sobota, 9 stycznia 2016

Sezon 3 - Rozdział 80 - Nie wiedziałam, że oni są razem!

Cześć!
Rozdział 80.
Miłej lektury! <3
- Zadowolony jesteś? Moja córka płacze! Płacze przez Matyldę! A jeszcze parę godzin temu miała ją za swoją przyjaciółkę! - krzyczałam zdenerwowana.
- Dlaczego ty się na mnie wściekasz?! To nie moja wina. Moja córka jest już prawie pełnoletnia. Nie będę ponosił odpowiedzialności za wszystko, co robi. - odpowiedział. - Porozmawiam z nią, ale nie obwiniaj mnie za to, że to przeze mnie cierpi.
- Przepraszam. - zrobiło mi się głupio. - Masz rację. Odrobinę się zdenerwowałam. Nie znoszę, gdy moja córka jest smutna. Mam wtedy wrażenie, że niewystarczająco się staram, żeby była szczęśliwa...
- Ale wiesz, że ona nie może chodzić cały czas uśmiechnięta? - rzucił. - Jeśli nie poznałaby złej strony tego świata w młodości, to dorosłość byłaby dla niej okropna.
- Wiem, wiem... Ale tak bardzo nie chcę, żeby była smutna.
Lucas westchnął ciężko i spojrzał na mnie smutno. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że mógł się poczuć urażony. W końcu on samotnie wychowywał Matyldę i starał się to zrobić jak najlepiej, a teraz ukazywała się jej nieco gorsza strona.
- Przepraszam. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. - odrzekłam.
- Nic się nie stało. - zapewniał. - Tylko nie wiem, gdzie popełniłem błąd. Jeszcze do wczoraj byłem pewny, że wszystko w porządku, a teraz wszystko się wali...
- Wszystko? - zdziwiłam się.
- Moja córka zabiera twojej chłopaka, dowiaduję się... - nagle przerwał. - Dowiaduję się o tym przez Martinę i na prawdę nie jest mi do śmiechu.
Wiem, że chciał wtedy powiedzieć coś innego, ale widocznie szybko zmienił zdanie. Przeczuwałam, co ma na myśli, ale przecież zawsze mogłam się mylić.
- I cały świat zaczyna się walić... - mruknął.
Ponownie zrobiło mi się go żal. Podeszłam do niego bliżej. On wstał i przyciągnął mnie ku sobie. Nasze twarze dzieliły milimetry.
- Nadal sądzisz, że między nami nic nie ma? - szepnął.
Czułam jak bije mu serce. Słyszałam każdy jego oddech i odczuwałam go na swojej szyi, a dłonie spoczywały na biodrach.
- Lucas... - wymruczałam. - Nie mogę. Przecież wiesz, że jestem mężatką.
- A gdybyś nie była? Wtedy przyznałabyś, że coś do mnie czujesz?
- Ale jestem. - powiedziałam stanowczo. - Żyję w szczęśliwym małżeństwie, którego nie zamierzam zakończyć. Wiem, że to co teraz mówię cię rani, ale muszę ci to wyjaśnić. Kocham Pabla i nie wyobrażam sobie świata bez niego.
Odsunęłam się i spojrzałam na niego ze smutkiem, mimo to on nadal się nie poddawał.
- Angie, nie rozumiesz? Jesteś pierwszą kobietą od szesnastu lat, która nie jest mi obojętna, do której naprawdę coś poczułem. Mam wrażenie... - zaśmiał się. - Mam wrażenie, że jesteś moją ostatnią nadzieją.
Nie wiem, czy mówił to specjalnie tylko dlatego, że wiedział, iż ludzkie nieszczęście sprawia, że bardziej się rozczulam, czy najzwyczajniej mówił po prostu to, co czuł. Sądziłam, że bardziej to drugie, ale nie miałam jeszcze co do tego stuprocentowej pewności.
- Sam się jeszcze bardziej ranisz, nie widzisz tego? - odparłam. - To, że mi to mówisz nie sprawi, że nagle porzucę moje stare życie i będę z tobą.
- Ja wiem, że ty coś do mnie czujesz. Widzę to po twoich oczach.
- Moje oczy często kłamią. - powiedziałam nim do pokoju wszedł mój mąż. - I co z Martiną? Jak się ma? - spytałam. - Chciałam z nią porozmawiać parę chwil temu, ale nie wpuściła mnie do pokoju.
- Mnie też nie chciała otworzyć. - powiedział zrezygnowany. - Stałem tam, pukałem i próbowałem wejść, ale bezskutecznie.
- A co jeśli zrobiła sobie krzywdę?! - zaczęłam się denerwować. - Jeśli wzięła jakieś tabletki, albo...
