Coś tak przeczuwam, że
nadeszła pora na rozdział 50... ;)
Obudziłam się wcześnie rano. Nie mogłam spać. Całą noc zastanawiałam się, czy powinnam jeszcze tamtego dnia pójść pod jego dom i pożegnać się z nim po raz ostatni. Bardzo tego chciałam, ale nie wiedziałam, czy to jest dobry pomysł. Bałam się, że nie zapanuję nad emocjami, a nie chciałam, żeby widział moje łzy. W głowie rozważałam wszystkie za i przeciw. Ostatecznie zdecydowałam, że nie idę. Zeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie. Zerknęłam na zegarek. 9:37. Nagle przed oczami przeleciał mi obraz, który ukazywał Pabla wynoszącego z domu swoje bagaże... Spacerującego po domu i rozglądającego się, czy aby na pewno niczego ważnego nie zapomniał... Pakującego do samochodu walizki... Rzuciłam wszystko, co trzymałam w rękach i pobiegłam na górę się przebrać. Śpieszyłam się jak najbardziej mogłam. Nie wiem, co się stało. Coś tam, wewnątrz mnie, pękło, gdy uświadomiłam sobie, że to tak naprawdę mogłaby być ostatnia okazja, aby się z nim jeszcze zobaczyć. Gdy skończyłam się szykować do wyjścia było trzy po dziesiątej. Usiadłam zrezygnowana na łóżku. "To nie ma sensu. On już wyjechał..." - pomyślałam, ale nie do końca w to wierzyłam. Mimo to, stwierdziłam, że nawet jeśli jeszcze tego nie zrobił, to i tak już nie zdążę. Za daleko mam do niego... "Do tego czasu na pewno odjedzie..." - wmawiałam sobie.nadeszła pora na rozdział 50... ;)
"Wybacz każdy zmarnowany dzień, wybacz każdy nie spełniony sen. Wybacz myśli jak szalone, co nie dały żyć, tłumaczenie, że to nic. Wybacz słowa jak piekące łzy, dłonie, gdy wypada wszystko z nich. Wybacz, jak wybaczam tobie wersje ciągle nowe prawdy, której nie chcę znać... To nie ty..." - Ira
- Mamo, wszystko gra? - usłyszałam. - Dlaczego nie jedziesz pożegnać się z tatą?
Podniosłam głowę i w drzwiach zobaczyłam Martinę. Nie spodziewałam się, że ona będzie o tej porze w domu. Cały czas myślałam, że jestem w nim sama.
- Już jest za późno. - odparłam krótko.
- Skąd wiesz? Może jeszcze zdążymy? Tym bardziej, że nie powiedział ci dokładnie, o której wyjeżdża. Może jeszcze jest? Wstawaj, jedziemy.
- Ty też chcesz tam jechać? - spytałam zdziwiona.
- Wiem, że po tym co ostatnio mu powiedziałam, pewnie nawet nie chce mnie widzieć, ale muszę się z nim pożegnać. W końcu to mój tata, a to, że on się nim nie czuje, to nie moja wina i nie mogę go za to obwiniać. Ciebie też nie. - dodała w pośpiechu.
Miała rację. Mimo to, coś podpowiadało mi, że już go nie ma. Posłuchałam się mojej córki. Zeszłyśmy na dół i chwilę później znalazłyśmy się w samochodzie, w drodze do jego domu. Jechałam bardzo szybko. Chciałam jak najszybciej się tam znaleźć. Zaparkowałyśmy na parkingu pobliskiego marketu, gdyż u niego na ulicy rzadko kiedy było miejsce, aby tam swobodnie zaparkować, wysiadłyśmy z auta i zaczęłyśmy biec. W myślach prosiłam o to, aby zdążyć. Na niczym innym w tamtym momencie aż tak bardzo mi nie zależało.
- Spóźniłyśmy się. - powiedziałam zrezygnowana, gdy dobiegłyśmy. - Odjechał.
Nie miałyśmy pewności, czy w środku domu nikogo nie ma, aczkolwiek łatwo było się domyślić, że budynek jest pusty. Gdyby Pablo jeszcze był, przed budynkiem stałyby jakieś kartony, bądź walizki z jego rzeczami, albo chociażby jakikolwiek pojazd, którym miał zamiar dojechać na lotnisko, bądź do samego Peru, a tam nie było niczego.
