wtorek, 30 czerwca 2015

Sezon 3 - Rozdział 40 - Tata kiedyś wróci...

Kim jest tajemnicza kobieta, z którą całował się Pablo?
Tego dowiecie się już teraz! ;)
Zastanawiałam się, co mam zrobić. Udawać, że tego nie widziałam? Wybiec i zrobić scenę zazdrości? Stwierdziłam, że ta pierwsza opcja będzie chyba lepsza. Stanęłam ponownie przy keyboardzie tak, jakbym w ogóle od niego nie odchodziła. Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają. Do salonu wszedł Pablo razem z kobietą, która chwilę temu zrobiła mu scenę zazdrości. Staliśmy w ciszy. Nikt z nas nie chciał podjąć się rozpoczęcia rozmowy. W końcu zdecydowałam, że ja ją zacznę, gdyż dalsze bezczynne stanie nie miało żadnego sensu.
- To jest chyba ten moment, gdy powinieneś nas sobie przedstawić... - zaproponowałam, a on dziwnie się na mnie spojrzał. - Cześć, jestem Angie. Żona Pabla. - podałam jej rękę.
- Brenda, miło mi. - uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam się na Pabla. Wyglądał na zakłopotanego. Widocznie nowo poznana przeze mnie Brenda nie była tylko jego znajomą...
- Pewnie czekasz na wyjaśnienia... - zaczął, a ja kiwnęłam głową w odpowiedzi. - To jest taka odrobinę skomplikowana sprawa... Ja i Brenda poznaliśmy się już jakiś czas tamu i...
- Jakiś czas temu? Przecież ty od tygodnia nie pamiętasz zupełnie nic. - widocznie o tym również zapomniał.
- Poznaliśmy się w szpitalu. Dużo rozmawialiśmy ze sobą i okazało się, że wychodzimy tego samego dnia. Umówiliśmy się na spotkanie, bo stwierdziliśmy, że nawet pasujemy do siebie...
- Czy ty sam siebie słyszysz? - nie dowierzałam. - Przecież ty nic o sobie nie wiesz. Skąd możesz wiedzieć, że do niej pasujesz? - zdenerwowałam się. - A powiedziałeś jej o tym, że od kilkudziesięciu lat masz żonę i dziecko? - spojrzałam w jej stronę.
- Tak, wiem o wszystkim. - odpowiedziała mi. - Powiedział mi wszystko, co sam pamięta. Wiem też, że za jakiś czas sobie ciebie przypomni i być może wróci do ciebie, ale jak na razie mi to nie przeszkadza.
"Bezczelna!" - pomyślałam. Jak on to sobie wyobraża? Że dopóki nie wróci mu pamięć będzie mógł się spotykać z kim tylko zechce? Moje zdanie nie ma już tutaj najmniejszego znaczenia?
- Dlatego nie chciałeś wrócić do domu... - pomyślałam na głos. - Tylko dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? Chciałeś mnie oszukiwać?
- Nie. - odpowiedział. - Tak jakoś wyszło... Przepraszam.
Wzięłam swoją torbę z kanapy i wyszłam z jego domu. Wsiadłam do samochodu i zacisnęłam najmocniej, jak potrafiłam, oczy. Wzięłam głęboki oddech, otworzyłam je i odpaliłam pojazd. Odjechałam. Chciałam nie płakać, ale nie udało mi się to. Całą drogę do domu po policzkach spływały mi łzy. "Jak on sobie to teraz wyobraża? Czy mam się na coś takiego zgodzić?" - cały czas dręczyły mnie te myśli. Jeśli on uważa, że to jego jedno "przepraszam" coś zmieni, to jest w błędzie. "A co jeśli on się w niej zakocha? I mimo, że sobie wszystko przypomni to i tak będzie chciał zostać z nią?" - martwiłam się. To już nie był ten sam Pablo... Tak bardzo tęskniłam za tą jego starą wersją... Najgorsze było to, że to działo się przeze mnie. Gdybym się wtedy z nim nie pokłóciła... Gdybym nie dała mu się wyprowadzić z domu... Gdybym nie związała się z Edwardem... Gdybym wcześniej wyznała mu, że go kocham... Gdybym wtedy nie uciekła... Gdybym po prostu była przy nim, to wszystko by się nie wydarzyło. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Mimo, że i tak bym od niego nie odebrała, miałam nadzieję, że to właśnie on do mnie dzwoni, ale pomyliłam się. To był Edward. Nie będę ukrywała, że nieco zdziwił mnie jego telefon.
- Halo? - nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej, Angie. - przywitał się.
- Po co dzwonisz? - zapytałam niemiło.
- Bo chciałem się dowiedzieć, co tam u ciebie. Jak tam? Jesteście już razem? Pewnie tak, bo wątpię, żeby tak długo zajęło mu przypomnienie sobie ile dla siebie znaczycie.
To zdanie wyniszczyło mnie psychiczne. Rozłączyłam się i wyłączyłam telefon, który rzuciłam na siedzenie obok. Gdy tylko dojechałam do domu, wysiadłam z samochodu i pobiegłam na górę. Zamknęłam się w sypialni i zaczęłam płakać. Miałam już dość. Dobrze, że Martiny nie było w domu, bo nie chciałabym się jej tłumaczyć. Zerknęłam na zegarek. Było za trzy czwarta. Włączyłam telefon, ponieważ zaczęłam się martwić o moją córkę, która od godziny powinna być w domu. Na ekranie wyświetliła mi się informacja.
5 nieodebranych połączeń od: Edward
3 nieodebrane połączenia od: Martina
1 nowa wiadomość od: Martina
Otworzyłam SMS'a. Nastolatka pisała w nim, że wróci dzisiaj późno, bo razem z Tomem wychodzą wieczorem do kina, a oprócz tego je u niego obiad. "Przynajmniej obędzie się bez zbędnych pytań..." - pomyślałam. Mimo wczesnej pory wskoczyłam pod prysznic, wykąpałam się, przebrałam w piżamę, a następnie wskoczyłam do łóżka. Chciałam zasnąć i nie budzić się, jak najdłużej to możliwe. W snach nie ma zmartwień, ani problemów... Życie jest prostsze...

