wtorek, 30 czerwca 2015

Sezon 3 - Rozdział 40 - Tata kiedyś wróci...

Kim jest tajemnicza kobieta, z którą całował się Pablo?
Tego dowiecie się już teraz! ;)
Zastanawiałam się, co mam zrobić. Udawać, że tego nie widziałam? Wybiec i zrobić scenę zazdrości? Stwierdziłam, że ta pierwsza opcja będzie chyba lepsza. Stanęłam ponownie przy keyboardzie tak, jakbym w ogóle od niego nie odchodziła. Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają. Do salonu wszedł Pablo razem z kobietą, która chwilę temu zrobiła mu scenę zazdrości. Staliśmy w ciszy. Nikt z nas nie chciał podjąć się rozpoczęcia rozmowy. W końcu zdecydowałam, że ja ją zacznę, gdyż dalsze bezczynne stanie nie miało żadnego sensu.
- To jest chyba ten moment, gdy powinieneś nas sobie przedstawić... - zaproponowałam, a on dziwnie się na mnie spojrzał. - Cześć, jestem Angie. Żona Pabla. - podałam jej rękę.
- Brenda, miło mi. - uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam się na Pabla. Wyglądał na zakłopotanego. Widocznie nowo poznana przeze mnie Brenda nie była tylko jego znajomą...
- Pewnie czekasz na wyjaśnienia... - zaczął, a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi. - To jest taka odrobinę skomplikowana sprawa... Ja i Brenda poznaliśmy się już jakiś czas tamu i...
- Jakiś czas temu? Przecież ty od tygodnia nie pamiętasz zupełnie nic. - widocznie o tym również zapomniał.
- Poznaliśmy się w szpitalu. Dużo rozmawialiśmy ze sobą i okazało się, że wychodzimy tego samego dnia. Umówiliśmy się na spotkanie, bo stwierdziliśmy, że nawet pasujemy do siebie...
- Czy ty sam siebie słyszysz? - nie dowierzałam. - Przecież ty nic o sobie nie wiesz. Skąd możesz wiedzieć, że do niej pasujesz? - zdenerwowałam się. - A powiedziałeś jej o tym, że od kilkudziesięciu lat masz żonę i dziecko? - spojrzałam w jej stronę.
- Tak, wiem o wszystkim. - odpowiedziała mi. - Powiedział mi wszystko, co sam pamięta. Wiem też, że za jakiś czas sobie ciebie przypomni i być może wróci do ciebie, ale jak na razie mi to nie przeszkadza.
"Bezczelna!" - pomyślałam. Jak on to sobie wyobraża? Że dopóki nie wróci mu pamięć będzie mógł się spotykać z kim tylko zechce? Moje zdanie nie ma już tutaj najmniejszego znaczenia?
- Dlatego nie chciałeś wrócić do domu... - pomyślałam na głos. - Tylko dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? Chciałeś mnie oszukiwać?
- Nie. - odpowiedział. - Tak jakoś wyszło... Przepraszam.
Wzięłam swoją torbę z kanapy i wyszłam z jego domu. Wsiadłam do samochodu i zacisnęłam najmocniej, jak potrafiłam, oczy. Wzięłam głęboki oddech, otworzyłam je i odpaliłam pojazd. Odjechałam. Chciałam nie płakać, ale nie udało mi się to. Całą drogę do domu po policzkach spływały mi łzy. "Jak on sobie to teraz wyobraża? Czy mam się na coś takiego zgodzić?" - cały czas dręczyły mnie te myśli. Jeśli on uważa, że to jego jedno "przepraszam" coś zmieni, to jest w błędzie. "A co jeśli on się w niej zakocha? I mimo, że sobie wszystko przypomni to i tak będzie chciał zostać z nią?" - martwiłam się. To już nie był ten sam Pablo... Tak bardzo tęskniłam za tą jego starą wersją... Najgorsze było to, że to działo się przeze mnie. Gdybym się wtedy z nim nie pokłóciła... Gdybym nie dała mu się wyprowadzić z domu... Gdybym nie związała się z Edwardem... Gdybym wcześniej wyznała mu, że go kocham... Gdybym wtedy nie uciekła... Gdybym po prostu była przy nim, to wszystko by się nie wydarzyło. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Mimo, że i tak bym od niego nie odebrała, miałam nadzieję, że to właśnie on do mnie dzwoni, ale pomyliłam się. To był Edward. Nie będę ukrywała, że nieco zdziwił mnie jego telefon.
- Halo? - nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej, Angie. - przywitał się.
- Po co dzwonisz? - zapytałam niemiło.
- Bo chciałem się dowiedzieć, co tam u ciebie. Jak tam? Jesteście już razem? Pewnie tak, bo wątpię, żeby tak długo zajęło mu przypomnienie sobie ile dla siebie znaczycie.
To zdanie wyniszczyło mnie psychiczne. Rozłączyłam się i wyłączyłam telefon, który rzuciłam na siedzenie obok. Gdy tylko dojechałam do domu, wysiadłam z samochodu i pobiegłam na górę. Zamknęłam się w sypialni i zaczęłam płakać. Miałam już dość. Dobrze, że Martiny nie było w domu, bo nie chciałabym się jej tłumaczyć. Zerknęłam na zegarek. Było za trzy czwarta. Włączyłam telefon, ponieważ zaczęłam się martwić o moją córkę, która od godziny powinna być w domu. Na ekranie wyświetliła mi się informacja.
5 nieodebranych połączeń od: Edward
3 nieodebrane połączenia od: Martina
1 nowa wiadomość od: Martina
Otworzyłam SMS'a. Nastolatka pisała w nim, że wróci dzisiaj późno, bo razem z Tomem wychodzą wieczorem do kina, a oprócz tego je u niego obiad. "Przynajmniej obędzie się bez zbędnych pytań..." - pomyślałam. Mimo wczesnej pory wskoczyłam pod prysznic, wykąpałam się, przebrałam w piżamę, a następnie wskoczyłam do łóżka. Chciałam zasnąć i nie budzić się, jak najdłużej to możliwe. W snach nie ma zmartwień, ani problemów... Życie jest prostsze...

