niedziela, 29 czerwca 2014

Jednorazówka - Żebym tak mogła pokochać kogoś innego... (cz.2)

Dalsza część jednorazówki.
Spodziewałby się ktoś jej już dzisiaj? ;)
Nie przedłużając -
zapraszam! :P
Z rana obudził mnie telefon. Ledwo żywa odebrałam.
- Halo?
- Hej, czy dodzwoniłem się do Angie?
- Tak. Kto mówi?
- Tomas. - gdy tylko to usłyszałam uśmiechnęłam się i rozbudziłam.
- Hejka.
- Słuchaj, masz dzisiaj czas? - zapytał.
- Hm, zależy na co. - odpowiedziałam.
- No na przykład, na spacer. - wiedziałam, że w tej chwili namalował mu się uśmiech od ucha do ucha.
- Z tobą? Jeśli tak, to z miłą chęcią.
- To o której się spotkamy?
- Nie wiem. Może o piętnastej? - zaproponowałam.
- Dobrze. W tym samym miejscu co wczoraj?
- Jasne. To do zobaczenia. - pożegnałam się i rozłączyłam.
Zerknęłam na zegarek. Jednak nie było aż takie rano... Wybiła przed chwilą dwunasta. "Chwila, chwila... Już dwunasta!? Mam tylko trzy godziny!" - zerwałam się szybko z łóżka na tą myśl. Zbiegłam po schodach na dół, otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej kostkę żółtego sera, podeszłam do blatu, ukroiłam dwa plasterki, położyłam na chleb i uciekłam szybko z powrotem na górę. Wbiegając po schodach usłyszałam jeszcze głos Marii:
- Dlaczego nie schowałaś sera do lodówki?!
W biegu zjadłam kanapkę i weszłam do pokoju. Do łazienki porwałam swoje ubrania i siedziałam w niej dobre dwie godziny. Pierw się przebrałam. Gdy to skończyłam zaczęłam się czesać. Jak na złość, miałam problemy z rozczesaniem się. Gdy po piętnastu minutach tej jakże trudnej wojny, udało mi się wygrać, kitka, w którą zwykle się czesałam, nie chciała mi wyjść. Chciałam uczesać ją wysoko, bo uważam, że w takiej mi najładniej, lecz oczywiście nie mogłam! Po siedmiu próbach zmieniłam plany: chciałam się uczesać w dobieranego, ale znowu musiałam się zezłościć... Ech, szkoda słów... Po długich bitwach zdecydowałam się na zwykłego warkocza, na boku. Następny był makijaż... To to była zupełna katastrofa. Po dziesięciu minutach zdecydowałam się tylko na zwykły błyszczyk, na usta. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Odłożyłam piżamę na łóżko, wzięłam telefon do ręki, spojrzałam, która godzina, lecz już nie pamiętałam, gdy włożyłam moją komórkę z powrotem do kieszeni. Wyjęłam ją raz jeszcze i nie mogłam uwierzyć... 14:56. "No serio?" - pomyślałam i usiadłam zrezygnowana na łóżku. - "Angie, dobrze się czujesz? Przecież nie możesz tak bezczynnie siedzieć! Zaraz się spóźnisz!" - wstałam i zaczęłam biec do umówionego miejsca.

Gdy dobiegłam, na pierwszy rzut oka nie widziałam nigdzie Tomasa. Spojrzałam na zegarek. 15:09. "Hmm... Widocznie jest bardzo punktualny. Ale głupio wyszło! Pewnie już sobie poszedł..." - pomyślałam i weszłam na polanę. Usiadłam na ziemi, wzięłam jakiegoś patyka z ziemi i zaczęłam nim grzebać w ziemi.
- Kurczę... Miałaś taką dobrą okazję, żeby zapomnieć o tym chłopaku, ale ty oczywiście nie potrafiłaś jej wykorzystać... - mówiłam sama do siebie. Łatwo chyba zgadnąć, że "tym chłopakiem" był nie kto inny, jak Pablo.
- Chciałaś o mnie zapomnieć? - usłyszałam czyiś głos za sobą.
Ucieszyłam się, niczym dziecko, bo pomyślałam, że za mną stoi właśnie ten, o którym myślałam... Odwróciłam się. Chłopak miał mnóstwo patyków w kieszeniach i w butach.
- Ekm, nie. Przecież wiesz, że nie potrafię.
- Uff... To dobrze, już się bałem, że przyszłaś tutaj tylko z litości, żeby nie było mi przykro. - po tym zdaniu zrozumiałam, że to nie Pablo, tylko Tomas.
- Tomas! Co ci się stało? Dlaczego jesteś taki... em, no...?
- Przyznam szczerze, że trochę zabłądziłem. Przepraszam, że się spóźniłem.
Odetchnęłam z ulgą.
- Chodź pomogę ci. - powiedziałam, gdy zaczął wyjmować sobie patyki z ubrań.
Gdy skończyliśmy usiedliśmy oboje na trawie, bardzo blisko siebie.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie miałaś na myśli mnie, gdy mówiłaś, że chcesz zapomnieć o jakimś chłopaku. Ja to wiem, ale proszę, powiedź mi, o kim mówiłaś?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Czy on cię skrzywdził? Proszę, mów.
- Ech... Strasznie mi się podobał... Z resztą nadal mi się podoba... Ma na imię Pablo, ale on nic do mnie nie czuje... Wiem, bo z nim rozmawiałam... Co prawda, chciał być ze mną, ale tylko dlatego, że nie chciał, abym była na niego zła... Zostaliśmy przyjaciółmi, ale ja nie potrafię... Nie będę umiała z nim już normalnie rozmawiać... - po policzku spłynęła mi pierwsza i jak że duża łza.
- Przepraszam, że to powiem, ale on jest debilem... Kim trzeba być, żeby sprowadzić cię do łez? On jest okrutny.
- Pomożesz mi o nim zapomnieć?
- Tak. - objął mnie ramieniem. - Zrobię wszystko co się da... - poczułam jego usta na swoim policzku. Serce zaczęło mi bić szybciej.

Wakacje minęły nam bardzo fajnie, lecz niestety szybko. Nie nudziłam się i nareszcie czułam się kochana przez chłopaka. Miałam pewność, że mu bardzo na mnie zależy. Chodziliśmy na długie spacery, do kina, do wesołego miasteczka... Zaprosiłam go na bal, który odbywał się w naszej szkole, z okazji nowego roku szkolnego. Bardzo się ucieszył, ale wiem, że się tego spodziewał. Żyliśmy sobie tak beztrosko przez te dwa miesiące. Razem. Nie mieliśmy poważnych problemów. Mimo, że byliśmy razem już dwa miesiące, to jeszcze się nie całowaliśmy. On chciał, ale ja jakoś nie potrafiłam... Nie naciskał, ale wiedziałam, że bardzo chciał... To było z mojej winy... Tak jakoś... nie potrafiłam... I byłbym sobie szczęśliwa razem z nim, gdyby nie nowy rok szkolny i od nowa zajęcia z tańca...  Razem z Pablem...
Wszedł do klasy, razem ze swoimi kumplami. Przy wchodzeniu ewidentnie się za kimś rozglądał... Hę, ciekawe za kim... Jego wzrok namierzył mnie, a gdy tylko to się stało, ja spojrzałam się w podłogę. Powiedział chłopakom, że zaraz do nich wróci i zaczął iść w moją stronę. Jak dobrze, że w tamtym momencie zadzwonił do mnie Tomas. Stanęłam tyłem do całej klasy i odebrałam.
- Tak kochanie? - w tamtej chwili poczułam rękę Pabla na swoim ramieniu. Odwróciłam się do niego. - Poczekaj chwilkę. - powiedziałam do Tomasa i skierowałam się do chłopaka stojącego przede mną. - Co chcesz?
- Nie. Już nic. Rozmawiaj sobie z tym swoim chłopakiem. - odszedł, a w tej chwili do sali wszedł Gregorio.
- Jeśli o to ci chodzi, to już o tobie zapomniałam. - rzuciłam do niego, a następnie przyłożyłam słuchawkę z powrotem do ucha. - Wiesz, muszę kończyć. Nauczyciel przyszedł. Później oddzwonię. Pa. - rozłączyłam się.
Przez całe zajęcia Pablo był rozkojarzony i non stop coś mu nie wychodziło. "Coś tutaj jest nie tak..." - pomyślałam, gdy po raz któryś nie potrafił zrobić jednego kroku ze swoją taneczną partnerką.
- Pablo, co jest? - zapytał Gregorio.
- Nie wiem... Coś mi nie wychodzi...
- A może potrzebujesz innej partnerki? Angie, chodź tutaj. Przećwiczysz z nim to.
Dlaczego akurat ja? Jest nas tutaj tyle, a właśnie mnie wybrał! Stanęłam i zaczęliśmy tańczyć. Tym razem nie było ani jednego potknięcia. Wszystko wyszło nam tak, jak miało wyjść. Taniec zakończył się obrotem. Na końcu trafiłam w jego ramiona. Patrzyłam mu się przez chwilę w oczy. On mi z resztą też, lecz parę chwil później spojrzałam się na naszego nauczyciela.
- Brawo, brawo! To było cudowne! Od dzisiaj, będziecie razem ćwiczyli ten układ i wystąpicie z nim, na kolejnym konkursie Y-Mix'u.
- Ale przecież ja nie chodzę do Studia. To są tylko moje dodatkowe zajęcia.
- Ale wystąpić możesz. Ja już ci to załatwię.
No super... Wszyscy szczęśliwi... Gregorio się cieszy, że jego najlepsza taneczna para wygra konkurs, Pablo, że będzie mógł zaistnieć w internecie... A ja? A dla mnie to był najgorszy dzień w życiu...
Po zajęciach opowiedziałam to wszystko Tomasowi. Nie był zły, gdy się dowiedział, że będę tańczyła z Pablem, bo wiedział, że to przecież nie moja wina.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. A jak na razie, to lepiej ciesz się, bo jutro bal.
- A no tak! - ucieszyłam się. - O której się spotykamy?
- Może za piętnaście siedemnasta przyjdę po ciebie i się przejdziemy? Szkoła jest przecież bardzo blisko.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Wybacz, ale muszę już iść. Będę wyczekiwał jutra.
- Ja też. Pa, pa. - wyszedł.

