Cześć!
Zapraszam na nowy rozdział :)
"Jestem twoja. Dziś, jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok, po śmierci też. Nikt, ani nic tego nie zmieni, będę twoja do końca życia. I nawet jeśli ze mnie zrezygnujesz to ja będę czekać właśnie na ciebie.."
Zapraszam na nowy rozdział :)
"Jestem twoja. Dziś, jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok, po śmierci też. Nikt, ani nic tego nie zmieni, będę twoja do końca życia. I nawet jeśli ze mnie zrezygnujesz to ja będę czekać właśnie na ciebie.."
- Najdroższa wiem, że w naszym życiu ostatnio naprawdę wiele się dzieje. - zaczął Pablo pewnego zimnego wieczoru. - Ale muszę poruszyć z tobą ten temat, bo nie mam na to już więcej czasu.
- O co chodzi? - spytałam zmartwiona.
Do głowy zaczęły napływać mi wszelkie najgorsze scenariusze. Przypominałam sobie wszystko, co się ostatnio wydarzyło zastanawiając się, czy ma to jakikolwiek związek ze słowami wypowiedzianymi przez mojego męża.
- Muszę podjąć decyzję. Do jutra. Jak dla mnie to za szybko, ale oni twierdzą, że nie mogą dłużej czekać... - mówił zdenerwowany.
- Kochanie. - powiedziałam łapiąc go mocno za rękę. - Uspokój się i powiedz mi w końcu o co chodzi.
- Wyjazd do Hiszpanii, do Sewilli. Muszę dać jutro Brown'owi odpowiedź.
Nagle poczułam jakby cały świat zaczął mocno dookoła wirować, a ja z trudem próbuję utrzymać równowagę starając się nie przewrócić. Byłam świadoma, że kiedyś dojdzie do tej rozmowy, ale nie teraz. Teraz nie byłam do niej przygotowana. Przez ten natłok spraw zapomniałam to zrobić.
- Więc zacznijmy od prostego pytania... - zaczęłam, gdy się nieco otrząsnęłam. - Co ty o tym myślisz?
Widocznie nie ucieszyło go moje pytanie, gdyż głęboko westchnął, a smutek ogarnął całą jego twarz. Też nie chciał odbywać tej rozmowy, ale nie miał wyjścia.
- Uważam, że... - starał się mówić jeszcze w miarę spokojnym tonem. - Miałaś rację. To jest niebywała szansa dla Studia. Skoro dzieciaki z Europy specjalnie przyjeżdżały do Buenos Aires, aby zapisać się do tutejszej szkoły, to co dopiero będzie tam. Kto wie, może z czasem udałoby się nam otworzyć ją jeszcze w paru innych krajach. Coś wspaniałego. Nigdy nie myślałem, że coś takiego może się przytrafić. To wszystko brzmi jak wyjęte z filmu. - stwierdził. - Jednak nie mogło być w pełni tak pięknie.
- Nie miej mi za złe tego, że nie chcę się tam przenosić... - zaczęłam, lecz on mi przerwał.
- Nie mam, Angie. - odparł. - Wręcz przeciwnie, podzielam wasze zdanie. Macie tutaj wszystko. Znajomych, szkołę, pracę, część rodziny. W pełni rozumiem to, że chcecie tu zostać. Dlatego stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli ja również tak postąpię i zostanę w Argentynie z wami.
- Nie podejmuj tej decyzji ze względu na nas. Ani ja, ani Martina nie chcemy, żebyś czuł się przez nas ograniczony.
- Jesteście dla mnie wszystkim. Nie mógłbym was zostawić. - odpowiedział. - Szczególnie teraz, gdy niedawno odszedłem mimo, iż mnie potrzebowałaś.
- Ale wróciłeś. - rzuciłam. - Teraz też byś wrócił.
- Jeśli mam być z tobą zupełnie szczery, muszę to powiedzieć. - stwierdził. - Boję się, że nie damy rady, a nie chcę cię stracić ponownie.