Obudziłam się w środku nocy. Otworzyłam powoli oczy, gdy zobaczyłam, że na brzegu mojego łóżka ktoś siedzi. Ciężko mi było dostrzec kto to, ponieważ było ciemno, ale na pewno nie była to Martina. Światło, które dostawało się do sypialni przez niedokładnie zasłonięte okno, niewiele dawało, aczkolwiek gdy wytężyłam wzrok miałam wrażenie, że poznałam tę osobę.
- Pablo? - spytałam prawie niesłyszalnie.
Sylwetka obróciła się w moją stronę. Wtedy nie miałam już żadnych wątpliwości, że to jest on.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- To ci się śni. - odpowiedział. - Tak naprawdę mnie tutaj nie ma. - wstał i zaczął iść w kierunku drzwi.
- Zaczekaj! - poprosiłam, a on się na mnie spojrzał. - Skoro to sen, to zostań jeszcze przy mnie. 
Podszedł do mnie i nachylił się nade mną. Poczułam, jak dotyka swoją dłonią mojego policzka. Słyszałam jak oddycha. Jego oddech był regularny i spokojny. Zupełne przeciwieństwo mojego. Czułam, że wariuję. Był tak blisko... 
- Zostań, proszę. - powiedziałam.
Wtedy on położył się obok mnie i pozwolił mi się w siebie wtulić. Objął mnie ramieniem.
- Słodkich snów, najdroższa. - mruknął mi na ucho.
Tak bardzo mi tego brakowało... To ciepło, które odczuwałam... I ten zapach jego perfum... Byłam prze szczęśliwa... Nie da się słowami opisać tego, co w tamtej chwili czułam. Okropnie za tym tęskniłam...

Gdy nad ranem się obudziłam, niestety okazało się, że to rzeczywiście był sen. Nie było go już przy mnie, a niemożliwe byłoby, aby wstał i wyszedł, skoro całą noc przytulałam się do niego. Ten sen był naprawdę realistyczny. Po raz kolejny umocniłam się w przekonaniu, że bardzo go potrzebuję. Zeszłam na parter. Tam moja córka jadła śniadanie.
- Cześć mamo. - przywitała się.
- Cześć. - odpowiedziałam jej. - O której wczoraj wróciłaś do domu?
- Po jedenastej, ale nie chciałam cię budzić. - odparła krótko.
- A jak tam się wczoraj bawiłaś z Tomem? Na jakim filmie byliście? - zapytałam.
- Na "Zostań jeśli kochasz". Bardzo fajny film. Oczywiście Tom był przeciwny, ale nie miał wyjścia. - uśmiechnęła się. - A jak tam wczoraj było u taty? Przypomniał sobie coś?
- Nie. Nadal jest bez zmian - powiedziałam. - Masz dzisiaj lekcje z Gregorio? - bezskutecznie próbowałam zmienić temat.
- Tak, o jedenastej. - odpowiedziała, ale od razu wróciła do wcześniejszej rozmowy. - Wiesz, że wydawało mi się, że widziałam go wczoraj na mieście? Miałam do niego podejść, ale szedł z jakąś kobietą za rękę, więc stwierdziłam, że to raczej nie on.
"Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz." - pomyślałam.
- Pewnie masz rację. To nie był on.
Nie chciałam jej na razie mówić, że jej ojciec znalazł sobie na pewien czas inną. Tym bardziej, że niedługo miała mu wrócić pamięć, miał wrócić do domu i miało być tak, jak kiedyś. W duchu powtarzałam sobie, że szybko mu to minie, że wszystko się ułoży, tylko musi minąć trochę czasu, ale chyba sama nie do końca w to wierzyłam.
- Mamo, wszystko gra? - spytała Martina. - Wyglądasz na smutną. Czy wczoraj u taty zdarzyło się coś, co nie powinno?
Skąd ona mogła to wiedzieć? Pablo miał rację. Ona znała nas lepiej niż nam się wydawało.
- Tak, ale proszę, nie pytaj. Nie chcę znowu o tym myśleć... - poprosiłam.
- Jak wolisz, ale sama mi kilkaset razy już powtarzałaś, że człowiekowi jest lepiej, jeśli z kimś porozmawia, a przecież mnie możesz zaufać.
- Tak, wiem córciu. Bardzo cię kocham i bezgranicznie ci ufam, ale naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- W takim razie nie mogę ci w żaden sposób pomóc. Pamiętaj, że tata kiedyś wróci. - przytuliła mnie. - Muszę lecieć do Studia. Widzimy się później. - wyszła.
"Tata kiedyś wróci." - doskonale o tym pamiętałam i praktycznie tylko to powstrzymywało mnie od zrobienia jakiejś głupoty.

Hola! Jak Wam się podoba rozdział?
To już 40 (a raczej 240 O.o)! Jak to szybko zleciało :')

Do zobaczenia niedługo! <3
bloggerka

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Nowy wygląd!