Dzień później odbył się bal. Sala była piękna, stroje wszystkich także. Tomas, gdy po mnie przyszedł zaniemówił z wrażenia. Bardzo mu się podobałam. Gdy weszłam do sali, zobaczyłam, że Pablo też się zjawił... Udawałam, ze nie interesuje mnie, dlaczego tutaj jest, ale tak w głębi serca, to okropnie się tym przejęłam. Pewnie był tutaj z jakąś dziewczyną, bo uczniem Studia nie był... Gdy mnie zobaczył z Tomasem, tylko się skrzywił. Po dwóch godzinach szybkich tańców, nadeszła kolej na wolny. Tańczyłam oczywiście z moim chłopakiem. Chłopakom z naszej klasy bardzo podobało się w tym tańcu to, że jak zwróciło się na którą parę reflektor, to musiała się pocałować. Tak bardzo jeszcze nie chciałam się całować z Tomasem, ale nie wiedziałam czemu... Przecież zależy mi na nim... No, ale stało się... Światła zostały skierowane w naszą stronę. Uśmiechnął się do mnie i spojrzeliśmy sobie w oczy...
- Nie bój się... - powiedział i zaczęliśmy przybliżać swoje usta do siebie.
Jeszcze kilka milimetrów i by się zetknęły, lecz... W tamtym momencie uświadomiłam sobie, dlaczego nie chciałam się z nim całować. Zerknęłam na Pabla, który siedział na krześle.
- Przepraszam, ja nie mogę... - powiedziałam patrząc Tomasowi w oczy.
- Dlaczego?
- Tomas, przez to, co ci teraz powiem, na pewno poczujesz się oszukany. - poczułam, że teraz wszyscy, którzy byli na sali, słuchali właśnie mnie. - Przez te prawie trzy miesiące było mi naprawdę z tobą dobrze... Lecz w głębi serca, tak naprawdę, miałam ciągle innego. Myślałam, że pomożesz mi wyleczyć po nim rany. Wiem, że robiłeś co mogłeś, lecz dopiero teraz dostrzegłam, że te rany są nieuleczalne. Jedynym sposobem, na nie był właśnie chłopak, przez którego je miałam... Tym chłopakiem jest Pablo. - odwróciłam się w jego stronę. - Tak, kłamałam... Nie potrafię o tobie zapomnieć... Wiem, że obiecałam, ale nie umiem... Kocham cię ponad życie... I nikt inny nie zajmie miejsca w moim sercu...
On wstał z krzesła, podszedł do mnie i objął swoimi dłońmi moją twarz.
- Długo na to czekałem... - powiedział i pocałował mnie... - Angie, zrozumiałem, że źle powiedziałem... Też mi na tobie zależy... Dlaczego płaczesz? - spytał.
- Bo w końcu widzę, że jestem szczęśliwa... I, że ty jesteś szczery... - powiedziałam i odwróciłam się jeszcze na moment do posmutniałego Tomasa. - Przepraszam. Pewnie poczułeś się oszukany, ale wiedz, że jestem ci wdzięczna, bo próbowałeś mi pomóc... Jesteś na mnie teraz okropnie wkurzony, prawda?
- Nie. Rozumiem, że nie potrafiłaś zapomnieć... Zawsze możesz na mnie liczyć. - pocałował mnie w policzek i odsunął się. - No... Musicie coś dokończyć. - uśmiechnął się.
Pocałowaliśmy się i resztę balu przetańczyliśmy razem... Wtuleni w siebie... Niby nie miałam pewności, że Pablo mnie tym razem nie kłamie, ale jakoś mu wierzyłam. Byłam przekonana, że on też coś do mnie czuje... Byłam tego pewna, jak z resztą nigdy... Teraz to był prawdziwy związek...

Druga cześć nieco krótsza, ale jest. ;D
I happy end Pangie <33.
Mam nadzieję, że się podoba! :)

Jak tam Wam mijają pierwsze dni wakacji? Co tam już robiliście?
Opowiadajcie, rozpiszcie się - chętnie poczytam :)).

Do zobaczenia w następnej jednorazówce! :*
bloggerka

sobota, 28 czerwca 2014

Jednorazówka - Żebym tak mogła pokochać kogoś innego...

Huhu! Jednorazówka!
Taka z okazji zakończenia roku i ośmiu miesięcy bloga ;).
Jeszcze tylko napomknę, że nie ma ona nic wspólnego
z dotychczasowymi rozdziałami :P.
Zapraszam! <3
Od dobrych pięciu, czy nawet już sześciu lat, podoba mi się taki jeden chłopak... Ma na imię Pablo. Poznałam go na w Studio, na zajęciach tanecznych. Niestety, to były tylko takie dodatkowe zajęcia, dla chętnych. Odbywały się tylko dwa razy w tygodniu. Prowadził je Gregorio. Nie wiem nawet, czy Pablo chodzi do mojej szkoły, ale chyba nie, bo się z nim wcale w niej nie widuję. Wiem tylko, że mieszka w Buenos Aires, ale o dziwno, nigdy nie mogę się z nim nigdzie spotkać... Pierw okropnie go nie lubiłam, lecz później, gdy zaczął ze mną rozmawiać, wydawał mi się taki słodki. Mimo, że najprzystojniejszy to on nie był, to dzięki tym jego dowcipom i pogawędką, zaczął wydawać mi się o wiele bardziej ładniejszy... Widywaliśmy się tylko na tych dodatkowych zajęciach, bo chodził on do innej szkoły. W pierwsze wakacje, gdy nie widziałam się z nim, pomyślałam, że to było tylko niewinne zauroczenie, ale rok później dowiedziałam się, że strasznie się myliłam. Próbowałam o nim zapomnieć, ale nie potrafiłam... Cały czas myślałam o nim i o tym, jak wspaniale byłoby, gdybyśmy byli razem... Przez niego, przestałam się w szkole tak bardzo starać. Rozleniwiłam się, bo, gdy tylko sobie o nim przypominałam, to mogłam siedzieć tak zamyślona już do końca dnia... Ale dzięki niemu także się zmieniłam... na lepsze... Zaczął mnie obchodzić mój wygląd. Przestałam się ubierać w byle co. Zaczęłam zwracać uwagę na to jak wyglądam. Wyluzowałam także trochę. Zaczęłam się śmiać z własnej głupoty, co bardzo mi się spodobało. Czasami z tych zajęć wracałam bardzo szczęśliwa, gdy zrobił coś uroczego dla mnie, ale czasami, bywało tak, że wracałam z ogromnym smutkiem i gdy kładłam się tego samego dnia spać, zaczynałam płakać i rozmyślałam, dlaczego nasza rozmowa nie mogła się wtedy potoczyć inaczej... To dzięki niemu przekonałam się pierwszy raz w życiu, co tak naprawdę znaczy miłość. Naprawdę wiele mu zawdzięczam, ale z drugiej strony lepiej byłoby, gdyby nigdy nie zjawił się w moim życiu. Żyłabym sobie spokojniej i nie zastałabym tego uczucia, którym jest zakochanie... Niby takie wspaniałe uczucie, ale czasami wbija nóż prosto w serce i nie możesz go wyleczyć. A gdy już w końcu ci się to uda i zaczyna być coraz lepiej... trach! I całe jego uzdrawianie na marne...

