niedziela, 28 września 2014

Rok bloga! :D

Dziś nadszedł ten dzień...
Kartki w kalendarzu mówią mi, że już czas...
W końcu mogę napisać ten post...
Dzisiaj, przed godziną 14 minął równiutki rok bloga! :)
Sama nie wierzę, że to tak szybko zleciało...
Pamiętam tą ekscytację... Jak nie mogłam się wtedy doczekać,
gdy w końcu nadejdzie następny dzień i dodam kolejny rozdział... :').
Samej procedury zakładania go nie pamiętam,
ale z tego co mi wiadomo, zastanawiałam się nad założeniem ok. 5 miesięcy.
Cieszę się ogromnie, że w końcu się na to zdecydowałam.
Zaczynałam, tak jak wszyscy, od zera.
Z dniem dzisiejszym mam 46 100 wyświetleń i ponad 1 250 komentarzy.

Chciałabym Wam za to wszystko serdecznie podziękować,
bo to dzięki Wam jeszcze tutaj jestem i coś tworzę :).
Dziękuję! ♥

Niestety ten post pojawił się tak późno, gdyż miałam nadzieję, że przed jego napisaniem uda mi się jeszcze dokończyć nowy wygląd, ale niestety mi to nie wyszło...
Trudno, ale przynajmniej będzie on bardziej dopracowany ;).

Uwielbiam Was i dzięki, że jesteście! :*
bloggerka

sobota, 27 września 2014

Sezon 3 - Rozdział 11 - Angie! Pomóż!

Jest sobota i jest rozdział! ;)
Ten tydzień szkolny, jak dla mnie,
dłużył się nieubłaganie, ale nareszcie jest weekend! ^^
Nieszczęsna siedziałam pod tym biurkiem i nie miałam pojęcia co mogę ze swoją skromną osobą zrobić. Na dodatek, moja siostrzenica mogła w każdej chwili zauważyć mnie, gdyż usiadła w tak niefortunnym miejscu, że gdyby tylko podniosła głowę z kolan, nie miałaby problemu, aby mnie zobaczyć. "Co tu zrobić? Co tu zrobić?!" - panikowałam coraz bardziej. Nagle, na całe szczęście usłyszałam, że drzwi się otwierają. Moja siostrzenica chyba także to zauważyła. Energicznie podniosła się , zarzuciła torebkę przez ramię i wybiegła z pokoju. Miałam ogromne szczęście, gdy okazało się, że do sali wchodził właśnie nie kto inny, jak Pablo. Wyszłam szybko z pod biurka i zaczęłam otrzepywać się z kurzu. Mój mąż stanął w miejscu i przyglądał mi się z dość dziwną miną.
- Co się tak patrzysz? Nigdy swojej żony nie wiedziałeś?
- Widzieć, widziałem... ale nigdy nie widziałem, żeby siedziała pod biurkiem.
- Ach, później ci to wyjaśnię. Widziałeś gdzie pobiegła Viola?
- Biegła w stronę łazienek.
- Czyli pewnie jest w damskiej... Lecę do niej. Do zobaczenia później. - pobiegłam w tą samą stronę.
Wbiegłam do ubikacji dla dziewczyn. Zrobiłam dwa kroki przed siebie i zamknęłam drzwi. Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Wiedziałam, że ona będzie siedziała za murkiem, który był na prawd od drzwi. Zawsze tam siedziała, gdy uczęszczała do Studia na lekcje, miała gorszy dzień i płakała. Podeszłam do niej nieco bliżej. Chyba nawet mnie nie zauważyła...
- Violetta... Co się dzieje? Czemu jesteś cała zapłakana? - udawałam, że nic nie widziałam.
- Angie! Mam przez Leona problem!
- Jaki?
- Powiesz mi pewnie, że jestem niewyobrażalnie naiwna... Ale cóż... Co się stało, to się nie odstanie... Ja...
- Oszczędzę ci tej męczarni. - odparłam z lekkim uśmiechem. - Nie wiem, czy cię tym pocieszę, ale widziałam wszystko, więc nie musisz mi nic opowiadać. Nie płacz...
- Ale ja jestem głupia! Po raz kilkusetny zraniłam Diego! - zaczynała coraz głośniej płakać.
- Przecież on o niczym nie wie...
- Na razie... Angie, boję się, że nie dam rady trzymać tego w tajemnicy... Jak on tylko spojrzy mi w oczy... Nie będę potrafiła się do niego uśmiechnąć wiedząc, że sprawiłam mu psychiczny ból całując się z Leonem...
- Nie panikuj tak od razu... Jakoś to będzie, zobaczysz.
- A jeśli on już tego nie zniesie? I będzie chciał się rozwieść?
- Violu, on tego nie zrobi. Kocha cię... Wzięliście ślub, macie dziecko... Jesteście razem piętnaście lat i tak nagle po tym jednym pocałunku chciałby się rozwieść?
- No niby masz rację...
- Widzisz? A teraz się uspokój i chodź, pójdziemy do mnie do domu...
- Dobrze. - wstała i zaczęłyśmy wychodzić.
Miałyśmy już opuścić Studio, gdy nagle sobie przypomniałam, że miałam pomóc dzieciakom i Pablowi sprzątnąć dekorację. Kazałam mojej siostrzenicy usiąść na ławce przed szkołą i poczekać na mnie, gdyż wróciłam się do niej, aby powiadomić moją rodzinę i uczniów o moim wcześniejszym wyjściu.

