Jak wygląda pożegnanie Pabla?
Tego dowiecie się już teraz! ;)
Ostatni dzień... Ostatnia okazja, aby spędzić go razem... Następnego dnia on z samego rana wyjeżdża... Na zawsze... I co z tego, że już kilka razy tak miało być? Teraz odjedzie, ja to wiem... Zostawi mnie tu... Pewnie się już nie zobaczymy... Nigdy nie zastanawiałam się, jak miałoby wyglądać nasze ostatnie pożegnanie. W każdym razie takiego się nie spodziewałam... Zawsze byłam pewna, że nasza historia zakończy się, gdy jedno z nas odejdzie z tego świata... Pozory jednak mylą... Nigdy nie przypuszczałam, że jedna kłótnia potrafi zmienić tak wiele. Cały czas, będąc u jego boku, sądziłam, że niczego mi w tym małżeństwie nie brakuje... mam wszystko czego potrzebuję... Nie rozumiem, dlaczego chciałam to na siłę ulepszać. Było dobrze tak, jak było...Tego dowiecie się już teraz! ;)
"Zatrzymaj mnie, nie daj mi odejść. Zapomnę cię, nie będzie już nic. Cienie we mgle, jak znajdę drogę. Jutro już nikt, a dziś jeszcze my..." - Ira
- Wszystko gra? - usłyszałam nagle. - Wyglądasz na zmartwioną. - powiedział przysiadając się
do mnie.
- Tak, tak... Wszystko jest w najlepszym porządku. - uśmiechnęłam się. - Po prostu się zamyśliłam. - odpowiedziałam. - To co? Gotowy spędzić nasz ostatni dzień razem najlepiej, jak to tylko możliwe? - spytałam.
- Oczywiście. - odparł.
- Pomyślałam, że skoro ten dzień jest wyjątkowy na swój sposób to przejdziemy się do...
- Wybacz, ale nie tym razem. - przerwał mi. - Teraz moja kolej, aby cię gdzieś zabrać. Pora, abym ci się odwdzięczył. Cały czas pokazywałaś mi miejsca, w których wydarzyło się coś znaczącego za co szczerze ci dziękuję. Ale dzisiaj musisz mi zaufać i pójść tam, gdzie zaplanowałem. Nie musisz się bać. - pewnie zauważył moją niepewną minę. - Zrobię wszystko, co tylko potrafię, aby ten dzień był wyjątkowy. Ufasz mi?
Oczywiście, że ufałam mu bezgranicznie. Wiedziałam, że jeśli pójdę za nim, to się nie zawiodę, aczkolwiek to nie był ten Pablo... To nie był Pablo, który spędził ze mną większość swojego życia... Ale czy miałam coś do stracenia? W końcu i tak widzieliśmy się już po raz ostatni...
- Ufam. - odpowiedziałam.
Złapał mnie za rękę i oboje wstaliśmy z ławki. Opuściliśmy ogród przechodząc przez budynek, w którym mieszkałam. Ruszyliśmy w kierunek, który został przez niego wskazany. Nieco się obawiałam. Bałam się, że nie spędzę tego dnia tak, jakbym chciała, ale coś wewnątrz podpowiadało mi, że dobrze zrobiłam.
- O której jutro wyjeżdżasz? - spytałam mimo, że miałam o tym nie myśleć.
- Zależy o której się wyrobię, ale wydaje mi się, że koło dziesiątej.
- Spakowałeś się już? Jeśli nie, to może ci pomogę, bo jeszcze czegoś zapomnisz...
- Dziękuję, poradzę sobie. - odpowiedział. - Nie powinnaś się tym martwić. Nie dzisiaj.
