Cześć!
Zapraszam na ostatni już w tym roku rozdział <3
Wróciliśmy z Lucasem do domu bardzo późno, gdyż około dziesiątej w nocy. Będąc z nim zupełnie zapomniałam o czasie i nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się ciemno. Weszliśmy po cichu do domu i powiedzieliśmy sobie dobranoc. Ja weszłam po schodach na górę i ruszyłam w stronę mojej sypialni, a on poszedł do pokoju gościnnego. Bałam się, że nie obejdzie się bez kazania Pabla, ale widziałam, że będzie ono całkiem zasłużone. W końcu nie dałam mu żadnego znaku życia od popołudnia i zniknęłam z ledwo poznanym mężczyzną. Byłam przygotowana na przeprosiny i przyznanie mu racji. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Ku mojemu zaskoczeniu mój mąż leżał spokojnie na łóżku i czytał książkę przy zapalonej lampce.Zapraszam na ostatni już w tym roku rozdział <3
- Wróciłaś. - odłożył lekturę na bok. - Bałem się, że nie zajdziesz do domu przed dwunastą.
- Niepotrzebnie. - odparłam. - Przepraszam. Oprowadzałam naszego gościa po mieście i zeszło nam dłużej niż myślałam.
- Nic się nie stało. Trochę się o ciebie martwiłem, bo nie odpisałaś mi na SMSa, ale trudno. Dobrze, że już wróciłaś.
- Pójdę się wykąpać. Zaraz do ciebie wrócę. - powiedziałam biorąc piżamę z łóżka.
Nie ukrywam, że byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Pablo się zmienił. I to bardzo. Przecież jeszcze kilka lat temu, gdybym postawiła go w takiej sytuacji, zacząłby wypominać wszelkie błędy z przeszłości, mówiłby, że nie jest pewien moich uczuć wobec niego i pytałby o każdy szczegół. A teraz? Teraz nawet się nie zdenerwował. Chociaż może w środku się w nim gotowało to nie okazywał tego. Nie zastanawiałam się nad tym zbyt długo i gdy tylko weszłam pod prysznic zaczęłam myśleć o wieczorze spędzonym z Lucasem. Dręczyło mnie to, dlaczego dobrych ludzi zawsze spotyka taka krzywda. Dlaczego to ci źli nigdy nie cierpią, a zawsze ci, którzy starają się być mili i uczciwi? Nie potrafiłam tego zrozumieć. Umyłam się najszybciej, jak potrafiłam i wróciłam do sypialni. Kiedy się położyłam Pablo wstał z łóżka i wyszedł z pomieszczenia. Pomyślałam, że jednak jest obrażony, lecz ta myśl szybko uciekła, gdy usłyszałam jak zamyka drzwi od ubikacji. Obróciłam się tyłem do drzwi i zaczęłam wspominać Giannę. Niby jej nie znałam, a czułam, że wiem o niej wszystko. Nie widziałam jej nigdy na oczy, nawet na zdjęciu, a doskonale potrafiłam sobie ją wyobrazić. Smukła
sylwetka, wyraźne rysy twarzy, uśmiech na ustach oraz długie i szczupłe nogi. Serce bijące tylko dla jednego mężczyzny. Dla mężczyzny zamieszkującego właśnie mój dom. I nagle przypomniała mi się moja siostra, która również kochała najszczerszą miłością swojego wybranka, ale jej także nie było dane się z nim zestarzeć. "Mario..." - pomyślałam. - "Jeśli możesz zaopiekuj się Gianną.". I co z tego, że jej nie znałam? Wiem, że była dobrym człowiekiem, a po za tym za wszystkich ludzi powinno się modlić.
- Najdroższa... - usłyszałam nagle Pabla.
Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam kiedy mój mąż wrócił z łazienki i położył się obok mnie. Obejmował mnie ręką, która była nieco wilgotna, ale bardzo ciepła. Chwilę później poczułam zapach jego żelu pod prysznic.
- Pamiętasz? Mieliśmy coś dokończyć... - kontynuował całując mnie delikatnie po karku.
O tym również zapomniałam. Po za tym, przez rozmyślanie o Lucasie zupełnie straciłam na wszystko ochotę. Jedyne, czego chciałam, to pogrążenie się w myślach, a następnie sen.
- Kochanie wybacz, ale nie. - odparłam. - Jestem zmęczona. Bardzo chce mi się spać.
- Przecież rano, gdy miałaś mnie zostawić byłaś najsmutniejszą istotą na świecie.
- Tak, ale teraz naprawdę potrzebuję snu. - broniłam się.
- Czyli mam rozumieć, że pomiędzy tobą, a Lucasem doszło do czegoś, do czego nie powinno było dojść? - spytał.
- Nie. - rzuciłam szybko w odpowiedzi. - Przecież doskonale wiesz, że kocham tylko ciebie. Wyrosłam już z tego. Poza tym, niedługo wyjeżdżasz. Gdybym cię teraz zdradzała byłabym najokropniejszą kobietą jaka kiedykolwiek istniała.
