Dalsza część jednorazówki.
Spodziewałby się ktoś jej już dzisiaj? ;)
Nie przedłużając -
zapraszam! :P
Z rana obudził mnie telefon. Ledwo żywa odebrałam.
- Halo?
- Hej, czy dodzwoniłem się do Angie?
- Tak. Kto mówi?
- Tomas. - gdy tylko to usłyszałam uśmiechnęłam się i rozbudziłam.
- Hejka.
- Słuchaj, masz dzisiaj czas? - zapytał.
- Hm, zależy na co. - odpowiedziałam.
- No na przykład, na spacer. - wiedziałam, że w tej chwili namalował mu się uśmiech od ucha do ucha.
- Z tobą? Jeśli tak, to z miłą chęcią.
- To o której się spotkamy?
- Nie wiem. Może o piętnastej? - zaproponowałam.
- Dobrze. W tym samym miejscu co wczoraj?
- Jasne. To do zobaczenia. - pożegnałam się i rozłączyłam.
Zerknęłam na zegarek. Jednak nie było aż takie rano... Wybiła przed chwilą dwunasta. "Chwila, chwila... Już dwunasta!? Mam tylko trzy godziny!" - zerwałam się szybko z łóżka na tą myśl. Zbiegłam po schodach na dół, otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej kostkę żółtego sera, podeszłam do blatu, ukroiłam dwa plasterki, położyłam na chleb i uciekłam szybko z powrotem na górę. Wbiegając po schodach usłyszałam jeszcze głos Marii:
- Dlaczego nie schowałaś sera do lodówki?!
W biegu zjadłam kanapkę i weszłam do pokoju. Do łazienki porwałam swoje ubrania i siedziałam w niej dobre dwie godziny. Pierw się przebrałam. Gdy to skończyłam zaczęłam się czesać. Jak na złość, miałam problemy z rozczesaniem się. Gdy po piętnastu minutach tej jakże trudnej wojny, udało mi się wygrać, kitka, w którą zwykle się czesałam, nie chciała mi wyjść. Chciałam uczesać ją wysoko, bo uważam, że w takiej mi najładniej, lecz oczywiście nie mogłam! Po siedmiu próbach zmieniłam plany: chciałam się uczesać w dobieranego, ale znowu musiałam się zezłościć... Ech, szkoda słów... Po długich bitwach zdecydowałam się na zwykłego warkocza, na boku. Następny był makijaż... To to była zupełna katastrofa. Po dziesięciu minutach zdecydowałam się tylko na zwykły błyszczyk, na usta. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Odłożyłam piżamę na łóżko, wzięłam telefon do ręki, spojrzałam, która godzina, lecz już nie pamiętałam, gdy włożyłam moją komórkę z powrotem do kieszeni. Wyjęłam ją raz jeszcze i nie mogłam uwierzyć... 14:56. "No serio?" - pomyślałam i usiadłam zrezygnowana na łóżku. - "Angie, dobrze się czujesz? Przecież nie możesz tak bezczynnie siedzieć! Zaraz się spóźnisz!" - wstałam i zaczęłam biec do umówionego miejsca.
Gdy dobiegłam, na pierwszy rzut oka nie widziałam nigdzie Tomasa. Spojrzałam na zegarek. 15:09. "Hmm... Widocznie jest bardzo punktualny. Ale głupio wyszło! Pewnie już sobie poszedł..." - pomyślałam i weszłam na polanę. Usiadłam na ziemi, wzięłam jakiegoś patyka z ziemi i zaczęłam nim grzebać w ziemi.
- Kurczę... Miałaś taką dobrą okazję, żeby zapomnieć o tym chłopaku, ale ty oczywiście nie potrafiłaś jej wykorzystać... - mówiłam sama do siebie. Łatwo chyba zgadnąć, że "tym chłopakiem" był nie kto inny, jak Pablo.
- Chciałaś o mnie zapomnieć? - usłyszałam czyiś głos za sobą.
Ucieszyłam się, niczym dziecko, bo pomyślałam, że za mną stoi właśnie ten, o którym myślałam... Odwróciłam się. Chłopak miał mnóstwo patyków w kieszeniach i w butach.