Zbliżały się kolejne wakacje. To miały być moje ostatnie zajęcia z tańca w tym roku szkolnym. Niby wszyscy się cieszyli, ale oczywiście nie ja. Dlaczego? Było to powiązane z moją kolejną, dwumiesięczną rozłąką z Pablem... Każdego roku obiecywałam sobie, że w końcu mu powiem, co do niego czuję, ale to dopiero pod koniec roku... No i minęło już ich pięć, a on jeszcze nic nie wie... Ech... No trudno... Może to i lepiej? On raczej nie jest we mnie zakochany...
- Hej. - powiedział Pablo, gdy przyszedł.
- Cześć. - odpowiedziałam mu obojętnie.
Ja siedziałam na parapecie, zaraz przy drzwiach do sali, a on poszedł na drugi koniec sali, położył coś na szafce, obok radia i wrócił do mnie.
- Co tam? - zapytał z tym swoim pięknym uśmiechem.
- No nic, a u ciebie?
- Też nudy. Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje?
- Nie wiem. Raczej nie, a jeśli już to tylko na tydzień, nie więcej. A ty?
- No, ja tak.
- Gdzie?
- Będę trochę w Egipcie, a trochę we Włoszech.
- O, to naprawdę fajnie. - odparłam. - Wiesz Pablo, tak sobie pomyślałam, że może... - wpadłam na pomysł, aby się umówić z nim na jakiś spacer, lecz w tej chwili wszedł do klasy nasz nauczyciel i kazał nam się ustawić, bo mieliśmy już zaczynać zajęcia.
W duchu modliłam się, abyśmy dzisiaj tańczyli tylko w grupie. Czasami jest tak, że tańczymy w parach. Wtedy zawsze chcę podejść do Pabla i zapytać się, czy nie zatańczyłby on ze mną, ale zanim się do tego zbiorę, on już ma partnerkę... Dzisiejszego dnia mieliśmy jednak nieco luźniejsze zajęcia. Przećwiczyliśmy raz jeden układ, drugi i koniec. Gregorio stwierdził, że nie opłaca nam się uczyć nowych kroków, skoro i tak je zapomnimy przez wakacje. Powiedział, że jeśli chcemy to włączy nam bardzo fajny film, o tym, jak ważny jest taniec w życiu innych ludzi. Myśleliśmy, że to znowu będzie jakiś film taki... ech, no po prostu nudy, ale nie. Jeśli się nie mylę, to chyba był "Dirty Dancing". A z resztą nie ważne. W każdym razie wszystkim nam się podobał.
Po zajęciach wszyscy dostaliśmy dyplomy i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Miałam nadzieję, że pogadam jeszcze chwilę z Pablem, lecz nigdzie go nie widziałam. Poszłam do szatni i przebrałam się. Gdy wychodziłam, z naprzeciwka, z szatni chłopaków, wychodził właśnie on. Gdy mnie zobaczył, zaczął iść obok mnie, tym samym tempem. Zeszliśmy po schodach na dwór i stanęliśmy przed szkołą. Staliśmy chwilę w milczeniu.
- No to co? - spytał nagle. - Chyba czas się pożegnać. Pa! Do zobaczenia po wakacjach. - zaczął powoli odchodzić w przeciwną stronę.
Nagle coś mi powiedziało, że to się nie może tak skończyć. Że muszę mu powiedzieć, jak bardzo mi się podoba, bo inaczej znowu trzy-czwarte wakacji spędzę na rozmyślaniu o nim.
- Pablo, mogę się ciebie o coś jeszcze zapytać? - odwrócił się w moją stronę z powrotem.
- No jasne. - odpowiedział i podszedł nieco bliżej.
- Czy ty... masz dziewczynę?
- Czy ja mam dziewczynę? - powtórzył tak, jakby nie zrozumiał. - Dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Tak po prostu... Chciałabym wiedzieć.
- Aha, dobra... Ja...
- A wiesz. - przerwałam mu. - Lepiej mi nie mów. Udanych wakacji. Pa, pa. - zaczęłam odchodzić.
- Angie! - krzyknął. - Podobam ci się, prawda?
Nie zdziwiłoby mnie to, gdybym usłyszała to z jego ust już o wiele wcześniej. Wydawało mi się, że wszyscy o tym wiedzieli, oprócz właśnie jego, ale chyba on też coś podejrzewał. Wszyscy o tym dookoła mruczeli, a nawet, moja najlepsza przyjaciółka, kiedyś, jak przyszła po mnie na zajęcia, bo miałyśmy skoczyć na zakupy, podeszła do niego z tekstem: "Cześć. Jestem Agata, przyjaciółka Angie. Ty jesteś tym, o którym ciągle...?". Całe szczęście w dobrym momencie urwała.
- Dobra, może w końcu czas powiedzieć prawdę? - stwierdziłam na głos. - Tak Pablo, podobasz mi się. I to nawet bardzo. Od dobrych paru lat...
- Liczysz na coś, prawda? Liczysz na związek?
- Nie. - trochę zdziwiła go ta odpowiedź.
- Kochasz mnie, ale nie chcesz być ze mną?
- Chcę, ale przecież jesteś jeszcze ty. Twoje zdanie też się tu liczy, a ja nie chcę być w związku, w którym miłość jest tylko po jednej stronie. Wiem, że miałeś sporawo dziewczyn, ale to teraz nie ważne.Nie chcę być w związku, w którym tylko mnie będzie zależało na podtrzymywaniu jego.
- To w takim razie, po co mi wyznajesz miłość?
Znowu chwilowo nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć. Bałam się, że powiem coś złego, co zmieni nasze relacje na zawsze.
- Bo chciałam się dowiedzieć prawdy.
- A co jeśli powiem, że ja czuję do ciebie tylko przyjaźń? - wiedziałam, wiedziałam, że mi to powie. Dlaczego w ogóle zaczynałam ten temat?
- Zrozumiem. Proszę, bądź ze mną szczery, bo ja właśnie z tobą jestem. Jeśli masz być ze mną tylko po to, żeby nie zrobić mi przykrości, to wybacz, ale nie.
- Mam powiedzieć prawdę, tak?
- No, tak.
- Dobrze. Angie, bardzo cię lubię, ale nic więcej...
- Okej. - udawałam, że mnie to nie ruszyło. - Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Tylko proszę, nie wyśmiewaj mnie... Niech ta sprawa zostanie między nami, dobrze?
- Nie, no coś ty. Przyjaciele?
- Przyjaciele... - powiedziałam załamanym głosem.

