Huhu! Jednorazówka!
Taka z okazji zakończenia roku i ośmiu miesięcy bloga ;).
Jeszcze tylko napomknę, że nie ma ona nic wspólnego
z dotychczasowymi rozdziałami :P.
Zapraszam! <3
Od dobrych pięciu, czy nawet już sześciu lat, podoba mi się taki jeden chłopak... Ma na imię Pablo. Poznałam go na w Studio, na zajęciach tanecznych. Niestety, to były tylko takie dodatkowe zajęcia, dla chętnych. Odbywały się tylko dwa razy w tygodniu. Prowadził je Gregorio. Nie wiem nawet, czy Pablo chodzi do mojej szkoły, ale chyba nie, bo się z nim wcale w niej nie widuję. Wiem tylko, że mieszka w Buenos Aires, ale o dziwno, nigdy nie mogę się z nim nigdzie spotkać... Pierw okropnie go nie lubiłam, lecz później, gdy zaczął ze mną rozmawiać, wydawał mi się taki słodki. Mimo, że najprzystojniejszy to on nie był, to dzięki tym jego dowcipom i pogawędką, zaczął wydawać mi się o wiele bardziej ładniejszy... Widywaliśmy się tylko na tych dodatkowych zajęciach, bo chodził on do innej szkoły. W pierwsze wakacje, gdy nie widziałam się z nim, pomyślałam, że to było tylko niewinne zauroczenie, ale rok później dowiedziałam się, że strasznie się myliłam. Próbowałam o nim zapomnieć, ale nie potrafiłam... Cały czas myślałam o nim i o tym, jak wspaniale byłoby, gdybyśmy byli razem... Przez niego, przestałam się w szkole tak bardzo starać. Rozleniwiłam się, bo, gdy tylko sobie o nim przypominałam, to mogłam siedzieć tak zamyślona już do końca dnia... Ale dzięki niemu także się zmieniłam... na lepsze... Zaczął mnie obchodzić mój wygląd. Przestałam się ubierać w byle co. Zaczęłam zwracać uwagę na to jak wyglądam. Wyluzowałam także trochę. Zaczęłam się śmiać z własnej głupoty, co bardzo mi się spodobało. Czasami z tych zajęć wracałam bardzo szczęśliwa, gdy zrobił coś uroczego dla mnie, ale czasami, bywało tak, że wracałam z ogromnym smutkiem i gdy kładłam się tego samego dnia spać, zaczynałam płakać i rozmyślałam, dlaczego nasza rozmowa nie mogła się wtedy potoczyć inaczej... To dzięki niemu przekonałam się pierwszy raz w życiu, co tak naprawdę znaczy miłość. Naprawdę wiele mu zawdzięczam, ale z drugiej strony lepiej byłoby, gdyby nigdy nie zjawił się w moim życiu. Żyłabym sobie spokojniej i nie zastałabym tego uczucia, którym jest zakochanie... Niby takie wspaniałe uczucie, ale czasami wbija nóż prosto w serce i nie możesz go wyleczyć. A gdy już w końcu ci się to uda i zaczyna być coraz lepiej... trach! I całe jego uzdrawianie na marne...
Zbliżały się kolejne wakacje. To miały być moje ostatnie zajęcia z tańca w tym roku szkolnym. Niby wszyscy się cieszyli, ale oczywiście nie ja. Dlaczego? Było to powiązane z moją kolejną, dwumiesięczną rozłąką z Pablem... Każdego roku obiecywałam sobie, że w końcu mu powiem, co do niego czuję, ale to dopiero pod koniec roku... No i minęło już ich pięć, a on jeszcze nic nie wie... Ech... No trudno... Może to i lepiej? On raczej nie jest we mnie zakochany...
- Hej. - powiedział Pablo, gdy przyszedł.
- Cześć. - odpowiedziałam mu obojętnie.
Ja siedziałam na parapecie, zaraz przy drzwiach do sali, a on poszedł na drugi koniec sali, położył coś na szafce, obok radia i wrócił do mnie.
- Co tam? - zapytał z tym swoim pięknym uśmiechem.
- No nic, a u ciebie?
- Też nudy. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje?
- Nie wiem. Raczej nie, a jeśli już to tylko na tydzień, nie więcej. A ty?