- Ekm, nie. Przecież wiesz, że nie potrafię.
- Uff... To dobrze, już się bałem, że przyszłaś tutaj tylko z litości, żeby nie było mi przykro. - po tym zdaniu zrozumiałam, że to nie Pablo, tylko Tomas.
- Tomas! Co ci się stało? Dlaczego jesteś taki... em, no...?
- Przyznam szczerze, że trochę zabłądziłem. Przepraszam, że się spóźniłem.
Odetchnęłam z ulgą.
- Chodź pomogę ci. - powiedziałam, gdy zaczął wyjmować sobie patyki z ubrań.
Gdy skończyliśmy usiedliśmy oboje na trawie, bardzo blisko siebie.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie miałaś na myśli mnie, gdy mówiłaś, że chcesz zapomnieć o jakimś chłopaku. Ja to wiem, ale proszę, powiedź mi, o kim mówiłaś?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Czy on cię skrzywdził? Proszę, mów.
- Ech... Strasznie mi się podobał... Z resztą nadal mi się podoba... Ma na imię Pablo, ale on nic do mnie nie czuje... Wiem, bo z nim rozmawiałam... Co prawda, chciał być ze mną, ale tylko dlatego, że nie chciał, abym była na niego zła... Zostaliśmy przyjaciółmi, ale ja nie potrafię... Nie będę umiała z nim już normalnie rozmawiać... - po policzku spłynęła mi pierwsza i jak że duża łza.
- Przepraszam, że to powiem, ale on jest debilem... Kim trzeba być, żeby sprowadzić cię do łez? On jest okrutny.
- Pomożesz mi o nim zapomnieć?
- Tak. - objął mnie ramieniem. - Zrobię wszystko co się da... - poczułam jego usta na swoim policzku. Serce zaczęło mi bić szybciej.
Wakacje minęły nam bardzo fajnie, lecz niestety szybko. Nie nudziłam się i nareszcie czułam się kochana przez chłopaka. Miałam pewność, że mu bardzo na mnie zależy. Chodziliśmy na długie spacery, do kina, do wesołego miasteczka... Zaprosiłam go na bal, który odbywał się w naszej szkole, z okazji nowego roku szkolnego. Bardzo się ucieszył, ale wiem, że się tego spodziewał. Żyliśmy sobie tak beztrosko przez te dwa miesiące. Razem. Nie mieliśmy poważnych problemów. Mimo, że byliśmy razem już dwa miesiące, to jeszcze się nie całowaliśmy. On chciał, ale ja jakoś nie potrafiłam... Nie naciskał, ale wiedziałam, że bardzo chciał... To było z mojej winy... Tak jakoś... nie potrafiłam... I byłbym sobie szczęśliwa razem z nim, gdyby nie nowy rok szkolny i od nowa zajęcia z tańca... Razem z Pablem...
Wszedł do klasy, razem ze swoimi kumplami. Przy wchodzeniu ewidentnie się za kimś rozglądał... Hę, ciekawe za kim... Jego wzrok namierzył mnie, a gdy tylko to się stało, ja spojrzałam się w podłogę. Powiedział chłopakom, że zaraz do nich wróci i zaczął iść w moją stronę. Jak dobrze, że w tamtym momencie zadzwonił do mnie Tomas. Stanęłam tyłem do całej klasy i odebrałam.
- Tak kochanie? - w tamtej chwili poczułam rękę Pabla na swoim ramieniu. Odwróciłam się do niego. - Poczekaj chwilkę. - powiedziałam do Tomasa i skierowałam się do chłopaka stojącego przede mną. - Co chcesz?
- Nie. Już nic. Rozmawiaj sobie z tym swoim chłopakiem. - odszedł, a w tej chwili do sali wszedł Gregorio.
- Jeśli o to ci chodzi, to już o tobie zapomniałam. - rzuciłam do niego, a następnie przyłożyłam słuchawkę z powrotem do ucha. - Wiesz, muszę kończyć. Nauczyciel przyszedł. Później oddzwonię. Pa. - rozłączyłam się.