Gdy wróciłam do domu, byłam całkowicie załamana, ale jednocześnie dumna. Dlaczego dumna? W końcu mu powiedziałam, co do niego czuję. Bałam się, że mnie odrzuci, lecz nie. "Angie, trochę mu na tobie zależy. Przecież inaczej nie chciałby robić z tobą nawet tego związku, gdybyś go wcale nie obchodziła. Tylko przyjaciele. Masz przynajmniej pewność, że cię lubi..." - powtarzałam sobie cały czas. Gdy weszłam do domu, popędziłam do swojego pokoju na górę, rzuciłam torbę z ubraniami z zajęć w kąt, położyłam się na łóżku i zaczęłam po cichu płakać. Nie wiem dlaczego. Kiedy obmyślałam sobie jego reakcję, po tym, jak mu powiem, wyobrażałam sobie tylko dwa scenariusze: pierwszy (ten lepszy) był taki, że powie mi, iż mnie też kocha i będziemy razem, a drugi, że wyśmieje minie i będzie to robił dopóki nie wyprowadzę się z miasta, a nawet dłużej. Przecież było lepiej niż po drugiej wersji, więc dlaczego czułam się tak okropnie? Nawet nie zauważyłam, kiedy do mojego pokoju weszła Agata.
- Aż tak źle? - wiedziała o co chodzi, bo o cóż innego by mogło? - No opowiadaj.
- Agata, on mnie nie odrzucił.
- Czyli... Wy...? Aaa! - zaczęła krzyczeć z zachwytu. - Chwila... Coś jest nie tak. Przecież byś nie zaczęła płakać... Chyba, że to są łzy szczęścia, ale tego kitu mi nie wciśniesz.
- Chciał ze mną chodzić, ale...
- Jest!!! Wiedziałam!
- Dasz mi skończyć? - wtulałam się w poduszkę.
- Tak, przepraszam...
- Chciał ze mną chodzić, ale ja się nie zgodziłam...
- Dlaczego?! Przepraszam, że to powiem, ale jesteś najzwyczajniej w świecie głupia.
- Może i jestem... Ale on nic do mnie nie czuje...
- Jak to? Przecież inaczej nie chciałby być z tobą.
- Jeszcze nie rozumiesz? - znowu robiłam się coraz bardziej czerwona od płaczu. - On chciał ze mną chodzić, żebym była szczęśliwa!
- No właśnie! Zupełnie cię nie rozumiem.
- I chyba nie zrozumiesz... On mnie nie kocha.
- Ale chciał z tobą chodzić?
- Tak, bo chciał być dla mnie miły... A po co mi związek, w którym drugiej połówce nie zależy na tej pierwszej? Przynajmniej będzie mi teraz łatwiej o nim zapomnieć...
- Tak uważasz?
- Może być, albo gorzej, albo lepiej i sądzę, że będzie lepiej.
- Chyba, że znowu znajdziesz się w sytuacji pomiędzy.
- Weź mi już nawet nie mów! Dobrze?! - poprosiłam. - Co sądzisz o mojej decyzji?
- Mam podzielone zdanie. Z jednej strony dobrze zrobiłaś, po rzeczywiście, po co ci taki chłopak, a z drugiej... Może on by się w tobie też zakochał, gdybyście byli razem? Bo przecież mówią, że to możliwe...
- Ech, dlaczego zawsze najlepsze rozwiązanie przychodzi mi dopiero po sprawie? - westchnęłam. - No nie istotne... Stało się...
- Chodź, przejdziemy się. - zaproponowała moja przyjaciółka. - Zrobi ci się lepiej i trochę pooddychasz.
- Właściwie, to bardzo dobry pomysł.
Ja całą drogę przeszłam w ciszy, rozmyślając o tym, że spotkam jeszcze co najmniej jednego takiego Pabla na mojej drodze. Nadal nie chciałam wierzyć, że on do mnie nic nie czuje, ale no cóż... Po co mam mu się wtrącać w życie i psuć mu status "singiel"? Po co mi to, bo gdy tylko zobaczy inną, odejdzie ode mnie? Agata cały czas do mnie o czymś mówiła, ale przyznam się bez bicia, że jej nie słuchałam. Myślałam o tym, że chciałabym kogoś poznać... Kogoś tak samo cudownego jak Pablo... Usiadłyśmy z moją przyjaciółką, na naszej ulubionej polance, niedaleko mojego domu. Mieściła się ona w lesie, ale była bardzo duża.
- Angie, ty mnie w ogóle nie słuchasz, prawda?
- Wybacz, ale nie potrafię... Cały czas myślę o Pablo...
- Przestań o nim myśleć i żyj teraźniejszością!
- Wiesz co? Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką i, że będziesz mnie wspierać, ale widzę, że się pomyliłam... Idę do domu! - wstałam z ziemi i wyszłam do lasu, na drogę.
- No weź! Ja tylko nie chcę, żebyś popadła w depresję! - krzyknęła.
Skręciłam i nie patrzyłam gdzie idę. Odkrzyknęłam jej jeszcze, że nie mam zamiaru jej już słuchać. Przez to, iż nie widziałam, gdzie szłam, zderzyłam się z pewnym chłopakiem...
- Przepraszam! Nie chciałam... - przeprosiłam.
Spojrzałam mu się w oczy... Miał w nich coś takiego... Taki błysk...
- Nic się nie stało. - powiedział. - Jestem Tomas. Nic ci nie jest? - wstał i podał mi rękę.
- Nie, nie... - odpowiedziałam pospiesznie i skorzystałam z jego pomocy. - Ja jestem...
- Angie! - nagle zza rogu wyszła Agata. - Nie gniewaj się! Poczekaj na mnie! O, tutaj jesteś. O i tutaj jest jakiś chłopak... O, i trzyma cię za rękę... O, to może ja zaczekam... - wyszła z lasu, usiadła przed nim czekając na mnie, a ja puściłam nowo poznanego chłopaka.
- Angie... Oryginalne i bardzo ładne imię. - powiedział.
- Dziękuję. - nie mogłam nic więcej z siebie wykrztusić.
- Mieszkasz tutaj gdzieś niedaleko? Może cię odprowadzę?
- Nie, naprawdę nie musisz...
- Nie daj się długo prosić.
- Skoro nalegasz... - uśmiechnęłam się.
Zaczęliśmy iść w stronę mojego domu i rozmawialiśmy o sobie. Gdy podeszliśmy pod budynek, w którym mieszkam poprosił mnie o numer telefonu. Nie chciałam mu dawać, ale był taki przekonujący... Pożegnałam się z nim i weszłam do swojego pokoju. Tam na łóżku, wpatrzona w drzwi, siedziała Agata.
- Angie, mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość.
- Agata, co ty tutaj robisz...? - zdziwiłam się, ale chwilę później sobie przypomniałam. - Yyy... Nie ważne. Zapomnij o tym. No mów, co to za wiadomość.
- Znalazłaś sobie zastępce Pabla!
- Nie... Wydaje ci się. - zarumieniłam się.
- To jest prawda. Oczy ci się świecą... Musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Ale ja dużo o nim nie wiem...
- To mów tyle co wiesz!
- No więc... - zaczęłam. - Ma na imię Tomas. Jest w naszym wieku... Mieszka gdzieś tutaj... Jest bardzo słodki i ma mój numer telefonu...
- Ma twój numer!? Angie, miałaś rację! Teraz już będzie wszystko lepiej! Bardzo się cieszę z twojego szczęścia!
- Nawet nie wiesz, jaka ja jestem w tej chwili szczęśliwa. - odparłam, gdy się przytuliłyśmy.

cdn.

Hejka wszystkim! :)
Co sądzicie o jednorazówce???
Któregoś razu przyśnił mi się taki scenariusz no i bam!
Jest długa. Mogłaby być jeszcze bardziej, ale wolałam ją podzielić na dwie części.
Kiedy druga połowa? Mam zaplanowane, ale nie zdradzę :D.
Podpowiem tylko, że możecie się jej już niedługo spodziewać.

Całusy ;*.
bloggerka

środa, 18 czerwca 2014

I co dalej? /AKTUALIZACJA/

Hej! :*
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten post,
ale chciałam, żeby był jeden, długi, pożądany, niż parę niedopracowanych :)
Może lepiej będzie, jeśli nie będę już przedłużała i przejdę do konkretów. :P.

Jeśli komuś nie chce się czytać wszystkich pierdół, jakie tu napisałam,
to podzieliłam tekst, na parę, że tak powiem "stref".
W każdej takiej "strefie" opisałam to, na co będzie wskazywał jej tytuł
(ja sama należę do takich, którzy nie lubią czytać długiego tekstu, 
napisanego tym samym drukiem i czytam tylko to, co mnie interesuje :D).