- No, ja tak.
- Gdzie?
- Będę trochę w Egipcie, a trochę we Włoszech.
- O, to naprawdę fajnie. - odparłam. - Wiesz Pablo, tak sobie pomyślałam, że może... - wpadłam na pomysł, aby się umówić z nim na jakiś spacer, lecz w tej chwili wszedł do klasy nasz nauczyciel i kazał nam się ustawić, bo mieliśmy już zaczynać zajęcia.
W duchu modliłam się, abyśmy dzisiaj tańczyli tylko w grupie. Czasami jest tak, że tańczymy w parach. Wtedy zawsze chcę podejść do Pabla i zapytać się, czy nie zatańczyłby on ze mną, ale zanim się do tego zbiorę, on już ma partnerkę... Dzisiejszego dnia mieliśmy jednak nieco luźniejsze zajęcia. Przećwiczyliśmy raz jeden układ, drugi i koniec. Gregorio stwierdził, że nie opłaca nam się uczyć nowych kroków, skoro i tak je zapomnimy przez wakacje. Powiedział, że jeśli chcemy to włączy nam bardzo fajny film, o tym, jak ważny jest taniec w życiu innych ludzi. Myśleliśmy, że to znowu będzie jakiś film taki... ech, no po prostu nudy, ale nie. Jeśli się nie mylę, to chyba był "Dirty Dancing". A z resztą nie ważne. W każdym razie wszystkim nam się podobał.
Po zajęciach wszyscy dostaliśmy dyplomy i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Miałam nadzieję, że pogadam jeszcze chwilę z Pablem, lecz nigdzie go nie widziałam. Poszłam do szatni i przebrałam się. Gdy wychodziłam, z naprzeciwka, z szatni chłopaków, wychodził właśnie on. Gdy mnie zobaczył, zaczął iść obok mnie, tym samym tempem. Zeszliśmy po schodach na dwór i stanęliśmy przed szkołą. Staliśmy chwilę w milczeniu.
- No to co? - spytał nagle. - Chyba czas się pożegnać. Pa! Do zobaczenia po wakacjach. - zaczął powoli odchodzić w przeciwną stronę.
Nagle coś mi powiedziało, że to się nie może tak skończyć. Że muszę mu powiedzieć, jak bardzo mi się podoba, bo inaczej znowu trzy-czwarte wakacji spędzę na rozmyślaniu o nim.
- Pablo, mogę się ciebie o coś jeszcze zapytać? - odwrócił się w moją stronę z powrotem.
- No jasne. - odpowiedział i podszedł nieco bliżej.
- Czy ty... masz dziewczynę?
- Czy ja mam dziewczynę? - powtórzył tak, jakby nie zrozumiał. - Dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Tak po prostu... Chciałabym wiedzieć.
- Aha, dobra... Ja...
- A wiesz. - przerwałam mu. - Lepiej mi nie mów. Udanych wakacji. Pa, pa. - zaczęłam odchodzić.
- Angie! - krzyknął. - Podobam ci się, prawda?
Nie zdziwiłoby mnie to, gdybym usłyszała to z jego ust już o wiele wcześniej. Wydawało mi się, że wszyscy o tym wiedzieli, oprócz właśnie jego, ale chyba on też coś podejrzewał. Wszyscy o tym dookoła mruczeli, a nawet, moja najlepsza przyjaciółka, kiedyś, jak przyszła po mnie na zajęcia, bo miałyśmy skoczyć na zakupy, podeszła do niego z tekstem: "Cześć. Jestem Agata, przyjaciółka Angie. Ty jesteś tym, o którym ciągle...?". Całe szczęście w dobrym momencie urwała.
- Dobra, może w końcu czas powiedzieć prawdę? - stwierdziłam na głos. - Tak Pablo, podobasz mi się. I to nawet bardzo. Od dobrych paru lat...
- Liczysz na coś, prawda? Liczysz na związek?
- Nie. - trochę zdziwiła go ta odpowiedź.
- Kochasz mnie, ale nie chcesz być ze mną?
- Chcę, ale przecież jesteś jeszcze ty. Twoje zdanie też się tu liczy, a ja nie chcę być w związku, w którym miłość jest tylko po jednej stronie. Wiem, że miałeś sporawo dziewczyn, ale to teraz nie ważne.Nie chcę być w związku, w którym tylko mnie będzie zależało na podtrzymywaniu jego.
