wtorek, 2 września 2014

Sezon 3 - Rozdział 2 - Mamo, zakochałam się!

Czego Angie dowie się w tym rozdziale od Martiny?
Zapraszam! :)
- Mamo, ja...
- Dziecko proszę mów, nie trzymaj mnie tak w napięciu.
- Mamo, zakochałam się!
Co? Nie wierzyłam własnym uszom. Moja córka? Zakochała się? Po raz pierwszy w życiu? Naprawdę, jeszcze nigdy jej się to nie zdarzyło. Zawsze jak ją pytałam o jakieś miłości, mówiła, że jak się zakocha to tak na prawdę, że to nie będzie zauroczenie. No i chyba się właśnie to stało...
- Kto jest tym szczęśliwcem? Znam go? Od jak dawna ci się podoba? Chodzi do Studia? Przystojny jest? - no wiadomo, zaraz musiałam obrzucić ją tonom pytań.
- Mamo, możemy nie teraz? Po szkole, proszę.
- Dobrze. Ile masz jeszcze lekcji?
- Cztery.
- A ja trzy... - powiedziałam zrezygnowana, bo sądziłam, że może po drodze do domu wszystko mi opowie. - Nie będę na ciebie czekać, bo pewnie będziesz wracała z przyjaciółką, a jak Paula będzie, to będziesz wstydziła się ze mną wracać, nie? - uśmiechnęłam się.
- Oj, mamo... Nie mów tak. Nie wstydzę się ciebie. Jesteś bardzo fajna.
- Ciekawe, dlaczego tak mnie szanujesz... - zatrzymałam się na chwilę. - Ile kasy potrzebujesz?
- Ja? Nic. Po prostu znam historię cioci Violetty i to mi wystarczy.
- Co racja, to racja... - przyznam, że lekko się wzruszyłam. - Ale wracając do tematu. Zaraz jak wrócisz do domu, przy obiedzie mi wszystko wyśpiewasz, jasne?
- Oczywiście. Każdy szczegół.
- I to mi się podoba. - przytuliłam ją i oczywiście jak zawsze musiał zadzwonić dzwonek, po którym zaczynała się lekcja. - Leć, bo się spóźnisz. Zobaczymy się w domu. Cześć!
- Pa, mamo. - nastolatka machnęła mi ręką na pożegnanie i wyszła z sali.
"Hmm... Zaraz, Angie... A co ty tutaj jeszcze robisz?! Przecież ty teraz też masz zajęcia i też się spóźnisz!". Wybiegłam z sali.