Tak właściwie, nie wiedziałam o czym mogę z nim porozmawiać. Rozmawianie o przeszłości za bardzo bolało, o teraźniejszości strasznie przytłaczało, a o przyszłości nie miało sensu. Rozejrzałam się po okolicy. Do tamtej pory nie wiedziałam, gdzie jesteśmy, ale nie dlatego, że zabrał mnie w zupełnie obce mi okolice, tylko dlatego, że byłam zbyt zamyślona, aby przyglądać się, którędy idziemy. Znałam to miejsce. Doskonale. To tutaj pocieszał mnie, gdy byłam smutna... to tutaj dowiedziałam się, że wyjeżdża... to tutaj się poznaliśmy...
- Daleko jeszcze? - zapytałam.
- Tak właściwie, to już jesteśmy. - odparł puszczając moją dłoń, aby odsłonić gałęzie drzew przez które mieliśmy właśnie przejść.
Poszłam przodem. Ku moim oczom ukazało się ogromne jezioro, które dookoła zasłonięte lasem. Na jego brzegu zobaczyłam niewielką łódkę, która wyposażona była w gitarę i duży kosz piknikowy.
- Pomogę ci wsiąść. - zaproponował.
Ponownie złapał mnie za rękę i ostrożnie weszłam do naszej małej łodzi. Kiedy usiadłam on odepchnął ją kawałek od brzegu, a następnie wsiadł do niej. Siedział na przeciwko mnie i próbował wypłynąć na środek. Udało mu się to z niezwykłą łatwością. Rozglądałam się dookoła. Nigdy nie spodziewałam się, że w tej okolicy jest tak duże jezioro. Wiedziałam, że jest, ale o wiele mniejsze, po którym pływaliśmy już wiele razy.
- Jak znalazłeś to miejsce? - spytałam.
- Tajemnica. - odparł unosząc kąciki ust. - Jak ci się na razie podoba?
"Na razie"? To znaczy, że to nie koniec niespodzianek?
- Jest świetnie. - odpowiedziałam. - Nie sądziłam, że wpadniesz na coś takiego.
- Nigdy nie chciałem się dać wyciągnąć na rejs po jeziorze? - zapytał zdziwiony.
- Wręcz przeciwnie. Zawsze latem pływaliśmy. Lubiliśmy to... Uwielbialiśmy być sami, gdy nikt nam nie przeszkadzał, bo wszędzie była woda.
- To dlaczego się tego nie spodziewałaś?
Nie mogłam mu szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedź "bo teraz jesteś inny" kompletnie popsułaby nam resztę dnia.
- Ponieważ w ogóle nie spodziewałam się, że cokolwiek wymyślisz. - uśmiechnęłam się. - Byłam przygotowana, że pójdziemy jak zwykle tam, gdzie ja pomyślałam.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział wchodząc mi w słowo.
Dopłynęliśmy do polanki, która jak na leśną była zadbana. Może to była sprawka Pabla? Trawa była przyjemna w dotyku, w związku z czym dobrze się po niej chodziło na boso. Oprócz tego pojawiały się pomiędzy nią również kwiaty, a dookoła latały motyle i ważki. Wyszliśmy z łódki, po czym Pablo wyjął z niej koc, który rozłożył na trawie. Usiadłam na nim, a on przyniósł jeszcze z łodzi gitarę, która była w pokrowcu oraz kosz, z którego wyjął dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina. Rozlał je. Jeden kieliszek podał mnie, a drugi postawił na trawie obok siebie.Wziął instrument do ręki i zaczął go stroić. Nie minęło wiele czasu, gdy gitara była gotowa, aby na niej zagrać. Usłyszałam melodię, której w tamtym momencie w ogóle bym się nie spodziewała. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech po chwili wypuszczając powietrze z płuc. Wsłuchiwałam się w każde słowo piosenki. I co z tego, że doskonale ją znałam? Mogłam poznać ją teraz na nowo. "Jak wytłumaczyć to, że nie mogę przestać myśleć o tobie? O nas dwoje razem? Jak uciec od piosenki, która mówi o tobie, jeśli jesteś moją piosenką?"* Wzięłam łyk wina i otworzyłam oczy. Przejechałam dłonią po jego policzku. "Mogę żyć jak w bajce, jeśli jestem z tobą, gdyż ożywiasz całą miłość, którą mam..."* Całą piosenkę słodko się do niego uśmiechałam, a on to odwzajemniał. Gdy skończył złapał mnie za obie dłonie i delikatnie je ściskał.
