Zapraszam na dalszą część
telenoweli w szpitalu :'D.
Minęły dwa tygodnie odkąd pojawiłam się w szpitalu. Bałam się, że to będzie jeden z dłuższych okresów w moim życiu. Pół miesiąca w samotności. Odizolowana od męża, córki, znajomych... Ale o dziwo pomyliłam się. Ten czas minął mi szybko. Mimo, iż w tamtym okresie powinnam czuć, że jestem sama zupełnie tego nie odczuwałam. Cały czas ktoś do mnie dzwonił. Martina, German, Violetta, Beto, a nawet uczniowie ze Studia. Nie wypytywali o moją chorobę, lecz chcieli zwyczajnie porozmawiać, zapytać jak się czuję, czy złożyć relację z przeżytego dnia. Nie ukrywam, że dzięki nim nie myślałam o tym co się wydarzyło. Zapomniałam o bólu czy o tych wszystkich maszynach, które przytrzymywały mnie przy życiu. Jednak była jedna rzecz, która mnie cały czas zadręczała - rozmowa z Pablem. Niektórym wydawało się oczywiste to, że codziennie rozmawiamy po kilka razy. Byli oni niestety w błędzie. Tak naprawdę ostatni raz prowadziliśmy rozmowę w domu, w sypialni. Chwilę przed tym, jak się tutaj znalazłam. Wysyłaliśmy sobie codziennie dwie czy trzy wiadomości, ale jednak nie była to komunikacja werbalna. Dzień w dzień, gdy brałam telefon do ręki, aby odczytać od niego SMSa zastanawiałam się, czy nie zadzwonić, lecz nigdy się na to nie zdecydowałam. On również. Strasznie chciałam z nim porozmawiać, ale coś mi podpowiadało, że jeszcze nie teraz. Mimo, że minęło już całkiem sporo czasu bałam się, że nie poradzę sobie z emocjami. Nagle słyszę odgłos mojego telefonu. Dostałam tamtego dnia pierwszą wiadomość od Pabla. Napisał, że właśnie idzie z naszą córką do Studio i że życzy mi udanego dnia. Z tego, co mi wiadomo nie przesiadywał już pod drzwiami sali, bo wiedział, że to i tak nie ma sensu. Wrócił do zwykłego trybu życia. Cieszyłam się z tego. Przecież siedzenie za drzwiami i czekanie na moment, aż będzie mógł tutaj wejść było najzwyklejszym marnowaniem czasu.telenoweli w szpitalu :'D.
- Cześć Angie. - usłyszałam nagle. - Widzę, że masz dzisiaj dobry humor. - był to doktor Leonard, który właśnie wyrwał mnie z rozmyśleń.
- Owszem. - odparłam. - Proszę, powiedz, że Pablo nie siedzi na korytarzu.
- Nie siedzi. - rzucił. - Z tego co się orientuję, ostatni raz był tutaj wczoraj po południu, żeby dopytać się o ciebie pielęgniarki.
- Tylko po co? - zastanawiałam się na głos. - Przecież jeśli chce się czegoś dowiedzieć, to równie dobrze może się o to zapytać mnie.
Dopiero wtedy do mnie dotarło, że co do tej kwestii, to on nie do końca mi ufał. Ostatnim razem, gdy powiedziałam mu, że czuję się dobrze, parę godzin później wylądowałam w szpitalu.
- Ile jeszcze będę tutaj leżeć? - zapytałam.
- Patrząc na twój stan zdrowia myślę, że jeszcze dwa tygodnie i będziemy mogli wypuścić cię do domu.
Słucham? Cały miesiąc bez jakiejkolwiek rozmowy z moim mężem? Bez zamienienia z nim żadnego, nawet najkrótszego, słowa?
- Czyli dopiero wtedy będę mogła się zobaczyć z Pablem? - zapytałam nieco smutniejszym tonem.
- Angie... - zaczął lekarz łapiąc mnie za rękę.
