niedziela, 7 września 2014

Sezon 3 - Rozdział 7 - Sprawozdanie z randki

Martina wróciła z randki.
Oczywiście nie obeszło się bez wywiadu Angie ;).
Leżałam na kanapie w salonie z pilotem w ręku i przeglądałam kanały... Była godzina dwudziesta druga piętnaście. Pablo już spał, a ja niestety nie mogłam. Chciałam się dowiedzieć, jak moja córka spędziła swoją pierwszą randkę. Do pewnego czasu nie chciało mi się spać... Ale do pewnego... Dopóki były jakieś fajne programy w telewizji, to było okej... A po dwudziestej drugiej, jak zwykle, albo horrory, albo inne plus szesnaście... Leżałam i powoli zasypiałam, gdy nagle rozbudziło mnie jasne światło, które padało z domu. Wyjrzałam przez okno, lecz gwałtownie cofnęłam się do tyłu. Okazało się, że tym światłem była lampa, która wisi nad domem i aktywuje się, gdy zobaczy, że coś większego się rusza. Oczywiście okazało się, że to była Martina z Tomem. Chwilę później można było usłyszeć przekręcające się w zamku. klucze, a chwilę później odgłos ich otwierania. Moja córka zamknęła za sobą drzwi i po cichu zaczęła ściągać buty. Już miała iść na górę, gdy nagle ja ją przestraszyłam.
- No i opowiadaj! Jak tam było? - podskoczyła do góry.
- Mamo, naprawdę...
- Tak, naprawdę mnie to interesuje. Nie pytaj się za każdym razem, tylko mów!
- Dobrze, ale może usiądziemy gdzieś? Chodź do kuchni, bo mam ochotę na herbatę z miodem i cytryną. - ruszyłyśmy ku wskazanemu celu.
Podeszłam do czajnika elektrycznego, nalałam do niego pół litra wody i wstawiłam. Wyjęłam z szafki dwa duże kubki, włożyłam do nich po woreczku herbaty, zalałam wodą do połowy, dodałam cytrynę i mód, zalałam zimną wodą. Postawiłam to na stoliku. Jeden kubek po jednej stronie, drugi po drugiej, a następnie usiadłam na przeciwko mojej córki.
- Teraz mi się nie wywiniesz! - uśmiechnęłam się. - Opowiadaj.
- A podasz jeszcze ciastka?
- Ciastka? O tej porze? - zdziwiłam się. - Jeśli masz ochotę, to jasne. - wstałam i wyjęłam z szafki paczkę czekoladowych ciastek, które rozpakowałam i postawiłam na samym środku stołu. - Już możemy?
- Teraz tak. - uśmiechnęła się i wzięła jedno ciastko do buzi. - A więc...
(*widziane oczami Martiny*)
- Zwariowanych masz rodziców. - powiedział Tom, kiedy opuściliśmy dom.
- Wiem, ale za to ich kocham. Lepiej, że są tacy zakręceni niż na maksa poważni.
- Dokładnie.
No i stało się najgorsze... Zapadła potworna cisza, której strasznie się obawiałam. Chciałam coś wymyślić, aby ją przerwać, lecz nie miałam najmniejszego pojęcia, co mogę powiedzieć...
- A tak właściwie, to dokąd idziemy? - zapytałam.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się.
Szliśmy sobie ulicom. Wydawało mi się, że zmierzaliśmy ku parkowi i miałam rację. Doszliśmy do niego i usiedliśmy na ławce przy fontannie. Było tak romantycznie... Aż nagle on zaskoczył mnie pewnym pytaniem, którego się kompletnie nie spodziewałam...
- Martina, wiesz, że mam cię za dobrą przyjaciółkę, prawda?
- Jasne. - kąciki ust uniosły mi się z zachwytu. - Tak, jak ja mam ciebie za przyjaciela.
- Chciałbym się ciebie poradzić w pewnej sprawie...
- Śmiało, pytaj. - byłam z siebie taka dumna, że prosił mnie o radę.
- Słuchaj, bo... - zawstydził się. - Podoba mi się taka jedna dziewczyna... Jest bardzo ładna, miła, koleżeńska i sympatyczna, ale... boję się wyznać jej co do niej czuję... Jak mogę to zrobić?
