Marotti się pojawił,
ale nie ma Studia...
Czy to przeszkadza w kręceniu Y-Mix?
Dowiecie się,
czytając rozdział! ;)
Czy ja naprawdę nie mogę mieć żadnego, spokojnego dnia? Czy ja naprawdę o aż tak wiele proszę? Ach... To wszystko przez tego Ma... Ma... Ma... No dobrze wszyscy wiedzą, o kogo mi chodzi! O tego całego typka od Y-Mix'u! Ale zaraz, zaraz... Przecież nikt nie wie, dlaczego się tak na niego zdenerwowałam... Otóż wyszła z tego bardzo dziwna sytuacja...Był sobie taki dzień, jak co dzień... Siedziałam w domu i zajmowałam się swoimi sprawami, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poprosiłam mojego męża, aby wstał i otworzył, ponieważ on tylko obijał się przed telewizorem... Trochę marudził pod nosem, lecz mimo to, wykonał moją prośbę. W tym czasie, do mnie podszedł jeszcze Edward, który właśnie nas odwiedzał. Po chwili, Pablo wszedł do pokoju i powiedział z udawanym entuzjazmem:
- Zobaczcie kto dzisiaj nas odwiedził!
- Proszę, tylko nie mów, że ten cały Mamuczi... - nie wiem, nie mam bladego pojęcia, dlaczego to właśnie on mi przyszedł do głowy, ale mówiąc to zapeszyłam... To właśnie on stał w drzwiach...
- Hejka wszystkim! Co tam, jak tam?! Hęę? Dlaczego nie w Studio? Ja tu chcę zorganizować kolejny konkurs Y-Mix, a do Studia trafić nie mogę! Mam nadzieję, że mnie do niego zaprowadzicie.
- To ty nie wiesz, że Studio spłonęło w pożarze? - zapytał Pablo.
- Że co!?! - zdziwił się. - Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem?
- Nie wiem... Tak czy siak, niestety w tym sezonie musimy zrezygnować z show...
- Nie koniecznie... - mruknął prowadzący programu. - Możemy go na przykład kręcić w jakimś tatrze, a w najgorszym przypadku w Parku Głównym.
- Do tego chyba potrzebujemy zgody Antonio... - stwierdził Pablo.
- Yyy... - zaczął Edward. - To może ja nie będę przeszkadzał. Jeśli chcecie, wezmę ze sobą Martinę i odbierzcie ją, jak skończycie zajmować się Y-Mixem... Co wy na to?
- Na prawdę? - spytałam. - Dzięki, kochany jesteś. - podałam mu moją córkę do rąk.
- Do do zobaczenia. - pożegnał się z nami. - Do widzenia Mamoroti... - Edward trzasnął drzwiami, natomiast nasz gość wybuch złością.
- Nauczycie się w końcu mojego nazwiska?! Czy ono jest naprawę takie trudne?
- Nie, Maskotti... - mruknęłam dla żartu, ale chyba to usłyszał i zrozumiał w negatywnym sensie...
Parę chwil później znaleźliśmy się w domu właściciela Studia, który oczywiście się nas nie spodziewał. Wytłumaczyliśmy mu wszystko. Jego wyraz twarzy mówił, że raczej się na to zgodzi.
- Co tym razem będziemy robić? - zapytaliśmy z Pablem.
- No pomyślcie... - odpowiedział Marotti. - Tym razem będzie taniec na lodzie.
- Serio?! - ucieszyliśmy się.
- Nie! - krzyknął. - Planowaliśmy w tym roku zrobić tak, że podzielimy ich na pary. Każda z tych par będzie musiała wybrać sobie jedne instrument, na którym będzie grac i do połowy piosenki będzie śpiewała i grała dziewczyna, a dalszą cześć będzie grał i śpiewał chłopak. W tym samym czasie, osoba nic nie robiąca będzie miała zatańczyć do danej piosenki...
- I co ty na to, Antonio? - zapytał mój mąż.
- Ja... nie zgadzam się.
- Co!? Dlaczego?! - zdziwił się prowadzący show.
- Bo skoro dzieciaki już odpoczywają, to dajmy im te wakacje aż do odbudowy Studia! - ooo... mój tata zaczął się denerwować. - Później będą do nas skargi, że ktoś nie mógł wziąć udziału, bo wyjechał, albo nie było go w mieście...
- Jak wolisz... - odparł zdenerwowany pan M. - A i jeszcze jedno. Nie wiem, czy wiesz, ale wyjechać, a nie być w mieście to to samo! - wyszedł z domu zdenerwowany.
W trójkę popatrzyliśmy się na siebie z wielkimi oczami...
Przepraszam, że tak krótko, ale jutro mam zaliczenie z muzyki,
od którego zależy moja ocena na koniec roku :P.
Mam pomysł na wakacje, żeby to naprawić,
ale trzeba jeszcze trochę poczekać. ;)
Do jutra!
bloggerka
No nie, dlaczego się nie zgodził?!
OdpowiedzUsuńTaki fajny konkurs..
Ale trudno, życie :d
Choć znając Marottiego on na tym nie przystanie :)
Antonio jest jednak trochę staroświecki,
Usuńdlatego on ma tak, że jak coś robi, to zawsze tak samo,
dlatego Y-Mix się nie odbył, bo jeśli by miał, to tylko w Studio. ;)