niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 99 - Pożar w domu

Czy Pabla i Angie dotknie nieszczęście?
Co z dzieckiem Angie?
Dowiecie się wszystkiego, czytając rozdział :).
Dzień, jak co dzień... Mieliśmy właśnie wolną niedzielę... Która miała być, jak każda inna, lecz jedna mała drobnostka i cały dzień, i cały najbliższy miesiąc się nam popsuł...
- Pablo, czujesz? Coś jakby się... przypala?
- E tam... Wydaje Ci się, Angie.
- Nie... Nie czujesz?
- Wydaje Ci się. Ja tam nic nie czuję.
Może miał rację? Może tylko mi się coś wydawało? Lecz z minuty, na minutę coraz bardziej pachniało spalenizną, a Pablo nadal tego nie czuł. Dopiero po jakiś piętnastu minutach poczuł.
- Rzeczywiście... Teraz czuję... Pójdę sprawdzić co to.
Pablo poszedł na górę, a ja do kuchni. Zaczęłam robić sobie herbatę. Nagle przerażony Pablo zbiegł z góry.
- Angie, wychodź stąd! - krzyknął zbiegając ze schodów.
Ja za bardzo nie wiedziałam o co chodzi, więc spokojnie zaczęłam wychodzić. Gdy już miałam przejść przez drzwi... Sufit się zaczął zawalać... Dopiero teraz odczułam, że jestem zagrożona... Wyjść już stamtąd nie miałam jak... Wszystkie możliwe przejścia zostały zasypane...
- Dzwoń po strażaków! - krzyknęłam.
- Nic Ci nie jest? Boję się o Ciebie.
A ja się niby o siebie nie bałam? Bałam i to okropnie... Przecież w każdej chwili mogło mi się coś stać.
- Zadzwoń do straży pożarnej!
- Ale nie mam telefonu!
- Idź do sąsiadów! Szybko!
Wyłącz na chwilę "Piosenkę na dzisiaj" i włącz to - "Te creo".
- Nie zostawię Cię tutaj samej!
- Ale jeśli nie zostawisz, to mogę spłonąć!
Wiem, że się o mnie bał... Lecz, co mógł innego zrobić? Nawet się nie widzieliśmy... Dookoła było pełno dymu... Nie widziałam nic oprócz niego... Słyszałam trzaski, oraz żar ognia, a także krzyki Pabla... Bałam się... Okropnie się bałam... Tak naprawdę, to nie chciałam, żeby mnie zostawiał, lecz co mógł innego zrobić?
- Idę, ale zaraz wracam po Ciebie, Najdroższa! - usłyszałam.
Czyli jednak poszedł... Wtedy ogarnął mnie jeszcze większy strach niż wcześniej... Wiedziałam, że postąpił słusznie... Zamknęłam oczy... "Que en tus brazos, ya no tengo miedo..."* Myślałam o Pablo... Zaczęłam po cichu śpiewać... "Te quiero... Te quiero... Que me extrañas con tus ojos..."** On na pewno tutaj wróci i mnie uratuje... On by mnie tak tutaj nie zostawił... "Te creo... Te creo..."*** Już straciłam ostatnią nadzieję, że ktokolwiek mnie uratuje... Że kogokolwiek jeszcze zobaczę... Ale chyba, dla Pabla warto?Ogień był już coraz bliżej... Ostatnia iskierka nadziei wyparowała razem z moimi łzami... Już powoli mnie tutaj nie ma... Odchodzę... "Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak chciałabym umrzeć (...). Ale choćbym próbowała, z pewnością nie wpadłabym na coś takiego... (...) Oto miałam oddać życie za kogoś innego, za kogoś, kogo kochałam. To dobra śmierć, bez wątpienia. Szlachetny postępek. Coś znaczącego."****
Już możesz włączyć "Piosenkę na dzisiaj". :D
Jak jest w niebie? Cudownie... Nie ma trosk... Problemów... Otaczają cię, twoi bliscy... Tak bardzo tęskniłam, za Marią, aż w końcu się z nią zobaczyłam. Wygląda zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam...
- Witaj, siostro. - przywitałam się.
- Jak Ty mogłaś im to zrobić?
- Jakim: im?
- Im wszystkim! Jak Ty mogłaś odejść i nie walczyć! Wiesz, że wszyscy Cię tam potrzebują, a w szczególności Twój mąż, Pablo. Zabrałaś Mu Wasze dziecko...
- Ono także nie przeżyło?
- Nie, Angie. Gdybyś chociaż trochę powalczyła o siebie, może byście oboje przeżyli, a tak to nie zostawiłaś nic swojemu mężowi... Nic, a nic... Został sam... Pogrążony w ciężkiej żałobie... Teraz będzie cierpiał przez kilkadziesiąt lat, aż w końcu zdecyduje się i popełni samobójstwo...
- Jak to? Dlaczego On to zrobi?

