sobota, 27 czerwca 2015

Sezon 3 - Rozdział 39 - I to wszystko z mojej winy...

Hej!
Zapraszam Was na pierwszy rozdział
wstawiony w te wakacje! ;)
Od rana zastanawiałam się, czy powinnam odwiedzić Pabla. Przecież dzień wcześniej wyprosił mnie ze swojego domu i to nie w najgrzeczniejszy sposób. Ale jeśli wtedy rzeczywiście przypomniał sobie jakiś moment z naszego życia, to może zdążył już do tej pory przypomnieć sobie ich więcej? I może przypadkiem były to te lepsze chwile? Cały czas zadręczałam sobie tym głowę. Czy, aby na pewno wtedy sobie coś przypomniał? Wydawało mi się, że tylko to mogło usprawiedliwić jego zachowanie. Po długich bitwach z myślami stwierdziłam, że jak się do niego wybiorę, to przecież nic złego się nie stanie. Odwiozłam moją córkę do Studia, a następnie pojechałam w kierunku jego domu. Zerknęłam na zegarek. Nie było jeszcze ósmej, więc stwierdziłam, że wybiorę się na zakupy i zjemy razem śniadanie. Od czasu wypadku Gregorio wręcz zabronił mi przychodzić do pracy. Powiedział, że jeśli mam do niej wrócić, to tylko i wyłącznie z Pablem. Tak naprawdę przeszkadzało mi to, że mam aż tyle wolnego czasu, ale przynajmniej zaczęłam robić coś dla siebie. Podjechałam do pobliskiego supermarketu i zaczęłam spacerować z wózkiem pomiędzy półkami. Gdy był on już cały zapełniony towarami, podjechałam z nim do kasy. Kolejka nie była długa. Jestem cierpliwym człowiekiem, aczkolwiek moja cierpliwość zawsze zawodziła mnie, gdy stałam w kolejce. Zaniosłam torby do samochodu i odjechałam. Gdy wyjechałam z parkingu było dwadzieścia po ósmej. Stwierdziłam, że to bardzo dobry czas. Pół godziny później znalazłam się pod jego domem. Trzymając w ręku dwie torby przeładowane zakupami po brzegi, zapukałam do drzwi. Zdziwiło mnie to, jak szybko Pablo mi je otworzył.
- Cześć. - przywitałam się przechodząc przez próg. - Pomyślałam, że moglibyśmy zjeść razem śniadanie. Byłam już na zakupach w markecie i kupiłam różne produkty. Myślę, że możemy zrobić z tego coś dobrego. - powiedziałam stawiając reklamówki na stole w kuchni.
Dopiero wtedy zauważyłam coś, co okropnie mnie zdziwiło. Pablo był ubrany w miarę elegancko. Spodziewałam się, że otworzy mi w samej bieliźnie, jak zazwyczaj robił z rana, ale nie. Miał na sobie ciemną koszulę, którą doskonale pamiętałam z tamtego poranka, gdy się u niego obudziłam, dżinsowe spodnie, a nawet buty co zdziwiło mnie najbardziej, bo przecież nigdy nie chodził po domu w butach. Podeszłam nieco bliżej niego. Cudownie pachniał. Odkąd pamiętam, uwielbiałam jego perfumy. Zawsze przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Tylko dlaczego on się tak wystroił? I to na dodatek z samego rana? Nawet nie wiedziałam, jak mogę go o to zapytać. Dobrze, że sam zaczął temat.
- Widzisz, bo właśnie miałem wychodzić...
- A ja ci przeszkodziłam? Bardzo przepraszam. Nie spodziewałam się, że się z kimś umówisz. W takim razie, nie będę przeszkadzała.
- Nie, możesz zostać. Odwołam spotkanie. To naprawdę nic ważnego. - zapewniał.
- Ale na pewno? Bo dla mnie to żaden problem wrócić do domu i zjeść sama.
- Na pewno. Przecież jesteś moją żoną. Zawsze będziesz na pierwszym miejscu. - uśmiechnął się odrobinę ponuro. - Wybaczysz mi na chwilę? Muszę wykonać telefon, że nie przyjdę.
- Jasne. - odparłam. - Ja wezmę się za przygotowanie śniadania. - zaproponowałam.
Wyjęłam z torby dwie papryki, które zaczęłam przemywać pod wodą, ale gdy tylko Pablo opuścił pomieszczenie naszła mnie myśl, żeby pójść i podsłuchać z kim rozmawia. Wiem, że nie powinnam, ale przecież to było podejrzane. Nikogo, ani niczego nie pamięta, a się z kimś umawia? Musiałam to koniecznie zbadać.
- Przepraszam cię, ale nie dam rady przyjść. Mam nagłych gości na śniadaniu, ale myślę, że na obiad powinienem być wolny. Co ty na to? Dobrze, to jesteśmy umówieni. Do usłyszenia. - rozłączył się, a ja szybko wróciłam do kuchni.
Wróciłam z powrotem do mojej wcześniejszej czynności, gdy po chwili on pojawił się obok mnie.
- W czym mogę ci pomóc? - spytał.
- Możesz sparzyć, obrać i pokroić pomidory. - zaproponowałam.
Gdy wszystko było już gotowe, usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść w zupełnej ciszy. Nie potrafiłam tak. Szczególnie z nim. Nie docierało do mnie, jak mogłam po cichu jeść śniadanie z osobą, z którą od zawsze miałam tysiące tematów o których chciałam porozmawiać.