- To w takim razie, po co mi wyznajesz miłość?
Znowu chwilowo nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć. Bałam się, że powiem coś złego, co zmieni nasze relacje na zawsze.
- Bo chciałam się dowiedzieć prawdy.
- A co jeśli powiem, że ja czuję do ciebie tylko przyjaźń? - wiedziałam, wiedziałam, że mi to powie. Dlaczego w ogóle zaczynałam ten temat?
- Zrozumiem. Proszę, bądź ze mną szczery, bo ja właśnie z tobą jestem. Jeśli masz być ze mną tylko po to, żeby nie zrobić mi przykrości, to wybacz, ale nie.
- Mam powiedzieć prawdę, tak?
- No, tak.
- Dobrze. Angie, bardzo cię lubię, ale nic więcej...
- Okej. - udawałam, że mnie to nie ruszyło. - Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Tylko proszę, nie wyśmiewaj mnie... Niech ta sprawa zostanie między nami, dobrze?
- Nie, no coś ty. Przyjaciele?
- Przyjaciele... - powiedziałam załamanym głosem.
Gdy wróciłam do domu, byłam całkowicie załamana, ale jednocześnie dumna. Dlaczego dumna? W końcu mu powiedziałam, co do niego czuję. Bałam się, że mnie odrzuci, lecz nie. "Angie, trochę mu na tobie zależy. Przecież inaczej nie chciałby robić z tobą nawet tego związku, gdybyś go wcale nie obchodziła. Tylko przyjaciele. Masz przynajmniej pewność, że cię lubi..." - powtarzałam sobie cały czas. Gdy weszłam do domu, popędziłam do swojego pokoju na górę, rzuciłam torbę z ubraniami z zajęć w kąt, położyłam się na łóżku i zaczęłam po cichu płakać. Nie wiem dlaczego. Kiedy obmyślałam sobie jego reakcję, po tym, jak mu powiem, wyobrażałam sobie tylko dwa scenariusze: pierwszy (ten lepszy) był taki, że powie mi, iż mnie też kocha i będziemy razem, a drugi, że wyśmieje minie i będzie to robił dopóki nie wyprowadzę się z miasta, a nawet dłużej. Przecież było lepiej niż po drugiej wersji, więc dlaczego czułam się tak okropnie? Nawet nie zauważyłam, kiedy do mojego pokoju weszła Agata.
- Aż tak źle? - wiedziała o co chodzi, bo o cóż innego by mogło? - No opowiadaj.
- Agata, on mnie nie odrzucił.
- Czyli... Wy...? Aaa! - zaczęła krzyczeć z zachwytu. - Chwila... Coś jest nie tak. Przecież byś nie zaczęła płakać... Chyba, że to są łzy szczęścia, ale tego kitu mi nie wciśniesz.
- Chciał ze mną chodzić, ale...
- Jest!!! Wiedziałam!
- Dasz mi skończyć? - wtulałam się w poduszkę.
- Tak, przepraszam...
- Chciał ze mną chodzić, ale ja się nie zgodziłam...
- Dlaczego?! Przepraszam, że to powiem, ale jesteś najzwyczajniej w świecie głupia.
- Może i jestem... Ale on nic do mnie nie czuje...
- Jak to? Przecież inaczej nie chciałby być z tobą.
- Jeszcze nie rozumiesz? - znowu robiłam się coraz bardziej czerwona od płaczu. - On chciał ze mną chodzić, żebym była szczęśliwa!
- No właśnie! Zupełnie cię nie rozumiem.
- I chyba nie zrozumiesz... On mnie nie kocha.
- Ale chciał z tobą chodzić?
- Tak, bo chciał być dla mnie miły... A po co mi związek, w którym drugiej połówce nie zależy na tej pierwszej? Przynajmniej będzie mi teraz łatwiej o nim zapomnieć...
- Tak uważasz?
- Może być, albo gorzej, albo lepiej i sądzę, że będzie lepiej.
- Chyba, że znowu znajdziesz się w sytuacji pomiędzy.