Przez całe zajęcia Pablo był rozkojarzony i non stop coś mu nie wychodziło. "Coś tutaj jest nie tak..." - pomyślałam, gdy po raz któryś nie potrafił zrobić jednego kroku ze swoją taneczną partnerką.
- Pablo, co jest? - zapytał Gregorio.
- Nie wiem... Coś mi nie wychodzi...
- A może potrzebujesz innej partnerki? Angie, chodź tutaj. Przećwiczysz z nim to.
Dlaczego akurat ja? Jest nas tutaj tyle, a właśnie mnie wybrał! Stanęłam i zaczęliśmy tańczyć. Tym razem nie było ani jednego potknięcia. Wszystko wyszło nam tak, jak miało wyjść. Taniec zakończył się obrotem. Na końcu trafiłam w jego ramiona. Patrzyłam mu się przez chwilę w oczy. On mi z resztą też, lecz parę chwil później spojrzałam się na naszego nauczyciela.
- Brawo, brawo! To było cudowne! Od dzisiaj, będziecie razem ćwiczyli ten układ i wystąpicie z nim, na kolejnym konkursie Y-Mix'u.
- Ale przecież ja nie chodzę do Studia. To są tylko moje dodatkowe zajęcia.
- Ale wystąpić możesz. Ja już ci to załatwię.
No super... Wszyscy szczęśliwi... Gregorio się cieszy, że jego najlepsza taneczna para wygra konkurs, Pablo, że będzie mógł zaistnieć w internecie... A ja? A dla mnie to był najgorszy dzień w życiu...
Po zajęciach opowiedziałam to wszystko Tomasowi. Nie był zły, gdy się dowiedział, że będę tańczyła z Pablem, bo wiedział, że to przecież nie moja wina.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. A jak na razie, to lepiej ciesz się, bo jutro bal.
- A no tak! - ucieszyłam się. - O której się spotykamy?
- Może za piętnaście siedemnasta przyjdę po ciebie i się przejdziemy? Szkoła jest przecież bardzo blisko.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Wybacz, ale muszę już iść. Będę wyczekiwał jutra.
- Ja też. Pa, pa. - wyszedł.
Dzień później odbył się bal. Sala była piękna, stroje wszystkich także. Tomas, gdy po mnie przyszedł zaniemówił z wrażenia. Bardzo mu się podobałam. Gdy weszłam do sali, zobaczyłam, że Pablo też się zjawił... Udawałam, ze nie interesuje mnie, dlaczego tutaj jest, ale tak w głębi serca, to okropnie się tym przejęłam. Pewnie był tutaj z jakąś dziewczyną, bo uczniem Studia nie był... Gdy mnie zobaczył z Tomasem, tylko się skrzywił. Po dwóch godzinach szybkich tańców, nadeszła kolej na wolny. Tańczyłam oczywiście z moim chłopakiem. Chłopakom z naszej klasy bardzo podobało się w tym tańcu to, że jak zwróciło się na którą parę reflektor, to musiała się pocałować. Tak bardzo jeszcze nie chciałam się całować z Tomasem, ale nie wiedziałam czemu... Przecież zależy mi na nim... No, ale stało się... Światła zostały skierowane w naszą stronę. Uśmiechnął się do mnie i spojrzeliśmy sobie w oczy...
- Nie bój się... - powiedział i zaczęliśmy przybliżać swoje usta do siebie.
Jeszcze kilka milimetrów i by się zetknęły, lecz... W tamtym momencie uświadomiłam sobie, dlaczego nie chciałam się z nim całować. Zerknęłam na Pabla, który siedział na krześle.
- Przepraszam, ja nie mogę... - powiedziałam patrząc Tomasowi w oczy.
- Dlaczego?