Hej!
Jak zdążyliście już zauważyć (albo nie) blog dzisiaj był nieczynny przez parę godzin.
A to dlatego, że przeszedł parę zmian, które mam nadzieję, że się Wam podobają :D.
Wiem, że miały się one pojawić już dawno temu, ale nigdy nie miałam czasu, żeby to zrobić, więc wykorzystałam swoje dzisiejsze, wolne popołudnie i zmieniłam to, co planowałam.
Efekt może nie wyszedł dokładnie tak, jak chciałam, ale mimo to mam nadzieję, że się Wam podoba i szybko się do niego przyzwyczaicie ;)
Miał pojawić się jeszcze nagłówek, ale mimo wielu prób zrobienia czegoś w miarę znośnego, to i tak nie udawało mi się to :/. Trudno, popróbuję jeszcze trochę i może kiedyś się pojawi =)

Miłego dnia! :*
bloggerka

Ps. Był ktoś na wczorajszym koncercie Lodo w Warszawie? Jak się bawiliście? Ja świetnie. Mam nadzieję, że niebawem wróci do Polski ^_^

sobota, 27 czerwca 2015

Sezon 3 - Rozdział 39 - I to wszystko z mojej winy...

Hej!
Zapraszam Was na pierwszy rozdział
wstawiony w te wakacje! ;)
Od rana zastanawiałam się, czy powinnam odwiedzić Pabla. Przecież dzień wcześniej wyprosił mnie ze swojego domu i to nie w najgrzeczniejszy sposób. Ale jeśli wtedy rzeczywiście przypomniał sobie jakiś moment z naszego życia, to może zdążył już do tej pory przypomnieć sobie ich więcej? I może przypadkiem były to te lepsze chwile? Cały czas zadręczałam sobie tym głowę. Czy, aby na pewno wtedy sobie coś przypomniał? Wydawało mi się, że tylko to mogło usprawiedliwić jego zachowanie. Po długich bitwach z myślami stwierdziłam, że jak się do niego wybiorę, to przecież nic złego się nie stanie. Odwiozłam moją córkę do Studia, a następnie pojechałam w kierunku jego domu. Zerknęłam na zegarek. Nie było jeszcze ósmej, więc stwierdziłam, że wybiorę się na zakupy i zjemy razem śniadanie. Od czasu wypadku Gregorio wręcz zabronił mi przychodzić do pracy. Powiedział, że jeśli mam do niej wrócić, to tylko i wyłącznie z Pablem. Tak naprawdę przeszkadzało mi to, że mam aż tyle wolnego czasu, ale przynajmniej zaczęłam robić coś dla siebie. Podjechałam do pobliskiego supermarketu i zaczęłam spacerować z wózkiem pomiędzy półkami. Gdy był on już cały zapełniony towarami, podjechałam z nim do kasy. Kolejka nie była długa. Jestem cierpliwym człowiekiem, aczkolwiek moja cierpliwość zawsze zawodziła mnie, gdy stałam w kolejce. Zaniosłam torby do samochodu i odjechałam. Gdy wyjechałam z parkingu było dwadzieścia po ósmej. Stwierdziłam, że to bardzo dobry czas. Pół godziny później znalazłam się pod jego domem. Trzymając w ręku dwie torby przeładowane zakupami po brzegi, zapukałam do drzwi. Zdziwiło mnie to, jak szybko Pablo mi je otworzył.
- Cześć. - przywitałam się przechodząc przez próg. - Pomyślałam, że moglibyśmy zjeść razem śniadanie. Byłam już na zakupach w markecie i kupiłam różne produkty. Myślę, że możemy zrobić z tego coś dobrego. - powiedziałam stawiając reklamówki na stole w kuchni.
Dopiero wtedy zauważyłam coś, co okropnie mnie zdziwiło. Pablo był ubrany w miarę elegancko. Spodziewałam się, że otworzy mi w samej bieliźnie, jak zazwyczaj robił z rana, ale nie. Miał na sobie ciemną koszulę, którą doskonale pamiętałam z tamtego poranka, gdy się u niego obudziłam, dżinsowe spodnie, a nawet buty co zdziwiło mnie najbardziej, bo przecież nigdy nie chodził po domu w butach. Podeszłam nieco bliżej niego. Cudownie pachniał. Odkąd pamiętam, uwielbiałam jego perfumy. Zawsze przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Tylko dlaczego on się tak wystroił? I to na dodatek z samego rana? Nawet nie wiedziałam, jak mogę go o to zapytać. Dobrze, że sam zaczął temat.
- Widzisz, bo właśnie miałem wychodzić...
- A ja ci przeszkodziłam? Bardzo przepraszam. Nie spodziewałam się, że się z kimś umówisz. W takim razie, nie będę przeszkadzała.
- Nie, możesz zostać. Odwołam spotkanie. To naprawdę nic ważnego. - zapewniał.
- Ale na pewno? Bo dla mnie to żaden problem wrócić do domu i zjeść sama.
- Na pewno. Przecież jesteś moją żoną. Zawsze będziesz na pierwszym miejscu. - uśmiechnął się odrobinę ponuro. - Wybaczysz mi na chwilę? Muszę wykonać telefon, że nie przyjdę.
- Jasne. - odparłam. - Ja wezmę się za przygotowanie śniadania. - zaproponowałam.
Wyjęłam z torby dwie papryki, które zaczęłam przemywać pod wodą, ale gdy tylko Pablo opuścił pomieszczenie naszła mnie myśl, żeby pójść i podsłuchać z kim rozmawia. Wiem, że nie powinnam, ale przecież to było podejrzane. Nikogo, ani niczego nie pamięta, a się z kimś umawia? Musiałam to koniecznie zbadać.
- Przepraszam cię, ale nie dam rady przyjść. Mam nagłych gości na śniadaniu, ale myślę, że na obiad powinienem być wolny. Co ty na to? Dobrze, to jesteśmy umówieni. Do usłyszenia. - rozłączył się, a ja szybko wróciłam do kuchni.
