. Widziałam w jego oczach żal i smutek. Nim zdążyłam się dokładniej przypatrzeć, on wbił swój wzrok w podłogę. Ojciec Violetty coś do mnie mówił, ale go nie słuchałam. Nie docierało do mnie żadne jego słowo. Czułam jak po policzkach spływają mi pojedyncze łzy, których z czasem płynęło coraz więcej i więcej. Mój szwagier dotknął mojej ręki, a ja natychmiast odskoczyłam niczym poparzona. Chciałam być sama. Jak najdalej stąd, aby sobie na spokojnie to wszystko przemyśleć. Niestety, nie było mi to dane. Jeszcze raz spojrzałam się w stronę mojego męża. Czułam się zdradzona i oszukana.
- German, zostaw nas samych. - poprosił Galindo.
Mężczyzna jeszcze raz spojrzał na mnie po czym się pożegnał i wyszedł. Gdy trzasnął drzwiami Pablo zaczął do mnie powoli podchodzić, lecz ja z każdym jego krokiem odsuwałam się do tyłu. Nie chciałam z nim rozmawiać, ani czuć jego dotyku. W tamtym momencie nie chciałam nawet mieć z nim jakiegokolwiek kontaktu. Chciałam być sama, lecz wiedziałam, że w tamtej chwili nie mam na to żadnych szans.
- Angie... - zaczął, lecz ja od razu mu przerwałam.
- Nie. Nie mów nic.Teraz ja mówię. Przyrzekłeś mi, że już więcej nie poruszymy tego tematu. Że zostawimy go w spokoju. Jednak postanowiłeś do tego wrócić i jeszcze wciągnąć w to mojego szwagra. - mówiłam. - Czy ty też widziałeś te wyniki? - spytałam.
- Nie. - odpowiedział. - Ja nie chciałem ich w ogóle widzieć.
- To dlaczego to zrobiłeś? Skąd przyszedł ci do głowy pomysł, aby pokazać je Germanowi?
- Pomyślałem, że może on będzie chciał znać prawdę. To, że my się na to zdecydowaliśmy nie oznacza, że on również. Ma prawo wiedzieć, czy jest ojcem Martiny czy też nie.
- Powiedział ci? - zadałam kolejne pytanie.
- Nie. Chciał, ale ja odmówiłem. - rzucił. - Wiem, że zrobiłem źle, bo obiecałem ci, że na własną odpowiedzialność zajmę się ich spaleniem. Wyrzucę je i będzie po problemie. Lecz cały czas odkładałem je na bok, bo coś mi mówiło, że nie może być tak, iż nikt ich nie zobaczy. Mąż twojej siostry wydawał mi się od tego odpowiedni. Zadzwoniłem do niego, ale później żałowałem tego, że to zrobiłem. Gdy się już zdecydował, było za późno, aby cokolwiek odkręcić. Najdroższa... - podszedł do mnie, lecz tym razem stałam w miejscu nie ruszając się. - W połowie dotrzymałem słowa. Nie sprawdzałem wyników, bo nie muszę. Wiem, że jestem tatą Martiny. Tak po prostu. Gdy na nią patrzę to widzę w niej swoją córkę, nie Germana. Jedyne z czym cię okłamałem to spalenie tej koperty.
- Gdzie ona teraz jest?
- Już jej nie ma. Kiedy mi ją oddał od razu ją wyrzuciłem. - odpowiedział. - Kochanie, przepraszam, naprawdę. Nie zdawałem sobie sprawy, jakie skutki może mieć w przyszłości mój błąd.
Nagle poczułam jak jego ręka oplata moją talię, a on przyciąga mnie do siebie. Byliśmy bardzo blisko. Złapał mnie za rękę i przyłożył ją do swojej piersi.
- Czujesz? - zapytał.
- Bicie twojego serca? - odparłam.
- Tak. - odpowiedział. - Ono bije w rytm twojego imienia. Gdyby nie ty już dawno by przestało.
Wtedy podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. Nie potrafiłam być na niego długo zła. Był on typem człowieka, który nie lubił robić sobie wrogów. Pewnie dlatego przyjaźnił się z Germanem. Ja bym tak nie potrafiła. Nie umiałabym zaakceptować osoby, która próbuje mi odebrać ukochaną osobę, a co dopiero się z nią zaprzyjaźnić.
- Angie, słowa nie są w stanie wytłumaczyć tego co do ciebie czuję. Moja miłość jest większa niż ty sobie to wyobrażasz. Popełniłem błąd, przyznaję. I zapewne popełnię ich jeszcze kilkaset, ale nigdy nie będę celowo chciał cię zranić. Kiedy dawałem kopertę Germanowi nie myślałem o tym, że cię w ten sposób krzywdzę. Uwierz mi.
Zobaczyłam, że Pablo powoli przysuwa swoje wargi do moich. Nie chciał naciskać, bo wiedział, że ciężko będzie mi odmówić. Dlatego robił to powoli dając mi czas, abym mogła się ewentualnie odsunąć. Jednak tego nie zrobiłam. Za bardzo tego pragnęłam. Kiedy nasze usta się dotknęły zapomniałam o wszystkim co się przed chwilą wydarzyło. Zamknęłam oczy i zaczęłam cieszyć się chwilą. Niespodziewanie poczułam jego dłoń na swoim policzku. Czułam, że serce bije mi szybciej.
- Kocham cię. - szepnął mi na ucho.
Uśmiechnęłam się, a on, kiedy to zobaczył delikatnie, lecz szybko pocałował mnie ponownie. Objął mnie swoimi ramionami pozwalając tym samym poczuć, jak bardzo mu na mnie zależy.
- Obiecaj mi tylko jedno. - poprosiłam. - Że nie ważne, co się stanie, zawsze będziesz przy mnie. Nawet, gdy będziesz na drugim końcu świata.
- To mogę ci przysiąc. Tej obietnicy nigdy nie złamię. - pocałował mnie w czoło.
Mój mąż wypuścił mnie z uścisku, a ja się do niego uśmiechnęłam. Nagle poczułam, że moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa i że za moment upadnę. Całe szczęście tak się nie stało. Lekko się zachwiałam. Pablo energicznie złapał mnie za ręce przysuwając do siebie.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Tak, tak... Trochę mi się w głowie zakręciło, ale już jest dobrze.
Niepotrzebnie to powiedziałam. Poczułam ból. Ogromny ból. Miałam wrażenie, że jest on większy, niż ten ostatnio. Tak właściwie nie wiedziałam, co mnie bolało. Chyba wszystko. Dobrze, że trzymał mnie mój mąż, bo inaczej już bym leżała na podłodze.
- Pablo... - miałam wrażanie, że nie mogę nic powiedzieć. - Jest źle... - odparłam, a następnie urwał mi się film.

Co się stało z Angie i czy wszystko z nią będzie dobrze? - Dowiecie się już w przyszłym tygodniu ;).
A tak w ogóle, to zauważyliście, że ostatnio praktycznie w każdym rozdziale pojawia się Pangie?
Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza :D.

Miłego weekendu! <3
bloggerka

4 komentarze:

  1. Oczywiście że nie 😉 Super rozdział
    Kejla <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie świetnie, bo w następnym rozdziale szykuje się coś specjalnego :D.

      Usuń
  2. Już nie mogę się doczekać 😍
    Kejla <3

    OdpowiedzUsuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)