Wszyscy razem stwierdziliśmy, że najlepszym wyjściem będzie jeśli Violetta przenocuje u nas. Tak też zrobiła. Następnego dnia, gdy rano obudziłam się, sądziłam, że jak zwykle wszyscy będą jeszcze spać. Pomyliłam się, a przez mój błąd okropnie się przestraszyłam. Gdy zeszłam na dół, w salonie paliło się światło. Violetta siedziała z telefonem w ręku.
- Buenos dias, Violu. - przywitałam się.
- O, hej Angie... Ty zawsze tak wcześnie wstajesz? Przecież jak byłaś moją guwernantką, to ciężko było cię dobudzić.
- No tak, ale odkąd urodziła się Martina, nauczyłam się wcześnie wstawać, bo Pablo nigdy nie chciało się wstać i jej uspokoić.
- Wiadomo... Faceci... - uśmiechnęła się.
- Co robisz? - podeszłam do niej tak, aby zobaczyć wyświetlacz jej telefonu.
- Oglądam zdjęcia...
Przerzucała zdjęcia po kolei, lecz gdy na którymś się znalazła razem z Diego zatrzymywała się na nim chwilę dłużej... Pewnie wspominała moment, w którym zostało one zrobione...
- Kiedy to było? - zapytałam przy jednym z nich.
- To? To zdjęcie zrobiliśmy sobie na końcowym przedstawieniu w Studio. Przed "Esto no puede terminar"... Był to dla nas wyjątkowy dzień, bo wtedy kończyliśmy nasz ostatni rok nauki w tej szkole... Jej... Pamiętam, jakby to było wczoraj.
- Ja też... Wtedy chyba najbardziej chciało się płakać Marottiemu, że już was traci, nie? - zaczęłam się śmiać.
- Racja. Ten facet był bezbłędny. - śmiałyśmy się głośno.
- A co z tym zdjęciem? - zapytałam, gdy przerzuciła dalej.
- Heh... Koncert w Mediolanie... Z ostatniej trasy Y-Mix'u...
- Świetnie się bawiliście na tych koncertach, prawda?
- No, a jakby inaczej! Te oklaski... krzyki "Violetta!"... plakaty... tłumy ludzi, którzy się tam pojawiali... No i jeszcze przeróżne miasta, które zwiedzaliśmy...
Spojrzałam się za okno. Zobaczyłam, że właśnie pod drzwi podchodził pan, który codziennie rano zostawia nam czasopisma.
- Poczekaj chwilę, pójdę po gazetę, dobrze?
- Jasne.
Otworzyłam drzwi. Podnoszę ją z ziemi. Spojrzałam na okładkę... "SKANDAL! SŁAWNA PIOSENKARKA ZDRADZA SWOJEGO MĘŻA!" I zdjęcie pocałunku Violetty z Leonem... Na dole był dopisek: "Więcej informacji na stronie 17". Weszłam do salonu. Viola dalej oglądała zdjęcia.
- Jak skończysz czytać, to mi daj, dobrze?
- Oczywiście...
Usiadłam przy dużym stole i rozłożyłam gazetę. Otworzyłam ją na stronie podanej na okładce. Zaczęłam dokładnie wczytywać się w szczegóły...

