Dzisiaj występ, który organizowała Angie.
Jak sądzicie? Czy okaże się totalną klapą?
A może jednak się uda?
Przekonacie się, czytając rozdział ;).
"Dziś jest ten dzień... Jeden z ważniejszych nie tylko dla mojej córki, ale i jej przyjaciół z jej grupy." - myślałam odkąd tylko się przebudziłam. Od rana trwały ogromne przygotowania w Studio. Dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym dzieciaki miały wystąpić z Violettą i Leonem. Jak do tej pory wszystkie przygotowania szły świetnie. Było naprawdę dużo prób i sądziłam, że wszyscy są już do tego przygotowani. Od poranka była szykowana scena, dekoracja, miejsca dla osób, które przyjdą to zobaczyć. Co prawda, koncert miał być dopiero pod wieczór, ale później nie byłoby na to wszystko czasu. Ja dzisiaj wyjątkowo mogłam się zjawić później, gdyż przez próby nie miałam pierwszych lekcji z grupą Martiny. Mimo wszystko, postanowiłam się pojawić nieco wcześniej, aby zobaczyć jak tam im idzie. Weszłam szybko do pokoju nauczycielskiego, zostawiłam kurtkę, torebkę i ruszyłam do jednej z dwóch sali na których trwały ćwiczenia. Uchyliłam lekko drzwi i ujrzałam grupę dziewczyn.- Spokojnie, nie stresujcie się. Jeszcze raz. - zaczęła powoli pokazywać układ i śpiewać, a reszta za nią. - Yo no soy un zombi, yo no soy un robot. Hago mi camino y descubro quien soy. Vivo qomo siento y eso hace cambiar. Soy diferente unica, unica*. Okej, więc jeszcze raz, ale szybciej. Pójdziemy na całego i włączymy już podkład, co? Ja rozumiem, że się stresujecie, ale trzeba nad tym panować. - podeszła do laptopa i puściła podkład.
Wszystkie zaczęły razem tańczyć do refrenu i nawet fajnie im to wyszło. Akurat to była jedyna część, którą śpiewały wszystkie razem. Dobiegła końcówka piosenki, ustawiły się w końcowej pozie i muzyka przestała grac.
- No, teraz było dobrze. - uśmiechnęła się moja siostrzenica. - Przećwiczmy jeszcze raz to wejście, dobrze?
Niestety, tego już nie widziałam. Oddaliłam się, aby podejrzeć odrobinę chłopaków. Oni także pracowali w skupieniu. Nie ukrywam - zdziwiło mnie to. Akurat, gdy uchyliłam drzwi, po sali przewijały się pierwsze dźwięki piosenki. Nie chciałam wchodzić do środka, gdyż nie chciałam zostać zauważona. Nagle rozbrzmiał się refren, który także tutaj był śpiewany przez wszystkich. Następnie początek drugiej zwrotki dostał Tom, chłopak Martiny. Gdy zakończył on śpiewać swoją wyznaczoną część, wróciłam do pokoju nauczycielskiego.
Reszta dnia, tak jak mówiłam, minęła nam na próbach i przygotowaniach do występu. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik...
/Parę godzin później.../
- Idziemy na scenę? - zapytała moja siostrzenica.
- Wiesz Violu, nie chcę cię zawieść, ale ja nie dam rady... - powiedziała Martina, a zaraz za nią rozległ się chór "ja też".
- Oj, co wy gadacie? Występ to zabawa. Trzeba się dobrze bawić.
- Dokładnie. - przytaknęłam. - Nie stresujcie się i pomyślcie, że to tylko próba. Zawsze będzie wam odrobinę łatwiej.
- Zobaczycie jakie to jest fajne. - znowu zaczęła Viola. - Tłumy ludzi, proszących was o autografy, zdjęcia, wywiady... Jeśli chcecie to wszystko osiągnąć, musicie spróbować, bo inaczej nigdy się nie dowiecie, czy muzyka jest wam pisana. Śpiewanie, to pasja i powinno robić się to z miłości, a nie "bo mama mi kazała", jasne?