Mój mąż widząc, że naprawdę przejęłam się tym, co mi powiedział przytulił mnie do siebie.
- Przepraszam, tak sobie to powiedziałem. - odparł całując mnie w ramię. - Widzę, że coś cię trapi. Powiesz mi co?
- Tak się zastanawiam... - zaczęłam. - Gdybym umarła, próbowałbyś znaleźć kogoś na moje miejsce? - zapytałam obracając się w jego stronę.
- Ależ Angie, skąd w ogóle takie pytanie?
- Nieważne. Odpowiedz. Tak, czy nie?
- No wiesz... - czułam, że się peszy.
- Nie sprawdzam teraz twojej wierności. Ja nic bym do tego nie miała, naprawdę. Chciałabym, żebyś był szczęśliwy.
- Nie próbowałbym, ale gdyby ktoś taki by się trafił nie usuwałbym go z mojego życia. - odpowiedział.
- To dobrze. - odparłam zerkając mu w oczy. - Bałam się, że będziesz chciał być wierny do końca, a uwierz, to nie najlepsze rozwiązanie. - wtuliłam się w niego mocno.
- Kochana Angeles, mam nadzieję, że nie wybierasz się jeszcze na tamten świat. - powiedział.
Pablo nie znał pełnej historii Lucasa dlatego też nie domyślił się, o co mi chodzi. Jego twarz ukazywała niewielkie zdziwienie, ale po chwili ono zniknęło, a on odwzajemnił moje przytulenie i przysunął mnie do siebie bliżej obejmując mnie ręką.
- Nie, nie... - odpowiedziałam. - Bardzo cię kocham i nie chciałabym, żebyś cierpiał.
- Moja najdroższa... - mruknął mi na ucho.
Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w rytm jego bijącego szybko serca. Kochałam go. Tak bardzo go kochałam. Nie potrafiłam sobie wyobrazić ani jednego dnia bez niego. Niedługo wszystko miał się zmienić. Miał wyjechać do Hiszpanii, ale to nie miało znacznie wpłynąć na nasz związek, bo jeśli miłość jest prawdziwa, to przetrwa wszystko. Niezależnie od rodzajów przeszkód. Wszystko. Podniosłam nieco głowę i spojrzałam na niego nieśmiało.
- Jesteś dla mnie wszystkim. - powiedziałam. - Powietrzem, bo bez ciebie nie mogę oddychać, aniołem stróżem, bo nie raz bez ciebie bym zginęła, cząstką umysłu, bez której podejmowanie właściwych decyzji byłoby niemożliwe, lekarstwem, bo potrafisz ukoić największy ból, światem, bo bez ciebie nie mogłabym istnieć. Wszystkim. Po prostu wszystkim.
Pablo spojrzał na mnie z uśmiechem. Czułam, że jego serce coraz bardziej przyśpiesza. Dotknął swoją ciepłą dłonią mojego policzka, a następnie zaczął mnie całować powoli i delikatnie. Nasze niewinne pocałunki z czasem zmieniały się w coś odważniejszego i szybszego. Obróciliśmy się. Usta z każdą chwilą coraz to szybciej pracowały. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, którego, nie ukrywam, nieco się przestraszyłam. Wystraszyło mnie ono na tyle, że podskoczyłam ze strachu sprawiając, że Pablo wylądował na podłodze. Nim zdążyłam go przeprosić, gdyż drzwi otworzyły się a stanął w nich Lucas.
- Przepraszam, obudziłem cię? - spytał.
- Nie. - odpowiedziałam. - Ja właśnie no ten tego... rozmyślałam sobie.
- To dobrze. - odparł podchodząc bliżej. - Chciałem ci podziękować, bo dopiero przed chwilą uświadomiłem sobie, że jeszcze tego nie zrobiłem.
- Na serio, nie musisz. - zapewniłam go.
- Ale chcę. Cudownie się dzisiaj z tobą bawiłem. - rzekł siadając obok mnie na łóżku. - Poznałem lepiej Buenos Aires oraz przede wszystkim ciebie. Mogłem się w końcu wygadać komuś o Giannie... Ale prosiłbym cię, żebyś zachowała to dla siebie.
- Oczywiście. Nikt się o tym nie dowie. - przyrzekłam, a on złapał mnie za rękę.
- Jeszcze raz dziękuję. Nigdy nie zapomnę tego, jak bardzo mi pomogłaś.
- Nie ma za co. Przynajmniej odwdzięczyłam ci się w jakimś stopniu za lekcję polskiego. - uśmiechnęłam się.
- Śpij dobrze. Dobranoc. - powiedział całując mnie w policzek.
- Dobranoc. - odpowiedziałam
Gdy zamknął za sobą drzwi szybko przysunęłam się do krawędzi łóżka, z której spadł mój mąż. Jednak nie wiele zdążyłam mu pomóc, gdy nagle usłyszałam, że ktoś łapie ponownie za klamkę. Położyłam się więc z powrotem.