PIOSENKARKA VIOLETTA CASTTIO-HERNADEZ ZDRADZA SWOJEGO MĘŻA!
Wczoraj wieczorem odbył się koncert w prestiżowej szkole - "Studio On The Top". Uczniowie śpiewali największe hity Violetty Casttio-Hernadez i jej sławnych znajomych. Niespodzianką dla oglądających miało być to, iż ona wraz z Leonem Verdasem wystąpią z nastolatkami na scenie. Śpiewali między innymi "Supercreativę" i "Tu foto del verando". Całe show zakończyło się piosenką śpiewaną przez same gwiazdy - "Hoy somos mas". Na końcu piosenki o mało co nie doszło do pocałunku! Gdy występ się zakończył uczniowie wraz z nauczycielami sprzątali całą dekorację, a perełki przedstawienia... No właśnie! Co z nimi? Udały się do pokoju nauczycielskiego. Jak podaje nasz foto-reporter pierw rozmawiali ze sobą, a później... Ciężko było nie zobaczyć tego pikantnego i jakże namiętnego pocałunku! Czy to była jednorazowa wpadka? A może to już jest kilkuletni romans? W każdym razie, nie byłby to taki wielki grzech, gdyby nie fakt, że panna Casttio ma od jedenastu lat męża i syna! Widocznie w ich rodzinie będzie szykował się rozwód...

"Jakie bzdury tutaj wypisują!" - zaczęłam krzyczeć do siebie w myśli. Nie zauważyłam, kiedy Viola stanęła za mną... Widocznie stało się to jakiś czas temu... Ewidentnie zdążyła przeczytać cały, albo większość artykułu...
- Czyli jednak się wyda, tak? - miała łzy w oczach. - Jestem skończona...
- No nie mów tak...
- To prawda! Diego mnie pewnie znienawidzi...
- Przecież on jest w Hiszpanii...
- Ale zaraz to zdjęcie będzie w prasie na całym świecie! Widzisz, mówiłam!
- Co mówiłaś?
- Żeby się pomartwić...
- No nie przesadzaj... Gdyby coś wiedział to by dzwonił, tak? W końcu on nie śpi od co najmniej dwóch godzin i raczej już odebrał gazetę.
- Mam przerąbane, Angie...
- Dziewczyno, ale co ty się tak stresujesz? Czy już do ciebie dzwonił, cokolwiek?
- Nie...
- No więc właśnie! Powtarzasz wszystko w kółko i ja przez ciebie też.
Nagle, oczywiście, jak zwykle nie w porę, rozległ się głos komórki...
- Angie! To Diego dzwoni! - przestraszyła się.
- To odbierz!
- Ty obierz!
- To twój telefon.
- No, ale on na pewno już wie! Ja nie chcę z nim rozmawiać!
- Violetta, ale minął dopiero jeden dzień. Ta gazeta zdążyła wyjść dopiero w Buenos Aires!
- A jeśli jest już w całej Argentynie? A może w całej Ameryce Łacińskiej? Ameryce? Może doszła już do Europy? Na przykład do Włoch?! Albo, co gorsza, w Hiszpanii!? - powoli zaczynała krzyczeć. - Angie, co ty robisz? - zobaczyła, że wzięłam jej telefon do ręki. Co dziwniejsze, sygnał się jeszcze nie przerwał, jej mąż nadal dzwonił.
- Odbieram, za ciebie.
- Uff... Dziękuję...
- Ale nikt nie powiedział, że za ciebie pogadam. - nacisnęłam zieloną słuchawkę i szybko przyłożyłam telefon do jej ucha. - Będę w kuchni. - odparłam nieco ciszej i wyszłam.
Przy wychodzeniu usłyszałam tylko "Hej, kochanie.". Ciekawe po ilu minutach zakończy się ta rozmowa...