Wróciłam z powrotem do mojej wcześniejszej czynności, gdy po chwili on pojawił się obok mnie.
- W czym mogę ci pomóc? - spytał.
- Możesz sparzyć, obrać i pokroić pomidory. - zaproponowałam.
Gdy wszystko było już gotowe, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść w zupełnej ciszy. Nie potrafiłam tak. Szczególnie z nim. Nie docierało do mnie, jak mogłam po cichu jeść śniadanie z osobą, z którą od zawsze miałam tysiące tematów o których chciałam porozmawiać.
- Przypomniało ci się już coś? Cokolwiek? - zapytałam.
- Nie. - odparł.
- A wczoraj, jak śpiewaliśmy? Gdy skończyliśmy dziwnie zacząłeś się zachowywać. Czy wtedy na pewno nic sobie nie przypomniałeś? - może i wyszłam na ciekawską, ale musiałam znać odpowiedz na to pytanie.
- To było takie chwilowe przejaśnienie, którego już niestety nie pamiętam. Wiem, że byłem na ciebie wczoraj przez nie zdenerwowany. Przepraszam.
- Przecież nic takiego się nie stało. - udawałam, że to mnie wcale nie ruszyło. -  Zaskoczyłeś mnie wczoraj.
- Czym? - zdziwił się.
- Tym, że znałeś tekst piosenki.
- Sam nie wiem, jak to się stało. Posłuchałem ciebie i tak jakoś wyszło, że nie wiadomo skąd nagle znałem do niej akordy i refren.
- Tylko refren? - jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. - Chyba musimy to sprawdzić. - podeszłam do keyboardu i zaczęłam znowu grac fragment piosenki, którą śpiewaliśmy dzień wcześniej. "Teraz chwyć mą dłoń, nie chcę czekać"*. On się uśmiechnął, wsłuchał w mój głos, stanął obok mnie, wziął gitarę i zaczął śpiewać. "Czuję wiatr w naszych skrzydłach... Polecimy..."* Chwilę potem zaczęliśmy razem śpiewać dalszą część zwrotki. "I jak dobrze
czuć miłość do ciebie, gdy jesteś u mego boku... I tak pięknie jest patrzeć na ciebie i przytulić cię kolejny raz..."* Uwielbiałam z nim śpiewać. Czułam wtedy, że jesteśmy naprawdę blisko siebie... To uczucie było niebywałe... Miałam wrażenie, że gdy śpiewamy razem, on wszystko pamięta... Przypomina mu się wtedy uczucie, którym się darzymy...
- Czy, aby na pewno pamiętasz tylko refren? - uśmiechnęłam się.
- Ja... - zaczął. - Ja miałem wrażenie, że coś sobie przypomniałem, ale już tego nie pamiętam... To było takie ciepło w środku... Jakiś uśmiech... Pocałunek...
Poczułam, że podszedł do mnie bliżej. Nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać... Przymknęłam oczy. W duchu skakałam już z radości, ale chyba odrobinę się pośpieszyłam. Pocałowaliśmy się, bardzo delikatnie, a gdy się od siebie odsunęliśmy nie było już tak samo, jak wcześniej.
- Nic nie poczułem. - powiedział. - A przysiągłbym, że przed chwilą odczuwałem coś wyjątkowego... Takiego innego...
- Pablo wiem, że to się może wydawać dziwne, ale muzyka w magiczny sposób sprawia, że zbliżamy się do siebie. Zauważyłeś? Gdy śpiewamy, patrzymy na siebie z miłością i wtedy widzę, jak bardzo mi ciebie brakuje. Mam wrażenie, że wtedy sobie wszystko przypominasz, a gdy piosenka się kończy, niestety wszystko idzie w niepamięć.
- Może, jak więcej pośpiewamy, to sobie coś w końcu przypomnę? Co ty na to?
Kiwnęłam głową. Spojrzał mi prosto w oczy i zaczęliśmy dalej grać. Czas mijał nam bardzo szybko. Śpiewaliśmy tylko refren śpiewanej przez nas wcześniej piosenki, ale to w zupełności wystarczyło. W międzyczasie robiliśmy sobie przerwy, aby ze sobą porozmawiać. Wtedy zrozumiałam, jak bardzo brakuje mi go przy sobie. Dlaczego bałam się przyznać wcześniej, że bardzo go kocham? Przynajmniej od kiedy się obudził miałam pewność, że kiedyś wrócę do swojego normalnego życia z nim u boku. Zaczęliśmy ponownie śpiewać. Nagle w połowie piosenki przerwało nam wejście pewnej osoby.
- Czyli dlatego nie przyszedłeś rano, tak? - rzuciła.
- Zaczekaj, to nie tak, jak ci się wydaje... - zapewniał ją Pablo.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - odpowiedziała i wyszła.
- Proszę zaczekaj tu. - poprosił mnie Galindo, a następnie pobiegł za obcą dla mnie kobietą.
Zastanawiało mnie, kto to może być. Kiedy on mógł ją poznać? Widocznie dzień wcześniej musiał wyjść z domu. Wyjrzałam przez okno. Kłócili się na dworze, przed domem. On próbował ją uspokoić, ale ona nie chciała go słuchać. Nagle stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewała... Oni się pocałowali... I z tego, co widziałam, robili to bardzo namiętnie... Czułam, że burzy się mój wewnętrzny świat. Nagle pojawiła się obawa, że już nigdy nie odzyskam tego Pabla, który od zawsze kochał mnie najszczerszą miłością... Bałam się, że zamienił się w osobę, która była zupełnym jego przeciwieństwem... I to wszystko z mojej winy...

* - fragment "Abrazame y veras"

Jak Wam się podoba?
Wiem, że taki trochę krótki, ale pisałam go jeszcze w roku szkolnym,
gdy nie miałam zbytnio czasu.
Mimo to, mam nadzieję, że jakiś bardzo zły nie jest ;D.