Martina nic mi nie odpowiedziała. Spojrzałyśmy po raz ostatni na jego dom, który tak właściwie nie należał do niego... Jego dom znajdował się w drugim końcu miasta... Jego prawdziwy dom był tam, gdzie mieszkała jego najbliższa rodzina... Odwróciłyśmy się i miałyśmy już odchodzić, gdy nagle usłyszałyśmy jego głos.
- Co wy tutaj robicie? - zapytał.
Nim zdążył dokończyć pytanie, moja córka podbiegła i rzuciła mu się na szyję z ogromnym uśmiechem. Zanim się pojawił miała łzy w oczach. Pewnie żałowała, że nie zdążyła się z nim pożegnać, ale całe szczęście trafiła jej się jeszcze okazja.
- Kocham cię, tato. - powiedziała. - Musiałam ci to powiedzieć. Chciałabym, żebyś o tym pamiętał. Przepraszam za to wszystko, co ci powiedziałam. Wiem, że nie powinnam, ale po prostu byłam na ciebie zła. - odparła wypuszczając go z uścisku. - Chciałam się z tobą pożegnać i życzyć ci udanej podróży. Dziękuję ci również za to, że pomagałeś mi dorosnąć. - kątem oka zerknęła na mnie.
- Dziękuję. - odpowiedział. - Mimo, że nie pamiętam tego, jak rosłaś, ani jak się zachowywałaś wiem, że jesteś najlepszą córką, jaką kiedykolwiek mogłem sobie wymarzyć.
- To ja może zostawię was samych... - zaproponowała Martina, gdy zobaczyła, że podeszłam nieco bliżej.
Nastolatka poszła wzdłuż chodnika, a ja do podeszłam do mojego męża, który już niby nim nie był, a tak naprawdę pozostanie nim na zawsze.
- Nie spodziewałem się, że przyjedziesz. - odparł.
- Musiałam przyjechać. Inaczej bym sobie tego nie darowała.
- Myślałem, że po wczorajszym pożegnaniu już cię nie zobaczę.
- Ja tak samo. - odpowiedziałam. - Ale stwierdziłam, że to ostatnia okazja, abyśmy mogli się ze sobą spotkać. - podsumowałam. - I dopiero, gdy to sobie uświadomiłam, zyskałam odwagę, aby ci coś powiedzieć. - nagle zobaczyłam, że z jego domu wyszła Brenda. - Wiem, że nadal tam, w głębi serca czujesz coś do mnie. - powiedziałam kładąc mu dłoń na klatce piersiowej. - I jest to coś więcej niż przyjaźń. Coś, co sprawia, że serce bije ci szybciej, gdy mnie widzisz. coś, co przekonało cię do tego, abyś spróbował odnaleźć w sobie starą wersję siebie. Coś co trzymało cię przy mnie, przez te parę tygodni. - odparłam zbliżając swoją twarz do jego.
Delikatnie go pocałowałam. Nie protestował. Miałam nadzieję, że może chociaż w ten sposób sobie coś przypomni... "I chociaż mi mówisz nie, nie poddam nigdy się, bo wciąż głęboko wierzę, że możemy podnieść się... Wiem, że ty też tak masz, przestań się wreszcie bać i odkryj wreszcie co chowałam, tą prawdziwą mnie..."* Wiedziałam, że nie jest jeszcze za późno. Mogłam go jeszcze odzyskać... Okropnie bałam się zakończenia naszego pocałunku. Po nim miało się wszystko wyjaśnić... Gdy odsunęłam swoje wargi od jego zerknęłam na niego pełna nadziei.
- Przepraszam. - zaczął. - Ale wydaje mi się, że to coś zniknęło.
- Rozumiem... Przecież nie można kogoś zmusić do miłości... - powiedziałam odsuwając się od niego. - Powodzenia w nowym życiu.
Odeszłam od niego z ponurym wyrazem twarzy. Ruszyłam do Brendy, która stała w drzwiach domu. Nie spodziewała się, że do niej podejdę, gdyż jej wyraz twarzy ewidentnie wskazywał zdziwienie, ale mimo to uśmiechnęła się do mnie.
- Dbaj o niego. - poprosiłam. - Tacy jak on zdarzają się raz na milion.
