Hej! :D
Wróciłam już na dobre do domu... Wszystko było po staremu, z czego bardzo się cieszyłam. Wcześniejszy dzień spędziłam cały rodziną, aby nadrobić to, co straciłam... Zabawy z Martiną, rozmowy z Edwardem i Michaelem oraz oczywiście romantyczne chwile z Pablem...Och... Jak ja za tym bardzo tęskniłam! Sądziłam, a nawet byłam tego pewna, że już wszystko będzie (przynajmniej przez jakiś czas) takie, jak zawsze...Czyżbym znowu się pomyliła...?
Obudziłam się rano. Nie było to, ani wczesne, ani późne rano. Było to najzwyklejsze, najnormalniejsze rano. Za oknem można było zobaczyć słońce, które swoimi promieniami próbowało mnie obudzić. Spojrzałam na zegarek. Była taka godzina, o której zwykle budziłam się idąc do Studia... A właśnie! Zapomniałabym! Pablo powiedział, że w tym czasie co mnie nie było, udało Mu się pozałatwiać tam jakieś sprawy i, że nasza ukochana szkoła niedługo wróci na nogi! W tym roku raczej się to jeszcze nie uda <przyjmijmy, że w rozdziałach mamy marzec-kwiecień>, ale w przyszłym, we wrześniu będzie można już robić przesłuchania! Jej! Nawet nikt nie zdaje sobie sprawy, jaka jestem z tego powodu szczęśliwa. W tamtej chwili, gdy
doszło do mnie to, że będę mogła tam dalej uczyć, przypomniały mi się pierwsze chwile mojej siostrzenicy w naszej szkole... Jej przesłuchanie ze śpiewu... z tańca... Pierwsze lekcje... Pierwsze piosenki... "Te creo", "En mi mundo"... Wtedy bała się wszystkiego, a ojciec jej nic nie pozwalał... Była taka... nieśmiała. Zupełne przeciwieństwo tego, co stało się z nią teraz. Nie twierdzę, że zrobiła się gorsza - bo nie. Sądzę tylko, że Studio dobrze na nią wpłynęło... No, ale o czym to ja? Aaa... O tym wstawaniu... No tak... No więc, gdy spojrzałam na zegarek, była godzina 7:15. Moim zdaniem, w tygodniu to normalna pora do wstawania, bo przecież wszyscy idą do pracy czy do szkoły... Jak słońce mnie bardziej rozbudziło, przytuliłam się do Pabla i głośno powiedziałam:
- Już niedługo, będę znowu mogła z rana wstawać do mojej ulubionej pracy!doszło do mnie to, że będę mogła tam dalej uczyć, przypomniały mi się pierwsze chwile mojej siostrzenicy w naszej szkole... Jej przesłuchanie ze śpiewu... z tańca... Pierwsze lekcje... Pierwsze piosenki... "Te creo", "En mi mundo"... Wtedy bała się wszystkiego, a ojciec jej nic nie pozwalał... Była taka... nieśmiała. Zupełne przeciwieństwo tego, co stało się z nią teraz. Nie twierdzę, że zrobiła się gorsza - bo nie. Sądzę tylko, że Studio dobrze na nią wpłynęło... No, ale o czym to ja? Aaa... O tym wstawaniu... No tak... No więc, gdy spojrzałam na zegarek, była godzina 7:15. Moim zdaniem, w tygodniu to normalna pora do wstawania, bo przecież wszyscy idą do pracy czy do szkoły... Jak słońce mnie bardziej rozbudziło, przytuliłam się do Pabla i głośno powiedziałam:
- Taa... Ja też, ale jak na razie to daj mi się wyspać, dobrze? - poprosił mój mąż.
- Serio, Pablo? Serio? - zrobiłam dziwny wyraz twarzy.
- Ale że co? - nie rozumiał o co mi chodzi. - Niedługo będę wstawał o szóstej nad ranem, żeby o siódmej być w Studio, więc chciałbym jeszcze ten czas wykorzystać i przespać się.
- Masz jeszcze na to półtora roku.
- Tak, ale za pół roku i tak będę musiał wstawać wcześniej, żeby nadzorować pracę nad budową Studia.
- Naprawdę, Pablo? I to pół roku na wyspanie się Ci nie wystarczy?
- No, nie...
- W takim razie dobranoc! - rzuciłam w Niego poduszką.
- Ach, tak się bawimy? - zapytał z uśmiechem Pablo.