Prawdziwa i jedyna miłość Angie... - sezon 3?
Pewnie większości osób, znudziła się już ta historia,
która praktycznie cały czas w kółko się powtarzała.
Nie twierdzę, że była ona jakaś specjalnie wybitna,
ale jednak parę osób tutaj zaglądało...
No właśnie. "Parę osób", a czy to "Parę osób" byłoby tutaj jeszcze?
Kurczę, bardzo bym chciała, aby pojawił się ten trzeci sezon,
ale boję się, że już nie dam rady.
Wiecie, że po wakacjach idę do gimnazjum.
Boję się po prostu, że nie będę miała czasu.
No, ale dobrą wiadomością jest to, że to nie tylko zależy ode mnie ;D.
Ale o tym, w następnej "strefie". :)

Decyzja o 3 sezonie nie zależy tylko ode mnie!
No więc tak. Nie miałoby to w ogóle sensu,
gdybym prowadziła 3 sezon z wiadomością, że i tak nikt tego nie czyta. :P
Jedną z najistotniejszych rzeczy, jest tutaj właśnie wasze zdanie. :)
Nie miałabym problemu, gdyby na blogu działały ankiety,
bo pewnie sami już zauważyliście, że coś się dzieje
i, że na (raczej) wszystkich blogach na blogspocie,
na tych starych ankietach z zerowały się głosy,
a na nowych, nawet jak ktoś zagłosuje, to nie wiadomo ile osób głosowało,
bo wyskakuje zero :/.
Jedynym możliwym rozwiązaniem w tej sytuacji, są komentarze,
tylko tutaj znowu problem jest taki, że pewnie duża liczba osób nie ma konta Google
(co oczywiście tutaj nie jest przeszkodą w głosowaniu - zawsze jest anonim),
a znam parę takich osób, co po prostu boją się komentować,
nawet jeśli chodzi o zwykłe tak, czy nie.
W miarę rozumiem takich ludzi, bo kiedyś sama tak miałam,
ale tutaj najzwyklejsze słowo, byłoby coś warte! :)

Jeśli chcesz pomóc mi w zadecydowaniu, czy trzeci sezon ma powstać, to koniecznie to przeczytaj! :)
Jeśli ktoś chce pomóc mi w wyborze, to lepiej, żeby wiedział to, co tutaj jest napisane,
żeby nie było, że później czyiś komentarz się nie pojawi ;P.
Komentarze z anonima mogą się pojawiać, ja nie mam nic przeciwko,
ale jeśli ktoś ma możliwość zalogowania się, to prosiłabym pisać z konta :).
Jeśli ktoś raczej ma do powiedzenia zwykłe "nie, nie chcę już więcej rozdziałów",
to prosiłabym, aby jednak sobie darował, bo ja przecież nie zmuszam go do czytania,
aczkolwiek jeśli mu zależy - niech pisze. Pożyjemy, zobaczymy co z tego wyniknie ;D.
Nawet jeśli zbierze się całkiem sporawa grupka, która będzie za trzecim sezonem,
nie obiecuję, że on powstanie. Wasze głosy mają mi pomóc w decyzji,
czy w ogóle to jeszcze ma sens. Jeśli okaże się, że tak, to wtedy będę starała
wygonić z siebie lenia i napisać następne 102 rozdziały :).
/AKTUALIZACJA/
Kochani, zauważyłam, że ankiety znowu działają! :)
To, tak jak po pierwszym sezonie, zostawiam ankietę.
Tym razem nie robię czegoś takiego, jak w zeszłym sezonie,
że od iluś głosów sezon, tylko jestem ciekawa, ile osób by go chciało. ;P
Tak, więc głosujcie! ;)

"Piosenki na dzisiaj" i "Spoilery" w ewentualnym trzecim sezonie.
Co do spoilerów, to oczywiście, bo to bardzo przydatna rzecz,
tak więc, nie ma co tu więcej mówić :).
Natomiast jeżeli chodzi o "Piosenkę na dzisiaj" to chyba,
jeśli trzeci sezon się pojawi, to z niej zrezygnujemy.
Słucham przeróżnej muzyki, ale czasami godzinami nie mogę sobie
przypomnieć czego fajnego, co by w miarę pasowało do rozdziału :P.
Tak więc, jeśli trzeci sezon, to ze spoilerami bez piosenek
(chyba, że czasami jakieś wyjątki, jak np. tutaj).
Strona "Piosenka na dzisiaj" zostanie na blogu, nie będę jej usuwała.

Jeśli jednak trzeci sezon nie pojawi się, to co wtedy z blogiem?
Na 90% nie usunę go, bo możliwe, że ktoś tutaj jeszcze trafi przez przypadek
i mimo, iż będzie on już zakończony, to zechce go sobie poczytać,
albo nawet taka osoba, która już go dobrze zna, będzie pragnęła sobie
przypomnieć, jakie to ja "cuda" tutaj tworzyłam :)).
Może jakieś jednorazówki w między czasie??? :D
Będę tutaj na pewno zaglądała, jak najczęściej dam radę
i muszę jeszcze wymyślić jakąś niespodziankę dla Was
na pierwszą rocznicę bloga, która (niby wydaje się, że tak daleko do niej,
a jednak tak blisko) jest 28 października bieżącego roku.
Muszę zacząć intensywnie myśleć ;).
Zmieni się także jego wygląd, o czym już wspominałam.
Jeśli wyjdzie mi tak, jak planuję, to nie będę już go zmieniać,
ale mimo, iż jestem na bloggerze ponad osiem miesięcy,
to nie za bardzo go jeszcze ogarniam, ale postaram się, jak mogę :D.

Pomysł co do rozdziałów, które się już pojawiły.
Otóż, pewnego dnia, pojawił się w mojej głowie taki pomysł,
aby zrobić coś z tymi rozdziałami, które już tutaj są.
Gdy czytałam jeden z rozdziałów z pierwszego sezonu,
pomyślałam, że to jest totalna katastrofa...
Tak, więc wpadłam na pomysł, żeby może tak po urozmaicać te rozdziały?
Treść za bardzo by się nie zmieniła, ale byłyby ładniejsze i lepsze?
Poprawiałabym je w wakacje i zrobiła obok, w gadżetach jakąś informację,
że np. rozdział <tu numer rozdziału> jest poprawiony w tylu i tylu procentach,
tamten już w całości, a za tego się biorę za tyle i tyle dni.
Oczywiście nie ze wszystkimi tak będzie, ale tak z kilkudziesięcioma.
Co Wy na to? Czekam na opinię w komentarzach!

Ask - włączyć go, czy nie?
To pytanie pozostawiam Wam, ale sądzę, iż nie ma takiej potrzeby.
Jakby ktoś coś chciał (a wątpię, że się to zdarzy) to przecież
zawsze może pisać tutaj. Blog jest naprawdę dla mnie ważny,
więc będę tutaj zaglądała, jak najczęściej będę mogła ;).

Na koniec, parę słów ode mnie, jeśliby 2 sezon, okazał się ostatnim.
Podziękowania:
Dziękuję Wam wszystkim, za to, że wytrwaliście tutaj ze mną do końca :).
Byłam nie raz nieznośna, zdarzało mi się nie dodawać rozdziałów,
ale Wy i tak potrafiliście mnie zrozumieć, za co Wam naprawdę dziękuję :*.

Jest parę osób, które chciałbym wyróżnić:
Sayuri, Martina Alpha, szalona romantyczka - dziękuję Wam za te wszystkie komentarze, które jak najbardziej mnie motywowały ;).
Muszę także podziękować Annie Saramego, gdyż to ona podsuwała mi pomysły na rozdziały! Dzięki! Jeśli jesteś, to odezwij się! Dawno nie pisałyśmy ze sobą :P.