Jejku... Nie mogłam się skupić przy pisaniu tego rozdziału.
Zaczęłam sobie poszczać różne wersje "Te esperare" i w końcu udało mi się go skończyć! ^^
Pisałam go... Jakoś tak sześć-siedem godzin :P.

Jak tam Wam życie mija? U mnie ten tydzień był do kitu :/.
Widzieliście, co dziś było hitem na asku VPL? - klik i klik xD.
Podobno ten Jorge to dzieło Wiolczur ;D.
Oglądacie Violkę po hiszpańsku? Ja tylko niektóre wątki,
ale przyznam, że Roxy i Fausta mnie rozwaliły xDD.
Znalezione obrazy dla zapytania roxi y fausta

Do (szybkiego) zobaczenia! :*
bloggerka

sobota, 20 września 2014

Pam, pam, pam... :(

I stało się!
Szkoła wraz z nauką zawładnęły moim światem... ;___;
W zeszłym roku jeszcze dawałam radę pisać rozdziały w nocy,
ale to było w paręnaście miesięcy temu...
Gdy zakładałam bloga, modliłam się w duchu, aby do tej sytuacji nie doszło...
A jednak musiało się tak stać...
Rozdziały nie będą już dodawane codziennie! :C
Okropnie jest mi przykro z tej sytuacji. Nie wiem, dlaczego, ale okropnie zależało mi na tym, abym mogła dodawać je każdego dnia...
Niestety, szkoła jest ważniejsza, a mnie zależy na dobrych ocenach. :/
Będą się one pojawiały wtedy, kiedy będę miała czas, aby je napisać.
Jeśli będę miała więcej wolnego, może być tak, że pojawi się jeden np. w poniedziałek, a drugi we wtorek, ale czasami mogą być to bardzo długie przerwy.
W każdym razie, pożyjemy zobaczymy ;).
Jeszcze na dodatek planuję zmiany na blogu, na rocznicę, więc cały czas bawię się w grafika :D. Zobaczymy, co mi z tego wyjdzie xD.

Do zobaczenia! ;*
bloggerka

poniedziałek, 15 września 2014

Jestem, żyję, nie umarłam! :D

Witajcie ;*.
Na samym wstępie tego posta chciałabym Was przeprosić za moją nieobecność.
Że tak to nazwę - przez cały weekend miałam kiepskie łącze z internetem,
a nawet stwierdzę, że nie miałam go wcale, więc nie miałam jak Was o tym poinformować :P.
Dzisiaj także rozdział się nie pojawi, bo jak dobrze wiecie, kolejny rok szkolny, klasa wyżej i już masa obowiązków :/.
Niestety, nie pamiętam, czy to było powiedziane na początku, ale w trzecim sezonie mogły pojawić się takie braki, bo życie to nie bajka, a doba ma tylko 24 godziny :/
(tak z innej beczki, czy tylko ja twierdzę, że to za mało? ;___;).
Zobaczymy kiedy pojawi się rozdział 11, ale miejcie dobre przeczucia (bo sądzę, że jutro ^^).