- Weź mi już nawet nie mów! Dobrze?! - poprosiłam. - Co sądzisz o mojej decyzji?
- Mam podzielone zdanie. Z jednej strony dobrze zrobiłaś, po rzeczywiście, po co ci taki chłopak, a z drugiej... Może on by się w tobie też zakochał, gdybyście byli razem? Bo przecież mówią, że to możliwe...
- Ech, dlaczego zawsze najlepsze rozwiązanie przychodzi mi dopiero po sprawie? - westchnęłam. - No nie istotne... Stało się...
- Chodź, przejdziemy się. - zaproponowała moja przyjaciółka. - Zrobi ci się lepiej i trochę pooddychasz.
- Właściwie, to bardzo dobry pomysł.
Ja całą drogę przeszłam w ciszy, rozmyślając o tym, że spotkam jeszcze co najmniej jednego takiego Pabla na mojej drodze. Nadal nie chciałam wierzyć, że on do mnie nic nie czuje, ale no cóż... Po co mam mu się wtrącać w życie i psuć mu status "singiel"? Po co mi to, bo gdy tylko zobaczy inną, odejdzie ode mnie? Agata cały czas do mnie o czymś mówiła, ale przyznam się bez bicia, że jej nie słuchałam. Myślałam o tym, że chciałabym kogoś poznać... Kogoś tak samo cudownego jak Pablo... Usiadłyśmy z moją przyjaciółką, na naszej ulubionej polance, niedaleko mojego domu. Mieściła się ona w lesie, ale była bardzo duża.
- Angie, ty mnie w ogóle nie słuchasz, prawda?
- Wybacz, ale nie potrafię... Cały czas myślę o Pablo...
- Przestań o nim myśleć i żyj teraźniejszością!
- Wiesz co? Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką i, że będziesz mnie wspierać, ale widzę, że się pomyliłam... Idę do domu! - wstałam z ziemi i wyszłam do lasu, na drogę.
- No weź! Ja tylko nie chcę, żebyś popadła w depresję! - krzyknęła.
Skręciłam i nie patrzyłam gdzie idę. Odkrzyknęłam jej jeszcze, że nie mam zamiaru jej już słuchać. Przez to, iż nie widziałam, gdzie szłam, zderzyłam się z pewnym chłopakiem...
- Przepraszam! Nie chciałam... - przeprosiłam.
Spojrzałam mu się w oczy... Miał w nich coś takiego... Taki błysk...
- Nic się nie stało. - powiedział. - Jestem Tomas. Nic ci nie jest? - wstał i podał mi rękę.
- Nie, nie... - odpowiedziałam pospiesznie i skorzystałam z jego pomocy. - Ja jestem...
- Angie! - nagle zza rogu wyszła Agata. - Nie gniewaj się! Poczekaj na mnie! O, tutaj jesteś. O i tutaj jest jakiś chłopak... O, i trzyma cię za rękę... O, to może ja zaczekam... - wyszła z lasu, usiadła przed nim czekając na mnie, a ja puściłam nowo poznanego chłopaka.
- Angie... Oryginalne i bardzo ładne imię. - powiedział.
- Dziękuję. - nie mogłam nic więcej z siebie wykrztusić.
- Mieszkasz tutaj gdzieś niedaleko? Może cię odprowadzę?
- Nie, naprawdę nie musisz...
- Nie daj się długo prosić.
- Skoro nalegasz... - uśmiechnęłam się.
Zaczęliśmy iść w stronę mojego domu i rozmawialiśmy o sobie. Gdy podeszliśmy pod budynek, w którym mieszkam poprosił mnie o numer telefonu. Nie chciałam mu dawać, ale był taki przekonujący... Pożegnałam się z nim i weszłam do swojego pokoju. Tam na łóżku, wpatrzona w drzwi, siedziała Agata.
- Angie, mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość.
- Agata, co ty tutaj robisz...? - zdziwiłam się, ale chwilę później sobie przypomniałam. - Yyy... Nie ważne. Zapomnij o tym. No mów, co to za wiadomość.
- Znalazłaś sobie zastępce Pabla!
- Nie... Wydaje ci się. - zarumieniłam się.
- To jest prawda. Oczy ci się świecą... Musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Ale ja dużo o nim nie wiem...
