Dzień dobry!
W ten słoneczny dzień zapraszam Was na nowy rozdział :)
- Cześć Violu. Przepraszam, za spóźnienie, ale odkąd wróciłam do Studio po długiej przerwie mam masę pracy do nadrobienia i teraz często zostaję po godzinach...W ten słoneczny dzień zapraszam Was na nowy rozdział :)
- Jasne, Angie. Rozumiem. Mnie nie musisz się tłumaczyć. - uśmiechnęła się. - To co? Może przejdziemy się na lody? - zaproponowała. - Do naszej ulubionej cukierni. Ja stawiam.
- Chętnie. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy.
Nasz cel nie znajdował się daleko od miejsca, w którym właśnie byłyśmy. W ciągu pięciu minut udało nam się dojść. Gdy weszłyśmy do sklepu miałyśmy ogromy dylemat, które lody sobie kupić. Ja zdecydowałam się na najzwyklejszy deser lodowy, a moja siostrzenica na jakiś firmowy specjał. Gdy dostałyśmy nasze porcje zajęłyśmy miejsce przy stoliku, który znajdował się na dworze i zaczęłyśmy rozmowę.
- Czyli Pablowi cała pamięć wróciła? To bardzo dobrze. - zaczęła rozmowę. - Ale najważniejsze, że przypomniał sobie uczucie, którym cię darzył. - powiedziała uśmiechając się. - Widzisz? Mówiłam, że będzie dobrze. Trzeba było tylko odrobinę poczekać.
- Tak, miałaś rację. - przytaknęłam. - Ale spróbuj postawić się w mojej sytuacji, gdy twój ukochany ratując cię traci pamięć i zamierza wyjechać...
- ... z inną kobietą. - dodała.
- Jeśli mam być szczera, w tamtych chwilach, to bolało mnie najmniej. Jakoś tak... miałam dziwne przeczucie, że mu... jakby to powiedzieć... tylko wydawało się, że ją kocha. Prawda była inna, aczkolwiek wtedy był zupełnie innym człowiekiem. - westchnęłam. - Ale to już przeszłość. Co się stało, to się nie odstanie, ale przynajmniej nauczyliśmy się doceniać to, co mamy i to, co zbudowaliśmy razem. Nie chcemy tego ponownie popsuć. Nie warto do tego teraz wracać. Może powiesz mi, co słychać u ciebie i Diego?
- Właśnie chciałam o tym z tobą porozmawiać.
- Macie problemy w związku? Wiesz dobrze, że u mnie jest ich o wiele więcej i lepiej, abym ci w tej kwestii nie doradzała...
- Nie, nie mamy żadnych problemów. Między nami jest naprawdę dobrze.
- Coś z Facundo?
- Nie, nie...
- To co się dzieje?
Dlaczego z góry zakładałam, że coś się musi dziać? To oczywiste. Gdy padają słowa "o tym chciałam z tobą porozmawiać" znaczy, iż coś się musi dziać i zapewne potrzebna jest pomoc.
- Nie bój się, Angie. Nic złego się nie stało. Wszystko jest dobrze. Chciałam ci tylko powiedzieć, że... jestem w ciąży.
- Naprawdę? To gratuluję! - ucieszyłam się. - Który tydzień?
- Piąty.
- I dowiaduję się tak późno?!
- Chciałam ci powiedzieć osobiście, a nie przez telefon. Jeszcze chciałam dokładnie wszystko sprawdzić, aby nie rzucić słów na wiatr...
- No już się nie tłumacz, przecież żartowałam. A Facundo wie, że będzie miał rodzeństwo?
- Jeszcze nie. Nie za bardzo wiemy, jak mu o tym powiedzieć...
- Wybacz, ale w tym akurat też ci nie pomogę. Nigdy nie informowałam Martiny o tym, że będzie miała siostrę albo brata. - uśmiechnęłam się.
- No tak... - zaśmiała się po cichu. - Nie uważasz, że jestem już za stara na urodzenie dziecka?
