środa, 12 sierpnia 2015

Sezon 3 - Rozdział 48 - Wyjazd

Hej!
Dokąd wybrali się Pablo i Angie?
Tego dowiecie się już teraz! ;D
- Dzień dobry. Galindo. Mieliśmy na dzisiaj zarezerwowany jeden z domków letniskowych. - powiedział Pablo.
- Tak, tak. - powiedział recepcjonista zerkając w papiery. - Zapraszam za mną.
Nie wiem, co nas naszło, aczkolwiek zdecydowaliśmy, że warto byłoby odwiedzić jeszcze morze nim mój mąż wyjedzie. Mieliśmy niedaleko, ale żeby nie wracać późno w nocy zdecydowaliśmy, że zarezerwujemy sobie jakiś pokój na jedną noc i następnego dnia z rana wrócimy do domu. Całkiem dobry plan. Taki weekend nad morzem.
Poszliśmy za człowiekiem z recepcji. Zaprowadził nas do jednego z wielu domków na tamtej parceli. Otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Rozejrzeliśmy się.
- Przepraszam, ale my zamawialiśmy pokój dwuosobowy. - powiedziałam.
- No więc taki jest. - odpowiedział mi pan z recepcji.
- Tylko dlaczego tutaj jest jedno łóżko? - spytałam.
- Yyy... - nie za bardzo wiedział, co odpowiedzieć mi na to pytanie. - To państwo nie są małżeństwem? Byliśmy przekonani, że domek zamawiany był dla małżeństwa...
- Nie możecie wstawić tutaj drugiego łóżka? - zapytał Pablo.
- Moglibyśmy, aczkolwiek nie w tej chwili. Wszystkie domki są zapełnione. Nie mamy skąd go wziąć... Czy to naprawdę będzie wielki problem?
- Nie. - odpowiedział mój mąż. - To tylko jedna noc. Damy radę. - zwrócił się do mnie.
- W takim razie, udanego wypoczynku. - powiedział wychodząc.
- To nie jest problem?! - zdenerwowałam się.
- A co miałem powiedzieć? O tej porze nie znajdziemy już nigdzie indziej noclegu. Tu jest masa turystów. To cud, że w ogóle udało nam się cokolwiek znaleźć.
- Może i masz rację? - stwierdziłam.
- Nie kłóćmy się już. Plaża na nas czeka. Chodź do samochodu.
Mimo, że nie mieliśmy do niej daleko to wybraliśmy się tam samochodem. Mieliśmy wiele rzeczy i gdybyśmy mieli je nosić byłoby nam ciężko. Zaparkowaliśmy na pierwszym wolnym parkingu, który znajdował się niedaleko plaży. Wyjęliśmy z samochodu potrzebne nam rzeczy i zaczęliśmy iść w stronę, gdzie zmierzało większość ludzi. Okazało się, że nie zaparkowaliśmy daleko, gdyż tylko dziesięć minut pieszo od morza. Weszliśmy na plażę. Pod nogami poczułam ciepły piasek. Zaczęliśmy iść dalej przed siebie w poszukiwaniu miejsca, gdzie moglibyśmy się rozłożyć. Gdy w końcu takie znaleźliśmy, odłożyliśmy wszystkie rzeczy na ziemię. Ja zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu kremu do opalania, a Pablo ściągnął z siebie koszulkę odsłaniając w ten sposób swoje umięśnione ciało, na które w przeszłości leciało wiele kobiet. Teraz z resztą też. Chwilowo się na niego zapatrzyłam, po czym wróciłam do mojej wcześniejszej czynności.
- Coś się stało? - zapytał.
- Szukam balsamu do opalania, ale nie mogę go znaleźć. Chyba podczas jazdy wyleciał mi z torby i leży gdzieś w samochodzie.
- Pójść ci po niego? - zaproponował.
- Nie, dziękuję. Przejdę się sama. - odpowiedziałam.
- Zostań. Ja pójdę. - zaprotestował. - Przy okazji kupię nam coś do picia, bo o tym też chyba zapomnieliśmy. - powiedział, uśmiechnął się i ruszył w kierunku wyjścia z plaży.
Zdjęłam z siebie zbędne ubrania, aby pozostać w samym kostiumie kąpielowym. W tym czasie próbowałam rozłożyć koc, ale było to trudne zadanie, ponieważ przez porywisty wiatr co chwila się gdzieś podwijał i nie potrafiłam sobie za bardzo z tym poradzić.
- Może pomogę? - podniosłam wzrok do góry.
Ku moim oczom ukazał się wysoki, wysportowany mężczyzna o włosach koloru blond i niebieskich oczach. Złapał koc z jednej strony, a ja z drugiej i udało nam się go w końcu rozłożyć za co mu podziękowałam.
- Nie ma za co. Drobnostka. - rzucił. - A tak po za tym, jestem Juan.
- A ja Angie.
- Angie? Cóż za piękne, lecz rzadko spotykane imię. - stwierdził. - No więc, Angie. Co taka kobieta jak ty robi sama na plaży w tak słoneczny dzień? - spytał.
- A co może robić? - kąciki ust lekko mi się uniosły.