- To mów tyle co wiesz!
- No więc... - zaczęłam. - Ma na imię Tomas. Jest w naszym wieku... Mieszka gdzieś tutaj... Jest bardzo słodki i ma mój numer telefonu...
- Ma twój numer!? Angie, miałaś rację! Teraz już będzie wszystko lepiej! Bardzo się cieszę z twojego szczęścia!
- Nawet nie wiesz, jaka ja jestem w tej chwili szczęśliwa. - odparłam, gdy się przytuliłyśmy.
cdn.
Hejka wszystkim! :)
Co sądzicie o jednorazówce???
Któregoś razu przyśnił mi się taki scenariusz no i bam!
Jest długa. Mogłaby być jeszcze bardziej, ale wolałam ją podzielić na dwie części.
Kiedy druga połowa? Mam zaplanowane, ale nie zdradzę :D.
Podpowiem tylko, że możecie się jej już niedługo spodziewać.
Całusy ;*.
bloggerka
Zbliżały się kolejne wakacje. To miały być moje ostatnie zajęcia z tańca w tym roku szkolnym. Niby wszyscy się cieszyli, ale oczywiście nie ja. Dlaczego? Było to powiązane z moją kolejną, dwumiesięczną rozłąką z Pablem... Każdego roku obiecywałam sobie, że w końcu mu powiem, co do niego czuję, ale to dopiero pod koniec roku... No i minęło już ich pięć, a on jeszcze nic nie wie... Ech... No trudno... Może to i lepiej? On raczej nie jest we mnie zakochany...
- Hej. - powiedział Pablo, gdy przyszedł.
- Cześć. - odpowiedziałam mu obojętnie.
Ja siedziałam na parapecie, zaraz przy drzwiach do sali, a on poszedł na drugi koniec sali, położył coś na szafce, obok radia i wrócił do mnie.
- Co tam? - zapytał z tym swoim pięknym uśmiechem.
- No nic, a u ciebie?
- Też nudy. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje?
- Nie wiem. Raczej nie, a jeśli już to tylko na tydzień, nie więcej. A ty?
- No, ja tak.
- Gdzie?
- Będę trochę w Egipcie, a trochę we Włoszech.
- O, to naprawdę fajnie. - odparłam. - Wiesz Pablo, tak sobie pomyślałam, że może... - wpadłam na pomysł, aby się umówić z nim na jakiś spacer, lecz w tej chwili wszedł do klasy nasz nauczyciel i kazał nam się ustawić, bo mieliśmy już zaczynać zajęcia.
W duchu modliłam się, abyśmy dzisiaj tańczyli tylko w grupie. Czasami jest tak, że tańczymy w parach. Wtedy zawsze chcę podejść do Pabla i zapytać się, czy nie zatańczyłby on ze mną, ale zanim się do tego zbiorę, on już ma partnerkę... Dzisiejszego dnia mieliśmy jednak nieco luźniejsze zajęcia. Przećwiczyliśmy raz jeden układ, drugi i koniec. Gregorio stwierdził, że nie opłaca nam się uczyć nowych kroków, skoro i tak je zapomnimy przez wakacje. Powiedział, że jeśli chcemy to włączy nam bardzo fajny film, o tym, jak ważny jest taniec w życiu innych ludzi. Myśleliśmy, że to znowu będzie jakiś film taki... ech, no po prostu nudy, ale nie. Jeśli się nie mylę, to chyba był "Dirty Dancing". A z resztą nie ważne. W każdym razie wszystkim nam się podobał.
Po zajęciach wszyscy dostaliśmy dyplomy i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Miałam nadzieję, że pogadam jeszcze chwilę z Pablem, lecz nigdzie go nie widziałam. Poszłam do szatni i przebrałam się. Gdy wychodziłam, z naprzeciwka, z szatni chłopaków, wychodził właśnie on. Gdy mnie zobaczył, zaczął iść obok mnie, tym samym tempem. Zeszliśmy po schodach na dwór i stanęliśmy przed szkołą. Staliśmy chwilę w milczeniu.
- No to co? - spytał nagle. - Chyba czas się pożegnać. Pa! Do zobaczenia po wakacjach. - zaczął powoli odchodzić w przeciwną stronę.