Co ze mną?
No więc, będę tutaj zaglądała. Zastanawiałam się także nad blogiem,
takim na wakacje, ale chyba zrezygnuję z tego pomysłu i zrealizuję go,
po zakończeniu (w pełni, na 100%)  tego bloga.
Raczej to nie będzie koniec mojego pisania :)

Czy opłacało mi się go w ogóle zakładać?
Sądzę, że tak :).
Poprawiłam się bardziej w tym roku z polskiego.
Nie robię już tylu błędów, a nawet nauczyłam się stawiać przecinki,
raczej już ich aż tyle nie zjadam, co bardzo zadziwiło moją nauczycielkę polskiego. :D


Teraz jeszcze raz, dziękuję wszystkim za wszystko!
Mam nadzieję, że wytrwaliście do tych słów
(a było ich pewnie więcej, niż w niejednym rozdziale)!
Uwielbiam Was! <3
bloggerka

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Sezon 2 - Epilog - Nie ważne jak, ale ja będę w końcu szczęśliwa

No i mamy koniec! :'(
Zapraszam do czytania
niedługiego epilogu...
Historia ta ciągnęła się i ciągnęła... Nie mogła doczekać się swojego happy endu... Wszystko i wszyscy stawali się już dorośli... Każdy wiedział, że tak się stanie, nawet ona. Aczkolwiek bała się tego.
Na co dzień się uśmiechała i starała się dawać to szczęście innym... Lecz zazwyczaj w środku była bardzo nieszczęśliwa... Dlaczego? Wiele rzeczy ją martwiło... Jej siostrzenica niedługo miała skończyć osiemnaście lat... Zaczęłaby wtedy dorosłe życie i nie potrzebowałaby w nim swojej ciotki...
Bardzo ją kochała, lecz wiedziała, że nie będzie mogła być przy niej cały czas... Violetty kariera piosenkarki rozwijała się, lecz ona wiedziała, że jej siostrzenica sobie poradzi. Miała wspaniałego ojca i uroczego chłopaka. Była pewna, że nie musi się o nią bać.
Jej matka zmarła... W najmniej oczekiwanej chwili... Nikt się tego nie spodziewał, a jednak się stało...  Najgorsze było to, iż była z nią skłócona i do śmierci będzie ją to dręczyło...
Okazało się także, iż przez większość życia była okłamywana... Jej ojciec, wcale nie był jej ojcem... Nigdy nawet nie myślała, że ktoś inny się nim okaże...
Właściwie całe jej życie budowane było na kłamstwie. Pierw okłamywano ją, a później ona okłamywała innych... Niektórzy na tym bardzo cierpieli...
Ale czy została sama? Nie. Udało jej się założyć własną rodzinę. Miała męża, którego bardzo kochała, córkę, która była oczkiem w jej głowie, oraz przyjaciół, którzy podtrzymywali ją na duchu.
Czy nadal jest smutna? Raczej tak... Każdy ma w sobie smutek... Czasami ogromny, a czasami malutki... Lecz jej najbliżsi pomagają jej o tym nie myśleć i dzięki nim cieszy się każdą chwilą ze swojego życia...

Długo zwlekałam z opublikowaniem tego posta...
W końcu to nie byle co - epilog...
Mam nadzieję, że nie jest tak źle...
Tak mi się zrobiło smutno :'(. 

Niedługo pojawi się post dotyczący przyszłości bloga,
więc zajrzyjcie tutaj jeszcze! Liczę na Was! :)

"Piosenką na dzisiaj" się z Wami żegnam! ♥
Pa, pa kochani! :*
Jesteście dla mnie naprawdę ważni! <3
bloggerka

niedziela, 15 czerwca 2014

Sezon 2 - Rozdział 100 - Urodziny Martiny

Martina ma dzisiaj swoje pierwsze urodziny!
Ale chyba nie wszyscy o nich pamiętają...
Więcej dowiecie się czytając rozdział!
Zapraszam! :)
♫ Piosenka na dzisiaj ♫
Obudziłam się z rana z ogromną euforią. Tak. To dzisiejszego dnia, nasza córka miała obchodzić swoje pierwsze urodziny. Chciałam, żeby ten dzień był jak najlepszy... aby te pierwsze urodziny mojej córki były takie, że mimo, iż ona by ich raczej nie pamiętała, to, żeby chociaż zapamiętała je cała nasza rodzina... Miałam tego dnia dużo do zrobienia. Musiałam posprzątać dom, odebrać tort, zrobić jedzenie... Gości zaprosiłam tydzień temu. Violetta obiecała mi, że się pojawi razem z Germanem i Diego. To bardzo miłe z jej strony, bo sądziłam, że raczej nie będzie chciała przyjść na takie urodziny, na których będą tylko dorośli, ale jednak. Zaprosiłam także Michaela i Edwarda, ale oni raczej będą, bo przecież od paru dni tutaj mieszkają, więc... Miał się jeszcze zjawić Antonio, Olga, Ramallo i niania naszej córki. Chociaż pewnie opiekunka się nie pojawi, ale reszta pewnie będzie. Ja byłam na nogach już od siódmej nad ranem. Gdybyście widzieli Pabla, o ósmej nad ranem, który schodził do mnie na dół, w piżamie, z miną zombie i tekstem: "Wyłącz ten idiotyczny odkurzacz! Ja chcę spać!", padlibyście ze śmiechu tak, jak ja.
- Pablo, wiesz co dzisiaj za dzień? - spytałam, jak tylko skończył marudzić.
- No pewne. Dzisiaj sobota.
- A co jest w tą sobotę?
- Ym... - zastanawiał się chwilę. - Na pewno coś, co pozwoliłoby mi się wyspać. Więc wybacz, największa miłości mojego życia, ale chce mi się spać. Tak więc, buenas noches, mi amor!
- Twoja jedyna, najmniejsza córeczka ma dzisiaj swoje pierwsze urodziny, więc może wypadałoby zrzucić swoje szanowne dupsko z kanapy i pomóc swojej żonie przygotowywać przyjęcie? - spytałam gdy wchodził po schodach.
On nagle obejrzał się na mnie z podejrzliwą miną.
- Żartujesz? Prawda? - spytał.
- Nie. Dziś ten dzień. - wskazałam dzisiejszą datę w kalendarzu.
- Jak ja mogłem zapomnieć...?! Ale ja jestem okropny! Pierwsze urodziny mojej najukochańszej córeczki, a ja zapomniałem!
- No już nie dramatyzuj... - przerwałam Mu. - Aż taki podły nie jesteś, a będziesz jeszcze lepszy, jeśli pomożesz mi wszystko pozałatwiać.
- Dobra, to ja już lecę się przebrać i już tutaj zaraz do ciebie schodzę! - powiedział i popędził na górę.
Odpaliłam ponownie odkurzacz i jak na razie, zajęta byłam dywanem w salonie. Gdy mój mąż zszedł i zaczął mi pomagać, szło nam to wszystko o wiele szybciej. Skończyliśmy sprzątać o dwunastej, a o szesnastej przychodzili do nas goście. Musieliśmy jeszcze wyjść na miasto, kupić różne ozdoby typu serpentyny i najważniejsze, czyli odebrać tort. Gdy spojrzeliśmy, która już jest godzina zaczęliśmy się szybko przebierać w jakieś czyste ubrania i już mieliśmy wyjść z domu, gdy nagle... przypomniało nam się, że nasza córka jest w środku i nie może zostać tam sama. Przebrałam ją w ubranka, ale to i tak nie zmieniało faktu, że nie miałam co z nią zrobić... Po kilkuminutowej naradzie z Pablem, stwierdziłam, że powinnam ją ze sobą zabrać na zakupy, gdyż ja raczej będę kupowała takie mniejsze rzeczy, typu właśnie ozdoby do domu, a Pablo zajmie się prezentem i tortem.