- Nie zrobiła tego. - Pablo złapał mnie za ręce. - Krzyknęła do mnie raz, że chce być sama.
- A jeśli od tamtego czasu...?
- Nie. - przerwał mi ponownie. - Ona by nam tego nie zrobiła. Przecież dobrze o tym wiesz. Ona nas kocha.
- Ale teraz cierpi i myśli tylko o Tomie, a nie o nas! - zdenerwowałam się.
- Angeles, uspokój się. Ona musi pobyć trochę sama i wszystko na spokojnie przemyśleć. - powiedział nasz tymczasowy współlokator.
- Jak ja dorwę tego Toma w Studio, to mu nogi powyrywam! - wkurzył się Galindo.
Nagle usłyszeliśmy odgłos otwieranych, a chwilę później zamykanych drzwi. Domyśliliśmy się, że musiała to być Matylda, bo przecież nikt inny nie wszedł by tutaj bez pukania. Chwilę później w salonie ukazała się sylwetka młodej dziewczyny, o kolorze włosów blond i jasnoniebieskich oczach.
- Coś się stało? - zapytała, gdy weszła do salonu, a następnie wszystkie będące w nim osoby zwróciły swój wzrok w jej stronę.
Ojciec nastolatki spojrzał się na mnie i na mojego męża, a następnie podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- Córeczko, musimy poważnie porozmawiać. - zaczął i oboje poszli do pokoju gościnnego.
Kiedy goście opuścili salon, ja odsunęłam się nieco od Pabla, ale nadal stałam blisko. Zaczęłam go nieco uspokajać.
- Zabiję gnoja, no!
- Gnoja? Przecież jeszcze wczoraj go lubiłeś.
- Tak, ale jeszcze wczoraj niczym mi nie podpadł, a dziś skrzywdził moją córkę w najgorszy możliwy sposób!
- Kochanie, spokojnie... - próbowałam nieco złagodzić sytuację. - Co prawda, Tom zrobił źle, ale to nie powód, abyś się na nim wyżywał. Jesteś dorosły i powinieneś wiedzieć, że to przecież był związek Martiny, a nie twój, więc to ona sama musi sobie z nim to wyjaśnić.
- Wiem, no przecież wiem! - krzyknął. - Ale, gdy ktoś rani moją małą księżniczkę nie potrafię na to patrzeć z założonymi rękoma.
- Rozumiem cię doskonale, bo ja też przecież jestem rodzicem. - przypomniałam mu.
- Ale jeśli Martina się na to zgodzi, będę mógł dorzucić coś od siebie? - spytał.
- Wtedy tak. - uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
W tamtym momencie przypomniała mi się piosenka, którą znalazłam w pokrowcu od gitary Toma. Zanim chłopak przyszedł odebrać instrument, skserowałam go sobie i zamknęłam w biurku.
- Pokażę ci coś. Tylko się nie denerwuj, jasne? - poprosiłam i złapałam go za dłoń.
Weszłam z nim na górę, do naszej sypialni. Usiadłam na krześle, a on na łóżku. Przekręciłam zamek w szafce i zaczęłam przegrzebywać dokumenty w poszukiwaniu owej piosenki. Po chwili ją odnalazłam i podałam mojemu mężowi.
- Co to jest? - zapytał.
- Przeczytaj to. - rozkazałam.
Galindo wodził po tekście wzrokiem, a jego wyraz twarzy z każdą chwilą się zmieniał. Nie mogłam niestety odczytać z niego emocji, jakie wtedy odczuwał, ale mimo to wiedziałam, że na pewno jest zdziwiony.
- Kto to napisał? - spytał, gdy przeczytał całość.
- No zgadnij.
- Ty?
- Czy ty zgłupiałeś? Przecież to byłego chłopaka naszej córki!
- Skąd ty to masz?
- Pożyczyłam kiedyś od niego gitarę, a to było w pokrowcu. - odpowiedziałam. - Nie to, że grzebałam, po prostu szukałam kostki. - zapewniałam.
- Martina pewnie o tym nie wie?
- Nie. Miałam to dokładniej w domu na spokojnie przeskanować, ale zupełnie wyleciało mi to z głowy. Po za tym nie chciałam jej martwić dopóki nie byłabym pewna moich domyśleń.
- No teraz, to chyba możemy potwierdzić w stu procentach, że to jest o Matyldzie.
- Co jest o Matyldzie? - zapytała Martina, która nagle pojawiła się w drzwiach.
- Ym... - warknęłam.
- No ten... - jąkał się Pablo.
- No co? - podeszła do nas bliżej.
Dopiero wtedy zauważyłam, że nasza córka się już trochę uspokoiła. Co prawda, twarz nadal miała czerwoną i spuchniętą od płaczu, ale przynajmniej łzy nie leciały jej już z oczu. I w tamtym momencie miało się to zmienić, gdyż podeszła do nas i zajrzała w kartkę, którą mój mąż trzymał w ręku.
