czwartek, 27 sierpnia 2015

Sezon 3 - Rozdział 51 - Przeszłość powraca

Czy pewna nieprzyjemna sytuacja
będzie potrafiła skłócić ze sobą świeżo pogodzone Pangie?
Tego dowiecie się już teraz! ;) 
Moje życie zaczęło się w końcu układać. Wróciłam do pracy w Studio, przestałam się nad sobą użalać, ale co najważniejsze, w końcu do mojego boku wrócił mężczyzna, który był całym moim światem. Nareszcie byliśmy razem. Po ponad półrocznej rozłące. Obiecaliśmy sobie, że żadna kłótnia już nas nie rozdzieli. Pablo miał rację. Minione wydarzenia nie były dla nas najlepsze, ale umocniły naszą więź.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że w końcu wracamy do pracy. Okropnie tęskniłam za tym miejscem. - odparłam w drodze do szkoły.
- Ja również. - odpowiedział. - Studio jest naprawdę ważnym dla mnie miejscem. Muszę przyznać, że miałaś bardzo dobry pomysł, aby mnie tutaj przyprowadzić przed wyjazdem. Po tym, jak mnie po nim oprowadziłaś naprawdę zacząłem inaczej patrzeć na ciebie i siebie.
- Chciałam zrobić wszystko, co mogłam, aby cię odzyskać. - powiedziałam.
- Za co ci po raz kolejny szczerze dziękuję. Wiem, że się ponownie powtarzam, ale taka jest prawda. Jako jedyna nie traciłaś nadziei, że pamięć mi wróci. Do samego końca o to walczyłaś. Gdyby nie ty... Pewnie byłbym kilkaset kilometrów stąd z inną kobietą u boku. - stwierdził całując mnie w czoło.
Doszliśmy do naszego miejsca pracy. Zaraz w wejściu rzucili się na nas uczniowie, którzy byli uradowani, że w końcu wróciliśmy. Przywitaliśmy się z nimi, po czym wróciliśmy do naszych obowiązków. Ja ruszyłam na swoje zajęcia, a Pablo na swoje.
- Dzisiaj zajmiemy się jedną z ważniejszych piosenek dla Studia. - zaczęłam. - Napisał ją Pablo i została uznana za hymn naszej szkoły... Tak, dobrze się domyślacie. Chodzi mi o "Ven y canta". Otóż, jak dobrze wiecie, Studio za kilka tygodni będzie miało dni otwarte, podczas których dzieciaki zainteresowane nauką w naszej szkole, będą mogły przyjrzeć się, jak wyglądają tutaj zajęcia oraz poznać naszą szkołę "od kuchni". Będzie również przygotowany specjalnie dla nich pewien pokaz, za który jest odpowiedzialny w szczególności Gregorio, aczkolwiek ja, jako nauczyciel muzyki mam pomóc mu w części wokalnej. Jak sami się już pewnie domyślacie, będę potrzebowała grupkę osób, które zaprezentują nasz hymn z jak najlepszej strony. Oczywiście musicie liczyć się również z tym, że będziecie musieli spędzić kilka dodatkowych godzin z waszym ulubionym nauczycielem tańca, aby poćwiczyć do niego choreografię.
- Pewnie zrobisz teraz jakiś mały kasting, zgadłam? - zapytała jedna z uczennic.
- Nie. - uśmiechnęłam się. - Szczerze, to myślałam o tym, aby zaangażować w to całą waszą grupę. Chyba, że ktoś tego nie chce, to proszę mówić. - w klasie zapadła chwilowa cisza, którą przerwałam ja. - W takim razie rozumiem, że wszyscy się zgadzają? Przejdźmy więc do pracy.