- Tomas, przez to, co ci teraz powiem, na pewno poczujesz się oszukany. - poczułam, że teraz wszyscy, którzy byli na sali, słuchali właśnie mnie. - Przez te prawie trzy miesiące było mi naprawdę z tobą dobrze... Lecz w głębi serca, tak naprawdę, miałam ciągle innego. Myślałam, że pomożesz mi wyleczyć po nim rany. Wiem, że robiłeś co mogłeś, lecz dopiero teraz dostrzegłam, że te rany są nieuleczalne. Jedynym sposobem, na nie był właśnie chłopak, przez którego je miałam... Tym chłopakiem jest Pablo. - odwróciłam się w jego stronę. - Tak, kłamałam... Nie potrafię o tobie zapomnieć... Wiem, że obiecałam, ale nie umiem... Kocham cię ponad życie... I nikt inny nie zajmie miejsca w moim sercu...
On wstał z krzesła, podszedł do mnie i objął swoimi dłońmi moją twarz.
- Długo na to czekałem... - powiedział i pocałował mnie... - Angie, zrozumiałem, że źle powiedziałem... Też mi na tobie zależy... Dlaczego płaczesz? - spytał.
- Bo w końcu widzę, że jestem szczęśliwa... I, że ty jesteś szczery... - powiedziałam i odwróciłam się jeszcze na moment do posmutniałego Tomasa. - Przepraszam. Pewnie poczułeś się oszukany, ale wiedz, że jestem ci wdzięczna, bo próbowałeś mi pomóc... Jesteś na mnie teraz okropnie wkurzony, prawda?
- Nie. Rozumiem, że nie potrafiłaś zapomnieć... Zawsze możesz na mnie liczyć. - pocałował mnie w policzek i odsunął się. - No... Musicie coś dokończyć. - uśmiechnął się.
Pocałowaliśmy się i resztę balu przetańczyliśmy razem... Wtuleni w siebie... Niby nie miałam pewności, że Pablo mnie tym razem nie kłamie, ale jakoś mu wierzyłam. Byłam przekonana, że on też coś do mnie czuje... Byłam tego pewna, jak z resztą nigdy... Teraz to był prawdziwy związek...
Druga cześć nieco krótsza, ale jest. ;D
I happy end Pangie <33.
Mam nadzieję, że się podoba! :)
Jak tam Wam mijają pierwsze dni wakacji? Co tam już robiliście?
Opowiadajcie, rozpiszcie się - chętnie poczytam :)).
Do zobaczenia w następnej jednorazówce! :*
bloggerka
- Halo?
- Hej, czy dodzwoniłem się do Angie?
- Tak. Kto mówi?
- Tomas. - gdy tylko to usłyszałam uśmiechnęłam się i rozbudziłam.
- Hejka.
- Słuchaj, masz dzisiaj czas? - zapytał.
- Hm, zależy na co. - odpowiedziałam.
- No na przykład, na spacer. - wiedziałam, że w tej chwili namalował mu się uśmiech od ucha do ucha.
- Z tobą? Jeśli tak, to z miłą chęcią.
- To o której się spotkamy?
- Nie wiem. Może o piętnastej? - zaproponowałam.
- Dobrze. W tym samym miejscu co wczoraj?
- Jasne. To do zobaczenia. - pożegnałam się i rozłączyłam.
Zerknęłam na zegarek. Jednak nie było aż takie rano... Wybiła przed chwilą dwunasta. "Chwila, chwila... Już dwunasta!? Mam tylko trzy godziny!" - zerwałam się szybko z łóżka na tą myśl. Zbiegłam po schodach na dół, otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej kostkę żółtego sera, podeszłam do blatu, ukroiłam dwa plasterki, położyłam na chleb i uciekłam szybko z powrotem na górę. Wbiegając po schodach usłyszałam jeszcze głos Marii:
- Dlaczego nie schowałaś sera do lodówki?!