Przepraszam i dobranoc! <3
bloggerka

Ps. Oglądał ktoś na DC "Violetta: Koncert"? Nie mogłam pojawić się w kinie, ale oglądałam w TV. Jak na mój gust, nawet niezłe ;).

czwartek, 11 września 2014

Sezon 3 - Rozdział 10 - Występ

Dzisiaj występ, który organizowała Angie.
Jak sądzicie? Czy okaże się totalną klapą?
A może jednak się uda?
Przekonacie się, czytając rozdział ;).
"Dziś jest ten dzień... Jeden z ważniejszych nie tylko dla mojej córki, ale i jej przyjaciół z jej grupy." - myślałam odkąd tylko się przebudziłam. Od rana trwały ogromne przygotowania w Studio. Dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym dzieciaki miały wystąpić z Violettą i Leonem. Jak do tej pory wszystkie przygotowania szły świetnie. Było naprawdę dużo prób i sądziłam, że wszyscy są już do tego przygotowani. Od poranka była szykowana scena, dekoracja, miejsca dla osób, które przyjdą to zobaczyć. Co prawda, koncert miał być dopiero pod wieczór, ale później nie byłoby na to wszystko czasu. Ja dzisiaj wyjątkowo mogłam się zjawić później, gdyż przez próby nie miałam pierwszych lekcji z grupą Martiny. Mimo wszystko, postanowiłam się pojawić nieco wcześniej, aby zobaczyć jak tam im idzie. Weszłam szybko do pokoju nauczycielskiego, zostawiłam kurtkę, torebkę i ruszyłam do jednej z dwóch sali na których trwały ćwiczenia. Uchyliłam lekko drzwi i ujrzałam grupę dziewczyn.
- Spokojnie, nie stresujcie się. Jeszcze raz. - zaczęła powoli pokazywać układ i śpiewać, a reszta za nią. - Yo no soy un zombi, yo no soy un robot. Hago mi camino y descubro quien soy. Vivo qomo siento y eso hace cambiar. Soy diferente unica, unica*. Okej, więc jeszcze raz, ale szybciej. Pójdziemy na całego i włączymy już podkład, co? Ja rozumiem, że się stresujecie, ale trzeba nad tym panować. - podeszła do laptopa i puściła podkład.
Wszystkie zaczęły razem tańczyć do refrenu i nawet fajnie im to wyszło. Akurat to była jedyna część, którą śpiewały wszystkie razem. Dobiegła końcówka piosenki, ustawiły się w końcowej pozie i muzyka przestała grac.
- No, teraz było dobrze. - uśmiechnęła się moja siostrzenica. - Przećwiczmy jeszcze raz to wejście, dobrze?
Niestety, tego już nie widziałam. Oddaliłam się, aby podejrzeć odrobinę chłopaków. Oni także pracowali w skupieniu. Nie ukrywam - zdziwiło mnie to. Akurat, gdy uchyliłam drzwi, po sali przewijały się pierwsze dźwięki piosenki. Nie chciałam wchodzić do środka, gdyż nie chciałam zostać zauważona. Nagle rozbrzmiał się refren, który także tutaj był śpiewany przez wszystkich. Następnie początek drugiej zwrotki dostał Tom, chłopak Martiny. Gdy zakończył on śpiewać swoją wyznaczoną część, wróciłam do pokoju nauczycielskiego.
Reszta dnia, tak jak mówiłam, minęła nam na próbach i przygotowaniach do występu. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik...