- Tak. - odparły już nieco odważniejszym tonem.
- A więc, gotowe? - spytałam.
- Gotowe! - wykrzyknęły chórem.
- To idziemy! -odparła uradowana Violetta.
Dziewczyny weszły na scenę i zaczęła się pierwsza część przedstawienia. Po scenie zaczęły rozbrzmiewać się pierwsze dźwięki podkładu piosenki. Violetta miała wejść tuż przed refrenem, aby to była taka niespodzianka dla publiczności. Pierwsze, najważniejsze linijki tekstu miała moja córka, która zaczęła wchodzić po scenie powoli, niczym robot z owej piosenki, gdy rozbrzmiały się po scenie pierwsze dźwięki. "Inexpresiva o automaticada... Supercreativa o muy apasionada... Hacer todo por saben quien eres... Seguir tu camino si asi lo prefieres...**". Po zaśpiewaniu tych linijek stała już na środku sceny. Zza kulis zaczęły wochudzić kolejne cztery dziewczyny, które śpiewały linijki na przemian. Dosłownie chwilę przed refrenem ustawiły się tak, jak rozmieszczone na kostce pięć oczek. I zaczęło się show... Pojawił się dym, a na scenę wbiegły pozostałe dziewczyny, na których czele była moja siostrzenica. Stanęła obok Martiny i wszystkie tańczyły. O ile tańcem było to można nazwać. Można powiedzieć, że większość z nich udawała roboty lub zombie, które chcą się pozabijać. Następnie cała druga zwrotka należała do naszego "gościa specjalnego". Po niej taniec do refrenu był już żwawszy i bardziej rytmiczny. Wszystkim bardzo podobała się ta piosenka, oraz choreografia, która została nagrodzona ogromnymi brawami.
Następnie przyszła pora na chłopaków, którzy oczywiście mniej stresowali się występem niż dziewczyny. Oni raczej bawili się tym. Podobnie tak, jak we wcześniejszej grupie Leon wkroczył na scenę dopiero przed refrenem. Gdy skończyli, także dostali masę oklasków.
Przyszła kolej na piosenkę grupową, którą było "Juntos somos mas". Zatańczyli tutaj standardowy układ. Głównym głosem była Martina, a rapował Tom. Natomiast te wersy z "Algo suena en mi" śpiewały nasze gwiazdy. Chodziło o to, aby wszyscy zostali tutaj wyróżnieni, a nie tylko Viola i Leosiek.
Czwartą, końcową piosenką było "Hoy somos mas" skomponowane przez moją siostrzenicę. Ta piosenka w pełni należała do gwiazd wieczoru, a dzieciaki miały być tylko chórkami.
Z każdą chwilą utwór śpiewany dobiegał końca z czym wiązał się koniec przedstawienia... Chyba nikt już tego nie chciał, ale niestety...
- Valio la pena todo hasta aqui... - Leon zaśpiewał ostatnią linijkę tekstu.