W biegu zjadłam kanapkę i weszłam do pokoju. Do łazienki porwałam swoje ubrania i siedziałam w niej dobre dwie godziny. Pierw się przebrałam. Gdy to skończyłam zaczęłam się czesać. Jak na złość, miałam problemy z rozczesaniem się. Gdy po piętnastu minutach tej jakże trudnej wojny, udało mi się wygrać, kitka, w którą zwykle się czesałam, nie chciała mi wyjść. Chciałam uczesać ją wysoko, bo uważam, że w takiej mi najładniej, lecz oczywiście nie mogłam! Po siedmiu próbach zmieniłam plany: chciałam się uczesać w dobieranego, ale znowu musiałam się zezłościć... Ech, szkoda słów... Po długich bitwach zdecydowałam się na zwykłego warkocza, na boku. Następny był makijaż... To to była zupełna katastrofa. Po dziesięciu minutach zdecydowałam się tylko na zwykły błyszczyk, na usta. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Odłożyłam piżamę na łóżko, wzięłam telefon do ręki, spojrzałam, która godzina, lecz już nie pamiętałam, gdy włożyłam moją komórkę z powrotem do kieszeni. Wyjęłam ją raz jeszcze i nie mogłam uwierzyć... 14:56. "No serio?" - pomyślałam i usiadłam zrezygnowana na łóżku. - "Angie, dobrze się czujesz? Przecież nie możesz tak bezczynnie siedzieć! Zaraz się spóźnisz!" - wstałam i zaczęłam biec do umówionego miejsca.
Gdy dobiegłam, na pierwszy rzut oka nie widziałam nigdzie Tomasa. Spojrzałam na zegarek. 15:09. "Hmm... Widocznie jest bardzo punktualny. Ale głupio wyszło! Pewnie już sobie poszedł..." - pomyślałam i weszłam na polanę. Usiadłam na ziemi, wzięłam jakiegoś patyka z ziemi i zaczęłam nim grzebać w ziemi.
- Kurczę... Miałaś taką dobrą okazję, żeby zapomnieć o tym chłopaku, ale ty oczywiście nie potrafiłaś jej wykorzystać... - mówiłam sama do siebie. Łatwo chyba zgadnąć, że "tym chłopakiem" był nie kto inny, jak Pablo.
- Chciałaś o mnie zapomnieć? - usłyszałam czyiś głos za sobą.
Ucieszyłam się, niczym dziecko, bo pomyślałam, że za mną stoi właśnie ten, o którym myślałam... Odwróciłam się. Chłopak miał mnóstwo patyków w kieszeniach i w butach.
- Ekm, nie. Przecież wiesz, że nie potrafię.
- Uff... To dobrze, już się bałem, że przyszłaś tutaj tylko z litości, żeby nie było mi przykro. - po tym zdaniu zrozumiałam, że to nie Pablo, tylko Tomas.
- Tomas! Co ci się stało? Dlaczego jesteś taki... em, no...?
- Przyznam szczerze, że trochę zabłądziłem. Przepraszam, że się spóźniłem.
Odetchnęłam z ulgą.
- Chodź pomogę ci. - powiedziałam, gdy zaczął wyjmować sobie patyki z ubrań.
Gdy skończyliśmy usiedliśmy oboje na trawie, bardzo blisko siebie.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie miałaś na myśli mnie, gdy mówiłaś, że chcesz zapomnieć o jakimś chłopaku. Ja to wiem, ale proszę, powiedź mi, o kim mówiłaś?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Czy on cię skrzywdził? Proszę, mów.
- Ech... Strasznie mi się podobał... Z resztą nadal mi się podoba... Ma na imię Pablo, ale on nic do mnie nie czuje... Wiem, bo z nim rozmawiałam... Co prawda, chciał być ze mną, ale tylko dlatego, że nie chciał, abym była na niego zła... Zostaliśmy przyjaciółmi, ale ja nie potrafię... Nie będę umiała z nim już normalnie rozmawiać... - po policzku spłynęła mi pierwsza i jak że duża łza.
- Przepraszam, że to powiem, ale on jest debilem... Kim trzeba być, żeby sprowadzić cię do łez? On jest okrutny.
- Pomożesz mi o nim zapomnieć?
- Tak. - objął mnie ramieniem. - Zrobię wszystko co się da... - poczułam jego usta na swoim policzku. Serce zaczęło mi bić szybciej.