Reszta minęła nam na dzieleniu się wersami oraz próbnych wersjach utworu. Nie chcieliśmy go za bardzo zmieniać, aczkolwiek w niektórych momentach chcieliśmy go nieco udoskonalić. Gdy zadzwonił dzwonek, wyszłam z sali i wybrałam się do pokoju nauczycielskiego, w którym ku moim oczom ukazała się cała grupka nauczycieli.
- Angie, w końcu cię widzę! - podbiegł do mnie Beto. - Nawet nie wiesz, co tutaj się działo, gdy ciebie nie było! Gregorio był tak nieznośny, że...
- Witaj Ąszi. - przerwał mu nauczyciel tańca. - Mam nadzieję, że poinformowałaś grupę swojej córki, o mojej propozycji nie do odrzucenia.
- Owszem. Wszyscy się strasznie ucieszyli i nie mogą się doczekać pierwszych zajęć z tobą.
- Tego się spodziewałem. - odpowiedział z dumą.
Podeszłam do stolika, na którym zazwyczaj stał ekspres do kawy. Zamierzałam ją sobie właśnie przygotować, gdy zobaczyłam, że on zniknął. Od razu zerknęłam na Gregorio.
- Kofeina bardzo szkodzi, Aążi. - powiedział wychodząc z sali.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak, tego też zdecydowanie mi brakowało. Nagle drzwi od pokoju ponownie otworzyły się, a stała w nich Violetta.
- Violu? Cześć, co ty tutaj robisz? - spytałam mocno ją ściskając.
- Hej Angie. To nie mogę tutaj przyjeżdżać już tak bez konkretnego powodu? - zapytała.
- Oczywiście, że możesz. - odpowiedziałam. - Tylko wiesz, zaraz mam lekcję i będę musiała iść...
- Jasne, wiem. Tak tylko wpadłam, bo tata powiedział, że teraz pewnie cię tutaj znajdę. Chciałam się z tobą zobaczyć i powiedzieć ci, że przyjechałam.
- Na długo? - spytałam.
- Na tydzień. Myślę, że zdążymy gdzieś razem wyjść nim wyjadę.
- No oczywiście. - odparłam. - Gdy tylko będę miała luźniejszy dzień to do ciebie zadzwonię.
- Zgaduję, że bierzesz na siebie teraz dużo pracy. - zaczęła. - Nie spodziewałam się, że wrócisz do Studia tak szybko.
- Ale o czym ty mówisz? Przecież wiesz, że uwielbiam to miejsce.
- Jak się trzymasz? - zapytała łapiąc mnie za ręce. - Bardzo za nim tęsknisz?
Minęła chwila, nim zrozumiałam o co jej chodzi. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie powiadomiłam mojej siostrzenicy o szczęściu, jakie mnie spotkało. Do sali wszedł Pablo. Mina Violi była naprawdę niezwykła, gdy go zobaczyła.
- Co ty tutaj robisz? Nie jesteś w Peru? - wybełkotała.
- Jak widać, jestem tutaj. - podszedł do biurka biorąc z niego, jakieś dokumenty.
- Vilu, jest mi naprawdę głupio, ale nie zdążyłam ci jeszcze przekazać... Pablo wrócił... Nawet chyba nie można powiedzieć, że wyjechał... - uśmiechnęłam się.
- A czy on wie kim jestem? - szepnęła.
- Tak, pamięć również mu wróciła. - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? Angie, to wspaniale! - przytuliła mnie skacząc z radości. - Nawet nie wiesz, jak cieszę się waszym szczęściem!
W tamtej chwili zadzwonił dzwonek, który zakomunikował, że czas wracać na zajęcia. Pożegnałam się z moją siostrzenicą i ruszyłam na kolejną lekcję.