Weszłam do domu. Nie miałam ochoty dzisiaj niczego gotować, ale przecież coś musiałam... Zajrzałam do szafki i postanowiłam, że ugotuję spaghetti błyskawiczne. Zrobiłam raz-dwa-trzy sos, usmażyłam mięso, ugotowałam makaron i nałożyłam sobie porcję. Nie czekałam na swojego męża i córkę, bo byłam okropnie głodna i z resztą jadaliśmy razem w każdy weekend, bo w tygodniu różnie kończyliśmy. Usiadłam przy stole i zjadałam swoją porcję przeglądając kolorową gazetę. Gdy skończyłam napiłam się soku owocowego, umyłam talerz i usiadłam z powrotem przy stole, kończąc czytanie prasy. Od czasu, do czasu zerkałam na zegarek i sprawdzałam godzinę. "Martina kończyła godzinę po mnie... Już dawno powinna być w domu..." - myślałam. Dwie godziny po tym, jak zjadałam obiad usłyszałam, jak drzwi się otwierają. Poszłam do przedpokoju i zobaczyłam, że nareszcie do domu, razem wrócili Pablo i nasza córka.
- Dlaczego was tyle nie było? Martwiłam się. Szczególnie o Martinę, bo mówiła, że kończy godzinę po mnie.
- Wybacz kochanie... - zaczął Pablo. - Okazało się, że razem kończymy, a tak rzadko spędzamy czas razem. Więc wyskoczyliśmy na małe zakupy do supermarketu...
- Potem troszkę zgłodnieliśmy i weszliśmy jeszcze do cukierni na pączka. Wiesz, do tej najlepszej w mieście. - kończyła Martina. - I jesteśmy!
- Czyli rozumiem, że obiadu już nie będziecie jedli, tak? - gdybym wiedziała, to bym dzisiaj nic nie gotowała...
- Ja nie, dziękuję. - odparł mój mąż i zaniósł zakupy do kuchni, a my podążyłyśmy za nim.
- A co mamy? - zapytała nastolatka siadając przy stole.
- Spaghetti błyskawiczne. - odpowiedziałam.
- A to ja bardzo chętnie. Nałożyłabyś mi?
- Tak, ale może najpierw podgrzeję, co? - uśmiechnęłam się. - Pabluś, podasz mi dzbanek z wodą? Muszę trochę dolać do sosu, bo zrobił się strasznie gęsty...
- Jasne, kochanie. - mój mąż podszedł do mnie z owym naczyniem, stanął zaraz za mną, objął mnie wolną ręką i nalał odrobinę wody na patelnie. - Tyle starczy?
- Tak, dziękuję. - pocałowałam go w policzek i przemieszałam jedzenie.
- Kocham cię... - mruknął mi na ucho i pocałował w usta.
- Ja ciebie bardziej.
- Nieprawda.
- Prawda, prawda, a teraz wybacz, ale muszę nałożyć naszej córeczce obiad, bo inaczej umrze nam biedulka z głodu.
- Oczywiście... - odsunął się. - Idę trochę popracować. Mam dużo papierów do wypełnienia.
- To idź. - odparłam, a on wyszedł z pomieszczenia.
Położyłam talerz z jedzeniem na stole i usiadłam na przeciwko mojej córki. Już miałam zacząć temat jej ukochanego, ale ona odezwała się pierwsza.
- To niesamowite, że pomiędzy wami jest nadal taka chemia...
- Po prostu się bardzo kochamy...
- Właśnie widzę i podziwiam was za to... Większość par po siedemnastu latach małżeństwa się rozpada, albo daruje te romantyczne gesty, ale wy nie...
- No widzisz, bo my jesteśmy wyjątkowi... - uśmiechnęłam się. - Dobra, a teraz wywiad z mojej strony.
- Na jaki temat?
- Proszę cię, nie zgrywaj się, dobrze wiesz na jaki. - kąciki ust uniosły mi się jeszcze wyżej. - Pierw podstawowe dane. Imię?
- Ach... Ma na imię Tom.
- Tom? Ze Studia?
- Tak.
- Tylko nie mów proszę, że to Tom Lapiz? [Tom Ołówek, super nie? xD]
- A dlaczego nie on?
- Nie, jeśli on ci się podoba, to ja nic do tego nie mam... Wiesz, jest bardzo inteligenty... Aż za bardzo...
- Nie bój się mamo, ale to nie on. On jest fajny jako kumpel, ale nie nadaje się na chłopaka.
- Chodzi ci o 'TEGO' Toma?
- Tak, mamo.
- O Toma, zwycięzce pierwszej edycji "Tienes el talento", największego ciacha w Studio?
- Yhy... - przytaknęła z uśmiechem. - Mamo, powiedź mi tak szczerze... Czy ja mam u niego szansę?
- Jasne! Dlaczego sądzisz, że nie?
- Bo wiesz... To jest Tom. "Zwycięzca pierwszej edycji >Tienes el talento< i największe ciacho w Studio"... Czy taka zwykła dziewczyna ma u niego szansę?
- Opowiedziałabym ci teraz pewną historię, ale pewnie stwierdziłabyś, że "mamusia znowu przynudza"...
- Nie no, mamo... Opowiedz...
- W dawnym Studio 21, bo tak się kiedyś nazywało, jak łatwo ci się domyślić, nie było programów internetowych... Wtedy ktoś mógł się stać, poprzez najlepsze oceny na zajęciach. Na zajęciach z tańca było najciężej taką dobrą ocenę zdobyć... Uczył wtedy Gregorio.
- Ten sam Gregorio, co jest teraz zastępcą taty?
- Tak. Był wtedy miły, ale i bardzo wymagający. Rzecz jasna, była wtedy jedyna osoba, która miała najwyższą ocenę z tańca, bo Gregorio, choćby nie wiem, jak chciał, nie potrafił znaleźć najmniejszego błędu w jego układzie. Nigdy się nie mylił. Oczywiście, wszystkie dziewczyny się w nim kochały. Zakochała się także taka jedna, która wcale tego nie chciała... Byli przyjaciółmi i nie chciała tego niszczyć... Sądziła, że on zasługuje na lepszą, ale nie... On także wybrał ją... I jeśli dobrze mi wiadomo, są parą po dziś dzień i mają dziecko...
- A, to ja ich chyba znam. - Martina uśmiechnęła się.
- Tylko pamiętaj, że choćby nie wiem co, nie zmieniaj się dla niego. Jeśli on ma cię pokochać, to tylko taką, jaką jesteś. Chyba, że to by miała być zmiana na lepsze, ale u ciebie jest bardzo mało takich rzeczy, które można by było zmienić na plus.
- Wiem... Pamiętam, jak opowiadałaś mi, jak się z tatą poznaliście... Ty go zmieniłaś... Na lepsze... Nie wyobrażam sobie, co by z nim było, gdyby nie ty...
- Czasami los stawia ludzi na naszej drodze nie przez przypadek...
- Dokładnie... Ja mam tak samo jak w tej twojej opowiastce... On jest moim przyjacielem... Wspieraliśmy się na wzajem w programie... Boję się wychylać z tym, że coś więcej do niego czuję, bo boję się, że go stracę.
- Na razie, nie rób nic. Zobaczysz, jeśli on jest ci pisany, czas sam ci powie, kiedy będzie odpowiedni moment.
- Masz rację mamo. Dziękuję ci za tą rozmowę. Naprawdę dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy...
- Nie ma za co, kochanie.
- Mówiłam ci kiedyś, jak bardzo cię uwielbiam.
- Niech no ja policzę ile już razy...
- Oj... Dużo. To powiem jeszcze raz: uwielbiam cię!
- Ja ciebie też. - uśmiechnęłam się. - Jak to dobrze, że cię mam... - wstałyśmy i przytuliłyśmy się.
Nagle do kuchni wparował Pablo, z zamiarem zjedzenia podwójnej porcji spaghetti, bo oczywiście zgłodniał.
- Co? Przytulasy rodzinne, ale taty już nie zawołacie, tak? Czy mam strzelić focha?
- Chodź tutaj, tato. - roześmiała się Martina i chwilę później tuliliśmy się już w trójkę. - Pójdę do siebie. Mam trochę pracy domowej do zrobienia.
- Jasne, leć. - zniknęła za drzwiami. - Ale ona szybko dorosła, prawda?
- Prawda... Niedługo wyjdzie z tego domu z walizkami i już nie wróci... Będzie tutaj tylko przelotem... Własne życie, sprawy, problemy...
- A niedawno była jeszcze taka mała... Wiesz... - spojrzałam Pablowi w oczy. - Wyznała mi dzisiaj, że się zakochała...
- To znak, że już nie jest naszą, małą dziewczynką... Ona jest już kobietą... Jedną z dwóch najważniejszych w moim życiu...