/Parę godzin później.../
- Idziemy na scenę? - zapytała moja siostrzenica.
- Wiesz Violu, nie chcę cię zawieść, ale ja nie dam rady... - powiedziała Martina, a zaraz za nią rozległ się chór "ja też".
- Oj, co wy gadacie? Występ to zabawa. Trzeba się dobrze bawić.
- Dokładnie. - przytaknęłam. - Nie stresujcie się i pomyślcie, że to tylko próba. Zawsze będzie wam odrobinę łatwiej.
- Zobaczycie jakie to jest fajne. - znowu zaczęła Viola. - Tłumy ludzi, proszących was o autografy, zdjęcia, wywiady... Jeśli chcecie to wszystko osiągnąć, musicie spróbować, bo inaczej nigdy się nie dowiecie, czy muzyka jest wam pisana. Śpiewanie, to pasja i powinno robić się to z miłości, a nie "bo mama mi kazała", jasne?
- Tak. - odparły już nieco odważniejszym tonem.
- A więc, gotowe? - spytałam.
- Gotowe! - wykrzyknęły chórem.
- To idziemy! -odparła uradowana Violetta.
Dziewczyny weszły na scenę i zaczęła się pierwsza część przedstawienia. Po scenie zaczęły rozbrzmiewać się pierwsze dźwięki podkładu piosenki. Violetta miała wejść tuż przed refrenem, aby to była taka niespodzianka dla publiczności. Pierwsze, najważniejsze linijki tekstu miała moja córka, która zaczęła wchodzić po scenie powoli, niczym robot z owej piosenki, gdy rozbrzmiały się po scenie pierwsze dźwięki. "Inexpresiva o automaticada... Supercreativa o muy apasionada... Hacer todo por saben quien eres... Seguir tu camino si asi lo prefieres...**". Po zaśpiewaniu tych linijek stała już na środku sceny. Zza kulis zaczęły wochudzić kolejne cztery dziewczyny, które śpiewały linijki na przemian. Dosłownie chwilę przed refrenem ustawiły się tak, jak rozmieszczone na kostce pięć oczek. I zaczęło się show... Pojawił się dym, a na scenę wbiegły pozostałe dziewczyny, na których czele była moja siostrzenica. Stanęła obok Martiny i wszystkie tańczyły. O ile tańcem było to można nazwać. Można powiedzieć, że większość z nich udawała roboty lub zombie, które chcą się pozabijać. Następnie cała druga zwrotka należała do naszego "gościa specjalnego". Po niej taniec do refrenu był już żwawszy i bardziej rytmiczny. Wszystkim bardzo podobała się ta piosenka, oraz choreografia, która została nagrodzona ogromnymi brawami.
Następnie przyszła pora na chłopaków, którzy oczywiście mniej stresowali się występem niż dziewczyny. Oni raczej bawili się tym. Podobnie tak, jak we wcześniejszej grupie Leon wkroczył na scenę dopiero przed refrenem. Gdy skończyli, także dostali masę oklasków.
Przyszła kolej na piosenkę grupową, którą było "Juntos somos mas". Zatańczyli tutaj standardowy układ. Głównym głosem była Martina, a rapował Tom. Natomiast te wersy z "Algo suena en mi" śpiewały nasze gwiazdy. Chodziło o to, aby wszyscy zostali tutaj wyróżnieni, a nie tylko Viola i Leosiek.
Czwartą, końcową piosenką było "Hoy somos mas" skomponowane przez moją siostrzenicę. Ta piosenka w pełni należała do gwiazd wieczoru, a dzieciaki miały być tylko chórkami.
Z każdą chwilą utwór śpiewany dobiegał końca z czym wiązał się koniec przedstawienia... Chyba nikt już tego nie chciał, ale niestety...
- Valio la pena todo hasta aqui... - Leon zaśpiewał ostatnią linijkę tekstu.