Nagle coś mi powiedziało, że to się nie może tak skończyć. Że muszę mu powiedzieć, jak bardzo mi się podoba, bo inaczej znowu trzy-czwarte wakacji spędzę na rozmyślaniu o nim.
- Pablo, mogę się ciebie o coś jeszcze zapytać? - odwrócił się w moją stronę z powrotem.
- No jasne. - odpowiedział i podszedł nieco bliżej.
- Czy ty... masz dziewczynę?
- Czy ja mam dziewczynę? - powtórzył tak, jakby nie zrozumiał. - Dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Tak po prostu... Chciałabym wiedzieć.
- Aha, dobra... Ja...
- A wiesz. - przerwałam mu. - Lepiej mi nie mów. Udanych wakacji. Pa, pa. - zaczęłam odchodzić.
- Angie! - krzyknął. - Podobam ci się, prawda?
Nie zdziwiłoby mnie to, gdybym usłyszała to z jego ust już o wiele wcześniej. Wydawało mi się, że wszyscy o tym wiedzieli, oprócz właśnie jego, ale chyba on też coś podejrzewał. Wszyscy o tym dookoła mruczeli, a nawet, moja najlepsza przyjaciółka, kiedyś, jak przyszła po mnie na zajęcia, bo miałyśmy skoczyć na zakupy, podeszła do niego z tekstem: "Cześć. Jestem Agata, przyjaciółka Angie. Ty jesteś tym, o którym ciągle...?". Całe szczęście w dobrym momencie urwała.
- Dobra, może w końcu czas powiedzieć prawdę? - stwierdziłam na głos. - Tak Pablo, podobasz mi się. I to nawet bardzo. Od dobrych paru lat...
- Liczysz na coś, prawda? Liczysz na związek?
- Nie. - trochę zdziwiła go ta odpowiedź.
- Kochasz mnie, ale nie chcesz być ze mną?
- Chcę, ale przecież jesteś jeszcze ty. Twoje zdanie też się tu liczy, a ja nie chcę być w związku, w którym miłość jest tylko po jednej stronie. Wiem, że miałeś sporawo dziewczyn, ale to teraz nie ważne.Nie chcę być w związku, w którym tylko mnie będzie zależało na podtrzymywaniu jego.
- To w takim razie, po co mi wyznajesz miłość?
Znowu chwilowo nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć. Bałam się, że powiem coś złego, co zmieni nasze relacje na zawsze.
- Bo chciałam się dowiedzieć prawdy.
- A co jeśli powiem, że ja czuję do ciebie tylko przyjaźń? - wiedziałam, wiedziałam, że mi to powie. Dlaczego w ogóle zaczynałam ten temat?
- Zrozumiem. Proszę, bądź ze mną szczery, bo ja właśnie z tobą jestem. Jeśli masz być ze mną tylko po to, żeby nie zrobić mi przykrości, to wybacz, ale nie.
- Mam powiedzieć prawdę, tak?
- No, tak.
- Dobrze. Angie, bardzo cię lubię, ale nic więcej...
- Okej. - udawałam, że mnie to nie ruszyło. - Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Tylko proszę, nie wyśmiewaj mnie... Niech ta sprawa zostanie między nami, dobrze?
- Nie, no coś ty. Przyjaciele?
- Przyjaciele... - powiedziałam załamanym głosem.
Gdy wróciłam do domu, byłam całkowicie załamana, ale jednocześnie dumna. Dlaczego dumna? W końcu mu powiedziałam, co do niego czuję. Bałam się, że mnie odrzuci, lecz nie. "Angie, trochę mu na tobie zależy. Przecież inaczej nie chciałby robić z tobą nawet tego związku, gdybyś go wcale nie obchodziła. Tylko przyjaciele. Masz przynajmniej pewność, że cię lubi..." - powtarzałam sobie cały czas. Gdy weszłam do domu, popędziłam do swojego pokoju na górę, rzuciłam torbę z ubraniami z zajęć w kąt, położyłam się na łóżku i zaczęłam po cichu płakać. Nie wiem dlaczego. Kiedy obmyślałam sobie jego reakcję, po tym, jak mu powiem, wyobrażałam sobie tylko dwa scenariusze: pierwszy (ten lepszy) był taki, że powie mi, iż mnie też kocha i będziemy razem, a drugi, że wyśmieje minie i będzie to robił dopóki nie wyprowadzę się z miasta, a nawet dłużej. Przecież było lepiej niż po drugiej wersji, więc dlaczego czułam się tak okropnie? Nawet nie zauważyłam, kiedy do mojego pokoju weszła Agata.