Pam, pam, pam! Rozdział drugi <3!
Co sądzicie? Spodziewaliście się tego? :D
Muszę się Wam pochwalić, że właśnie oglądam Violkę na TVN7 ^^
Ma taki dziwny głosik jak śpiewa xD.

A tak swoją drogą, jak pierwszy dzień szkoły?
U mnie było super, aż do angielskiego... Wtedy się sprawa rypnęła :/.

Do jutra! :*
bloggerka

6 komentarzy:

  1. Yay *3* Sorki, że wczoraj nie komentowałam, ale muszę się wysypiać i iść spać o 22 ;-----------; Rozdział boski! ♥ Czekam na next! ^^
    A co do pierwszego dnia szkoły... masz napisane trochę na moim blogu ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spk. Rozumiem ;).
      Ja też muszę iść dzisiaj wcześniej spać ;___;
      Pierwszy dzień w gimbazie, a ja już chcę wakacje :/
      Nie zdążyłam się przygotować do tego, że już koniec podstawówki [*]
      Wiem, widziałam :). Nawet komentarz zostawiłam ^^

      Usuń
  2. Nawet nie jest za taka zla szkola. (narazie) a rozdzial swietny.
    Kejla <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie, to chyba wszędzie jest, ok, bo lekcję organizacyjne :).
      Ale już niedługo się zacznie... testy, kartkówki, tony pracy domowej...
      Dobra, lepiej się zamknę :D.
      Dzięki <3

      Usuń
  3. Naprawdę fajny rozdział, jak nigdy. :D W tym sezonie to się zrobiły takie ,,opowieści mamy z młodości''. ;) Fajna taka zmiana, jest tak jakoś inaczej, jak ona nie przeżywa tego wszystkiego, tylko jej córka. :D Co do szkoły to hmm.. coś nie widzę tego gimnazjum. ;/
    Ps. Pabluś? Tom Ołówek? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha... Dzięki :)
      (wybacz, ale nie wiem, czy mam to pierwsze zdanie uznać z komplement xD)
      Nom ^^. Teraz raczej tak będzie. Ona teraz raczej będzie przeżywała te wszystkie problemy Martiny. Bardziej niż swoje :P.
      Nie tylko ty :). Ja też tęsknię za podstawówką. Odnoszę wrażenie, że ja jeszcze do niego nie dorosłam... :/
      Co do PS:
      No co? Pablito mi tam nie pasowało :D.
      A co do Toma Lapiza... nie ma to jak szpan hiszpańskim, ale mała znajomość rzeczowników xD.

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)