Wakacje minęły nam bardzo fajnie, lecz niestety szybko. Nie nudziłam się i nareszcie czułam się kochana przez chłopaka. Miałam pewność, że mu bardzo na mnie zależy. Chodziliśmy na długie spacery, do kina, do wesołego miasteczka... Zaprosiłam go na bal, który odbywał się w naszej szkole, z okazji nowego roku szkolnego. Bardzo się ucieszył, ale wiem, że się tego spodziewał. Żyliśmy sobie tak beztrosko przez te dwa miesiące. Razem. Nie mieliśmy poważnych problemów. Mimo, że byliśmy razem już dwa miesiące, to jeszcze się nie całowaliśmy. On chciał, ale ja jakoś nie potrafiłam... Nie naciskał, ale wiedziałam, że bardzo chciał... To było z mojej winy... Tak jakoś... nie potrafiłam... I byłbym sobie szczęśliwa razem z nim, gdyby nie nowy rok szkolny i od nowa zajęcia z tańca... Razem z Pablem...
Wszedł do klasy, razem ze swoimi kumplami. Przy wchodzeniu ewidentnie się za kimś rozglądał... Hę, ciekawe za kim... Jego wzrok namierzył mnie, a gdy tylko to się stało, ja spojrzałam się w podłogę. Powiedział chłopakom, że zaraz do nich wróci i zaczął iść w moją stronę. Jak dobrze, że w tamtym momencie zadzwonił do mnie Tomas. Stanęłam tyłem do całej klasy i odebrałam.
- Tak kochanie? - w tamtej chwili poczułam rękę Pabla na swoim ramieniu. Odwróciłam się do niego. - Poczekaj chwilkę. - powiedziałam do Tomasa i skierowałam się do chłopaka stojącego przede mną. - Co chcesz?
- Nie. Już nic. Rozmawiaj sobie z tym swoim chłopakiem. - odszedł, a w tej chwili do sali wszedł Gregorio.
- Jeśli o to ci chodzi, to już o tobie zapomniałam. - rzuciłam do niego, a następnie przyłożyłam słuchawkę z powrotem do ucha. - Wiesz, muszę kończyć. Nauczyciel przyszedł. Później oddzwonię. Pa. - rozłączyłam się.
Przez całe zajęcia Pablo był rozkojarzony i non stop coś mu nie wychodziło. "Coś tutaj jest nie tak..." - pomyślałam, gdy po raz któryś nie potrafił zrobić jednego kroku ze swoją taneczną partnerką.
- Pablo, co jest? - zapytał Gregorio.
- Nie wiem... Coś mi nie wychodzi...
- A może potrzebujesz innej partnerki? Angie, chodź tutaj. Przećwiczysz z nim to.
Dlaczego akurat ja? Jest nas tutaj tyle, a właśnie mnie wybrał! Stanęłam i zaczęliśmy tańczyć. Tym razem nie było ani jednego potknięcia. Wszystko wyszło nam tak, jak miało wyjść. Taniec zakończył się obrotem. Na końcu trafiłam w jego ramiona. Patrzyłam mu się przez chwilę w oczy. On mi z resztą też, lecz parę chwil później spojrzałam się na naszego nauczyciela.
- Brawo, brawo! To było cudowne! Od dzisiaj, będziecie razem ćwiczyli ten układ i wystąpicie z nim, na kolejnym konkursie Y-Mix'u.
- Ale przecież ja nie chodzę do Studia. To są tylko moje dodatkowe zajęcia.
- Ale wystąpić możesz. Ja już ci to załatwię.
No super... Wszyscy szczęśliwi... Gregorio się cieszy, że jego najlepsza taneczna para wygra konkurs, Pablo, że będzie mógł zaistnieć w internecie... A ja? A dla mnie to był najgorszy dzień w życiu...
Po zajęciach opowiedziałam to wszystko Tomasowi. Nie był zły, gdy się dowiedział, że będę tańczyła z Pablem, bo wiedział, że to przecież nie moja wina.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. A jak na razie, to lepiej ciesz się, bo jutro bal.
- A no tak! - ucieszyłam się. - O której się spotykamy?
- Może za piętnaście siedemnasta przyjdę po ciebie i się przejdziemy? Szkoła jest przecież bardzo blisko.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Wybacz, ale muszę już iść. Będę wyczekiwał jutra.
- Ja też. Pa, pa. - wyszedł.