- Aż tak źle? - wiedziała o co chodzi, bo o cóż innego by mogło? - No opowiadaj.
- Agata, on mnie nie odrzucił.
- Czyli... Wy...? Aaa! - zaczęła krzyczeć z zachwytu. - Chwila... Coś jest nie tak. Przecież byś nie zaczęła płakać... Chyba, że to są łzy szczęścia, ale tego kitu mi nie wciśniesz.
- Chciał ze mną chodzić, ale...
- Jest!!! Wiedziałam!
- Dasz mi skończyć? - wtulałam się w poduszkę.
- Tak, przepraszam...
- Chciał ze mną chodzić, ale ja się nie zgodziłam...
- Dlaczego?! Przepraszam, że to powiem, ale jesteś najzwyczajniej w świecie głupia.
- Może i jestem... Ale on nic do mnie nie czuje...
- Jak to? Przecież inaczej nie chciałby być z tobą.
- Jeszcze nie rozumiesz? - znowu robiłam się coraz bardziej czerwona od płaczu. - On chciał ze mną chodzić, żebym była szczęśliwa!
- No właśnie! Zupełnie cię nie rozumiem.
- I chyba nie zrozumiesz... On mnie nie kocha.
- Ale chciał z tobą chodzić?
- Tak, bo chciał być dla mnie miły... A po co mi związek, w którym drugiej połówce nie zależy na tej pierwszej? Przynajmniej będzie mi teraz łatwiej o nim zapomnieć...
- Tak uważasz?
- Może być, albo gorzej, albo lepiej i sądzę, że będzie lepiej.
- Chyba, że znowu znajdziesz się w sytuacji pomiędzy.
- Weź mi już nawet nie mów! Dobrze?! - poprosiłam. - Co sądzisz o mojej decyzji?
- Mam podzielone zdanie. Z jednej strony dobrze zrobiłaś, po rzeczywiście, po co ci taki chłopak, a z drugiej... Może on by się w tobie też zakochał, gdybyście byli razem? Bo przecież mówią, że to możliwe...
- Ech, dlaczego zawsze najlepsze rozwiązanie przychodzi mi dopiero po sprawie? - westchnęłam. - No nie istotne... Stało się...
- Chodź, przejdziemy się. - zaproponowała moja przyjaciółka. - Zrobi ci się lepiej i trochę pooddychasz.
- Właściwie, to bardzo dobry pomysł.
Ja całą drogę przeszłam w ciszy, rozmyślając o tym, że spotkam jeszcze co najmniej jednego takiego Pabla na mojej drodze. Nadal nie chciałam wierzyć, że on do mnie nic nie czuje, ale no cóż... Po co mam mu się wtrącać w życie i psuć mu status "singiel"? Po co mi to, bo gdy tylko zobaczy inną, odejdzie ode mnie? Agata cały czas do mnie o czymś mówiła, ale przyznam się bez bicia, że jej nie słuchałam. Myślałam o tym, że chciałabym kogoś poznać... Kogoś tak samo cudownego jak Pablo... Usiadłyśmy z moją przyjaciółką, na naszej ulubionej polance, niedaleko mojego domu. Mieściła się ona w lesie, ale była bardzo duża.
- Angie, ty mnie w ogóle nie słuchasz, prawda?
- Wybacz, ale nie potrafię... Cały czas myślę o Pablo...
- Przestań o nim myśleć i żyj teraźniejszością!
- Wiesz co? Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką i, że będziesz mnie wspierać, ale widzę, że się pomyliłam... Idę do domu! - wstałam z ziemi i wyszłam do lasu, na drogę.
- No weź! Ja tylko nie chcę, żebyś popadła w depresję! - krzyknęła.
Skręciłam i nie patrzyłam gdzie idę. Odkrzyknęłam jej jeszcze, że nie mam zamiaru jej już słuchać. Przez to, iż nie widziałam, gdzie szłam, zderzyłam się z pewnym chłopakiem...