Z zewnątrz uśmiechałam się do niego, żeby przykryć tym to, co czułam głęboko w sobie... Smutek, żal, nieszczęście... Miało być tak pięknie... Miałam mu powiedzieć, że mi się podoba... A razem z tym pytaniem runął cały mój świat... Chociaż lepiej, że tak wyszło... Inaczej pewnie bym się pogrążyła...
- Powiedz jej to. Prosto z mostu. - chciałam zachować dobrą minę do złej gry.
- A mogę to na tobie wypróbować?
- Oczywiście... - no, przynajmniej tyle będę z tego miała...
- Kocham cię. Nigdy nie przestanę. - powiedział to tak cudownie... rozmarzyłam się przez chwilę...
- Super, świetnie. Na pewno będzie szczęśliwa. - spuściłam wzrok.
- Ale na taką nie wygląda. - ujął mój podbródek i skierował moją głowę tak, abym patrzyła mu się prosto w oczy.
- Czegoś tutaj nie rozumiem... - odparłam.
- Właśnie powiedziałem to, co pragnąłem wypowiedzieć od dawna...
- Wiem. - powiedziałam i zerknęłam na zegarek. - Jest jeszcze wcześnie. Idź do niej i jej to powiedź nim odwaga ci minie.
- Nie rozumiesz? Ja właśnie to zrobiłem. Powiedziałem to, co chciałem właściwej osobie.
Chwila... Czyżby on... miał na myśli... mnie?
- Że co?
- Martina, kocham cię. Bałem ci się wyznać co do ciebie czuję, bo byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi... Bałem się, że się wystraszysz i skończymy naszą znajomość... Martina... Ty jako jedna z nielicznych kumplowałaś się ze mną przed programem... Kibicowałaś mi, chciałaś, abym wygrał... Później, gdy ja ciebie wspierałem w drugim sezonie... Zrozumiałem, że mi się podobasz...
Nie wierzyłam w to, co słyszałam... Podobałam mu się? Bałam się, że to był tylko jeden, wspaniały sen i, że jak się obudzę, to wszystko stracę...
- To dzieje się naprawdę? - spytałam niedowierzająco.
- Tak... - odparł zawstydzony. - Dlaczego uważasz, że nie?
- Może cię to zdziwi, ale ja czuję do ciebie dokładnie to samo... Miałam identyczny problem jak ty... Podobasz mi się, ale wolałam siedzieć cicho i nic nie ryzykować...
Patrzyliśmy sobie w oczy z wielkim błyskiem w oku... Chyba oboje nie rozumieliśmy tego, że to była miłość odwzajemniona... Uśmiechaliśmy się do siebie... Ze szczęścia chciało nam się płakać...
(*widziane oczami Angie*)
- I było buzi! - przerwałam mojej córce.
- Mamo! Dasz mi skończyć, czy będziesz wplatała własne wątki? - zezłościła się.
- No ale powiedz, czy było beso...
- Mam ci spolerować? Co to, to nie! - zaczęłam się śmiać. - Mogę dalej?
- Poczekaj, skoczę szybko po jeszcze jedną paczkę ciastek!
- Ale sklepy są już pozamykane...
- A kto powiedział, że ja idę do sklepu? - odparłam.
Założyłam jakieś kapcie i poszłam do garażu. W jednym miejscu mieliśmy pochowane słodycze i napoje... Wybrałam czekoladowe pierniki nadziewane dżemem. Uwielbiam je! Mają także bardzo fajne kształty.... serduszka, gwiazdki... Wzięłam je do ręki i szybszym krokiem wróciłam do mojej córki. Otworzyłam opakowanie i wyrzuciłam papierek do kosza. Następnie usiadłam na przeciwko i powiedziałam pełna entuzjazmu:
- Dobra, już możesz.

Miałam cały długi rozdział dzisiaj wstawić w jednej części,
ale nie dane mi jest dokończenie go, gdyż się śpię u babci :/.
Jutro pojawi się druga częśc randki Martiny.
Będzie o wiele dłuższa i ładniejsza (w każdym razie tak mi się wydaje :P).

Do jutra! ;*
bloggerka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)