- Może masz ochotę na spacer? Tylko ty i ja, szum morza, słońce oraz fale podmywające piasek pod naszymi stopami.
Chciałam mu odpowiedzieć, gdy nagle usłyszałam mojego męża, który wracał z auta.
- Najdroższa, przyniosłem ci krem. Ten o który prosiłaś. - podszedł bliżej, objął mnie i namiętnie pocałował. - Pomóc panu w czymś? - zwrócił się do Juana.
- Nie, dzięki. - odpowiedział odchodząc.
- Co to miało być? - spytałam śmiejąc się.
- Pomagałem ci się tylko go pozbyć. Widziałem jak się z nim męczysz. - odpowiedział zakładając mi na głowę słomiany kapelusz, który również spakowałam do torby. - Usiądź. Pomogę ci się posmarować. - błyskawicznie zmienił temat.
Posłusznie wykonałam polecenie. Nałożył odrobinę kremu na dłonie i zaczął nimi delikatnie dotykać moich pleców i karku. W międzyczasie wyciągnęłam z torby okulary przeciwsłoneczne, które nałożyłam na oczy. Po skończeniu podał mi plastikową butelkę, abym wysmarowała sobie resztę ciała. Wycisnęłam z niego trochę kremu na rękę. Zamoczyłam w nim palca drugiej dłoni i zrobiłam nim małą plamę na czubku nosa mojego męża po czym oddałam mu tubkę z powrotem.
- Też się posmaruj, żebyś nie spalił się na czerwono. - powiedziałam.
Gdy wsmarowaliśmy w siebie krem, Pablo poszedł do wody, a ja położyłam się na kocu i wyciągnęłam z torby książkę. Otworzyłam ją tam, gdzie ostatnio skończyłam czytać. Gdy przeczytałam połowę strony usłyszałam, że mój mąż stanął przede mną. Zerknęłam na niego zza lektury. Był cały mokry. Po ciele spływały mu pojedyncze krople morskiej wody.
- Chodź do wody. - powiedział. - Jest ciepła. Nawet bardzo.
- Wolę posiedzieć tutaj i poczytać. - odpowiedziałam.
- Nie zmuszaj mnie, abym znowu musiał zaciągać cię tam siłą. - poprosił.
Mimo to, nadal nie chciałam się zgodzić. Podszedł do mnie i wyjął mi z rąk książkę. Włożył do niej zakładkę na stronach, które właśnie były otwarte i odłożył na bok. Wziął mnie na ręce i zdjął mi kapelusz razem z okularami. Zaczął biec do wody. Nagle ją poczułam. Rzeczywiście była ciepła. Wszedł na głębszą i wrzucił mnie do niej, a sam chwilę później zanurkował. Pomyślałam, że zrobię mu dowcip i będę udawała, iż się topię. Wymachiwałam rękoma i co chwilę znikałam pod wodą. Gdy tylko Pablo wynurzył się z wody obejrzał się w moją stronę i uśmiech automatycznie znikł mu z twarzy. Podpłynął do mnie najszybciej jak potrafił i złapał mnie. Przytulił mnie do siebie, abym mogła spokojnie złapać oddech. Woda tak naprawdę nie była bardzo głęboka. Zaczęłam udawać, że dławię się wodą. Cały czas patrzył na mnie z przerażeniem.
- Żart. - powiedziałam z uśmiechem zerkając na niego.
- Błagam cię. Nigdy więcej tak nie rób. - poprosił. - Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem.
- Dobrze, przepraszam. - odpowiedziałam.
Na plaży siedzieliśmy jeszcze przez parę godzin. Po wyjściu z wody położyliśmy się na kocu i rozmawialiśmy. Gdy przechodził obok nas Juan, Pablo przytulał mnie, albo okazywał mi miłość. Doskonale wiedziałam, że odzywało się w nim wtedy stare przyzwyczajenie, które wykonywał, gdy tylko był o mnie zazdrosny, ale nie chciałam mówić tego na głos. Gdy zrobiliśmy się głodni spakowaliśmy się, wróciliśmy do samochodu i odwieźliśmy wszystkie nasze rzeczy do domku. Później udaliśmy się na miasto w poszukiwaniu jakiejś dobrej i w miarę taniej restauracji. Gdy taką znaleźliśmy zajęliśmy w niej miejsca i zamówiliśmy sobie obiad. Podczas posiłku opowiadałam mu o wakacjach, na których zrobiliśmy sobie zdjęcie, które do niedawana stało u mnie w sypialni.