- Tak, tak wiem... Ja również nie chcę, żeby się czymś ode mnie zaraził, ale postaw się na moim miejscu. Jedyny kontakt jaki w tym momencie utrzymujemy to telefoniczny. I to nawet nie są rozmowy, tylko SMSy. Wyobraź sobie, że nagle zostajesz odsunięty od osoby, z którą przebywałeś dwadzieścia trzy godziny na dobę i na dodatek nie z twojej winy.
Zapadła cisza. Widziałam z jakim żalem Leo mi się przygląda. Nie chciałam, aby się tym przejmował, ale potrzebowałam się komuś wygadać.
- Dobrze, będzie mógł cię odwiedzić, ale tylko na piętnaście minut. - westchnął. - I bez żadnego kontaktu fizycznego, jasne?
- Tak, tak, tak! - ucieszyłam się. - Dziękuję.
Lekarz puścił moją dłoń i zostawił mnie samą. Wtedy do mnie dotarło, że przecież on mnie dotykał robiąc badania. Nie wchodził również do mojej sali ubrany w specjalne fartuchy, tylko w najzwyklejszy kitel lekarski. Pielęgniarki tak samo. W takim razie, dlaczego Pablo nie mógł? Jednak nie myślałam o tym długo, gdyż byłam w tamtym momencie zbyt szczęśliwa, aby się dłużej nad tym zastanawiać. Sięgnęłam komórkę i wysłałam mojemu mężowi wiadomość. Odpisał, że będzie za dziesięć minut. I rzeczywiście, jakby z zegarkiem w ręku, po tym czasie drzwi od pomieszczenia się otworzyły. Stał w nich nieśmiało Pablo. Odkąd wszedł w pokoju panowała cisza. Była ona zapewne spowodowana tym, że tak długo się nie widzieliśmy.
- Dobrze cię widzieć. - uśmiechnęłam się.
- Jak się czujesz? - zapytał podchodząc bliżej.
- Nie jest źle. - odpowiedziałam.
Jego twarz ukazywała przerażenie. I to nie małe.
- Aż tak okropnie wyglądam? - zaśmiałam się. - Nie przesadzaj... - zerknęłam w ekran telefonu.
Oprócz tego, że tamtego dnia spotkałam się po raz pierwszy od dwóch tygodni z moim mężem, również po raz pierwszy zerknęłam wtedy w lustro. Wtedy zrozumiałam, dlaczego Pablo był taki przestraszony. Sama się siebie przeraziłam. Pod oczami miałam wory, byłam cała blada, a jedyne co mu pozostało z policzków to kości policzkowe. Nie czułam, że mogę wyglądać aż tak krytycznie. Z dnia na dzień miałam wrażenie, że mój stan zdrowia się poprawia, a tym czasem mój wygląd mówił zupełnie coś innego. Czułam, jak zapadam się pod ziemię.
- Dlaczego wszyscy dookoła mnie okłamują? - spytał mój mąż. - Dlaczego wszyscy próbują mi wcisnąć kit, że wszystko z tobą dobrze?
- Pablo, ja na prawdę nie czuję się najgorzej. Może to wina tych lekarstw?
- Idę po Leo. On musi mi to natychmiast wytłumaczyć. - zdenerwował się i wyszedł.
Nie minęła dłuższa chwila, a wrócił z powrotem z naszym znajomym lekarzem. Widać, że po drodze się kłócili, gdyż Pablo był jeszcze bardziej zdenerwowany niż wcześniej.
- Co się z nią dzieje?! Mów, teraz. I nie ściemniaj. - rozkazał mój mąż.
- A co się ma z nią dziać? Pacjentka zdrowieje.
- Leo! - krzyknął mój ukochany.
- Dobrze, dobrze... - westchnął. - Nie chciałem, żebyście się tym przejmowali. Któregoś dnia jedna z pielęgniarek podała Angie zbyt dużą dawkę leku przez co mieliśmy niewielkie komplikacje. Próbujemy to naprawić i jest już lepiej niż było.