Podałam jej dłoń na pożegnanie, aczkolwiek ona ją zignorowała i przytuliła mnie. Z początku wydawało mi się to dziwne, ale chwilę później przestało. Byłam do niej źle nastawiona, ponieważ spotykała się z Pablem, a to przecież nie jej wina, że się zakochała z wzajemnością. Obje podeszłyśmy do mojego męża, po czym dołączyła do nas Martina.
- Żegnajcie. - rzuciłam, gdy weszli do samochodu. - Trzymajcie się.
Silnik auta został odpalony, a ja z moją córką zaczęłyśmy machać im na do widzenia. Gdy skręcili w boczną ulicę przestałyśmy. Martina przytuliła się do mnie po czym ruszyłyśmy do naszego samochodu, aby wrócić do domu. Byłam z siebie dumna, że się wtedy nie rozpłakałam, mimo to wiedziałam, iż tego dnia nie zabraknie z mojej strony łez. Gdy dojechałyśmy na miejsce i wysiadłyśmy z samochodu, czułam, że nie mogę już dłużej wytrzymać.
- Masz kluczyk. Wejdź do domu, ja muszę coś jeszcze załatwić. - powiedziałam podając Martinie do ręki klucz od domu.
Gdy nastolatka weszła do środka, ja zatrzasnęłam drzwi od garażu i usiadłam na krawężniku przed domem. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy, a przed oczami stanął mi obraz, który przedstawiał Pabla wsiadającego do samochodu. Nie powstrzymywałam już płaczu. Oparłam głowę o kolana. W tamtym momencie nic nie miało znaczenia. Odjechał... A ja go nie powstrzymałam... Nigdy go już nie zobaczę... nie przytulę... nie pocałuję... nie powiem mu, że go kocham...
- Dlaczego płaczesz? - usłyszałam nagle.
Podniosłam głowę i ku moim oczom ukazała się doskonale znajoma mi sylwetka, której zupełnie się tutaj nie spodziewałam. Był to mężczyzna wysokiego wzrostu o brązowych oczach i czarnych włosach. Podszedł do mnie i usiadł obok.
- Miłość mojego życia właśnie wyjechała do innego kraju. - odpowiedziałam. - Dlaczego zawróciłeś? - spytałam ocierając łzy.
- Bo dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie wiem, jak mogłem zapomnieć, iż kochałem cię przez tysiąc poprzednich żyć.
Spojrzałam się na niego z delikatnym uśmiechem. Oczy całe świeciły mi się od płaczu. Uniósł swoją rękę do mojego policzka i wytarł z niego łzę po czym objął go. Zaczął się do mnie zbliżać. Przymknęłam oczy. Nasze wargi stopiły się w jednym, zgodnym pocałunku. Gdy on się zakończył uśmiechnęłam się i mocno do niego przytuliłam. Głośno łkałam. Lecz tym razem było to spowodowane szczęściem, które odczuwałam. Ściskałam go bardzo mocno.
- Już wróciłem, najdroższa. - mruknął mi na ucho.
Ponownie zaczęłam głośno szlochać. Cieszyłam się, że w końcu to wszystko się zakończyło... Że w końcu mam go dla siebie... Odsunął się trochę ode mnie. Spojrzał mi w oczy i odgarnął z nad nich włosy. Delikatnie musnął swoimi ustami moje. Po chwili ponownie się do niego przytuliłam, lecz tym razem nie zrobiłam tego z taką siłą. Gdy się uspokoiłam podnieśliśmy się z chodnika. On wziął swoje walizki i weszliśmy do domu. Postawił je w przedpokoju, a ja zaczęłam oprowadzać go po całym budynku. Kiedy weszliśmy na górę zabrał torby ze sobą. Ostatnim miejscem, do którego zajrzeliśmy był pokój, który w całości należał właśnie do nas. I tylko do nas.
- A to jest nasza sypialnia. - powiedziałam, gdy do niej weszliśmy.
- Dlaczego oprowadzasz mnie po moim własnym domu? - spytał.
- Ponieważ chcę, abyśmy zaczęli na nowo. - odpowiedziałam. - Zapomnijmy o wydarzeniach z ostatnich kilku miesięcy.
- Ja uważam, że nie powinniśmy. - odparł. - Mimo, że nie należały one do najprzyjemniejszych to i tak warto o nich pamiętać. To one umocniły naszą więź i pokazały, jak ważni jesteśmy dla siebie na wzajem.