Usiał na łóżku, złapał swoją większą poduszkę, na której spał i rzucił w nią we mnie. Wysypało się z niej mnóstwo pierza. Mało tego, że było go na całym łóżku, to jeszcze w moich włosach. Zarzuciłam na Niego kołdrę, tak, że udało mi się go całego przykryć. On stanął nade mną, przez co oboje się pod nią znaleźliśmy. Zaczęłam się na głos śmiać, a On, aby mnie uciszyć, pocałował mnie. Uspokoiłam się wtedy i gdy nieco odsunął się ode mnie, popatrzyłam Mu przez chwilę szczerze w oczy... Później sięgnęłam jedną z poduszek, rzuciłam Mu ją w twarz, wyskoczyłam z pod kołdry i wybiegając z pokoju krzyknęłam:
- Ty sprzątasz! - powiedziałam to z ogromnym uśmiechem na twarzy.
Słyszałam, że mój mąż wstaje z łóżka i próbuje zacząć mnie gonić. Uciekając wbiegłam do pokoju Edwarda i położyłam się na drzwiach, aby Pablo nie mógł wejść. Obróciłam głowę w stronę brata mojego męża i zobaczyłam, że właśnie zapinał walizkę...
- Edward, ale co ty robisz?
- Pakuję się.
- No to, to widzę, ale dlaczego? - cały czas trzymałam mocno drzwi, aby Pablo nie wszedł do pokoju.
- Znalazłem mieszkanie. Powiedziałem Wam, że jak to zrobię, to się wyprowadzam, więc tak też robię...
Zupełnie zapomniałam, że tak też się może stać... I co ja miałam mu powiedzieć? Puściłam drzwi i Pablo wszedł do środka, ale gdy tylko zobaczył moją minę odechciało Mu się bawić dalej w tę grę.
- Ile jeszcze tutaj będziesz? - chciałam się dowiedzieć, ile czasu mi zostało... Musiałam coś wymyślić, żeby go tutaj zatrzymać.
- Zaraz idę.
- I co? Nie chciałeś nic na, o tym powiedzieć, tak? - zaczęłam się denerwować.
- Chciałem, ale dopiero przed wyjazdem, żebyście się nie martwili...
- Jak ty tak mogłeś co? - spytałam.
- Angie... Uspokój się. - powiedział Pablo. - Wiem, że jest Ci teraz ciężko, ale spróbuj go pożegnać w miarę dobrze, okej? W końcu lubiliście się i to bardzo... - mruknął mi na ucho.
W tamtej chwili usłyszeliśmy jak jakiś samochód trąbi. Najprawdopodobniej była to taksówka, którą Edward miał jechać do nowego mieszkania. Zeszliśmy z nim na dół...
- Będziesz nas często odwiedzał, prawda? - powiedziałam, jak stanęliśmy w drzwiach.
- Tak. Obiecuję.
- My też niedługo do ciebie wpadniemy. - powiedziałam przez łzy. - Tylko musisz nam podać adres...
- Jasne, to później do was zadzwonię, bo już na mnie czeka kierowca.
- W takim razie, nara bracie. - powiedział Pablo przytulając go.
- Pa... - odparłam tuląc się do Edwarda z całej siły.
Parę chwil później, jego walizka znalazła się w bagażniku taksówki, a on sam na miejscu pasażera i odjechali... Tylko dlaczego nikt nic nie wiedział?
Jejku! Kochani! Okropnie Was przepraszam, że nie było wczoraj rozdziału!
To naprawdę nie moja wina...
Wróciłam do domu, dopiero o 19, a chwilę po tym zaczęła się burza
i nie mogłam korzystać z laptopa :/.
Do 22 siedziałam i stwierdziłam, że dłużej już nie ma sensu,
bo cały czas grzmiało, więc poszłam spać...
Czyli można oficjalnie uznać, że to wina burzy :P.
Ale najważniejsze, że dzisiaj jestem razem z nextem :).
Jeszcze tylko 17 rozdziałów i sezon się kończy!
Pa, pa! ;*
bloggerka
Bardzo fajny rozdział! Co tu więcej mówić? Czekam na next!
OdpowiedzUsuńDzięki ;D.
UsuńBitwa na poduuuszki :d Czo ten Edward?
OdpowiedzUsuńCzuje, ze wroci :p
Może wróci, może nie... ;).
Usuń