- Czy ty słyszysz, co ty mówisz?! Człowieku, mówisz o mojej żonie, a nie o jakimś popsutym samochodzie! - wrzasnął Pablito.
- Wytłumacz mi coś jeszcze... - poprosiłam. - Dlaczego Pablo nie mógł mnie odwiedzać, skoro ty robiłeś to bez zabezpieczeń? Przychodziłeś tutaj ubrany tak, jak do innych pacjentów. - powiedziałam. - Tak naprawdę nie zarażam. - stwierdziłam, gdy on odwrócił ode mnie wzrok.
- Dlaczego nas okłamałeś? - zapytał zmartwiony Galindo.
- Nie chciałem, żebyście się niepotrzebnie przejmowali. Wiedziałem, że dopóki Pablo nie zobaczy, jak wyglądasz nie będzie się aż tak stresował. Przepraszam was, ale sądziłem, że tak będzie lepiej. Nie miałem złych zamiarów.
- Wyjdź. - powiedział w miarę spokojnym tonem mój mąż. - Wyjdź! - krzyknął.
Kiedy Leo opuścił pomieszczenie Pablito podszedł do mnie i usiadł na krześle przysuwając się bardzo blisko. Chwycił mnie za rękę.
- Zażądam zmiany lekarza prowadzącego, albo najlepiej poproszę o przeniesienie cię do innego szpitala.
- Daj spokój. Słyszałeś, chciał po prostu oszczędzić nam nerwów.
- Ale nie pomyślał, jak bardzo może tym nas skrzywdzić. - powiedział dotykając mojego policzka.
- To już nie jest ważne. Najważniejsze, że wszystko się wyjaśniło. Jesteśmy już razem i zdrowieję. Chyba o to chodziło, prawda?
- To nie zmienia faktu, że miał prawo nas tak bezczelnie oszukiwać. Myślisz, że postępował też tak z innymi pacjentami? Jeśli tak, to przydałoby się to zgłosić na policję...
- Nie. - przerwałam mu. - Leo jest przyjacielem rodziny. Wie coś na nasz temat i jestem
przekonana, iż sądził, że robi dobrze. Nie wie, co niedawno przeżyliśmy i co wydarzy się w naszym życiu w najbliższym czasie. Na pewno te dwie sytuacje w jakiś sposób nas zmieniły. Chciał dobrze, a wyszło jak wyszło. Trudno. Grunt, że jeszcze żyję. Nie myśl o tym. - poprosiłam. - Jak dobrze cię w końcu zobaczyć i usłyszeć. - powiedziałam.
- Ciebie też. - odpowiedział. - Przepraszam, że nie dzwoniłem, ale...
- Wiem, ja też. - przerwałam mu. - Najważniejsze, że jesteśmy już razem. Cała reszta nie ma znaczenia.
- Tęskniłem. - powiedział całując mnie delikatnie w policzek. - Martina również.
- Przyjedź z nią jutro. - odparłam. - Chciałabym się z nią zobaczyć.
- Oczywiście kochanie. Zrobię wszystko o co mnie poprosisz.
Dzień dobry wszystkim! :D
I jak Wam się podoba rozdział? Chyba nie wyszło, aż tak źle jak sądziłam. Naprawdę myślałam, że będzie o wiele gorzej ;).
#WorldThanksYouViolettos czy tylko ja nie mogę przyjąć tego, że to już koniec? ;___; ♥
Tak na poprawę humoru, wstawię tutaj jeszcze takie urocze zdjęcie Clary i Kelo z filmu "Jazmin de invierno" *.*
bloggerka
Suuuper rozdział
OdpowiedzUsuńWłaśnie kiedy będzie ten film można u nas zobaczyć?
Kejla <3
Dzięki :D.
UsuńZ tego, co się orientuję, to on nawet jeszcze w Argentynie nie wyszedł :/.
Niestety, nie mam pojęcia, kiedy będzie w Polsce i czy w ogóle będzie, ale mam ogromną nadzieję, że tak.
Muszę go koniecznie obejrzeć <3.