Dzień później odbył się bal. Sala była piękna, stroje wszystkich także. Tomas, gdy po mnie przyszedł zaniemówił z wrażenia. Bardzo mu się podobałam. Gdy weszłam do sali, zobaczyłam, że Pablo też się zjawił... Udawałam, ze nie interesuje mnie, dlaczego tutaj jest, ale tak w głębi serca, to okropnie się tym przejęłam. Pewnie był tutaj z jakąś dziewczyną, bo uczniem Studia nie był... Gdy mnie zobaczył z Tomasem, tylko się skrzywił. Po dwóch godzinach szybkich tańców, nadeszła kolej na wolny. Tańczyłam oczywiście z moim chłopakiem. Chłopakom z naszej klasy bardzo podobało się w tym tańcu to, że jak zwróciło się na którą parę reflektor, to musiała się pocałować. Tak bardzo jeszcze nie chciałam się całować z Tomasem, ale nie wiedziałam czemu... Przecież zależy mi na nim... No, ale stało się... Światła zostały skierowane w naszą stronę. Uśmiechnął się do mnie i spojrzeliśmy sobie w oczy...
- Nie bój się... - powiedział i zaczęliśmy przybliżać swoje usta do siebie.
Jeszcze kilka milimetrów i by się zetknęły, lecz... W tamtym momencie uświadomiłam sobie, dlaczego nie chciałam się z nim całować. Zerknęłam na Pabla, który siedział na krześle.
- Przepraszam, ja nie mogę... - powiedziałam patrząc Tomasowi w oczy.
- Dlaczego?
- Tomas, przez to, co ci teraz powiem, na pewno poczujesz się oszukany. - poczułam, że teraz wszyscy, którzy byli na sali, słuchali właśnie mnie. - Przez te prawie trzy miesiące było mi naprawdę z tobą dobrze... Lecz w głębi serca, tak naprawdę, miałam ciągle innego. Myślałam, że pomożesz mi wyleczyć po nim rany. Wiem, że robiłeś co mogłeś, lecz dopiero teraz dostrzegłam, że te rany są nieuleczalne. Jedynym sposobem, na nie był właśnie chłopak, przez którego je miałam... Tym chłopakiem jest Pablo. - odwróciłam się w jego stronę. - Tak, kłamałam... Nie potrafię o tobie zapomnieć... Wiem, że obiecałam, ale nie umiem... Kocham cię ponad życie... I nikt inny nie zajmie miejsca w moim sercu...
On wstał z krzesła, podszedł do mnie i objął swoimi dłońmi moją twarz.
- Długo na to czekałem... - powiedział i pocałował mnie... - Angie, zrozumiałem, że źle powiedziałem... Też mi na tobie zależy... Dlaczego płaczesz? - spytał.
- Bo w końcu widzę, że jestem szczęśliwa... I, że ty jesteś szczery... - powiedziałam i odwróciłam się jeszcze na moment do posmutniałego Tomasa. - Przepraszam. Pewnie poczułeś się oszukany, ale wiedz, że jestem ci wdzięczna, bo próbowałeś mi pomóc... Jesteś na mnie teraz okropnie wkurzony, prawda?
- Nie. Rozumiem, że nie potrafiłaś zapomnieć... Zawsze możesz na mnie liczyć. - pocałował mnie w policzek i odsunął się. - No... Musicie coś dokończyć. - uśmiechnął się.
Pocałowaliśmy się i resztę balu przetańczyliśmy razem... Wtuleni w siebie... Niby nie miałam pewności, że Pablo mnie tym razem nie kłamie, ale jakoś mu wierzyłam. Byłam przekonana, że on też coś do mnie czuje... Byłam tego pewna, jak z resztą nigdy... Teraz to był prawdziwy związek...
Druga cześć nieco krótsza, ale jest. ;D
I happy end Pangie <33.
Mam nadzieję, że się podoba! :)
Jak tam Wam mijają pierwsze dni wakacji? Co tam już robiliście?
Opowiadajcie, rozpiszcie się - chętnie poczytam :)).
Do zobaczenia w następnej jednorazówce! :*
bloggerka