Gdy skończyłam zajęcia, weszłam do pokoju nauczycielskiego po wszystkie rzeczy, które musiałam zabrać do domu. Kiedy z niego wyszłam, usłyszałam melodię piosenki "Supercreativa". Zdecydowałam, że wejdę do sali, z której ona leci. W ten sposób znalazłam się w sali tanecznej Gregoria, lecz zamiast niego był tam mój mąż, który czuwał nad całą choreografią wykonywaną przez dzieciaki.
- W prawo... do góry... podskok... - po kolei wymawiał na głos czynności, które powinni wykonać.
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu. Nie obrócił głowy w moją stronę, gdyż był wpatrzony w taniec, ale mimo to uśmiechnął się. Stanęłam obok niego i dokończyłam oglądanie razem z nim.
- Świetnie, tylko moglibyście dodać jakiś krok na początku drugiej zwrotki, bo w pewnym momencie jest tam taka dziura. - stwierdził Pablo. - A po za tym naprawdę idealnie. Teraz idźcie już do domu. Musicie trochę odpocząć. Do zobaczenia. - pożegnał się z uczniami nim wyszli oni z sali.
- Ty jeszcze tutaj? - zapytał zdziwiony. - Myślałem, że już od dawna jesteś w domu.
- No tak wyszło. - odpowiedziałam. - Skończyłeś już? - spytałam.
- Wiesz, muszę zostać jeszcze chwilę, bo Gregorio chciał, abym zobaczył jego choreografię do "Ven y canta", ale nie musisz na mnie czekać, bo pewnie trochę mi zejdzie.
- W takim razie wrócę sama i ugotuję obiad.
- A to Martina jeszcze nie kończy?
- No nie, bo zostaje na próbie z Gregorio.
- Ach, no tak. - zaśmiał się. - W takim razie do zobaczenia w domu.
- Cześć. - powiedziałam całując go w policzek.
Parę chwil później byłam w domu i zajęłam się przygotowywaniem posiłku. Zaczęłam obierać ziemniaki na obiad, gdy wystarczyła chwila nieuwagi i zacięłam się nożem. Przepłukałam palec pod zimną wodą, a następnie wybrałam się na górę do łazienki w poszukiwaniu apteczki, która powinna się tam znajdować. Gdy ją odnalazłam, otworzyłam ją, aby wygrzebać z niej plaster. Jednak, kiedy ją otworzyłam, automatycznie zapomniałam czego tam szukałam, gdyż mój wzrok przykuła... paczka papierosów. Zaczęłam się denerwować. Wyjęłam ją z pojemnika z bandażami i zaczęłam ją oglądać. Odczuwałam żal. Ufałam Martinie i nigdy nie spodziewałam się, że zacznie palić, tym bardziej, że żadne z nas tego nie robiło... A nawet jeśli, to wolałabym dowiedzieć się tego od niej, a nie w ten sposób... Nagle usłyszałam trzask drzwi. Zamknęłam szybko apteczkę i odstawiłam na miejsce, po czym zbiegłam na dół.
- Cześć mamo, wróciłam! - krzyknęła Martina wchodząc do domu.
- Córeczko, możesz na chwilę? - poprosiłam ją.
- O co chodzi? - spytała, gdy weszłyśmy do salonu.
- Czy uważasz, że ja i tata jesteśmy dobrymi rodzicami?
- Oczywiście, a skąd to pytanie?
- A czy nie popełniliśmy jakiegoś większego błędu w wychowywaniu ciebie?
- Raczej nie, a dlaczego pytasz?
- Bo zastanawia mnie, jakim prawem mogłam znaleźć to, w moim domu. - pokazałam jej paczkę papierosów, którą przed chwilą znalazłam. - Powiedz mi, co źle zrobiliśmy... Ja rozumiem, że ostatnie miesiące były wyjątkowo stresujące, aczkolwiek mówiłam ci, że...
- Mamo! To nie jest moje. - powiedziała.
- To niby czyje? Ja nie palę, tata również. Może mi powiesz, że to Pauli?
- Nie mamo. Pierwszy raz widzę to na oczy.
- Proszę, przyznaj się. Bądź szczera.
- Mamo, ale to naprawdę nie należy do mnie! - krzyknęła.
- To do kogo?
- A skąd ja mam to wiedzieć? Przysięgam ci, że to nie moje.
- Martina, wiesz dobrze, że ufałam ci bezgranicznie. Jesteś moją jedyną córką. Nigdy do tej pory nie sprawiałaś większych kłopotów i miałam nadzieję, że obejdzie się bez nich, ale widocznie się pomyliłam...
- Angie, daj jej spokój. - usłyszałam nagle.
W drzwiach stał Pablo. Nawet nie usłyszałam, kiedy wszedł do środka.
- Ona musi zrozumieć, że źle robi. - odparłam.
- Kiedy ona nie robi nic złego. - powiedział, a ja pokazałam mu znaleziony przeze mnie przedmiot. - Ona nie kłamie. To nie jest jej. Martina... - zwrócił się do córki. - Idź na górę. Musimy porozmawiać z mamą sam na sam.
Nastolatka posłusznie wykonała polecenie ojca. Byłam przekonana, że wiem co mi powie, ale nie chciałam tego. Bałam się, że wyzna mi, iż tak naprawę nigdy nie rzucił swoich nawyków z młodości i przez cały czas mnie okłamywał.
- To jest dla mnie bardzo trudne... - zaczął siadając na przeciwko mnie. - Wysłuchaj mnie do końca. - poprosił. - Opowiem ci to w wielkim skrócie. Ten dzień, gdy się pokłóciliśmy wiele zmienił w moim życiu. Może nie okazywałem tego aż tak, ale... okropnie się czułem. Nie mogłem o tobie myśleć, patrzeć na ciebie... Czułem się podle. Potem jeszcze dowiedziałem się, że chodzisz z moim bratem... Po prostu załamałem się. Nie mogłem sobie z tym poradzić i... wróciłem do starego nałogu, który odrobinę koił ból. Gdy wróciliśmy do siebie starałem się go rzucić, ale to jest okropnie trudne... - odwrócił wzrok w inną stronę.
Wstałam i usiadłam obok niego. Złapałam go mocno za rękę.
- Poradzimy sobie z tym, słyszysz? - szepnęłam dotykając nosem jego policzka. - Razem. - obrócił głowę lekko w moją stronę. - Nie chcę cię znowu stracić... - powiedziałam prawie niesłyszalnie muskając swoimi ustami jego policzek.
Czułam, jak serce szybko mi bije. Wtem on obrócił głowę w ten sposób, że tym razem dotykałam jego ust, które stopiły się razem z moimi w wspólnym pocałunku.
- Kocham cię. - odparł, gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. - Bez ciebie bym sobie nie poradził. - oparłam głowę na jego ramieniu.

Pam, pam, pam... I kto się tego spodziewał?
Przynajmniej obyło się bez kłótni :D.
Ale jak to dalej się potoczy dowiecie się w następnych rozdziałach ;).

Do zobaczenia jeszcze w tym tygodniu! :*
bloggerka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)