Patrzyli sobie z Violettą głęboko w oczy... Ich usta były coraz bliżej... i bliżej... i bliżej... Bałam się, że się pocałują, lecz cale szczęście oboje zdążyli się opamiętać i do tego nie doszło. Stanęli pomiędzy uczniami na scenie i zaczęli się kłaniać, jak to zwykle bywa na koniec występów. Chwilę później zniknęli za kulisami, lecz mimo to z sali nadal nie ubywało fanów. Wszyscy robili ogromne kolejki po autografy i zdjęcia. Wszyscy byli ogromnie podekscytowani, ale oczywiście, najbardziej uczniowie, gdyż to był ich pierwszy występ przed tak liczną publicznością. Gdy w końcu wszyscy opuścili sale, dzieciaki stwierdziły, że jeszcze dzisiaj przywrócą ją do porządku. Natomiast nasze gwiazdy gdzieś zniknęły. Zaczęłam uczniom pomagać w ściąganiu dekoracji. Nagle były nam potrzebne nożyczki, ale nie było ich nigdzie pod ręką. Wiedziałam, że będą na pewno w pokoju nauczycielskim, więc zmierzałam ku owemu celu. Weszłam do środka i zaczęłam ich szukać. Znalazłam je w końcu. Leżały w tak oczywistym miejscu, że dziwiłam się, iż nie mogłam ich aż tyle znaleźć - na stole. Oczywiście, mając moje szczęście, gdy tylko je podniosłam, wyleciały mi z ręki i upadły na ziemię, pod przedmiot, na którym wcześniej się znajdowały. Schyliłam się po niego, ale uderzyłam głową o biurko. Nieźle zabolało. Przez chwilę błądziłam rękami po podłodze, aby odszukać zagubiony przeze mnie przedmiot, lecz mimo tego nie mogłam go odnaleźć. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Tak, była to Violetta z Leonem. Postanowiłam zostać w swoim ukryciu.
- Fajnie nam to wyszło, nie uważasz? - spytał chłopak.
- Tak, bardzo. W ogóle to cudnie, że Angie zorganizowała taką akcje. Podobało mi się to.
Nie to, że podglądałam, ale zobaczyłam, iż przez te dwa zdania błądzili wzrokiem po pokoju, lecz, gdy Viola wypowiedziała swoje ostatnie słowo, natknęła się na jego spojrzenie. On złapał ją za nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie.
- Leon, ja nie mogę... - odparła cicho.
- Dlaczego nie? Kiedyś byłaś tylko moja i chciałaś, abym cię całował...
- Ale teraz jestem z Diego... Mamy dziecko...
Nie pozwolił jej dokończyć wypowiedzi. Obrócili się o 180 stopni. Violetta dotykała plecami ściany, a on, trzymając ją za nadgarstki, zaczął całować. Z tego, co widziałam, chwile starała się wyrwać ręce, lecz po paru sekundach uległa. Wtedy on objął jej twarz swoimi dłońmi, a ona swoimi rękami go przytuliła. Oboje mięli zamknięte oczy. Nagle do pokoju weszli uczniowie. Najprawdopodobniej poszukiwali mnie i nożyczek. Zobaczyli to wszystko. Otworzyli oczy, gdy usłyszeli odgłos otwieranych drzwi i jakby ze spóźnioną reakcją oddalili się od siebie.
- Muszę lecieć. - zaczął Leon. - Dzięki dzieciaki za tak cudny występ. - odrzekł i wyszedł z pomieszczenia w pośpiechu i zakłopotaniu.
Kątem oka spojrzałam na swoją siostrzenicę. Miała mieszane myśli. Sądziła, że jest sama w pokoju, gdyż uczniowie wycofali się z niego, zaraz po odejściu Leośka. Oparła się o ścianę i powoli zsuwała się w dół... Usiadła podkulając nogi...
- Oj, Violetta... Coś ty najlepszego narobiła...?

* - "Nie jestem zombie, nie jestem robotem. Idę moją drogą i odkrywam, kim jestem. Żyję, jak czuję i to mnie odmienia. Jestem inna, jedyna, jedyna." - jak łatwo się domyślić, kawałek piosenki "Supercreativa" ;).
** - "Bez wyrazu, czy zaprogramowana. Super kreatywna lub bardzo namiętna. Robić
wszystko, by wiedzieć, kim jesteś. Podążać twoją drogą, jeśli sobie tego życzysz." - także kawałek tej piosenki.

Nieźle się Violka wpakowała, nie? :D
Myślicie, że będzie z tego afera??? ^^
Jejku... Wróciłam ze szkoły, zjadałam obiad, zaczęłam kończyć rozdział i aż tyle mi zeszło...
Jeszcze lekcje do odrobienia :/.

Już jutro piątek! <3
bloggerka