- Ty? Za stara? Przecież teraz kobiety po czterdziestce zachodzą w ciążę i rodzą dzieci. Nie przejmuj się. Jest wiele takich, które decydują się na to, gdy są o wiele starsze niż ty teraz.
Nagle przerwał nam dzwonek Violetty. Przeprosiła i odebrała. Okazało się, że dzwonił German i powiadomił ją o Oldze, która leży w szpitalu, ponieważ osłabła w domu. Viola ponownie powiedziała "przepraszam" i pojechała do niej. Ja dojadłam swoje lody i wróciłam do domu, w którym czekał już na mnie Pablo wraz z moją córką.
- Mam dla was naprawdę radosną nowinę. - powiedziałam wchodząc do salonu, gdzie oboje siedzieli. - Violetta jest w piątym tygodniu ciąży.
- Łał, muszę jej pogratulować. - stwierdziła Martina.
- Ja również powinienem... - odparł mój mąż. - Cieszy się z tego powodu, czy nie za bardzo?
- Wyglądała bardziej na ucieszoną. - odpowiedziałam. - Fajnie będzie mieć takiego małego bobasa w rodzinie. Gdy wracałam z naszego spotkania przypominałam sobie czasy, gdy ty byłaś taka malutka. - powiedziałam zwracając się do córki. - Pamiętam, jak tata woził cię w wózku w każdą niedzielę na spacerze po obiedzie, a później pilnował cię, gdy jeździłaś na takim trójkołowym rowerze... Jest nawet w albumie takie jedno zdjęcie, gdy ty przejeżdżasz przez kałuże błota chlapiąc przy tym tatę, który biegnie za tobą.
- Nigdy nie myśleliście o tym, abym miała rodzeństwo? - spytała. - Bo ja zawsze chciałam je mieć. Facundo jest szczęściarzem.
- Wiesz... - zaczął Pablo zerkając na mnie. - Przechodziło nam to parę razy przez myśl, ale jakoś nigdy się na to nie zdecydowaliśmy.
- Ja będę miała dwójkę dzieci. - powiedziała stanowczo. - Jedno po drugim, żeby nie było pomiędzy nimi zbyt dużej różnicy wieku.
- Nigdy nie wiesz, jak ci się życie ułoży. - wtrąciłam się. - Ja też chciałam mieć dwójkę dzieci, ale jakoś tak wyszło, że jesteś tylko ty.
- Zastanówcie się jeszcze nad tym rodzeństwem dla mnie, bo jeszcze wcale nie jest za późno. - powiedziała wstając z uśmiechem od stołu. - Idę do Toma. Wrócę przed jedenastą. Cześć. - wyszła.
- A ty jak uważasz? - spojrzałam się na mojego męża. - Nie jest już zbyt późno?
- Angie... - zaśmiał się pod nosem podchodząc do mnie. - Jeszcze nie, ale zastanów się, czy chcesz znowu przechodzić przez czasy pampersów i wstawania w środku nocy. - złapał mnie za rękę. - Jak dla mnie, jest dobrze tak, jak jest.
- Masz rację. Lepiej niech tak zostanie. Pewnie jeszcze będę teraz potrzebna Violi... Jejku, jak ona razem z Martiną szybko dorosły... Gdy nasza córka pojawiła się na świecie, moja siostrzenica była w obecnym jej wieku.
- Widzisz jak to szybko leci? Nim się obejrzymy Martina również się wyprowadzi i będziemy widywać się z nią tak często, jak z Vilu... ale nie przejmuj się. Do tego jeszcze trochę. Wiesz co się nigdy nie zmieni mimo, iż czas będzie dalej leciał? - spojrzeliśmy na siebie. - Moja miłość do ciebie. Nie chcę obiecywać, że będzie tak zawsze. Sama doskonale wiesz dlaczego. Ale póki jestem swoją najzwyklejszą wersją chcę ci powiedzieć, że cię kocham. Nawet sam za bardzo nie mogę tego pojąć, jak jesteś dla mnie ważna.