- Cudownie... - mruknęła, gdy przeczytała treść. - Czyli odkąd ta cała Niemka pojawiła się w Buenos Aires, on myślał o tym, aby się z nią spotykać?
- Córeczko... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć.
- Nic nie mów mamo, ani ty tato. - przerwała mi. - Wiem, że nic na to nie poradzicie, ale wiem też, że kochacie mnie najmocniej na świecie. Teraz potrzebuję zostać sama. Muszę... trochę odpocząć i tyle.
- Jak będziesz nas potrzebować, to wiesz, że masz wołać?
- Tak, oczywiście. A teraz przepraszam was, ale... - po jej policzkach spływały już pojedyncze łzy.
- Kochamy cię. - powiedział Pablo, gdy nasza dziewczynka wychodziła z pokoju.
Tak bardzo jej współczułam. Z resztą mój mąż również. Doskonale wiedziałam, co czuła, bo sama przechodziłam przez to nie raz. Nagle z rozmyśleń wybudził mnie najpierw trzask drzwiami, a później krzyki, które dobiegałby gdzieś z dołu.
- Ale nie rozumiesz, że ja już jestem dorosła i mogę spotykać się z kim chcę i kiedy chcę?! - domyśliłam się, że była to córka Lucasa.
- Masz rację, to twoja sprawa! - krzyczał Polak. - Ale jeśli ranisz tym innych, to nie jest to tylko i wyłącznie twoja sprawa, ale również ja mogę się w to wtedy wtrącić!
Zerknęłam na Pablita. Nie musiał nic mówić, abym domyśliła się, że chce, abyśmy zeszli na dół, aby ich nieco uspokoić. Wyszliśmy z sypialni i zaczęliśmy schodzić na parter.
- Powtórzę to po raz ostatni tato, nie wiedziałam, że oni są razem, jasne? - to było ostatnie co usłyszałam, gdyż na tym skończyła się ich rozmowa.
Szulcowie zakończyli kłótnię i oboje obrzucili nas wzrokiem. Ojcu było przykro i wstyd za czyny córki, a córka była zdenerwowana i zakłopotana.
- Matylda... - zaczął mój mąż.
- Tak, wiem co państwo chcą powiedzieć. Że tak się nie robi, że skrzywdziłam państwa córkę, która miała mnie za siostrę i że ona teraz płacze. Nie wiedziałam, że Tom był jej chłopakiem. - mówiła mając łzy w oczach. - Po za tym, zakochałam się w nim, a z miłości popełnia się wiele głupstw, nieprawdaż? A z resztą, co ja to będę państwu tłumaczyć i tak nikt tego nigdy nie zrozumie! - zdenerwowała się i wybiegła z domu.
Pablo i Lucas pobiegli kawałek za nią, ale nie udało im się jej dogonić. Chcieli do niej wydzwaniać, ale powiedziałam im, że ona tak samo jak Martina potrzebuje teraz pobyć sama i że na pewno niedługo zdecyduje się wrócić do domu. Nie wiem, czy w jakikolwiek sposób pocieszyło to mojego zagranicznego znajomego, ale mam nadzieję, że chociaż odrobinę.
- Naprawdę, nie wiem co ona wyrabia. - zaczął. - Przysięgam wam, że na co dzień taka nie jest.
- Może wydaje jej się, że skoro jest w obcym miejscu, pomiędzy innymi ludźmi, to może pozwolić sobie na coś, czego nie robi na codziennie, bądź, na coś co chciałaby zrobić, ale się tego boi. - zasugerował mój mąż.
- Skąd takie przypuszczenia? - spytałam zaskoczona tym, co powiedział.
- Ja tak miałem, gdy podróżowałem po świecie jako tancerz. - odpowiedział. - Po co mam znowu udawać kogoś, kim tak naprawdę nie jestem w miejscu, w którym jestem po raz pierwszy i najprawdopodobniej ostatni? Wtedy robiłem różne głupstwa. Może ona ma tak samo...
- Nie wiem. - odrzekł Lucas. - Teraz mam wrażenie, że nie znam w ogóle mojej córki... - westchnął ciężko wchodząc do domu.

Dzień dobry! Jak się macie? Podobał Wam się rozdział? :)
Jak myślcie, jak rozwinie się wątek Martiny, Toma i Matyldy? Z którą z dziewczyn chłopak będzie się spotykał? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w najbliższych rozdziałach! ;D

Besos! :*
bloggerka

3 komentarze:

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)