Niedawno Pablo wrócił ze szpitala,
a już musi wyjeżdżać... :(
Więcej szczegółów w rozdziale! ;)
Nareszcie sądziłam, że chociaż na chwilę odzyskałam swoje dawne szczęście... Pablo w końcu był przy mnie, a Edward pozbierał się po sytuacji, która spotkała go z Agatą... Lecz jednak, oczywiście, jak zwykle, musiało znaleźć się coś, co by mi przeszkodziło w tym szczęściu...Była wczesna pora, kolejny dzień wolny... Zwykle o tej porze już wstawałam, lecz tym razem jakoś mi się nie chciało. Leżałam pół przytomna w łóżku. Pabla nie było obok mnie. Sądziłam, że znowu załatwia coś tam związanego ze Studiem. Nagle drzwi od sypialni się otworzyły. Usłyszałam, jak ktoś kładzie jakby tackę na półce stojącej obok łóżka. Następnie nachylił się nade mną i pocałował mnie. Wiedziałam, że to był mój mąż.
- Wybacz, nie chciałem Cię już budzić... - powiedział.
- Oj, tam, oj, tam... - odparłam. - Za to śniadanie Ci daruję. - uśmiechnęłam się, a mój mąż podał mi drewnianą tackę, na której znajdowały się produkty spożywcze, które miałam zjeść na śniadanie.
Były na niej dwa tosty, bardzo przypieczone (tak, jak lubię) i posmarowane dżemem, szklanka soku oraz czerwone jabłko. Bardzo mi to wszystko smakowało. Gdy skończyłam jeść, odstawiłam wszystko na miejsce, na łóżku, obok i położyłam się z powrotem.
- Czyli jednak śniadanko nie smakowało? - zapytał Pablo.
- Dlaczego tak sądzisz? Było przepyszne.
- Dobrze wiedzieć... Sądziłem, że jak je zjesz, będę mógł z Tobą o czymś pogadać, ale...
- Nie no... - powiedziałam siadając. - Jeśli to coś ważnego, to wal, śmiało.
- Na pewno? Ja mogę zaczekać do południa.
- Już zacząłeś to skończ...
- No więc, Angie... Ja wyjeżdżam...
Czy ja się przesłyszałam, czy On powiedział to naprawdę?
- Jak... Gdzie... Kiedy!? Dokąd?!
- No muszę wyjechać na parę dni do Włoch... Jedzie ze mną Antonio i Gregorio...
- Kiedy wyjeżdżacie? - zapytałam.
- Dzisiaj, z samego wieczora.
- To dopiero teraz mi o tym mówisz, tak?!
- Tak, bo sam się dowiedziałem.
- Ale dlaczego? - zapytałam.
- To związane ze Studio...
- Domyślam się, ale teraz? Kiedy niedawno wróciłeś ze szpitala?
- To nie może zbyt długo czekać... Są coraz mniejsze szanse na odbudowę naszej szkoły...
- Ta, jasne... Rozumiem... Dobra, jedź. Ja tutaj nie mam nic do gadania... - powiedziałam wychodząc z pokoju.
Zeszłam na dół do kuchni. Niby przed chwilą jadłam śniadanie, ale to chyba z przyzwyczajenia. Podeszłam do blatu i nalałam sobie do szklanki jabłkowego soku. Usiadłam przy stole. Nie można powiedzieć, że go piłam... Bardziej sączyłam łyczek po łyczku... I jak zwykle wszedł do tego pomieszczenia mężczyzna. Nie był to Pablo, tylko Michael.
- Słyszałem wszystko. Uśmiechnij się, przecież powiedział, że niedługo wróci, tak?
- Przed chwilą Go odzyskałam... - mruknęłam.
- Życie nie zawsze układa się tak, jak byśmy chcieli... - powiedział siadając obok.
Opowiedział mi jak zwykle parę historyjek ze swojego życia, o podobnej treści. Nie będę ukrywała - trochę humor mi polepszyły. Dzięki niemu zrozumiałam tą podjętą przez Pabla decyzję. Dzięki Michaelowi było mi o wiele łatwiej... Jednak szybko nastąpił czas, którego tak bardzo nie chciałam... Czas pożegnania...
- Będę za Tobą ogromnie tęsknic! - powiedział Edward.
- Ja za Wami też.
- Tak, ale ja najbardziej... - odpowiedziałam.
- A o tym, to ja wiem... - powiedział podchodząc do mnie i obejmując mnie. - Kocham Cię... - powiedział całując mnie.
- Ja Ciebie też...
Gdy skończyliśmy pocałunek, On odsunął się ode mnie, złapał walizkę, którą włożył do bagażnika taksówki, następnie później sam wsiadł do tyłu, na miejsca pasażerów. Samochód ruszył z miejsca i gdy tylko udało mu się wyjechać (na ulicy był ogromny ruch), jechał coraz to szybciej i szybciej, jednocześnie znikając mi tym sposobem z oczu...
Oj, przepraszam, ale musiałam :P.
Mimo to, nie tracę nadziei, że rozdział się Wam podobał :).
Dobranoc! :*
bloggerka
Ojoj. Przypomniała mi się scena pożegnania z Angie ;w; Oby za ten czas Angie nic nie kminiła.
OdpowiedzUsuńCzekam na next i życzę weny :)
Ooo... ;(.
UsuńRaczej możesz być spokojna :P.
Dzięki :).