Udanych wakacji! ;*
bloggerka

sobota, 20 czerwca 2015

Sezon 3 - Rozdział 38 - Przytulisz mnie i zobaczysz

Hola chicos!
Zapraszam na rozdział! ;)
Mimo, iż to nie był mój najlepszy czas w życiu i tak odczuwałam szczęście. Pablo się w końcu wybudził, a to, że mnie nie pamięta, nie przeraża mnie tak bardzo. Zawsze mogło być gorzej... Pamieć niedługo mu wróci i wszystko sobie przypomni. Wiedziałam, że kiedyś będzie dobrze, bo przecież musi. Po tygodniu nareszcie mógł wyjść ze szpitala. Tamtego dnia przyszłam do niego z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nareszcie... Nareszcie miał wrócić do domu...
- Cześć. - przywitałam się wchodząc do sali. - To co? Dziś w końcu ten wielki dzień?
- Właśnie chciałem z tobą porozmawiać na ten temat... - zaczął.
Gdy tylko się na niego spojrzałam, od razu wiedziałam, że nie będzie to najlepsza rozmowa. Przeczuwałam o czym chce dyskutować, ale miałam nadzieję, że tak naprawdę się mylę.
- Uważam, że lepiej będzie jeśli pomieszkam jeszcze tam, gdzie mieszkałem do tej pory. - dokończył. - Wiem, iż pewnie zmartwiłem cię tą wiadomością, ale daj mi to wytłumaczyć. - poprosił. - Chciałbym mieszkać sam dopóki sobie nie zacznę wszystkiego przypominać. Potrzebuję paru dni, żeby się w tym wszystkim odnaleźć... Nie masz nic przeciwko, prawda?
- Jasne, że nie. - odpowiedziałam. - Rozumiem, że jest ci teraz pewnie ciężko...
- Przeczuwam, iż to naprawdę będzie tylko kilka dni. - zapewnił. - Od czasu, kiedy się obudziłem, minął tydzień. Lekarz stwierdził, że potrzebuję dwóch, aby chociaż częściowo pamięć mi wróciła, więc...
- Oczywiście. Jeśli uważasz, że tak będzie lepiej, to tak zróbmy.
Pewnie łatwo było się domyślić, iż nie za bardzo mi to odpowiadało. Chciałam mieć już go w domu, przy sobie. Nie mogłam się już tego doczekać... Ale przecież nie będę go tam trzymała na siłę. Wróci, kiedy sam tego będzie chciał. Nie będę go do niczego zmuszała.
- Ale będę mogła cię odwiedzać? - wolałam się upewnić.
- No jasne! - odpowiedział. - Musimy spędzać ze sobą wiele czasu. Jeśli myślisz, że poprosiłem o to, ponieważ chcę cię unikać, to jesteś w błędzie. Spróbuj postawić się w moim miejscu. Niczego nie pamiętam i mam się wprowadzić do domu niby obcej, a jednak nie do końca, kobiety. Mimo, iż minął dopiero tydzień to ja zdobyłem do ciebie już bezgraniczne zaufanie, aczkolwiek i tak pewnie czasami czułbym się nieswojo. - powiedział. - Mam nadzieję, że nie zrozumiałaś mnie źle. Chodzi mi o to, iż...
- Wszystko rozumiem, serio. - przerwałam mu. - Naprawdę nie musisz już mi się dłużej tłumaczyć. Po prostu będziesz się czuł pewniej. - podsumowałam. - Zakończmy już ten temat. - poprosiłam. - Widzę, że już się spakowałeś. Pomogę ci się zabrać.
- Dziękuję, poradzę sobie. - odparł. - Zaniosę torby do samochodu, a ty poszłabyś odebrać mój wypis, dobrze?
- Okej. - przytaknęłam. - Tylko jest mały problem... - zamyśliłam się. - Ty nie wiesz, jak wygląda mój samochód.
- W takim razie, zaczekam przed szpitalem.
Zgodziłam się na ten układ. Szliśmy razem przez długi szpitalny korytarz, na którego końcu się rozstaliśmy. On wyszedł przed budynek, a ja podeszłam do rejestracji, aby odebrać potrzebne dokumenty. Gdy czekałam, aż w końcu je wszystkie dostanę, podszedł do mnie lekarz Pabla i zaczął ze mną krótką rozmowę.
- Życzę wam powodzenia. - powiedział.
- Dziękuję. Na pewno się przyda... - odparłam nieco zmartwiona. - Panie doktorze, czy to normalne, że minął tydzień, a on jeszcze nic nie pamięta?
- Wydaje mi się, że tak. Wie pani, może być różnie. Może być tak, że za dopiero za dwa tygodnie zacznie sobie wszystko przypominać, albo że za miesiąc od razu wróci mu cała pamięć. Nie raz dzieją się cuda, tylko czasami ich nie widzimy, albo ich nie chcemy. Zobaczy pani, będzie dobrze. Potrzeba odrobiny cierpliwości.
- Jeszcze raz dziękuję. - powiedziałam, gdy otrzymałam już do ręki wszystkie papiery. - I za tę rozmowę, i za opiekę nad moim mężem.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się do mnie. - Niech mąż zjawi się za tydzień na kontroli. - powiedział. - Do widzenia.
- Do widzenia. - pożegnałam się i wyszłam z budynku.
Pablo stał niedaleko drzwi wejściowych i korzystał ze swojego telefonu komórkowego. Chyba robił do po raz pierwszy od wybudzenia się. Podeszłam do niego i podałam mu wszystkie kartki, które otrzymałam.
- Masz. Nie zgub tego.
- Dzięki. - schował papiery do jednej z toreb. - Mam do ciebie jeszcze jedno małe pytanie. - powiedział, gdy zaczęliśmy iść w kierunku samochodu.
- Słucham.
- Kto to jest Gregorio i dlaczego mam tyle połączeń do niego?
- Gregorio? A skąd ci on nagle przyszedł do głowy? Zaczęło ci się coś przypominać? - kąciki moich ust lekko się uniosły.