- Ktoś mi kiedyś cały czas powtarzał, że trzeba walczyć o swoje marzenia. Jeśli się nie mylę, byłeś to ty i Antonio. Wiesz, jaki on byłby z ciebie dumny? Nie mógłby wyjść z podziwu, że jego ulubiony dyrektor aż tak wysławił jego szkołę. - odparłam. - A wracając jeszcze do tych marzeń, to jeśli się nie mylę, jedno z nich właśnie ucieka ci między palcami, a ty nie próbujesz go złapać. Odkąd tylko pamiętam mówiłeś, że byłoby cudownie gdyby udało ci się rozwinąć karierę za granicą. Co prawda, nie jest to zapewne taka kariera, o której myślałeś, ale też naprawdę dobra. Świat by cię zobaczył.
- Ty byłaś moim większym marzeniem. - bronił się.
- Ale ja już należę do tych spełnionych. - odpowiedziałam. - Mnie już masz i nie musisz się bać o to, że mnie stracisz, bo tak nie będzie.
- Związki na odległość zazwyczaj kończą się zerwaniem...
- Odległość nie znaczy nic, kiedy dla kogoś znaczysz wszystko. - mruknęłam ściskając jego dłoń jeszcze mocniej. - Oczywiście, ja cię do niczego nie zmuszam. To jest tylko i wyłącznie twoja decyzja, a ja nie chcę, żebyś popełnił błąd z mojego powodu. Chcę ci tylko pokazać, że bylibyśmy w stanie przetrwać. - powiedziałam. - Na początku może być ciężko, ale później... później się do tego przyzwyczaimy i będzie dobrze.
Żadne z wypowiedzianych słów nie przychodziło mi z jakąkolwiek łatwością. To było niezmiernie trudne. W pewnym sensie, namawiałam go do tego, aby się ode mnie odsunął. Mózg mówił mi, że robię dobrze, ale serce z każdym słowem coraz bardziej krwawiło. Zdawałam sobie sprawę z tego, że gdy wyjedzie nie będę mogła poczuć jego dotyku zbyt szybko. Pablo oparł głowę na zaciśniętych przez nas dłoniach. Wziął kilka głębokich wdechów, po czym przyłożył je do swoich ust i muskał je nimi delikatnie. Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi.
- Już jestem! - to Martina, która wróciła od Toma. - Gdzie jesteście?! - krzyknęła, a chwilę później znalazła nas w salonie. - Co się stało...? - spytała, gdy zobaczyła w jakiej ciszy siedzimy i w jakim smutku jesteśmy pogrążeni.
- Tata... - zaczęłam. - Tata musi zdecydować, czy wyjeżdża do Europy, czy zostaje tutaj. - odpowiedziałam.
- W związku z otwarciem tego nowego Studia, tak? - upewniła się. - Tato, jak dla mnie powinieneś pojechać. W końcu taka szansa może się już nie powtórzyć. Pamiętaj, że my z mamą zawsze będziemy cię wspierać i nawet, gdy będziesz nas potrzebował, a my będziemy daleko, to będziesz mógł zadzwonić. O każdej porze. Zawsze będziemy z tobą.
Byłam pewna, że mój mąż weźmie sobie jej zdanie do serca. W końcu to była jego malutka córeczka, o którą codziennie dbał i troszczył się z dnia na dzień coraz bardziej.
- Mama jest chora. Nie mogę jej teraz zostawić. - powiedział ze smutkiem w głosie.
- Nic mi nie jest, a nawet jeśli by coś było, to przyrzekam ci, że zadzwonię i powiem, a ty wtedy będziesz mógł wsiąść w najbliższy samolot i do mnie przylecieć. Przecież Leo mówił, że pozbył się już tego wirusa, więc możesz być spokojny.
Nastała cisza. Wiedziałam, że tak będzie. Każdy musiał sobie wszystko przemyśleć. W szczególności mój ukochany, do którego należała decyzja. Spojrzał się w ścianę.
- Pojadę tam. - powiedział. - Pojadę tam i zrobię, co do mnie należy. Potem tutaj wrócę i będę z wami już do końca. - odparł.
Razem z Martiną energicznie się do niego przybliżyłyśmy i mocno go uściskałyśmy, lecz on tego nie odwzajemnił. Nie dziwiło mnie to. Słowa, wypowiedziane przez niego przed chwilą musiały być trudne.
- Nie zapomnij, że bardzo cię kocham. - mruknęłam mu na ucho. - I że jestem tylko twoja. Na zawsze.