- Wiem, że w związku nie obejdzie się bez kłótni, aczkolwiek chcę, abyśmy sobie obiecali, że już nigdy nie pokłócimy się w kwestii ojcostwa Martiny. Mieliśmy zostawić to za sobą już dawno temu, ale teraz zróbmy to naprawdę.
- A nie uważasz, że będzie prościej, jeśli się dowiemy, kto jest jej ojcem? - spytał. - Przynajmniej nie kłócilibyśmy się już o to.
- Jeśli wyszłoby, że ty jesteś jej biologicznym tatą, to byłby spokój, aczkolwiek jeśli wyszłoby, że German... mogłoby to wszystko potoczyć się inaczej, a ja obiecałam sobie, że nigdy więcej nie dam ci odejść.
- Przecież ja również mówiłem, że jeśli to on będzie jej tatą, to nadal będę ją traktował jak własną córkę.
- Ale kto wie, jakby było. Może German chciałby to zmienić? Albo zazdrość kierowałaby nami bardziej niż rozsądek? Lepiej będzie, jeśli zostanie tak jak jest.
- Chyba przyznam ci rację. - kąciki ust lekko mu się uniosły. - Mówiłem ci kiedyś, że jesteś bardzo inteligentną osobą? - spytał przybliżając się nieco. - Wiesz, co jest złego w miłości? - zapytał cicho. - Boję się, że lada moment zostaniesz tą cząstką tlenu, bez której nie będę mógł oddychać*. - mruknął mi na ucho. - Y recuerda que te amo mas que la vida. Simplemente para siempre. - dodał jeszcze ciszej.
Zaczął delikatnie muskać swoimi ustami moje. Z czasem przerodziło się to w bardziej namiętne pocałunki, które sprawiały, że serce biło mi mocniej. I nareszcie mogliśmy całować się nie martwiąc się o innych. Teraz nie było Edwarda, czy głupiej kłótni, która sprawiła, że "zostaliśmy przyjaciółmi". Nie. W końcu mogliśmy się cieszyć sobą.
- Chyba już jest za późno... - powiedział, gdy nasze usta przestały się ze sobą dotykać. - Już stałaś się częścią czegoś, bez czego nie potrafię żyć. - odparł gładząc swoją ciepłą dłonią mój zimny policzek.
- Kocham cię. - powiedziałam składając ponownie na jego wargach drobny pocałunek.
- Ja ciebie również. - odpowiedział przytulając mnie do siebie.
Nagle odsunęliśmy się od siebie, gdy usłyszeliśmy dzwonek od telefonu. Pablo poszedł odebrać. Zniknął z komórką w przedpokoju na kilkanaście sekund.
- Kto dzwonił? - spytałam.
- German. - rzucił jakby od niechcenia.
- Co chciał?
- Angie... - dopiero wtedy zrozumiałam, że to co chce mi powiedzieć jest bardzo ważne.
* - źródło: temyśli.pl
Cześć! Jak Wam się podobał rozdział? Może być? :)
A tak w ogóle, to jak Wam minęły wakacje? Wiem, że zostało ich już niewiele, ale nie można się tym przejmować ;).
Za rok będą następne, a ten rok szkolny zapewne szybko zleci (tak przynajmniej ja się pocieszam ;__;).
Do zobaczenia za parę dni! :*
bloggerka
Super rozdzial :)
OdpowiedzUsuńZbyt szybko jak dla mnie, bo zawsze mi tak jakos sie dluzyly a teraz juz do szkoly :-)
Kejla <3
Dzięki, cieszę się, że się podobał :).
UsuńMnie zawsze te dwa miesiące mijały szybko, kiedy strasznie nie chciałam wracać do szkoły po wakacjach, a jak chciałam, albo było mi to obojętne to okropnie mi się dłużyły :D.