- Takie jeszcze jedno malutkie pytanko. - po głosie poznałam, że był to niemiecki nauczyciel tańca. - Gdzie jest Pablo?
- Pablo? - starałam się jak najszybciej coś wymyślić. - Jest... Nie ma go w domu. Gdy wróciłam to zobaczyłam, że zostawił mi kartkę, że wyszedł na miasto z kolegami i wróci bardzo późno.
- Aha. - mruknął. - Zastanawiałem się przez moment... Z resztą nie ważne. Dobranoc.
- Dobranoc. - pożegnaliśmy się jeszcze raz, a następnie przesunęłam do miejsca, z którego spadł mój mąż.
Galindo wyciągnął rękę, złapał się kołdry i wstał. Podszedł do drzwi i już myślałam, że wyjdzie, ale się pomyliłam. Przekręcił je na klucz, aby tym razem naprawdę nikt nam już nie mógł przeszkodzić i wrócił z powrotem do łóżka.
- O czym nikt się ma nie dowiedzieć? - zapytał nachylając się nade mną.
- Nie mogę ci powiedzieć, bo wtedy ktoś już się o tym dowie. - odparłam słodko się uśmiechając.
- Mnie nie powiesz? Komu, jak komu, ale mnie? - nalegał delikatnie pieszcząc mój kark.
- Wybacz, ale obietnica zobowiązuje.
- Ale zauważyłem, że ty uwielbiasz łamać obietnice kochanie...
- Na przykład?
- Na przykład obiecywałaś być mi wierną aż do śmierci.
- To błędy z przeszłości. Byłam wtedy młoda i głupia.
- Ja nie mówię o tym co zdarzyło się piętnaście lat temu, tylko o tym co zdarzyło się dzisiaj w parku.
- A co się zdarzyło dzisiaj w parku?
- Całowaliście się. Ty i Lucas. - powiedział, ale mimo to nie przestawał mnie całować.
- Pablo, to naprawdę nie jest śmieszne. - odrzekłam stanowczo. - Jeśli testujesz moją wierność i
wytrzymałość to proszę, przestań. Kocham cię i tylko ciebie, a to co teraz mówisz naprawdę sprawia mi ból. - przestał oddawać mi pocałunki i spojrzał się na mnie. - Kiedyś rzeczywiście taka byłam. Gdy zjawiał się jakiś mężczyzna, któremu się podobałam zbyt często dawałam się ponieść chwili, ale z czasem mi to przeszło. Zauważyłam, że bez ciebie nic nie znaczę. I jeśli chcesz mnie teraz obwiniać o zdradę to proszę bardzo, ale możesz mi wierzyć, albo nie, nie zdradziłam cię. Popatrz mi prosto w oczy. - zrobił to zgodnie z prośbą. - Nie zdradziłam cię, rozumiesz? Jeżeli to nadal cię nie przekonuje to wybacz, ale ja tak nie chcę. Ja... - przerwał mi namiętnym pocałunkiem w usta.
- Przepraszam najdroższa. Powiedziałem tak, bo rzeczywiście chciałem przetestować twoją wierność, ale wiedziałem, a nawet byłem pewny, że nic się między wami nie wydarzyło. Nie zrobiłabyś mi tego.
- Więc po co to wszystko? - zapytałam poddenerwowana.
- Wybacz, że to powiem, ale mam podstawy do tego, aby moja ufność wobec ciebie była momentami zachwiana.
- Niestety, muszę ci tutaj przyznać rację i tylko dlatego ci to daruję. - odparłam. - A teraz o tym zapomnijmy i wróćmy do tego, co jest od tego ważniejsze.
- Czyli? - spytał pieszcząc moje usta.
- Sam doskonale znasz odpowiedź na to pytanie... - mruknęłam nim zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki.
Dzień dobry wszystkim! Niezmiernie miło mi Was powitać, już naprawdę po raz ostatni, w tym roku! :)
Kurczę, muszę przyznać, że 2015 zleciał mi naprawdę bardzo szybko... Był to dla mnie bardzo dobry rok w szczególności dlatego, że widziałam obsadę Violetty na żywo *.*
W życiu bym nie pomyślała, że jakiś serial może aż tyle zmienić w moim życiu. To dzięki niemu założyłam bloga, zaczęłam pisać i odnalazłam drogę, którą chcę podążać. To naprawdę niebywałe. Zawsze, gdy ktoś mówił, że za sprawą czegoś zmienił swoje życie, nie wierzyłam w to. Wydawało mi się to zbyt... wyidealizowane (?). Chyba nie ma dobrego słowa na określenie tego. Aż do Violetty, bo wtedy również zmieniło się moje.
Podsumowując. Rok 2015 był nawet powiedziałabym, że cudowny. Chciałabym, aby 2016 był taki sam, a może i nawet lepszy. Tego życzę Wam, jak i sobie. Niech nadchodzący rok będzie genialny.
Do zobaczenia już w nowym roku ♥
bloggerka