- Przygotowywałem sobie w domu masę scenariuszy, żeby wiedzieć, co mam ci teraz powiedzieć. - zaczął. - Ale gdy patrzę w twoje oczy stwierdzam, że były one zupełnie zbędne, gdyż wystarczyło tylko na ciebie spojrzeć i wszystkie zapomniałem. - zaśmiał się cicho. - Na pewno chciałem ci podziękować jeszcze raz. Otworzyłaś mi oczy na nową drogę w życiu, którą będę podążał. Uświadomiłaś mi, jak żyłem i jak ważnym byłem człowiekiem. Wiedz, że na zawsze zostaniesz w mojej pamięci. Nawet jeśli znowu bym wszystko zapomniał. O tobie już nie zapomnę. - czułam, że moje oczy robią się już lekko wilgotne. - Pewien etap się kończy po to, aby następny się zaczął. Trzeba się postarać, żeby był lepszy niż ten poprzedni. - delikatnie musnął ustami moje dłonie.
Zaraz po tym przysunęłam się do niego i przytuliliśmy się. Tuliłam go mocno, bo wiedziałam, że robię to już najprawdopodobniej ostatni raz w życiu. Starałam się powstrzymać łzy i o dziwo udało mi się to. Tylko pojedyncze spłynęły mi po policzku. Gdy się od siebie odsunęliśmy Pablo z powrotem wziął gitarę do ręki. Tym razem śpiewaliśmy oboje. "Idę ku nowym drogą z tym, co przeżyliśmy... Magia i kreatywność... Prawda w sercach, niebo w milionach kolorów, to chcę zapamiętać.**
- Mimo, że jest to pożegnanie, to nie chcę, żeby było ono smutne. - powiedział. - Wiem, ile ono dla ciebie znaczy. Pewnie myślisz, że dla mnie jest o wiele mniej ważne, ale się mylisz. Znam cię tylko miesiąc, ale znam cię jak nikt inny. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Niestety, na powrót pamięci jest już za późno, a mimo wielu starań nie udało mi się być tym człowiekiem, w którym się zakochałaś, ale wiem, że znajdziesz kogoś, kto pokocha cię tak mocno, jak będziesz tego potrzebować. - odłożył instrument i tym razem to ja złapałam go za ręce.
- Wiem, że ja powinnam teraz coś powiedzieć, ale...
- ... jest ci ciężko. - dokończył za mnie. - Rozumiem. W takim razie może skończmy już te przymulające przemówienia i zjedzmy coś? - zaproponował. - Jestem głodny. Nawet bardzo. - powiedział zerkając do koszyka.
Po zjedzonym posiłku gitara ponownie poszła w ruch, lecz tym razem graliśmy weselsze piosenki. Oprócz tego dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Położyliśmy się na kocu i patrzyliśmy w niebo. Dopiero, gdy pojawiły się na nim gwiazdy stwierdziliśmy, że trzeba się już niestety powoli zacząć zbierać. Mimo to, żadne z nas nie ruszyło się z miejsca. Kontynuowaliśmy nasze przyglądanie się w nie. Wypatrywaliśmy spadających gwiazd, bądź gwiazdozbiorów.
- Wierzysz w to, że gwiazdy, to nasi zmarli przodkowie, którzy nas obserwują i czuwają nad nami? - zapytał Pablo.
- Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam... - odpowiedziałam. - Ale jeśli by tak było, to dlaczego pojawialiby się tylko nocą? Przecież za dnia też podobno się nami opiekują.
