sobota, 10 maja 2014

Sezon 2 - Rozdział 67 - Nie ma Go przy mnie...

Pablo wyjechał!
Zostawił Angie samą z Edwardem...
Znowu... ;D.
Co z tego będzie? ;)
Tsaaa... Pabla znowu przy mnie nie było, ale tym razem byłam spokojniejsza, gdyż wiedziałam, że wszystko z Nim jest jak w najlepszym porządku... Co prawda byłam spokojniejsza, ale nie w zupełności. Obudziłam się trochę wcześniej niż zwykle. Chwilę po tym, zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na ekran. Dzwonił German.
- Dzień dobry, szwagrze... - przywitałam się.
- O, Angie, czyżbyś była nie w sosie?
- Nie, nie... Jestem tylko trochę zaspana. - odpowiedziałam. - Co tam?
- Tak właściwie, to dzwonię, bo chciałbym porozmawiać z Twoim mężem, a nie mogę się do Niego dodzwonić...
- Ale nie dam ci Go do telefonu, przykro mi.
- Gdzie jest Pablo? - skąd on wiedział, że Go tutaj nie ma?
- Nie ma Go...
- Ale gdzie On jest? Słyszałem, że już wrócił ze szpitala.
- Tak, ale musiał wyjechać do Włoch...
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie... Tutaj nie ma o czym... Mogę ci jeszcze powiedzieć, że wyjechał tam, bo musiał pozałatwiać sprawy ze Studio...
- Na pewno nie chcesz o tym rozmawiać? Jak chcesz, to przyjdę do Ciebie...
- Ale tutaj naprawdę nie ma o czym, German. Dziękuję za dobre intencję, lecz nie.
- Jak wolisz... Twój wybór. W takim razie kończę. Pa.
- Cześć. - rozłączyłam się.
O czym ja niby miałabym z nim gadać na ten temat? Prawda, nie ma Go tutaj, tęsknię za nim, lecz przecież nie jest tam z jakąś dziewczyną i mnie nie zdradza... German ostatnio zaczął mnie przerażać... Jakby na siłę próbuje się do nas zbliżyć...

Godzinę później znalazłam się na dole, w salonie, na kanapie, ze szklanką soku oraz dwiema kanapkami. Obok, na dywanie, siedziała także Martina i bawiła się klockami. Ja natomiast oglądałam telewizję. Nagle zszedł do mnie Edward.
- Hej... - przywitałam się, wsłuchując się w telewizor.
- Cześć. Co tam oglądasz? - zapytał siadając obok.
- A jakieś tam poranne wiadomości...
Zapadła cisza. Nagle usłyszałam pytanie, którego się raczej nie spodziewałam:
- Tęsknisz za Nim?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo... - odpowiedziałam bez zamysłu.
Zaczęliśmy rozmawiać o Jego wyjeździe, gdy nagle usłyszeliśmy głos z telewizji...
- Dzisiaj, około godziny ósmej rano, samolot lecący do Włoch, na lotnisko w Mediolanie, rozbił się. Podczas lotu z niewiadomych przyczyn zaczął gwałtownie spadać w dół... Jak na razie nie wiadomo, ile osób jest martwych, czy też ucierpiałych...
Dalej już nawet nie chciałam słyszeć... Pierwsze co zrobiłam, to wzięłam telefon komórkowy i zadzwoniłam pod numer mojego męża... Nie odbierał... Później do Antonia... Także cisza... Gregorio też był bez odpowiedzi...
- Ile jeszcze czasu zostało? - zapytał Edward, który słyszał to samo co ja.
- Dwa tygodnie... Dokładnie 13 dni...
- I co? Znowu to 13 przeżyjemy w niepewności? - zapytał.
- Najwidoczniej tak...
- Mówimy coś o tym Michaelowi?
- Lepiej nie...  Nie denerwujmy go... Dobrze?
- Spoko... - powiedział.

Rozdział znowu późno, ale jakoś nie mogę się wcześniej wyrobić... :/
Eurowizja! Czekamy na koniec wyników! ;)
Polonia <3. Ale kiepsko nam idzie :(.

Pa, pa! :)
bloggerka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)