- Nie, ale właśnie przeglądałem spis moich kontaktów i jest on trzecim najczęściej wybieranym kontaktem zaraz po tobie i Martinie.
- Gregorio jest nauczycielem tańca w Studio i twoim zastępcą. Jest... Jak to delikatnie nazwać? Jest odrobinę nerwowym człowiekiem i często się kłócicie.
- Zgaduję, że Beto to też jakiś nauczyciel ze Studia.
- Tak. Uczy śpiewu. Jest nieco zakręcony, ale pozytywnie oczywiście.
Po tej krótkiej rozmowie doszliśmy do auta. Włożyliśmy torby do bagażnika, a następnie do niego wsiedliśmy. Ruszyliśmy w stronę jego domu.
- Daleko stąd mieszkam? - zapytał.
- Jakieś dwadzieścia minut jazdy.
- A daleko mam do ciebie?
- Około półgodziny, czterdzieści minut samochodem. Mieszkamy w dwóch różnych końcach miasta. - odpowiedziałam. - Jak ty zamierzasz sobie poradzić? Nawet nie wiesz, gdzie są sklepy, poczta czy bank.
- Ale jeszcze pamiętam jak się czyta. Będę raczej potrafił przeczytać na drzwiach logo i rozróżnię fryzjera od apteki. - uśmiechnął się. - Czuję, że niedługo pamieć zacznie mi wracać. - stwierdził.
- Tak? Dlaczego tak uważasz?
- Nie wiem. Tak po prostu to czuję.
- Spójrz w prawo. - poprosiłam. - To właśnie jest nasze Studio. - zwolniłam na chwilę.
Muzykę było słychać na ulicy. Akurat leciał kawałek mojej siostrzenicy do którego przed budynkiem tańczyła grupka uczniów. Kawałek dalej stała inna gromada, która przygrywając sobie na instrumentach śpiewała rockową wersję "Habla si puedes".
- Łał, to musi być naprawdę świetne miejsce. - skomentował.
Pojechaliśmy dalej. Mimo wielu tematów o których mogłam, a nawet chciałam z nim porozmawiać, siedzieliśmy w ciszy. Ja byłam dla niego zupełnie obcą osobą. Było w tym coś przykrego, aczkolwiek cieszyłam się, że przynajmniej jest już zdrowy.
Znalezione obrazy dla zapytania algo se enciende 43Gdy dojechaliśmy na miejsce weszliśmy do jego domu i zaparzyłam wodę na herbatę. W tym czasie on wszedł do salonu i rozglądał się po nim. Kiedy nasze napoje były już gotowe przyniosłam je do tamtego pomieszczenia i zobaczyłam, że próbował coś zagrać na gitarze, ale było to dla niego trudne, ponieważ nie pamiętał żadnych naszych utworów. Podeszłam do keyboardu który stał obok. Zaczęłam grac przygrywkę piosenki, która pierwsza nasunęła mi się na myśl. Zaśpiewałam ostatnie wersy zwrotki. "W twoich oczach nie ma sekretów, mogę to zobaczyć... Zawsze masz słowa, które sprawiają, że czuję się dobrze... Tak trudno było kochać i powracać do miłości... Jeśli miłość jest prawdziwa wszystko może się zdarzyć..."* Nagle usłyszałam, że zaczyna grac na gitarze refren tej piosenki. Dalej śpiewaliśmy razem. "Zostań ze mną, krok za krokiem na drodze... Uczynię cię szczęśliwym, a strach czymś zakazanym... Przytulisz mnie i zobaczysz, że jesteś wszystkim, czego potrzebuję... I nie znajdę sposobu, by powiedzieć, że dajesz światło mojemu życiu... odkąd cię poznałem..."* Zakończyliśmy piosenkę wpatrując się w siebie z ogromnymi uśmiechami. Nagle nieco posmutniał i nie patrzył już na mnie tak, jak chwilę temu.
- Wszystko dobrze? - zapytałam.
Dotknęłam jego dłoni, ale on szybko ją zabrał. Od tamtego momentu patrzył na mnie bardziej z żalem. Nie z miłością.
- Byłaś dobrą żoną? - zapytał. - Szczerze.
- Wydaje mi się, że tak...
- Kiedykolwiek mnie zdradziłaś?
- Pablo...
- Odpowiedz na pytanie. Czy kiedykolwiek mnie zdradziłaś?
- Tak, ale to było paręnaście lat temu i doskonale o tym wiedziałeś. - nie chciałam drążyć tego tematu.
- Chyba pora na ciebie. - powiedział. - Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co. - nim się obejrzałam stałam już za drzwiami.
Całą drogę do domu zastanawiałam się skąd to jego dziwne zachowanie. Przecież było tak pięknie. Wydawało mi się, że był o krok od przypomnienia sobie ile tak naprawdę dla siebie znaczymy. Może akurat przypomniał sobie wtedy moment, gdy całowałam się z kimś innym? Germanem, Jackiem, czy chociażby Edwardem... To by wyjaśniało to jego nagłe pytanie. Dlaczego? Dlaczego zawsze, gdy mam wrażenie, że schodzimy już na dobrą drogę musi zaczynać dziać się coś złego? On nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo go potrzebuję... Gdyby chociaż przypomniał sobie o tym, co zdarzyło się na koncercie... Albo o rozmowie z Germanem... Może wtedy by zrozumiał, że nasza miłość jest naprawdę wyjątkowa? Byłam pewna, że jeśli uda nam się przetrwać tę próbę, to każdą inną również. Byłam zła na siebie. Gdybym nie była taka głupia... Gdybym nie pozwoliła mu wyprowadzić się z domu to nieszczęsne parę miesięcy temu... Żylibyśmy sobie dalej jako szczęśliwe małżeństwo. Coś podpowiadało mi, że to co działo się wtedy, miało umocnić nasze relacje jeszcze bardziej w przyszłości... Tylko dlaczego przez ich każde umacnianie musieliśmy oboje coraz więcej na tym tracić i coraz bardziej cierpieć?