- Pewnie masz rację. - uśmiechnęłam się. - Bardzo za tobą tęskniłam.
- Wiesz co zrozumiałem odjeżdżając? - spytał obejmując mnie. - Że na siłę próbowaliśmy, abym przypomniał sobie uczucie, którym cię darzę, ale żadne z nas nie wpadło na to, że mógłbym się w tobie jeszcze raz zakochać. Tak się stało. Zakochałem się w tobie ponownie. Gdy to sobie uświadomiłem pamięć mi wróciła i zdecydowałem się do ciebie wrócić.
- Kocham cię. Bardzo cię kocham. - powiedziałam.
- Ja ciebie też. - odpowiedział całując mnie w czoło. - O, a kto to? - spytał pochodząc do łóżka.
- To Ted. Przytulał mnie na dobranoc, kiedy ty nie mogłeś tego zrobić. - zaśmiałam się.
- W takim razie kolego, możesz już iść na emeryturę, gdyż miejmy nadzieję, raczej już się nie przydasz. - powiedział podnosząc pluszowego misia. - Musisz wiedzieć coś jeszcze. - zwrócił się do mnie, gdy posadził go na półce. - Od czasu naszej kłótni nie było takiej minuty, abym o tobie nie pomyślał.
Nie wiedziałam, co mogę odpowiedzieć, dlatego po prostu się uśmiechnęłam wpatrując mu się w oczy. Ponownie się przytuliliśmy.
- I chociażby nie wiadomo co się działo, nie pozwolę ci już nigdy odejść. - odparłam nim złożył mi na ustach delikatny lecz namiętny pocałunek.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak dobrze będzie mi nad ranem obudzić się w jego ramionach czując bijące od niego ciepło i zapach jego cudownych perfum. Tamtego dnia obudziłam się jako pierwsza, co zdarzało się bardzo rzadko, ale gdy tylko on się przebudził od razu przywitałam się z nim z ogromną radością.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry, najdroższa. - odpowiedział. - Co wymalowało twój uśmiech już z samego rana? - spytał.
- Sam doskonale powinieneś znać odpowiedź na to pytanie. - stwierdziłam.
Objął mnie ręką, a ja położyłam głowę na jego torsie. Uniosłam ją lekko do góry i spojrzałam na jego twarz. Również mnie obserwował. Gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy uśmiechnęliśmy się do siebie. Zaczął mnie delikatnie całować. Nasze pocałunki zaczęły robić się coraz bardziej namiętne. Poczułam, jak delikatnie jeździ swoją dłonią po mojej ręce. Nagle usłyszałam, że po cichu jęknął.
- Co się dzieje? - spytałam. - Dobrze się czujesz?
- Tak, tak... Po prostu po lewej stronie mam jeszcze tę ranę po wypadku. Nie przejmuj się. - odpowiedział.
Szybko się od niego odsunęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że pewna część ciężaru mojego ciała leży na jego uszkodzonym torsie. Mimo, że wypadek był prawie miesiąc temu i wszystko mu się zdążyło do tego czasu zagoić, to rana na klatce piersiowej jeszcze nie. Nie wiem, od czego to było zależne, aczkolwiek wiedziałam, że niedługo będziemy musieli wybrać się w związku z tym do lekarza. Chociaż może nie potrzebnie się przejmowałam. Była ona ogromna i pewnie dlatego długo się goiła.
- Kiedy ostatnio zmieniałeś opatrunek? - zapytałam.
Nie uzyskałam odpowiedzi. "Czyli pewnie dawno temu." - stwierdziłam. Kazałam mu wstać i odwinęłam mu bandaż. Zauważyłam, że rana była już o wiele mniejsza. Nasączyłam wacik wodą utlenioną i delikatnie oczyszczałam ją.
- Pewnie zostanie ci wielka blizna. - stwierdziłam. - Przepraszam.
- Angie, za co? - spytał. - Za to, że wskoczyłem pod samochód?
- Tak, bo gdybym się wtedy chociaż rozejrzała, to by do tego nie doszło.
- Ale doszło. Czasu nie cofniesz. Ta blizna nie będzie dla mnie niczym uciążliwym. Będzie mi przypominała o tym, że kiedyś poświęciłem się dla kogoś bardzo dla mnie ważnego. Będę z niej dumny. - stwierdził.