Po wyjściu z knajpy zdecydowaliśmy, że pospacerujemy jeszcze po mieście. Na dworze robiło się już coraz zimniej, więc Pablo oddał mi swoją bluzę. Chodziliśmy pomiędzy różnymi stoiskami: z pamiątkami, z książkami, z jedzeniem, z ubraniami. Nagle usłyszeliśmy znajomą nam melodię. W każdym razie ja doskonale ją pamiętałam. Podeszliśmy bliżej. Zobaczyliśmy grupkę nastolatków, która bawiła się muzyką. Akurat wykonywali jedną z piosenek mojej siostrzenicy. "Mów jeśli możesz, wykrzycz co czujesz. Powiedz mi kogo kochasz i kto sprawa, że jesteś szczęśliwy..."* Wtedy poczułam, czyiś dotyk na swojej dłoni. Doskonale wiedziałam, czyj on był. Nieśmiało się spojrzałam się w dół. Jego palce powoli i delikatnie wplatały się w moje. Po chwili pewnie trzymał mnie za rękę. Przysunęłam się do niego bliżej i oparłam głowę na jego ramieniu. Staliśmy i wsłuchiwaliśmy się jeszcze przez chwilę w piosenkę, którą grali. "Przytul mnie! Chcę obudzić się i zrozumieć..."* Później zaczęliśmy iść powoli dalej przed siebie nadal trzymając się za ręce.
Do domku wróciliśmy późno w nocy. Gdy weszliśmy, wzięłam swoją piżamę i poszłam się kąpać. Zajęło mi to wiele czasu, gdyż byłam cała oblepiona piaskiem. Później umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Ku moim oczom ukazał się widok, który sprawił, iż nieco posmutniałam. Łóżko było pościelone, a na jego brzegu siedział Pablo zerkający w stronę okna.
- Myślałem, że już nigdy nie wyjdziesz. - uśmiechnął się i wszedł do toalety.
Ten widok przywrócił masę wspomnień do mojej głowy. Przypomniały mi się wszystkie nasze dotychczasowe wyjazdy na wczasy. Weszłam pod kołdrę i czekałam aż on przyjdzie. Nie wiem co było gorsze. Czekanie, kiedy w końcu on wyjdzie, czy to, że mieliśmy spać pod jedną kołdrą. Położyłam się na plecach i już zasypiałam, gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Obróciłam głowę w jego stronę.
- Ale zimno... - powiedział. - Z-z-zimno. - powtórzył.
Podszedł do łóżka i wszedł pod kołdrę. Odwróciłam się. Leżeliśmy do siebie plecami. Nikt nic nie mówił. W pokoju panowała zupełna cisza. Czas płynął. Byłam ciekawa czy udało mu się zasnąć, czy tak jak ja ma z tym problem. Chciałam się odwrócić, ale czułam, że nie powinnam. Mimo to wykonałam owy ruch. Po chwili zobaczyłam, że on również się obraca. Spanikowałam, ale próbowałam się uspokoić wmawiając sobie, że robi to przez sen. Jednak się pomyliłam.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał.
- Jakoś nie mogę zasnąć... - odpowiedziałam. - A ty?
- Ja też. - rzucił.
Doskonale wiedziałam, dlaczego nie mogłam zasnąć. Po pierwsze, po raz pierwszy od dawna mieliśmy spać razem w jednym łóżku. Po drugie, w pewnym sensie byliśmy sobie obcy i po trzecie, potrzebowałam przytulenia, ale wstydziłam się go o to poprosić. Nagle poczułam jego rękę na swoim karku. Czułam, że przysunął się do mnie. Byliśmy blisko siebie. Słyszałam jak oddycha.
- Dlaczego mnie przytulasz? - spytałam.
- Może w ten sposób zaśniemy?
- Ale przyjaciele się tak nie przytulają. - stwierdziłam. - Tylko pary.
- Chyba nie wiesz, jak przytulają się pary. - przysunął się jeszcze bliżej.
Teraz oprócz tego, że słyszałam, jak oddycha, czułam jego oddech na sobie. Otulił swoją twarzą moją twarz. Splótł swoje nogi między moje. Oparłam swoją dłoń o jego tors. Poczułam jak bije mu serce. Delikatnie jeździł opuszkami swoich palców po mojej ręce.
- Dobranoc. - powiedział całując mnie w czoło.

* - fragment piosenki "Habla si puedes".

Dobra, może nie wyszedł za długi, ale jest dłuższy niż ten ostatnio :D
Mam nadzieję, że się Wam spodobał, szczególnie Pangie, którego ostatnio trochę brakuje <3
Wydaje mi się, że to jeden z lepszych rozdziałów, a Wy co sądzicie?

Miłego dnia! :)
bloggerka

Ps. Wiecie, że serialowy Pablito będzie grał w "Soy Luna"?
Jak znajdziecie go na tym zdjęciu, to gratuluję. Mnie to chwilę zajęło xD.
(jak otworzycie grafikę w nowej karcie, to będzie większa)
Bezpośredni odnośnik do obrazka

2 komentarze:

  1. Suuuper rozdzial :-)
    To ten w okularach? bo jak tak to od razu znalazlam :) Ej tu tez marroti i gregorio?
    Kejla <3
    P.S. Czytam wiele blogow na ktorych jest pangie i twoj jest na pierwszym miejscu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobał ^_^
      Tak, to on. Moim zdaniem wygląda on tam okropnie ;___;
      Nom, a nawet jeszcze jest tam serialowy Rafa Palmer :D
      Nawet nie wiesz, jak mi miło z tego powodu <3

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)