Widziałam, że obrzucił mnie wzrokiem pełnym miłości, ale i z odrobiną uśmiechu. Pomimo, że jedną ręką obejmował naszą córkę, a drugą mnie, to pocałował mnie namiętnie. Poczułam, że jest szczęśliwy. Wiedziałam, że zostając tutaj również byłby, ale nie tak, jak wyjeżdżając. Kiedy został dyrektorem Studia i został moim mężem twierdził, że nic lepszego w życiu mu się nie przydarzy. Nigdy nie mów nigdy. Na drodze często pojawiają się niespodzianki, które potrafią obrócić nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni.
- Tatusiu, ale przyjedziesz na święta? - spytała Martina.
Wszyscy się zaśmialiśmy po czym Pablo udzielił odpowiedzi.
- Oczywiście. Będę starał się przyjeżdżać jak najczęściej to możliwe pod warunkiem, że wy wpadniecie do mnie w ferie.
- Obiecujemy. - przyrzekła Martina za naszą dwójkę.
- Dziękuję. - odparł Pablo. - Nie tylko za to, że pomogłyście mi wybrać, ale za wszystko. W szczególności za to, że jesteście i że was mam. - pocałował swoją córkę w czoło, a następnie mnie. - A teraz wybaczcie drogie panie, ale muszę iść wykonać ważny telefon. I radzę wam się szykować, bo za moment wychodzimy na kolację na miasto.
Oby dwie się uśmiechnęłyśmy i zaczęłyśmy wchodzić na górę, aby pójść się przebrać. Martina weszła już na piętro, ale ja jednak z tego zrezygnowałam. Korciło mnie, aby pójść podsłuchać rozmowę mojego męża z biznesmenem z Europy. Cofnęłam się i podeszłam do kuchni, w której właśnie był Pablo.
- Halo? Dzień dobry, Gregory. Z tej strony Pablo Galindo, dyrektor Studio. Tak, tak... Właśnie w tej sprawie dzwonię. Chciałem panu oznajmić, że zgadzam się na wyjazd do Sewilli. - zapadła chwilowa cisza. - Dobrze, w takim razie w przyszły wtorek w szkole. Dziękuję, do zobaczenia. - rozłączył się.
Myślałam, że za moment wyjdzie z pomieszczenia i nas zawoła, ale się pomyliłam. Spojrzałam na niego ponownie. Stał wpatrzony w przestrzeń za oknem. Nie wiedziałam, czy woli zostać sam, czy może kogoś teraz potrzebuje. Mimo to wolałam do niego podejść i pokazać mu, że na mnie zawsze może liczyć.
- Ej, co jest? - zapytałam kładąc mu rękę na ramieniu. - Uśmiechnij się.
- Angie, mam wrażenie, że źle zrobiłem, iż się na to zgodziłem.
- To minie z czasem, zobaczysz. Nawet nie wiesz, jaka jestem z ciebie dumna. - powiedziałam całując go w policzek.
- Nie chcę żyć bez ciebie, najdroższa. - powiedział zerkając mi w oczy.
- Przecież będziemy blisko. - rzuciłam. - Przestań się w końcu o to zamartwiać. Żyj tak, jakby nic się nie miało zmienić, a kiedy nadejdzie już ten czas, że nie będziemy razem, to wtedy udawaj, że to zwykła przeciętność. - doradziłam mu, po czym pocałowałam go w policzek. - A teraz rozchmurz się. Martina zaraz zejdzie. - poprosiłam. - No już. Uśmiech.
- Tak lepiej? - zapytał, gdy uniósł kąciki ust do góry.
- O wiele. - odpowiedziałam i przytuliłam go do siebie.
Dobry wieczór wszystkim!
70! Jeszcze trzydzieści do końca. Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać ;___;
Chciałabym przeprosić Was za to, że w ciągu tygodnia nie pojawił się żaden rozdział. Niestety, szkoła i masa testów na mi na to nie pozwoliły :/. Ale chyba nic nie szkodzi, w końcu dzisiaj jest ;D.
Do świąt może być bardzo ciężko z wstawianiem dwóch tygodniowo, więc raczej będą się one pojawiały tylko w weekend (i też niekoniecznie w każdy), ale może coś się jeszcze kiedyś uda dodatkowo wrzucić ;).
Ciao! :*
bloggerka
Nie pogniewam się za to 😁 Super rozdział 😃
OdpowiedzUsuńKejla <2
To dobrze ^_^
UsuńDzięki <3