czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 96* - (Nie)udana randka

Kolejna randka Pangie!
Zapraszam do czytania :).
Rozdział dzisiaj, może pozytywnie zaskoczyć :D.

♫ Piosenka na dzisiaj ♫
* - rozdział widziany oczami Pabla.
Wstałem, jak zwykle, szybciej od Angie. Zszedłem na dół i zacząłem robić kawę, bo spodziewałem się, że zaraz przyjdzie. Jednak, jakoś długo nie pokazywała się na dole. Zrobiłem jej dwa tosty z serem, położyłem je na talerzyku, wziąłem ketchup, kawę, położyłem to wszystko na tacce i zaniosłem jej do łóżka. Gdyby to była jakaś wczesna pora, to bym Jej nie budził, ale, że zegarek pokazywał już wpół do dwunastej, zrobiłem to.
- Angie... Pobudka... Najdroższa... Przyniosłem Ci śniadanie.
Moja żona zaczęła się przebudzać. Zerknęła na tacę, ze śniadaniem, później na zegarek, a następnie powiedziała:
- Kolejna wolna sobota... To co dzisiaj robimy?
- To w każdą wolną sobotę musimy coś robić?
- Chociaż chodźmy na jakiś spacerek... Proszę...
- No, dobrze, dobrze... Pójdziemy... Tylko pierw zjedz śniadanie, a ja coś wymyślę.
Zszedłem na dół i usiadłem na kanapie w salonie. "Pójdziemy, na najzwyklejszy spacer." - pomyślałem. Po piętnastu minutach Angie zeszła na dół i zaczęliśmy się ubierać, aby wyjść. Ruszyliśmy w stronę Głównego Parku. Tuż przy wejściu stał pan, który sprzedawał watę cukrową. Od razu nabrałem na nią ochoty, tak samo, jak moja Najdroższa. Sobie kupiłem o smaku wiśni, a jej, o smaku truskawki.
- Nie uważasz, że ten park jest piękny o każdej porze roku? - zapytała.
- Zupełnie tak, jak Ty...
- Jestem piękna, jak park?
- Nie o to chodzi... Jesteś piękna, o każdej porze roku.
- O... Kocham Cię. - odpowiedziała.
- Heh... Ja Cię też.
Chodziliśmy sobie po parku, tak beztrosko i rozmawialiśmy. Zapomnieliśmy o wszystkich złych sprawach. Pierw rozmawialiśmy o codzienności, później zaczęliśmy opowiadać sobie historyjki z dzieciństwa. Niektóre były przykre, inne urocze, a jeszcze inne, były zabawne. Zaczęliśmy się śmiać. Nagle spojrzałem na Nią. Wyglądała cudownie... Ona także nieśmiało spojrzała na mnie i nasz śmiech ucichł. Patrzyliśmy się tak w siebie. Oczy Jej się pięknie iskrzyły w słońcu. Ma taką piękną twarz... Swoją dłonią objąłem jej podbródek, a palcami drugiej zacząłem gładzić Jej lewy policzek. Zacząłem powoli zbliżać usta do Jej. W końcu przyłożyłem i zacząłem Ją delikatnie całować. Ona lekko rozchyliła swoje wargi i zaczęła odwzajemniać pocałunki.
- Kocham Cię... Najbardziej na świecie... - wyszeptałem.
Objąłem Jej twarz w swoje dłonie. Miała ją taką ciepłą... Następnie się do Niej przytuliłem. Wtuliła się w moje ramiona. Staliśmy tak, a czas nieubłaganie szybko płynął. Nagle ona poruszyła się, pocałowała mnie raz, delikatnie w usta, złapała za ręce i zamknęła oczy.
- Czujesz to? - zapytała. - To samo, co nad stawem?
- Tak... Jestem przy Tobie taki szczęśliwy... Boję się, że to co się dzieje, to tylko piękny sen, z którego się niedługo wybudzę... I Ciebie już przy mnie nie będzie...
- Mojego uczucia do Ciebie, Pablo, nie da się wyrazić słowami... Lecz ja czuję do Ciebie to samo, co Ty do mnie.
Nagle zobaczyłem na niebie piorun, a zaraz po tym rozległ się gwałtowny grzmot i zaczęła się potworna ulewa. Cała magia, jaka nas otaczała zniknęła.
- Wziąłeś jakiś parasol?
- A skąd ja mogłem wiedzieć, że zacznie padać? - zdziwiłem się.