Podeszłam do szuflady i zaczęłam szukać w niej czystego bandażu. Gdy go znalazłam wróciłam do Pabla i zaczęłam zawijać go w okół mojego męża.
- Ja nie mogłam sobie tego wybaczyć... Wiedziałam, że to wszystko, co się wydarzyło, to przeze mnie i wiedziałam, że z mojej winy nic nie pamiętasz.
- Wskoczyłem na tę ulicę z własnej woli. Nie musisz się o nic obwiniać. Po za tym to już przeszłość, która zdążyła się naprawić. Po co to rozpamiętywać? - spytał, a ja skończyłam zakładać mu świeży opatrunek. - Przepraszam, że musiałaś się tyle nacierpieć z mojego powodu. Mogę się tylko domyślać, jak musiałaś cierpieć, gdy okazało się, że jesteś dla mnie zupełnie obcą osobą. - przytulił mnie. - To twoją zasługą jest to, że odzyskałem pamięć. Gdyby cię przy mnie wtedy nie było, pewnie od paru godzin byłbym już w Peru.
- Właśnie, a co z Brendą? Zostawiłeś ją samą.
- Tak, ale na lotnisku. Pożegnaliśmy się. Ona wsiadła do samolotu, który miał ją dotransportować do Peru, a ja do taksówki, aby przyjechać pod twój dom. - Ale ona również należy do przeszłości. - zapewniał mnie. - Teraz liczysz się tylko ty. Kocham cię, Angie. Najmocniej na świecie. Nie chcę ci obiecywać, że nigdy cię nie opuszczę, bo jeśli takie coś miałoby się powtórzyć, to wyszłoby, że skłamałem, ale chcę cię chociaż zapewnić, że nieważne, jak bardzo się w przyszłości pokłócimy, to i tak będę przy tobie.
Usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi, które chwilę później się otworzyły. Stała za nimi Martina, która gdy ujrzała, że już nie śpimy weszła do naszej sypialni i podeszła do nas.
- Cześć. - przywitała się. - Jak dobrze was widzieć znowu razem. - uśmiechnęła się. - Przyszłam tylko sprawdzić czy jeszcze śpicie, ponieważ przygotowałam wam śniadanie. Czeka na dole. Jak będziecie mieli ochotę to zejdźcie. - powiedziała wychodząc.
- Zaczekaj córeczko. - odezwał się Pablo. - Muszę ci podziękować, że dałaś mi mocnego kopniaka, gdy krzywdziłem twoją mamę. Gdyby nie ty, to mogłoby to nieco inaczej wyglądać. - powiedział podchodząc do niej, aby ją przytulić.
* - fragment polskiej wersji "Underneath it all" wykonanej przez Ewelinę (Evex) <3.
Wielka pięćdziesiątka nareszcie się pojawiła! I co? Kto się spodziewał takiego zakończenia? Tylko jedna osoba ^_^
Od samego początku trzeciego sezonu chciałam, aby ten rozdział był wyjątkowy, ale nie wiedziałam jeszcze wtedy co się w niej pojawi. No i proszę bardzo. Pojawiło się długo wyczekiwane Pangie ♥
W końcu są razem szczęśliwi, ale czy na długo...? ;P
Dobra, nie będę Was dzisiaj już straszyć. I tak długo trzeba było czekać na wznowienie ich związku, więc chyba na razie daruje im kłótnie ;D
Jeśli będę w tym roku szkolnym pisać rozdziały i wstawiać w takim tempie, jak w zeszłym to trzeci sezon zakończy się za rok. Tak więc, chyba muszę się bardziej zmobilizować, bo nawet najwytrwalsi chyba nie dadzą rady tyle ze mną wytrzymać ;)
Tutaj macie link do piosenki cytowanej na początku rozdziału.
Ma ona dla mnie ogromną wartość sentymentalną dlatego też chciałam, aby pojawiła się w jednym z ważniejszych rozdziałów <3
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :*
bloggerka
Super rozdzial :)
OdpowiedzUsuńTez lubie te piosenke wogole uwielbiam Ire
Kejla <3
Cieszę się, że się podobał ^_^
UsuńJa również bardzo lubię ten zespół <3