Patrzyli sobie z Violettą głęboko w oczy... Ich usta były coraz bliżej... i bliżej... i bliżej... Bałam się, że się pocałują, lecz cale szczęście oboje zdążyli się opamiętać i do tego nie doszło. Stanęli pomiędzy uczniami na scenie i zaczęli się kłaniać, jak to zwykle bywa na koniec występów. Chwilę później zniknęli za kulisami, lecz mimo to z sali nadal nie ubywało fanów. Wszyscy robili ogromne kolejki po autografy i zdjęcia. Wszyscy byli ogromnie podekscytowani, ale oczywiście, najbardziej uczniowie, gdyż to był ich pierwszy występ przed tak liczną publicznością. Gdy w końcu wszyscy opuścili sale, dzieciaki stwierdziły, że jeszcze dzisiaj przywrócą ją do porządku. Natomiast nasze gwiazdy gdzieś zniknęły. Zaczęłam uczniom pomagać w ściąganiu dekoracji. Nagle były nam potrzebne nożyczki, ale nie było ich nigdzie pod ręką. Wiedziałam, że będą na pewno w pokoju nauczycielskim, więc zmierzałam ku owemu celu. Weszłam do środka i zaczęłam ich szukać. Znalazłam je w końcu. Leżały w tak oczywistym miejscu, że dziwiłam się, iż nie mogłam ich aż tyle znaleźć - na stole. Oczywiście, mając moje szczęście, gdy tylko je podniosłam, wyleciały mi z ręki i upadły na ziemię, pod przedmiot, na którym wcześniej się znajdowały. Schyliłam się po niego, ale uderzyłam głową o biurko. Nieźle zabolało. Przez chwilę błądziłam rękami po podłodze, aby odszukać zagubiony przeze mnie przedmiot, lecz mimo tego nie mogłam go odnaleźć. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Tak, była to Violetta z Leonem. Postanowiłam zostać w swoim ukryciu.
- Fajnie nam to wyszło, nie uważasz? - spytał chłopak.
- Tak, bardzo. W ogóle to cudnie, że Angie zorganizowała taką akcje. Podobało mi się to.
Nie to, że podglądałam, ale zobaczyłam, iż przez te dwa zdania błądzili wzrokiem po pokoju, lecz, gdy Viola wypowiedziała swoje ostatnie słowo, natknęła się na jego spojrzenie. On złapał ją za nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie.
- Leon, ja nie mogę... - odparła cicho.
- Dlaczego nie? Kiedyś byłaś tylko moja i chciałaś, abym cię całował...
- Ale teraz jestem z Diego... Mamy dziecko...
Nie pozwolił jej dokończyć wypowiedzi. Obrócili się o 180 stopni. Violetta dotykała plecami ściany, a on, trzymając ją za nadgarstki, zaczął całować. Z tego, co widziałam, chwile starała się wyrwać ręce, lecz po paru sekundach uległa. Wtedy on objął jej twarz swoimi dłońmi, a ona swoimi rękami go przytuliła. Oboje mięli zamknięte oczy. Nagle do pokoju weszli uczniowie. Najprawdopodobniej poszukiwali mnie i nożyczek. Zobaczyli to wszystko. Otworzyli oczy, gdy usłyszeli odgłos otwieranych drzwi i jakby ze spóźnioną reakcją oddalili się od siebie.
- Muszę lecieć. - zaczął Leon. - Dzięki dzieciaki za tak cudny występ. - odrzekł i wyszedł z pomieszczenia w pośpiechu i zakłopotaniu.
Kątem oka spojrzałam na swoją siostrzenicę. Miała mieszane myśli. Sądziła, że jest sama w pokoju, gdyż uczniowie wycofali się z niego, zaraz po odejściu Leośka. Oparła się o ścianę i powoli zsuwała się w dół... Usiadła podkulając nogi...
- Oj, Violetta... Coś ty najlepszego narobiła...?
* - "Nie jestem zombie, nie jestem robotem. Idę moją drogą i odkrywam, kim jestem. Żyję, jak czuję i to mnie odmienia. Jestem inna, jedyna, jedyna." - jak łatwo się domyślić, kawałek piosenki "Supercreativa" ;).
** - "Bez wyrazu, czy zaprogramowana. Super kreatywna lub bardzo namiętna. Robić
wszystko, by wiedzieć, kim jesteś. Podążać twoją drogą, jeśli sobie tego życzysz." - także kawałek tej piosenki.
Nieźle się Violka wpakowała, nie? :D
Myślicie, że będzie z tego afera??? ^^
Jejku... Wróciłam ze szkoły, zjadałam obiad, zaczęłam kończyć rozdział i aż tyle mi zeszło...
Jeszcze lekcje do odrobienia :/.
Już jutro piątek! <3
bloggerka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)