- No to mamy problem...
- Przecież nie każda randka musi być idealna.
- A czy ja mówię, że ta randka jest nie idealna? Jest wspaniała.
- Chodź, bo mokniemy. - dałem jej moją kurtkę, aby się nią okryła.
Uciekaliśmy przed deszczem. Angie biegła pierwsza, a ja za Nią. Ona ominęła kałużę, lecz ja jej nie zobaczyłem, wszedłem w nią i się poślizgnąłem. Oczywiście wiadomo, że skończyło się to moją kąpielą w tej dziurze pełnej wody. Całe szczęście, że jakoś w tym roku śnieg szybko stopniał i robiło się już naprawdę bardzo ciepło, a była przecież dopiero druga połowa stycznia. Angie usłyszała, jak się przewracam i podbiegła do mnie.
- Pablo? Żyjesz?
- Tak, raczej tak... - ciężko było mi cokolwiek zobaczyć, przez ten gęsty deszcz.
- Wstawaj...
- Staram się, ale ta kałuża jest ślizga.
Moja żona podała mi rękę. Złapałem się jej, lecz wiadomo było, że jestem trochę cięższy od Niej. Gdy już prawie wstałem, oboje się przewróciliśmy. Udało nam się wstać dopiero po dłuższej chwili. Gdy to zrobiliśmy, pobiegliśmy szybko do Resto Band, aby się tam schować przed deszczem, lecz okazało się, że jest zamknięty. Nie mieliśmy gdzie iść, a bałem się, że Angie się przeziębi, co byłoby najgorsze, bo niedługo ma termin porodu. Weszliśmy pod mały daszek, który był przy wejściu. Zaczęliśmy walić w drzwi, bo Francesca ze swoim bratem i rodzicami mieszkają w tym samym budynku co mają bar, tylko że na piętrze. Trafiło się nam, że akurat ulicą przejeżdżała policja. Dwóch policjantów wyszło z radiowozu.
- Coś się stało, drodzy państwo? - zapytał jeden z nich.
- Widzi pan... - zacząłem. - Moja żona jest w ciąży, strasznie pada i boję się, że się przeziębi.
- Aha... To to jest powód nawiedzania ludzi i przerywania ich spokoju?
- Panie władzo, tutaj jest knajpka...
- Ja o tym wiem, ale o ile wiem, jest teraz nieczynna.
- Tak, właśnie... Tutaj mieszka uczennica Studio 21 i jej brat, a tak się składa, że ja jestem dyrektorem tej szkoły...
- Dobrze, dobrze... Opowie pan resztę tej wspaniałej historii na komendzie.
Policjanci zaprowadzili nas do swojego samochodu i zaczęliśmy jechać. Spojrzałem się na Angie. Nie wydawała się jakoś specjalnie przygnębiona.
- Przepraszam, Najdroższa... - powiedziałem. - Trochę głupio wyszło...
- Daj spokój Pablo. Nie Twoja wina. - odpowiedziała. - Bardziej mnie martwi inna rzecz.
- Tak? Jaka?
- Że ten policjant, który prowadzi ten samochód, to ten, co mnie nie lubi...
- Oj, tam... Wszyscy Cię lubią, tylko każdy na swój sposób.
- Oprócz mnie. - rzucił kierowca. - Nie przepadam za panią.
Z jednej strony chciałem się na niego rzucić, że mówi takie rzeczy mojej żonie, a z drugiej strony chciało mi się z tego powodu śmiać. Dlaczego? Nie wiem... Wiem, że gdybym zrobił, albo jedno, albo drugie, to bym pożałował. Za śmiech pożałowałbym od Angie, a za krzyczenie na policjanta... Już wolałbym nie wiedzieć co by się stało... Dojechaliśmy na miejsce. Czekało nas mnóstwo rozmów i od groma straconego czasu... Jednak wiele nam to nie dało... I tak musieliśmy spędzić 24 godziny w więzieniu.
- Przepraszam, Angie... Trochę schrzaniłem.
- E, tam... Nie przejmuj się. W końcu to nie za bardzo Twoja wina. Przynajmniej mamy teraz trochę czasu dla siebie... - pocałowała mnie. - I tak się świetnie bawię...
- E, em... - warknął policjant, który przechodził akurat obok naszej celi.