- Ponieważ w nocy jest bardziej nastrojowo i z łatwością można się z nimi skomunikować. O wiele łatwiej niż za dnia, gdy jesteśmy zabiegani. W nocy każdy znajduje chwilę, aby pomyśleć i odpocząć.
- Czyli według twojego toku myślenia, jedną z tych gwiazd może być moja siostra, która właśnie nas obserwuje?
- Nie wykluczone. Przypatrz się. Może właśnie próbuje się z tobą skontaktować?
Zaczęłam się dokładnie przyglądać w miliardy małych światełek na niebie. Nagle jedno z nich zaczęło mrugać, ale po chwili zaczęło świecić tak mocnym światłem jak reszta. Obróciłam głowę w stronę Pabla. Chwilę później on obrócił w moją. Mimo, że było ciemno widziałam jego twarz.
- Jest tutaj. - powiedziałam z uśmiechem.
Przysunęliśmy się do siebie bliżej. Po chwili poczułam ciepły dotyk jego dłoni na swojej. Zerknęłam kątem oka na niego. Patrzył się na mnie. Również pewniej na niego spojrzałam.
- Lubię noce. - odparł. - Jest tak spokojnie. Łatwiej zebrać myśli i żadne odległości nie mają znaczenia, gdy leży się pod tym samym księżycem. - stwierdził. - Jeśli kiedykolwiek sobie o mnie przypomnisz, nie tęsknij. Pamiętaj, że wieczorem będziemy mogli się spotkać.
Pablo chciał już się zbierać, bo było już naprawdę późno i gdyby nie fakt, że następnego dnia musiał rano wyjechać to nie pozwoliłabym na to. Zwinęliśmy rzeczy i włożyliśmy do łódki. W drugą stronę płynęło nam się nieco gorzej. Przynajmniej ja tak to odczuwałam, gdyż na środku jeziora było strasznie ciemno, ale mimo to dopłynęliśmy do brzegu. Szliśmy spacerem w stronę mojego domu. Mimo mroku, nie odczuwałam takiego strachu, ponieważ szłam z nim, a przy nim zawsze czułam się bezpieczna. W końcu stał się moment, którego okropnie nie chciałam. Dotarliśmy pod dom.
- To co? Czas się chyba pożegnać... - szepnęłam.
- Kiedyś musiał on nastąpić. - nastała cisza. - Pożegnajmy się tak, jakbyśmy się mieli niedługo zobaczyć. - zaproponował. - To będzie dużo prostsze.
- W takim razie, cześć. - powiedziałam.
- Cześć. - zaczął się już odwracać, ale musiałam jeszcze skorzystać z okazji i przytulić go ten ostatni raz.
Ostatni raz w jego ramionach... Ramionach, które już nie raz mnie pocieszały... które sprawiały, że odczuwałam szczęście... Chciałam jeszcze chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim i najzwyczajniej w świecie się w niego wtulić... poczuć jego ciepło... Nie wiem ile tak staliśmy. Może parę sekund, a może kilka minut. Później odsunęliśmy się od siebie i każdy poszedł w swoją stronę...
* - fragment "Verte de lejos".
** - refren "Crecimos juntos".
I jak Wam się podoba? Myślę, że nie jest tak źle ;)
Już niebawem wielka pięćdziesiątka... Co się w niej wydarzy? Możecie się domyślać, bo to wiem tylko ja! :D
(Aczkolwiek, jeśli ktoś jest bardzo ciekawy, to niech zajrzy w zakładkę "spoilery" :P)
Do zobaczenia w przyszłym tygodniu :*
bloggerka
Ps. Jeśli kogoś zainteresowała piosenka, z której cytat znajduje się na górze - tutaj link do niej <3.
Bardzo lubie te piosenke ira nie daj mi odejsc
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial
Kejla <3
Ja też ♥
UsuńDzięki, cieszę się, że się podobał :D