Było z tym naprawdę dużo zamieszania. Umówiłam się z moim mężem, że o czternastej trzydzieści spotkamy się przed naszą ulubioną cukiernią, przed tą, w której właśnie zamówiliśmy tort. Byłam na siebie wściekła, bo nie mogłam nigdzie znaleźć serpentyn, a nie mogłam już dłużej szukać, bo inaczej byśmy się spóźnili do domu i nie zdążylibyśmy wszystkiego przygotować. Było za piętnaście, gdy zobaczyłam biegnącego w moją stronę Pabla.
- Balony kupiłam, ale nie mogę nigdzie znaleźć serpentyn. - powiedziałam.
- To ja poszukam w tej części miasta, a ty idź jeszcze po tort.
- Ale ja nie wejdę do cukierni z Martiną! A kupiłeś jej prezent.
- Tak, ale miałem z nim małe problemy.
- Jakie znowu?
- Bo kurde, trafił mi się taki sprzedawca, który się ze mną targował. Było napisane, że ta huśtawka dla niej będzie kosztowała 100, a ten debilny sprzedawca chciał mi ją wcisnąć za 300!
- Oczywiście musiałeś się z nim kłócić, prawda?
- Angie, bylibyśmy w dwie stówy w plecy! - odparł.
- Dobra, już nie ważne. Lec po te serpentyny z Martiną ja odbiorę tort.
Weszłam do cukierni. Podałam swoje imię i nazwisko. Sprzedawczynie od razu podały mi tort, który nawet nie był taki drogi. Był zapakowany i nie chciałam go odwijać. Wolałam poczekać i zobaczyć go dopiero w domu, ale gdy tylko wyszłam z cukierni i usiadłam na ławce, czekając na mojego męża, postanowiłam, że go otworzę. To co w środku zobaczyłam... Ech... Aż szkoda słów. Zamówiłam napis "1 roczek Martiny", a zamiast tego ujrzałam tam "70 Staśka. Najlepszego stary!'. "Dobrze, że nie zdążyłam dojść do domu, bo inaczej bym się nieźle wkurzyła..." - pomyślałam i wróciłam się do budynku składając reklamację. Oczywiście nie obyło się i tym razem bez kłótni, ale w końcu wyszło na moją rację, bo w trakcie naszej kłótni przyszedł pan, który zamawiał tort dla owego Staśka i wyjaśniliśmy całe nieporozumienie. Gdy wyszłam z powrotem przed cukiernie, Pablo czekał na mnie z Martiną na ławce. Nie najlepiej się zapowiadało, bo była piętnasta piętnaście... Za parę chwil mieli przyjść goście...
- Pablo, przepraszam... - zaczęłam.
- Okej, wytłumaczysz się po drodze. Musimy iść. Mamy mało czasu.
W drodze opowiedziałam Mu, o tym całym zdarzeniu z tym całym tortem... Przyznał, że tort całkiem pomysłowy, jak na siedemdziesiątkę... Weszliśmy do domu z wielkim hukiem. W drzwiach przywitał nas Michael, jedzący kanapkę.
- Kto ma urodziny? - spytał, gdy zobaczył napis "Sto lat!", który zamówiliśmy w sklepie papierniczym.
- Nie domyślasz się? - zapytałam.
- Nie...
- Jaki ojciec, taki syn... - mruknęłam pod nosem. - Martina! Za piętnaście minut przychodzą goście, więc radzę ci się iść przebrać, bo inaczej nie będzie zbyt fajnie...

Całe szczęście zdążyłam wszystko przygotować na czas. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jaki prawem mi się to udało, ale grunt, że dałam radę. Gdy skończyliśmy się z Pablem przebierać, goście akurat zapukali do drzwi. Było naprawdę przyjemnie. Można było posłuchać, jak Violetta z Diego śpiewają "Yo soy asi", a Pablo nawet dał się namówić na najzwyklejsze "100 lat". Mnie natomiast namówili na "Algo se enciende". Zaśpiewałam zwrotkę sama, a przy refrenie pomogła mi moja siostrzenica ze swoim chłopakiem. Zjedliśmy cały tort i prawie wszystko, co było do zjedzenia. Oczywiście nie tylko ja i Pablo, ale też goście. Tak, jak mówiłam, nie pojawiła się opiekunka Martiny, ale tak właściwie, to nie dziwię jej się. Mówiła, że czułaby się trochę obco, bo nikogo oprócz nas nie zna, a z nami jest na 'pan/pani'... Siedzieliśmy w takiej grupce do dziewiątej wieczorem i rozmawialiśmy. Naprawdę fajnie tak było. Martina dostała kilka prezentów. Od nas, huśtawkę (tą, o którą Pablo się kłócił w sklepie), od Violi i Diego dostała śpioszki, od Ramallo i Olgi duże puzzle, takie "gąbczaste", a od reszty zabawki... Nie wiem, jak Michael to zrobił, ale zdążył jeszcze pójść do sklepu i coś kupić. Zabawa skończyła się wtedy, gdy już biedna Martina była na tyle zmęczona zabawą, że zasnęła... Goście poszli do domu, Michael i Edward poszli spać, a ja z Pablem postanowiliśmy tego dnia jeszcze posprzątać.
- I co? Już nie jestem taki okropny? - zapytał Pablo podnosząc ze stołu talerzyki po torcie.
- Mam być szczera? - spytałam.
- No, jasne. - uśmiechnął się.
- Jesteś najlepszy na świecie.
- Oj, Angie. Przestań, bo się jeszcze zarumienię. - chyba nie zrozumiał, że ja to powiedziałam naprawdę.
- Taka jest prawda. - powiedziałam siadając na stole. - Kocham Cię i zawsze będę. Nawet gdybyś w oczach innych ludzi był najgorszy na świecie... - swoim dłońmi oplotłam Jego szyję.
- Też Cię kocham. I nie ważne co się stanie, to zawsze będę z Tobą. - pocałowaliśmy się bardzo namiętnie... Już nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się całowaliśmy...

Jejku... Już rozdział 100...
Wiecie już pewnie, co to znaczy - jutro epilog :/.
Tak więc, dzisiaj spoilera nie będzie.
Ale mogę Wam zdradzić, że epilog 2 sezonu,
będzie bardzo podobny do końcówki pierwszego. ;)

Do jutra, Kochani! ;*
bloggerka

Sezon 2 - Rozdział 99 - Michael i Edward wracają!

Czyżby w życiu Angie 
nareszcie było normalnie?
Tego dowiecie się,
gdy przeczytacie rozdział,
do którego Was teraz najserdeczniej zapraszam! :)
♫ Piosenka na dzisiaj ♫
Pablo od rana coś knuł i ja dobrze o tym wiedziałam... Sam, z własnej woli, zaczął sprzątać w domu. Możecie wierzyć, albo nie, ale On naprawdę nigdy tego nie robi... Musiał nas dzisiaj pewnie ktoś odwiedzić... Ktoś ważny... Ktoś bardzo ważny, może nie koniecznie dla mnie, ale na pewno dla Pabla.
- Kochanie, jeśli mogę zapytać...? - zaczęłam.
- No, jasne.
- Dobrze się czujesz? - przyłożyłam Mu rękę do czoła.
- Taaaak... - odpowiedział nieco zdziwiony. - Możesz mi powiedzieć, o co Tobie chodzi?
- Mnie? Raczej Tobie!
- Ale ja się dobrze czuję.
- Wyglądać, wyglądasz, ale zachowujesz się naprawdę dziwnie...
- A co ja niby takiego robię?
- Sprzątasz! - odparłam.
- A to już nie wolno?
- Wolno, ale... Ty sam... z własnej woli...?
- No, co w tym takiego dziwnego? Wiem, jestem okropnym leniem i nienawidzę sprzątać, ale czy czasami nie mogę Ci pomóc?
W tamtej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam się na Pabla zabójczym wzrokiem i chwilę staliśmy w bezruchu, jakbyśmy próbowali tym wykluczyć siebie na wzajem z otwarcia drzwi... Nagle wpadłam na genialny pomysł i po chwili pobiegłam do drzwi, otworzyłam je i zobaczyłam, że za nimi stoi... Michael... z walizką...
- Czyli, że zastanowiłeś się, nad tym co mówiłam? - rzuciłam, gdy tylko go tam zobaczyłam z bagażem.
- Tak. I jestem pewien, że tego chcę, tylko nie wiem czy Wy tego na pewno chcecie... - odpowiedział na moje pytanie, tata mojego męża.
- Tato! - rzucił Pablo wchodząc do przedpokoju. - To miała być dla Angie niespodzianka! Dlatego prosiłem, żebyś nie dzwonił dzwonkiem, ani nie pukał, tylko do mnie zadzwonił na komórkę, bo tak to by się nie dowiedziała, że będziesz tutaj mieszkać...
Myślałam, że to się jednak nie dzieje... Kurczę, Michael wrócił do nas, do domu... Cieszyłam się niezmiernie... Nie potrafiłam powstrzymać emocji. Musiałam się rozpłakać i przytulic do jednego z nich. Przytulałam się do każdego po kolei, ale później przytuliliśmy się wszyscy razem. Weszliśmy i rozmawiając towarzyszyliśmy Michaelowi w rozpakowywaniu rzeczy, gdy nagle... rozległ się kolejny dzwonek do drzwi. Spojrzałam się pytająco na swojego męża.
- Nie, tym razem to nie ja... - odpowiedział.
Zeszłam na dół i za drzwiami zobaczyłam... Edwarda. Co bardziej mnie zdziwiło w tym widoku to, to, że on też miał przy sobie swoje rzeczy.
- Angie? Mógłbym u Was jeszcze pomieszkać? - spytał ze smutną miną.
- Oczywiście, ale powiedz mi, co się stało?
- No, bo chodzi o to, że ja się za Wami bardzo stęskniłem... Ja nie wiem, dlaczego wcześniej nie przyszedłem... Chyba nie miałem do tego odwagi...
- No chodź do środka. Przecież nie będziesz tam tak stał? - uśmiechnęłam się. - Ja tylko muszę pogadać z Pablem... Ale nie przejmuj się, będzie okej.
Wdrapałam się na górę i powiedziałam chłopakom to samo, co powiedział mi Edward.
- W sensie, że on też? - spytał Michael.
- Tak.
- To wspaniale! - odpowiedział tata mojego męża.
- A Ty, Pablo? Co o tym sądzisz? - spytałam.
Jego mina wskazywała bardziej odpowiedź tą na 'nie'. Bałam się, że zaraz usłyszę jeszcze sztuczne, udawane 'tak, bardzo chętnie'...
- Czyli jednak to sobie przemyślał... - mruknął pod nosem. - Ja jak najbardziej się na to zgadzam!
- A jeśli mogę zapytać? - zaczęłam. - Co Edward miał sobie przemyśleć.
- To jest ten moment, w którym mówię całą prawdę, czy jestem tajemniczo romantyczny? - uśmiechnął się uwodzicielsko mój mąż.
- Ten, w którym mówisz prawdę.
- No dobrze... Poprosiłem chłopaków o to, bo wiedziałem, jaka byłaś zawiedziona po ich wyprowadzce, a po za tym, oni też za nami tęsknili... Ja zaraz znowu będę musiał być od rana do wieczora w pracy, tak więc chyba nawet będzie lepiej... Nie będziesz się z nimi nudzić...
W tej chwili do sypialni Michaela wszedł Edward. Powiedziałam mu, że dowiedziałam się całej prawdy i że nie musi już nic udawać.
- Nareszcie wszytko tak jak kiedyś. - byłam szczęśliwa.
- Uważaj, bo zapeszysz. - Pablo zażartował, a ja lekko uderzyłam Go w głowę śmiejąc się. - Ałł... To bolało...
- Przepraszam kochanie. Nie powinnam Cię bić, w końcu dzięki Tobie teraz najbliżsi są ze mną... - pocałowałam Go w tamto miejsce, co uderzyłam Go dłonią.
- Chociaż... - zaczął. - Jeśli tak mają wyglądać przeprosiny, to możesz mnie całego zbić...
- O co to nie. - odpowiedziałam. - Kocham Cię... - po tych słowach pocałowaliśmy się.