Następnego dnia, podczas wracania do domu przytrafiła się nam niespodzianka. Sam nie wiem, czy była ona miła, czy raczej nie... Szliśmy ulicą, a ponieważ byliśmy bardzo głodni, wstąpiliśmy do przydrożnej knajpki z fast-food'ami. Kupiliśmy sobie po hamburgerze. Zaczęliśmy wracać do domu, rozmawiając i jedząc. Gdy nagle Angie weszła w jakiegoś faceta. Podniosłem na niego wzrok. Okazało się, że to był ten aktor z teatru...
- O, nie! To znowu WY! - krzyknął. - Zobaczcie, co zrobiliście. - moja żona ubrudziła go swoją bułką. - Ja się śpieszę na premierę, do teatru, a tu dwie takie bezczelne osoby wchodzą mi w drogę!
Cicho się z niego podśmiewaliśmy, lecz, jak nazwał moją Angie bezczelną, ostro się zdenerwowałem.
- E, koleś! Nie pozwalaj sobie! Co, jak co, ale mojej żony się nie obraża!
- Ależ ja Jej nie obrażam. Ja tylko mówię o Niej całą prawdę.
- Mam ci przywalić?
- Taaa... Jasne... Już widzę, jak to robisz! Jesteś niższy ode mnie o połowę, karzełku!
- O, nie! Miarka się już przebrała!
Rzuciłem się na niego z pięściami. Już wygrywałem. Miałem nadzieję, że to, nauczy coś tego idiotę. Teraz powinien zmienić tamto ostrzeżenie z portalu społecznościowego na: "Pablo Galindo - nie obrażać jego żony!". Gdyby nie fakt, że przyjechała policja, może i bym wygrał, a ten koleś przestałby się w końcu nas czepiać, tamtego wydarzenia, na przedstawieniu.
- No, proszę... Panie Galindo... - odezwał się policjant. - A półgodziny temu wyszedł pan z celi... Aż tak bardzo chce pan do niej wrócić?
- Ja to ostatnio mam szczęście... - mruknąłem pod nosem. - Panie policjancie... A z resztą... Co ja się będę panu tutaj, teraz tłumaczył? Niech mnie już pan z powrotem zawiezie na komendę, przepyta ze wszystkiego, znowu zamknie na dobę, czy dwie... Po co się tutaj mordować i tracić czas?
Komisarz pomyślał chwilę. Zerknął na tego wścibskiego aktora, następnie na mnie.
- Kuba... - powiedział do swojego przyjaciela, policjanta. - Odprowadź tego aktora do teatru, a ja sobie z Galindo pogadam.
Gdy drugi komisarz odszedł z moim wrogiem, przestraszyłem się tego, co usłyszałem od policjanta.
- Ale go pan skopał! Należało się cwaniaczkowi... - zaśmiał się.
- To pan go nie lubi? - zdziwiłem się, tak samo, jak Angie.
- Codziennie na swoim koncie, na portalu społecznościowym obrażał mnie, za to, że gdy przyszedłem na któryś spektakl, do teatru, nie wiedziałem kim on jest. Już dawno bym go zbił, ale nie mogę, bo co to by było, jakby mundurowy zbił aktora!
- No, tak... Racja...
- Tylko niech to zostanie między nami... - dodał szeptem. - Tym razem się Wam upiecze, stoi?
Popatrzyłem się na Angie, która była w równym szoku, jak ja.
- Stoi.
- To dobrze, a teraz zmykajcie do domu, zanim tu Kuba przyjdzie.
- A co mu pan powie? Że uciekliśmy?
- Nie... Coś tam mu powiem... Coś się wymyśli. Nie bójcie się, nie będzie to przeciwko Wam.
- Dziękujemy. - odeszliśmy.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy, zamyśleni. Nie mogłem uwierzyć, w to, co się stało. Weszliśmy do domu. Wstawiłem wodę na kawę.
- Mega dziwne dwa dni. Nie sądzisz?
- O, tak... - odpowiedziała Angie. - I kto by pomyślał, że tak łatwo pozbędziemy się tego aktora i, że już nie będzie nas dręczył?
- Heh... Jesteś dumna ze swojego Pabla? - pocałowałem Ją w policzek.
- Tak... Bardzo... - a Ona mnie w usta.
----------------------------------------------------------------------------------
I, jak? Podoba się dzisiejszy rozdział?
Dzisiaj taki dłuższy, gdyż wczoraj był krótki, a poza tym,
jak nie mogę się ruszyć z kanapy to skorzystam na tym
i staram się powydłużać niektóre rozdziały :).


Jeszcze raz: Szczęśliwego Nowego Roku!
bloggerka

4 komentarze:

  1. Ale im sie upiekło haha ;D Kochany Pablo ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Pablo nie pozwoli,
      aby ktoś przezywał Angie :D.

      Usuń
  2. Jeszcze mogła dodać Beto w stroju Spider-Mana tańczącego kaczuszki xD . Ah ta moja wyobraźnia xD. Super rozdział. Życzę weny!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już, to w stroju Kubusia Puchatka :D.
      Dzięki :))

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)