- Przypomniało ci się już coś? Cokolwiek? - zapytałam.
- Nie. - odparł.
- A wczoraj, jak śpiewaliśmy? Gdy skończyliśmy dziwnie zacząłeś się zachowywać. Czy wtedy na pewno nic sobie nie przypomniałeś? - może i wyszłam na ciekawską, ale musiałam znać odpowiedz na to pytanie.
- To było takie chwilowe przejaśnienie, którego już niestety nie pamiętam. Wiem, że byłem na ciebie wczoraj przez nie zdenerwowany. Przepraszam.
- Przecież nic takiego się nie stało. - udawałam, że to mnie wcale nie ruszyło. -  Zaskoczyłeś mnie wczoraj.
- Czym? - zdziwił się.
- Tym, że znałeś tekst piosenki.
- Sam nie wiem, jak to się stało. Posłuchałem ciebie i tak jakoś wyszło, że nie wiadomo skąd nagle znałem do niej akordy i refren.
- Tylko refren? - jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. - Chyba musimy to sprawdzić. - podeszłam do keyboardu i zaczęłam znowu grac fragment piosenki, którą śpiewaliśmy dzień wcześniej. "Teraz chwyć mą dłoń, nie chcę czekać"*. On się uśmiechnął, wsłuchał w mój głos, stanął obok mnie, wziął gitarę i zaczął śpiewać. "Czuję wiatr w naszych skrzydłach... Polecimy..."* Chwilę potem zaczęliśmy razem śpiewać dalszą część zwrotki. "I jak dobrze
czuć miłość do ciebie, gdy jesteś u mego boku... I tak pięknie jest patrzeć na ciebie i przytulić cię kolejny raz..."* Uwielbiałam z nim śpiewać. Czułam wtedy, że jesteśmy naprawdę blisko siebie... To uczucie było niebywałe... Miałam wrażenie, że gdy śpiewamy razem, on wszystko pamięta... Przypomina mu się wtedy uczucie, którym się darzymy...
- Czy, aby na pewno pamiętasz tylko refren? - uśmiechnęłam się.
- Ja... - zaczął. - Ja miałem wrażenie, że coś sobie przypomniałem, ale już tego nie pamiętam... To było takie ciepło w środku... Jakiś uśmiech... Pocałunek...
Poczułam, że podszedł do mnie bliżej. Nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać... Przymknęłam oczy. W duchu skakałam już z radości, ale chyba odrobinę się pośpieszyłam. Pocałowaliśmy się, bardzo delikatnie, a gdy się od siebie odsunęliśmy nie było już tak samo, jak wcześniej.
- Nic nie poczułem. - powiedział. - A przysiągłbym, że przed chwilą odczuwałem coś wyjątkowego... Takiego innego...
- Pablo wiem, że to się może wydawać dziwne, ale muzyka w magiczny sposób sprawia, że zbliżamy się do siebie. Zauważyłeś? Gdy śpiewamy, patrzymy na siebie z miłością i wtedy widzę, jak bardzo mi ciebie brakuje. Mam wrażenie, że wtedy sobie wszystko przypominasz, a gdy piosenka się kończy, niestety wszystko idzie w niepamięć.
- Może, jak więcej pośpiewamy, to sobie coś w końcu przypomnę? Co ty na to?
Kiwnęłam głową. Spojrzał mi prosto w oczy i zaczęliśmy dalej grać. Czas mijał nam bardzo szybko. Śpiewaliśmy tylko refren śpiewanej przez nas wcześniej piosenki, ale to w zupełności wystarczyło. W międzyczasie robiliśmy sobie przerwy, aby ze sobą porozmawiać. Wtedy zrozumiałam, jak bardzo brakuje mi go przy sobie. Dlaczego bałam się przyznać wcześniej, że bardzo go kocham? Przynajmniej od kiedy się obudził miałam pewność, że kiedyś wrócę do swojego normalnego życia z nim u boku. Zaczęliśmy ponownie śpiewać. Nagle w połowie piosenki przerwało nam wejście pewnej osoby.
- Czyli dlatego nie przyszedłeś rano, tak? - rzuciła.
- Zaczekaj, to nie tak, jak ci się wydaje... - zapewniał ją Pablo.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - odpowiedziała i wyszła.
- Proszę zaczekaj tu. - poprosił mnie Galindo, a następnie pobiegł za obcą dla mnie kobietą.
Zastanawiało mnie, kto to może być. Kiedy on mógł ją poznać? Widocznie dzień wcześniej musiał wyjść z domu. Wyjrzałam przez okno. Kłócili się na dworze, przed domem. On próbował ją uspokoić, ale ona nie chciała go słuchać. Nagle stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewała... Oni się pocałowali... I z tego, co widziałam, robili to bardzo namiętnie... Czułam, że burzy się mój wewnętrzny świat. Nagle pojawiła się obawa, że już nigdy nie odzyskam tego Pabla, który od zawsze kochał mnie najszczerszą miłością... Bałam się, że zamienił się w osobę, która była zupełnym jego przeciwieństwem... I to wszystko z mojej winy...

* - fragment "Abrazame y veras"

Jak Wam się podoba?
Wiem, że taki trochę krótki, ale pisałam go jeszcze w roku szkolnym,
gdy nie miałam zbytnio czasu.
Mimo to, mam nadzieję, że jakiś bardzo zły nie jest ;D.

Udanych wakacji! ;*
bloggerka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)