- Nie wiesz? Z tęsknoty za Tobą... Z tęsknoty za Wami...
Boże, co ja zrobiłam? Czy przeze mnie Pablo się zabije? Przecież może sobie żyć na ziemi i czekać, aż przyjdzie Jego czas... Nawet jeśli będę za Nim tęskniła, to On życie ma tylko jedno jedno...

- Angie... Proszę, nie rób mi tego... - usłyszałam.
Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani co tutaj robię. Wszystko dookoła było jeszcze rozmazane, lecz stwierdziłam, że to co słyszę to głos mojego męża.
- Nie poradzę sobie bez Ciebie...
- Pablo... - wyszeptałam.
- Angie... Jesteś? Przeżyłaś... naprawdę cud... Kochanie, wiedziałem, że mnie nie zostawisz... Nie zrobiłabyś mi tego...
- Kocham Cię... - powiedziałam resztkami sił.
- Ja Ciebie też, Najdroższa... A teraz odpoczywaj...
- Byłeś tutaj cały czas?
- Tak... Byłem, jestem i będę... Nie opuszczę Cię na krok...

/Dwa tygodnie później/
Zaczęliśmy się znowu kłócić. Ja twierdziłam, że ten cały pożar to wina Pabla, a Pablo, twierdził, że to moja wina. W każdym razie, ktoś z nas był bardzo nieostrożny. Ale to przecież nie było ważne... Ważniejszą, gorszą rzeczą było to, że zostaliśmy bez dachu nad głową... Cały dom doszczętnie się spalił. Staliśmy na dworze i kłóciliśmy się. Nagle zobaczyliśmy policjanta, który miał przeprowadzić śledztwo, co było przyczyną pożaru. Jednak tego, co się dowiedziałam to się nie spodziewałam.
- Od czego wybuch ten pożar?
- Nie uwierzycie... - powiedział zaprzyjaźniony z nami policjant. - Ktoś podpalił Wam dom...
Byłam w wielkim szoku. Kto mógłby chcieć nas zabić? Kto chciałby nas pozbawić dachu nad głową? Kto, aż tak bardzo nas nienawidzi?
- Czy uda się wam dowiedzieć, kto to zrobił? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Jest małe prawdopodobieństwo tego, że nam się to uda. 80% pożarów zostaje niewykrytych... Ale postaramy się zrobić wszystko, co w naszej mocy.
----------------------------------------------------------------------------------
* - "Że w Twoich ramionach, już się nie boję..." - fragment "Te creo".
** - "Kocham Cię... Kocham Cię... Że już tęsknię, za Twoimi oczami..." - ponowie "Te creo".
*** - "Wierzę Ci... Wierzę Ci..." - i jeszcze raz "Te creo" (żebyście mnie źle tutaj nie zrozumieli: chodziło mi tutaj, że Angie wierzy Pablo, że po nią wróci).
**** - fragment "Zmierzchu", Stephanie Meyer. Prawdopodobnie rozdział 22 - "Zabawa w chowanego".

Podoba się rozdział? - Komentujcie!
Tak... wiem, wiem... Mam bujną wyobraźnie. Czasami, aż za bardzo :D.
Już jutro wielka setka! Mam nadzieję, że będziecie i przeczytacie!


Pozdrawiam :)
bloggerka

10 komentarzy:

  1. Czy wróżba się spełni? Chodzi mi o te czworaczki. (rozdział 50). Nareszcie jakiś dramat xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego się dowiesz w najbliższym czasie :).
      Heh... Zawsze trochę dramatyzmu musi być :D.

      Usuń
  2. To na stówę Jackie! Przez chwilę myślałam, że zabiłaś Angie... :(
    Ale na szczęście nic im się nie stało :)
    PS Popacz co znalazłam, słooodkie :* - http://demotywatory.pl/4265828/Piekna-milosc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się już jutro wyjaśni :).
      No Angie trafiła do szpitala, ale wyszła po dwóch tygodniach...

      Co do PS:
      Ojej! Cudowne i słodkie! :)

      Usuń
  3. Bardzo romantyczny ten rozdział. :) Na pewno przeczytam jutrzejszą setkę :D
    Ja dopiero zaczęłam pisać, a ty już setny rozdział. Jak chcesz to zobacz http://www.blogger.com/blogger.g?blogID=1069128917853373180#editor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Serdecznie zapraszam. Stanie się coś wspaniałego. :D
      Mogę powiedzieć, że Pablo będzie wspominał ich początki :).
      Ale nic więcej nie zdradzam! Dowiesz się jutro... :)

      Usuń
  4. Sorry http://ej-romantycznahistoria.blogspot.com/ to to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodząc na bloga, zauważyłam, że nie jest o Violetcie,
      więc mogę Ci obiecać, że przeczytam jeszcze dzisiaj prolog. :)
      (jeśli za bardzo się nie orientujesz, o co mi chodzi,
      zajrzyj pod wczorajszy rozdział, dokładniej pod komentarze)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Podejrzewam ok. 11, ale nie obiecuję,
      gdyż planuję się jutro wyspać :D.

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)