* - fragment "Abrazame y veras".

Jak Wam się podoba? Może być? :)
Mam nadzieję, że nie jest taki zły... :D

Besos! :*
bloggerka

wtorek, 16 czerwca 2015

Sezon 3 - Rozdział 37 - Naprawdę mnie nie pamiętasz?

Czy Pablo i Angie w końcu się zejdą?
Dowiecie się już dzisiaj! ;)
Natychmiast pobiegłam po lekarza, któremu z ogromną radością wykrzyczałam, że Pablo się wybudził. Dopiero wtedy do mnie dotarły słowa Edwarda. "Taka miłość, jak wasza, jest jedna na milion, dlatego nie warto ją niszczyć, bo ona zawsze przetrwa." Czułam, że miał rację. Wtedy bałam mu się ją przyznać, ale teraz już nie...  Gdy weszliśmy do sali, doktor zajął się badaniem starszego Galindo.
- Tak się cieszę, że w końcu się obudziłeś. - powiedziałam. - Musimy porozmawiać i nadrobić ten stracony czas...
- Kim jesteś? - zapytał Pablo.
- Nie poznajesz mnie? - zdziwiłam się. - To ja, Angie. Angie Galindo. Twoja żona. - zaczęłam w duchu panikować. - Panie doktorze, czy to normalne, że ma zanik pamięci?
- Wydaje mi się, że tak, aczkolwiek muszę to sprawdzić. - odparł lekarz, po czym lekko się uspokoiłam. - Pamięta pan, jak się pan nazywa? - zwrócił się bezpośrednio do swojego pacjenta.
- Tak, Pablo Galindo.
- Gdzie pan pracuje?
- Nie wiem... Nie pamiętam.
- A co jeszcze pan o sobie pamięta? Hobby? Ile ma pan dzieci?
- Już kompletnie nic. - odpowiedział.
- W takim razie musimy zabrać pana na kilka badań. - stwierdził medyk. - Niech pani tutaj zaczeka.
Usiadłam na krześle i czekałam. Miałam nadzieję, że to było tylko chwilowe. Przecież już wszystko miało się układać... Mieliśmy do siebie wrócić i być dalej szczęśliwą rodziną... Czas oczekiwania oczywiście musiał mi się wydłużać. Co chwila zerkałam na zegarek i liczyłam, ile już ich nie ma. Pół godziny później zjawili się w sali z powrotem.
- Już wszystko jasne pani Galindo. - lekarz zwrócił się do mnie. - Pani mąż na chwilę obecną nie pamięta za wiele, ale proszę się tym nie martwić. Pamięć z czasem mu wróci. Do dwóch tygodni powinien sobie przypomnieć wszystkie najważniejsze rzeczy. Niestety, pojedyncze wspomnienia mogą mu umknąć, ale na to nic nie poradzimy. Najlepszym sposobem na przywrócenie mu pamięci będzie pani. Musi mu pani dużo opowiadać. O tym co państwo przeżyli, o waszej rodzinie. Jednak niech pani zacznie od podstawowych rzeczy. Dopiero później niech wchodzi pani w szczegóły. - uśmiechnął się do mnie. - A teraz zostawiam państwa samych.
Lekarz opuścił salę, a ja usiadłam obok łóżka mojego męża. Przypatrywał mi się z ogromną dokładnością.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz? - spytałam mimo, iż doskonale znałam na to odpowiedź.
- Naprawdę. - powiedział. - Opowiedz mi coś o nas. Czy my nawzajem się kochamy?
- Tak. Ostatnio niestety, nasze relacje się nieco zepsuły, ale próbowaliśmy to naprawić. Cztery miesiące temu pokłóciliśmy się i wyprowadziłeś się z domu.
- O co się pokłóciliśmy?
- O naszą córkę. Ma na imię Martina. Ma szesnaście lat i uczęszcza do szkoły muzycznej, Studia On The Top, którego ty jesteś właścicielem i dyrektorem, a ja pracuję tam jako nauczycielka śpiewu.
- Czyli jestem dyrektorem szkoły?
Znalezione obrazy dla zapytania studio violetta- Tak, ale to nie jest zwykła szkoła. To jest prestiżowa szkoła. Uczymy w niej śpiewu i tańca. Tam przedmioty związane są tylko z muzyką. Mamy internetowy program, który pomaga rozwijać się naszym uczniom. Wywodzi się z niej wiele sławnych osób m.in. Rafa Palmer, którego nie lubisz, Violetta Castillo-Hernadez, która jest moją siostrzenicą, jej mąż Diego...
- Skoro pracuję w takiej szkole, to znaczy, że pewnie moje hobby związane jest z muzyką.
- W młodości byłeś tancerzem i to całkiem niezłym. Oprócz tego grasz na gitarze i fortepianie. W Studiu uczysz tańca, aczkolwiek pomagasz dzieciakom również przy tworzeniu piosenek.
- Czyli moje życie nie jest takie złe.
- Nigdy nie narzekałeś. - zaśmiałam się.
- Mogłabyś mi coś zaśpiewać? Może wtedy bym sobie coś przypomniał.
- Tutaj, teraz?
- Dlaczego niby nie? Nikt nie słucha. - zachęcał mnie.
- Skoro nalegasz. - zgodziłam się. - Napisaliśmy tę piosenkę razem. Paręnaście lat temu, ale lubię do niej wracać, bo jest nasza. - uśmiechnęłam się i zaczęłam. - Zaraz zobaczysz, jak się rodzisz na nowo... Poczuj, że wciąż próbujesz... Gdy jesteśmy razem! Coś się rozpala na nowo... Poczuj, że wciąż próbujesz... Gdy jesteśmy razem!*
- Masz bardzo ładny głos. - powiedział.
Podziękowałam mu. Nagle poczułam, że próbuje złapać mnie za rękę, ale była ona trochę za daleko. Od razu przysunęłam się do niego bliżej, a on wtedy ścisnął moją dłoń.
- Nie pamiętam cię, ale gdy patrzę w twoje oczy widzę, że musiałem być naprawdę szczęśliwy mając tak wspaniałą osobę przy swoim boku. - odparł. - Powiedziałaś, że się pokłóciliśmy i wyprowadziłem się. Jakie stosunki mieliśmy między sobą dzień, dwa przed wypadkiem?
- To jest trochę skomplikowane... - odpowiedziałam. - Jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałabym ci powiedzieć.
- Słucham.
- Przepraszam.
- Ty mnie przepraszasz?
- Tak... Wiem, że tego nie pamiętasz, ale to przeze mnie miałeś ten wypadek... Uratowałeś mnie przed rozpędzonym samochodem...
- Podobno byłem kochającym mężem, więc zrobiłem to, co uważałem za słuszne. - odpowiedział.
- Gdy tylko wyjdziesz ze szpitala, będziesz musiał się ponownie przeprowadzić do mnie. Znaczy do ciebie, bo ja mieszkam w twoim domu... Chodzi mi o to, że...
- Zrozumiałem. - uśmiechnął się.
- Przepraszam cię, ale muszę się już zbierać. Moja, znaczy nasza córka kończy zaraz zajęcia, a ja muszę ugotować jej obiad.
- Jasne. Ucałuj ją ode mnie. Następnym razem możesz ją ze sobą tutaj zabrać. Chciałbym ją poznać.
- Oczywiście. Do zobaczenia. - wstałam i wyszłam z sali.
Gdy wróciłam do domu, przygotowałam obiad. Chwilę później moja córka wróciła ze Studia z dość dziwnymi słowami na ustach. Nie było to zwykłe przywitanie.
- Mamo, muszę ci coś powiedzieć, bo już po prostu nie daję rady! Pamiętasz, jak w którąś sobotę tata przyjechał po mnie, a ja akurat byłam w kinie z Edwardem? I przez przypadek wybraliśmy dwu godzinny film? Albo to gdy byłam u Pauli i Edward przyjechał samochodem, aby mnie odebrać i ten samochód zupełnie przez przypadek się popsuł?
- Tak, wszystko pamiętam.
- W takim razie muszę powiedzieć ci, że te "przypadki", to tak naprawdę nie były przypadki...
- To znaczy...?
- To znaczy, że specjalnie wybrałam wtedy najdłuższy film w kinie, a o samochód lepiej nie pytaj
- Tak właściwie, to chyba wolę nie wiedzieć. - odparłam. - Tylko dlaczego to zrobiłaś?
- Naprawdę się nie domyślasz? Chciałam, żeby pomiędzy wami do czegoś zaszło, żebyście do siebie wrócili.
- Jeszcze tydzień temu bym się na ciebie za to zdenerwowała, ale teraz ci tylko odpowiem, że jesteś kochaną córeczką. - powiedziałam. - Teraz ty mnie posłuchaj. Tata się dzisiaj obudził.
- Jejku! Serio?! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Możemy po obiedzie do niego iść!? Proszę! - nalegała.
- Jasne, tylko jest jeszcze druga sprawa... On za wiele nie pamięta.
- Jak to? - chyba popsułam jej humor tą informacją.
- Lekarz powiedział, że mamy się tym nie denerwować, ponieważ w ciągu dwóch tygodni powinien sobie poprzypominać ważniejsze rzeczy. Dzisiaj mu trochę poopowiadałam. Wie, że ma córkę i nawet nalegał, abym zabrała cię ze sobą do niego następnym razem.
- W takim razie, to chyba dobrze.
- Nawet bardzo. W porównaniu do tego, co było wcześniej... - westchnęłam. - Zjedzmy obiad i wybierzemy się do niego. - powiedziałam i zaczęłyśmy jeść.