Wow! I już mamy rozdział 99!
Jutro równiutka setka, po raz drugi! :P
Co się w niej wydarzy?
Możecie się domyślać po spoilerze ;).

Jak to mawiał Pumba z "Króla Lwa" -
"Dobranoc, pchły na noc, a karaluchy na rano!" <3
bloggerka

Ps. Dawałam już ten link? Wydaje mi się, że tak, ale nic się nie stanie,
jak podam drugi raz ;P. Zakochałam się! -
KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ MOJĄ MIŁOŚĆ :D

piątek, 13 czerwca 2014

Sezon 2 - Rozdział 98 - Kolacja u Violetty

Jak myślicie,
co German powiedział Pablowi
rozmawiając z Nim przez telefon?
Tego dowiecie się w rozdziale. ;)
♫ Piosenka na dzisiaj ♫
- Dzisiaj wieczorem mamy pojawić się na kolacji w domu Casttio. Z jakiej racji? Nawet nie pytaj, bo sam nie mam pojęcia... - odparł.
- Ale co to ma wspólnego z Violettą? - zdziwiłam się.
- A to teraz jest nie ważne. Chodź ze mną. Musimy Ci kupić jakąś piękną suknie na dzisiejszy, elegancki wieczór.
- Pablo, założę tą czerwoną, co kupiłeś mi, gdy byliśmy na rocznicy...
- Prawda, ona była ładna, ale chcesz się pokazać w tym samym?
- A czy ja mam jakieś inne wyjście? - spytałam. - Nie mamy przecież pieniędzy. Trzeba oszczędzać.
- No, ale zaraz bez przesady, że grosz, do grosza... W końcu stać nas na chleb, masło, wędlinę i wodę, tak więc możemy raz zaszaleć. A po za tym, jeśli brakłoby nam pieniędzy, oczywiście w najgorszym przypadku, będziemy mogli pożyczyć od ojca... - odparł. - A teraz chodź ze mną po tą sukienkę, bo inaczej pójdziesz w stroju Kopciuszka przed balem... - uśmiechnął się.

Wyczekiwałam tego spotkania, gdyż chciałam się dowiedzieć, co ono ma wspólnego z moją siostrzenicą? Przez głowę krótko, ale bardzo często przechodziła mi myśl, że może będzie chciała nam wszystkim wspólnie powiedzieć, że jednak jest w ciąży. Byłam z moim mężem w centrum handlowym i chyba przez pół godziny zastanawiałam się nad sukienką. Bardzo lubiłam kolor jasno niebieski, dlatego może też chciałam tą, a nie inną... Nie przebierałam się w domu w sukienkę, bo bałam się, że ją pobrudzę. Stwierdziłam, że zrobię to u mojego szwagra w łazience, jednocześnie malując. Pablo jak zwykle chodził z kąta w kąt... Gdy w końcu dotarliśmy, musiałam się dowiedzieć co z Violettą. Nawet nie zdążyłam się przywitać. Moje przywitanie było trochę wredne z mojej strony, bo German na powitanie chciał żeby było takie trochę uroczyste, a ja od razu, jak ja dałam taki przykład.
- Dzięki za zaproszenie, ale powiedz, o co chodzi? - zapytałam.
- Pablo Ci nie powiedział?
- Nie... - spojrzałam się na mojego męża.
- Nie ważne. Lec się przebrać, bo widzę, że masz bombową sukienkę. - przerwała nam moja siostrzenica.
Poszłam do łazienki, zmieniłam ubranie, pomalowałam się lekko i rozplątałam koka, którego miałam zrobionego tak, że gdy go rozpuściłam, włosy miałam lekko zakręcone. Włożyłam w nie palce, aby nadać im trochę objętości. Po dziesięciu minutach skończyłam, akurat wtedy, gdy Olga zawołała, że już odcedza ziemniaki. Wyszłam z toalety. Oczywiście nie mogło się obejść bez komentarzy... Tym razem one jednak były pozytywne.
- I jak? - spytałam.
- To jest... - zaczął German.
- Łał... - dokończył Pablo.
W tamtej chwili do pokoju weszła Olga z wszystkim jedzeniem, jakie się tylko dało... Były przeróżne sałatki, surówki, rodzaje mięs, a nawet sosów! Czułam się, jak na jakiejś królewskiej uczcie, czy czymś takim podobnym. Ładnie mówiąc, najadłam się jak za trzech! Gdy wszystko spróbowałam i zjadałam to, co najbardziej mi smakowało, popiłam to wszystko wodą z cytryną i zaczęłam drążyć temat.
- Dobrze to powiedz mi... skąd ta kolacja?
- Dzisiaj mija moja i Diego pół-rocznica... - odpowiedziała moja siostrzenica. - Ale jeśli się nie mylę, to Wy też macie dzisiaj swoje małe święto... - popatrzyliśmy się na siebie z dziwnymi minami.
Nie wiedziałam zupełnie, o co im chodzi... Ja i Pablo? Mieliśmy jakieś święto? Nagle Diego i Violetta podeszli do nas i wręczyli nam ozdobną torebkę. Spojrzeliśmy do środka. Był tam talon, na cały rok do restauracji, w której byliśmy na pierwszej randce... Już wszystko powoli mi się przypominało...
- Dzisiaj mija dokładnie piętnaście lat, odkąd się znacie... Wszystkiego najlepszego. - odpowiedzieli moja siostrzenica wraz ze swoim chłopakiem.
- Wszystkiego najlepszego, kochani! - odpowiedziałam i zrobiliśmy grupowy uścisk.

Dzisiaj rozdział krótki, bo jestem strasznie zmęczona.
Cały dzień na dworze z przyjaciółmi...
Zwariować można i wymęczyć się okropnie ;P.

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :).
Jejku, sama nie wierzę, że do końca sezonu tylko trzy dni zostały
<nie licząc dzisiejszego>,

Słodkich snów! ;*
bloggerka