- Przepraszam! Nie chciałam... - przeprosiłam.
Spojrzałam mu się w oczy... Miał w nich coś takiego... Taki błysk...
- Nic się nie stało. - powiedział. - Jestem Tomas. Nic ci nie jest? - wstał i podał mi rękę.
- Nie, nie... - odpowiedziałam pospiesznie i skorzystałam z jego pomocy. - Ja jestem...
- Angie! - nagle zza rogu wyszła Agata. - Nie gniewaj się! Poczekaj na mnie! O, tutaj jesteś. O i tutaj jest jakiś chłopak... O, i trzyma cię za rękę... O, to może ja zaczekam... - wyszła z lasu, usiadła przed nim czekając na mnie, a ja puściłam nowo poznanego chłopaka.
- Angie... Oryginalne i bardzo ładne imię. - powiedział.
- Dziękuję. - nie mogłam nic więcej z siebie wykrztusić.
- Mieszkasz tutaj gdzieś niedaleko? Może cię odprowadzę?
- Nie, naprawdę nie musisz...
- Nie daj się długo prosić.
- Skoro nalegasz... - uśmiechnęłam się.
Zaczęliśmy iść w stronę mojego domu i rozmawialiśmy o sobie. Gdy podeszliśmy pod budynek, w którym mieszkam poprosił mnie o numer telefonu. Nie chciałam mu dawać, ale był taki przekonujący... Pożegnałam się z nim i weszłam do swojego pokoju. Tam na łóżku, wpatrzona w drzwi, siedziała Agata.
- Angie, mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość.
- Agata, co ty tutaj robisz...? - zdziwiłam się, ale chwilę później sobie przypomniałam. - Yyy... Nie ważne. Zapomnij o tym. No mów, co to za wiadomość.
- Znalazłaś sobie zastępce Pabla!
- Nie... Wydaje ci się. - zarumieniłam się.
- To jest prawda. Oczy ci się świecą... Musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Ale ja dużo o nim nie wiem...
- To mów tyle co wiesz!
- No więc... - zaczęłam. - Ma na imię Tomas. Jest w naszym wieku... Mieszka gdzieś tutaj... Jest bardzo słodki i ma mój numer telefonu...
- Ma twój numer!? Angie, miałaś rację! Teraz już będzie wszystko lepiej! Bardzo się cieszę z twojego szczęścia!
- Nawet nie wiesz, jaka ja jestem w tej chwili szczęśliwa. - odparłam, gdy się przytuliłyśmy.
cdn.
Hejka wszystkim! :)
Co sądzicie o jednorazówce???
Któregoś razu przyśnił mi się taki scenariusz no i bam!
Jest długa. Mogłaby być jeszcze bardziej, ale wolałam ją podzielić na dwie części.
Kiedy druga połowa? Mam zaplanowane, ale nie zdradzę :D.
Podpowiem tylko, że możecie się jej już niedługo spodziewać.
Całusy ;*.
bloggerka
O kurczę. Ale to ciekaweeee. Szczerze, to chyba twoja najlepsza jednorazówka *-* Mogłabyś spokojnie napisać oddzielną historię wzorując się na tym twoim śnie. Genialne! Czekam na kolejną część! <3
OdpowiedzUsuń//Sayuri
Dzięki <3.
UsuńZastanawiałam się nad tym,
ale stwierdziłam, że jak już piszę tego bloga,
to lepiej tutaj to wykorzystam :).
Oo a liczyłam na Pangie :c Ale Tomas też jest spoko, kojarzy mi się z Pablo Espinosą :D Ale on i Nagie? Na to bym nie wpadla, geniaal ! :d
OdpowiedzUsuńNo i troche tez mowi o zyciu, wiec bardzo mi sie podoba, no i nie zawsze przeciez Pangie musi miec swoj happy end :D
Wyyypas :)
Zobaczysz, co przyniesie druga cześć :D.
UsuńŻebyś wiedziała, że mnie też xD.
Ale nie mogłam wymyślić, żadnego imienia :P.
Dokładnie. Dzięki ;).
Wow! Bardzo fajne! Czekam na drugą część! :D
OdpowiedzUsuńDzięki <3.
Usuń