Pablo i Angie może nie byli tacy bogaci jak rodzina Casttio,
ale też biednymi nie było można ich nazwać...
Co się stało z ich pieniądzmi?
Dowiecie się (jak zwykle ;D) czytając poniższy rozdział... ;)
Byliśmy z Pablem w markecie. Mieliśmy kupować tylko produkty spożywcze, ale oczywiście nie mogło obejść się bez gadżetów... Co mam na myśli? No chociażby nowe okulary przeciw słoneczne, bez których Pablo nie mógłby się obyć, bo Jego stare są już nie modne! W obniżce! Ech... Cena tego rupiecia była większa niż piędziesięcio-calowego telewizora z funkcją 3D. Nie, no okej... Żartuję... Ale na pewno w przeliczeniu na złotówki kosztowały one powyżej 100 złotych, a ja nadal nie rozumiem po co Mu były potrzebne nowe okulary, skoro miał stare, kupione dwa tygodnie wcześniej, ale już nie chciałam się z nim o taką pierdołę kłócić...- Powiesz mi, po co Ci kolejne okulary?
- Bo te są czarne i nowsze.
- Ale w domu masz też czarne i też całkiem nowe, bo z przed dwóch tygodni... - z Nim, jak z dzieckiem...
- W domu mam ciemny odcień szarego, a te są czarne niczym smoła.
- Dobra, Twój wybór, ale żeby potem nie było na mnie, że za dużo kasy wydaliśmy...
- O to się nie bój... - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Dwie godziny później staliśmy przy kasie i ekspedientka liczyła nasze produkty. Rachunek wyszedł, no nie powiem, dość spory, ale bywało gorzej.
- Pablo zapłacisz? - poprosiłam.
- Tak, jasne... Proszę. - podał ekspedientce kartę.
- Przykro mi. Odmowa. - odpowiedziała pani na kasie.
- A można spróbować jeszcze raz?
- Dobrze... - powiedziała. - Proszę wpisać ponownie pin.
Mój mąż wykonał polecenie, lecz znowu pokazała się odmowa... Hm... Dziwne... Dobrze, że miałam parę drobnych u siebie w torbie, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, zapłaciłam za nie i wyszliśmy ze sklepu. Nie chciałam się już dłużej kompromitować.
- Dlaczego nie przyjęło Ci karty? - spytałam.
- Nie wiem... Ale chodź ze mną, to pójdziemy to sprawdzić...
Poszliśmy do pobliskiego banku, ale po drodze wstąpiliśmy jeszcze do domu zostawić zakupy. Zapomniałam dodać, że cały czas była z nami Martina. Weszliśmy do budynku, w którym mieściła się bankowość. Usiadłam sobie na krześle, takim 'poczekalnym', a Pablo wędrował z jednego okienka, do drugiego... "Wielkie mi halo... Też tak potrafię!" - pomyślałam. Po jakimś czasie usiadł obok mnie i zaczął wypełniać jakieś tam dziwne, chińskie papierki...
- A co z pieniędzmi na naszym koncie? - spytałam już zniecierpliwiona.
- Właśnie sprawdzam...
Minęła jeszcze chwila., zanim skończył wypełniać te dokumenty. Gdy w końcu udało Mu się to zrobić, robił jeszcze masę kółek od jednego, do drugiego okienka... W końcu (po jakiejś godzinie!) podszedł do mnie i powiedział, że możemy już iść.
- To co w końcu z tą kasą? - spytałam wychodząc przez drzwi.
- Właśnie... Jej nie ma... Zniknęła...
Od razu miałam ruch, aby oskarżyć o to 'te' trzy osoby.
- Ja wiem, czyja to wina! - krzyknęłam.
- Pewnie powiesz, że Jackie...
- Też. - odparłam. - Albo jej, albo Ami, albo Clarisi. Którejś z niej na pewno.
- Ja mam właśnie dziwne przeczucie, że żadnej z nich... - powiedział. - Ale wiesz, mogę się mylić...
- Ale czekaj, czekaj... - przerwałam Mu. - To znaczy, że nie mamy teraz ani grosza?
- Tak właściwie, to... tak... To dokładnie to znaczy... - zakomunikował zmartwiony... - Oczywiście, oprócz tego, co zostało w domu, w skarbonce na czarną godzinę...
- Ale jak my z tymi groszami damy sobie radę?
- Tam wcale nie ma takich małych groszy... - odpowiedział. - A nawet jeśli, to Edward i mój tata na pewno nam pomogą... - objął mnie ramieniem w drodze do domu.
Ta... I znowu się zrobiła faza na dodawanie rozdziałów późno. :P
Wybaczcie, ale chciałam dzisiaj zrobić wszystkie lekcje,
a z angielskiego było zadane prawie pół ćwiczenia... :/.
No, ale nie istotne.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał! :)
Jeszcze tylko dziesięć do końca (tak, dobrze liczę) :'(.
Słodkich snów! Niech Wam się Pangie i Diegoletta przyśni! ;*
bloggerka
O jezu, to na stówę Jackie!!
OdpowiedzUsuńMogę sobie uciąć głwoę!
Jesteś pewna...? ;P
UsuńOkaże się coś, czego się raczej nikt nie będzie spodziewał... :D.
Kurde, ciekawe kto to... Czekam żeby się dowiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze troszkę sobie poczekasz... :D.
Usuń