* - fragment polskiej wersji piosenki "Algo se enciende" stworzonej przez Sharon.

Witam Was w ten piękny dzień ^.^
Mam nadzieję, że pomimo tego, iż rozdział jest krótki, to i tak Wam się spodobał <3
W tygodniu ciężko napisać coś dłuższego tym bardziej, że to ostatni tydzień na poprawy :/.

See you soon! :*
bloggerka

piątek, 12 czerwca 2015

#GraciasPorTresAnosConVioletta

"Każde ryzyko jest krokiem ku przeznaczeniu..."
Ten serial... To nie jest, a raczej nie był zwykły serial...
Nie jedną osobę wiele nauczył... odkrył w niej nowe pasje i talenty...
Gdyby nie on, ten blog nigdy by nie powstał...
Oglądając finałowy odcinek okropnie płakałam (ba, a nawet wyłam jak bóbr!).
Jedyne, co chcę teraz powiedzieć, to jedno wielkie DZIĘKUJĘ.
Dziękuję, że miałam okazję dorastać razem z nim.

"Voy por nuevos caminos
con lo que hemos vivido
Magia y cratividad
Verdad en los corazones
Cielos de mil colores
Eso quiero recordar..."

18.02.2013 r. - 12.06.2015 r.
Violetta siempre en mi corazón ♥
Bezpośredni odnośnik do obrazka

Gracias por todo 
bloggerka