Obudziłam się w środku nocy. Otworzyłam powoli oczy, gdy zobaczyłam, że na brzegu mojego łóżka ktoś siedzi. Ciężko mi było dostrzec kto to, ponieważ było ciemno, ale na pewno nie była to Martina. Światło, które dostawało się do sypialni przez niedokładnie zasłonięte okno, niewiele dawało, aczkolwiek gdy wytężyłam wzrok miałam wrażenie, że poznałam tę osobę.
- Pablo? - spytałam prawie niesłyszalnie.
Sylwetka obróciła się w moją stronę. Wtedy nie miałam już żadnych wątpliwości, że to jest on.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- To ci się śni. - odpowiedział. - Tak naprawdę mnie tutaj nie ma. - wstał i zaczął iść w kierunku drzwi.
- Zaczekaj! - poprosiłam, a on się na mnie spojrzał. - Skoro to sen, to zostań jeszcze przy mnie. 
Podszedł do mnie i nachylił się nade mną. Poczułam, jak dotyka swoją dłonią mojego policzka. Słyszałam jak oddycha. Jego oddech był regularny i spokojny. Zupełne przeciwieństwo mojego. Czułam, że wariuję. Był tak blisko... 
- Zostań, proszę. - powiedziałam.
Wtedy on położył się obok mnie i pozwolił mi się w siebie wtulić. Objął mnie ramieniem.
- Słodkich snów, najdroższa. - mruknął mi na ucho.
Tak bardzo mi tego brakowało... To ciepło, które odczuwałam... I ten zapach jego perfum... Byłam prze szczęśliwa... Nie da się słowami opisać tego, co w tamtej chwili czułam. Okropnie za tym tęskniłam...

Gdy nad ranem się obudziłam, niestety okazało się, że to rzeczywiście był sen. Nie było go już przy mnie, a niemożliwe byłoby, aby wstał i wyszedł, skoro całą noc przytulałam się do niego. Ten sen był naprawdę realistyczny. Po raz kolejny umocniłam się w przekonaniu, że bardzo go potrzebuję. Zeszłam na parter. Tam moja córka jadła śniadanie.
- Cześć mamo. - przywitała się.
- Cześć. - odpowiedziałam jej. - O której wczoraj wróciłaś do domu?
- Po jedenastej, ale nie chciałam cię budzić. - odparła krótko.
- A jak tam się wczoraj bawiłaś z Tomem? Na jakim filmie byliście? - zapytałam.
- Na "Zostań jeśli kochasz". Bardzo fajny film. Oczywiście Tom był przeciwny, ale nie miał wyjścia. - uśmiechnęła się. - A jak tam wczoraj było u taty? Przypomniał sobie coś?
- Nie. Nadal jest bez zmian - powiedziałam. - Masz dzisiaj lekcje z Gregorio? - bezskutecznie próbowałam zmienić temat.
- Tak, o jedenastej. - odpowiedziała, ale od razu wróciła do wcześniejszej rozmowy. - Wiesz, że wydawało mi się, że widziałam go wczoraj na mieście? Miałam do niego podejść, ale szedł z jakąś kobietą za rękę, więc stwierdziłam, że to raczej nie on.
"Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz." - pomyślałam.
- Pewnie masz rację. To nie był on.
Nie chciałam jej na razie mówić, że jej ojciec znalazł sobie na pewien czas inną. Tym bardziej, że niedługo miała mu wrócić pamięć, miał wrócić do domu i miało być tak, jak kiedyś. W duchu powtarzałam sobie, że szybko mu to minie, że wszystko się ułoży, tylko musi minąć trochę czasu, ale chyba sama nie do końca w to wierzyłam.
- Mamo, wszystko gra? - spytała Martina. - Wyglądasz na smutną. Czy wczoraj u taty zdarzyło się coś, co nie powinno?
Skąd ona mogła to wiedzieć? Pablo miał rację. Ona znała nas lepiej niż nam się wydawało.
- Tak, ale proszę, nie pytaj. Nie chcę znowu o tym myśleć... - poprosiłam.
- Jak wolisz, ale sama mi kilkaset razy już powtarzałaś, że człowiekowi jest lepiej, jeśli z kimś porozmawia, a przecież mnie możesz zaufać.
- Tak, wiem córciu. Bardzo cię kocham i bezgranicznie ci ufam, ale naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- W takim razie nie mogę ci w żaden sposób pomóc. Pamiętaj, że tata kiedyś wróci. - przytuliła mnie. - Muszę lecieć do Studia. Widzimy się później. - wyszła.
"Tata kiedyś wróci." - doskonale o tym pamiętałam i praktycznie tylko to powstrzymywało mnie od zrobienia jakiejś głupoty.

Hola! Jak Wam się podoba rozdział?
To już 40 (a raczej 240 O.o)! Jak to szybko zleciało :')

Do zobaczenia niedługo! <3
bloggerka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)